czwartek, 30 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XVI

Magnus siedział w swoim gabinecie z nosem zanurzonym w papierach, kiedy usłyszał szczęk otwieranych drzwi. Nie musiał podnosić głowy, tylko jedna osoba mogła tu wejść od tak sobie.
- Coś się stało? - zapytał nadal patrząc jednak w dokumenty rozłożone przed nim.
- Nie - odburknął chłopak.
Magnus podniósł głowę zaalarmowany tonem jego głosu. Brzmiał na odrobinę smutnego i jednocześnie złego, rozwścieczonego wręcz. Podciągnął nogi do klatki piersiowej i oplótł je swoimi ramionami. Głowę oparł na kolanach i uparcie wpatrywał się w podłogę. Marszczył też czoło i nos, przez co wyglądał jeszcze bardziej słodko niż zazwyczaj. Bane widząc go takiego nie potrafił się nie uśmiechnąć.
Czekał cierpliwie, aż Lightwood zacznie mówić. Znał go już na tyle dobrze, że wiedział, iż niczego z niego nie można wyciągnąć. Jeśli będzie chciał to sam powie.
Wstał i nie spiesząc się, podszedł do regału z książkami. Odłożył jeden tom na miejsce i wziął dwa kolejne. Kartkował je chwilę, aż w końcu one także trafiły z powrotem na półkę. Po kilkunastu minutach udało mu się znaleźć to, czego szukał. Zadowolony wrócił do biurka i położył na nim swoją zdobycz. Alec w tym czasie złapał za swoje krzesło, obszedł biurko i postawił je obok tego, na którym był Magnus. Usiadł na nim po turecku, a łokcie oparł o mebel. Bane przyjrzał mu się z uśmiechem. Siedzieli bardzo blisko siebie, co go trochę dekoncentrowało. Starał się pracować tak jak zwykle, ale z Aleciem, którego oddech cały czas owijał jego szyję, było to naprawdę nie lada wyczynem.
Nocny Łowca nic sobie z tego nie robił, chociaż widział, jak sama jego obecność działa na Bane'a. Wiedział, jak ten się czuł, bo sam też tak miał i to nie raz.
- Co to w ogóle za język? - przerwał po dłuższej chwili ciszę Alec wpatrując się w tom.
Magnus obrócił twarz w jego stronę.
- To starodawny język - powiedział, jakby nawet dla kogoś takiego jak młody Lightwood powinno być to oczywiste. - Inni nazywają go językiem demonów - dodał obojętnie i ponownie się odwrócił.
Alec zwrócił uwagę na jeden szczegół w jego odpowiedzi.
- Inni? A ty nie? - uśmiechnął się zachęcająco.
Magnus pokiwał głową i odwzajemnił uśmiech.
- Nie. Ja tak nie uważam - zgodził się. - To nie jest język demonów.
Alec wyprostował się i rzucił:
- Nie możesz być tego pewien.. Przecież nikt nigdy nie słyszał demonów. Owszem, czasem mówią do nas, ale nikt nigdy nie słyszał jak zwracają się między sobą - zamyślił się, a potem dorzucił: - no chyba, że o czymś nie wiem.
Magnus zaśmiał się cichutko i pochylił w jego stronę.
- Nie słyszałem nigdy, jak rozmawiają demony, to prawda - przyznał, na co Alec kiwnął głową. - I może nie mam pewności, co do ich języka, ale wiem, że język, który tłumaczę nie pochodzi od nich - wyjaśnił.
- Skąd wiesz? - dopytywał Nocny Łowca.
Magnus westchnął przeciągle i zaczął tłumaczyć.
- Słoneczko, po prostu to wiem. Ten język nie jest językiem demonów, tylko starym, nieużywanym już, językiem Podziemnych. Ma już co prawda kilka tysięcy lat, ale zważając na to, że niektórzy z nas żyją naprawdę bardzo długo, on nie ginie. Nie jest już używany, ale jest wiele ksiąg pisanych w tym języku. Ciężko do nich dotrzeć, ale warto próbować. Tutaj są dwie - wskazał na półkę - i u mnie w domu też są ze trzy, tak mi się wydaje. Nie ma nigdzie spisanego konkretnego tłumaczenia. Wszystko przekazywane było ustnie, w opowiadaniach czy innych takich - wzruszył ramionami. - Mało kto to spisywał, a naprawdę teraz byłoby to przydatne - westchnął. - Stąd wiem - podsumował i uśmiechnął się widząc zdziwiony wyraz twarzy chłopaka.
Alec otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz z powrotem je zamknął. Odkaszlnął.
- Trzeba było tak od razu mówić - uśmiechnął się i zarumienił lekko, po czym dodał: - słoneczko.
Magnus zaśmiał się melodyjnie. Alec zaraz do niego dołączył i już po chwili ich śmiech wypełniał całe pomieszczenie.
Kiedy już się uspokoili, Alec wziął z biurka jeden z papierów.
- Na czym tak właściwie polega twoja praca tutaj? - zapytał od niechcenia.
- W jakim sensie? - odpowiedział pytaniem.
Nie za bardzo wiedział, o co chodzi Lightwood'owi.
- No w sensie, co tutaj robisz dokładnie? - zapytał. - Siedzisz cały dzień i to tłumaczysz? Nie nudzi ci się to?
Magnus uśmiechnął się słodko.
- Mam pewne urozmaicenia - poruszył sugestywnie brwiami.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że to on jest tym urozmaiceniem. Zarumienił się i spuścił wzrok na swoje kolana.
Bane parsknął śmiechem i złapał go za brodę. Pociągnął ją do góry, by ten na niego spojrzał. Alec zrobił to lekko niechętnie. Magnus powoli zaczął się do niego zbliżać i już po chwili złapał jego górną wargę w swoje, całując go słodko. Alec westchnął i wplótł palce w jego włosy. Szybko się do niego dołączył i zaczęli się całować. Nie spieszyli się. Nocny Łowca owinął drugie ramię wokół jego szyi i przyciągnął go do siebie bliżej. Magnus położył swoje dłonie na biodrach chłopaka i jęknął prosto w jego usta.
Kiedy się od siebie odkleili, Alec otworzył oczy i napotkał spojrzenie czarownika.
- Uwielbiam to robić – Bane pochylił się i po raz kolejny cmoknął go w usta.
Alec roześmiał się i przeczesał mu włosy palcami.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - wypomniał mu.
Jego głos wydawał się być słaby, ale przez to był jeszcze bardziej pociągający. Magnusa bardzo kusiło, żeby..
Och, nie możesz! - skarcił sam siebie w myślach. Odsunął się, by móc normalnie myśleć.
- A o co konkretnie pytałeś? - uśmiechnął się szeroko. Alec rzucił mu pobłażliwe spojrzenie i to sprowadziło go na ziemię. Po kilku sekundach intensywnych starań przypomnienia sobie wcześniejszego pytania, w końcu mu się to udało. - Nie. Na początku musiałem zdjąć z tego zaklęcia ochronne – spojrzał na niego. - No wiesz, były nimi obłożone w razie, gdyby trafiły w niepowołane ręce – Alec kiwnął głową z uśmiechem.
- Na przykład w twoje ręce – wtrącił.
Magnus potwierdził.
- Mniej więcej – zgodził się i kontynuował. - Samo to zajęło mi trochę czasu. A teraz czytam, tłumaczę i próbuję zrozumieć, o co w tym wszystkich chodzi. Niektóre części – wskazał na papiery – mają swoje powiązanie z historią Nocnych Łowców, inne, co przyznam, że mnie lekko zdziwiło, z historią Podziemnych, a jeszcze inne dotyczą demonów. Swoją drogą zastanawiam się, skąd Valentine wie tyle o tym wszystkim. To wręcz niemożliwe, żeby zwykła osoba posiadała tak obszerne i zarazem świeże informacje – tłumaczył.
Alec słuchał jego słów ze skupieniem. On również nie miał pojęcia o tym, że Valentine włada tak potężną wiedzą. Trochę go to przerażało, ale tylko trochę. Był w końcu Nocnym Łowcą i wierzył w to, że prędzej czy później uda im się go pokonać.
- Nie możemy go lekceważyć – powiedział i zaczął wpatrywać się w Magnusa.
- Nie, nie możemy – uśmiechnął się pod nosem z powodu użytej przez chłopaka liczby mnogiej. Niby nie było to coś niezwykłego, ale zrobiło mu się cieplej.
