poniedziałek, 28 grudnia 2015

ROZDZIAŁ XLVIII

Alec uśmiechnął się do Magnusa, który właśnie wyszedł z domku znajdującego się w pobliżu parku. Czarownik opuścił pomieszczenie i od razu rozejrzał się na boki, chcąc w ten sposób sprawdzić czy nikt się wokół niego nie kręci. Stwierdziwszy, że tak nie jest, wyprostował się i poprawił koszulę, patrząc przy tym dumnie na swojego chłopaka. Uśmiechnął się szeroko i skinął na niego głową:
- Co się tak patrzysz, co? - zagadnął go i ruszył przed siebie w stronę ścieżki prowadzącej do parku. Szedł powoli, bo nadal odczuwał skutki tego, co przed chwilą robili. Lightwood zerknął na niego kątem oka i ruszył w ślad za nim. - Mam coś na twarzy? - zapytał jeszcze.
Nocny Łowca wzruszył ramionami i pokręcił głową. Uśmiechał się przy tym tak głupkowato, że powinien się cieszyć, że nie było w okolicy nikogo znajomego, bo gdyby było inaczej to pewnie nie daliby mu żyć i wypominali to do końca jego dni. On się jednak tym nie przejmował, bo miał naprawdę dobry humor. Lubił spędzać czas ze swoim chłopakiem i naprawdę się cieszył, że ten do niego zadzwonił. Taka odskocznia bardzo mu odpowiadała.
- A czy musisz mieć coś na twarzy, żebym zwracał na ciebie uwagę? - odpowiedział pytaniem i pociągnął go w stronę pierwszej lepszej ławki, jaka znalazła się w zasięgu jego wzroku. - Masz jeszcze dla mnie chwilkę czasu, mam nadzieję – dopowiedział i posłał mu pytające spojrzenie, chociaż i tak przecież podjął już za nich decyzję.
Bane skinął głową i uśmiechnął się delikatnie, po czym przyjrzał się, jak ten odsuwa się od niego i rozsiada się wygodnie, wyciągając przed siebie nogi. Dłonie splótł na brzuchu, a głowę odchylił do tyłu. Wiał lekki wiaterek, który przyjemnie owiewał jego twarz, co go niezmiernie cieszyło. Dodatkowo fakt, że siedział obok niego jego mężczyzna sprawiał, że czuł się bardzo dobrze. Istna sielanka.
- Lubisz taką pogodę, prawda? - zapytał go, przyglądając się jego rozluźnionej twarzy.
Sam siedział w lekkim rozkroku z ramionami splecionymi na piersi. Musiał przyznać, że mimo popołudniowej pory, słońce nadal przyjemnie grzało.
- Lubię – zgodził się Alec i mrugnął do niego, co wywołało u czarownika cichutki chichot. - Nie jest ani mega zimno, ani gorąco. W sam raz. Można się wyłożyć i nic nie robić.
- Jasne, bo uwierzę, że właśnie to byś teraz chciał robić. Ty i leniuchowanie? - ironizował. Jakoś ciężko mu było sobie wyobrazić jego chłopaka leżącego na kocu i nic nie robiącego. Alec z natury był osobą, która wiecznie musiała coś robić. Był ruchliwy i zazwyczaj po prostu całą swoją energię wykorzystywał na treningach. - Przestań. Przyznaj się, kiedy ostatni raz się wylegiwałeś i marnowałeś czas na mało konkretne czynności.
Po wypowiedzeniu tych słów podciągnął nogę na ławkę i położył ją pod udo drugiej. Obrócił się bokiem do chłopaka i wpatrywał w niego, oczekując odpowiedzi. Poprawił jeszcze swoje włosy, po czym oparł rękę tuż przy ramieniu Lightwood'a. Alec spojrzał tylko w tamtą stronę, ale nic nie powiedział. W końcu ruch, jaki wykonał czarownik był zupełnie normalny, a osoba, która ich nie znała, nie mogła domyślić się w ten sposób, że byli razem. Zresztą było mu to obojętne. Już jakiś czas temu zauważył, że przy Magnusie czuje się inaczej i inaczej postrzega niektóre sytuacje. Bane przyzwyczaił go do swojej obecności i nawet jeśli byli w miejscu publicznym, to nie zwracał szczególnej uwagi na to, czy ktoś im się rzeczywiście przygląda. Oczywiście nie chodziło mu o przytulanie czy inne tego typu rzeczy, bo tego kategorycznie unikali, jeżeli byli w zasięgu wzroku kogokolwiek, ale kiedy siedzieli blisko siebie czy po prostu rozmawiali, nie miał już takiego dziwnego uczucia, że ktoś nagle podejdzie i zacznie ich obrażać lub robić jeszcze inne rzeczy. Bo w końcu dlaczego miałby? Dlaczego ktoś, kto ich nie znał, miałby im zwrócić uwagę? Poza tym przecież nie robili nic złego ani nie zwracali na siebie szczególnej uwagi. Ot, dwóch rozmawiających ze sobą mężczyzn. Swoją orientacją nikogo nie krzywdzą, a poza tym nie mieli jej wypisanej na czole. I nawet jeśli jeszcze kilka miesięcy temu Alec by się bał takiego czegoś, to teraz miał to zupełnie w nosie, a to wszystko dzięki Magnusowi. To dzięki niemu zmienił swoje nastawienie i pozwolił sobie na dokładne przemyślenie wszystkiego. Tylko dzięki niemu mógł teraz swobodnie siedzieć i nie przejmować się niczym innym niż jego osobą. Nie wiedział, czy Bane zauważył w nim tę zmianę, bo według niego była ona diametralna, ale nawet jeśli nie to przecież nie będzie mu miał tego za złe. Już i tak często zastanawiał się, jak czarownik z nim wytrzymuje. Nie jest przecież imprezowiczem, większość czasu spędza albo u niego, albo w Instytucie. Tam też nie miał za wiele do roboty, bo albo z kimś rozmawiał, albo trenował. To drugie było jego nieodłączną częścią i nie raz już myślał, czy nie poświęca temu za wiele czasu, ale póki nikt się nie uskarżał było okej. Może Magnus kilka razy mu wypominał, że woli łuk od niego, ale nie było w tym ani krztyny wyrzutu. Czarownik po prostu żartował, jak zwykle żaląc się, że chciałby mieć go cały czas przy sobie.
- Z tobą często go marnuję, kiedy leżymy do późna w łóżku – wyznał i zarumienił się leciutko.
Przeklął się za to w duchu. Nieważne ile razy by już z nim spał, to i tak za każdym razem, kiedy o tym mówił, musiał się rumienić. Zawsze! Jego zdaniem to był głupi nawyk, którego za nic w świecie nie mógł się oduczyć, ale według Magnusa było to urocze. Rozmawiał z nim nawet kiedyś na ten temat i Nocny Łowca zawsze się zarzekał, że to okropne, ale on tak nie uważał. W jego mniemaniu było to fajne i cieszył się, że przez ten okres, który się znali, chłopak na niektóre rzeczy w dalszym ciągu reagował tak samo.
- Ze mną w łóżku? - zaśmiał się delikatnie i niby od niechcenia przejechał palcem po jego barku. Zrobił to jednak na tyle dyskretnie, że nikt inny nie mógł tego zauważyć. - Proszę cię, przecież kiedy jesteś u mnie, wyciągasz mnie z łóżka, kiedy jeszcze śpię.
- Nie moja wina, że śpisz do późna – wzruszył ramionami, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
Magnus odwzajemnił spojrzenie i uśmiechnął się delikatnie.
- Wcale nie śpię do późna, bo mi na to nie pozwalasz – wypomniał mu, mówiąc spokojnym tonem. Tak naprawdę nigdy nie miał mu tego za złe, ale skoro teraz chłopak sam zaczął ten temat... - Dziewiąta rano to jeszcze środek nocy, a ty zawsze o tej porze jesteś już na nogach.
- Tylko dla ciebie stać mnie na takie wyrzeczenia – zażartował, patrząc na spacerujących ludzi. - Jak jestem u siebie wstaję jeszcze wcześniej, także nie narzekaj. Poza tym jestem zdania, że dzień trzeba wykorzystywać maksymalnie jak się tylko da i nie warto marnować go na leżenie do późna. Sam chyba nie potrafiłbym spać tak długo – wyznał szczerze.
Magnus zaśmiał się w duchu na te słowa. Już podczas jego pobytu w Instytucie zauważył, że chłopak wstaje bardzo wcześnie, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby i jego tak wcześnie wyciągał z łóżka. Zazwyczaj po prostu rano biegał albo ćwiczył, a jego budził w porze śniadania.
