wtorek, 27 stycznia 2015

ROZDZIAŁ VI

Magnus szybko znalazł się w jadalni. Usiadł na krześle. Izzy i Jace też już siedzieli.
- Cześć - przywitał się z uśmiechem.
- Hej - odpowiedzieli oboje.
Magnus chwilę na nich patrzył, a potem zaczął rozglądać się po sali. Nie wiedział o czym rozmawiać z rodzeństwem Aleca, więc się po prostu nie odzywał. Do sali zaczęło wchodzić coraz więcej osób. Niezajętych miejsc ubywało i zrobiło się głośniej. Jakieś dwie dziewczyny pomachały w ich stronę. Isabelle odmachała entuzjastycznie, a Jace uśmiechnął się szeroko. Magnus spuścił wzrok i wpatrywał się w swoje buty, dopóki nie podano obiadu. Alec wraz z matką pojawili się jakiś czas później. Chyba coś planowali, bo Maryse mówiła bardzo szybko, a jej syn kiwał głową i co chwilę coś dodawał. Maryse była zadowolona z zaangażowania syna, bo uśmiechała się szeroko, kiedy tylko zabierał głos. Rozstali się w miejscu, gdzie siedzieli nauczyciele i młody Lightwood udał się na koniec drugiego stołu. Usiadł na miejscu i zabrał się za jedzenie. Szybko pochłonął cały posiłek, wymienił kilka zdań z rodzeństwem i zaczął wstawać. Zahaczył o nogę stołu i podparł się o bark Magnusa, żeby nie stracić równowagi. Bane podniósł głowę i spojrzał na chłopaka. Ten uśmiechnął się do niego ciepło. Czarownik odwzajemnił uśmiech, a Alec potarł lekko jego ramię dłonią, pożegnał się i wyszedł z sali. Magnus patrzył na oddalającego się chłopaka. Nie miał czasu, żeby mu podziękować za kawę. Westchnął i odwrócił się do Jace'a i Isabelle. Przyglądali mu się uważnie niespeszeni tym, że o tym wie. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu Magnus poddał się i zapytał:
- O co wam chodzi?
- O nic - odpowiedzieli jednocześnie i uśmiechając się pod nosem wrócili do jedzenia obiadu.
Magnus patrzył na nich jeszcze kilka sekund, a potem skończył swój posiłek i nic nie mówiąc wstał od stołu. Zmierzwił palcami włosy i ponownie rozejrzał się po sali. Kilka osób jawnie mu się przyglądało, natrętnie wręcz gapiło. Inni, odważniejsi widząc jego spojrzenie uśmiechali się lekko, trochę jednak niepewnie.
Wsadził ręce do kieszeni i przyspieszył kroku. Szybko pokonał ostatnie metry dzielące go od drzwi. Kiedy w końcu był za nimi, odetchnął głęboko. Wrócił do biblioteki i usiadł na fotelu przy biurku. Przekręcił się tak, że miał widok na cały Nowy Jork. Oparł głowę o zagłówek i dał sobie chwilę, żeby odpocząć. Przyjemnie było znaleźć się w miejscu, w którym nikt nie przeświecał cię wzrokiem. Po kilku minutach, które spędził na rozmyślaniu o błahych sprawach, obrócił się ponownie i zajął pracą.

***

Alec wszedł do sali treningowej i swoje kroki od razu skierował w stronę przyjaciół. Usiadł szybko. Zajęcia się co prawda jeszcze nie rozpoczęły, ale nauczyciele byli już w środku.
- Hej - przywitał się ze wszystkimi.
Odpowiedzieli mu w momencie, który trenerzy wybrali za najlepszy do rozpoczęcia wykładu. Siedzieli po turecku na materacach, tak jak rano. Słuchali tego, co mówili im dorośli. Większość rzeczy była bardzo ciekawa, więc młodzi Nocni Łowcy się nie nudzili. Po około godzinie nastąpiła dziesięciominutowa przerwa.
Alec rozprostował nogi i odetchnął z ulgą. Reszta zrobiła to samo.
- Jeszcze chwila i chyba by mi nogi odpadły - jęknął Jace.
Nocni Łowcy pokiwali głowami na znak, że się zgadzają. Siedzieli w ciszy, którą po kilkunastu sekundach przerwała Suzie.
- Z kim siedzicie w jadalni? - powiedziała i wszyscy na nią spojrzeli.
- Kto? - odezwała się Izzy.
- No wy - wskazała ręką na nią i jej braci. - Siedzi z wami jakiś chłopak. Kto to jest?
- Właśnie. To nie jest Nocny Łowca, prawda? - zapytał Ethan. - Inaczej by przecież z nami ćwiczył - dodał.
Teraz wszyscy odwrócili twarze w stronę Lightwood'ów. Rodzeństwo patrzyło na siebie chwilę, aż w końcu Jace odpowiedział:
- Tak. Nie jest Nocnym Łowcą. To czarownik.
- Czarownik? W Instytucie? - dopytywała się Sophie.
- Spokojnie, jest tutaj z polecenia Clave - zabrała głos Izzy.
- A jak się nazywa?
- Magnus Bane.
- Coś chyba o nim słyszałam - zaczęła Meg.
- Możliwe, bo to bardzo potężny czarownik - przerwał jej blondyn.
- A wy się z nim zadajecie - podsumował z uznaniem Peter.
- Jaki on jest? - odważyła się zapytać Diana.
- Sama nie wiem - wzruszyła ramionami Izzy. - Zamieniłam z nim tylko kilka słów.
- To Alec z nim najczęściej rozmawia - wyznał Jace i wszyscy odwrócili się do jego starszego brata.
- Rozmawiałem z nim kilka razy - odparł chłopak wymijająco. - Wiem o nim tyle co wy - powiedział do rodzeństwa.
- Jaaasne - wtrąciła Izzy i pokiwała ironicznie głową.
- Hmm? - zapytał ją.
- Och - udała niewiniątko. - Nic - zrobiła słodką minę, a wszyscy widząc to w jej wykonaniu zaczęli się śmiać.
Wszyscy oprócz Aleca. On nadal zastanawiał się, o co chodziło siostrze. Może i Magnus mu się podobał, ale przecież zachowywał się w stosunku do niego tak jak do każdego innego. Tak mu się przynajmniej wydawało. I miał nadzieję, że tak było.
Jego znajomi o czymś rozmawiali, ale nie wiedział o czym. Przestał ich słuchać i wykazał duże zainteresowanie swoimi butami, którym się przyglądał, dopóki do sali nie weszli ponownie nauczyciele. Odwrócił się do nich przodem i słuchał uważnie tego, co mieli im do przekazania.
Około siedemnastej zakończyli lekcję i uczniowie zaczęli wychodzić. Ligtwoodowie i ich znajomi poszli odpocząć w salonie. Dziewczyny zajęły kanapę, więc chłopcy musieli zadowolić się krzesłami. Jace obrócił swoje i usiadł na nim okrakiem, podobnie jak David. Sam rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Wasz Instytut jest bardzo duży - przyznał. - Nasz jest ze trzy razy mniejszy, no nie Meg? - zapytał dziewczynę.
Kiwnęła potakująco głową przyznając mu rację. Oboje przyjechali z Chicago.
- Instytut nowojorski jest chyba największy. Kiedyś mówił nam o tym jakiś nauczyciel - powiedział Noah.
- Dużo was tu mieszka? - ciekawiła się Suzie.
- Nasza trójka, Hogde - zaczęła wyliczać Isabelle. - No i nasi rodzice i młodszy brat, ale ich więcej nie ma jak są.
- A Hodge to kto?
- Nasz nauczyciel i trener w jednym - odpowiedział Alec. - Ale on prawie cały czas siedzi w swoim gabinecie - wzruszył ramionami.
- Czyli praktycznie macie całą tą wielką twierdzę dla siebie - stwierdził Jacob.
- Niby tak - odparł blondyn.
- Ale ekstra - zachwycił się Peter.
Rodzeństwo uśmiechnęło się do niego szeroko.

