niedziela, 13 września 2015

ROZDZIAŁ XXXVI

- Ale pamiętaj, Alec.. - zaczął po raz kolejny Magnus, kiedy już znaleźli się w jego mieszkaniu.
- Wiem, Magnus - odpowiedział szybko. - To niebezpieczne, mam się nie wychylać, uważać i jej nie atakować - kiwał głową w jego stronę. - Wejdziesz tam przecież ze mną, nic się nie stanie - mówił i zerkał w stronę drzwi.
Naprawdę chciał już wejść i zobaczyć dziewczynę, o której tyle się nasłuchał. Chciał się przekonać, czy rzeczywiście jest taka, jak ją opisywał Bane. Zdawał sobie sprawę z tego, że czarownik mógł koloryzować i zmyślać w niektórych kwestiach jej dotyczących. W końcu był Magnusem Bane'em i potrafił zrobić wiele, by tylko odciągnąć swojego chłopaka od kłopotów.
- Cokolwiek by nie robiła ani nie mówiła, masz zachować spokój, rozumiesz? - wycelował w niego palec. - Jeden gwałtowniejszy ruch z jej strony i wychodzimy.
- Nie jestem dzieckiem - podszedł na krok i pocałował go w usta. - Ani kretynem. Wszystko rozumiem i chcę już tam wejść - przyznał zgodnie z prawdą.
- Teraz zachowujesz się jak dziecko - wyznał i westchnął, kiedy chłopak się odsunął - które nie może doczekać się, kiedy w końcu dostanie obiecaną zabawkę.
- To nie zabawka - powiedział. - Ale masz rację, nie mogę się doczekać. A to wszystko przez ciebie - uśmiechnął się delikatnie. - Bo to ty cały czas o niej mówisz w taki sposób.. jakby rzeczywiście była nie wiadomo jak zła, a samo spotkanie z nią wiąże się z niemałym ryzykiem.
- Bo to prawda. Czemu lekceważysz moje słowa?
- Nie lekceważę, po prostu się nie boję. Ryzyko jest fajne - wzruszył ramionami. - I w sumie jest nieodłączną częścią mojego życia.
- Ooo tak, tak samo jak lekkomyślność i niepodejmowanie słusznych decyzji - prychnął czarownik.
- Nieprawda! - zaprzeczył niemal natychmiast jego chłopak. - Nie jestem lekkomyślny i jak najbardziej podejmuję słuszne decyzje - jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Skoro tak uważasz - pokręcił zabawnie głową.
- Tak, a ty uważasz tak samo jak ja, tylko się ze mną droczysz - uniósł lekko głowę, szczerząc się jak głupi.
- Teoretycznie to co mówisz, może okazać się prawdą - zrobił poważną minę.
- Praktycznie jest tak samo - uderzył go lekko w bok. - Nie gadaj tyle i wejdźmy tam w końcu.
Magnus przewrócił oczami i uśmiechnął się do niego.
- Jesteś strasznie podekscytowany. Zastanawia mnie, czy jest coś co w równym a może i wyższym stopniu, cię tak nakręca - złapał go pod brodą i spojrzał mu w oczy.
- Jest, ale nie będę z tobą o tym rozmawiał, bo jak to ty zaraz zaczniesz dociekać i najpewniej skończymy w zupełnie innym pomieszczeniu - obserwował uśmiech Magnusa, który z każdym wypowiadanym przez niego słowem robił się coraz większy.
- Jesteś zboczeńcem, Alexander - zamruczał mu w twarz, śmiejąc się melodyjnie.
- Ja? Ciekawe czemu? Ja tylko powiedziałem, że jest coś takiego - wzruszył ramionami i zrobił najbardziej niewinną minę, na jaką było go stać. - To ty masz zaraz jakieś skojarzenia i brudne myśli - puknął go palcem wskazującym w klatkę piersiową.
- Brudne myśli? - zastanowił się chwilę. - Bo tobie pewnie chodziło o kuchnię, prawda? - zakpił. - To tam byśmy wylądowali, mam rację?
- Oczywiście, że tak. Kuchnia, tak, mhm.. - przymknął oczy i wciągnął powietrze, przypominając sobie sen, który nawiedził go pewnej nocy. On, Magnus i gorący seks na stole kuchennym. Uch, aż mu się cieplej zrobiło i natychmiast otworzył oczy. - To takie, uch, dobre miejsce. Wielofunkcyjne i w ogóle - przyznał. - Ale przestań już.
- Co mam przestać?
- Próbujesz odciągnąć moją uwagę - powiedział i wyciągnął z kieszeni stelę, którą zaraz przyłożył do ramienia.
- Nieprawda - zapewnił go mało przekonująco. - Co tam kreślisz?
Alec spojrzał na niego, nie przestając rysować run na swoim ciele.
- Twoje imię - wyznał z sarkazmem.
- Bardzo śmieszne - zganił go, ale przecząc samemu sobie uniósł lekko kąciki ust. - Chodź już, bo przecież zaraz wyjdziesz z siebie.
Alec szybko schował stelę i kiwnął głową, uśmiechając się przy tym szeroko. Nie denerwował się, bo nie miał po temu żadnego powodu. Poszedł więc za mężczyzną i przyglądał się dokładnie temu, co ten robił. Magnus bowiem musiał najpierw ściągnąć zaklęcia ochronne i wyciszające, zanim wpuści ich obu do środka. Ostrożności nigdy za wiele. Po kilku minutach spojrzał nareszcie na chłopaka i kiwnął do niego głową.
- Zapraszam - powiedział z rezerwą i złapał za klamkę, otwierając powoli drzwi.