- Ładne mi wyrzeczenie – prychnął, nawiązując do pierwszej części jego wypowiedzi – że uciekasz mi, kiedy chcę się do ciebie poprzytulać.
- Jakoś nigdy wcześniej nie zauważyłem, żebyś rano miał na to ochotę. Nigdy o tym nie mówiłeś – zmarszczył brwi i zastanowił się, ale rzeczywiście nic takiego sobie nie przypominał. Zerknął więc na Magnusa i czekał na jego słowa.
- Bo nigdy wcześniej nie miałem okazji. Kiedy się już budzę, to ciebie zazwyczaj nie ma – pożalił się.
- Uroki związku z Nocnym Łowcą – stwierdził Alec, wzruszając ramionami. - Taka już nasza natura, cały czas na nogach – dodał i uśmiechnął się do niego życzliwie.
Bane odwzajemnił uśmiech i zajął się kontemplowaniem przyrody oraz wszystkiego co ich otaczało. Naprawdę dobrze się teraz czuł. Kiedy był z Aleciem, zapominał o wszystkim innym. Mógł z nim siedzieć godzinami i gadać na przeróżne tematy i był pewien, że by mu się to nie znudziło. Uwielbiał spędzać czas ze swoim chłopakiem i nikt nie powinien mu się dziwić, że chciałby to robić jak najczęściej. Cieszył się, że mimo tego, iż Lightwood ma strasznie napięty grafik i mało wolnego czasu, to dla niego zawsze znajdzie chwilkę. Swoją drogą nie mógł już doczekać się swojego powrotu do twierdzy Nocnych Łowców. Może nie tyle do samego Instytutu, bo gdyby tak było to chyba by oszalał, ale do swojego chłopaka. Sama myśl, że znowu będą tak blisko siebie, a jednocześnie nie będą mogli zachowywać się jak para, bo przecież rodzice Lightwood'a nic o nich nie wiedzą, sprawiała, że czuł na plecach dreszcze. Ale takie przyjemne.
Zerknął kątem oka na Aleca i uśmiechnął się pod nosem. Chłopak też wyglądał na szczęśliwego.
- Nie męczy cię to? - zapytał, by podtrzymać rozmowę, ale był też trochę tego ciekawy.
- Co? - dopytał i potrząsnął głową.
Magnus pomyślał, że pewnie swoim pytaniem wyrwał go z zadumy. Nie odzywali się przez jakiś czas i oboje zatopili się w swoich rozważaniach. Nie miał mu tego za złe, bo sam już kiedyś doszedł do wniosku, że i jemu przy chłopaku łatwiej jest się od wszystkiego odciąć i pomyśleć. Najwyraźniej działało to w dwie strony.
- Te ciągłe treningi i cały czas w ruchu jak to stwierdziłeś – powiedział.
- Chyba już się do tego przyzwyczaiłem – stwierdził Alec, wzdychając głęboko. Zastanowił się przez chwilę i dodał: - Tak jak ty pewnie do tego, że jesteś czarownikiem. Też nie siedzisz całe życie na kanapie, prawda? - zapytał i zerknął na jego twarz.
Magnus kiwnął głową i położył głowę na zgiętych ramionach, które w dalszym ciągu opierał na ławce.
- Prawda – zgodził się, ale już nic więcej nie dodał.
Siedzieli chwilę w ciszy, kiedy zadzwonił Aleca telefon. Chłopak wyciągnął go z kieszeni, ale początkowo nie odbierał, a po prostu położył go na nodze. To że ktoś im przerywał było już chyba normą.
- Nie odbierasz? - chciał wiedzieć czarownik.
Lightwood wzruszył ramionami, ale nic nie powiedział. Nie chciał odbierać, bo wiedział, że zaraz zaczną się pytania: gdzie jest i kiedy wróci. Najchętniej wcale by się stąd nie ruszał, ale no cóż.
- A ja mogę? - zapytał jeszcze Bane, a jego oczy się zaświeciły.
Alec ponownie wzruszył ramionami i zerknął na wyświetlacz. Zobaczył na nim imię swojej siostry, więc kiwnął głową. Nie miał nic przeciwko, bo ta i tak wiedziała, że jest teraz z Magnusem.
Bane szybko złapał za urządzenie i z uśmiechem chochlika przesunął palcem po zielonej słuchawce, chcąc w ten sposób odebrać połączenie. Lightwood widząc jego zachowanie, nie mógł się nie zaśmiać. Czarownik wyszczerzył się do niego i przyłożył telefon do ucha.
- Halo? - zapytał, patrząc Alecowi w oczy.
- Alec? - usłyszał niemal automatycznie.
Głos dziewczyny był wyraźnie zdeformowany, ale to pewnie dlatego, że nigdy nie słyszał go przez telefon i był przyzwyczajony do rozmowy z nią twarzą w twarz.
- Nie całkiem – odpowiedział z uśmiechem i zaraz usłyszał jej głośny śmiech.
- Magnus! - wykrzyknęła do słuchawki.
Bane wyszczerzył się sam do siebie, kiedy zarejestrował tak miłe powitanie. Alec z kolei zmrużył oczy, ale także się zaśmiał. Z racji tego, że siedział blisko niego, musiał wszystko idealnie słyszeć. Poza tym Izzy naprawdę głośno krzyknęła, więc dziwnym byłoby, gdyby tak nie było.
- Zgadłaś! - odpowiedział wesoło.
Jej kolejną odpowiedzią ponownie był cichy śmiech.
- W sumie to nie było trudne, bo Alec mówił, że idzie do ciebie – przyznała. Jej brat zawsze jej mówił, kiedy szedł do Magnusa, bo wtedy łatwiej było go kryć przed matką. Wiedziała, że już się z tym odrobinę męczył, bo żadne z nich nie chciało okłamywać Maryse, ale jak mus to mus. On jej już tyle razy pomagał, że ma u niego ogromny dług wdzięczności. Poza tym nie może mieszać się w jego życie. Skoro sam postanowił utrzymywać swój związek w tajemnicy i póki co to skutkowało, to niech tak będzie. - Fajnie cię słyszeć – dodała jeszcze. - Jak tam życie Wielkiego Czarownika Brooklynu? - zapytała, celowo używając tego określenia.
Magnus zrobił kwaśną minę, kiedy usłyszał ten termin. Przedstawiał się tak zawsze na swoich imprezach. Swoją drogą dawno już żadnej nie organizował, ale nie był z tego powodu jakoś specjalnie smutny. No i przypomniało mu się, że Aleca też pewnego razu tam spotkał. Zerknął teraz na Nocnego Łowcę i uśmiechnął się szeroko. Teraz kiedy go znał, wiedział, że ten zupełnie tam nie pasował. Alec zmarszczył brwi, nie wiedząc zapewne, co mu teraz chodzi po głowie, ale Bane ani myślał go o tym poinformować.
- Ciebie również – odpowiedział, zanim jego chłopak zdążył zadać mu jakiekolwiek pytanie. Lightwood zdawał sobie sprawę z tego, że ten zrobił to specjalnie i prychnął pod nosem. - A u mnie wszystko w porządku. Trochę zabiegania, ale nie narzekam.
- Czemu cię tak właściwie nie ma z nami w Instytucie, co? - zagadnęła go. - I kiedy masz zamiar do nas wrócić?
Alec spojrzał na czarownika, ciekawy co ten teraz powie. Jak wybrnie z tej sytuacji? Nie spodziewał się, że jego siostra tak wprost o to zapyta, ale był pewien, że ten nie powie jej prawdy. Przecież ukrywał to początkowo nawet przed nim. Sam dziwnie się czuł za każdym razem, kiedy jego rodzeństwo pytało, gdzie jest jego chłopak. Mimo iż znał prawdę, nie mógł im jej powiedzieć. Kręcił więc i wymigiwał się od odpowiedzi, ale podejrzewał, że wiedzą, że coś przed nimi ukrywa. Albo to znowu jego paranoiczne wyobrażenie, że wszyscy wokół znają jego sekrety. Tak, to też było wysoce prawdopodobne.