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas. Alec wypytywał czarownika o najróżniejsze rzeczy. Magnus starał się na nie wszystkie odpowiedzieć, jednak było to ciężkim wyzwaniem. Owszem, niektóre pytania zadane przez Lightwood'a były łatwe, możliwe do przewidzenia i Bane nie miał się, co zastanawiać, odpowiadał praktycznie od razu. Ale niektóre były tak skomplikowane i trudne do wytłumaczenia, że Magnus sam się gubił i musiał chwilę dłużej myśleć, żeby wyjaśnić mu to w jak najprostszy sposób.
Kręcili się na swoich miejscach, ciągle rozmawiając, aż nie wiadomo kiedy zupełnie zmienili swoje dotychczasowe ułożenie. Teraz Magnus częściowo opierał się o klatkę piersiową chłopaka i wodził palcami wzdłuż wewnętrznej strony jego uda, a Alec bawił się jego włosami wpatrując się ponad jego ramieniem w kartkę, którą trzymał w dłoni. Taka pozycja może i nie należała do najwygodniejszych, ale im to zupełnie nie przeszkadzało. Cieszyli się swoją obecnością, nie dając tego jednak po sobie poznać. Alec dostał lekkich wypieków, kiedy ręka Magnusa zaczęła piąć się coraz wyżej, ale nic nie mówił. Czarownik zaraz jednak na powrót wrócił do jego kolana i jeździł tak dłonią, aż do teraz.
Po półgodzinie Alec cmoknął go w szyję i oznajmił:
- Chyba będę się zbierał. Chciałem jeszcze pobiegać – dodał, jakby Bane rzeczywiście potrzebował jakiegokolwiek wyjaśnienia.
Czarownik jęknął wyraźnie niezadowolony, ale zaczął podnosić się z miejsca. Obrócił się przodem do chłopaka i uniósł dłoń. Dotknął nią jego policzka i pogłaskał delikatnie.
- Jak się czujesz? - zapytał.
Alec parsknął cichutko. Nie wiedział, dlaczego Magnus akurat teraz wypalił z takim pytaniem. Zmarszczył czoło i patrzył na niego, czekając na ciąg dalszy.
- Kiedy tutaj przyszedłeś, nie tryskałeś radością. Mogę nawet powiedzieć, ze byłeś trochę zły – dodał niepewnie i dostrzegł, że zmarszczka na czole chłopaka powoli się wygładza, aż w końcu zanika całkowicie.
Alec już go zrozumiał. I rzeczywiście, kiedy tu przychodził, nie był w najlepszym humorze, ale oczywiście sama obecność Magnusa działała na niego pokrzepiająco i jego humor uległ zmianie.
Odchrząknął nieśmiało i odpowiedział:
- Już jest okej – przez cały czas patrzył mu hardo w oczy.
- Już? - Magnus na chwilę odwrócił wzrok i uśmiechnął się szeroko. Był pewien, że Alec i tak to zauważył, ale co tam.
Lightwood kiwnął głową i zarumienił się delikatnie.
- A czy dobrze podejrzewam, że ja miałem coś z tym wspólnego? - przesunął rękę wzdłuż jego ramienia i zatrzymał ją na dłoni.
Alec obrócił głowę i splótł ich palce ze sobą. Pozostawił pytanie bez odpowiedzi i zaczął mówić o czymś zupełnie innym.
- Kilka osób pytało mnie o tą malinkę – wskazał właściwe miejsce na swojej szyi. - Nie wiedziałem, co odpowiadać – przyznał.
Magnus nic nie powiedział. Chciał dać chłopakowi szansę na powiedzenie tego, co leży mu na sercu.
- Wiedziałem, że jeśli przyznam się do tego, że to malinka, to nie dadzą mi spokoju. Zaraz zaczęłyby się pytania, kto mi ją zrobił – kontynuował. Magnus poczuł się trochę gorzej. O tym nie pomyślał, kiedy ją robił. Chciał po prostu zobaczyć reakcję chłopaka i chciał jakoś zaznaczyć, że.. Och, no po prostu, że chciałby, żeby Alec był jego, no. - I powiedziałem, że musiałem się gdzieś uderzyć – dodał. - Ale i tak nikt w to nie uwierzył – westchnął i na niego spojrzał.
Magnus przyglądał mu się przez cały czas, podczas gdy ten mówił. Kiedy Alec podniósł głowę i ich oczy się spotkały, uśmiechnął się do niego lekko skruszony. Nie wiedział, co powiedzieć. Odkaszlnął i zaczął:
- Nie powinienem jej robić, prawda? - wolną ręką podrapał się po głowie.
To był strasznie głupi pomysł.
Odpowiedź Aleca go zaskoczyła.
- Po prostu.. No wiesz.. - jąkał się calutki zaczerwieniony. - Następnym razem postaraj się ją zrobić w mniej widocznym dla innych miejscu – wypalił na jednym wydechu.
Mówił to bardzo cicho i początkowo Magnus myślał, że się przesłyszał, że źle zrozumiał, ale wystarczyło spojrzeć na twarz chłopaka i było wiadome, że to się nie stało. Alec rzeczywiście to powiedział.
Czarownik postanowił się z nim trochę podrażnić.
- Nie dałeś mi zbyt wielkiego pola do popisu – wymruczał i położył dłoń na jego kolanie.
Zaczął ja przesuwać w górę i w dół uparcie się w nią wpatrując. Lightwood'a przeszył przyjemny dreszcz.
- Nie miałem na sobie koszulki, miałeś wielkie pole do popisu – wypomniał mu.
- Oj, taak – powiedział głębokim głosem. - Nie miałeś – zamruczał i zaśmiał się krótko. Przypomniał sobie chłopaka nagiego od pasa w górę i na jego usta mimowolnie zaczął wypełzać lubieżny uśmiech. Wyjrzał na niego spod wachlarza swoich cudownie czarnych rzęs i uśmiechnął anielsko. - Ale może.. - pochylił się i cmoknął go w czoło - ..chciałbym.. - potem w policzek - ..zrobić to.. - wyszeptał mu do ucha i je również pocałował - ..gdzieś indziej – zakończył i przejechał dłonią od jego kolana aż do biodra, gdzie już została, niby przypadkiem zahaczając po drodze o krocze chłopaka.
Pochylił się i rozchylił usta, wymieniając z Lightwood'em głęboki i nieco niezdarny pocałunek.
Alec jęknął, kiedy poczuł na szyi rozgrzane usta czarownika. Zadrżał, kiedy zaczęły one tworzyć wilgotną ścieżkę schodząc coraz bardziej w dół, wywołując u niego drobne dreszcze przyjemności, które sprawiły, że oddychał z trudem i nieświadomie zbliżył się do niego jeszcze bardziej. Bane całował i lizał jego skórę, zostawiając na niej palące ślady i gęsią skórkę. Nocny Łowca przełknął głośno ślinę. Patrzył na Magnusa i patrzył, aż w końcu zacisnął mocno wargi, wdychając nosem dużo powietrza. Już nie mógł wytrzymać. Miał ochotę rzucić się na Magnusa tu i teraz i zdawał sobie sprawę z tego, że na całowaniu by się nie skończyło.
Kiedy tylko o tym pomyślał, jego podbrzusze zapłonęło. Nigdy się tak nie czuł i wiedział, że nie poczułby się tak z nikim innym. Bane odsunął się odrobinę i zapatrzył w niego wzrokiem pełnym pożądania. Starał się zignorować to, że jego serce biło szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, całe ciało go mrowiło i czuł się tak bardzo, bardzo pobudzony.. Przygryzł wargę i Alec nie wytrzymał. Wpił się w jego usta, całując go zachłannie. Sam siebie nie poznawał. Jeśli ktokolwiek by mu powiedział, że jest w stanie się tak zachowywać, zapewne by nie uwierzył, ale teraz liczył się tylko czarownik. Nic innego nie miało znaczenia. Zaczął się pogrążać w stanie, w którym nie istniało nic poza pieszczącymi się nawzajem wargami i dłońmi, wjeżdżającymi powoli pod jego koszulkę.
Tak drobne ruchy wywoływały tak intensywne reakcje. Magnus gwałtownie pochylił się do przodu, przez co chłopak mało nie spadł na podłogę. W ostatniej chwili objął go jedną ręką za szyję, a drugą położył na jego piersi, zaraz jednak ściskając mocno fragment jego koszulki i zgniatając ją w dłoni. Położył się na krześle, ale i tak miał dziwne wrażenie, że może spaść, dlatego oplótł czarownika nogami w pasie, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Magnus również chciał temu zapobiec i owinął ramię wokół jego pleców. Przywarli do siebie górną połową ciała, pierś Magnusa oparła się o jego pierś, tak niewiarygodnie gorąca przez materiał ich koszulek.
Alec jęknął, kiedy poczuł, że jego spodnie robią się za ciasne. Pewnie byłoby mu głupio, gdyby nie fakt, że doskonale czuł erekcję Bane'a i wiedział, że ten również jest podniecony w tym stopniu co on sam.