***

Magnus wyszedł z biblioteki, bo nie mógł już tam dłużej wysiedzieć. Chciał iść do kuchni po coś do picia, kiedy usłyszał czyjeś krzyki. Szybko ruszył w stronę, z której dochodziły. Po chwili do krzyków dołączył czyjś głośny śmiech. Dotarł do salonu i zobaczył, co było tego powodem.
W salonie siedziało około dziesięciu osób, chłopcy na krzesłach, dziewczyny na kanapie. Jace przyciskał do siebie zranioną rękę i stał przy ścianie. Wszyscy wpatrywali się w jeden punkt. Podążył za ich wzrokiem. Zza krzesła wyłoniła się mała kulka. Wyszła bardziej i rozpoznał w niej swojego kota. I wtedy zauważył również Aleca. Siedział na podłodze i trzymał się za brzuch. Głośno się śmiał.
- To wcale nie jest śmieszne! - darł się na niego Jace.
- Krzyczałeś jak baba - wydusił z siebie chłopak i śmiał się nadal.
Jace zmroził go wzrokiem. Jego brat wyciągnął ręce do kota.
- Chodź, mały - powiedział słodko, kiedy już się uspokajał. - Nic ci nie zrobię - kot powoli zaczął wychodzić z ukrycia i do niego podchodzić.
- Ja bym uważała - powiedziała do niego jakaś dziewczyna.
- Przestań, Meg - odpowiedział. "A więc ma na imię Meg" - stwierdził w duchu Magnus. - Nic mi nie zrobi.
- Nie lubi nowych osób - wtrącił się Bane i wszedł do środka, tak, że był dla wszystkich widoczny.
- Skąd wiesz? - zapytał Alec.
- Bo to mój kot - wyjaśnił.
- Twój? - krzyknął Jace. - Patrz, co mi zrobił! - pokazał swoją rękę.
- Jace - Lightwood zwrócił się do brata. - Masz zaledwie dwie kreski, jeśli ci tak przeszkadzają to zrób iratze i nie zostaną nawet blizny. A poza tym to twoja wina.
- Moja?!
- Niestety muszę się z nim zgodzić - Izzy przyznała rację starszemu bratu. - Drażniłeś go, bo nie chciał do ciebie podejść.
- Oj, zaraz drażniłem - prychnął.
Magnus spojrzał na niego gniewnie mrużąc oczy. Alec uklęknął przed krzesłem, za którym kot się znowu schował i mówił do niego:
- Chodź, nie bój się, mały. Jace to kretyn i jak ponownie będzie cię drażnił, to sam go przytrzymam, żebyś mógł podrapać mu, co tylko będziesz chciał - kilka osób się zaśmiało, kot powoli poruszał się w jego stronę. Był jednak bardzo ostrożny. - No dalej, chodź. Poszukamy dla ciebie czegoś w kuchni - zachęcał. Kot wyszedł, a Alec wystawił ręce, żeby go wziąć.
- Lepiej nie bierz go na ręce, bo serio może się drapnąć - mówił Bane.
- Coś ty, ten kot mnie uwielbia - odpowiedział Alec i posłał mu piękny uśmiech.
- Zupełnie nie wiem dlaczego - burknął obrażony blondyn.
Lightwood mimo protestu czarownika wziął kota na ręce. Prezes Miau ułożył się wygodnie w jego ramionach. Alec pogłaskał go za uchem. W odpowiedzi usłyszał cichy pomruk zadowolenia. Chłopak wstał z podłogi i zaczął iść.
- Gdzie idziesz? - zapytał Magnus.
- Do kuchni po coś do jedzenia dla tego słodziaka.
- Przecież nie jestem głodny - krzyknął za nim Jace.
Chłopak go zignorował.
- Idę z tobą - oznajmił czarownik.
Rzucił ostatnie spojrzenie osobom siedzącym w salonie i z rękami w kieszeniach spodni ruszył za nim.
- Alec? - odezwała się jego siostra zanim wyszedł. - Możemy później pogadać?
Potaknął jej. Był ciekawy, co może od niego chcieć.
Kiedy znaleźli się w kuchni, Alec wyjął miskę i nałożył kotu trochę jedzenia, jakie było przygotowane dla Churcha. Usiadł na blacie i położył miskę obok swojego uda.
- Jedz, smacznego - powiedział cicho do kota.
Prezes szybko zabrał się za jedzenie. Chłopak głaskał go po grzbiecie, a Magnus się temu przyglądał.
- Co tak patrzysz? - zapytał go w końcu Alec.
- Jego zachowanie jest strasznie dziwne - stwierdził właściciel kota.
- Dlaczego? - chłopak uniósł brew i spojrzał na niego. Nie przerwał głaskania zwierzaka.
- On nigdy tak się nie zachowywał. Nie chodzi mi o to, że podrapał Jace'a, bo to robi w kółko. I właśnie.. - przerwał na sekundę. - Ten kot nie daje się od tak głaskać obcej osobie. Ba, nie daje się zbliżać na mniej niż trzy metry od siebie.
- Mówiłem ci, że mnie uwielbia - zaśmiał się Alec.
Magnus uśmiechnął się ciepło, ale nic nie powiedział.
- Nie wierzysz w to? - zapytał urażony Lightwood.
Zrobił smutną minkę i wygiął usta w podkówkę. Zdaniem Magnusa wyglądał bardzo uroczo i zabawnie. Zaśmiał się cichutko. Nie uszło to jednak uwadze Nocnego Łowcy.
- Śmieszy cię to, że cierpię? - zapytał nadal udając.
- Och, nie - odpowiedział sarkastycznie czarownik. - Jakżeby mogło być inaczej? - zapytał.
Alec pokazał mu język i uśmiechnął się przenosząc wzrok na kota. Zjadł już prawie wszystko, co mu przygotował i najwyraźniej nie chciał więcej, bo odsunął się od miski. Zeskoczył z szafki, na której siedział i wyszedł z kuchni.
Alec westchnął i odwrócił się do Magnusa. Uśmiechnął się nieśmiało, kiedy zobaczył, że ten też na niego patrzy. Czarownik odwzajemnił uśmiech i zaczął szperać po szafkach.
- Czego szukasz? - zapytał Alec.
- Czegoś do picia - odpowiedział i szukał dalej.
- Tutaj - wskazał na szafkę obok niego. - I wyciągnij mi sok pomidorowy.
Kiwnął głową i wyciągnął butelkę soku pomidorowego dla chłopaka i pomarańczowego dla siebie.
- Lubisz sok pomidorowy? - zapytał Magnus z uniesioną brwią.
- Tak, jest zdrowy i nie najgorzej smakuje - zgodził się. - Ale i tak wolę sok marchewkowy.
- Blee.. - skrzywił się Magnus.
- Co ty gadasz - zaśmiał się. - Dobre.
Czarownik podał mu butelkę z sokiem, o który prosił. Sam wziął karton i postawił na blacie. Rozejrzał się po kuchni.
- Przyszedłem z kubkiem?
- Chyba nie - odpowiedział mu po chwili Alec. - Nie pamiętam - sięgnął za siebie. - Masz mój - podał mu swój kubek.
Magnus obrócił go w palcach. Był biały w czarne wzorki. Na górze dużymi literami było napisane imię właściciela. Bane uśmiechnął się szeroko.
- Bardzo ładny.
- Dostałem kiedyś - wzruszył ramionami. - I jest do zwrotu - zastrzegł. - To mój ulubiony.
Magnus zachichotał, ale nie skomentował tego. Nalał sobie soku i stanął obok Aleca. Oparł się o szafkę, na której siedział chłopak. Lightwood odkręcił butelkę i upił z niej łyk. Trwali tak chwilę w ciszy.
- Nie miałem jeszcze okazji podziękować ci za kawę - zaczął po kilku minutach Bane.
- Nie ma sprawy - rzekł Alec.
- Nie, serio. To było bardzo miłe z twojej strony - uniósł głowę i na niego spojrzał.
Posłał mu piękny uśmiech. Alec zaczerwienił się delikatnie i wyszczerzył się. Zaraz jednak spuścił wzrok, bo czuł, że twarz mu już płonie. Magnus też się odwrócił i zaśmiał się cicho trącając go łokciem w kolano.
- Chciałem ci podziękować na obiedzie, ale się spóźniłeś, a potem tak szybko wyszedłeś - mówił. - I nie zdążyłem.
- Nie ma sprawy, naprawdę.
- Co robiłeś? - zapytał czarownik.
Alec zamyślił się i nie usłyszał pytania. Bane znowu na niego spojrzał w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Co mówiłeś? - potrząsnął głową.
- Alexander - jęknął.
- Przepraszam - zrobił skruszoną minę. - Zamyśliłem się, możesz powtórzyć?
- Pytałem dlaczego spóźniłeś się na posiłek.
- Och - uśmiechnął się. - Pomagałem mamie.
- W czym?
- Ciekawski jesteś.
- Już mi to kiedyś mówiłeś.
- Racja - zgodził się.
Zapadła cisza, którą przerwał Magnus.
- No więc?
- Ech, przygotowujemy dla ciebie gabinet. Mama nie chce, żebyś pracował w bibliotece. Twierdzi, że potrzebujesz własnych czterech kątów - spojrzał na Bane'a. - A ja się z nią zgadzam - dodał.
Czarownik nic nie odpowiadał. Po chwili uśmiechnął się szeroko.
- Naprawdę będę miał tutaj własny gabinet?
- Tak - potwierdził chłopak. - Mama ci nie mówiła?
- Coś tam mówiła, ale nie myślałem, że to na serio.
- Moja mama rzadko kiedy żartuje - przyznał Alec i zaśmiał się.
- Gdzie będzie? - dopytywał się Magnus.
- W prawym skrzydle na parterze - powiedział. - Dzisiaj chyba już skończymy, także może po kolacji dostaniesz klucze. Zostało jeszcze tylko wniesienie reszty mebli.
- Mebli? - zdziwił się Magnus.
- Tak - Lightwood pokiwał głową. - Spójrz - na blacie obok siebie narysował palcem prostokąt. - To jest całe pomieszczenie - wyjaśnił.
Bane pokiwał głową. Obrócił się przodem i pochylił nad chłopakiem.
- Tutaj są drzwi - wskazał palcem. - Tu okna. Masz ekstra widok na miasto - oznajmił. - Przy oknie stoi duże biurko - pokazywał kolejne rzeczy. - Tutaj stolik i po bokach dwa fotele. Swoją drogą bardzo wygodne - chłopak gadał jak najęty.
Mówił po kolei, co gdzie się znajduje. Co jakiś czas zerkał na czarownika i sprawdzał, czy go słucha. Za każdym razem, kiedy widział, że Bane na niego patrzy i uśmiecha się, robił to samo i oblewał się delikatnym i słodkim rumieńcem.
- I to chyba na razie tyle - powiedział, gdy skończył swój monolog.
Upił łyk swojego soku i czekał, aż Magnus coś powie.
- Myślę, że będzie mi odpowiadał - odpowiedział po chwili i uśmiechnął się ciepło.
- Ale pewność będziesz miał dopiero po zobaczeniu całości - dopowiedział Lightwood.
- Tak - zgodził się Magnus.
- Mógłbym pokazać ci, jak to mniej więcej wygląda, ale musiałbym iść do mamy po klucze.
- Nie, nie fatyguj się - odparł szybko Bane. - Nie ma potrzeby, obejrzę wszystko dokładnie, kiedy będzie już skończone.
- Jak chcesz - kiwnął głową chłopak.
- Oczywiście mam nadzieję, że będziesz mi towarzyszył - dodał trochę niepewnie.
- Jasne - odpowiedział szybko Alec i posłał mu najpiękniejszy ze swoich uśmiechów.
"Skoro twierdzi, że Prezes Miau jest słodki, to ciekawe, co myśli, jak patrzy w lustro" - pomyślał Magnus i zaśmiał się cichutko. Napił się soku, żeby Alec tego nie zauważył. Odstawił kubek obok nogi chłopaka.
- Chyba muszę już iść - powiedział, kiedy zerknął na wyświetlacz telefonu. - Do kolacji została tylko godzina, a chciałem dzisiaj jeszcze trochę popracować - wyjaśnił.
- Godzina? To która jest? - zapytał zaskoczony Alec.
- Osiemnasta trzydzieści - odpowiedział i, żeby to udowodnić pokazał mu godzinę w telefonie.
Chłopak otworzył szerzej oczy. Nie wiedział, kiedy minął ten czas.
Magnus odsunął się od Aleca. Nie miał pojęcia, że stał tak blisko niego. Chłopak westchnął głęboko i po chwili zeskoczył z blatu, na którym siedział. Dopił sok i pustą butelkę wrzucił do kosza na szkło.
- Dzięki za pożyczkę - Magnus wskazał brodą na kubek stojący na szafce.
Machnął ręką i nie było śladu napoju, który pił, kubek był wyczyszczony. Nocny Łowca uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma za co - odpowiedział i wyszli z kuchni.

