Alec siedział z boku i patrzył rozbawiony na swojego rówieśnika. Nie mógł uwierzyć w ten zabawny przypadek. No, przynajmniej dla niego było to zabawne. Nie mógł przecież wiedzieć, co o tym wszystkim myślał Aaron. Nie był chyba do końca zadowolony, o czym mogłoby świadczyć chociażby to, że cały czas się krzywił. Chociaż z drugiej strony... Czy on miał kiedykolwiek inny wyraz twarzy? Przecież wiecznie chodził z obojętną miną, nie wdając się z nikim w niepotrzebne dyskusje. Zazwyczaj po prostu trzymał się z boku i to nie dlatego, że nikt nie chciał się z nim zadawać, a dlatego, że sam nie chciał być w niczyjej grupie. Najwyraźniej bardziej preferował samotność. Poza tym naoczny obserwator mógłby podejrzewać nawet, że Aaron gardził innymi Nocnymi Łowcami. Często rzucał im krzywe spojrzenia albo prychał, kiedy ktokolwiek się do niego odzywał, nie udzielając poza tym żadnej innej odpowiedzi. Rozmawiał tylko z niektórymi osobami i Alec miał zaszczyt być jedną z nich. Ale do rzeczy...
Już od dłuższego czasu trenerzy mieli w zwyczaju zabierać swoich wychowanków na zewnątrz, aby potrenowali na świeżym powietrzu. Powszechnie wiadome było, że trening jest wtedy bardziej wydatniejszy niż w zamkniętym pomieszczeniu. Żaden z Nocnych Łowców się temu nie sprzeciwiał i szczerze mówiąc, żaden się nie zdziwił, kiedy dzisiejszego popołudnia nauczyciele znowu postanowili ich wyciągnąć. Jednak tym razem nie mieli mieć zajęć w ogrodzie za Instytutem, a mieli wybrać się dalej, aby pobiegać po mieście. Duża grupa biegnących osób mogłaby zwracać na siebie uwagę, czego naturalnie nikt nie chciał, dlatego trenerzy nakazali wszystkim użyć runy niewidzialności, tak aby nie rozpraszali Przyziemnych swoją obecnością. Trasy wcześniej oczywiście nie znali, tak więc na początku biegli trochę na oślep, sugerując się jedynie wskazówkami, jakie otrzymywali, typu: „za tym budynkiem skręć w lewo” albo „cały czas prosto aż do jakiejś tam ulicy”. W ten właśnie sposób znaleźli się w największym nowojorskim parku, w którym ich mentorzy zaplanowali kilkunastominutową przerwę, na którą naturalnie wszyscy chętnie przystali. Część Nocnych Łowców usiadła na trawie i wdała się w dyskusję, by chociaż odrobinę umilić sobie czas. Aaron i Alec również postanowili zająć jakieś miejsca i pech chciał, że zarówno Lightwood ze swoimi znajomymi, jak i blondyn upatrzyli sobie polankę przy stawku. Alec uśmiechnął się do chłopaka, zadowolony z tego, że nie zraża się usiąść niedaleko nich, ale ten nawet nie raczył na ten uśmiech odpowiedzieć, jedynie wzruszając ramionami. Przez jakiś czas nic się nie działo, dopóki obydwoje nie zwrócili uwagi na grupkę osób, która właśnie się z czegoś głośno śmiała. Wszyscy wyglądali bardzo beztrosko i widać było, że przyszli do parku, żeby się odstresować. Powody, dla których Nocni Łowcy byli nimi zainteresowani, były jednak inne. Czarnowłosy był zaintrygowany ich zachowaniem i tym, że byli tak głośno, a Aaron... Aaron zobaczył wśród nich Jasona, przez co nie mógł teraz oderwać od nich wzroku. Alec również po chwili go wypatrzył i od razu zerknął na blondyna. Mina Aarona nic nie wyrażała, ale znaczący był sam fakt, że patrzył nieprzerwanie na Przyziemnego, którego z pewnością nie spodziewał się tutaj spotkać. Oczywiście nikt inny poza wspomnianą dwójką zupełnie nie zwracał uwagi na rozmawiającą ze sobą grupkę. Wszyscy inni zajęci byli dyskutowaniem między sobą. Nikt nie przejmował się przechodzącymi obok Przyziemnymi. Właśnie dzięki temu nikt nie zauważył też, że kiedy wcześniej opisana grupa przechodziła obok stawu, jeden chłopak, idący obok Jasona i tłumaczący mu coś, zażarcie przy tym gestykulując, z nieznanych nikomu powodów potknął się o coś znajdującego się w powietrzu i byłby się przewrócił, gdyby nie to, że w ostatniej chwili zachował równowagę. To „coś” było oczywiście kończyną Aarona, którego najwyraźniej złapał skurcz. To wytłumaczenie było najbardziej prawdopodobne. No bo dlaczego chłopak miałby celowo podstawiać mu haka? Miałoby to jakiś sens? To mógł być tylko skurcz. Nic więcej. Nocny Łowca zachowywał się naturalnie i udawał, że nie zauważył tego, co właśnie zrobił, cofając nogę i siedząc jak gdyby nigdy nic. Chłopak z kolei rozejrzał się dookoła, ale niczego nie widząc, wzruszył po prostu ramionami i ruszył dalej. Jason również się rozejrzał i Alec mógłby przysiąc, że jego wzrok na dłużej spoczął w miejscu, w którym siedział Aaron, tak jakby Przyziemny zdawał sobie sprawę z jego obecności. Blondyn także cały czas przyglądał się młodszemu chłopakowi i uniósł brew, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Jason oczywiście nie mógł o tym wiedzieć, co było zasługą runy niewidzialności, ale mimo to po plecach Nocnego Łowcy przebiegł niebezpieczny dreszcz, który mu się nie spodobał. Nie zrywał jednak kontaktu aż do czasu, kiedy chłopak nie zniknął mu z oczu. Dopiero wtedy odwrócił wzrok i ujrzał wpatrującego się w niego Aleca. Uśmiechnął się kpiąco i wstał, otrzepując przy tym ubranie. Nie lubił siedzieć na trawie. Ten sam moment wybrali trenerzy, aby ogłosić koniec przerwy i tym samym wznowienie treningu, przez co i rozbawiony Alec musiał wstać i ruszyć w dalszą drogę.