Czarownik przeniósł usta na szyję chłopaka. Lightwood skorzystał z okazji, by coś powiedzieć:
- Nie jestem pewien, czy powinniśmy.. - wydusił z siebie, ale nie dane było mu skończyć wypowiedzi, bo Magnus zaczął kąsać jego szyję i jedyne co Alec mógł robić, to jęczeć i wiercić się niecierpliwie.
Po chwili jednak odsunął go bardziej stanowczo.
- Magnus, naprawdę powinniśmy przestać – wychrypiał głosem pełnym pożądania.
Nie chciał tego przerywać, ale wiedział, jakby się to skończyło, a obiecał sobie, że zanim między nimi do czegoś dojdzie, musi być pewien tego, co ich łączy. Teraz nie wiedział nic, nawet tego, czy są parą.
Czarownik już miał zaprotestować, kiedy oboje usłyszeli wibrujący telefon Aleca, który zaczął odbijać się od kubka, obok którego leżał na biurku. Magnus niechętnie się wyprostował, pociągając za sobą owiniętego wokół niego Lightwood'a.
Złapał jego telefon i odblokował, odczytując na głos to, co wyskoczyło w okienku na ekranie:
- Sześć nieodebranych połączeń i cztery SMS.
Zerknął na Aleca zdziwiony i podał mu urządzenie.
- Jak to możliwe, że nie słyszeliśmy go wcześniej? - zapytał jeszcze.
- Byliśmy zajęci – odparł tylko Alec i pewnie zaczerwieniłby się, gdyby nie to, że jego policzki były już całe czerwone.
Sapał jeszcze delikatnie, ale stopniowo jego oddech się uspokajał. Przejrzał nieodebrane połączenia. Wszystkie od jego siostry, Izzy. Otworzył ostatniego SMS:
Alec, do cholery, gdzie jesteś?! Szukam cię po całym Instytucie!! Trenerzy kazali każdemu przekazać, że za 15 minut zbiórka. Przebierz się w dresy i jakieś wygodne buty, bo będziemy biegać! I odbieraj ten zasrany telefon, w końcu po coś go masz, prawda?! Nie odpuszczę ci! Porozmawiamy później!
Podniósł się z kolan Magnusa.
- Muszę iść – powiedział to zupełnie niepotrzebnie, bo Bane też przeczytał tę wiadomość, zerkając mu przez ramię. Alec zdawał sobie z tego sprawę, ale nie chciał wychodzić bez słowa.
- Też chciałbym z tobą później porozmawiać – również wstał i ruszył za nim do wyjścia.
Alec kiwnął głową i odwrócił się do niego, kiedy byli przed drzwiami.
- Tak myślałem. Porozmawiamy – potwierdził.
Magnus pochylił się z zamiarem pocałowania go, ale Alec powstrzymał go dłonią.
- Mam tylko piętnaście minut – przypomniał mu i oboje się zaśmiali, po czym Nocny Łowca wyszedł, zostawiając go samego.
Szybko poszedł do swojego pokoju. Wziął baaardzo zimny prysznic, bo przecież nie mógł się pokazać na treningu z nabrzmiałą erekcją. Byłoby to równie zawstydzające jak i niekomfortowe, bo członek zaczynał się już boleśnie domagać spełnienia. Musiał się tym zająć.
Prawie spóźnił się na zbiórkę. Dołączył do niej jako ostatni. Po zliczeniu osób, zaczęli biec. Trenerzy zaplanowali dla nich pięć kilometrów. Nie było to dla Aleca czymś trudnym. Nie raz już biegał takie dystanse.
Zwolnił nieco, tak, żeby biec z tyłu. Usilnie starał się ignorować wściekłe spojrzenia, które posyłała mu jego siostra. Chciał odpocząć i taki bieg mu w tym pomagał. Mógł odetchnąć świeżym powietrzem i pomyśleć na spokojnie. Cieszył go fakt, że biegli w zwartej grupie, bo Isabelle nie miała możliwości go o nic wypytać. Chyba, że chciałaby, żeby inni również słyszeli ich rozmowę. Chociaż z drugiej strony wolałby biec sam. Wtedy mógłby się bardziej skupić na przemyśleniach.
A miał o czym myśleć.

___________________________________________________

Hejo, jestem! (:
Dziękuję za komentarze, wejścia i wasze opinie :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba i będziecie chcieli czytać więcej!
Przy tym poście również oczekuję komentarzy, które mnie mega motywują! :)
Długi weekend, majówka. Będę miała więcej czasu, więc postaram się coś napisać i dodać wcześniej niż mi się ostatnio zdarza.
No, ale co? Kończę!
Życzę miłego czytania i udanego weekendu!
Buuuuuuuuziole! :*

wtorek, 21 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XV

Alec obudził się sporo po drugiej nad ranem, jeśli wierzyć jego zegarkowi. Długo przewracał się z boku na bok, ale nie udało mu się już zasnąć. Westchnął i usiadł na łóżku. Rozejrzał się po pokoju. Wstał i sięgnął po telefon, który jak zawsze leżał na stoliczku nocnym. Nie zapalał światła, bo nie było takiej potrzeby. Przez te kilkanaście minut, podczas których nie spał, jego wzrok zdążył się już przyzwyczaić do ciemności panujących w pomieszczeniu. Poza tym znał ten pokój jak własną kieszeń. Zamieszkiwał go przecież już tyle czasu, od kiedy wprowadził się wraz z rodziną do Instytutu.
Wyszedł na korytarz i zaczął nasłuchiwać. Cisza. Uśmiechnął się sam do siebie. Jako dziecko lubił spacerować nocą po Instytucie. Kiedy nie mógł spać, to go właśnie uspokajało. Nie bał się ciemności i wiedział, że nic mu się nie może stać. Później, kiedy podrósł, jego wycieczki przestawały być takie częste, aż w końcu ustały. Cisza, jaka go otaczała, przypomniała mu, jak to było jeszcze zaledwie dwa tygodnie temu. Wtedy panowała tu cisza i spokój. A teraz? Tyle osób kręci się po korytarzach i różnych salach, że nie ma miejsca, w którym Alec mógłby pobyć chociaż chwilę sam. Gdzie mógłby pomyśleć albo odpocząć. Jest jego pokój, ale do niego wchodzi bez pytania coraz więcej osób. Nie to, żeby Alec się skarżył. Przyjazd innych Nocnych Łowców to nie same wady. To bardzo ciekawe i nowe doświadczenie. Bardzo dużo można się nauczyć w grupie i treningi też są o wiele ciekawsze. Nawet wieczory spędzane w większym gronie nie są takie złe, ale Instytut nigdy nie kojarzył mu się z czymś takim. Instytut był jego oazą. Uwielbiał spędzać w nim czas. Oczywiście nadal uwielbia, ale to już nie to samo. Bardzo mu się spodobało to, że zawsze może na kogoś wpaść i zamienić z nim chociażby słowo, ale nie chciał się do tego przyzwyczajać. Był człowiekiem, który jak już się do czegoś przywiąże, to ciężko mu się z tym potem rozstać. Dlatego się nie przyzwyczajał. Owszem, nawiązał kilka znajomości, które może przetrwają okres, w którym będą musieli wyjechać, żegnać się i takie tam, ale resztę osób traktował po prostu neutralnie.
Oczywiście cała ta sytuacja nie dotyczyła Magnusa. Z nim mógłby spędzać całe dnie i by mu się to nie nudziło. Jeśli o niego chodzi, nie ma mowy o jakimkolwiek lęku przed przywiązaniem się, bo Alec już dawno się do niego przywiązał. Sam się sobie dziwił, ale to była prawda. Nie wiedział nawet, kiedy to nastąpiło, ale tak. Nastąpiło i Alec to sobie właśnie uświadomił. Był tym lekko przerażony. Nigdy nie czuł czegoś takiego. Uwielbiał spędzać z nim czas. Zawsze dużo rozmawiali i śmiali się. Nawet cisza w jego obecności była przyjemniejsza. Czuł się przy nim bezpiecznie i chciał, żeby ten odczuwał to samo. Lubił zaczynać dzień od przekomarzania się z nim podczas śniadania, lubił słuchać jego opowieści i zauważył, że w jego obecności on sam również staje się śmielszy i bardziej otwarty. Nieraz sam rozpoczynał jakiś temat, co mu się nigdy nie zdarzało. Zawsze uważał, że jest zbyt mało taktowny i za bardzo bezpośredni. Obawiał się, że może powiedzieć coś nie tak, dlatego czekał, aż druga osoba go zagadnie. W obecności Magnusa wszystko to przestawało mieć znaczenie. Owszem, nie był tak otwarty jak Jace. Nadal rumienił się z byle powodu i brakowało mu odpowiednich słów, ale i tak była to dla niego wielka zmiana. Zmiana, jak uważał, na lepsze. Nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał swojego przyrodniego brata, ale to może i dobrze, przecież każdy ma być sobą. A skoro on ma być wiecznie czerwonym na twarzy, otwierającym się tylko przed Magnusem, który tak na marginesie coraz częściej zajmował jego myśli, to niech tak będzie. Nie będzie się zmuszał do zmian, które mogą być dla niego niewygodne. A zmiany, które wywołał u niego Bane? Były samoistne. On tego nie planował, ale może to nie były zmiany? Może Alec już posiadał te cechy, tylko nie rozwinięte w tym stopniu, co u innych?