***

Kiedy skończyli jeść kolację, do ich stolika podeszła Maryse. Podała Magnusowi klucze.
- To są klucze do twojego gabinetu - oznajmiła. - Został zaopatrzony w najważniejsze rzeczy, ale gdybyś potrzebował czegoś jeszcze spokojnie możesz się do mnie zgłosić. I oczywiście gdybyś chciał coś zmienić to również możesz to zrobić. Chciałabym, żebyś czuł się tam swobodnie. W końcu spędzisz tam trochę czasu, prawda? - zapytała.
Kiwnął głową.
- Jeśli nie wiesz, gdzie się znajduje, to jutro po śniadaniu mogę.. - zaczęła.
- Zaprowadzę go, mamo - przerwał jej starszy syn i uśmiechnął się nieśmiało.
- Och, dobrze - zgodziła się.
Chwilę jeszcze na nich patrzyła i odeszła.
- Nie wiem jak wy, ale ja muszę odespać wczorajszą noc. Także chyba już pójdę - powiedział Jace i wstał.
- O tak, ja też - poparła go siostra. - Sen mi się przyda.
Alec z Magnusem spojrzeli na siebie i również wstali. W czwórkę udali się na właściwe piętro. Pożegnali się życząc sobie nawzajem dobrej nocy i każdy po kolei zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Magnus wziął długi prysznic. Wyszedł spod strumieni dopiero wtedy, kiedy skończyła się ciepła woda. Wytarł się do sucha ręcznikiem, założył bokserki i wrócił do pokoju. Podłączył telefon, bo została mu ostatnia kreska baterii, ustawił budzik na siódmą i wskoczył pod kołdrę. Chwilę później zasnął.

_________________________________________

Siemka, jest kolejny rozdział!
Rozdział oceńcie i napiszcie proszę w komentarzu, co o nim myślicie.
Dziękuję za komentarze, obserwacje i wejścia :* To bardzo miłe, że ktoś to w ogóle czyta.
Została dodana zakładka "Bohaterowie", to dopiero jej początki, ale i tak proszę o wejście :)
No ale tego, miłego czytania rozdziału szóstego :)
Buziaki i do następnego :*

LBA

Zostałam nominowana do Liebster Blog Avards przez Jane Cat z bloga http://malec-forever.blogspot.com/2015/01/liebster-avards.html i bardzo bardzo bardzo dziękuję :)

Czym jest LBA?
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. (...) należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby,
która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań. (..)"


Pytania, które dostałam:

1. Jak długo prowadzisz bloga?
Ten tutaj jest w Internecie od 5 stycznia br.

2. Co jest twoim największym osiągnięciem na blogu?
Jak na razie jest nim liczba komentarzy, wejść i czytelników :)

3. Jak znajdujesz motywację do pisania?
Motywacją dla mnie są czytelnicy. Wszyscy. No i komentarze. Miło jest czytać, że moje wypociny komuś się podobają. To bardzo zachęca do działania.

4. Co ostatnio doprowadziło cię do płaczu?
Szczerze to nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam. Ale pewnie przy czytaniu jakiejś książki albo ff.

5. Gdzie najczęściej piszesz?
Piszę w różnych miejscach, ale chyba najczęściej u siebie w łóżku :)

6. Prowadzisz jakiś jeszcze blog?
Początkowo bloga z opowiadaniem, które teraz piszę, założyłam na stronie blog.pl. Przeniosłam się tutaj i oprócz tego nie mam bloga nigdzie indziej :)

7. O czym najłatwiej ci pisać (romantyczne, walka itp.)?
Mam za małe, hmm, jakby to powiedzieć? Doświadczenie? Chyba tak. Z czasem odpowiedź na to pytanie sama wyjdzie.

8. Jak spędzisz ferie?
Spędzam je w domu. Często spotykam się ze znajomymi, ale nigdzie dalej nie wyjeżdżam.

9.  Masz jakieś zwierzątko? Jakie?
Nie mam.

10. Ile masz lat?
17 :)

11. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Granatowy :)



Blogi, które czytam, uwielbiam i nominuję to: (kolejność losowa)

http://wypociny-nyksiatka.blogspot.com/
http://magnus-alec-forever.blogspot.com/
http://zakochanawksiazkachpl.blogspot.com/
http://hogwart-nieco-inaczej.blogspot.com/
http://inmynatureinmyblood.blogspot.com/
http://lastchancestory.blogspot.com/
http://skryte-dramione.blogspot.com/
http://z-ksiazkami-w-doroslosc.blogspot.com/
http://itsnoteasydear.blogspot.com/

Przepraszam, ale nie czytam więcej blogów "książkowych", a o tym będą pytania :(

Pytania ode mnie:
1. Jaka książka zapoczątkowała twoją miłość do książek?
2. Do jakich fandomów należysz?
3. Najlepsza książka, jaką do tej pory przeczytałeś/aś?
4. Najgorsza książka, jaką do tej pory przeczytałeś/aś?
5. Ulubiona postać fikcyjna?
6. Którą postacią fikcyjną chciałabyś być i dlaczego?
7. Jaką książkę poleciłbyś/abyś innym blogerom i dlaczego akurat tę?
8. Gdybyś miał/a przywrócić jedną postać, to kim ona by była i z jakiej książki?
9. Masz do wyboru jeden magiczny przedmiot, (nie dociekajmy jak niektóre z nich zostałyby zdobyte), który wybierasz?: pelerynę niewidkę, zwierciadło Ain Eingarp, Błyskawicę, fiolkę Eliksiru Wielosokowego, Czarną Różdżkę, buteleczkę Felix Felicis.
10. Książka, po której przeczytaniu nic się nie wyjaśniło?
11. Książka, którą czytałeś/aś więcej niż 3 razy?

POWODZENIA!