- Nie wiem, kiedy wrócę – wyznał swobodnym tonem i puścił oczko Alecowi. Czuł na sobie jego wzrok i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak jest ciekawy tego, co jej odpowie. Aż mu się zachciało śmiać, kiedy na niego spojrzał. Lightwood właśnie bawił się skrawkiem swojej koszulki, udając niezainteresowanego. Jasne, niby był zajęty czymś innym, ale i tak wychylał ucho, żeby wszystko słyszeć. - Ale myślę, że już niedługo – kontynuował, unikając pytania o powód jego nieobecności – jeśli dobrze pójdzie – dodał szybko. - Nie mów mi, że za mną tęsknicie? - zmienił temat, uznając, że taka odpowiedź powinna jej wystarczyć. Niby nie powiedział nic konkretnego ani nie nakarmił jej ciekawości, ale nie chciał jej mówić nic więcej. Nigdy zresztą nie rozmawiał z nią na żadne poważniejsze tematy i nie miał zamiaru tego zmieniać. A już na pewno nie teraz i nie przez telefon. - Wybacz, ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
- I dobrze, bo nikt za tobą nie tęskni! - usłyszał cichszy głos, chodź zapewne miało to być krzykiem, ale podejrzewał, że osoba, która wymówiła te słowa, była kawałek dalej od słuchawki i stąd ten efekt.
Następnym co zarejestrował jego słuch, było głuche uderzenie, a dopiero po tym głos Izzy. Mówiła spokojnie i w dalszym ciągu miała dobry humor. Najwyraźniej nie przejęła się tym, że ktoś jej przeszkadza w rozmowie.
- Nie słuchaj go, Magnus – poprosiła. - Jace jest głupi i kłamie – dopowiedziała, a Bane doszedł do wniosku, że to pewnie jego głos usłyszał. No tak, niby znajomy. - Tak naprawdę to też za tobą tęskni – zaśmiała się. - Jak tylko usłyszał, że z tobą gadam, rzucił się na moje łóżko i siedzi z uchem przy moim telefonie – wyznała i zaraz pisnęła. Czarownik nie wiedział, co było powodem jej reakcji, ale odsunął urządzenie od twarzy, bo aż go zabolało ucho. - Widzisz, teraz mnie uderzył, bo ci to powiedziałam! Dziewczyn się nie bije, Jace! - wydarła się.
Bane skrzywił się, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo tym razem to Alec przystawił sobie telefon do ucha i odpowiedział swojej siostrze:
- Izzy, proszę cię, nie krzycz.
Powiedział to w miarę spokojnym tonem, ale i tak spoczęło na nim pytające spojrzenie czarownika. Alec się jednak nim nie przejął i po prostu oddał mu urządzenie.
- Dobra, Alec, wyluzuj – usłyszał Magnus po drugiej stronie, kiedy już przyłożył go do ucha. - Oddaj mi lepiej Magnusa!
- Jestem, spokojnie – zaśmiał się Bane i wystawił język do swojego chłopaka. Nie lubił być olewany, a Lightwood ignorując jego nieme pytanie sprawił, że tak właśnie się poczuł. Ugodził w ten sposób w jego ego, ale na szczęście nie było to tak bolesne, że nadal odczuwał tego skutki. No i uśmiech, jaki posłał mu Nocny Łowca jak zwykle wszystko zniwelował i sprawił, że zapomniał, o czym przed chwilą myślał. - To mówisz, że Jace za mną tęskni?
- Na to wygląda – zaśmiała się, ale brat jej przerwał, znowu się wtrącając.
- To chyba jakaś kpina! Wcale tak nie jest, strasznie się cieszę, że cię tu nie ma – wyznał. - Chociaż Alec ma pewnie inne zdanie.
Bane spojrzał na Lightwood'a, który siedział obok niego, ale nie zauważył jakiejkolwiek zmiany w jego postawie, więc uznał, że chłopak nie słyszał wypowiedzi swojego brata.
- Jasne, Jace, wierzę ci. Sam teraz odpoczywam od twojego ciągłego marudzenia i wcale nie brakuje mi twojego przechwalania się – zażartował. - Ale zdanie Aleca nie powinno cię interesować – dodał.
Powiedział to specjalnie, bo wiedział, że kiedy chłopak usłyszy swoje imię, zainteresuje się tym, o czym rozmawiają. Tak też się stało i kiedy tylko padło magiczne słowo „Alec”, Nocny Łowca uniósł na niego swoje piękne błękitne oczy i wbił w niego swoje baczne spojrzenie. Bane postanowił mu się odpłacić pięknym za nadobne i tym razem to on odwrócił od niego swój wzrok. Posłał mu nawet nieme pytanie, bo pewnie był zaciekawiony dlaczego ten wymówił jego imię, ale czarownik ani myślał udzielić mu odpowiedzi. On też mu nie powiedział, dlaczego wtedy zabrał mu telefon i kazał siostrze się uspokoić. Przecież to, co mówiła, było zabawne!
- Wszyscy znamy zdanie Aleca – powiedziała Izzy lekko znudzonym tonem. - To przecież nie jest żadną tajemnicą. Przynajmniej między nami – sprostowała szybko.
- Mi nic takiego nie mówił, więc wątpię, żeby wam się zwierzał – przyznał Bane. No proszę, bądźmy szczerzy. Jeżeli on nie wiedział takich rzeczy, to mało prawdopodobne byłoby, żeby oni wiedzieli. Oczywiście, mogli podejrzewać, ale to nie to samo. - Nie macie więc pewności.
- My nie mamy pewności? - prychnęła dziewczyna. - Wiemy to doskonale i Alec nie musi nam o niczym mówić. Wiemy swoje, no nie Jace? - skierowała pytanie do swojego brata, ale jego odpowiedzi Magnus niestety nie usłyszał. Jego słuch zarejestrował tylko to, że oboje wybuchli śmiechem. - Dobra, Magnus. Będę kończyć. Powiedz Alecowi, że jak będzie wracał, ma mi kupić w markecie moje paluszki, bo jak teraz ktoś robił zakupy to kupił inne, a ja nie chcę innych. On będzie wiedział które – dodała jeszcze. - I powiedz mu jeszcze, żeby się ruszył.
Czarownik kiwnął głową, ale i tak odpowiedział:
- To rozkaz?
- Ma się rozumieć! - zaśmiała się. - Do zobaczenia! - krzyknęła i poczekała na jego odpowiedź, po czym się rozłączyła.
Bane roześmiał się i oddał telefon właścicielowi.
- Słyszałeś? - zapytał, odnosząc się do zdania o paluszkach.
Alec kiwnął głową i spojrzał mu w oczy. Nadal widział w nich te radosne iskierki i to sprawiło, że musiał się uśmiechnąć. Przynajmniej jednym kącikiem, ale musiał!
- Większość tak, ale końcówkę już nie bardzo – wyznał, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że Magnusowi chodziło o fragment dotyczący bezpośrednio jego i tego o co prosiła go siostra. On jednak nie chciał dać za wygraną, bo bardzo zainteresowało go to, że rozmawiali o nim samym. No bo kto jak kto, ale Jace rozmawiający z Magnusem?
- Nie? - zdziwił się Bane, chociaż był pewien, że nie mówią o tym samym. Ale skoro Lightwood zaczął tę grę, to on mu przecież nie będzie przerywał, prawda? - No to ci powiem. Izzy prosi cię o jakieś paluszki. Podobno będziesz wiedział jakie – mówił poważnym tonem, chociaż widząc jego minę, miał ochotę wybuchnąć śmiechem. - Zabawne, że poprosiła kogoś innego, ale kupił jej inne, a ona innych nie chce – dodał, próbując naśladować jej głos. - No i mówiła jeszcze, że Jace ją bił, ale to wcześniej – dodał.
Kiedy skończył mówić, zerknął na Nocnego Łowcę z zamiarem mierzenia się z nim wzrokiem, ale nie wytrzymał i głośno się zaśmiał. Zwrócił tym uwagę kilku spacerujących osób i jednej pani, która właśnie wstała z ławki, którą wcześniej zajmowała. Ona zapewne też już się zbierała do domu, bo szczerze mówiąc robiło się coraz później i chłodniej. On jednak starał się o tym nie myśleć, bo to oznaczało, że musiałby rozstać się ze swoim chłopakiem, co z kolei było ostatnią rzeczą, jaką chciałby teraz zrobić.
Alec też parsknął śmiechem, bo kobieta posłała czarownikowi piorunujące spojrzenie i mruczała coś pod nosem o tym, że nie ma w nim ani krztyny kultury.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło – zaczął ponownie po chwili brunet. - Pytałem o fragment, w którym nadużywałeś mojego imienia.
- Nie lubisz, kiedy go nadużywam? - odbił piłeczkę.
Alec pokręcił głową i spojrzał przed siebie, po czym poprawił się na ławce i usiadł jeszcze bliżej czarownika. Jego ruch nie został przez nikogo zauważony, a on dzięki temu znalazł się bardzo blisko jego twarzy. Powiedział więc, patrząc mu prosto w oczy:
- Na mnie to nie działa. Wiem, że zmieniasz temat – przyznał cicho, a wzrok Bane'a automatycznie zjechał na jego usta. Uśmiechnął się szeroko, zdając sobie sprawę z tego, że go przyciągają. - Może i Izzy dała się nabrać, ale nie ja – niemal wymruczał.