***

Aaron nigdy jakoś nie tryskał entuzjazmem, ale dzisiaj miał wyjątkowo paskudny humor. Treningi bardziej go męczyły, a każdy nawet najcichszy odgłos strasznie denerwował. Nie wiedział, co było tego powodem, ale wiedział, że nie może zostać dłużej w Instytucie. Najchętniej po prostu poszedłby do jakiegoś klubu, napił się i najlepiej jeszcze z kimś przespał. Nie miał jednak pojęcia, gdzie w Nowym Jorku jest jakikolwiek gejowski klub, a nie chciał nikogo pytać, bo pewnie i tak nie uzyskałby odpowiedzi. Koniec końców przebrał się w bardziej wygodne ubrania i wyszedł na dwór. Miał zamiar pobiegać i miał nadzieję, że to chociaż w małym stopniu pomoże mu się ogarnąć.
Na zewnątrz wykonał krótką rozgrzewkę, która miała go przygotować do wysiłku. Nie zamierzał prędko wracać, chciał się zmęczyć i wyrzucić wszystko z siebie. Wszystko to, co sprawiało, że czuł się tak, hmm, dziwnie. W zasadzie nie musiał się rozgrzewać, bo był po treningu, ale mało go to obchodziło. Założył słuchawki, puścił najgłośniej jak mógł muzykę i zaczął biec. Nie zastanawiał się specjalnie gdzie, ważne by tylko oddalić się jak najbardziej od Instytutu, miejsca, które go tak strasznie otumaniało.
Początkowo planował biec przez Central Park, ale stwierdził, że tam będzie za dużo osób, a obecność ludzi nie działała na niego w ostatnim czasie za dobrze, więc po prostu skręcił w drugą stronę. Miał dość wszystkiego. Biegł już jakiś czas i był naprawdę zmęczony. Zatrzymał się na uboczu i rozejrzał wokoło. Odruchowo sięgnął do paska, do którego zawsze była przyczepiona butelka z wodą. No tak, zapomniał wziąć czegoś do picia. Tak był zaabsorbowany ucieczką, że nawet tego nie zauważył. To był błąd, bo naprawdę był teraz spragniony. Przebiec tyle kilometrów bez jakiegokolwiek nawodnienia, serio trzeba być kretynem, zganił w myślach sam siebie. Rozejrzał się ponownie i zdał sobie sprawę, że nie wie nawet, gdzie się znajduje. Okolica była odrobinę ponura, a zważając na późną porę, na rozwalonych chodnikach nie widać było żywej duszy. W oddali migał neonowy szyld jakiegoś sklepu, postanowił więc, że pójdzie i po prostu zapyta o drogę, przy okazji kupując jakąś wodę. Po drodze minął się z pijanymi menelami, którzy akurat wyszli zza zakrętu. Przeszedł obok nich, nawet nie zerkając w ich stronę. Pewnym siebie krokiem ruszył w dalszą drogę, która oświecona była jedną lampą. Obok niej stały jeszcze dwie inne, ale ktoś je rozbił, a sądząc po jej stanie, musiało stać się to już jakiś czas temu. Najwyraźniej nikt nie przejmował się jej naprawieniem, co znaczyło tylko to, że okolica nie należała do najprzyjemniejszych. Pewnie trafił na jakieś przedmieścia. Nie było to jednak czymś, co mogło go przerażać. Szczerze mówiąc, miasto w którym mieszkał nie różniło się za bardzo od Nowego Jorku. Mniej w nim było jedynie turystów i mieszkańców. No i oczywiście było z dziesięć (jak nie więcej) razy mniejsze, ale jak to chyba w każdym mieście miało swoje gorsze miejsca. Takie, w które lepiej nie zapuszczać się po zmroku. Władze starały się je jak najlepiej zatuszować, ale każdy doskonale zdawał sobie sprawę z ich istnienia. On oczywiście nie miał z tym żadnego problemu. Nigdy się nie bał i lubił krążyć po nocy bez celu.
Kiedy wreszcie dotarł na miejsce, bez wahania wszedł do sklepu, który okazał się być całodobowym supermarketem. Znalazł w kieszeni swoich dresów jakieś drobniaki i przeszedł do działu z napojami. Wybrał pierwszą lepszą wodę, po czym ruszył w stronę otwartej kasy. Było mało klientów, więc obsługiwała tylko jedna ekspedientka, która bardziej niż nim zajęta była flirtowaniem z jakimś chłopakiem, który za swoje zakupy już zapłacił, a mimo to nadal zajmował kolejkę. Naprawdę? Jakby nie mogli się umówić później, prychnął w myślach rozdrażniony Aaron. Nie reagując na sprzeciwy, wyminął wszystkich i stanął bezpośrednio przed zdumioną dziewczyną. Był wyższy od jej adoratora o dobre piętnaście centymetrów, a z tą niezadowoloną miną rzeczywiście wyglądał jak jakiś chuligan, jak go określiła jedna ze starszych klientek. Posłał młodej ekspedientce wymuszony uśmiech i pokazał jej produkt, który chciał kupić, rzucając przy okazji odliczoną kwotę na ladę. Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie, najwyraźniej nie pojmując, co się dzieje, ale wzięła tylko od niego wodę, skasowała i oddała mu z powrotem, czemu towarzyszyły kolejne niezadowolone komentarze ze strony kolejki. Aaron odwrócił się do nich i rzucił im kpiące spojrzenie, po czym jeszcze ostatni raz zerknął na kasjerkę i puścił jej oczko. Ta zachichotała, a on mógł wyjść ze sklepu. Zaśmiał się pod nosem sam do siebie. Och, umiał okręcić sobie ludzi wokół palca.
Kiedy już był na zewnątrz, upił duży łyk. Nawet nie myślał, że był aż tak spragniony. Ruszył w drogę powrotną i wtedy zdał sobie sprawę, że z tego wszystkiego zapomniał zapytać o drogę. Rozejrzał się dookoła i westchnął zrezygnowany. W pobliżu nadal nikogo nie było, nawet tych pijaków, którzy wcześniej zagrodzili mu przejście. Odetchnął ponownie i zaczął iść w kierunku, jak mu się wydawało, największego hałasu.
