wtorek, 21 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XV

Alec obudził się sporo po drugiej nad ranem, jeśli wierzyć jego zegarkowi. Długo przewracał się z boku na bok, ale nie udało mu się już zasnąć. Westchnął i usiadł na łóżku. Rozejrzał się po pokoju. Wstał i sięgnął po telefon, który jak zawsze leżał na stoliczku nocnym. Nie zapalał światła, bo nie było takiej potrzeby. Przez te kilkanaście minut, podczas których nie spał, jego wzrok zdążył się już przyzwyczaić do ciemności panujących w pomieszczeniu. Poza tym znał ten pokój jak własną kieszeń. Zamieszkiwał go przecież już tyle czasu, od kiedy wprowadził się wraz z rodziną do Instytutu.
Wyszedł na korytarz i zaczął nasłuchiwać. Cisza. Uśmiechnął się sam do siebie. Jako dziecko lubił spacerować nocą po Instytucie. Kiedy nie mógł spać, to go właśnie uspokajało. Nie bał się ciemności i wiedział, że nic mu się nie może stać. Później, kiedy podrósł, jego wycieczki przestawały być takie częste, aż w końcu ustały. Cisza, jaka go otaczała, przypomniała mu, jak to było jeszcze zaledwie dwa tygodnie temu. Wtedy panowała tu cisza i spokój. A teraz? Tyle osób kręci się po korytarzach i różnych salach, że nie ma miejsca, w którym Alec mógłby pobyć chociaż chwilę sam. Gdzie mógłby pomyśleć albo odpocząć. Jest jego pokój, ale do niego wchodzi bez pytania coraz więcej osób. Nie to, żeby Alec się skarżył. Przyjazd innych Nocnych Łowców to nie same wady. To bardzo ciekawe i nowe doświadczenie. Bardzo dużo można się nauczyć w grupie i treningi też są o wiele ciekawsze. Nawet wieczory spędzane w większym gronie nie są takie złe, ale Instytut nigdy nie kojarzył mu się z czymś takim. Instytut był jego oazą. Uwielbiał spędzać w nim czas. Oczywiście nadal uwielbia, ale to już nie to samo. Bardzo mu się spodobało to, że zawsze może na kogoś wpaść i zamienić z nim chociażby słowo, ale nie chciał się do tego przyzwyczajać. Był człowiekiem, który jak już się do czegoś przywiąże, to ciężko mu się z tym potem rozstać. Dlatego się nie przyzwyczajał. Owszem, nawiązał kilka znajomości, które może przetrwają okres, w którym będą musieli wyjechać, żegnać się i takie tam, ale resztę osób traktował po prostu neutralnie.
Oczywiście cała ta sytuacja nie dotyczyła Magnusa. Z nim mógłby spędzać całe dnie i by mu się to nie nudziło. Jeśli o niego chodzi, nie ma mowy o jakimkolwiek lęku przed przywiązaniem się, bo Alec już dawno się do niego przywiązał. Sam się sobie dziwił, ale to była prawda. Nie wiedział nawet, kiedy to nastąpiło, ale tak. Nastąpiło i Alec to sobie właśnie uświadomił. Był tym lekko przerażony. Nigdy nie czuł czegoś takiego. Uwielbiał spędzać z nim czas. Zawsze dużo rozmawiali i śmiali się. Nawet cisza w jego obecności była przyjemniejsza. Czuł się przy nim bezpiecznie i chciał, żeby ten odczuwał to samo. Lubił zaczynać dzień od przekomarzania się z nim podczas śniadania, lubił słuchać jego opowieści i zauważył, że w jego obecności on sam również staje się śmielszy i bardziej otwarty. Nieraz sam rozpoczynał jakiś temat, co mu się nigdy nie zdarzało. Zawsze uważał, że jest zbyt mało taktowny i za bardzo bezpośredni. Obawiał się, że może powiedzieć coś nie tak, dlatego czekał, aż druga osoba go zagadnie. W obecności Magnusa wszystko to przestawało mieć znaczenie. Owszem, nie był tak otwarty jak Jace. Nadal rumienił się z byle powodu i brakowało mu odpowiednich słów, ale i tak była to dla niego wielka zmiana. Zmiana, jak uważał, na lepsze. Nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał swojego przyrodniego brata, ale to może i dobrze, przecież każdy ma być sobą. A skoro on ma być wiecznie czerwonym na twarzy, otwierającym się tylko przed Magnusem, który tak na marginesie coraz częściej zajmował jego myśli, to niech tak będzie. Nie będzie się zmuszał do zmian, które mogą być dla niego niewygodne. A zmiany, które wywołał u niego Bane? Były samoistne. On tego nie planował, ale może to nie były zmiany? Może Alec już posiadał te cechy, tylko nie rozwinięte w tym stopniu, co u innych?