- Nie dasz się nabrać? - zapytał czarownik zupełnie tak, jakby chłopak przed chwilą tego nie powiedział. - No to muszę cię zmartwić – przyznał i zrobił dzióbek, udając, że się zastanawia.
- Dlaczego? - chciał wiedzieć Lightwood.
Cały czas patrzeli sobie w oczy i siedzieli bardzo blisko siebie. Alec starał się nie myśleć o tym, że są w miejscu publicznym. Co prawda w pobliżu nie było widać już żywej duszy, bo podczas ich rozmowy wszyscy się wykruszyli i wrócili pewnie do swoich domów, ale ostrożności nigdy za wiele.
- Bo... - zaczął i zbliżył się jeszcze bardziej. Teraz siedzieli tak, że niemalże stykali się nosami. Ciekawe, że żadnemu z nich to nie przeszkadzało. - Bo trzeba się zbierać – zakończył i wstał szybko, dokładnie w momencie, w którym Alec chciał go pocałować.
Czarownik zaśmiał się wesoło i popatrzył z góry na swojego chłopaka. Ten z kolei najpierw schował głowę w zgięciu ramienia, które opierał na ławce, a potem jak gdyby nigdy nic wstał i ruszył w ślad za mężczyzną.
- Jesteś okropny – pożalił się i westchnął głęboko, wsadzając przy okazji ręce w kieszenie spodni. - Już mi narobiłeś nadziei.
Magnus poprawił swoją koszulę i przeczesał palcami włosy, po czym na niego zerknął.
- Przypominam ci, że jesteśmy w miejscu publicznym – stwierdził, patrząc na jego twarz.
Alec rozejrzał się i uśmiechnął szeroko.
- Rzeczywiście, takie tłumy, że nie ma jak przejść – zironizował. Tak naprawdę oprócz nich nie było już nikogo. - Ścieżki nie widać, takie przeludnienie – dodał, a Magnus też parsknął śmiechem, bo nie mógł zrobić nic innego, jak się z nim zgodzić. To co powiedział Alec nie było prawdą, a jego argument najwidoczniej nie był trafny. - Poza tym nie chodziło mi o nic takiego, o czym teraz myślisz – wypomniał mu. - Chciałem się po prostu dowiedzieć, na jaki temat rozmawiałeś z moim rodzeństwem – oznajmił.
- Jasne, Alec, tylko o to ci chodziło – rzucił sarkastycznie i prychnął pod nosem. - Ale nie powiem ci, o czym rozmawialiśmy.
- A to dlaczego? - chciał wiedzieć Lightwood.
- Bo to twoja kara. No i chcę też zobaczyć, jak bardzo jesteś cierpliwy – zaśmiał się i złapał go pod ramię, przytulając do jego boku. - To wszystko dla twojego dobra – przyznał rozbawiony. - A teraz już skończmy ten temat, bo jeszcze chwila i się złamię – wyjaśnił szybko. - Idziemy w jednym kierunku, więc możesz mnie jeszcze kawałek odprowadzić – dodał i uśmiechnął się szeroko, kiedy jego chłopak nie oponował, a po prostu kiwnął głową i w ten sposób na wszystko się zgodził.
Droga powrotna nie zajęła im dużo czasu i po niecałej półgodzinie Alec zmierzał już sam do marketu, by kupić siostrze te jej nieszczęsne paluszki. Rozstali się prawie pod samym mieszkaniem Magnusa, bo droga, przy której się rozdzielali, była tą samą, przy której znajdowała się jego kamienica. Lightwood nawet nie wiedział, że w ten sposób mógł dojść do sklepu, w którym zazwyczaj robił zakupy, bo szczerze mówiąc prawie wcale nie znał tej części Nowego Jorku. Na szczęście pomocny czarownik wyjaśnił mu dokładnie, gdzie i kiedy ma skręcać, żeby dojść do celu. Zdawał sobie sprawę z tego, że przez zachcianki Izzy będzie w Instytucie znacznie później niż być powinien, ale czego się nie robi dla rodzeństwa. Tak więc po upływie kolejnej porcji czasu znalazł się nareszcie w ciepłym pomieszczeniu i już kierował się do odpowiedniego działu. Znał sklep niemalże na pamięć, bo naprawdę często z Jace'em i Isabelle robili tu zakupy. Szedł więc we wcześniej obranym kierunku i skręcił nagle, by skrócić sobie drogę. Niczego nieświadomy ruszył przed siebie, nie zwracając uwagi na nic, co się wokół niego działo. W ten właśnie sposób nie był w stanie zauważyć, że na końcu, w jego mniemaniu pustego, korytarza znajdowało się dwóch chłopaków. Nie zauważył też, że jeden trzymał dłoń na biodrze drugiego, a ten opierał swoją na jego klatce piersiowej. Kiedy ich zauważył, nie miał już okazji się wycofać, bo z pewnością by to dziwnie wyglądało, dlatego postanowił po prostu przejść i udawać, że ma gdzieś ich zachowanie. Jakie było jego zdziwienie, kiedy po kilku krokach zdał sobie sprawę z tego, że znajduje się tam nikt inny jak dobrze mu znany blondyn. Przystanął na moment i się po prostu się w nich wpatrywał. Nie wiedział, kim był drugi chłopak, ale jednym z nich z pewnością był Aaron. Dodatkowo potwierdziło to to, że blondyn po chwili zaśmiał się cicho i pocałował go w usta, po czym niby od niechcenia obrócił głowę w prawo. Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy, kiedy i on zdał sobie sprawę z tego, że nie jest w przedziale sam.

________________________________________

Witam, jestem z kolejnym rozdziałem :)
Na początku chciałam przeprosić za to, że nie pojawił się żaden specjal na święta, mimo iż planowałam go już wcześniej, nawet zanim ktoś tu o nim wspomniał. No ale niestety święta i mało czasu, nie dałam rady. Nie miałam go nawet tyle, by się tu pojawić i życzyć wam wszystkiego dobrego :( Niemniej jednak mam nadzieję, że te święta minęły wam w przyjemnej i rodzinnej atmosferze, a pod choinką znaleźliście wymarzone prezenty. Powiem wam, że mój kuzyn mnie straszył, że w tym roku nie mam na co liczyć, bo mama kupiła mi węgiel. Jest głupi, więc się nie przejmujcie. U niego takie żarty to norma. Niby starszy ode mnie o rok, a dalej durny. To chyba racja, że faceci dojrzewają później. Nie ubliżam nikomu, ale jeśli o niego chodzi to chyba nigdy nie spoważnieje :D No ale wracając do tematu, korzystacie jakoś aktywnie z wolnego czasu czy lenicie się przed komputerem?
Bardzo dziękuję za wszystkie życzenia, komentarze i wejścia. Swoją drogą niezły mi prezent zgotowaliście. Wchodzę sobie dzisiaj, a tu ponad 50k wyświetleń. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna :*
Następny rozdział za nami, więc czekam na wasze opinie. Jestem bardzo ciekawa, co o nim myślicie :)
Pozdrawiam, ściskam cieplutko i przesyłam buziaki jeszcze w 2015 roku :*

poniedziałek, 21 grudnia 2015

ROZDZIAŁ XLVII

Alec szedł spokojnym krokiem na spotkanie ze swoim chłopakiem. Zadzwonił on dzisiaj rano do niego z zapytaniem, czy miałby coś przeciwko gdyby umówili się na później w parku. Tłumaczył to tym, że chciał się z nim po prostu zobaczyć i porozmawiać. Lightwood oczywiście natychmiast się zgodził, bo też miał na to ochotę. Nie widzieli się kilka dni i oprócz rozmów telefonicznych nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. To było dla nich obu coś zupełnie innego, bo przecież kiedy Magnus jeszcze mieszkał w Instytucie widzieli się praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Otrząsnął się ze swoich rozmyślań, kiedy telefon, który trzymał w kieszeni, zaczął wibrować. Nie musiał patrzeć na wyświetlacz, żeby wiedzieć, kto dzwoni. Odebrał po kilku sygnałach i usłyszał niemal natychmiast:
- Alec?
Chłopak uśmiechnął się szeroko i rozejrzał dookoła. Był już prawie na miejscu i z zadowoleniem zauważył, że w parku nie ma aż tylu osób co zazwyczaj. Ale z drugiej strony było dopiero po czwartej po południu, więc większość ludzi, spacerujących codziennie po tych okolicach, była jeszcze zapewne w pracy.