Po niecałej półgodzinie, jeśli wierzyć zegarkowi w jego telefonie, dotarł do jakiegoś parku. Nie mógł to być Central Park, bo był znacznie mniejszy. Na ławce dostrzegł jakiś ludzi. W pierwszym odruchu chciał do nich podejść, ale zrezygnował, kiedy zobaczył, w jakim są stanie. Zaciągnął rękawy bluzy, które wcześniej podwinął do łokci, bo zaczynało się już robić naprawdę chłodno i miał już iść dalej, kiedy poczuł, że ktoś łapie go za ramię.
- Udawaj, że mnie znasz - poprosił jakiś chłopak wyraźnie przerażonym tonem.
Aaron zerknął na niego i posłał mu jedno ze swoich morderczych spojrzeń, na co chłopak od razu puścił jego rękę. Jak stwierdził blondyn, ten musiał być od niego młodszy, bo był niższy i rysy twarzy wydawały mu się jakieś takie łagodniejsze. A może to po prostu było spowodowane tym, że jedynym źródłem światła był księżyc?
- Niby czemu? - odpowiedział równie cicho, ale nie zwolnił kroku.
- Od jakiś piętnastu minut idą za mną jacyś faceci i skręcają zawsze tam gdzie ja - wyjaśnił chłopak szczerze.
- I co z tego? - odburknął Nocny Łowca, dziwiąc się jego zachowaniu.
- Nic, po prostu przejdę się z tobą kawałek - rzekł, a Aaron westchnął w duchu.
Nie potrzebował żadnego dzieciaka do pilnowania. Od niechcenia obrócił się do tyłu i rzeczywiście ujrzał kroczących kilka metrów za nimi mężczyzn. Nie przejął się jednak ich widokiem. Był Nocnym Łowcą i mógłby ich rozwalić w kilka sekund.
- Chodź - złapał chłopaka za ramię i pociągnął w inną stronę. - Zgubimy ich - powiedział i zaczął niespodziewanie skręcać.
Rzeczywiście po kilku minutach po podejrzanych typkach nie było już śladu, a Aaron z nowo poznanym chłopakiem znaleźli się przy jakimś stawie. Blondyn usiadł i zrozpaczony stwierdził, że młodszy zamierza zrobić to samo. Pomógł mu, czy ten nie może się teraz od niego odwalić?
- Czego jeszcze? - zapytał mało przyjaźnie.
- Odważny jesteś - powiedział ni z tego ni z owego chłopak, przysuwając się do niego odrobinę.
- Po prostu nie jestem taką boi dupą jak ty - stwierdził z szyderczym uśmiechem, który nie wiadomo dlaczego, wypłynął na jego usta.
- Może i racja - wzruszył ramionami drugi. - To może w ramach podziękowania byś się ze mną napił? - zapytał i wyjął z kieszeni butelkę jakiegoś nieznanego Aaronowi płynu.
Blondyn przyjrzał mu się ponownie. Chłopak chce z nim pić? Nie musiał się długo zastanawiać. Niewiele myśląc, kiwnął głową. I tak chciał się dzisiaj upić, więc co za różnica z kim? Przynajmniej zaoszczędzi na alkoholu.
- A za co pijemy? - zapytał jeszcze, przyglądając się jak ten otwiera butelkę i wyciąga z kieszeni jakieś plastikowe kubeczki.
- Zawód miłosny - odpowiedział tamten niewzruszony. - Dziewczyna mnie zostawiła.
Aaron kiwnął głową i przyjął od niego pojemniczek. Wypił od razu połowę jego zawartości i powiedział:
- Na zdrowie.
Chłopak stuknął się z nim kubeczkiem, po czym sam upił łyk trunku.
Jason, jak się okazało, że ten się nazywa, chyba wcześniej za często nie pił niczego mocniejszego, bo po kilku kolejkach był już wstawiony. Nie zasypiał ani nic z tych rzeczy, trzymał się całkiem dobrze i chyba nawet ogarniał, co się wokół niego działo, ale stał się bardziej wylewny. Usiadł naprzeciwko Aarona i opowiadał mu o sobie, o rodzinie, o szkole i o dziewczynie, o której jak mówił, chciał zapomnieć. Określił ją nawet mianem nieco wulgarnym, bo właśnie tego wieczoru dowiedział się, że przespała się z jego kumplem.
- A ty? Czemu tak właściwie pijesz? - zapytał go pijackim głosem.
Aaron wzruszył ramionami. Sam tego nie wiedział, a nie miał zamiaru opowiadać mu całego swojego życia. Był w końcu Przyziemnym. Chłopak nie nalegał, napił się tylko w ciszy i zaczął mu się dokładniej przyglądać.
Po kilku kolejnych kolejkach obaj stali się bardziej wylewni, a Jason bardziej pewny siebie. Oparł się o Aarona, a jego buzia się nie zamykała.
- Bałeś się tych gości.. A mnie się nie boisz? - zapytał blondyn, wchodząc mu w słowo.
- A czemu mam się ciebie bać? - odparł mało wyraźnie.
Aaron objął go w pasie, przyciągając go jeszcze bliżej siebie, na co chłopak zdziwiony położył mu dłoń na ramieniu.
- Mógłbym cię teraz wykorzystać - odpowiedział wprost Nocny Łowca. - Nikogo tu nie ma, nikt nie wie, gdzie jesteś - mówił dalej, mrucząc do jego ucha. - Nikt by cię nie obronił, gdybyś się wyrywał.
Chwilę zajęło chłopakowi pojęcie, o co blondynowi chodzi. Kiedy dotarł do niego sens jego słów, spiął się odrobinę, ale patrzył mu hardo w oczy. Przełknął ciężko ślinę, zanim odpowiedział.
- A kto powiedział, że bym się wyrywał?
Tym razem to Aaron nie wiedział, co powiedzieć. Zdziwiony wpatrywał się w jego oczy.
- Jesteś biseksualny? - zapytał w końcu.
- Na to wygląda - rzekł Jason i bez zapowiedzi wpił się w jego usta.
Blondyn początkowo nie wiedział, co zrobić. Po chwili jakby się opamiętał, bo przymknął oczy i z równą zażartością oddał ten niezdarny pocałunek, przejmując inicjatywę. Ich ubrania wylądowały gdzieś koło stojącego obok drzewa, ale kto by się tym przejmował?