Westchnął głęboko. Zebrało mu się na refleksje i przez swoje rozważania nie zauważył nawet, że znajdował się już w kuchni. Natłok myśli zajął go w takim stopniu, że nie był w stanie stwierdzić, ile czasu stał już, opierając się o blat i patrząc przed siebie. Na szczęście nikogo nie było w pomieszczeniu. Jeszcze ktoś pomyślałby, że jest chory umysłowo. W końcu kto normalny stoi i wpatruje się z takim zainteresowaniem w meble kuchenne?
Potrząsnął głową, żeby odgonić od siebie niechciane myśli. Godzina trzecia to nie idealna pora na jakiekolwiek przemyślenia. A już szczególnie na TAKIE przemyślenia. Pewnie rano nie będzie pamiętał niczego z tej nocy poza tym, że zrobiło mu się sucho w ustach i przyszedł do kuchni się napić.
Właśnie! Przypomniało mu się, że przyszedł po coś do picia. Otworzył szafkę i sięgnął po swój ulubiony sok pomidorowy. Upił łyk i stanął przy oknie. Zapatrzył się w widok rozchodzący się po drugiej stronie. Nowy Jork. Miasto, które nocą było równie żywe i aktywne co w dzień, a może i bardziej. Był tak zajęty, że nie zauważył nawet, kiedy przechylił butelkę, której oczywiście nie zakręcił. Oprzytomniał dopiero, kiedy poczuł coś mokrego na koszulce. Szybko się otrząsnął, ale nic to nie zmieniło. Niechętnie zdjął z siebie brudny podkoszulek i zabierając ze sobą resztę soku wyszedł z pomieszczenia. Tym razem jednak zakręcił korek.
Kiedy przechodził przez salon, kątem oka zauważył ruch na kanapie. Jego instynkt samozachowawczy nakazał mu podejść bliżej. Tak też zrobił i już po chwili udało mu się rozpoznać osobę tam siedzącą.
- Magnus? - zapytał zupełnie niepotrzebnie. Mimo że jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był księżyc widoczny za oknem, który dawał tylko lekką poświatę na to, co się tutaj znajdowało, to Alec nie byłby w stanie pomylić go z kimkolwiek innym. W końcu nikt nie może być tak przystojny, nawet jeśli po prostu siedzi na kanapie pogrążony w myślach.
Bane podniósł głowę w celu zidentyfikowania, skąd pochodziło pytanie. Dostrzegł Aleca stojącego przy ścianie i rzucił mu swoje zdziwione spojrzenie. Nie spodziewał się nikogo tu spotkać przynajmniej do szóstej.
- Co tu robisz? - chciał się dowiedzieć czarownik. - Wiesz która jest godzina? - dodał z naganą w głosie.
- Mógłbym cię zapytać o to samo – wypomniał mu. - Nie mogę spać – wyznał i zrobił jeszcze kilka kroków w jego stronę.
Dopiero teraz Magnus był w stanie zauważyć, że ten był bez koszulki. Blada skóra pięknie kontrastowała z kruczoczarnymi włosami. Spojrzał z uznaniem na jego idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, smukłe obojczyki i bicepsy. Tors wydawał się być niezwykle gładki. Och, jakże bardzo Bane chciałby sprawdzić, czy rzeczywiście taki jest. Przygryzł dolną wargę i zaczął przypatrywać się znakom widocznym na skórze. Jeden znajdował się na biodrze i był częściowo zakryty przez spodenki, które miał na sobie Alec i które według niego były stanowczo zbyt nisko opuszczone, co niezmiernie go kusiło.
Lightwood widząc, że jest obserwowany, lekko się zawstydził, co potwierdziły tylko rumieńce, które pojawiły się na jego przystojnej twarzy. Poczuł się też dziwnie skrępowany tym, że nie ma na sobie koszulki.
Magnus zdał sobie sprawę z tego, co przez ostatnie kilka minut robił. Dziękował w duchu za swoją azjatycką karnację i za to, że nie widać rumieńca wykwitającego na jego twarzy.
- Często zdarza ci się chodzić w nocy półnago po Instytucie? - próbował obrócić całą sytuację w żart, co mu nie za bardzo wyszło, bo jego głos zadrżał przy końcu i był lekko chrapliwy.
- Mam koszulkę – powiedział i żeby to udowodnić podniósł podkoszulek, o którym mówił.
- Mam pytać, dlaczego nie masz jej na sobie? - wymówił powoli i patrzył, jak Alec przy nim siada.
Chłopak zaczerwienił się jeszcze bardziej i zaprzeczył ruchem głowy.
Magnus przysunął się bliżej niego i oparł się o jego nagie ramię. Alec wślizgnął się pod koc, którym ten był przykryty i objął go ramieniem, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Bane powiercił się chwilę, aż w końcu znalazł najwygodniejszą pozycję.
- A ty dlaczego tutaj siedzisz? - przerwał ciszę Alec.
Magnus wzruszył ramionami.
- Nie mogę spać. Podobnie jak ty – odparł wymijająco i odwrócił wzrok.
Lightwood zaczął kreślić kółka na jego udzie.
Siedzieli tak przez jakiś czas.
- Długo już nie śpisz?
- Jakąś godzinkę – wyznał niechętnie Bane.
Alec spojrzał na niego zaskoczony.
- I co robiłeś przez godzinę? - zapytał.
- Najpierw leżałem w łóżku z nadzieją, że zasnę, ale tak się nie stało, więc postanowiłem się napić – zaczął opowiadać. - Później siedziałem chwilę tutaj, potem poszedłem popracować do gabinetu, ale ze względu na tak wczesną porę, nie mogłem się skupić, dlatego wróciłem z powrotem do salonu. Po jakiś dziesięciu minutach przyszedłeś ty, a resztę już znasz – dokończył.
Alec pocałował go w skroń.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie?
- Przecież spałeś – zganił go. - Nie chciałem cię budzić. Poza tym po co miałbym to robić?
- Posiedziałbym z tobą – wyszeptał.
Magnus podniósł głowę i spojrzał na chłopaka.
- Jesteś kochany – stwierdził. - Ale nie chcę ci niepotrzebnie zawracać głowy.
- Ty możesz mi zawracać głowę, kiedy tylko chcesz – powiedział patrząc mu w oczy.
Bane pisnął i pocałował go w policzek. Alec uśmiechnął się szeroko, kiedy ten ponownie się w niego wtulił.
Rozmawiali przez chwilę, po czym obojgu zaczęły się zamykać oczy.
- Jesteś taki ciepluuutki – zaśmiał się Magnus i cmoknął go w ramię.
- A ty jesteś już chyba naprawdę śpiący – również się zaśmiał i przeczesał mu włosy palcami. - Idziemy na górę?
Magnus kiwnął głową i wstał łapiąc w rękę koc. Nocny Łowca zrobił to samo i razem ruszyli w stronę schodów. Pożegnali się i weszli do swoich pokoi. Jednak kiedy tylko się rozstali, oboje przestali być senni. Lightwood odłożył koszulkę do kosza na brudne ubrania, a sok odstawił na stolik nocny wraz z telefonem. Następnie rzucił się na łóżko i próbował zasnąć. Przewracał się z boku na bok, ale nic to nie dawało. W końcu położył się na brzuchu i po prostu leżał. Po jakiejś półgodzinie usłyszał, że otwierają się drzwi do jego pokoju.
- Śpisz? - usłyszał cichutkie pytanie.
Jęknął coś w odpowiedzi i przewrócił się ponownie na plecy.
Magnus stał przy drzwiach i się w niego wpatrywał.
- Więc co robimy? - zapytał.
Alec wyciągnął do niego dłoń. Bane nie wiedział, o co mu chodzi, dlatego dalej stał w tym samym miejscu.
- No chodź tu – zaśmiał się.
Magnus podszedł do niego, chwycił jego dłoń i po sekundzie już leżał na chłopaku. Zapiszczał, kiedy Alec go pociągnął.