***
- Lubisz śledzić ludzi, co, Lightwood? - prychnął Aaron, który doskonale zdawał sobie sprawę z obecności drugiego Łowcy.
- Nie śledzę cię. Gdybym to robił, to byś o tym nie wiedział – odpowiedział mu Alec i zrównał z nim kroku.
Szli niespiesznie korytarzem, kierując się na piętro. Trening dał im obu w kość, dlatego woleli nie zostawać z innymi w salonie, a po prostu odpocząć w swoich pokojach.
- Raczej nie. Nie zapominaj, że ja też jestem Nocnym Łowcą i nie jesteś w stanie mnie zaskoczyć – rzucił mu powątpiewające spojrzenie. - Nawet jakbyś bardzo chciał.
- Mógłbym o tym dyskutować, ale wątpię w to, że zmienisz zdanie. Chociaż jesteś w błędzie – dodał po chwili.
Wbił ręce w kieszenie spodni i zaśmiał się pod nosem.
- Czy ty mnie podpuszczasz? Chcesz się założyć? Możemy zrobić sparing i wtedy się okaże, który ma rację – zaśmiał się odrobinę szyderczo.
- Powiedz tylko gdzie i kiedy – odparł pewnie Alec i uśmiechnął się szeroko. - Zadzwoń do niego – rzucił po chwili, kiedy znajdowali się już na odpowiednim piętrze.
- Hę? - zdziwił się wytrącony z równowagi Aaron.
- Przecież widzę, że cię skręca – wyśmiał go. - I widziałem, co zrobiłeś w parku – dodał, patrząc na niego znacząco.
- Nie wiem, o co ci chodzi – odrzekł i zniknął za drzwiami swojego pokoju, zostawiając szczerzącego się do siebie Lightwood'a samego.
On wie, co widział.
***
Aaron nie wytrzymał. Sytuacja miałaby się pewnie inaczej, gdyby nie zobaczył Jasona w parku. Teraz? Teraz nie miał wyjścia. Musiał do niego iść. Czy tego chciał, czy nie nogi go same tam zaprowadziły. Ale czy jak Przyziemny zastukał do drzwi? O nie. Co to to nie. Nie będzie przecież szedł na łatwiznę. Naturalnie musiał podkraść się pod jego okno i wspiąć się na drzewo, by móc dostać się do środka. Zrządzeniem losu było to, że jego plan unicestwiło zamknięte okno. Było tylko jedno wyjście, a przynajmniej on widział tylko jedno wyjście. Nie mógł się poddać, dlatego zastukał delikatnie, modląc się w duchu, by chłopak był gdzieś blisko. Ku jego radości zaraz zobaczył jego zdziwioną twarz, która zaraz zmieniła się w zaskoczoną i niezwykle zdumioną, kiedy ujrzał Aarona siedzącego na drzewie rosnącym obok jego domu.
- Aaron? - usłyszał zduszony szept. - Co ty wyrabiasz? - dodał chłopak, robiąc wielkie oczy i obracając się nerwowo do tyłu.
Aaron uśmiechnął się drapieżnie i przykucnął na gałęzi. Wyglądał teraz jak gotowy do ataku kocur.
- Pomyślałem, że cię odwiedzę – odparł niezrażony jego zachowaniem. - Mogę wejść?
- Nie bardzo – odpowiedział, znowu się obracając. Ta jego ostrożność w każdym ruchu trochę niepokoiła Aarona, ale nie przejmował się tym za bardzo. W końcu miał świadomość tego, że w domu była też rodzina chłopaka. - Może kiedy indziej? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie – nie zgodził się Nocny Łowca. - Odsuń się – mruknął.
- Co? - zdziwił się. - Co chcesz zrobić?
- Odsuń się – powtórzył mocniej i już szykował się do skoku, przez co Jason nie mógł zrobić nic innego niż to, co ten mu zalecił.
Prawie bezszelestnie wylądował na podłodze w pokoju chłopaka, lądując idealnie na środku. Wyglądało to tak, jakby po prostu kucnął, a nie pokonał w locie kilka metrów. Zdecydowanie bardzo szybko i sprawnie. Jason doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że blondyn był niezwykle zwinny i wysportowany, ale czegoś takiego się nie spodziewał. Zrobiło to na nim ogromne wrażenie.
- Ćwiczysz parkour czy coś? - zapytał oniemiały. Dopiero po chwili odzyskał rezon. Kiedy Aaron posłał mu swój słynny kpiący uśmieszek, otrząsnął się i pozwolił by na jego twarz powrócił wcześniejszy grymas. - Mówiłem, że jestem zajęty – przypomniał mu.
- A co robisz? Mogę ci pomóc? - zapytał i w kilku susach pokonał dzielącą ich odległość.
Chwycił w dwa palce jego podbródek i uniósł, by pocałować go w usta. Jason początkowo nie oponował, ale po chwili, kiedy pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i przestawał być jedynie cmoknięciem, zaczął się sprzeciwiać i już się odsuwał. Aaron uśmiechnął się szeroko i pozwolił mu na to, by na chwilę się oddalił, korzystając z okazji i ściągając przez głowę koszulkę, którą miał na sobie. Został tym samym nagi od pasa w górę. Widział, jak Jason obserwuje nieśmiało jego klatkę piersiową, zastanawiając się zapewne, co teraz zrobić. Nocny Łowca postanowił mu pomóc rozstrzygnąć ten wewnętrzny problem i sam popchnął go na ścianę, ponownie zaczynając całować.