***

Alec zerknął na swojego chłopaka, ale szybko wszedł do pomieszczenia, które ten przed nim otworzył. Nie chciał ryzykować tym, że drzwi się zamkną, zanim to zrobi. Magnus wszedł do środka zaraz za nim. Nocny Łowca rozejrzał się po pokoju, ale nie zauważył nic niepokojącego. Gdzie jest istota, o której opowiadał mu tyle czarownik? Czy to jakiś głupi żart?
- Magnus? - odezwał się cicho, co było błędem.
Zza szafy wyskoczyła jakaś postać, której Lightwood nie zdążył się nawet przyjrzeć. Bardziej martwiły go w tej chwili świecące kule, lecące w ich stronę. Zareagował niemal natychmiast. Doskoczył do Magnusa, ale to ten okazał się być zdolnym do tego, by uratować ich przed ciosem. Wytworzył wokół nich tarczę, która ich obroniła.
Dopiero wtedy Alecowi udało się przyjrzeć dziewczynie. Wpatrywał się w nią, chcąc dojrzeć jak najwięcej szczegółów. Była drobnej budowy i wydawała się być niewinna. Naprawdę było jednak inaczej, o czym świadczyło chociażby to, że jeszcze przed chwilą w nich celowała. Istota również patrzyła na Aleca. Widziała go tu po raz pierwszy i bardzo ją zaintrygował. Nie wiedziała jeszcze dlaczego, ale tak było. Lightwood w tym czasie nadal zajmował się jej przyglądaniem. Skórę miała jasną, niemal przezroczystą, a na niej liczne blizny. Takie jak u niego tyle, że bardziej widoczne. Dziewczyna szybko zaciągnęła rękawy, czując na ramionach wzrok chłopaka. Jej włosy były równie jasne jak reszta ciała, z lekkimi przebłyskami koloru niebieskiego. Uszy malutkie, ale spiczaście zakończone, zadarty nos, a z pleców wystawały.. Skrzydła? Nie. To nie mogły być skrzydła, myślał gorączkowo Alec, ale coś bardzo podobnego. Mniejsze niż te u aniołów, to wiedział, chociaż, że nigdy żadnego nie widział. Najbardziej jednak zastanawiały go jej oczy. Całe błękitne, bez białek. I tak dziwnie przyciągały..
- Jej oczy - szepnął Alec do Magnusa.
- Wiem, nie patrz w nie za długo - odpowiedział mu niemal natychmiast jego chłopak.
Alec posłusznie odwrócił od nich swój wzrok, skupiając się znowu na jej ciele. Nigdy nie widział żadnej istoty jej pokroju. Ba! Chociażby kogoś do niej podobnego. Nic. Nie miał żadnego pomysłu, kim mogła być.
- Nocny Łowca - powiedziała cicho.
- Co? - odparł Alec, robiąc wielkie oczy.
Przez chwilę wydawało mu się, że się przesłyszał, ale to przecież niemożliwe. Magnus z kolei zerknął na niego nic nierozumiejącym wzrokiem, zasłaniając uszy rękoma.
- Co co? - zapytał, krzywiąc się odrobinę.
- Nie słyszałeś? - zdziwił się Nocny Łowca.
- Czego nie słyszałem? - odpowiedział pytaniem Bane.
- Nocny Łowca - powtórzyła głośniej dziewczyna, a Alec ponownie przeniósł na nią spojrzenie.
- Znowu to robi - wyszeptał czarownik, bardziej zakrywając uszy.
- Co robi? - chciał wiedzieć Lightwood.
- Głowa mnie boli - poskarżył się Magnus. - Strasznie piszczy, nie słyszysz?
- Nie - odrzekł zgodnie z prawdą. On nie słyszał żadnych pisków. - Powiedziała "Nocny Łowca" - oznajmił.
- Uciekaj! - krzyknęła, zbliżając się na krok.
Magnus miał ochotę zgiąć się w pół. Piski, które z siebie wydawała były okropne i czuł się tak, jakby wbijała jakieś ostre przedmioty prosto w jego czaszkę.
- Nic nie powiedziała, Alec!
- Powiedziała, cały czas mówi - zapewnił go Nocny Łowca, również wykonując krok w jej stronę.
- Uciekaj! - wrzeszczała do niego dziewczyna, a Bane nadal nic nie słyszał. Widział jedynie jak dziewczyna wygląda, jakby rzeczywiście coś krzyczała, ale słyszał tylko przerażające piski. - Nie możesz tu zostać!
- O czym ty mówisz? - zapytał Lightwood. - Dlaczego?
- Zamkną cię! Mnie też zamknęli! Uciekaj!
- Odsuń się od niego - wrzasnął czarownik, tym razem rzeczywiście się zwijając.
- Co mu robisz?! - darł się czarnowłosy. - Przestań!
- Zostaw go!
- Nie!
- Alec, rozumiesz ją? - wtrącił się Magnus.
- A ty nie? - odpowiedział ten pytaniem.
- Uciekaj! - wrzasnęła dziewczyna i ruszyła w ich stronę.
Alec złapał Bane'a pod ramię i pomógł mu się odsunąć.
- Wychodzimy - zarządził czarownik.
- Nie możemy teraz wyjść.
- Musimy, ona.. - złapał się za głowę, słysząc kolejne wysokie dźwięki.
- Jesteś Nocnym Łowcą? - zapytała. - Zostaw go w takim razie! On jest zły! Zamknie cię!
- Posłuchaj, on cię zamknął dla twojego dobra. Nie zrobi ci nic złego - zapewniał ją.
- Nieprawda!
- Alec, proszę cię..
- Naprawdę, nic ci nie zrobi - powtórzył i pociągnął Magnusa do drzwi.
- Nie!
Kiedy znaleźli się za drzwiami, Bane rzucił odpowiednie zaklęcia, przez co nie było już nic słychać i po chwili ból głowy ustąpił.
- Co to było? - chciał wiedzieć Alec.
- Rozumiesz ją? - odpowiedział ten pytaniem.
- A ty nie?
Czarownik już nic nie powiedział. Wyciągnął jedynie telefon i wybrał numer przyjaciela. Ten odebrał po kilku sygnałach.
- Ragnor? Przyjedź, jak najszybciej możesz - zaczął.
- Wybacz, ale nie interesuje mnie trójkącik. Nie gustuje w chł.. - odpowiedział swobodnie, lecz Bane zaraz mu przerwał.
- Nie czas na żarty. Przyjedź i zawiadom Cate, ona pewnie też chce to usłyszeć - dodał głosem nieznoszącym sprzeciwu i rozłączył się, a Aleca pociągnął za sobą do salonu. Sam nie był do końca pewien, co miało przed chwilą miejsce, ale miał nadzieję, że przyjaciele pomogą mu to zrozumieć.