- A do kogo dzwoniłeś? - odparł z uśmiechem i zaraz odpowiedział mu dźwięczny śmiech jego mężczyzny.
- Do Alexandra – odpowiedział mu czarownik. Musiał przyznać Alecowi rację. Skoro do niego dzwonił, to było mało prawdopodobne, żeby w trakcie połączenia coś się stało i dodzwonił się do innej osoby. - I mi się chyba udało – dodał po chwili. - Gdzie jesteś? - zapytał, zmieniając temat.
Dzwonił przecież w konkretnym celu i nawet przekomarzający się z nim Alec nie mógł odwieść go od zadania tego pytania.
Nocny Łowca ponownie rozejrzał się po parku i już z oddali widział czarownika, który nie mógł czekać na nikogo innego jak na niego. Uśmiechnął się szeroko i ruszył w jego kierunku. Zastanawiał się, czy powiedzieć mu prawdę, czy podejść go od tyłu i wystraszyć. Wybrał tę drugą opcję, już podejrzewając, jaką ten będzie miał minę.
- Już prawie przy tobie, a co? - rzekł, wymigując się od konkretnej odpowiedzi. - Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że tak bardzo mnie wyczekujesz?
Bane prychnął i wiedział, że gdyby chłopak był już u jego boku to z pewnością pokazałby mu język.
- Wcale nie – warknął cichutko. - Jeżeli o mnie chodzi to możesz wcale nie przychodzić – przyznał. - Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie z tobą i uwierz mi, że jest wiele osób, które chciałyby w tym momencie się ze mną spotkać. Możesz więc wracać do...
W tym momencie poczuł, jak ktoś obejmuje go od tyłu za szyję i ciągnie do tyłu. Już miał zamiar zacząć krzyczeć, kiedy poczuł tak dobrze mu znany zapach perfum swojego chłopaka i dopiero teraz zdał sobie sprawę, ze to przecież jego ramiona go tak obejmują. Odłożył telefon na trawę i obrócił lekko głowę, po czym od razu został pocałowany w policzek.
- A któż to taki chciałby mi cię teraz zabrać, co? Mam się czuć zazdrosny? - dopytał, mrucząc mu do ucha.
Magnus prychnął i ponownie się odwrócił. W duchu cieszył się z tego, że wybrał takie miejsce na spotkanie, bo osłonieni drzewami mieli pewność, że nikt ich nie zauważy a nawet jeśli to i tak nie będzie mógł za wiele dojrzeć i nie zwróci na nich szczególnej uwagi. Dzięki temu mogli zachowywać się normalnie i nie hamować się w swojej obecności.
Czarownik obrócił się bokiem i udawał niezwykle obrażonego, co wywołało tylko na ustach Aleca szeroki uśmiech. Był pewien, że ten udaje i za nic nie chciał mu wierzyć.
- Oczywiście mnóstwo osób – odpowiedział niemal od razu. - Wszyscy chcą spędzać ze mną czas, jakbyś nie wiedział – dodał, posyłając mu krzywą minę. - I tak, masz czuć się zazdrosny – rzucił jeszcze kilka chwil później.
- Tak? - zamruczał i pochylił się w jego stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez to, że siedzieli na ziemi obok niewysokiego drzewka, Magnus się o nie oparł, chcąc odsunąć się od niego jak najdalej. Roześmiał się przy tym głośno, co zupełnie zepsuło jego wcześniejszy plan. - A co jeśli już jestem zazdrosny, mm? - zapytał i spróbował jeszcze raz się do niego zbliżyć, co tym razem się udało i już po chwili oparł swoje czoło o czoło czarownika. - No bo w końcu z kim tak bardzo byś chciał spędzać czas, jak nie ze mną? - dodał jeszcze i cmoknął go w nos.
- Nie mówiłem, że chciałbym z kimś innym, tylko że pewnie ktoś inny chciałby ze mną – zaczął wyjaśniać. Przyjrzał się uważniej swojemu chłopakowi i aż odetchnął ciężej. Widział to jego głębokie spojrzenie i niemal natychmiastowo w nim utonął. Lightwood miał tak piękne i niezwykle hipnotyzujące oczy, że ciężko było się od nich oderwać. Niesamowite było też to, jak w tej chwili na niego patrzyły. Jakby rozbierały go wzrokiem. To było takie gorące, że czarownik westchnął głośno. Jego kocie oczęta jakoś samoistnie zaczęły wędrować w stronę ust Nocnego Łowcy. - A to jest różnica – dodał i złapał górną wargę między swoje, oddychając głęboko.
Nie wiedział, co się z nim działo, ale tak bardzo teraz pragnął Aleca. Chciał go pocałować i nie miał zamiaru się już powstrzymywać. Objął go za szyję i przysunął się do niego, jeszcze bardziej zmniejszając między nimi dystans. Pogłaskał go po karku i zamruczał w jego usta, a ten od razu rozchylił wargi, pozwalając mężczyźnie na wtargnięcie do środka. Długo nie musiał czekać, bo ten od razu skorzystał z propozycji i szybko też zachęcił język Aleca do współpracy.
Lightwood złapał go w pasie i przytrzymał tak, by ten nie skończył na ziemi. Jego uścisk był mocny i stalowy i gdyby Magnus chciał się wydostać, pewnie nie dałby rady. Tyle że on nie chciał się odsuwać ani nie chciał by ten go puszczał. Było mu tak dobrze w tych silnych i męskich ramionach, które obejmowały go w tak dobrze znany mu sposób.
- Jest różnica, masz rację – powiedział, kiedy odsunęli się od siebie, by zaczerpnąć tchu. Usiadł po turecku i pociągnął czarownika, by ten zasiadł obok niego, ale Magnus ani o tym myślał. Bez ceregieli wsunął się na jego kolana i poprawił, by siedzieć wygodniej. Oparł się plecami o jego klatkę piersiową i odetchnął głęboko. Złapał za jego dłonie i położył je na swoich brzuchu. - A ty co? - zaśmiał się, nieco zdziwiony jego zachowaniem.
- Chyba mi cię brakuje – wyznał czarownik, ponownie wzdychając.
Alec roześmiał się i cmoknął go w czubek głowy. Zaraz też zgarnął uderzenie w dłoń, ale nie przejął się tym. Miło mu się robiło, kiedy słyszał takie słowa z ust swojego mężczyzny.
- Chyba? - zapytał jednak. - Mam zwracać uwagę na to zawahanie?
- Oczywiście, że nie – odpowiedział Bane niemal od razu i bardziej przytulił się do jego ciała.
Alec spojrzał na niego z nieschodzącym mu z ust uśmiechem. Ponownie pocałował go w głowę i połaskotał krótko, po czym objął go mocniej.
Zaczęli rozmawiać na inne tematy, mniej lub bardziej związane z nimi samymi, delektując się swoją obecnością. Lightwood oparł brodę na szyi czarownika, a ten głaskał go po dłoniach, które splótł ze swoimi własnymi. Nie przeszkadzało im to, że byli w miejscu publicznym, bo i tak nie zwracali uwagi na to, co się wokół nich działo. Byli w swoim światku, do którego teraz nie miał wstępu nikt inny.
- No i z Cate stwierdziliśmy, że gdybyś chciał to możesz dołączyć – powiedział Bane, na co jego chłopak kiwnął głową.
Oczywiście czarownik odrobinę ściemniał, bo to przyjaciółka powiedziała mu, żeby zapytał Aleca czy chciałby im towarzyszyć, kiedy będą rozmawiać z jego tymczasową współlokatorką, ale czy on musiał o tym wiedzieć? Najważniejsze mu przekazał, a mianowicie to, że jest mile widziany. Nie wiedział jednak, czy ten się zgodzi i czy będą w stanie uzgodnić jakiś dogodny dla całej czwórki termin, ale na szczęście Lightwood szybko przegonił wszystkie jego rozmyślania, odpowiadając po prostu:
- Nie, no coś ty – rzekł. - Nie muszę przy tym być, szczerze to mi na tym nie zależy. Jeżeli wam tak, to mogę wpaść – zapewnił od razu – ale myślę, że dziewczyna nie odwali żadnego numeru i wszystko obejdzie się bez zbędnych nieudogodnień. W końcu jej też zależy na tym, by nareszcie wrócić do domu, o nie? - zapytał, a Magnus kiwnął głową.
Zgadzał się z chłopakiem w stu procentach. W końcu co by jej dało zwlekanie i przedłużanie niepotrzebnie tego wszystkiego?