- Aaron – jęknął chłopak i zarzucił mu ręce na szyję. Lubił być przygwożdżany drugim ciałem w sposób, w jaki robił to zawsze Aaron. Blondyn na każdym kroku okazywał mu swoją dominację i to, co sam lubił. Dłuższą chwilę jeszcze spędzili na podobnych pieszczotach, zanim oboje nie usłyszeli, że ktoś wspina się po schodach, a odległość między krokami tej osoby a pokojem Jasona coraz bardziej się zmniejszała. - O nie – syknął ten przez zęby i z całej siły odepchnął od siebie Aarona.
- Co do... - zaczął Nocny Łowca, ale nie zdążył dokończyć, bo w słowo wszedł mu młodszy chłopak.
- To moi znajomi. Gadali z moim bratem na dole – wyszeptał nerwowo i zaczął się pospiesznie rozglądać. - Musisz się schować. Nie zdążysz wyjść – dodał jeszcze bardziej do siebie niż do niego.
Aaron przyjrzał mu się uważniej i aż zaniemówił, kiedy spostrzegł, że chłopak najwyraźniej wpadł na jakiś pomysł. Wiedział, że mu się to nie spodoba, a już na pewno nie wtedy, kiedy Jason zerknął na niego przepraszającym wzrokiem i wskazał na szafę.
- Chyba kpisz – sprzeciwił się, ale nic to nie dało, bo chłopak już go pchał w tamtą stronę.
Już było słychać śmiechy osób, które znajdowały się coraz bliżej. Teraz Aaron słyszał, że była to więcej niż jedna osoba.
- Wybacz. Wynagrodzę ci to – obiecał i otworzył drzwi swojej szafy.
- Pożałujesz – warknął Nocny Łowca, po czym zaraz został wepchnięty do środka.
Jedynym co go pocieszało to to, że szafa Jasona przypominała bardziej małej wielkości garderobę niż zwykłą szafę. Było w niej sporo miejsca, tak, że mogłaby zmieścić się w niej jeszcze jedna osoba. A może nawet i dwie. Zresztą nieważne. Ważniejsze było to, że dokładnie w momencie, w którym Jason zamykał drewniane drzwi, a on sam posyłał mu mordercze spojrzenie, drzwi do pokoju otworzyły się i do pomieszczenia weszły jeszcze trzy kolejne osoby. Chłopak uśmiechnął się do nich odrobinę nerwowo, zauważając, że niedaleko miejsca, w którym stali jego znajomi, leżała koszulka Aarona, którą nie tak dawno temu z siebie ściągnął.
- Ale masz syf – zaśmiała się jego koleżanka i ku jego przerażeniu sięgnęła po bluzkę, wokół której kręciły się właśnie jego myśli. Wolał nawet nie wyobrażać sobie tego, że ktoś mógłby teraz otworzyć szafę. Nieźle by się zdziwili. Chociaż właściwie dlaczego mieliby to robić? Nie, to absurd. O niczym się nie dowiedzą. - Mógłbyś chociaż sprzątać, kiedy przychodzimy – dodała rozbawiona.
Oczywiście żartowała, bo ich znajomy nigdy nie miał przesadnego bałaganu, a przecież jedna koszulka leżąca na podłodze nie zrobiła jeszcze nikomu krzywdy.
- Nie jest na ciebie za duża? - zaciekawił się chłopak stojący obok dziewczyny, która też już zabierała głos. Wyszarpnął jej z ręki ubranie, o którym rozmawiali i przyjrzał się uważniej. - Jak na mój gust to tak, ale kto jak woli – wzruszył ramionami i rzucił ją w stronę Jasona.
Chłopak zaśmiał się nerwowo i modlił w duchu, aby jak najszybciej stąd wyszli. Nie wiadomo, co mogło Aaronowi strzelić do głowy. Na szczęście już na dole jego znajomi mówili, że będą się zbierać, także miał nadzieję, że to właśnie zrobią, co ku jego fartowi okazało się prawdą.
- Dobra, my będziemy już lecieć – odezwał się po raz kolejny nieznajomy Aaronowi głos. - Do jutra, co?
- Jasne, widzimy się w szkole – odparł z lekko wyczuwalną ulgą w głosie. - Sami traficie do drzwi czy was odprowadzić? - zapytał.
- Spoko, trafimy – cichy śmiech. - Nara!
Po tym słychać było już tylko oddalające się kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Aarona oślepiły odrobinę snopy światła, które dostały się do wnętrza szafy, kiedy Jason uchylił jej drzwiczki.
- Jesteś na mnie zły? - zapytał ostrożnie i zerknął na chłopaka, który siedział skulony w kącie pomiędzy jego ubraniami.
- Tak – burknął i sięgnął po jego rękę, wciągając go do środka. - Poszli?
- Poszli – przytaknął. - Ale jest mój brat i mama. Siedzą na dole.
- Jak będziesz cicho to nie usłyszą – odparł i już zaczął dobierać się do jego spodni.
- Aaron... - pokręcił głową, niezadowolony z takiego obrotu sytuacji.
- To nie ty siedziałeś w szafie, więc się nie odzywaj – warknął i zsunął mu materiał z tyłka, zostawiając jedynie w bokserkach. Pocałował go w krocze, przenosząc się na klęczki i spojrzał na górę. - Zaciśnij zęby – poradził mu. Zanim Jason zdążył zareagować, ten już ściągał z niego bieliznę i pobudzał jego członek swoją ręką. Ruchy, jakie wykonywał, były pewne i mocne, przez co z usta chłopaka wyrwał się głośny jęk. - Uprzedzałem – zaśmiał się blondyn i patrzył, jak Jason zakrywa sobie twarz dłonią.
Szybko zareagował i kiedy czuł, że penis chłopaka zaczyna twardnieć, wziął go do buzi, nie bawiąc się w żadne delikatności. Od razu zaczął mocno ssać, przyciskając też Jasona do ścianki szafy. Nie chciał, żeby chłopak mu tu zszedł.
- Ooooch – wyjęczał cicho między zębami, kładąc drugą dłoń na głowie blondyna i wbijając się członkiem w jego usta. - Dooobrze.