________________________________________

Kolejny rozdział!
Dziękuję za wejścia, komentarze i obserwacje! Witam nowych czytelników :)
Fani Aarona! Co myślicie?
Zachęcam do komentowania! Buuziaki :*

niedziela, 6 września 2015

ROZDZIAŁ XXXV

Alec przechadzał się po Instytucie w wyjątkowo dobrym humorze. Jego chłopak musiał niestety opuścić go z samego rana, ale wcześniej zdążyli wziąć jeszcze relaksującą kąpiel. Wstępnie umówili się na osiemnastą w ich ulubionej kawiarni. Mieli do omówienia kilka spraw i uznali, że lepiej to zrobić na neutralnym gruncie.
Kiedy tak szedł, nie zwracając uwagi na otoczenie, poczuł w kieszeni wibrację, oznaczającą nadejście nowej wiadomości. Szybko wyciągnął urządzenie i ją odczytał. Uśmiechnął się pod nosem, widząc nadawcę.
Od: Magnus
Treść: Dopiero zauważyłem, że nie mam kurtki. Musiałem zostawić ją u ciebie..
Włączył opcję szybkiego odpisywania i zaczął tworzyć odpowiedź.
Do: Magnus
Treść: Tak? I może chcesz ją z powrotem?
Na kolejnego SMS-a nie musiał długo czekać.
Od: Magnus
Treść: Prosiłbym. Czuję się trochę nieswojo bez niej. Jak bez ciebie :*
Alec prychnął i zabrał się za odpisywanie. W międzyczasie dotarł do salonu i usiadł wygodnie na kanapie. Nikogo oprócz niego tam nie było, więc mógł w spokoju zająć się korespondowaniem z czarownikiem.
Do: Magnus
Treść: Porównujesz mnie do jakiejś tam kurtki?
Od: Magnus
Treść: Nie jakiejś tam, to moja ulubiona.
Do: Magnus
Treść: Zastanawiam się teraz, czy ci ją w ogóle oddam.
Od: Magnus
Treść: Dlaczego? Jesteś zazdrosny?
Do: Magnus
Treść: Nigdy nie byłem zazdrosny o kurtkę.
Od: Magnus
Treść: To nie jest odpowiedź, ale możesz być spokojny. Bardziej mi zależy na tobie niż na mojej kurtce. W końcu też jesteś mój.
Do: Magnus
Treść: Jestem?
Od: Magnus
Treść: Wątpisz w to?
Do: Magnus
Treść: Po dzisiejszej nocy nikt nie miałby wątpliwości, ale zawsze miło to usłyszeć :)
Od: Magnus
Treść: Oo tak, dzisiejszą noc można zaliczyć do najlepszej hmm.. powiedzmy setki w życiu..
Alec aż usiadł prosto, czytając tę wiadomość.
Do: Magnus
Treść: Setki?! Nie podpuszczaj mnie, bo przestanę ci odpisywać.
Od: Magnus
Treść: A ty mnie nie szantażuj, skarbie. Poza tym lubię cię podpuszczać. Od razu robisz się uważniejszy.
Do: Magnus
Treść: Bo jak z tobą piszę, to nigdy nie wiem, kiedy żartujesz.
Od: Magnus
Treść: Wiem! I to jest najśmieszniejsze ;) Uwielbiam :*
Do: Magnus
Treść: Co uwielbiasz?
Od: Magnus
Treść: Raczej kogo. Ciebie uwielbiam, Alec. Uwielbiam też wszystkie twoje reakcje. Kiedy cię całuję i kiedy ty mnie całujesz. Lubię na ciebie patrzeć. Masz piękne oczy, Alec, wiesz? No i twoja twarz.. Kiedy jesteś blisko spełnienia albo kiedy bierzesz w usta mojego..
- Cześć, Alec! - krzyknęła jego siostra, siadając ciężko na fotelu.
Lightwood potrząsnął głową i zakrył szybko telefon rękoma. Zdawał sobie sprawę z tego, że był cały czerwony, a powodem tego była wiadomość, której notabene nie zdążył przeczytać do końca. Chociaż w sumie może to i dobrze.
Dopiero po chwili i kilku głębszych wdechach spojrzał na siostrę i uśmiechnął się delikatnie, kiwając do niej głową.
- Z kim tak piszesz? - zapytała, dokładnie oglądając jego zarumienioną twarz.
- Z nikim - odpowiedział od razu, czym sobie zasłużył na kolejne ciekawskie spojrzenie.
- Tak? To pokaż - zaproponowała, wyciągając dłoń w jego kierunku.
Alec widząc jej zachowanie, jeszcze bardziej zakopał w bluzie, którą miał na sobie, swój telefon. Nie miał zamiaru jej niczego pokazywać.
- Czyli już wiem - podsumowała. - Piszesz z jakimś chłopakiem i nie chcesz, żebym powiedziała o tym Magnusowi.
- Jasne. Zdradzam go przez telefon - przyznał z sarkazmem.
- No nie wiem, nie bardzo mi to do ciebie pasuje, ale przecież różne rzeczy się zdarzają, prawda? - zapytała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jej brat ściemnia. - Ciekawe jakby Magnus zareagował, jeśli by się dowiedział.
- Oj, chyba masz za dużą wyobraźnię - westchnął. - A Magnus nie ma się o czym dowiadywać.
- Oooch, jak każda dziewczyna. My potrafimy dostrzec więcej, niż ty w ogóle możesz sobie wymarzyć - powiedziała. - Czyli to z nim piszesz, tak?
Czarnowłosy kiwnął głową, czując sygnały nadchodzących wiadomości. Jak na razie doliczył się czterech SMS-ów.
- Och, Alec, Alec - rzekła z politowaniem. - Trzeba było tak od razu mówić, nie musiałabym się tyle zastanawiać, dlaczego tak się rumienisz - zaśmiała się i wstała. - A teraz idź się przebierać i na trening!
Alec potaknął, ale nie ruszył się z miejsca. Izzy widząc jego postawę, podeszła i uderzyła go w ramię.
- Nie żartuję! Idziemy.
Tym razem już musiał wypełnić jej rozkaz i potulnie iść za nią na górę. Kiedy tak szli, jego telefon zaczął dzwonić. Dziewczyna zerknęła na niego z boku, ale nie odezwała się słowem. Odebrał bez patrzenia kto to, bo i tak doskonale wiedział, że to Magnus.
- Heeeej - przywitał się przeciągle. - Dlaczego nie odpisujesz?
- Nie mogłem - powiedział cicho, oddalając się kawałek od siostry.
- Uch, już myślałem, że coś się stało - zaśmiał się melodyjnie. - Ale no nic, wracając do tematu. Może spotkalibyśmy się dzisiaj wcześniej? Nie wiem, czy jestem w stanie wytrzymać do osiemnastej.. - przyznał seksownym tonem, a Alec już wiedział, co mu chodzi po głowie.
Aż mu się gorąco zrobiło, a na policzki znów wypłynęły rumieńce.
- Osiemnasta, nie mogę wcześniej - wyznał szybko.
- Straszna szkoda - Magnus westchnął. - Zaczynam już tęsknić za twoim..
- Osiemnasta! - przerwał mu natychmiastowo, czerwieniąc się jak burak i zerkając na siostrę, aby sprawdzić, czy na pewno nic nie słyszy.
- Uśmiechem - zakończył, śmiejąc się głośno. - Do zobaczenia, skarbie!
Alec również się uśmiechnął, pożegnał i rozłączył. Odetchnął głęboko i zaszył się w swoim pokoju, skutecznie chroniąc się w ten sposób przed milionem pytań ze strony siostry.