- Mogłeś mnie uprzedzić, co chcesz zrobić – powiedział czarownik
- Wtedy to nie byłoby takie fajne – wyszczerzył się.
Magnus w odpowiedzi wpił się w jego usta. Alec uśmiechnął się szeroko i oddał pocałunek. Po chwili poczuł jego język na swoich ustach, które bez wahania rozchylił pozwalając w ten sposób na pogłębienie pocałunku.
- Piłeś sok pomidorowy – bardziej stwierdził niż zapytał, kiedy się od niego odsunął na nieznaczną odległość i lekko skrzywił.
- Piłem – potwierdził.
Magnus wszedł z jego bioder i ułożył się wygodnie obok niego. Wtulił się w jego klatkę piersiową, której nadal nie nakrywała żadna koszulka. Alec objął go ramieniem. Bane przerzucił ramię przez brzuch chłopaka. Wsłuchał się w bicie jego serca, które go uspokajało. Już po chwili poczuł się śpiący.
- Dobranoc – Alec pocałował go w głowę i zamknął oczy.
Po kilku minutach Bane podniósł głowę i pocałował chłopaka w usta.
- Dobranoc skarbie – odpowiedział, przekonany o tym, że ten już śpi.
Nie miał pojęcia, że kiedy odwrócił głowę, Alec uchylił lekko jedną powiekę i spoglądając na niego z czułością, uśmiechnął się szeroko. Dopiero po tym zasnął.
Lightwood obudził się z uśmiechem na ustach. Spojrzał na dalej śpiącego Magnusa i jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Ramiona czarownika oplatały go kurczowo wokół brzucha, a nogi były splątane z jego własnymi. Zaczął się powoli wyplątywać z tych objęć. Kiedy w końcu mu się to udało, poszedł do łazienki. Przemył twarz i wrócił do pokoju. Spojrzał na Magnusa, który zwinął się w kłębek przytulając do jego poduszki. Usiadł obok niego i zaczął składać delikatne pocałunki na jego klatce piersiowej, a potem na ramieniu wspinając się coraz wyżej. Kiedy dotarł do linii szczęki, Magnus zaczął mruczeć coś cichutko.
- Wstajemy – wyszeptał do niego Alec i cmoknął go powyżej ucha.
Bane mruknął coś niezrozumiałego i odchylił głowę do tyłu, aby dać mu większe pole do popisu.
Alec posłusznie przeniósł się z pocałunkami na jego szyję.
- Wstawaj, Magnus – wyszeptał ponownie prosto do jego ucha i lekko je przygryzł, przez co Bane jęknął cichutko.
Nadal jednak leżał, nie otworzył nawet oczu. Alec westchnął i się od niego odsunął. Usiadł na krześle przy biurku i zaczął go obserwować. Czarownik przez jakiś czas leżał spokojnie, ale po kilku chwilach wyciągnął spod poduszki dłoń i zaczął na oślep macać miejsce obok siebie. Jako że dalej miał zamknięte oczy, wyglądało to przekomicznie. Alec powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem, nie udało mu się jednak powstrzymać parsknięcia, którego na szczęście Magnus nie usłyszał, chyba.
Kiedy już wyczuł, że chłopaka nie ma obok niego, uchylił lekko jedną powiekę, a po niej drugą. Dzienne światło chyba jednak było dla niego zbyt jasne, bo szybko zamknął obie z powrotem i przykrył twarz ręką. Przewrócił się na brzuch i leżał tak przez chwilę, by w końcu przerzucić nogi przez brzeg łóżka i na nim przysiąść.
Jeszcze nie całkiem rozbudzony oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach. Lightwood przyglądał mu się jeszcze minutkę i wszedł do łazienki nie zamykając drzwi. Stanął przed lustrem i zaczął wpatrywać się w swoje odbicie. Po chwili, tak jak przewidywał, w pomieszczeniu pojawił się Bane.
- Cześć, pyszczku – powiedział, kiedy wtulił się w jego plecy.
- Pyszczku? - Alec parsknął rozbawiony.
Magnus cmoknął go w kark i oparł brodę na jego ramieniu patrząc prosto w oczy lustrowemu sobowtórowi Lightwood'a.
- Tak, jakiś problem? – odpowiedział spokojnie.
Na usta Aleca zaczął wkradać się uśmiech. Zacisnął kąciki i kontynuował normalnym głosem.
- Owszem – odwrócił głowę w jego stronę. - Na jakiej podstawie śmiesz w ogóle twierdzić, że możesz się tak do mnie odzywać, co? - uniósł brew, czekając na odpowiedź.
Magnus również się obrócił i stali tak teraz spleceni prawie stykając się nosami.
- Właśnie wyszedłem z twojego łóżka, do którego sam mnie zaprosiłeś, a tak właściwie to zostałem tam zaciągnięty. I jeśli dobrze pamiętam, to też tam przez całą noc byłeś. Myślę, że należą mi się z tego jakieś profity, chociażby inne traktowanie – odparł niewzruszony miną Aleca.
- Spaliśmy po prostu w jednym łóżku – sprostował. - Do niczego nie doszło.
- To bez znaczenia – nie dawał za wygraną. - No chyba, że chcesz mi powiedzieć, że spanie z innym chłopakiem jest u ciebie na porządku dziennym, co? - zapytał przebiegle.
- Oczywiście, że nie! - obruszył się Alec.
Jeszcze czego, on taki nie był! Jak Magnus mógł w ogóle zasugerować coś podobnego.
- Tak też myślałem – uśmiechnął się. - A poza tym myślisz, że jak zareagowałaby twoja siostra, gdybym jej powiedział, że właśnie ze sobą spaliśmy? Dopytywałaby się, czy chodzi o to, że naprawdę do czegoś doszło, czy po prostu obok leżeliśmy? Myślę, że nie – odpowiedział za niego. - Nie zagłębiałaby się w tym, bo odpowiedź jest jednoznaczna.
- Oczywiście, że tak – zgodził się z nim chłopak. - Bo to źle mówisz. Nie miałaby się nad czym zastanawiać, gdybyś powiedział, że zasnęliśmy w jednym łóżku. To już brzmi inaczej – wzruszył ramionami. Nagle coś sobie uświadomił. - Zamierzasz komuś o tym mówić? - przeraził się.
Magnus uśmiechnął się chytrze.
- A nawet jeśli to co? - zaśmiał się. - Nie, nie zamierzam – odpowiedział po chwili poważnie i wyczuł, jak ciało Aleca się rozluźnia. Kiedy tylko o tym wspomniał, chłopak cały się spiął. - Dlaczego to miałoby być czymś strasznym? - zapytał w pewnym momencie.
Alec zastanowił się chwilę. Nie chodziło o to, że to byłoby coś strasznego, po prostu.. No nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział z kim i co robi w nocy i w ogóle. Już wcześniej czuł, że się czerwieni, ale teraz kiedy odwrócił się ponownie w stronę lustra, dostrzegł, że jego poliki aż płoną. Spojrzał na siebie, a potem na Magnusa. Magnus był takim wspaniałym mężczyzną. Był bardzo przystojny, że aż westchnął cichutko. Lightwood nie był świadomy swojej urody, dlatego uważał, że zupełnie do siebie nie pasują.
- Ale nie tylko o to ci chodzi, prawda? - zapytał cichutko. - To znaczy.. No wiesz... - jąkał się.
- Żeby uprawiać z tobą seks? - zapytał Bane prosto z mostu, przez co Nocny Łowca zawstydził się jeszcze bardziej i tylko kiwnął głową. - Nie, nie jestem taki – odparł równie cicho, po czym zaśmiał się krótko.
To nie było tak, że nie chciał wcale. Wiedział po prostu, że ten nie jest jeszcze gotowy i postanowił na niego poczekać. Nie chciał się spieszyć, bo nie miał po co.
Alec również parsknął śmiechem. Nie miał pojęcia, dlaczego o tym pomyślał. Przecież znał już trochę Magnusa i nigdy nawet nie myślał o czymś tak bezsensowym. To pewne, że Magnus nie chciał go wykorzystać.
- To dobrze – odetchnął z ulgą.