Aaron był mile połechtany tymi komplementami, dlatego zaczął się jeszcze bardziej starać. Rzadko kiedy i mało komu obciągał, ale dla Jasona mógł zrobić wyjątek. Reakcje chłopaka były tego warte. Poza tym miał go teraz na wyciągnięcie ręki. Spokojnie mógł wsunąć w jego ciało palce, co też właśnie robił. Wsunął trzeci palec w jego wnętrze i nareszcie zaczął nimi poruszać. W przód, w tył, krzyżował... A Jason tylko jęczał z rozkoszy, kiedy te zwinne palce uderzały w ten czuły punkt, co wywoływało u niego dreszcze. Szybko sięgnął do swoich ust, chcąc jakoś ściszyć dźwięki, które wydawały. Było mu strasznie wstyd, kiedy myślał o tym, że piętro niżej znajduje się jego rodzina, ale nie było to powodem, dla którego chciał to wszystko przerwać. Szczerze mówiąc, ciężko byłoby mu teraz wymyślić jakikolwiek powód. Było mu za dobrze. Był już całkowicie twardy i tak bardzo już chciał go poczuć w sobie!
- Już – wyszeptał. - Już, Aaron – poprosił.
Pociągnął go w górę i objął go za szyję. Opierał się o ścianę szafy, nadal nie wierząc w to, że będą to robić w takim a nie innym miejscu. Był cały spocony, a koszulka, którą nadal miał na sobie całkowicie się kleiła do jego rozgrzanego ciała.
Blondyn również jęknął, kiedy gorący oddech chłopaka owionął jego szyję. Obrócił go i wbił się kroczem w jego tyłek. Jason mógł wyczuć, że ten nadal miał na sobie spodnie.
- Musisz być naprawdę cicho – szepnął mu do ucha i jęknął delikatnie.
Jason pokiwał żywo głową i zaraz usłyszał dźwięk rozpinanego rozporka. Aaron zsunął z siebie spodnie wraz z bielizną i wyciągnął z kieszeni żel oraz prezerwatywę. Na szczęście na spotkania z Jasonem zawsze był przygotowany. Wprawnym ruchem nasmarował swojego penisa i po chwili już szykował się, żeby w niego wejść. Spojrzenie, jakie posłał mu chłopak, kiedy obrócił swoją twarz w jego stronę, tylko umocniło go w przekonaniu, żeby się pospieszył. Blondyn sapnął. Jason nie spinał się ani nie uciekał. Wiedział, że za chwilę będzie dużo przyjemniej. Trzymał się mocno ścianki przed sobą i sapał w ramię, którym zakrywał sobie usta. Bał się, że mimo tego może się zapomnieć i zacząć krzyczeć, jak to już miał w zwyczaju. Czekał na ten jeden jedyny ruch, który już po chwili nastąpił. Aaron wsunął się w niego, całując przy okazji po łopatkach. Jason odetchnął ciężej i sięgnął do tyłu do jego szyi. Pomasował ją delikatnie i pozwolił na to, by Aaron chwycił między wargi jego usta. Szybkie ruchy bioder Nocnego Łowcy uniemożliwiały mu logiczne myślenie i jedyne co był w stanie robić to głośno sapać, uważając jednak, żeby nie robić tego zbyt głośno. Było mu tak dobrze...
- Mhm, mocniej – poprosił i złapał go za rękę.
Przymknął oczy, odchylając głowę do tyłu i kładąc ją na jego ramieniu. Był absolutnie zachwycony tym, w jaki sposób Aaron potrafił doprowadzić go do takiej sytuacji. Może nie odczuwałby tego tak intensywnie, gdyby nie dłoń blondyna zaciskająca się na jego członku i poruszająca po nim sprawnymi ruchami. Aaron trzymał go mocno i wchodził w niego szybko, pełnymi ruchami. Od czasu do czasu zatrzymał się, głęboko zanurzony, aby przez chwilę tylko całować się z nim namiętnie. A potem wznawiał ruchy, więc Jason nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Jedynie jęki uciekały z jego ust, a oczy owładnęła błoga przyjemność. Ciało chłopaka drżało z przyjemności, a jego penis podrygiwał, jakby na znak tego, jak mu dobrze. Nie zdążył nawet go uprzedzić i strzelił prosto w jego dłoń. Aaron, mimo iż tego świadomy, nie zaprzestawał przy tym swoich ruchów, co i rusz się w niego wbijając. Posapywał przy tym nisko i co raz podskubywał wargi młodszego, a ten już tylko pojękiwał w jego ramionach. Było mu tak… tak, dobrze. To chyba było dobre słowo.
Wreszcie i Nocny Łowca osiągnął spełnienie, zatrzymując się dosłownie na sekundę. Uwielbiał seks z Jasonem. Zawsze był po nim niezwykle zadowolony. Chłopak zdecydowanie spełniał jego oczekiwania.
- Nie próbuj mnie nigdy więcej wpychać do szafy – wyszeptał mu do ucha, nadal sapiąc.
Wciąż był zmęczony, ale wiedział, że za moment odzyska siły. Jeszcze tylko chwilka, pomyślał i podciągnął spodnie chłopaka, zapinając mu rozporek i obracając w swoją stronę. Ze swoimi uczynił oczywiście to samo, wycierając w nie zabrudzoną dłoń. Nie przejmował się tym, że oboje cali lepili się od potu.
- Chyba, że chcę powtórkę – dokończył Jason i przyciągnął go do pocałunku, uśmiechając się przy tym lubieżnie.
- Następnym razem może nie być tak przyjemnie – uprzedził go i ugryzł w wargę.
- Mhmmm – zgodził się chłopak, chociaż i tak w to nie wierzył.
Stanął na palcach, by cmoknąć go raz jeszcze. Był cały rozpromieniony i aż tryskał energią. Gdyby nie to, że Aaron był z nim cały czas, nie powiedziałby, że ten przed niespełna chwilą był całkiem wykończony. To praktycznie niemożliwe, żeby zwykły Przyziemny tak szybko odzyskiwał siły. Nocnemu Łowcy bardzo podobał się ten widok. Znacznie bardziej chłopak podobał mu się teraz niż otoczony swoimi zidiociałymi przyjaciółmi.