Westchnął głęboko. Zebrało mu się na refleksje i przez swoje rozważania nie zauważył nawet, że znajdował się już w kuchni. Natłok myśli zajął go w takim stopniu, że nie był w stanie stwierdzić, ile czasu stał już, opierając się o blat i patrząc przed siebie. Na szczęście nikogo nie było w pomieszczeniu. Jeszcze ktoś pomyślałby, że jest chory umysłowo. W końcu kto normalny stoi i wpatruje się z takim zainteresowaniem w meble kuchenne?
Potrząsnął głową, żeby odgonić od siebie niechciane myśli. Godzina trzecia to nie idealna pora na jakiekolwiek przemyślenia. A już szczególnie na TAKIE przemyślenia. Pewnie rano nie będzie pamiętał niczego z tej nocy poza tym, że zrobiło mu się sucho w ustach i przyszedł do kuchni się napić.
Właśnie! Przypomniało mu się, że przyszedł po coś do picia. Otworzył szafkę i sięgnął po swój ulubiony sok pomidorowy. Upił łyk i stanął przy oknie. Zapatrzył się w widok rozchodzący się po drugiej stronie. Nowy Jork. Miasto, które nocą było równie żywe i aktywne co w dzień, a może i bardziej. Był tak zajęty, że nie zauważył nawet, kiedy przechylił butelkę, której oczywiście nie zakręcił. Oprzytomniał dopiero, kiedy poczuł coś mokrego na koszulce. Szybko się otrząsnął, ale nic to nie zmieniło. Niechętnie zdjął z siebie brudny podkoszulek i zabierając ze sobą resztę soku wyszedł z pomieszczenia. Tym razem jednak zakręcił korek.
Kiedy przechodził przez salon, kątem oka zauważył ruch na kanapie. Jego instynkt samozachowawczy nakazał mu podejść bliżej. Tak też zrobił i już po chwili udało mu się rozpoznać osobę tam siedzącą.
- Magnus? - zapytał zupełnie niepotrzebnie. Mimo że jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był księżyc widoczny za oknem, który dawał tylko lekką poświatę na to, co się tutaj znajdowało, to Alec nie byłby w stanie pomylić go z kimkolwiek innym. W końcu nikt nie może być tak przystojny, nawet jeśli po prostu siedzi na kanapie pogrążony w myślach.
Bane podniósł głowę w celu zidentyfikowania, skąd pochodziło pytanie. Dostrzegł Aleca stojącego przy ścianie i rzucił mu swoje zdziwione spojrzenie. Nie spodziewał się nikogo tu spotkać przynajmniej do szóstej.
- Co tu robisz? - chciał się dowiedzieć czarownik. - Wiesz która jest godzina? - dodał z naganą w głosie.
- Mógłbym cię zapytać o to samo – wypomniał mu. - Nie mogę spać – wyznał i zrobił jeszcze kilka kroków w jego stronę.
Dopiero teraz Magnus był w stanie zauważyć, że ten był bez koszulki. Blada skóra pięknie kontrastowała z kruczoczarnymi włosami. Spojrzał z uznaniem na jego idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, smukłe obojczyki i bicepsy. Tors wydawał się być niezwykle gładki. Och, jakże bardzo Bane chciałby sprawdzić, czy rzeczywiście taki jest. Przygryzł dolną wargę i zaczął przypatrywać się znakom widocznym na skórze. Jeden znajdował się na biodrze i był częściowo zakryty przez spodenki, które miał na sobie Alec i które według niego były stanowczo zbyt nisko opuszczone, co niezmiernie go kusiło.