- Masz rację. Po prostu pytałem, nie chcę, żebyś myślał, że cię nie doceniamy. Bardzo nam pomogłeś – przyznał i uniósł jego dłoń, by ją krótko ucałować. - Dziękuję.
- Nie ma sprawy – odparł z uśmiechem. - A co? - zapytał jeszcze. - Już masz jej dość? - zaśmiał się melodyjnie.
Magnus również się uśmiechnął i kiwnął głową.
- Oczywiście, że tak – wyznał. - Przez nią nie mogę nic zrobić – pożalił się i zrobił smutną minkę.
- A co takiego chciałbyś robić, co? - zagadnął go jego chłopak.
Bane zastanowił się przez chwilkę. Co mógłby robić? Pff, też pytanie. Mógłby robić wszystko!
- No nie wiem – zawahał się i odchylił głowę, by na niego spojrzeć. - Chciałbym móc wychodzić, kiedy tylko chcę – zaczął wymieniać. - Mieć więcej czasu, bo teraz sporo zajmuje mi moja kochana współlokatorka. No i chciałbym móc spotykać się z moim facetem i zapraszać go do siebie na noc. Albo wrócić do Instytutu i spędzać z nim każdą wolną chwilę – wymruczał i sięgnął do jego ust. Pocałował je czule i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
- Tak bardzo tęsknisz za twierdzą? - dopytał Lightwood, szczerze rozbawiony tą końcówką. - Nie wiedziałem, że tak bardzo polubiłeś mieszkanie tam – dodał jeszcze.
- Polubiłem to, że byłeś blisko – sprostował od razu. - I masz rację. Zagalopowałem się. Wolałbym mieć cię w swoim mieszkaniu – zmienił zdanie. - Zdecydowanie.
Alec pocałował go w szyję i na chwilę schował w niej twarz. Westchnął głęboko i do jego nozdrzy szybko doleciał zapach Magnusa. Piękny zapach, którym ten wręcz emanował.
- A mi się tam podoba to, że teraz nie jesteśmy ze sobą cały czas – przyznał. - Nie to, żebym tak bardzo tego pragnął. Oczywiście, że też chciałbym mieć cię cały czas przy sobie – dodał szybko. - Ale teraz też jest fajnie, prawda?
Magnus zastanowił się chwilę.
- No – przyznał. - Nie jest tak źle, jeszcze daję radę.
Lightwood wziął trzy głębokie oddechy i dopiero odpowiedział.
- Jakoś nie zabrzmiało to bardzo przekonująco.
- No bo nie wiem, o co ci chodzi – wyjaśnił krótko. - Może gdybyś mi powiedział to też był miał takie zdanie – rzekł. - No dalej – zachęcił go. - Wytłumacz, co masz na myśli – poprosił.
Alec kiwnął głową i zastanowił się przez kilka chwil. Zaczął składać delikatne pocałunki na szyi swojego mężczyzny i masował go po brzuchu.
- Przez to mam na ciebie jeszcze większą ochotę – powiedział w końcu wprost do jego ucha i lekko je przygryzł.
Magnus jęknął cichutko i pokiwał głową. Czuł jak jego ciało zaczęło reagować na dłonie i usta Lightwood'a krążące po jego ciele. Westchnął głośniej, kiedy chłodne dłonie chłopaka podwinęły jego koszulkę i się pod nią wsunęły.
Alec nie musiał długo czekać na reakcje czarownika. Kiedy tylko drapnął go po sutku, ten lekko się spiął, a po jego ciele przebiegło mnóstwo dreszczy. Lightwood wyczuł, że ciało jego mężczyzny delikatnie drży i jak ten zaczyna oddychać mniej regularnie. Uśmiechnął się pod nosem i zjechał z pocałunkami ciut niżej. Odchylił materiał koszuli, którą czarownik miał na sobie i polizał go po barku. Zaraz po tym dmuchnął na mokre miejsce, przez co zauważył na jego skórze gęsią skórkę.
- Też mam na ciebie ochotę – przyznał Bane, przymykając oczy i w pełni oddając się poczynaniom młodszego.
Jęknął głośno, kiedy po kilku intensywniejszych minutach ręka Aleca nareszcie znalazła się na jego kroczu i pomasowała je przez materiał.
- Tutaj? - wymruczał mu do ucha Nocny Łowca i sam odetchnął głośniej.
Na niego również zaczęła działać ta gierka i kiedy poczuł półtwardą męskość czarownika, wiedział, że nie ma już odwrotu.
- Nie – zaprzeczył Bane, chcąc odepchnąć jego rękę. - Alexander – wymruczał. - Przestań, niby gdzie teraz skończymy? - zapytał.
Lightwood nie odpowiedział od razu, chwilę nad tym myśląc. Szczerze mówiąc to się nad tym nie zastanawiał. Chciał i już. Po prostu.
- Niedaleko jest taka opuszczona chatka, mała fabryczka można powiedzieć – przypomniało mu się.
- Chyba nie myślisz, że... - zaczął i odwrócił się, by spojrzeć mu w oczy, ale ten szybko mu przerwał, całując mocno.
- Zbieraj się – rzucił i sam już wstał, delikatnie zrzucając z siebie czarownika. Zaraz jednak wyciągnął do niego dłoń, chcąc pomóc mu wstać. - No dalej, nie ociągaj się – poganiał go i zaśmiał wesoło.
Miał wyjątkowo dobry humor i kiedy dotarli we wskazane miejsce, wszedł szybko, uprzednio rozglądając się, by sprawdzić czy na pewno w pobliżu nikogo nie ma i ściągając kłódki, którymi zabezpieczone były drzwi.
Magnus pokręcił głową z rozbawieniem, a chłopak pochylił się do niego i pchnął na ścianę. Złapał go po bokach twarzy i pocałował mocno. Nie bał się ani nie wahał. Smakował jego wargi, stykając się z mężczyzną językiem i drażniąc końcem swojego wnętrze ust Bane'a.
Czarownik odpowiedział na pocałunek chętnie, z dodatkowym niskim pomrukiem. Objął chłopaka w pasie, zadowolony z jego inicjatywy. Tak bardzo uwielbiał to, że Alec się z nim nie bawił, a po prostu mocno go do siebie przyciskał.
Nie mieli za dużo czasu, bo w końcu byli w miejscu publicznym, więc Lightwood szybko zsunął swoje dłonie na pośladki Magnusa i pomasował je z całym zaangażowaniem, na jakie było go teraz stać. Tak bardzo go teraz chciał...
- Mm… - zamruczał czarownik i ugryzł go w wargę. Dłonie, które go teraz obmacywały, były mu tak dobrze znane i zawsze dawały mu tyle przyjemności, że nawet nie protestował. - Dobrze, Alec – pochwalił go, całując w policzek.
Czarnowłosy prychnął cicho i uśmiechnął się kącikiem ust.
- No chyba nie mogło być inaczej, co?
- Nie, nie mogłoby – zgodził się z nim Bane i ponownie wrócił do obcałowywania jego twarzy.
Alec z kolei wysunął koszulę czarownika ze spodni i położył dłonie na jego nagich plecach. Szybko pozbył się tej części garderoby i spojrzał mu w oczy.
- Tego ci brakowało? - zapytał z błyskiem w oku i zadziornym uśmiechem, a Magnus zaśmiał się wesoło.
- Właśnie tego – odparł rozbawiony i przyjrzał się jego pociemniałym od pożądania oczom.
Nocny Łowca przełknął ślinę, uśmiechając się szeroko. Jego męskie dłonie przemykały po nagiej skórze, jakby wręcz miał do czynienia ze szkłem, a nie mężczyzną z krwi i kości. Wiedział, że takim zachowaniem go drażnił, ale nie mógł się powstrzymać. Tak bardzo chciał go dzisiaj mieć. I to nie tak jak ostatnio. O nie, dzisiaj to on miał ochotę dominować. Złapał czarownika pod pośladkami i szarpnął do góry, by przenieść go na stojący obok stolik. Mimo iż wyglądał na trochę podstarzały to Alec miał pewność, że nic się z nim nie stanie pod ciężarem ciała Magnusa.
- Alec.. – jęknął mężczyzna, kiedy ponownie poczuł jego dłonie na swoim kroczu. Objął go za szyję i przyciągnął mocno do siebie. Tak bardzo chciał już jego ust. - Aleeec.. - powtórzył, kiedy ten złapał między wargi jeden z jego sutków.
Wplątał palce w jego włosy i pociągnął mocniej. Oddychał już z trudem, ale nie przeszkadzało mu to w całowaniu. No dobra, może robił to trochę niezdarnie, ale tak bardzo teraz tego chciał...