Bo wcale nie przyszedł do niego dlatego, że zobaczył go z nimi w parku. Absolutnie.
_________________________________
Znowu wybaczcie za spóźnienie. Dzięki wszystkim za głosy!
Wiem, że miałam się zabrać za zakładki, ale na razie nie mam czasu. Po maturach do nich przysiądę. Na razie możecie jednak zobaczyć, że zaktualizowałam zdjęciach naszego kochanego Maleca.
Oceniajcie rozdział. Chcę poczytać, co myślicie :)
Już od dłuższego czasu trenerzy mieli w zwyczaju zabierać swoich wychowanków na zewnątrz, aby potrenowali na świeżym powietrzu. Powszechnie wiadome było, że trening jest wtedy bardziej wydatniejszy niż w zamkniętym pomieszczeniu. Żaden z Nocnych Łowców się temu nie sprzeciwiał i szczerze mówiąc, żaden się nie zdziwił, kiedy dzisiejszego popołudnia nauczyciele znowu postanowili ich wyciągnąć. Jednak tym razem nie mieli mieć zajęć w ogrodzie za Instytutem, a mieli wybrać się dalej, aby pobiegać po mieście. Duża grupa biegnących osób mogłaby zwracać na siebie uwagę, czego naturalnie nikt nie chciał, dlatego trenerzy nakazali wszystkim użyć runy niewidzialności, tak aby nie rozpraszali Przyziemnych swoją obecnością. Trasy wcześniej oczywiście nie znali, tak więc na początku biegli trochę na oślep, sugerując się jedynie wskazówkami, jakie otrzymywali, typu: „za tym budynkiem skręć w lewo” albo „cały czas prosto aż do jakiejś tam ulicy”. W ten właśnie sposób znaleźli się w największym nowojorskim parku, w którym ich mentorzy zaplanowali kilkunastominutową przerwę, na którą naturalnie wszyscy chętnie przystali. Część Nocnych Łowców usiadła na trawie i wdała się w dyskusję, by chociaż odrobinę umilić sobie czas. Aaron i Alec również postanowili zająć jakieś miejsca i pech chciał, że zarówno Lightwood ze swoimi znajomymi, jak i blondyn upatrzyli sobie polankę przy stawku. Alec uśmiechnął się do chłopaka, zadowolony z tego, że nie zraża się usiąść niedaleko nich, ale ten nawet nie raczył na ten uśmiech odpowiedzieć, jedynie wzruszając ramionami. Przez jakiś czas nic się nie działo, dopóki obydwoje nie zwrócili uwagi na grupkę osób, która właśnie się z czegoś głośno śmiała. Wszyscy wyglądali bardzo beztrosko i widać było, że przyszli do parku, żeby się odstresować. Powody, dla których Nocni Łowcy byli nimi zainteresowani, były jednak inne. Czarnowłosy był zaintrygowany ich zachowaniem i tym, że byli tak głośno, a Aaron... Aaron zobaczył wśród nich Jasona, przez co nie mógł teraz oderwać od nich wzroku. Alec również po chwili go wypatrzył i od razu zerknął na blondyna. Mina Aarona nic nie wyrażała, ale znaczący był sam fakt, że patrzył nieprzerwanie na Przyziemnego, którego z pewnością nie spodziewał się tutaj spotkać. Oczywiście nikt inny poza wspomnianą dwójką zupełnie nie zwracał uwagi na rozmawiającą ze sobą grupkę. Wszyscy inni zajęci byli dyskutowaniem między sobą. Nikt nie przejmował się przechodzącymi obok Przyziemnymi. Właśnie dzięki temu nikt nie zauważył też, że kiedy wcześniej opisana grupa przechodziła obok stawu, jeden chłopak, idący obok Jasona i tłumaczący mu coś, zażarcie przy tym gestykulując, z nieznanych nikomu powodów potknął się o coś znajdującego się w powietrzu i byłby się przewrócił, gdyby nie to, że w ostatniej chwili zachował równowagę. To „coś” było oczywiście kończyną Aarona, którego najwyraźniej złapał skurcz. To wytłumaczenie było najbardziej prawdopodobne. No bo dlaczego chłopak miałby celowo podstawiać mu haka? Miałoby to jakiś sens? To mógł być tylko skurcz. Nic więcej. Nocny Łowca zachowywał się naturalnie i udawał, że nie zauważył tego, co właśnie zrobił, cofając nogę i siedząc jak gdyby nigdy nic. Chłopak z kolei rozejrzał się dookoła, ale niczego nie widząc, wzruszył po prostu ramionami i ruszył dalej. Jason również się rozejrzał i Alec mógłby przysiąc, że jego wzrok na dłużej spoczął w miejscu, w którym siedział Aaron, tak jakby Przyziemny zdawał sobie sprawę z jego obecności. Blondyn także cały czas przyglądał się młodszemu chłopakowi i uniósł brew, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Jason oczywiście nie mógł o tym wiedzieć, co było zasługą runy niewidzialności, ale mimo to po plecach Nocnego Łowcy przebiegł niebezpieczny dreszcz, który mu się nie spodobał. Nie zrywał jednak kontaktu aż do czasu, kiedy chłopak nie zniknął mu z oczu. Dopiero wtedy odwrócił wzrok i ujrzał wpatrującego się w niego Aleca. Uśmiechnął się kpiąco i wstał, otrzepując przy tym ubranie. Nie lubił siedzieć na trawie. Ten sam moment wybrali trenerzy, aby ogłosić koniec przerwy i tym samym wznowienie treningu, przez co i rozbawiony Alec musiał wstać i ruszyć w dalszą drogę.
***
- Lubisz śledzić ludzi, co, Lightwood? - prychnął Aaron, który doskonale zdawał sobie sprawę z obecności drugiego Łowcy.
- Nie śledzę cię. Gdybym to robił, to byś o tym nie wiedział – odpowiedział mu Alec i zrównał z nim kroku.