***

- Wychodzę o osiemnastej - wyznał Magnus, wchodząc do salonu.
Już się powoli przyzwyczajał do tego, że teraz ma nowych współlokatorów w postaci jego jakże kochanych przyjaciół.
- Gdzie? - zapytał od razu Ragnor.
- To chyba pewne, że do Aleca - zaśmiała się Cate, siadając na kanapie.
Magnus uśmiechnął się, kiwając głową. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Jak ty mnie dobrze znasz - przyznał. - Ale tak, wychodzę na jakieś półgodziny, potem wracam.
- Z nim? - chciała wiedzieć kobieta.
- Pewnie tak - zrobił śmieszną minę. - Ale spokojnie, nie musicie wychodzić.
Ragnor zaśmiał się głośno, patrząc na niego ni to zdziwiony, ni to rozbawiony.
- A więc mamy zostać i słuchać waszych jęków? - zagadnął. - Mimo iż to naprawdę kusząca propozycja, to wybacz, ale nie skorzystam. Nie będzie mnie, jak tu wrócicie - zapewnił.
- Ech, a ja bym chętnie została - przyznała Cate. - Ale nie chcę siedzieć sama.
- No przecież nie będziesz sama, będę ja i Alec - odpowiedział jej Magnus, ignorując słowa swojego przyjaciela. - Chciałaś go poznać - przypomniał.
- No to przyjdziemy rano i obydwoje go poznamy - wzruszyła ramionami, wskazując dłonią Ragnora.
- Ale rano go już pewnie nie będzie - mruknął cicho.
- A co? Mama nie pozwala mu zostać na noc? - zakpił mężczyzna. - A może sam nie chce?
Bane wyprostował się, słysząc te słowa.
- Oczywiście, że chce. I na pewno zostanie - zapewnił ich, pomijając kwestię jego matki. - Ale rano ma trening i będzie musiał wcześnie wyjść.
- No tak, życie Nocnego Łowcy - prychnął Fell. - Nie masz tego dość?
- Czego? - zapytał Bane tym razem szczerze zdziwiony.
- Tego, że jako Nocny Łowca nie ma dla ciebie tyle czasu, ile byś chciał. Teraz mieszkałeś w Instytucie, ale wiecznie tam nie będziesz i co wtedy? Są rzeczy ważne i ważniejsze.. Myślisz, że dalej będziecie się widzieć tak często?
- Sugerujesz coś? - zmarszczył brwi, zastanawiając się nad jego słowami. - Oczywiście, że nie będziemy się widzieć tak często, ale czy to coś zmienia? Poza tym co ma być to będzie. Po co myśleć o przyszłości, jeśli teraźniejszość jest jak najbardziej w porządku?
- Pomyśl racjonalnie, Magnus - poprosił go. - Jakie jest prawdopodobieństwo, że nagle nie zadzwoni i nie powie, że to koniec?
- To nie jest myślenie racjonalne tylko pesymistyczne - wytknął mu Bane. - Alec by tego nie zrobił.
- Powiedział o was Maryse? - zapytał Ragnor, coraz bardziej rozdrażniony lekką postawą przyjaciela.
- A co to ma do rzeczy? Nie musi przecież mówić całemu światu, że jesteśmy razem! - odpowiedział mu odrobinę podniesionym głosem. - Co to w ogóle za rozmowa? Po co teraz o tym wspominasz?!
- Bo nie można im ufać! Ile razy to Nocni Łowcy nam w czymś przeszkadzali? Zdradzali nasze plany i zamiary? Dlaczego nie żyjemy z nimi w dobrych stosunkach? My jesteśmy Podziemnymi! To całkowicie co innego. Oni traktują nas inaczej i to właśnie z tego powodu - łypał na niego gniewnie. - Przyprowadzisz go tutaj i pewnie o wszystkim powiesz, co? Co to w ogóle go obchodzi?
- Jestem mu to winien! I dobrze wiesz, że nie wszyscy Nocni Łowcy tacy są! Alecowi można ufać, ja mu ufam. Poza tym zdajesz sobie sprawę, że współpracuję z Clave.
- Clave to nie Lightwood! Alec to, Alec tamto.. Mówisz, że mu ufasz, może i tak, ale ja mu nie ufam, rozumiesz?
- Skończmy ten temat, to nie dotyczy ciebie!
- Możesz się na nim przejechać, nic o nim nie wiesz.
- Wiem wystarczająco dużo, naprawdę. Poza tym jeśli się przejadę to ja nie ty. Nie musisz się martwić - wyznał i przetarł twarz dłonią, dając w ten sposób znak, że ma już dość.
Ragnor już miał coś dodać, ale wyprzedziła go Cate, wtrącając się w ich wymianę zdań.
- Ragnor, proszę, przestań już. Jesteś uprzedzony do Nocnych Łowców i wszyscy wiemy dlaczego, ale to nie oznacza, że musisz skreślać od razu wszystkich.
- Co? Też stałaś się ich wielbicielką? - prychnął w odpowiedzi.
- Nie, nikt tu nie jest ich fanem, ale daj Alecowi szansę. Nie dla niego samego, a dla Magnusa. Przecież jest naszym przyjacielem - mówiła, jakby czarownik nie siedział z nimi w jednym pomieszczeniu. - Skoro Mags mówi, że Alec nie jest wrogiem, to spróbujmy to zaakceptować - powiedziała cicho, a kiedy skinął głową, odwróciła się do Bane'a. - A ty idź już się szykuj, bo zostało ci mało czasu.