Lightwood widząc, że jest obserwowany, lekko się zawstydził, co potwierdziły tylko rumieńce, które pojawiły się na jego przystojnej twarzy. Poczuł się też dziwnie skrępowany tym, że nie ma na sobie koszulki.
Magnus zdał sobie sprawę z tego, co przez ostatnie kilka minut robił. Dziękował w duchu za swoją azjatycką karnację i za to, że nie widać rumieńca wykwitającego na jego twarzy.
- Często zdarza ci się chodzić w nocy półnago po Instytucie? - próbował obrócić całą sytuację w żart, co mu nie za bardzo wyszło, bo jego głos zadrżał przy końcu i był lekko chrapliwy.
- Mam koszulkę – powiedział i żeby to udowodnić podniósł podkoszulek, o którym mówił.
- Mam pytać, dlaczego nie masz jej na sobie? - wymówił powoli i patrzył, jak Alec przy nim siada.
Chłopak zaczerwienił się jeszcze bardziej i zaprzeczył ruchem głowy.
Magnus przysunął się bliżej niego i oparł się o jego nagie ramię. Alec wślizgnął się pod koc, którym ten był przykryty i objął go ramieniem, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Bane powiercił się chwilę, aż w końcu znalazł najwygodniejszą pozycję.
- A ty dlaczego tutaj siedzisz? - przerwał ciszę Alec.
Magnus wzruszył ramionami.
- Nie mogę spać. Podobnie jak ty – odparł wymijająco i odwrócił wzrok.
Lightwood zaczął kreślić kółka na jego udzie.
Siedzieli tak przez jakiś czas.
- Długo już nie śpisz?
- Jakąś godzinkę – wyznał niechętnie Bane.
Alec spojrzał na niego zaskoczony.
- I co robiłeś przez godzinę? - zapytał.
- Najpierw leżałem w łóżku z nadzieją, że zasnę, ale tak się nie stało, więc postanowiłem się napić – zaczął opowiadać. - Później siedziałem chwilę tutaj, potem poszedłem popracować do gabinetu, ale ze względu na tak wczesną porę, nie mogłem się skupić, dlatego wróciłem z powrotem do salonu. Po jakiś dziesięciu minutach przyszedłeś ty, a resztę już znasz – dokończył.
Alec pocałował go w skroń.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie?
- Przecież spałeś – zganił go. - Nie chciałem cię budzić. Poza tym po co miałbym to robić?
- Posiedziałbym z tobą – wyszeptał.
Magnus podniósł głowę i spojrzał na chłopaka.
- Jesteś kochany – stwierdził. - Ale nie chcę ci niepotrzebnie zawracać głowy.
- Ty możesz mi zawracać głowę, kiedy tylko chcesz – powiedział patrząc mu w oczy.
Bane pisnął i pocałował go w policzek. Alec uśmiechnął się szeroko, kiedy ten ponownie się w niego wtulił.
Rozmawiali przez chwilę, po czym obojgu zaczęły się zamykać oczy.
- Jesteś taki ciepluuutki – zaśmiał się Magnus i cmoknął go w ramię.
- A ty jesteś już chyba naprawdę śpiący – również się zaśmiał i przeczesał mu włosy palcami. - Idziemy na górę?
Magnus kiwnął głową i wstał łapiąc w rękę koc. Nocny Łowca zrobił to samo i razem ruszyli w stronę schodów. Pożegnali się i weszli do swoich pokoi. Jednak kiedy tylko się rozstali, oboje przestali być senni. Lightwood odłożył koszulkę do kosza na brudne ubrania, a sok odstawił na stolik nocny wraz z telefonem. Następnie rzucił się na łóżko i próbował zasnąć. Przewracał się z boku na bok, ale nic to nie dawało. W końcu położył się na brzuchu i po prostu leżał. Po jakiejś półgodzinie usłyszał, że otwierają się drzwi do jego pokoju.
- Śpisz? - usłyszał cichutkie pytanie.
Jęknął coś w odpowiedzi i przewrócił się ponownie na plecy.
Magnus stał przy drzwiach i się w niego wpatrywał.