środa, 21 stycznia 2015

ROZDZIAŁ V

Budzik zadzwonił półgodziny przed śniadaniem. Magnus zwlekł się z łóżka i poszedł do łazienki. Wziął zimny prysznic i pozwolił, by woda rozluźniła jego zesztywniałe mięśnie. Przygotował sobie ubrania. Postanowił założyć dzisiaj niebieskie rurki i koszulkę z krótkimi rękawami we wszystkich kolorach tęczy. Kiedy układał włosy, rozmyślał nad tym, co wydarzyło się kilka godzin temu. Dowiedział się dosyć dużo o niebieskookim chłopaku, ale nadal czuł niedosyt. Chciał więcej. Dokończył poranną toaletę i zszedł na śniadanie.

***

Alec wstał o siódmej dwadzieścia. Poszedł pod prysznic, umył się i ubrał w czarne spodnie i ciemny T-shirt. Spał ponad godzinę, jednak nie czuł się wymęczony. "Gorzej będzie po treningu" - pomyślał i zszedł na dół. Usiadł na swoim miejscu przy stole i czekał na resztę.
Po kilku minutach do pomieszczenia wkroczył zaspany Magnus. Zaglądał do każdego dzbanka z napojami, jakie mijał. W końcu poddał się i ze skrzywioną miną usiadł obok Aleca. Westchnął. Chłopak spojrzał na niego i uniósł brew.
- Co jest? - zapytał.
- Nigdzie nie ma kawy - jęknął czarownik. - A ja jej potrzebuję! Zawsze rano piję kawę – wytłumaczył i zrobił smutną minę.
- Tutaj jej nie znajdziesz - Alec wzruszył ramionami.
- Wiem, zauważyłem – powiedział gniewnie, ziewnął i zasłonił usta ręką.
- Nie wyspałeś się? - zapytał z ironią w głosie młodszy chłopak.
- Wyobraź sobie, że nie miałem, kiedy spać.
- A to dlaczego? - ciągnął tym samym tonem.
- Ponieważ jakiś mały Nocny Łowca zaproponował, żebyśmy wrócili piechotą, ponad trzy kilometry – zrobił przerażoną minę.
- Więc czemu się zgodziłeś, skoro teraz tak narzekasz?
- Myślałem, że będzie fajnie - westchnął zrezygnowany.
- A nie było? - Alec przerwał smarowanie kanapki i spojrzał mu w oczy.
- Czy ja wiem .. - zaczął a chłopakowi zrzedła mina. - Żartuję - powiedział po chwili i zaśmiał się krótko. - Nie tylko ty jesteś świetnym aktorem - Alec pokiwał głową i wrócił do przygotowywania sobie posiłku. Czarownik ponownie ziewnął.
- Nie jesteś przyzwyczajony do krótkiego snu, co?
- Ostatnio mało sypiam - przyznał i odsunął od siebie swój talerz. Oparł ręce o stół i położył na nich głowę.
- Powinieneś coś zjeść - powiedział Alec.
- A zrobisz mi kanapkę? - zadał pytanie Bane.
- Nie. Masz ręce - oznajmił - sam sobie zrób.
- Ale ja tak ładnie proszę - uniósł lekko głowę i spojrzał mu w oczy.
- Zapomnij.
- Aleeec, sam twierdziłeś, że powinienem coś zjeść.
- Tak, ale nie powiedziałem, że ci to jedzenie przygotuję.
- Ale ja jestem taki zmęczony - jęczał. - Jeśli nie zjem śniadania, to mój organizm będzie jeszcze bardziej wycieńczony i nie będę miał siły, by pracować. Twoja mama się wkurzy i mnie stąd wywali. Nikt już mi nie zaufa i nie przyjdzie do mnie po pomoc. Doprowadzi to do tego, że nie będę miał żadnych zleceń i będzie brakowało mi pieniędzy. Umrę z głodu i nikt się tym nie przejmie. Moje ciało zgnije gdzieś w ukryciu. - Lightwood pokręcił głową. - Nie przemawiają do ciebie moje argumenty? Jesteś okrutny.
- Zawsze rano tak marudzisz? - Alec nie przejmował się zrzędzeniem Magnusa. Jadł i z uśmiechem mu się przyglądał.
- Tylko jak nie wypiję kawy - przyznał. - Nie zmieniaj tematu.
- Nie zrobię ci kanapki - stwierdził stanowczo.
- Proszę, proszę, proszę - ciągnął. - Aaaleeec - zrobił minę smutnego psiaka.
- Och - chłopak poddał się i zrobił to, o co prosił go czarownik. Położył kanapki na talerzu i podsunął Magnusowi pod nos. - Zajęło mi to kilka sekund, równie dobrze sam mogłeś je sobie zrobić. I żeby nie weszło ci to w nawyk. Nie będę robił ci śniadania codziennie. Po prostu czuję się winny za to, że się nie wyspałeś. Smacznego.
- Przecież żartowałem z tym, że nie było fajnie. Co prawda bolą mnie trochę nogi, ale było naprawdę.. - zaczął się tłumaczyć Magnus, ale Alec mu przerwał.
- Jedz - powiedział w tym samym momencie, w którym dołączyło do nich rodzeństwo chłopaka.
- Moja głowa - jęknęła Izzy.
- Cześć - przywitał się z nimi Jace. - O której wczoraj wróciłeś? - zapytał brata.
- Koło piątej - odpowiedział Alec. - A wy?
- Po trzeciej. Krótko byliśmy w tym ostatnim klubie, bo większość z nas była już nawalona, no nie Izzy?
- Nie tak głośno - jęczała - i podaj mi wodę.
- Kac morderca - stwierdził czarownik, na co wszyscy się zaśmiali.
- Ale było fajnie - Isabelle opowiedziała, jak dobrze się bawiła i ilu ludzi poznała.
Co chwilę ktoś przechodził obok nich i się witał. Próba zapoznania się wymyślona przez Izzy się udała. Ludzie w stołówce swobodnie ze sobą rozmawiali i śmiali się z najróżniejszych rzeczy.
- Ja już się będę zbierał - oznajmił Magnus i wstał. - Na razie - pożegnał się i zaczął odchodzić.
- Zaczekaj - krzyknął za nim Alec. - Widzimy się na treningu - rzucił do rodzeństwa i podbiegł do czarownika, który czekał na niego kilka kroków od stołu. Isabelle przyglądała się oddalającym się chłopakom.
- Na co tak patrzysz? - zapytał jej brat. Pokręciła głową. - Izzy?
- Zauważyłeś, że zamilkli, kiedy przyszliśmy? - poddała się i odpowiedziała pytaniem.
- Kto? - nie wiedział, o co jej chodzi.
- Alec i Magnus - odparła i rzuciła mu spojrzenie mówiące: "a kto niby?".
- Och - patrzył na nią. - Wybacz, ale nie zauważyłem nawet, żeby rozmawiali - wzruszył ramionami.
- Ja tak - przyznała. - I wczoraj, a w zasadzie dzisiaj - poprawiła się - Alec nie wrócił z nami, tylko prawie dwie godziny później. Kiedy go widziałeś ostatnim razem?
- Przed chwilą.
- Och - walnęła go w ramię - wiesz, o co mi chodzi.
- Przed klubem, jakoś po drugiej. Nie widziałem, żeby do niego wchodził - odpowiedział.
- Właśnie. A Magnus? - zadała pytanie.
- Jemu się nie przyglądałem.
- Ale nie widziałeś go w ostatnim klubie, prawda?
- Isabelle, nie mam pojęcia do czego zmierzasz, ale nie podoba mi się to. Nie, nie widziałem Magnusa, ale nie widziałem również połowy innych osób. I uprzedzę twoje kolejne pytanie: nie wiem, czy z nami wracał. Byłem pijany i sam nie wiem, jak się dostałem do Instytutu - odpowiedział. - Coś jeszcze?
- Nie. Masz rację. Coś sobie uroiłam - zamilkła.
Skończyli śniadanie w ciszy i z kilkoma osobami, z którymi udało im się już zakumplować, wyszli do sali treningowej.