Po tych słowach atmosfera w pokoju jakby się oczyściła, a powietrze stało się lżejsze. Magnus zerknął na zegarek i zauważył, że rzeczywiście tak było. Spóźni się, jeśli dalej będzie siedział w salonie. Wstał więc i ruszył do swojej sypialni. Kiedy przechodził obok przyjaciela, uderzył go lekko w bok.
- Musiałem odreagować - powiedział tylko i wyszedł, słysząc jeszcze jego cichy śmiech.
Na miejsce spotkania dotarł jakiś czas później. Było przed osiemnastą, kiedy zajmował stolik. Jak najbardziej oddalony od innych i zasłonięty dodatkowo donicami z wysokimi kwiatami rzecz jasna. Wiedział, że tak Alec będzie czuł się pewniej i będzie zachowywał się normalniej. Bardzo szybko podszedł do niego kelner z zapytaniem, czy coś podać. Zamówił tylko kawę, postanawiając poczekać z dalszą decyzją na swojego chłopaka. Skrycie liczył na to, że szybko się uwiną i bez zbędnych problemów zaszyją się w jego mieszkaniu.
- Hej - usłyszał po kilku minutach gdzieś koło swojego ucha. Automatycznie się odwrócił i wpił w wargi partnera, przez co z jego ust wydobył się cichy jęk, wyrażający zdziwienie, jakie ogarnęło go po tym ruchu. Zaraz jednak otrząsnął się, oddając pocałunek z równą zaciętością co czarownik. - Mhm, czym sobie zasłużyłem na takie miłe powitanie, co? - zaśmiał się i usiadł na kanapie obok Magnusa. Miał zająć miejsce naprzeciwko, ale ten przesunął się, dając mu w ten sposób znak, że ma usiąść obok, nigdzie indziej.
- Sam nie wiem - odparł szczerze. - Tak jakoś miałem ochotę się z tobą ładnie przywitać - wzruszył ramionami.
- Bardzo ładnie - poprawił go z uśmiechem Lightwood, łapiąc go pod stolikiem za rękę. - Zamawiałeś coś?
- Tylko to - wskazał na filiżankę przed sobą.
Dokładnie w tym momencie podeszła do nich kelnerka. Uśmiechnęła się szeroko do Aleca, który nie mógł tego zobaczyć, bo wpatrywał się aktualnie w swojego chłopaka.
- Mogę przyjąć zamówienie? - zapytała z niegasnącym entuzjazmem, trzepocząc rzęsami.
- Dla mnie herbatę, malinową jeśli można - odpowiedział Nocny Łowca, przenosząc na nią swój wzrok i uśmiechając się delikatnie. - Zjemy coś? - zadał pytanie swojemu towarzyszowi.
- Ja dziękuję - rzekł grzecznie Bane.
- W takim razie ja też, to wszystko - skinął głową do dziewczyny, która bawiła się w tym momencie włosami.
- A więc jedna herbata, malinowa. Robi się - zaśmiała się cicho i odeszła, kręcąc biodrami.
Kiedy tylko oddaliła się od ich stolika, czarownik uderzył lekko w bok swojego chłopaka.
- Auć? - zaśmiał się Nocny Łowca. - A to za co?
- A tak, dla zasady - mruknął.
Alec zaśmiał się, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi. Pochylił się nad mężczyzną i spojrzał mu w oczy.
- Mieliśmy porozmawiać, prawda?
Magnus nie odpowiedział. Skinął jedynie głową i zapatrzył się przed siebie.
- Ja.. - zaczął po kilku oddechach Lightwood. - Kurde - zaśmiał się odrobinę nerwowo - nie wiem, jak zacząć. Nie chcę, żeby nasze prywatne sprawy stawały między nami, naprawdę.
- Ja też nie chcę - odparł cicho Bane, który nadal miał w głowie rozmowę z przyjacielem. - Ale czasem może się zdarzyć tak, że nie będę mógł ci czegoś powiedzieć. Zrozum, Alec, jako czarownik muszę pewne kwestie przed tobą zatajać. Nie chodzi mi o to, że będę kłamał, po prostu czasem możesz nie wiedzieć o wszystkim. W pewnych sprawach obowiązuje mnie tajemnica. Wyobraź sobie, że ktoś dowiedziałby się o tym, co na przykład tłumaczę dla twojej matki. Źle byłoby, gdyby te papiery dostały się w niepowołane ręce, prawda?
Alec potaknął i oparł łokieć na blacie stołu, a głowę na dłoni. Westchnął ciężko i dopiero się odezwał.
- Doskonale cię rozumiem, ale i tak jakoś mi tak dziwnie. Ja staram się ci o wszystkim mówić..
- Wiem i ja też mówię ci tyle, ile mogę. A to już jest bardzo dużo. Poza tym to tak jakby moja praca, więc po co mam cię w to mieszać?
- Bo chcę wiedzieć, czym się zajmujesz. Sam mówiłeś, że przebywanie z tą dziewczyną jest niebezpieczne. Nie chcę, żeby ci się coś stało. Skoro mogę pomóc, to chcę to zrobić - ostatnie dwa zdania powiedział ledwo słyszalnie, jakby do siebie, patrząc na swoje buty.
- Alec - pogłaskał go czule po policzku, unosząc jego twarz i patrząc mu w oczy. - To naprawdę miłe z twojej strony, ale nic mi nie będzie. Wiele razy zdarzało mi się uczestniczyć w jakiś niebezpiecznych zdarzeniach i jak widzisz nic mi nie jest. Siedzę tu z tobą. Alec, skarbie, poradzę sobie.