- Więc co robimy? - zapytał.
Alec wyciągnął do niego dłoń. Bane nie wiedział, o co mu chodzi, dlatego dalej stał w tym samym miejscu.
- No chodź tu – zaśmiał się.
Magnus podszedł do niego, chwycił jego dłoń i po sekundzie już leżał na chłopaku. Zapiszczał, kiedy Alec go pociągnął.
- Mogłeś mnie uprzedzić, co chcesz zrobić – powiedział czarownik
- Wtedy to nie byłoby takie fajne – wyszczerzył się.
Magnus w odpowiedzi wpił się w jego usta. Alec uśmiechnął się szeroko i oddał pocałunek. Po chwili poczuł jego język na swoich ustach, które bez wahania rozchylił pozwalając w ten sposób na pogłębienie pocałunku.
- Piłeś sok pomidorowy – bardziej stwierdził niż zapytał, kiedy się od niego odsunął na nieznaczną odległość i lekko skrzywił.
- Piłem – potwierdził.
Magnus wszedł z jego bioder i ułożył się wygodnie obok niego. Wtulił się w jego klatkę piersiową, której nadal nie nakrywała żadna koszulka. Alec objął go ramieniem. Bane przerzucił ramię przez brzuch chłopaka. Wsłuchał się w bicie jego serca, które go uspokajało. Już po chwili poczuł się śpiący.
- Dobranoc – Alec pocałował go w głowę i zamknął oczy.
Po kilku minutach Bane podniósł głowę i pocałował chłopaka w usta.
- Dobranoc skarbie – odpowiedział, przekonany o tym, że ten już śpi.
Nie miał pojęcia, że kiedy odwrócił głowę, Alec uchylił lekko jedną powiekę i spoglądając na niego z czułością, uśmiechnął się szeroko. Dopiero po tym zasnął.
Lightwood obudził się z uśmiechem na ustach. Spojrzał na dalej śpiącego Magnusa i jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Ramiona czarownika oplatały go kurczowo wokół brzucha, a nogi były splątane z jego własnymi. Zaczął się powoli wyplątywać z tych objęć. Kiedy w końcu mu się to udało, poszedł do łazienki. Przemył twarz i wrócił do pokoju. Spojrzał na Magnusa, który zwinął się w kłębek przytulając do jego poduszki. Usiadł obok niego i zaczął składać delikatne pocałunki na jego klatce piersiowej, a potem na ramieniu wspinając się coraz wyżej. Kiedy dotarł do linii szczęki, Magnus zaczął mruczeć coś cichutko.
- Wstajemy – wyszeptał do niego Alec i cmoknął go powyżej ucha.
Bane mruknął coś niezrozumiałego i odchylił głowę do tyłu, aby dać mu większe pole do popisu.
Alec posłusznie przeniósł się z pocałunkami na jego szyję.
- Wstawaj, Magnus – wyszeptał ponownie prosto do jego ucha i lekko je przygryzł, przez co Bane jęknął cichutko.
Nadal jednak leżał, nie otworzył nawet oczu. Alec westchnął i się od niego odsunął. Usiadł na krześle przy biurku i zaczął go obserwować. Czarownik przez jakiś czas leżał spokojnie, ale po kilku chwilach wyciągnął spod poduszki dłoń i zaczął na oślep macać miejsce obok siebie. Jako że dalej miał zamknięte oczy, wyglądało to przekomicznie. Alec powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem, nie udało mu się jednak powstrzymać parsknięcia, którego na szczęście Magnus nie usłyszał, chyba.
Kiedy już wyczuł, że chłopaka nie ma obok niego, uchylił lekko jedną powiekę, a po niej drugą. Dzienne światło chyba jednak było dla niego zbyt jasne, bo szybko zamknął obie z powrotem i przykrył twarz ręką. Przewrócił się na brzuch i leżał tak przez chwilę, by w końcu przerzucić nogi przez brzeg łóżka i na nim przysiąść.
Jeszcze nie całkiem rozbudzony oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach. Lightwood przyglądał mu się jeszcze minutkę i wszedł do łazienki nie zamykając drzwi. Stanął przed lustrem i zaczął wpatrywać się w swoje odbicie. Po chwili, tak jak przewidywał, w pomieszczeniu pojawił się Bane.