Zdziwiło go mocno, jaki ten ma na niego wpływ. Jeszcze przed chwilą ogarniały go wątpliwości, a wystarczyło by Magnus zaprzeczył i ten mu od razu wierzył. Ufał mu, naprawdę mu ufał. Pokręcił głową i obrócił się, tak że stali teraz naprzeciwko siebie, bardzo blisko. Bane nadal obejmował chłopaka w pasie, a ten owinął ręce wokół jego szyi. Przysunął się jeszcze bardziej i pocałował go pewnie. Czarownik oddał pocałunek. Był on inny niż zwykle. Jakby krył w sobie jakąś deklarację. Szybko jednak stał się bardziej namiętny i gorący. Oboje tak bardzo pragnęli się poczuć, że już po chwili oderwali się od siebie ciężko dysząc. Czarownika zaraz przeniósł się na jego szyję. Obcałowywał ją, a w pewnym momencie się delikatnie przyssał. Alec go od siebie odsunął. Było to dla niego bolesne, ale wiedział, że na razie nie może pozwolić na nic więcej.
- Myślę, że powinieneś już iść. Zaraz śniadanie – powiedział słabym głosem. To co Magnus z nim wyrabiał było doprawdy niesamowite.
- Tak, masz rację – powiedział i przecząc temu pochylił się ponownie i pocałował go w usta. Ten pocałunek nie trwał jednak długo, bo zaraz zrobił krok do tyłu i uwolnił go z objęć. Przyjrzał się jego twarzy, potem spojrzał tęsknie na napuchnięte od pocałunku usta, aż w końcu zjechał na szyję. Zaśmiał się wesoło i wyszedł rzucając chłopakowi krótkie:
- Mam nadzieję, że zobaczymy się później.
Alec posłał mu blady uśmiech i spojrzał w lustro. Jego twarz wyglądała jeszcze gorzej niż zwykle. Policzki paliły go żywym ogniem, a oczy błyszczały z radości i pożądania. Usta były napuchnięte jak nigdy dotąd. Przygryzł dolną wargę i dostrzegł coś jeszcze. Już wiedział, dlaczego Bane był taki szczęśliwy, kiedy opuszczał pomieszczenie. Cholerny dupek! Jęknął głośno i jeszcze raz przyjrzał się malince zdobiącej jego szyję.

______________________________________________

Hejcia! Jest kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się cieszycie (:
Klasycznie dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia! :D
Co tu dużo pisać? Miłego czytania i liczę na wasze opinie (: Komentarze naprawdę motywują i dają kopa do działania!

niedziela, 12 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XIV

Alec westchnął i usiadł na swoim miejscu. Pojawił się w jadalni jako jeden z ostatnich osób. Wstał rano i nagle ogarnęły go wątpliwości dotyczące dzisiejszej prezentacji. Czy zrobili wszystko? Czy maksymalnie zbadali temat? Czy wszystkie informacje były dobrze przez nich zinterpretowane? Czy nie było żadnych błędów? I w końcu czy zaciekawią wszystkich w takim stopniu, że będą w stanie cokolwiek zapamiętać?
Nieświadomie bawił się pod stołem swoją bransoletką. Nawet nie pamiętał o jej istnieniu. Miał ją całą noc na sobie i już zdążył się przyzwyczaić do tego, że spoczywa na jego nadgarstku.
- Dlaczego nie jesz, Alec? - zapytała Izzy przerywając jego rozmyślania.
Spojrzał na nią.
- Eee – szukał w głowie jakiejś możliwej odpowiedzi. - Nie jestem głodny – wyznał i sięgnął po kubek, do którego nalał sobie herbaty.
- Powinieneś coś zjeść – nalegała.
Jej brat przewrócił oczami.
- Izzy, nie będę wmuszał w siebie jedzenia – powiedział spokojnie. - Jak zgłodnieję to coś zjem – upił łyk napoju.
Nic nie odpowiedziała, westchnęła tylko teatralnie i wróciła do jedzenia swojego posiłku. Jej brat dopił herbatę i wyszedł powiedziawszy jedynie, że spotkają się na zajęciach.
Magnus również szybko skończył śniadanie i od razu udał się do gabinetu. Wczoraj przez większość dnia go nie było, dlatego postanowił dzisiaj popracować trochę dłużej. Otworzył drzwi i przystanął na chwilę, zanim nie otrząsnął się i nie wszedł do środka. Był lekko zdziwiony tym, co zobaczył w środku, a może raczej kim. Alec siedział na jego biurku, obrócony tyłem do niego i wpatrywał się w okno. Nie ruszył się ani o milimetr, kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do środka. Nie zrobił tego, bo nie miał po co. Wiedział, że jedyną osobą, jaka mogłaby tu wejść, jest Magnus. To przecież jego gabinet, dlatego nikogo innego się nie spodziewał.
Czarownik przystanął ponownie metr za nim, po drugiej stronie biurka.
- Cześć – przywitał się.
Alec obrócił się i wyciągnął do niego rękę. Magnus bez wahania podał mu swoją i już po chwili został za nią pociągnięty. Lightwood przyciągnął go bliżej siebie. Bane oparł się o krawędź mebla tuż przy chłopaku.
- Cześć – odpowiedział i ku niezadowoleniu Magnusa puścił jego dłoń.
Czarownik splótł ręce na piersi.
- Dlaczego nie jesteś na treningu? - zapytał po kilku minutach ciszy.
Alec zerknął na zegarek.
- Mam jeszcze trochę czasu – oznajmił tylko i ponownie zaczął wpatrywać się w okno.
- Alec? - zaczął Bane ostrożnie. - Coś się stało?
Trochę go niepokoiło zachowanie Nocnego Łowcy. Owszem, był nieśmiały i w ogóle, ale.. Ale dzisiaj był wyjątkowo cichy. Magnus widział wyraźnie, że go coś trapi.
- Nie – zaprzeczył ruchem głowy. - Dlaczego?
Jego głos był jakiś inny. Jakby odległy.
- O czym myślisz? - zapytał ignorując jego wcześniejsze pytanie.
Alec westchnął i położył głowę na ramieniu czarownika. Lekko go tym zaskoczył.
- O tej prezentacji – przyznał w końcu.
Magnus czekał, aż ten coś doda, ale Lightwood się nie odzywał.
- Co jest nie tak z prezentacją? - przerwał ciszę.
- Niiiiiic – odparł Nocny Łowca.
Bane spojrzał na niego zdziwiony. Nie wiedział, co mogłoby być powodem tak odmiennego zachowania chłopaka.
Nagle jakby go olśniło.
- Alec?
- Hmm?
- Nie boisz się, prawda? - zapytał. - No wiesz, tej prezentacji, tego wszystkiego?
Jedyną odpowiedzią było to, że chłopak odwrócił się tak, żeby Magnus nie mógł go zobaczyć.
- Aleeeec – pokręcił z rozbawieniem głową. - Jesteś Nocnym Łowcą – zaczął z innej strony. - Myślałem, że wy niczego się nie boicie – uniósł wyzywająco brew.
Lightwood słysząc jego słowa obrócił się gwałtownie w jego stronę. Spojrzał mu hardo w oczy i..
- Każdy się czegoś boi – odpowiedział pewnym głosem. - Każdy ma jakieś lęki, nawet Nocni Łowcy. Ale nie, nie boję się tego – dodał stanowczo. - Po prostu.. No wiesz...
Magnus uśmiechnął się delikatnie.
- No nie wiem – stwierdził.
Lightwood westchnął głęboko i zaczął mówić:
- No bo co jeśli o czymś zapomnieliśmy? Co jeśli trenerzy stwierdzą, że nasze rozumowanie jest błędne? Co jeśli nikt nie będzie miał ochoty tego słuchać? Albo zrobię coś głupiego, zrobię z siebie kretyna? - wyrzucił z siebie cicho na jednym wydechu.
- Bez sensu – zaczął, ale chłopak zaraz mu przerwał.
- Właśnie! Może tam wcale nie pójdę? - myślał na głos. - To i tak nie ma aż tak ważnego wpływu na nasze wyniki. Może..
- Oczywiście, że tam pójdziesz – wszedł mu w słowo Bane. - Pójdziesz i NIE zrobisz z siebie kretyna. Przecież nie jesteś sam. Masz całą drużynę, która ci pomoże. Nie musisz się bać.
- Nie boję się! - syknął.
- To o co chodzi? - nie rozumiał.
Magnus go nie rozumiał. Skoro się nie bał, to czemu był taki.. Zdenerwowany? Nie, to nie to określenie. Zaniepokojony? Nie, to też nie pasowało. Zmarnowany?
- No bo tam będzie tak dużo osób – zaczął niepewnie. - Moja grupa będzie stać na środku. A ja z nimi – przyznał niechętnie. - I wszyscy będą się patrzeć, i.. Sam nie wiem – wzruszył ramionami.
- Nie lubisz być w centrum uwagi – bardziej stwierdził niż zapytał, ale mimo to Alec skinął głową.
Siedzieli chwilę w zupełnej ciszy.
- I nie umiem rozmawiać z innymi – wyznał cicho. - Zawsze zadaję się z gadatliwymi ludźmi. Ja.. ja po prostu ich słucham i dorzucam co jakiś czas coś od siebie.