- Mimo to chcę ci pomóc. Już o wszystkim wiem..
- I nie odpuścisz? - wszedł mu w słowo.
- Nie - odpowiedział pewnie chłopak.
Magnus westchnął i odsunął się od niego, bo w tym momencie podeszła do nich kelnerka z zamówioną przez Aleca herbatą.
- Dzięki - skinął jej Nocny Łowca, a ta uśmiechnęła się szeroko i poprawiła włosy wprawionym ruchem.
- Mogę pomóc w czymś jeszcze?
- Nie, dziękujemy - opowiedział za nich oboje Lightwood, nawet na nią nie zerkając.
Dziewczyna posłała mu jeszcze ostatnie spojrzenie, zanim odeszła. Alec oparł się wygodnie o oparcie kanapy i chwycił filiżankę, od razu upijając duży łyk. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę, myśląc nad ich ostatnią kłótnią.
- Przepraszam - wypalił nagle Bane, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Za co? - zdziwił się chłopak, uśmiechając pod nosem.
- Za to co ci powiedziałem, wiesz, wtedy..
- Już przepraszałeś - przerwał mu.
- Tak, wiem - odpowiedział cicho. - Ale ty cały czas o tym myślisz - wyznał.
Miał rację. Alec cały czas myślał o tym, co ten wtedy powiedział. Wiele razy zastanawiał się dlaczego. No i czy rzeczywiście miał to na myśli. Szczerze mówiąc, wolał by tak się nie stało. Skrycie liczył na jakieś zapewnienie. Na słowa, po których usłyszeniu, wszystko inne przestanie mieć znaczenie. Po których nie będzie już odwrotu.
- Nie tak łatwo o tym zapomnieć - przyznał, obejmując go w pasie.
- Ale wiesz, że naprawdę tak nie myślę, prawda? - zapytał, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, spojrzał w górę na chłopaka. - Alec, oczywiście, że należysz do mojego świata. Ba! To ty go tworzysz. Jesteś teraz jego częścią i nie chcę by to się prędko zmieniło. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że mógłbym tu siedzieć z kimś innym. Że ktoś inny mógłby mnie obejmować - dodał, z szerokim uśmiechem przyglądając się rumieńcom wykwitającym na jego policzki. - Lubię, jak się rumienisz, kiedy coś do ciebie mówię - szepnął mu do ucha.
- Bo mówisz takie rzeczy.. - zaśmiał się cichutko, spuszczając wzrok - i to z taką łatwością.
- Bo mi na tobie zależy - cmoknął go w szczękę.
- Zabrzmiało lekko ckliwie - Alec zmarszczył nos żartobliwie.
- Myślałem, że już się przyzwyczaiłeś do tego, że czasem taki jestem - wzruszył ramionami.
- Tak, chyba tak. Ale i tak mi teraz dziwnie - zaśmiał się. - Skończmy ten temat.
- W takim razie powiedz, że już więcej nie będziesz myślał o naszej kłótni.
- Nie będę - wyznał.
- Przepraszam.
- Ja też.
- Ale już o tym nie rozmawiajmy.
- Tak, nie rozmawiajmy.
Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, po czym przypieczętowali swoje słowa długim pocałunkiem.
- To może powiedz mi teraz, co już wiecie o tej dziewczynie - płynnie przeszedł do mniej krępujących go spraw.
- Aaj, niewiele więcej niż poprzednio. Odkąd się obudziła, mamy mniej czasu na jej badania. W ogóle nie da się z nią współpracować - przyznał.
- Próbowaliście z nią rozmawiać?
- Tak i to nie raz - rzekł. - Ale ona nie odpowiada. Albo nie zna naszego języka, co jest dla mnie mało prawdopodobne, bo przecież musiała się w jakiś sposób dogadać z Podziemnymi, albo ma nas gdzieś i w żaden sposób nie chce nam pomóc. Ciężko będzie do niej dotrzeć.
- Może mi się uda - zagadnął go.
- Nie liczyłbym na to - westchnął, ale ku zadowoleniu swojego chłopaka nie mówił już o tym, że nie będzie im pomagał.
- A twoi przyjaciele? Też się nią zajmują?
Magnus pokiwał głową, uśmiechając się pod nosem. Jego przyjaciele.. Tak, byli wielkim wsparciem.
- Tak, oni też.
Rozmawiali jeszcze kilkanaście minut, przeskakując z tematu na temat. W końcu kiedy dopili swoje napoje, Magnus wstał, wyciągając do niego dłoń.
- No dalej, chodź - uśmiechnął się delikatnie, zadowolony z tego, że wszystko sobie wyjaśnili i już było okej. - Czas poznać mojego gościa.

____________________________________________

Hejo, jestem z kolejnym rozdziałem :) Uch, to już 35.
No nic, dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia oraz witam kolejnych czytelników. Bardzo się cieszę, że jest was coraz więcej!
Oczekuję oczywiście waszych opinii i do następnego!
Buuuziaki :*