- Ściągnij – nakazał Lightwood, unosząc ręce i wskazując na swoją koszulkę.
Magnusowi dwa razy nie trzeba było powtarzać. Szybko zabrał się za rozbieranie swojego chłopaka i od razu położył mu dłonie na nagiej klatce piersiowej. Alec miał tak świetnie zbudowane ciało, że nie mógł się wręcz powstrzymać. Jego ręce też jakby automatycznie po chwili przesunęły się na przód jego spodni i zaczynały je rozpinać. Przypatrywał się jak zaczarowany kolejnym odsłanianym skrawkom jego ciała. Alec nic nie mówił, przyglądając mu się z napięciem. Wzrok, jakim obdarzał go czarownik, był naprawdę niesamowity.
- Idealnie – jęknął Magnus i pomasował jego ramiona.
Patrząc na wypukłość w bokserkach Aleca, aż odetchnął głęboko. Oblizał usta i spojrzał mu w oczy.
Lightwood uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową. Szybko też przyciągnął go do siebie i pocałował czule w usta. W tym samym czasie sięgnął do rozporka Magnusa i automatycznie go rozpiął, ściągając je wraz z bielizną. Zerknął w dół, a po jego kręgosłupie przebiegł dreszcz przyjemności, kiedy zobaczył lśniącą erekcję swojego mężczyzny.
- Też mi się podobasz – przyznał, cichutko się śmiejąc i złapał jego usta w pocałunku, a dłoń przesunął na jego tyłek.
Pomasował go i wsunął palce w rowek, drażniąc mężczyznę i drapiąc go lekko w tamtym miejscu. Magnus zadrżał i ścisnął ramiona chłopaka. Och tak, czuł się nad wyraz dobrze. Naturalnie nie mógł się tym nie podzielić z wpatrującym się w niego Nocnym Łowcą.
- Baaaardzo dobrze – mruknął, przymykając z przyjemności oczy.
- Magnuus – jęknął Alec, oglądając go całego. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy ujrzał jego zarumienione policzki i piękne ciało, prężące się tutaj przez niego i tylko dla niego. - Magnus – powtórzył, całując go w policzek. Położył dłonie na jego bokach i przesunął nimi powoli w dół, aż do pośladków, badając ciało pod palcami. Podziwiał je wręcz. - Mogę?
- M-mhm – wyjęczał i przyciągnął go do siebie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o co pytał go Lightwood i nie miał nic przeciwko. Wbił się w jego usta i niemal odpłynął. Smakowały mu i chciał ich więcej i więcej. - Moż-możesz.
Alec zadowolony z tego, że czarownik się zgodził, położył swoje dłonie na jego pośladkach. Lekko je pomasował, po czym szybko wsunął w niego jeden palec. Wiedział, że nie musiał być jakoś specjalnie delikatny, bo Bane nigdy się przy nim nie spinał. Zawsze był rozluźniony i po prostu czekał na ciąg dalszy.
- Tak mi dobrze – wydyszał, z trudem łapiąc oddech. Mruknął na te wszystkie doznania, którymi raczył go jego chłopak. Uwielbiał, jak Alec się nim zajmował. Było mu wtedy tak dobrze, tak idealnie. - Jesteś taki cudowny – dodał, kiedy nareszcie udało mu się odetchnąć.
Nocny Łowca w tym samym czasie wsunął w niego kolejny palce i przyjrzał się uważniej jego twarzy. Zauważył lekkie drgnięcie, ale nic poza tym. Mężczyzna wyglądał na w pełni zadowolonego.
- Ma być dobrze – zgodził się i lekko go ukąsił w szyję.
- Taaak.. Och! - Magnus jęknął głośniej, zaciskając oczy.
- Ma-Magnus – wydyszał Alec, gryząc swoją dolną wargę.
Czarownik uśmiechnął się w jego usta, przyklejając się do ciała kochanka. Lightwood z kolei wsunął ostatni palec w jego wnętrze i nareszcie zaczął nimi poruszać. W przód, w tył, krzyżował... A Magnus tylko jęczał z rozkoszy, kiedy te zwinne palce uderzały w ten czuły punkt, co wywoływało u niego dreszcze. Szybko sięgnął do członka chłopaka i poruszył po nim ręką, chcąc go jeszcze bardziej pobudzić. Robił to jednak zupełnie zbędnie, bo ten był już w pełni twardy. No ale tak bardzo już chciał go poczuć w sobie!
- Już, Alec – wyszeptał mu do ucha. - Już mo-możesz, no dalej – poprosił.
Objął go za szyję i oparł się o chłodną ścianę. Różnica temperatur między nią a gorącym ciałem Aleca była ogromna.
Lightwood już chciał zaczynać, kiedy przypomniało mu się coś bardzo ważnego. Aż zachciało mu się płakać. Nie! Nie teraz, prosił w myślach.
- Nawilżenie, Magnus – jęknął mu do ucha.
Czarownik również jęknął, kiedy gorący oddech Lightwood'a owionął jego szyję. Na początku nie zrozumiał o co temu chodzi, ale po chwili to do niego dotarło. Pstryknął palcem i zaraz w jego dłoni pojawiła się rzecz, o którą prosił Alec.
- Dziękuj bóstwom za to, że masz chłopaka czarownika – powiedział i przyjrzał się uśmiechniętej twarzy Nocnego Łowcy.
Tej podziękował i zaczął obcałowywać jego twarz. Wprawnym ruchem nasmarował swojego penisa żelem i po chwili już szykował się, żeby w niego wejść. Spojrzenie, jakie posłał mu czarownik, tylko umocniło go w przekonaniu, żeby się pospieszył. Bane sapnął. Nie spinał się, nie uciekał, nie obawiał. Ufał Alecowi i wiedział, że ten zrobi mu tak, jak lubił najbardziej. Trzymał się mocno jego ramion i czekał na ten jeden jedyny ruch, który już po chwili nastąpił. Lightwood wsunął się w niego, całując przy okazji po całej klatce piersiowej. Czarownik odetchnął ciężej i przyciągnął go do siebie. Stolik skrzypiał przy każdym ruchu, ale tym się nie przejmowali. W ogóle ruchy bioder Nocnego Łowcy uniemożliwiały mu logiczne myślenie i jedyne co był w stanie robić to głośno jęczeć i wić się pod swoim chłopakiem. Było mu tak dobrze...
- Mhm, mocniej – poprosił i złapał go za szyję.
Pogłaskał go i znowu przymknął oczy, odchylając głowę do tyłu. Był absolutnie zawładnięty przyjemnością, a widok tak pochłoniętego w rozkoszy Lightwood'a tylko to potęgował. Alec trzymał go mocno i wchodził w niego szybko, pełnymi ruchami. Od czasu do czasu zatrzymał się, głęboko zanurzony, aby przez chwilę tylko całować się z nim namiętnie. A potem wznawiał ruchy, więc Bane nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Jedynie jęki uciekały z jego ust, a oczy owładnęła błoga przyjemność. Ciało czarownika drżało z przyjemności, a jego penis podrygiwał, jakby na znak tego, jak mu dobrze.
- Och, Aleeec... To już chyba... chyba zaraz – jęczał.
- Tak, ja też – również ledwo wydyszał z siebie Nocny Łowca.
Patrzył na Magnusa i sycił się tym widokiem. Zmarszczył brwi, bo czuł, że obaj byli już na skraju. Nie zaprzestawał przy tym swoich ruchów, co i rusz się w niego wbijając. Posapywał przy tym nisko i co raz podskubywał wargi czarownika, a ten już tylko pojękiwał w jego ramionach. Było mu tak… tak, dobrze. To chyba było dobre słowo.
Obaj niemalże równocześnie osiągnęli spełnienie. Alec był tak tym wszystkim upojony, że nie umiałby nawet odpowiedzieć, kto pierwszy doszedł. Nie to było dla niego ważne, a to, że czuł się spełniony. I wiedział, że Magnus także, bo tylko się do niego tulił i chichotał cichutko, zupełnie wymęczony. Chwilę oddychał ciężko z twarzą przy jego ramieniu, mocno pochylony, ale w końcu pochwycił jego usta w czułym pocałunku.
- Jesteś niemożliwy – wysapał i rozłożył się na stole, patrząc na niego z dołu.
Och, czuł się tak cudownie...

____________________________________________

Hej, jestem i nowy rozdział również. Niestety niesprawdzany, więc możliwe jest wystąpienie błędów. Jak znajdę chwilkę to przeczytam jeszcze raz i ewentualnie poprawię :)
Dziękuję wam bardzo za komentarze i wejścia i witam nowych czytelników.