***

Alec szybko dogonił Magnusa i razem udali się w kierunku wyjścia z jadalni. Po drodze mijali wielu Nocnych Łowców. Wszyscy witali się z Aleciem skinieniem głowy lub zwykłym "cześć". Chłopak odpowiadał automatycznie nie zastanawiając się nawet komu.
- Dziwnie na mnie patrzą - powiedział cicho czarownik.
- Bo cię nie znają - odparł. - Swoją drogą ja też większość z nich po prostu kojarzę. Z imienia znam na razie tylko kilka osób, z którymi trzymam się na ćwiczeniach - Magnus kiwnął głową na znak, że rozumie i już miał coś dodać, kiedy podeszła do nich jakaś dziewczyna.
- Cześć - powiedziała w ramach powitania.
- Hej - Alec uśmiechnął się do niej. Pamiętał, że ktoś mu ją przedstawiał, ale nie wiedział kto i jak miała na imię. W duchu modlił się, żeby dziewczyna tego nie zauważyła.
- Katie – przypomniała mu i się zaśmiała.
- Przepraszam – powiedział Alec cicho i posłał jej przepraszający uśmiech.
- Jasne – odwzajemniła uśmiech i spojrzała na Magnusa.
- Och, tak – potarł dłonią czoło. - To jest Magnus – wskazał na czarownika. - Katie – przedstawił mu dziewczynę.
- Miło mi poznać - podała mu rękę.
- Mi również - uścisnął ją lekko i uśmiechnął się.
- Idziesz na trening? - zapytała Nocnego Łowcę.
- Tak - rzucił okiem na czarownika. - Muszę tylko wziąć coś z pokoju.
- Ja już wszystko mam, ale jak chcesz to mogę podejść z tobą.
- Nie, no coś ty - chciał ją zbyć.
- Naprawdę, żaden problem - nalegała. Alec skrzywił się pod nosem, ale Kate tego nie zauważyła.
- Okej - powiedział w końcu.
- Idziesz z nami? - rzuciła w stronę Magnusa.
- Nie - odpowiedział w tym samym momencie, w którym Alec powiedział "tak". Oboje spojrzeli na chłopaka zdziwieni. - Tutaj skręcam - wskazał na korytarz prowadzący do biblioteki. - Widzimy się na obiedzie - klepnął Aleca w ramię. Chłopaka przeszył przyjemny dreszcz. Uśmiechnął się do niego szeroko i potwierdził skinieniem głowy. - Cześć - rzucił do Kate i podszedł do drzwi.
Kiedy je otwierał, obrócił się do dwójki osób, z którymi jeszcze przed chwilą rozmawiał. Alec wsadził ręce do kieszeni spodni i szedł ze spuszczoną głową. Dziewczyna opowiadała mu coś zawzięcie. Bane posłał jej mordercze spojrzenie, którego oczywiście nie mogła zobaczyć i zniknął za drzwiami pomieszczenia.

***

Lightwood wkroczył do pokoju i nakazał dziewczynie usiąść na łóżku i na niego poczekać. Sam udał się do łazienki. Stanął przed lustrem i spojrzał na swoje odbicie. Nie wyglądał tak źle, chociaż spał niewiele więcej niż godzinę. Miał delikatne worki pod oczami, ale zdążył się już przyzwyczaić, że jak się zarywa noc, to takie są tego skutki. Włosy stały mu na każdą stronę, ale to była norma. Niezależnie od tego, kiedy na nie spojrzy i ile będzie je układał, one zawsze będą w nieładzie. Westchnął. Spryskał twarz zimną wodą i chwycił szczoteczkę. Nałożył na nią pasty i dokładnie umył zęby.
Wyszedł z łazienki, wziął buty i zwrócił się do czekającej na niego dziewczyny:
- Już jestem gotowy, możemy iść.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i wyszli. Katie znowu gadała jak najęta. Alec słuchał jednym uchem, a wypuszczał drugim. Co jakiś czas kiwał głową i mówił: "mhm" albo "jasne". Znielubił ją, kiedy przerwała mu rozmowę z Magnusem. Zerknął na zegarek. Do pierwszych zajęć zostało im jeszcze piętnaście minut, ale wszyscy się już zbierali w sali, w której mieli je mieć, więc Alec przyspieszył kroku. Chciał jak najszybciej pozbyć się natrętnej towarzyszki. Kiedy weszli do środka, chłopak szybko zlustrował wzrokiem pomieszczenie. Po kilku chwilach odnalazł rodzeństwo w otoczeniu innych Nocnych Łowców. Właśnie się z czegoś śmieli. Chciał do nich podejść, ale poczuł na swoim ramieniu czyjąś rękę. Odwrócił się i zobaczył pochylającą się w jego stronę Katie. Dziewczyna miała zamiar pocałować go w policzek, ale on udawał, że nic nie zauważył. Odsunął się, powiedział ciche "hej" i z przerażeniem malującym się na twarzy odszedł w stronę grupki znajomych. Stali tam Emily, Sophie, Ethan ze swoją dziewczyną Suzie, Diana, Meg, David z Julie, Peter, Sam, Noah, Jacob, Izzy i Jace, czyli wszyscy jego nowi znajomi.
- Cześć - przywitał się, na co wszyscy mu odpowiedzieli.
- Co to za laska? - zapytał z uśmiechem Jacob.
- Katie - odparł Alec.
- Niezła - przyznał Noah.
- Tak, ale buzia jej się nie zamyka - zaśmiała się Sophie.
- W dodatku każdemu opowiada inne historie - dopowiedziała Izzy. - Mi mówiła, że mieszkała kiedyś w Nowym Jorku, a Peterowi z kolei, że jest tu pierwszy raz, prawda? - zwróciła się do chłopaka, którego imię przed chwilą wymówiła. Uśmiechnął się i skinął potwierdzająco głową.
- A tobie o czym mówiła? - zapytała Aleca Suzie.
- Ee - próbował przypomnieć sobie cokolwiek, co wyszło z ust dziewczyny, ale prawda była taka, że wcale jej nie słuchał. - Mówiła coś o..
- Nie słuchałeś jej - zaśmiała się Meg. Nie było to pytanie, ale Lightwood i tak odpowiedział:
- No nie - zaczerwienił się i spuścił zawstydzony głowę. Grupka wybuchła śmiechem. Alec zaraz do nich dołączył i śmiali się dopóki do sali nie weszli trenerzy. Nakazali im usiąść w dowolnym miejscu i rozpoczęli wykład. Dzisiaj mieli zajęcia teoretyczne i pokazy.
Z racji tego, że w tej sali nie było krzeseł, Nocni Łowcy siedzieli na materacach. Alec wziął jeden i przesunął pod ścianę, gdzie usiadł ze znajomymi. Próbował skupić się na tym, co mówili nauczyciele, ale cały czas czuł na sobie czyjś wzrok. Obrócił się i zobaczył wpatrującą się w niego Kate. Dziewczyna szybko odwróciła wzrok, a Alec przesunął się odrobinę, tak, żeby nie mogła go widzieć. W ten sposób mógł kontynuować udział w lekcji. Część teoretyczna była mu już znana. Przerabiali to samo niedawno z Hodge'em. Kątem oka zauważył wiercącą się Julie. Opierała się o bok swojego chłopaka i co chwila zmieniała pozycję.
- Ale jesteś niewygodny - powiedziała cicho, a on się zaśmiał i objął ją ramieniem.
Przypomniało mu się, jak Magnus dzisiaj rano marudził, bo nie dostał kawy. Narzekał jak dziecko, które nie dostało cukierka. Alec uśmiechnął się na wspomnienie Magnusa proszącego go o zrobienie kanapki. Zrobił takie słodkie oczka i.. "Nie, stop! Alec! Jesteś w sali pełnej ludzi" - zbeształ sam siebie i ponownie skupił się na słuchaniu wykładu.
Trenerzy nawet w połowie nie zdążyli przekazać uczniom tego, co zamierzali. Część teoretyczna zostanie kontynuowana na zajęciach popołudniowych, natomiast pokazowa przełożona jest na poniedziałek z racji tego, że w niedzielę nie odbywają się treningi.
Wszyscy po skończonym wykładzie udali się do swoich pokoi. Mieli dzisiaj więcej czasu przed obiadem, bo nie musieli marnować go na prysznic. Alec postanowił pobiegać. Przebrał się i wyszedł na zewnątrz. Zrobił rundkę po parku i zakończył jak zawsze w swojej ulubionej kawiarni. Usiadł przy barze i czekał na swoje zamówienie, kiedy wpadł na pewien pomysł. "Magnus tak bardzo narzekał na brak kawy, więc pewnie będzie zaskoczony, gdy mu ją przyniosę" - uśmiechnął się i dodał do zamówienia jeszcze jedną kawę, taką samą, którą pił czarownik, kiedy się spotkali w tym lokalu.
Kelnerka szybko przyniosła to, o co prosił chłopak. Alec zapłacił i wziął dwa kubki kawy na wynos. Swoją wypił po drodze. Powolnym krokiem wrócił do Instytutu. Nie spieszył się, bo do obiadu zostało mu jeszcze paręnaście minut. Wrzucił pusty kubek do kosza w kuchni i poszedł do biblioteki. Zapukał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Otworzył i zajrzał do środka. Nikogo tam nie było. "To się nawet dobrze składa" - pomyślał i wszedł. Postawił kawę dla Magnusa na biurku obok jego papierów. Wysunął szufladę, wyjął czystą kartkę i długopis i napisał wiadomość dla Bane'a:
Naprawdę jesteś strasznym marudą. I spróbuj jeszcze kiedyś powiedzieć, że jestem okrutny. Na zdrowie, Alec.
Wsadził kartkę pod kubek i wyszedł z pomieszczenia.
Poszedł od razu do siebie, by wziąć prysznic i przebrać się.