Szli niespiesznie korytarzem, kierując się na piętro. Trening dał im obu w kość, dlatego woleli nie zostawać z innymi w salonie, a po prostu odpocząć w swoich pokojach.
- Raczej nie. Nie zapominaj, że ja też jestem Nocnym Łowcą i nie jesteś w stanie mnie zaskoczyć – rzucił mu powątpiewające spojrzenie. - Nawet jakbyś bardzo chciał.
- Mógłbym o tym dyskutować, ale wątpię w to, że zmienisz zdanie. Chociaż jesteś w błędzie – dodał po chwili.
Wbił ręce w kieszenie spodni i zaśmiał się pod nosem.
- Czy ty mnie podpuszczasz? Chcesz się założyć? Możemy zrobić sparing i wtedy się okaże, który ma rację – zaśmiał się odrobinę szyderczo.
- Powiedz tylko gdzie i kiedy – odparł pewnie Alec i uśmiechnął się szeroko. - Zadzwoń do niego – rzucił po chwili, kiedy znajdowali się już na odpowiednim piętrze.
- Hę? - zdziwił się wytrącony z równowagi Aaron.
- Przecież widzę, że cię skręca – wyśmiał go. - I widziałem, co zrobiłeś w parku – dodał, patrząc na niego znacząco.
- Nie wiem, o co ci chodzi – odrzekł i zniknął za drzwiami swojego pokoju, zostawiając szczerzącego się do siebie Lightwood'a samego.
On wie, co widział.
***
Aaron nie wytrzymał. Sytuacja miałaby się pewnie inaczej, gdyby nie zobaczył Jasona w parku. Teraz? Teraz nie miał wyjścia. Musiał do niego iść. Czy tego chciał, czy nie nogi go same tam zaprowadziły. Ale czy jak Przyziemny zastukał do drzwi? O nie. Co to to nie. Nie będzie przecież szedł na łatwiznę. Naturalnie musiał podkraść się pod jego okno i wspiąć się na drzewo, by móc dostać się do środka. Zrządzeniem losu było to, że jego plan unicestwiło zamknięte okno. Było tylko jedno wyjście, a przynajmniej on widział tylko jedno wyjście. Nie mógł się poddać, dlatego zastukał delikatnie, modląc się w duchu, by chłopak był gdzieś blisko. Ku jego radości zaraz zobaczył jego zdziwioną twarz, która zaraz zmieniła się w zaskoczoną i niezwykle zdumioną, kiedy ujrzał Aarona siedzącego na drzewie rosnącym obok jego domu.
- Aaron? - usłyszał zduszony szept. - Co ty wyrabiasz? - dodał chłopak, robiąc wielkie oczy i obracając się nerwowo do tyłu.
Aaron uśmiechnął się drapieżnie i przykucnął na gałęzi. Wyglądał teraz jak gotowy do ataku kocur.
- Pomyślałem, że cię odwiedzę – odparł niezrażony jego zachowaniem. - Mogę wejść?
- Nie bardzo – odpowiedział, znowu się obracając. Ta jego ostrożność w każdym ruchu trochę niepokoiła Aarona, ale nie przejmował się tym za bardzo. W końcu miał świadomość tego, że w domu była też rodzina chłopaka. - Może kiedy indziej? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie – nie zgodził się Nocny Łowca. - Odsuń się – mruknął.
- Co? - zdziwił się. - Co chcesz zrobić?
- Odsuń się – powtórzył mocniej i już szykował się do skoku, przez co Jason nie mógł zrobić nic innego niż to, co ten mu zalecił.
Prawie bezszelestnie wylądował na podłodze w pokoju chłopaka, lądując idealnie na środku. Wyglądało to tak, jakby po prostu kucnął, a nie pokonał w locie kilka metrów. Zdecydowanie bardzo szybko i sprawnie. Jason doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że blondyn był niezwykle zwinny i wysportowany, ale czegoś takiego się nie spodziewał. Zrobiło to na nim ogromne wrażenie.
- Ćwiczysz parkour czy coś? - zapytał oniemiały. Dopiero po chwili odzyskał rezon. Kiedy Aaron posłał mu swój słynny kpiący uśmieszek, otrząsnął się i pozwolił by na jego twarz powrócił wcześniejszy grymas. - Mówiłem, że jestem zajęty – przypomniał mu.
- A co robisz? Mogę ci pomóc? - zapytał i w kilku susach pokonał dzielącą ich odległość.
Chwycił w dwa palce jego podbródek i uniósł, by pocałować go w usta. Jason początkowo nie oponował, ale po chwili, kiedy pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i przestawał być jedynie cmoknięciem, zaczął się sprzeciwiać i już się odsuwał. Aaron uśmiechnął się szeroko i pozwolił mu na to, by na chwilę się oddalił, korzystając z okazji i ściągając przez głowę koszulkę, którą miał na sobie. Został tym samym nagi od pasa w górę. Widział, jak Jason obserwuje nieśmiało jego klatkę piersiową, zastanawiając się zapewne, co teraz zrobić. Nocny Łowca postanowił mu pomóc rozstrzygnąć ten wewnętrzny problem i sam popchnął go na ścianę, ponownie zaczynając całować.
- Aaron – jęknął chłopak i zarzucił mu ręce na szyję. Lubił być przygwożdżany drugim ciałem w sposób, w jaki robił to zawsze Aaron. Blondyn na każdym kroku okazywał mu swoją dominację i to, co sam lubił. Dłuższą chwilę jeszcze spędzili na podobnych pieszczotach, zanim oboje nie usłyszeli, że ktoś wspina się po schodach, a odległość między krokami tej osoby a pokojem Jasona coraz bardziej się zmniejszała. - O nie – syknął ten przez zęby i z całej siły odepchnął od siebie Aarona.
- Co do... - zaczął Nocny Łowca, ale nie zdążył dokończyć, bo w słowo wszedł mu młodszy chłopak.
- To moi znajomi. Gadali z moim bratem na dole – wyszeptał nerwowo i zaczął się pospiesznie rozglądać. - Musisz się schować. Nie zdążysz wyjść – dodał jeszcze bardziej do siebie niż do niego.