- Ze mną rozmawiasz normalnie – zauważył czarownik.
- Bo z tobą wszystko jest inaczej – wypalił. Cały czas patrzył przed siebie, w okno. A Magnus tak bardzo chciał spojrzeć mu teraz w oczy..
Alec dopiero po chwili uświadomił sobie, co powiedział i zamarł na ułamek sekundy. Potem zerknął na zegarek szukając jakiejś wymówki.
- Eee.. Powinienem już iść, bo się spóźnię – wymamrotał i zaczął wstawać.
Magnus złapał go za rękę i zatrzymał na chwilę.
- Dasz sobie radę. Po prostu wyobraź sobie, że jesteś tam sam – lekki uśmiech. - Albo z kimś z kim chciałbyś tam być – dodał cicho. - Powodzenia.
Lightwood skinął głową i ruszył w stronę drzwi. W ostatnim momencie się obrócił i wypalił:
- Może jak skończę pójdziemy na kawę? Albo coś? - zapytał. Magnus spojrzał na niego zaskoczony. - To znaczy jeśli chcesz – zmieszał się po chwili i oblał rumieńcem.
- Chętnie – odpowiedział z uśmiechem. „Wrócił mój Alec”, pomyślał.
Nocny Łowca odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pomieszczenia.
***
- Huhuhuhuhu.
Alec obrócił się gwałtownie w stronę drzwi. Stał przed lustrem na samym środkiem swojej łazienki. Właśnie wziął prysznic i zdążył naciągnąć na siebie bokserki i spodnie, zanim do pomieszczenia nie weszła jego siostra. Zaśmiała się widząc go w takim stanie. Chłopak spojrzał na nią wrogo i ponownie obrócił się w stronę lustra. Próbował zrobić coś ze swoimi włosami, ale one i tak sterczały, tak jak zawsze, w każdym kierunku.
- Izzy! - jęczał. - Czemu one muszą być takie straszne? - wskazał na swoje włosy.
Dziewczyna podeszła do niego i przeczesała mu je kilka razy palcami.
- Przecież dobrze wyglądasz – uśmiechnęła się ciepło. - Jakoś do tej pory nie zwracałeś uwagi na swój wygląd.
- Nadal nie zwracam, po prostu mógłbym chociaż od czasu do czasu wyglądać w miarę okej, nie sądzisz? - zapytał z wyrzutem.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? - udawała przerażoną.
Pokazał jej język i sięgnął po szczoteczkę do zębów. Siostra zauważyła jego nową bransoletkę.
- Co to takiego? - zainteresowała się.
- Co? - zapytał zdziwiony.
Chwyciła go za nadgarstek i przysunęła bliżej siebie, żeby móc lepiej się jej przyjrzeć.
- Piękna – stwierdziła, obracając ją palcem. - Skąd ją masz?
Alec oblał się rumieńcem i wyrwał swoją rękę.
- Nie pamiętam, znalazłem ją w szafce i założyłem – wzruszył ramionami.
Pokręciła głową z politowaniem. Naprawdę myślał, że w to uwierzy?
- Kłamiesz, nie widziałam jej wcześniej. Nigdy nie widziałam u ciebie żadnej biżuterii – zamyśliła się. - Sam byś sobie też nie kupił. Więc skąd ją masz?
Alec zignorował jej pytanie i zaczął myć zęby. Isabelle poczekała, aż skończy i kontynuowała:
- Komuś musi na tobie zależeć – uśmiechnęła się prowokująco. - Taki gest.
- Normalny, nie wiem, o co ci chodzi – minął ją i przeszedł do pokoju.
Stanął przed szafą i skrzywił się nieznacznie. Teraz pytanie, jak ma się ubrać?
- Magnus ci ją podarował, prawda? - nie dawała za wygraną.
Lightwood nie odpowiedział, ale zaczerwienił się delikatnie. Skąd ona wiedziała takie rzeczy?
- Od niego? - podeszła bliżej brata i spojrzała mu w oczy. - O matko! To od niego! - wykrzyknęła radośnie.
- Cicho – syknął.
Nie chciał, żeby zaraz zbiegło się tutaj więcej osób. Już mu wystarczała wścibska siostra.
- Opowiadaj! Kiedy? Gdzie? Jak? Pocałował cię? - pytała chaotycznie.
„Żeby to raz”, pomyślał Alec.
- Przestań, nie będę ci o niczym mówić! - sprowadził ją na ziemię.
Jęknęła rozżalona, ale zaraz przeniosła spojrzenie na otwartą szafę, przed którą stali i coś w jej umyśle kliknęło.
- Wybierasz się gdzieś?
- A nawet jeśli to co? - odparł wymijająco.
Usiadła na jego łóżku i przyglądała się, kiedy wyjmował kolejne koszulki i zaraz odwieszał je z powrotem. Kilka, już przymierzonych, przewiesił przez oparcie krzesła.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
Bardzo ją to interesowało, ale starała się, żeby nie mógł tego usłyszeć w jej głosie.
- Nigdzie.
- A to ciekawe, bo szykujesz się, jakbyś miał randkę – udawała, że się namyśla. - No, ale nic – wstała. - Skoro nie chcesz mi powiedzieć, to pójdę do Jace'a, może on coś wie. Przy okazji zapytam też inn.. – mówiła spokojnie i zaczęła iść w kierunku drzwi.
Alec narzucił na siebie koszulkę, którą wybrał i westchnął głęboko, obracając się do siostry. Wiedział, że blefuje, ale wiedział również, że prędzej czy później będzie musiał jej powiedzieć. Już ona znajdzie sposób, żeby dopiąć swego.
- Siadaj – nakazał.
Chciał, żeby jego głos brzmiał ostrzej niż zwykle, ale mu się to nie udało. Nie mógł podnieść na nią głosu, tak jak nie potrafił się na nią dłużej gniewać.
- Po co? I tak mi nie powiesz. A ja przecież popytam tylko kilku osób – powiedziała stanowczo.
Jej brat przewrócił oczami.
- Kilku osób, tak? A potem będzie wiedział cały Instytut – przeraził się nie na żarty. Sam nie mógł stwierdzić dlaczego. Może nie chciał, żeby ktoś dowiedział się o jego randce i specjalnie coś popsuł? Albo niepotrzebnie zawracał mu głowę? „Czekaj, Alec!”, skarcił sam siebie w myślach, „przecież to nie randka!”
- Dobrze wiesz, że ja potrafię utrzymać coś w tajemnicy – wytknęła mu.
Alec usiadł na łóżku i łapiąc siostrę za rękę przyciągnął ją, żeby zasiadła obok niego.
- Więc? - zapytała obojętnie.
- Idę z Magnusem na kawę – wyznał po chwili. Przyjrzał się jej uważniej. Nie zareagowała jakoś specjalnie przesadnie,a już się bał, że zacznie skakać po pokoju jak głupia. - Nie wydajesz się zaskoczona – wypomniał jej.
Rzeczywiście, dziewczyna nie była zaskoczona. Uśmiechnęła się do niego.
- Oczywiście, że nie – prychnęła. - Z kim mógłbyś wyjść, jeśli nie z Magnusem?
Nie rozumiał. Dlaczego w takim razie tak na niego naciskała, żeby się tego dowiedzieć?
- To dlaczego tak dopytywałaś? - zapytał zdziwiony. Naprawdę chciał wiedzieć.
- Chciałam, żebyś ty mi to powiedział – patrzyła mu w oczy, nie wydała się skrępowana. - To wasza pierwsza randka? - dodała po chwili.
- To nie randka – spiął się. - Po prostu idziemy do kawiarni.
- O tak, przecież w Instytucie nie ma ekspresu – rzuciła z sarkazmem.
Alec oblał się rumieńcem, ale nie skomentował tego. Dziewczyna zaśmiała się na jego reakcję.
- Kto kogo zaprosił? - przerwała ciszę, w jakiej trwali przez kilka minut.
- Ja jego – uśmiechnął się lekko zażenowany. Dlaczego nie mogła zostawić tego tematu? Zawsze musiała wszystko wiedzieć? - Ale to nie było tak! - zaprzeczył szybko, bo widział, że już otwierała usta, najwyraźniej chcąc coś dopowiedzieć. - Siedzieliśmy po prostu dzisiaj po śniadaniu i rozmawialiśmy. I on.. Aa, nieważne! Jak wychodziłem, to zapytałem, czy wyjdziemy się później napić czy coś – wyznał zawstydzony. - No i się zgodził.
Isabelle pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Skoro to nie randka, to dlaczego się tak stroisz? - spróbowała z innej strony.