***

Magnus szukał swojego notesu. Przegrzebał już każdą komodę w bibliotece, ale nigdzie go nie było. Zrezygnowany poszedł na górę do swojego pokoju. "Jeśli tam go nie ma, to nie wiem, gdzie mogłem go zostawić" - pomyślał i otworzył drzwi. Wszedł do środka i wzrokiem przejechał po całym pomieszczeniu. Zeszyt, którego szukał tak długo, leżał na stoliku nocnym. Rozdrażniony wziął go i przy okazji chwycił leżącego obok niego laptopa i wrócił do biblioteki. Rzucił notes na biurko i uprzątnął trochę papiery, żeby zrobić miejsce na komputer. Dopiero wtedy zauważył stojący w rogu kubek. Przyjrzał mu się dokładniej. Z przodu umieszczone było logo kawiarni, w której kiedyś spotkał Aleca. Pamiętał ją dokładnie. Serwowali tam świetne napoje. Ale kiedy stąd wychodził, kawy jeszcze nie było. Podniósł ją i zauważył kartkę. Przeczytał to, co było na niej napisane i uśmiechnął się szeroko. Momentalnie poprawił mu się humor. Alec kupił mu kawę. Jakie to słodkie. Zaśmiał się i wpatrywał w trzymaną w dłoni kartkę. Nocny Łowca miał bardzo ładny charakter pisma. Pismo większości chłopaków było niechlujne i brzydkie, a Alec pisał czysto i przejrzyście. Uśmiechnął się ponownie, złożył kartkę na pół i włożył do notesu, który przyniósł ze sobą. Włączył komputer, odpisał na kilka e-maili i wrócił do pracy.
Przed czternastą spakował wszystkie rzeczy do torby, zamknął ważniejsze dokumenty w szafce i udał się na obiad.

_______________________________________

Hejo :) Kolejny post jest!
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, obserwacje i wejścia. Mam ekstra czytelników :D
Rozdział jak rozdział, nie wiem, czy wam się spodoba. Oceńcie i napiszcie proszę w komentarzu, co o nim myślicie.
Ja już będę leciała. Chcę jeszcze dodać zakładkę "Bohaterowie", jak mi poradzono (jeszcze raz dziękuję za sugestię :) )

Buziaki i do następnego :*

czwartek, 15 stycznia 2015

ROZDZIAŁ IV

O ósmej odbyło się śniadanie. Na czas pobytu Nocnych Łowców w Instytucie utworzono jadalnię. Znajdowały się tam dwa podłużne stoły, przy których spokojnie mogłoby zasiąść trzydzieści osób. Kiedy Alec wszedł do pomieszczenia prawie wszystkie miejsca były już pozajmowane. Z końca drugiego stołu machała do niego jego siostra. Usiadł naprzeciwko niej i swojego brata.
- Smacznego - powiedział i sam chwycił kromkę chleba. Posmarował ją masłem i nałożył kawałek pomidora i ser.
- O godzinie dziewiątej rozpocznie się trening - zaczął Jace, był podekscytowany. - Na czym będzie polegał? Jak myślicie?
- Pewnie nie będzie się różnił od treningów Hodge'a - Alec wzruszył ramionami. Zapiekła go lewa ręka, miał w niej ognistą wiadomość:
Przyjdź, proszę, z rodzeństwem do mojego gabinetu, kiedy skończycie śniadanie. Mama
Pokazał ją Jace'owi i Isabelle.
- Ja skończyłem - oznajmił, gdy przełknął ostatni kęs kanapki i popił sokiem.
- Tak, ja chyba też - odpowiedziała Izzy i wstała. Jace zrobił to samo.
Szybko udali się w miejsce, o którym pisała matka.
- Dzień dobry - przywitała ich, kiedy weszli.
- Coś nie tak? - zapytał Alec, usiadł na podłokietniku fotela, który zajęła Isabelle.
- Nie, nie, wszystko w porządku. Chciałam was tylko poinformować, że dzisiaj przybędzie jeszcze jedna osoba do naszego Instytutu - powiedziała.
- Myślałam, że wszyscy przyjechali wczoraj - weszła jej w słowo córka.
- Nie, to znaczy tak. Wszyscy, którzy mieli wczoraj przyjechać przyjechali.
- Więc kim jest ten gość? - zapytał Jace.
- To czarownik. Będzie pracował w Instytucie nad ważnymi dokumentami dla Clave. Mam nadzieję, że będziecie się zachowywać względem niego tak jak przystało na porządnym młodych Nocnych Łowców - popatrzyła sugestywnie na Jace'a.
- Czemu zawsze mówiąc takie rzeczy patrzysz na mnie? - zadał pytanie oburzony.
- Bo to ty masz tendencję do obrażania innych.
- No dobrze. Ale dlaczego nas o tym informujesz? - nie rozumiał jej najstarszy syn.
- Ponieważ ten czarownik będzie tutaj mieszkał przez dłuższy okres czasu.
- Czyli ile? - zdziwiła się Izzy.
- Nie wiem dokładnie. Zostanie tutaj dopóki nie skończy. Miesiąc, może dwa - dodała widząc ich miny. - Ale nie martwcie się. Mówię wam to tylko dlatego, że pewnie będziecie go widywać na korytarzach. Nic więcej. Nie będzie przerywał waszych treningów, więc mam nadzieję, że wy również nie będziecie przeszkadzać mu w pracy. Przybędzie dzisiaj, nie wiem dokładnie, o której godzinie - uśmiechnęła się do nich. - No ale nie musicie się tym przejmować. Idźcie się przebrać, zaraz zaczynacie swoje szkolenie - wstali i zaczęli się kierować do drzwi. Isabelle w progu odwróciła się do matki.
- Mamo, co to za czarownik?
- Bane, Magnus Bane - kiwnęła głową i wyszła.
Alecowi serce zaczęło bić szybciej. Magnus Bane w jego Instytucie. Będzie tu mieszkał, jadł, pił, pracował i spędzał czas. Tak blisko niego. Uśmiechnął się do matki i również wyszedł. Udał się do swojego pokoju. Magnus Bane dzisiaj tu przyjeżdża. Poszedł do łazienki. Przebrał się w ubrania do ćwiczeń, koszulkę, dresy i adidasy. Umył zęby i przemył twarz wodą. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Policzki miał odrobinę zarumienione, no i szczerzył się jak idiota. Magnus Bane, pokręcił głową, zaśmiał się głośno i poszedł na trening.

***

Magnus obudził się przed siódmą. Najchętniej pobiegłby od razu do Instytutu, ale nie chciał wyjść na wariata. Wstał z łóżka, umył się i ubrał, zjadł śniadanie i nie miał, co ze sobą zrobić. Z nudów zaczął porządkować swój gabinet. Większość rzeczy stąd spakował. Zostawił tylko te, które nie były mu wcale potrzebne. Bagaże zaczarował w ten sposób, że zmniejszyły się do rozmiarów walizki i torby podróżnej.
Wyszedł z domu o godzinie dziewiątej. Zakluczył drzwi kluczem i schował go do kieszeni spodni. Rzucił jeszcze dodatkowe zaklęcia antywłamaniowe i wyszedł na dwór. Zamówiona taksówka już na niego czekała. Kierowca rzucił krzywe spojrzenie kotu, ale nie skomentował jego obecności w swoim samochodzie. Magnus podał adres i ruszyli. Na miejsce dojechali po dwudziestu minutach. Czarownik zapłacił i wysiadł biorąc swoje bagaże. Prezes Miau podreptał w ślad za nim.
Stał przed budynkiem kilka chwil. W końcu odetchnął głęboko i zapukał. Usłyszał kroki i po minucie drzwi mu otworzyła Maryse Lightwood.
- Witaj - przywitała się. - Wejdź, proszę - zaprowadziła go do jednej z sypialni na pierwszym piętrze. - Myślę, że ten pokój będzie ci odpowiadał.
- Tak, może być - odpowiedział jej, rozejrzał się dookoła.
- Zostawię cię teraz samego, żebyś mógł się rozpakować.
- Zrobię to później. Teraz chciałbym zobaczyć te papiery, o których mówiłaś.
- Dobrze, w takim razie przyjdź do biblioteki za kilka minut. Muszę jeszcze iść powiedzieć Hodge'owi, że już tu jesteś - wytłumaczyła. - Biblioteka jest..
- Trafię - przerwał jej. Kiwnęła głową i wyszła.
Magnus ponownie rozejrzał się po pokoju. Na końcu były drzwi. Podszedł bliżej i je otworzył. Wszedł do środka. Łazienka. Przejrzał się w lustrze, poprawił włosy i wrócił do pokoju. Prezes Miau już wygodnie spał na jego nowym łóżku. Magnus pogłaskał go po grzbiecie i wyszedł poszukać biblioteki. Musiał przejść przez cały korytarz, żeby dojść do schodów. Jego tymczasowy pokój znajdował się na samym końcu. Kiedy zszedł na parter, skręcił w lewo. Chodził po Instytucie i zaglądał do każdego pomieszczenia. Większość była zamknięta na klucz. Tak naprawdę nie wiedział, gdzie jest biblioteka. Po jakimś czasie wreszcie udało mu się ją znaleźć. Wszedł do środka. Maryse już tam czekała.
- Tu są wszystkie dokumenty - wskazała na szafkę przy biurku. - Chciałabym, żebyś kończąc pracę wkładał je tutaj z powrotem i zamykał na klucz - kiwnął głową.
- Rozumiem - usiadł przy biurku.
- Postaram się zorganizować ci pokój, który służył ci będzie za gabinet. Na razie, proszę, pracuj w tym pomieszczeniu.
- Coś jeszcze powinienem wiedzieć?
- Nie, wszystko już chyba wiesz.
Przysiągł, że nie powie nikomu obcemu, o tym, co zawierają papiery dostarczone przez Clave i otworzył szafkę kluczem, który podała mu Maryse.
- Gdybyś czegoś potrzebował wyślij mi wiadomość - kiwnął głową, a ona zaczęła iść w kierunku drzwi. - Ach, jeszcze jedno - powiedziała odwracając się do niego. - O godzinie czternastej jest obiad. Jadalnia znajduje się zaraz obok głównego salonu - Bane się skrzywił.
- Nie jestem pewny, czy..
- Jeśli się nie zjawisz, wyślę kogoś po ciebie - zmroziła go wzrokiem i wyszła.
Magnus westchnął i zajrzał w papiery. Najpierw musiał zająć się czarami na nie obłożonymi.