Aaron przyjrzał mu się uważniej i aż zaniemówił, kiedy spostrzegł, że chłopak najwyraźniej wpadł na jakiś pomysł. Wiedział, że mu się to nie spodoba, a już na pewno nie wtedy, kiedy Jason zerknął na niego przepraszającym wzrokiem i wskazał na szafę.
- Chyba kpisz – sprzeciwił się, ale nic to nie dało, bo chłopak już go pchał w tamtą stronę.
Już było słychać śmiechy osób, które znajdowały się coraz bliżej. Teraz Aaron słyszał, że była to więcej niż jedna osoba.
- Wybacz. Wynagrodzę ci to – obiecał i otworzył drzwi swojej szafy.
- Pożałujesz – warknął Nocny Łowca, po czym zaraz został wepchnięty do środka.
Jedynym co go pocieszało to to, że szafa Jasona przypominała bardziej małej wielkości garderobę niż zwykłą szafę. Było w niej sporo miejsca, tak, że mogłaby zmieścić się w niej jeszcze jedna osoba. A może nawet i dwie. Zresztą nieważne. Ważniejsze było to, że dokładnie w momencie, w którym Jason zamykał drewniane drzwi, a on sam posyłał mu mordercze spojrzenie, drzwi do pokoju otworzyły się i do pomieszczenia weszły jeszcze trzy kolejne osoby. Chłopak uśmiechnął się do nich odrobinę nerwowo, zauważając, że niedaleko miejsca, w którym stali jego znajomi, leżała koszulka Aarona, którą nie tak dawno temu z siebie ściągnął.
- Ale masz syf – zaśmiała się jego koleżanka i ku jego przerażeniu sięgnęła po bluzkę, wokół której kręciły się właśnie jego myśli. Wolał nawet nie wyobrażać sobie tego, że ktoś mógłby teraz otworzyć szafę. Nieźle by się zdziwili. Chociaż właściwie dlaczego mieliby to robić? Nie, to absurd. O niczym się nie dowiedzą. - Mógłbyś chociaż sprzątać, kiedy przychodzimy – dodała rozbawiona.
Oczywiście żartowała, bo ich znajomy nigdy nie miał przesadnego bałaganu, a przecież jedna koszulka leżąca na podłodze nie zrobiła jeszcze nikomu krzywdy.
- Nie jest na ciebie za duża? - zaciekawił się chłopak stojący obok dziewczyny, która też już zabierała głos. Wyszarpnął jej z ręki ubranie, o którym rozmawiali i przyjrzał się uważniej. - Jak na mój gust to tak, ale kto jak woli – wzruszył ramionami i rzucił ją w stronę Jasona.
Chłopak zaśmiał się nerwowo i modlił w duchu, aby jak najszybciej stąd wyszli. Nie wiadomo, co mogło Aaronowi strzelić do głowy. Na szczęście już na dole jego znajomi mówili, że będą się zbierać, także miał nadzieję, że to właśnie zrobią, co ku jego fartowi okazało się prawdą.
- Dobra, my będziemy już lecieć – odezwał się po raz kolejny nieznajomy Aaronowi głos. - Do jutra, co?
- Jasne, widzimy się w szkole – odparł z lekko wyczuwalną ulgą w głosie. - Sami traficie do drzwi czy was odprowadzić? - zapytał.
- Spoko, trafimy – cichy śmiech. - Nara!
Po tym słychać było już tylko oddalające się kroki i dźwięk zamykanych drzwi. Aarona oślepiły odrobinę snopy światła, które dostały się do wnętrza szafy, kiedy Jason uchylił jej drzwiczki.
- Jesteś na mnie zły? - zapytał ostrożnie i zerknął na chłopaka, który siedział skulony w kącie pomiędzy jego ubraniami.
- Tak – burknął i sięgnął po jego rękę, wciągając go do środka. - Poszli?
- Poszli – przytaknął. - Ale jest mój brat i mama. Siedzą na dole.
- Jak będziesz cicho to nie usłyszą – odparł i już zaczął dobierać się do jego spodni.
- Aaron... - pokręcił głową, niezadowolony z takiego obrotu sytuacji.
- To nie ty siedziałeś w szafie, więc się nie odzywaj – warknął i zsunął mu materiał z tyłka, zostawiając jedynie w bokserkach. Pocałował go w krocze, przenosząc się na klęczki i spojrzał na górę. - Zaciśnij zęby – poradził mu. Zanim Jason zdążył zareagować, ten już ściągał z niego bieliznę i pobudzał jego członek swoją ręką. Ruchy, jakie wykonywał, były pewne i mocne, przez co z usta chłopaka wyrwał się głośny jęk. - Uprzedzałem – zaśmiał się blondyn i patrzył, jak Jason zakrywa sobie twarz dłonią.
Szybko zareagował i kiedy czuł, że penis chłopaka zaczyna twardnieć, wziął go do buzi, nie bawiąc się w żadne delikatności. Od razu zaczął mocno ssać, przyciskając też Jasona do ścianki szafy. Nie chciał, żeby chłopak mu tu zszedł.
- Ooooch – wyjęczał cicho między zębami, kładąc drugą dłoń na głowie blondyna i wbijając się członkiem w jego usta. - Dooobrze.
Aaron był mile połechtany tymi komplementami, dlatego zaczął się jeszcze bardziej starać. Rzadko kiedy i mało komu obciągał, ale dla Jasona mógł zrobić wyjątek. Reakcje chłopaka były tego warte. Poza tym miał go teraz na wyciągnięcie ręki. Spokojnie mógł wsunąć w jego ciało palce, co też właśnie robił. Wsunął trzeci palec w jego wnętrze i nareszcie zaczął nimi poruszać. W przód, w tył, krzyżował... A Jason tylko jęczał z rozkoszy, kiedy te zwinne palce uderzały w ten czuły punkt, co wywoływało u niego dreszcze. Szybko sięgnął do swoich ust, chcąc jakoś ściszyć dźwięki, które wydawały. Było mu strasznie wstyd, kiedy myślał o tym, że piętro niżej znajduje się jego rodzina, ale nie było to powodem, dla którego chciał to wszystko przerwać. Szczerze mówiąc, ciężko byłoby mu teraz wymyślić jakikolwiek powód. Było mu za dobrze. Był już całkowicie twardy i tak bardzo już chciał go poczuć w sobie!