- Cześć, pyszczku – powiedział, kiedy wtulił się w jego plecy.
- Pyszczku? - Alec parsknął rozbawiony.
Magnus cmoknął go w kark i oparł brodę na jego ramieniu patrząc prosto w oczy lustrowemu sobowtórowi Lightwood'a.
- Tak, jakiś problem? – odpowiedział spokojnie.
Na usta Aleca zaczął wkradać się uśmiech. Zacisnął kąciki i kontynuował normalnym głosem.
- Owszem – odwrócił głowę w jego stronę. - Na jakiej podstawie śmiesz w ogóle twierdzić, że możesz się tak do mnie odzywać, co? - uniósł brew, czekając na odpowiedź.
Magnus również się obrócił i stali tak teraz spleceni prawie stykając się nosami.
- Właśnie wyszedłem z twojego łóżka, do którego sam mnie zaprosiłeś, a tak właściwie to zostałem tam zaciągnięty. I jeśli dobrze pamiętam, to też tam przez całą noc byłeś. Myślę, że należą mi się z tego jakieś profity, chociażby inne traktowanie – odparł niewzruszony miną Aleca.
- Spaliśmy po prostu w jednym łóżku – sprostował. - Do niczego nie doszło.
- To bez znaczenia – nie dawał za wygraną. - No chyba, że chcesz mi powiedzieć, że spanie z innym chłopakiem jest u ciebie na porządku dziennym, co? - zapytał przebiegle.
- Oczywiście, że nie! - obruszył się Alec.
Jeszcze czego, on taki nie był! Jak Magnus mógł w ogóle zasugerować coś podobnego.
- Tak też myślałem – uśmiechnął się. - A poza tym myślisz, że jak zareagowałaby twoja siostra, gdybym jej powiedział, że właśnie ze sobą spaliśmy? Dopytywałaby się, czy chodzi o to, że naprawdę do czegoś doszło, czy po prostu obok leżeliśmy? Myślę, że nie – odpowiedział za niego. - Nie zagłębiałaby się w tym, bo odpowiedź jest jednoznaczna.
- Oczywiście, że tak – zgodził się z nim chłopak. - Bo to źle mówisz. Nie miałaby się nad czym zastanawiać, gdybyś powiedział, że zasnęliśmy w jednym łóżku. To już brzmi inaczej – wzruszył ramionami. Nagle coś sobie uświadomił. - Zamierzasz komuś o tym mówić? - przeraził się.
Magnus uśmiechnął się chytrze.
- A nawet jeśli to co? - zaśmiał się. - Nie, nie zamierzam – odpowiedział po chwili poważnie i wyczuł, jak ciało Aleca się rozluźnia. Kiedy tylko o tym wspomniał, chłopak cały się spiął. - Dlaczego to miałoby być czymś strasznym? - zapytał w pewnym momencie.
Alec zastanowił się chwilę. Nie chodziło o to, że to byłoby coś strasznego, po prostu.. No nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział z kim i co robi w nocy i w ogóle. Już wcześniej czuł, że się czerwieni, ale teraz kiedy odwrócił się ponownie w stronę lustra, dostrzegł, że jego poliki aż płoną. Spojrzał na siebie, a potem na Magnusa. Magnus był takim wspaniałym mężczyzną. Był bardzo przystojny, że aż westchnął cichutko. Lightwood nie był świadomy swojej urody, dlatego uważał, że zupełnie do siebie nie pasują.
- Ale nie tylko o to ci chodzi, prawda? - zapytał cichutko. - To znaczy.. No wiesz... - jąkał się.
- Żeby uprawiać z tobą seks? - zapytał Bane prosto z mostu, przez co Nocny Łowca zawstydził się jeszcze bardziej i tylko kiwnął głową. - Nie, nie jestem taki – odparł równie cicho, po czym zaśmiał się krótko.
To nie było tak, że nie chciał wcale. Wiedział po prostu, że ten nie jest jeszcze gotowy i postanowił na niego poczekać. Nie chciał się spieszyć, bo nie miał po co.