***

Trening skończył się o 13:15. Alec wymęczony wracał ze swoim rodzeństwem do ich pokojów.
- Już czuję zakwasy - zaczął Jace. - Ale było ekstra.
- O taaak, świetni ci trenerzy. Ale dają w kość, nie powiem - pokiwał głową Alec zgadzając się z bratem.
- Widzimy się na obiedzie - pożegnała się z nimi Isabelle i zniknęła za drzwiami swojego pokoju, przy końcu korytarza na pierwszym piętrze.
W ślad za nią poszedł Jace, którego pokój znajdował się obok. Po kilku krokach Alec również znalazł się u siebie. Wziął długi prysznic i przebrał się w czyste ubrania. Na dół zszedł za dziesięć czternasta. Większość osób już zajęła miejsca, na których siedziała dzisiaj rano. On sam skierował się na koniec drugiego stołu. Jace już tam siedział.

***

Magnus zerknął na zegarek, 13:53. Westchnął, przeciągnął się i wstał. Nadeszła pora obiadu. Nie miał ochoty jeść razem ze wszystkimi, ale Maryse nie zostawiła mu wyboru. Szedł korytarzem, kiedy ktoś na niego wpadł.
- Och, przepraszam - powiedziała dziewczyna. - Hej, ty jesteś Magnus Bane - uśmiechnęła się do niego.
Bane spojrzał na dziewczynę. To była siostra Aleca, Isabelle.
- Tak.
- Idę na obiad, jeśli chcesz iść ze mną to zapraszam - skinął głową.
Szybko znaleźli się w jadalni. Siedziało tam już mnóstwo osób. Magnus zaczął się rozglądać za wolnym miejscem.
- Usiądziesz z nami? - zadała pytanie jego towarzyszka.
- Właściwie, czemu nie? - posłał jej uśmiech. Dziewczyna była bardzo miła, a poza tym "nami" oznaczało prawie na sto procent "z Aleciem".
Isabelle zaprowadziła go na koniec drugiego stołu. Usiadła na swoim miejscu obok Jace'a. Bane zajął miejsce naprzeciwko niej, jednocześnie obok jej najstarszego brata. Odwrócił się, kiedy poczuł, że ktoś siada obok niego.
- Cześć - przywitał się cicho Magnus i uśmiechnął się lekko.
- Hej - odpowiedział Alec równie cicho.
- Magnus Bane – Jace kiwnął na niego głową. Bane spojrzał na chłopaka i po kilku sekundach odwzajemnił gest.
- Popołudniowy trening kończy się dzisiaj wcześniej, o siedemnastej - zaczęła Isabelle, kiedy podano obiad.
- Dlaczego? - zapytał Jace.
- Mama wychodzi, gdzieś z trenerami - wytłumaczyła. - Co oznacza, że nie będziemy mieli nadzoru - poruszyła sugestywnie brwiami.
- O nie! Wymyśliłaś coś - jęknął jej starszy brat.
- Oczywiście - zaśmiała się. - Mama zaproponowała, żebyśmy pokazali gościom miasto. A kiedy można to zrobić, jak nie w piątkowy wieczór? Nowy Jork właśnie wtedy budzi się do życia.
- Co więc proponujesz?
- Rundkę po klubach.
- Z czterdziestoma osobami?!
- Jasne, nie takie rzeczy się robiło - uśmiechnęła się szeroko.
- Powodzenia - prychnął Alec.
- Damy sobie radę - Izzy przeniosła na niego swój wzrok.
- Jakie damy? - zapytał.
- No damy, idziemy wszyscy - wzruszyła ramionami. - I nie przyjmuję odmowy, będzie fajnie - wyszczerzyła się. - Naturalnie również jesteś zaproszony - powiedziała w kierunku czarownika.
- Nie wiem, czy dam radę.
- Nikogo nie będzie w Instytucie, więc też możesz sobie zrobić dzisiaj wieczorem wolne - powiedziała dziewczyna.
- Pomyślę - machnął ręką.
Kiwnęła głową, jednocześnie kończąc rozmowę. Reszta posiłku przebiegła im w ciszy. Rozstali się przed wejściem do jadalni. Magnus wrócił do biblioteki, a rodzeństwo do swoich pokojów. Za pół godziny mieli zacząć kolejne ćwiczenia.

***

Po siedemnastej do biblioteki wszedł Alec. Przywitał się i usiadł na jednym z foteli naprzeciwko Magnusa. Przyglądał mu się, nie chciał przerywać tego, czym zajmował się czarownik.
- Przyszedłeś na mnie popatrzeć? - Magnus podniósł głowę i spojrzał na chłopaka.
- Nie, nie chciałem ci przeszkadzać, postanowiłem poczekać, aż skończysz - odpowiedział z uśmiechem.
- Możesz mówić - zrobił zachęcający gest ręką.
- W zasadzie przyszedłem tutaj, aby powiadomić cię o tym, że Isabelle przekonała wszystkich, co do swojego chorego pomysłu i jeżeli zdecydowałeś się z nami iść, to wychodzimy o 18:30.
- Uważasz ten pomysł za chory?
- Tak.
Magnus się zaśmiał. Brunet wstał i zaczął iść ku drzwiom.
- Alec?
- Tak? - obrócił się w stronę czarownika.
- Przekaż siostrze, że będę czekał w holu - uśmiechnął się i ponownie schował nos w papierach.
Alec odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pomieszczenia. Przed wejściem wpadł na Izzy.
- Byłeś w bibliotece? - uniosła brew.
- Tak - przyznał. - Powiedziałem Magnusowi, o której idziemy.
- Oookej - uśmiechnęła się znacząco.
- A ty gdzie idziesz? - zapytał chcąc zmienić temat.
- Chciałam iść do Magnusa - wskazała ręką na drzwi - ale mnie uprzedziłeś.
Pokiwał głową i odszedł.
- Szykuj się! - krzyknęła jeszcze w jego stronę. Odwrócił się i posłał jej spojrzenie godne męczennika. - Och, proszę cię. Będzie fajnie - pokręcił głową, ale uśmiechnął się i zniknął za zakrętem.

***

Magnus wrócił do swojego pokoju o osiemnastej. Wziął prysznic i zaczął szykować się do wyjścia. Założył ciemne spodnie i jasną koszulę. Mankiety spiął spinkami. Stanął przed lustrem, ułożył włosy, posypał lekko brokatem, wsadził koszulę w spodnie i poszedł sprawdzić, która godzina. Zegarek na stoliku nocnym wskazywał 18:23. Wziął więc telefon, podrapał za uchem kota i zszedł na dół. Prawie wszyscy stali już w holu. Rozglądał się po pomieszczeniu. Ze schodów właśnie schodziła Isabelle z Jace'em. Założyła krótką, obcisłą sukienkę, chłopak miał na sobie ciemne spodnie i T-shirt. Za nimi szedł ich starszy brat. Ubrany był w czarne spodnie i odcień jaśniejszą, szarą koszulę. Rękawy podwinął do łokci. Ręce schował w kieszeniach spodni. Oczami lustrował tłum przed nim. Kiedy jego wzrok padł na Magnusa, lekko uniósł kąciki ust i kiwnął do niego głową. Bane wykonał ten sam gest w jego stronę.
Z góry zeszły ostatnie cztery osoby, chłopak i trzy dziewczyny. Isabelle wysunęła się do przodu i otworzyła drzwi. Wszyscy zaczęli za nią wychodzić z Instytutu. Przed wejściem stały dwie osoby, Clary i Simon. Magnus pamiętał ich ze swojego przyjęcia. Dziewczyna podeszła do Jace'a i złapała go za rękę. Simon zaś podszedł do Izzy i pocałował ją w policzek. Cała czwórka prowadziła grupę, zostawiając Aleca z tyłu. Szybko pojawiła się u jego boku śliczna blondynka.
- Hej - przywitała się. - Alec, prawda?
- Tak - potwierdził.
- Miło mi - podała mu rękę - jestem Lucy, "Madryt" - zrobiła cudzysłów w powietrzu. Lightwood się zaśmiał.
- Nowy Jork, miło poznać - uścisnął jej rękę.
- No w końcu się uśmiechnąłeś. Już myślałam, że nie umiesz - zmarszczył czoło, nie wiedział, o co jej chodzi. - Serio, wyglądałeś, jakbyś szedł na skazanie. A przecież idziemy się pobawić.
- Taaak - kiwnął głową.
Dziewczyna nie drążyła tematu, za co był jej ogromnie wdzięczny. Resztę trasy odbyli w ciszy. Po kilku minutach dotarli do klubu. Weszli bez przeszkód.