- Nie stroję się! - oburzył się. - Chcę tylko dobrze wyglądać – wstał i podszedł do szafy, odwieszając wszystkie ubrania zalegające na krześle.
- Wyglądasz dobrze – zbliżyła się do niego i jakby dla potwierdzenia swoich słów wygładziła jego koszulkę.
Podała mu wodę kolońską i wyszła życząc mu udanej randki.
Lightwood jeszcze kilkanaście minut krzątał się po pokoju. Raz po raz przeglądał się w lustrze. Sam się dziwił swojemu zachowaniu. Nigdy nie był tak zdenerwowany, a przecież to nawet nie była randka! No dobra, chciałby, żeby to tak wyglądało, ale nie wiedział, jak na to zareagowałby Magnus, dlatego próbował przekonać samego siebie, że to po prostu spotkanie dwóch... I właśnie? Kogo? Znajomych? Przyjaciół? Westchnął zrezygnowany i chwytając bluzę opuścił pomieszczenie.
Zapukał do drzwi gabinetu Magnusa i czekał na odpowiedź. Zapukał ponownie i nadal nic. Wszedł do środka, ale nikogo tam nie było. Co prawda nie umówili się na konkretną godzinę, ale Alec nie myślał, że będzie musiał go szukać. Gdzie ma teraz pójść?
Na szczęście wpadł na niego w drodze do jego pokoju. Problem z głowy, mógł odetchnąć.
- Cześć – wymruczał czarownik. - Tylko to odniosę do gabinetu – wskazał na notes, który trzymał w ręce – i możemy iść.
Alec kiwnął zadowolony głową. Poszli razem do miejsca, o którym mówił Magnus, gdzie ten szybko odłożył zeszyt na biurko, pozbierał papiery i uporządkował resztę rzeczy. Uśmiechnął się do niego przyjaźnie i rzekł, że mogą już wychodzić.
Udali się do ulubionej kawiarni Aleca. Znajdowała się parę minut drogi od Instytutu, którą przebyli rozmawiając o mało ważnych sprawach. Na zewnątrz było bardzo ciepło, dlatego Nocny Łowca wpadł na pewien pomysł.
Weszli do pomieszczenia i zamówili kawę.
- Na wynos – dopowiedział Lightwood, za co zarobił zdziwione spojrzenie Bane'a.
Wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się niepewnie. Kiedy otrzymali swoje zamówienie, Alec ponownie ruszył w kierunku drzwi prowadzących na zewnątrz.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie idziemy? - zapytał w końcu Magnus rozglądając się dookoła. Nie rozpoznawał okolicy i był tym trochę zaniepokojony.
- Spokojnie – chłopak zaszczycił go swoim spojrzeniem. - Zaraz będziemy na miejscu.
I rzeczywiście, po chwili byli tam, gdzie Alec chciał, żeby się znaleźli, a mianowicie w parku. Chociaż właściwie Lightwood nie wiedział, czy to miejsce można było jeszcze zaliczyć do parku. Tam zawsze kręciła się masa ludzi, a tu było spokojnie i przyjemnie. Zupełnie inaczej niż w wiecznie tętniącym życiem Nowym Jorku. Tak, jakby to miejsce nie należało do miasta. Było od niego oddzielone, odłączone.
Magnus pociągnął chłopaka w stronę stawku, który znajdował się nieopodal. Wyczarował koc i usiadł na nim ruchem ręki zachęcając chłopaka do zrobienia tego samego.
- Bardzo ładnie tutaj – wyznał szczerze, kiedy Lightwood siadał obok niego. Rozejrzał się wokół z rozmarzeniem. - Nigdy tu nie byłem – dodał.
Alec kiwnął głową.
- Ja tu czasem przychodzę – powiedział tylko i zaczął wpatrywać się w wodę powoli sącząc przy tym swoją kawę.
To była prawda. Przychodził tu, kiedy kłócił się z rodzeństwem, bądź rodzicami. Kiedy miał gorszy dzień. Albo kiedy nic nie szło po jego myśli. Albo kiedy chciał być po prostu sam. To miejsce go uspokajało. Dodawało sił i motywacji do działania. Czasem siedział tu pół godziny, a czasem zdarzało się, że nawet cały dzień czy noc. Ostatnio coraz rzadziej tu przebywał. Nie miał powodów do zmartwień i sam nie wiedział, dlaczego przyszedł tu dzisiaj. Dlaczego przyprowadził Magnusa? Tego też nie wiedział.
Siedzieli w ciszy już jakieś kilkanaście minut, kiedy Magnus się odezwał:
- Jak tam wasza prezentacja? - głos miał lekko ochrypły pewnie dlatego, że nic dotychczas nie mówił.
Alec otrząsnął się z zamyślenia i posyłając mu delikatny uśmiech, odpowiedział:
- Całkiem dobrze – wzruszył ramionami. - Nauczyciele nie mieli żadnych zastrzeżeń, a reszcie się chyba podobało, bo zasypywali nas gradem pytań, kiedy skończyliśmy – uśmiechnął się na to wspomnienie.
Po skończonym wykładzie naraz wystrzeliło w górę kilka rąk. Potem kolejne i kolejne. Zdążyli odpowiedzieć na jedno pytanie, a już pojawiało się następne. To było naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie. Oczywiście, przygotowali się na tyle dokładnie, że na każde z zadanych pytań udzielili poprawnej odpowiedzi.
Teraz Alecowi było odrobinę głupio, że jeszcze rano był taki przerażony. I że zrobił z siebie kretyna przed Magnusem. Zamiast sam się uporać ze swoim problemem, poszedł do czarownika i zajmował mu czas, który pewnie chciał przeznaczyć na coś innego.
- Przepraszam – wyszeptał patrząc przed siebie.
Bane momentalnie na niego spojrzał. Z początku wydawało mu się, że się tylko przesłyszał, ale po chwili Alec się do niego odwrócił i dodał cicho:
- Za dzisiejszy poranek, za to, że niepotrzebnie zawracałem ci głowę.
- Nie masz mnie za co przepraszać – zmarszczył brwi. Nie rozumiał, do czego chłopak zmierza. - Przecież wiesz, że nie mam ci tego za złe.
Nocny Łowca kiwnął głową.
- Zawsze możesz do mnie przyjść, kiedy masz jakiś problem. Postaram ci się pomóc, a jeśli nie będę w stanie tego zrobić, to zrobię coś innego. Cokolwiek, bylebyś nie myślał o tym, co cię dręczy – zadeklarował. - Chcę, żebyś wiedział, że masz we mnie oparcie – dodał poważnym tonem.
Alec przysunął się do niego i niespodziewanie wtulił się w jego ramiona. Magnus, kiedy już otrząsnął się z niemałego szoku, jaki to u niego wywarło, odwzajemnił uścisk.
Siedzieli tak przez chwilę, po czym Lightwood odsunął się nieznacznie i zaczął na powrót opowiadać o prezentacji. O tym kto, co i kiedy powiedział i o tym jak każdy po kolei zareagował, ze wszystkimi, nawet najdrobniejszymi, szczegółami, naturalnie. Po słowach Magnusa zrobiło mu się o wiele lepiej.
Rozmawiali jeszcze na różne tematy, bardzo długo. W końcu zauważyli, że jest już dawno po porze obiadowej i jeśli teraz nie wrócą, Alec spóźni się na zajęcia. Niechętnie wstali i udali się w drogę powrotną do Instytutu.
Pożegnali się przed salą treningową. Magnus przyciągnął do siebie chłopaka i mocno go przytulił.
- Dziękuję – wymruczał mu prosto do ucha. - Od wieków nie byłem na tak wspaniałej randce – dopowiedział z uśmiechem i odszedł odprowadzany wzrokiem Lightwood'a.
Nocny Łowca stał jeszcze chwilę przed drzwiami. W jego głowie jeszcze raz zadźwięczały słowa wypowiedziane przed sekundą. Nagle jakby go olśniło. RANDKA! On powiedział randka! Szeroki uśmiech wykwitł na jego twarzy. To była randka! Był tak cholernie szczęśliwy, że nie mógł tego wyrazić słowami. Wiedział jedno. Nic nie jest w stanie popsuć mu już dzisiaj humoru.

________________________________________________

Kolejny rozdział!
Dwa tygodnie, ale już jestem (:
Miałam trochę zamieszania, nauka, potem święta, a teraz siedzę w szpitalu :( ale dorwałam się do komputera i publikuję :)
Przepraszam za możliwe błędy, nie mam czasu ich sprawdzić ;/
Mam nadzieję, że wam się spodoba i jak zawsze liczę na komentarze :)
Dziękuję za wejścia i wasze opinie :D
Miłego dnia i miłego czytania!
Buuuuuuuuziole :*