- Już – wyszeptał. - Już, Aaron – poprosił.
Pociągnął go w górę i objął go za szyję. Opierał się o ścianę szafy, nadal nie wierząc w to, że będą to robić w takim a nie innym miejscu. Był cały spocony, a koszulka, którą nadal miał na sobie całkowicie się kleiła do jego rozgrzanego ciała.
Blondyn również jęknął, kiedy gorący oddech chłopaka owionął jego szyję. Obrócił go i wbił się kroczem w jego tyłek. Jason mógł wyczuć, że ten nadal miał na sobie spodnie.
- Musisz być naprawdę cicho – szepnął mu do ucha i jęknął delikatnie.
Jason pokiwał żywo głową i zaraz usłyszał dźwięk rozpinanego rozporka. Aaron zsunął z siebie spodnie wraz z bielizną i wyciągnął z kieszeni żel oraz prezerwatywę. Na szczęście na spotkania z Jasonem zawsze był przygotowany. Wprawnym ruchem nasmarował swojego penisa i po chwili już szykował się, żeby w niego wejść. Spojrzenie, jakie posłał mu chłopak, kiedy obrócił swoją twarz w jego stronę, tylko umocniło go w przekonaniu, żeby się pospieszył. Blondyn sapnął. Jason nie spinał się ani nie uciekał. Wiedział, że za chwilę będzie dużo przyjemniej. Trzymał się mocno ścianki przed sobą i sapał w ramię, którym zakrywał sobie usta. Bał się, że mimo tego może się zapomnieć i zacząć krzyczeć, jak to już miał w zwyczaju. Czekał na ten jeden jedyny ruch, który już po chwili nastąpił. Aaron wsunął się w niego, całując przy okazji po łopatkach. Jason odetchnął ciężej i sięgnął do tyłu do jego szyi. Pomasował ją delikatnie i pozwolił na to, by Aaron chwycił między wargi jego usta. Szybkie ruchy bioder Nocnego Łowcy uniemożliwiały mu logiczne myślenie i jedyne co był w stanie robić to głośno sapać, uważając jednak, żeby nie robić tego zbyt głośno. Było mu tak dobrze...
- Mhm, mocniej – poprosił i złapał go za rękę.
Przymknął oczy, odchylając głowę do tyłu i kładąc ją na jego ramieniu. Był absolutnie zachwycony tym, w jaki sposób Aaron potrafił doprowadzić go do takiej sytuacji. Może nie odczuwałby tego tak intensywnie, gdyby nie dłoń blondyna zaciskająca się na jego członku i poruszająca po nim sprawnymi ruchami. Aaron trzymał go mocno i wchodził w niego szybko, pełnymi ruchami. Od czasu do czasu zatrzymał się, głęboko zanurzony, aby przez chwilę tylko całować się z nim namiętnie. A potem wznawiał ruchy, więc Jason nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Jedynie jęki uciekały z jego ust, a oczy owładnęła błoga przyjemność. Ciało chłopaka drżało z przyjemności, a jego penis podrygiwał, jakby na znak tego, jak mu dobrze. Nie zdążył nawet go uprzedzić i strzelił prosto w jego dłoń. Aaron, mimo iż tego świadomy, nie zaprzestawał przy tym swoich ruchów, co i rusz się w niego wbijając. Posapywał przy tym nisko i co raz podskubywał wargi młodszego, a ten już tylko pojękiwał w jego ramionach. Było mu tak… tak, dobrze. To chyba było dobre słowo.
Wreszcie i Nocny Łowca osiągnął spełnienie, zatrzymując się dosłownie na sekundę. Uwielbiał seks z Jasonem. Zawsze był po nim niezwykle zadowolony. Chłopak zdecydowanie spełniał jego oczekiwania.
- Nie próbuj mnie nigdy więcej wpychać do szafy – wyszeptał mu do ucha, nadal sapiąc.
Wciąż był zmęczony, ale wiedział, że za moment odzyska siły. Jeszcze tylko chwilka, pomyślał i podciągnął spodnie chłopaka, zapinając mu rozporek i obracając w swoją stronę. Ze swoimi uczynił oczywiście to samo, wycierając w nie zabrudzoną dłoń. Nie przejmował się tym, że oboje cali lepili się od potu.
- Chyba, że chcę powtórkę – dokończył Jason i przyciągnął go do pocałunku, uśmiechając się przy tym lubieżnie.
- Następnym razem może nie być tak przyjemnie – uprzedził go i ugryzł w wargę.
- Mhmmm – zgodził się chłopak, chociaż i tak w to nie wierzył.
Stanął na palcach, by cmoknąć go raz jeszcze. Był cały rozpromieniony i aż tryskał energią. Gdyby nie to, że Aaron był z nim cały czas, nie powiedziałby, że ten przed niespełna chwilą był całkiem wykończony. To praktycznie niemożliwe, żeby zwykły Przyziemny tak szybko odzyskiwał siły. Nocnemu Łowcy bardzo podobał się ten widok. Znacznie bardziej chłopak podobał mu się teraz niż otoczony swoimi zidiociałymi przyjaciółmi.
Bo wcale nie przyszedł do niego dlatego, że zobaczył go z nimi w parku. Absolutnie.
_________________________________
Znowu wybaczcie za spóźnienie. Dzięki wszystkim za głosy!
Wiem, że miałam się zabrać za zakładki, ale na razie nie mam czasu. Po maturach do nich przysiądę. Na razie możecie jednak zobaczyć, że zaktualizowałam zdjęciach naszego kochanego Maleca.
Oceniajcie rozdział. Chcę poczytać, co myślicie :)