***

Stali właśnie w kolejce, która zdaniem Aleca nie miała końca i nie przesuwała się do przodu. Obeszli już prawie wszystkie kluby w Nowym Jorku. Wyciągnął telefon i sprawdził czas, 2:34. Rozejrzał się na boki, żeby zorientować się, czy nikt na niego nie patrzy i zaczął wycofywać się w stronę parku, który był po drugiej stronie ulicy.
Usiadł na jednej z ławek zadowolony z tego, że udało mu się odejść niezauważonym.
- Witam - usłyszał obok siebie znajomy głos, podskoczył przestraszony. Magnus się zaśmiał. - Aż tak się mnie boisz?
- Nie boję się ciebie - opowiedział. - Po prostu nie wiedziałem, że ktoś za mną idzie.
- Mogę się dosiąść?
- Jasne, śmiało - Alec przesunął się odrobinę, aby zrobić czarownikowi miejsce.
Magnus kiwnał głową i usiadł. Zapadła cisza.
- No więc..? - zaczął Bane.
- Hmm?
- Czemu wyszedłeś z kolejki?
- Bo chciałem i mogłem - Magnus prychnął i uniósł prawą brew. - Mówiłem ci już – poddał się.
- Co? - nie rozumiał czarownik.
- Nie lubię imprez - westchnął Alec.
- Imprez ogólnie czy takich jak te? - wskazał ręką na klub naprzeciwko.
Chłopak nie odpowiadał, a Magnus nie naciskał.
- Hmm .. - zaczął po dłuższej przerwie osiemnastolatek. - Nie lubię imprez .. kurde. Nie wiem, jak ci to powiedzieć – zerknął na niego, a ten pokiwał głową, żeby zachęcić go do mówienia. - Takich, na których ludzie są nawaleni w trzy dupy i robią dziwne rzeczy, a ochrona nic nie robi. Gdzie sprzedawane są po kątach narkotyki, nawet nieletnim. Takich, na których w toaletach uprawiany jest "niezobowiązujący" seks po pijaku. Takich, na których ludzie zachowują się w sposób niekulturalny i dochodzi do bójek. Nie lubię, kiedy muszę uważać, gdzie idę, żeby nie wdepnąć w kałużę wymiocin. No i oczywiście takich, na które jestem zmuszany iść - powiedział na jednym wydechu. - Takich imprez nie lubię.
Magnus głośno wypuścił powietrze. Alec odwrócił głowę i przyjrzał mu się uważnie.
- Wow - odparł w końcu czarownik.
- Co? - zapytał zaskoczony Lightwood.
- Nigdy nie słyszałem, żebyś powiedział tak dużo słów na raz. Otwierasz się przed ludźmi, robisz postępy - powiedział z udawaną powagą, zaraz jednak, kiedy zobaczył wyraz twarzy Aleca wybuchnął śmiechem. Chłopak zrobił obrażoną minę, wydął wargi i podniósł lekko brodę do góry. Bane widząc to zaśmiał się jeszcze głośniej. Obrócił się do niego przodem i oparł czołem o jego ramię. Złapał się za brzuch.
- Nie mogę, hahaha, twoja mina - mówił przez śmiech. Po kilku minutach opanował się i uniósł głowę. Brodę oparł na ramieniu Aleca, tam gdzie jeszcze kilka minut temu spoczywało jego czoło. Chłopakowi zrobiło się cieplej, czuł, że na policzki wychodzą mu rumieńce.
- Uch - westchnął Magnus posyłając mu piękny uśmiech. Alec go nie odwzajemnił. - Co jest? - zapytał czarownik po chwili dźgając Lightwood'a palcem w żebra.
- Nic - odwrócił głowę.
- Aaaaleeeeec - dźgał go dalej.
- Po prostu... nikomunawetniepróbowałemtegotłumaczyć. Chciałemżebyśmniezrozumiałatymniewyśmiałeś - wymamrotał zażenowany.
- Nie wyśmiałem cię – zaprotestował.
- No nie, wcale - odparł z ironią.
- Nie z tego się śmiałem - tłumaczył. - Tylko z twojej reakcji na mój komentarz i potem z twojej miny. Była naprawdę śmieszna.
- Miło mi, że cię rozbawiłem - wstał i włożył ręce do kieszeni. Zaczął iść w kierunku klubu.
- Ej, co robisz? - krzyknął za nim. - Gdzie idziemy? - zapytał, kiedy go dogonił.
- Ja wracam, nie wiem, jak ty - wzruszył ramionami nadal na niego nie patrząc. Uśmiechał się pod nosem.
- Oj, no weź - jęknął. - Jesteś na mnie zły?
- Tak - odpowiedział młodszy chłopak.
- A nie będziesz jak ładnie przeproszę? - zapytał słodko.
- Jak ładnie? - uniósł jedną brew, zaciskał kąciki ust, żeby się nie uśmiechnąć.
- Bardzo, bardzo ładnie.
- Próbuj - wzruszył ramionami. Nie wytrzymał i się uśmiechnął. Obrócił szybko głowę, żeby Magnus tego nie zauważył.
- No więc, tak. Bardzo bardzo - spojrzał na niego. - Ej, czy ty się uśmiechasz?
- Ja? - zapytał i odwrócił się do niego ukazując rząd bielutkich zębów. - Nie - odpowiedział ironicznie.
- Ty mała szujo! - trącił go łokciem. - Jak mogłeś?! To nie jest śmieszne! - wyrzucił ręce w górę.
- To nie jest śmieszne! - przedrzeźniał Bane'a.
- Nie powtarzaj za mną! - krzyknął. - I nie mam takiego piskliwego głosu!
- Dobrze, już dobrze, no - uspokajał go chichocząc.
Magnus splótł ręce na piersi i ruszył w stronę klubu.
- Magnus, czekaj! - wydarł się Alec i zaczął go gonić.
- Naprawdę myślałem, że jesteś na mnie zły - burknął, kiedy chłopak dorównał mu kroku.
- Bo na początku byłem. A potem już tylko udawałem - Magnus się nie odzywał. - Wiesz, jestem świetnym aktorem – zrobił śmieszną minę i szturchnął go łokciem, co wywołało u niego lekki uśmiech. Alec się wyszczerzył.
- No i co się cieszysz, co?
- Nic - zaśmiał się głośno i pokręcił głową. Włosy zmierzwiły mu się jeszcze bardziej. Wyciągnął prawą rękę z kieszeni i przeczesał je palcami.
Szli kawałek w ciszy. Alec kilka kroków przed klubem skręcił w inną uliczkę.
- Co robisz? - zapytał zaskoczony Magnus.
- Wracam do Instytutu – odpowiedział.
- Na piechotę?
- Tak – odwrócił się do niego. - Idziesz ze mną?
Czarownik zastanawiał się chwilę. Westchnął.
- No dobrze – zgodził się.
Droga zajęła im prawie półtora godziny. Nie spieszyli się. Przez pierwsze kilka minut szli w ciszy. Alec chciał zagadać, ale nie wiedział, jak zacząć. W końcu Magnus opowiedział kawał. Rozluźnił atmosferę i słowa same zaczęły płynąć z ust obu młodych mężczyzn. Dużo rozmawiali i śmiali się. Alec mówił o swojej rodzinie, opowiadał różne historie. Magnus nie był mu dłużny. Mówił o tym, co wydawało mu się śmieszne albo ciekawe. Słuchali siebie uważnie. Oboje chcieli dowiedzieć się o sobie jak najwięcej. Zadawali pytania zachęcając siebie nawzajem.
Do twierdzy Nocnych Łowców wrócili dopiero po piątej rano. Pożegnali się przy drzwiach. Okazało się, że ich pokoje znajdują się obok siebie. Alec wszedł do siebie z uśmiechem na ustach. Był cały zaczerwieniony i pobudzony. Wziął prysznic, założył bokserki i położył się na łóżku, żeby choć chwilę odpocząć.
Magnus zrobił to samo. Był zmęczony, ale bardzo zadowolony. Ustawił budzik na 7:30 i ułożył się pod kołdrą. Przed szóstą udało mu się zasnąć.

______________________________________

Siemka, kolejny rozdział :)
Dziękuję za komentarze, obserwacje i wejścia. To naprawdę miłe widzieć, że z dnia na dzień coraz więcej osób odwiedza mojego bloga.
Rozdział taki jakiś. Nie wiem, czy wam się spodoba. Mam nadzieję, że tak. Oceńcie i piszcie w komentarzach, jak do tej pory. No ale kończę, miłego czytania :) Do następnego! :*

#buziole #muchlove