Alec również parsknął śmiechem. Nie miał pojęcia, dlaczego o tym pomyślał. Przecież znał już trochę Magnusa i nigdy nawet nie myślał o czymś tak bezsensowym. To pewne, że Magnus nie chciał go wykorzystać.
- To dobrze – odetchnął z ulgą.
Zdziwiło go mocno, jaki ten ma na niego wpływ. Jeszcze przed chwilą ogarniały go wątpliwości, a wystarczyło by Magnus zaprzeczył i ten mu od razu wierzył. Ufał mu, naprawdę mu ufał. Pokręcił głową i obrócił się, tak że stali teraz naprzeciwko siebie, bardzo blisko. Bane nadal obejmował chłopaka w pasie, a ten owinął ręce wokół jego szyi. Przysunął się jeszcze bardziej i pocałował go pewnie. Czarownik oddał pocałunek. Był on inny niż zwykle. Jakby krył w sobie jakąś deklarację. Szybko jednak stał się bardziej namiętny i gorący. Oboje tak bardzo pragnęli się poczuć, że już po chwili oderwali się od siebie ciężko dysząc. Czarownika zaraz przeniósł się na jego szyję. Obcałowywał ją, a w pewnym momencie się delikatnie przyssał. Alec go od siebie odsunął. Było to dla niego bolesne, ale wiedział, że na razie nie może pozwolić na nic więcej.
- Myślę, że powinieneś już iść. Zaraz śniadanie – powiedział słabym głosem. To co Magnus z nim wyrabiał było doprawdy niesamowite.
- Tak, masz rację – powiedział i przecząc temu pochylił się ponownie i pocałował go w usta. Ten pocałunek nie trwał jednak długo, bo zaraz zrobił krok do tyłu i uwolnił go z objęć. Przyjrzał się jego twarzy, potem spojrzał tęsknie na napuchnięte od pocałunku usta, aż w końcu zjechał na szyję. Zaśmiał się wesoło i wyszedł rzucając chłopakowi krótkie:
- Mam nadzieję, że zobaczymy się później.
Alec posłał mu blady uśmiech i spojrzał w lustro. Jego twarz wyglądała jeszcze gorzej niż zwykle. Policzki paliły go żywym ogniem, a oczy błyszczały z radości i pożądania. Usta były napuchnięte jak nigdy dotąd. Przygryzł dolną wargę i dostrzegł coś jeszcze. Już wiedział, dlaczego Bane był taki szczęśliwy, kiedy opuszczał pomieszczenie. Cholerny dupek! Jęknął głośno i jeszcze raz przyjrzał się malince zdobiącej jego szyję.

______________________________________________

Hejcia! Jest kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się cieszycie (:
Klasycznie dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia! :D
Co tu dużo pisać? Miłego czytania i liczę na wasze opinie (: Komentarze naprawdę motywują i dają kopa do działania!

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam, kocham, ubóstwiam.
    Te trzy słowa mówią wszystko, prawda? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno słowo może to opisać - CUDNE :)
    Szczerze mówiąc to twoje opowiadanie bardziej mnie wciągnęło niż Kroniki Bane'a...
    Mam tylko jedno pytanko: Kto w tym "związku" dominuje? Tak, strasznie jestem ciekawa xd
    Cherry~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze jedno pytanko xd Masz jakieś odstępy czasowe w których dodajesz opowiadania?
      Cherry~

      Usuń
    2. Cieszę się, że ci się podoba :)
      Kto dominuje? Hmm, myślę, że to wyjdzie z czasem :D

      A co do odstępów czasowych.. Na początku chciałam dodawać rozdziały co tydzień, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Ostatnimi czasy odstępy te są coraz dłuższe, ale chciałabym to zmienić. Jedno, czego się na razie trzymam, to mniej niż dwa tygodnie :)

      buuuuziaki :* i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału :*

      Usuń
    3. O ty niedobra, nie chcesz powiedzieć -.-
      Na początku myślałam, że to Alec, ale Magnus też ma te swoje "momenty" xd Nwm będę czekała na inne akcje i wyczaje xd
      Cherry~

      Usuń
    4. dowiesz się w swoim czasie (:

      Usuń