Teraz już kończę, ale liczę na wasze opinie. Co myślicie o naszym kochanym MALECU? Podoba wam się? :)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

ROZDZIAŁ XLVI

Aaron przebudził się, bo poczuł obok siebie ruch. Może i nie był do końca wyspany, ale instynkt Nocnego Łowcy nigdy go nie opuszczał, a nawet wzmacniał się w takich właśnie sytuacjach. Szybko wyciągnął przed siebie rękę, łapiąc nią i przyciągając do siebie sprawcę całego tego zamieszania. Przerażony chłopak pisnął cichutko i z całej siły zwalił się na blondyna, lądując na jego nagiej klatce piersiowej. Dopiero wtedy Aaron zdał sobie sprawę z tego, że nie był przecież w Instytucie a u Jasona.
- Ałaa – jęknął chłopak, który wcale nie spodziewał się w środku nocy takiego zachowania. - Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał, obracając się i chowając twarz w jego szyi. - Głupi jesteś – dodał niezwykle zaspanym głosem.
- To nie ja się skradam w środku nocy. Ciekawe jak ty byś zareagował – odburknął, przerzucając rękę przez jego plecy. - Gdzie byłeś?
- Poszedłem posprzątać w kuchni w razie, gdyby mój kochany brat miał zamiar tam pójść - wyjaśnił, miziając go nosem po szyi. - Słyszałem, jak wracał, więc postanowiłem też zrobić dobry uczynek i odholować go do jego pokoju - dodał cicho.
Aaron niespiesznie głaskał go po plecach, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co robi. Może gdyby nie był tak zaspany, to by tego nie robił. Ba! Na pewno by tego nie robił! A już na sto procent nie pocałowałby od niechcenia chłopaka w czubek głowy, a to właśnie miało miejsce.
Jason podniósł na niego swój zdziwiony i jakby nierozumiejący wzrok, ale jego jedyną reakcją był delikatny uśmiech.
- Wygonisz mnie teraz na kanapę do salonu? - zapytał blondyn, rozszerzając nogi, tak by chłopakowi leżało się wygodniej.
Jason poprawił się i westchnął cichutko, oddychając w jego skórę i odrobinę ją ogrzewając. Lubił dotykać nagiego ciała tego chłopaka, bo wiedział, że może to robić bez żadnego skrępowania. Aaronowi to nigdy nie przeszkadzało, więc teraz znowu to czynił, jeżdżąc dłonią po jego boku. Miał jednak ograniczone pole do popisu, bo nadal na nim leżał. Sturlał się więc, kładąc się obok niego. Jako, że Aaron miał szeroko rozstawione nogi, Jason bez żadnego problemu mógł przerzucić swoje przez jego uda i delektować się tym, że chłopak ich nie zrzucił. Z wielkim uśmiechem na twarzy ułożył wygodnie głowę na jego piersi, dłonią zaczynając kreślić kółka na jego pięknie wyrzeźbionym brzuchu. Oczy same mu się przymykały, ale stwierdził, że niekulturalnie byłoby, gdyby nie odpowiedział na zadane przez blondyna pytanie, więc wymruczał:
- Nie. Dlaczego pytasz? - naprawdę chciał to wiedzieć, ale musiał walczyć ze sobą, żeby nie zasnąć.
Ręka, która drapała go po głowie, czesząc palcami jego włosy, wcale mu w tym nie pomagała. Było to tak przyjemne i usypiające, że Jason czuł, jakby jego powieki ważyły z pięć razy więcej niż zazwyczaj.
- No bo skoro twój brat już jest w domu, to może wydać mu się podejrzane, że mnie tam nie ma. Wiedział, że zostaję na noc - przypomniał mu.
- Uwierz mi - zaśmiał się krótko Jason. - Nawet jeśli by to zauważył, to w tym momencie i tak by nie skojarzył faktów - wyjaśnił oględnie.
Blondyn zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc. Było już stosunkowo późno i jego mózg zdecydowanie nie funkcjonował tak, jak powinien.
- A co jeśli tu wejdzie i zobaczy, że się tak do mnie kleisz? - zadał pytanie i objął chłopaka drugą ręką w pasie, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
Jason pokręcił głową i przymknął oczy. Zaprzestał również ruchów swojej dłoni, po prostu ją tam zostawiając. Jego całe ciało było ociężałe, a on chciał już tylko zapaść w sen.
- Jest tak zalany, że odpadł niemal od razu. Zdążył tylko ściągnąć buta, a resztą sam się musiałem zająć - powiedział. - Nawet gdyby się teraz obudził i nas zobaczył, to rano nie będzie nic pamiętał.
- Tak? - dopytał.
Jason kiwnął głową, podnosząc się odrobinę i całując go po omacku w szczękę, a potem wpijając się w jego usta, kiedy już udało mu się je odnaleźć. Już miał powiedzieć, że idą spać, kiedy zaświecił się jego telefon, sygnalizując wszem i wobec nadejście nowej wiadomości. Chłopak od razu otworzył oczy i po niego sięgnął. Kątem oka zauważył, że Aaron zrobił to samo, ale to jemu udało się go dorwać jako pierwszemu. Uśmiechnął się tryumfalnie, odblokowując ekran. Przejechał wzrokiem po treści SMS-a, za bardzo się jednak nie wgłębiając. Postukał jeszcze chwilę w ekran, w końcu odkładając urządzenie, tym razem po swojej stronie.
- Kto nie daje ci spać po nocach, co? - zapytał Aaron, któremu niestety nie udało się nic dojrzeć.
Nie to żeby chłopaka sprawdzał, ale był ciekawy. No bo kto, widząc takiego drobnego i niepozornego Jasona, nie byłby zainteresowany tym, kto pisze do niego w środku nocy.
- Pewien chłopak, który właśnie mizia mnie po plecach - odpowiedział mu, sięgając dłonią do jego szyi.
Oczywiście miał na myśli Nocnego Łowcę, który jakby z przyzwyczajenia wsunął mu rękę pod koszulkę, którą ku niezadowolenia Aarona miał na sobie. Nie oponował, bo bądź co bądź takie delikatne pieszczoty były bardzo przyjemne. Blondyn z kolei uśmiechnął się ledwo zauważalnie i uniósł rąbek jego bluzki. Wskazał brodą na telefon, choć miał świadomość tego, że Jason tego nie widzi.
- Miałem raczej na myśli to - zagadnął go.
Chłopak cmoknął go w pierś, chwilę się nie odzywając. Wiedział od początku, że o to mu chodziło, ale jakoś chciał się z nim podrażnić.
- Aaaa, to - udał zaskoczenie. - To nic takiego - odparł, unosząc lekko brew i czekając na jego odpowiedź.
Sen mógł poczekać, teraz ważniejsze było to, co powie Aaron. A on... Zastanawiał się, o co w tym chodzi i próbował odegnać te wszystkie myśli, które napływały do jego umysłu. Niektóre z ich były naprawdę dziwne i zwalał je na to, że było późno, a on był zmęczony. Pytanie tylko, dlaczego więc po prostu nie zakończy tego tematu?
- Nic takiego?
Jason potwierdził ruchem głowy, po czym wymruczał jeszcze cichą odpowiedź, co zapewne także miało być potwierdzeniem. Dodał jeszcze, że to wiadomość od sieci.
- Sieci? - zaciekawił się Aaron, nadal brnąc w to samo. - A to ciekawe, bo kiedy do mnie pisze sieć, nie mam nawet możliwości odpisania. U ciebie jest inaczej? - zapytał swobodnym tonem, nawiązując do tego, że chłopak rzeczywiście nie od razu odłożył telefon, a jeszcze chwilę coś w nim grzebał.
Jason jeszcze bardziej się zdziwił, ale na razie starał się tego nie okazywać. Zachowanie chłopaka było ciut dziwne, ale chyba mu się podobało. Na swój sposób było to czymś nowym, jeśli o niego chodzi i tak mógł się o nim dowiedzieć czegoś więcej.
- Chcesz zobaczyć? - zaproponował mu Jason, unosząc głowę i patrząc mu w twarz. I tak nic nie widział, bo nie było zapalone żadne światło, ale miał chociaż świadomość tego, że chłopak rzeczywiście tu był. - Mogę ci go dać i sam zobaczysz.
Aaron również odwrócił do niego twarz i spojrzał mu w oczy. Zastanawiał się, czy chłopak naprawdę byłby w stanie to zrobić. Nie byli przecież parą, łączył ich jedynie układ. Chociaż z drugiej strony do blondyna zaczęło docierać, że coraz częściej ze sobą rozmawiają i o dziwo te rozmowy mu nie przeszkadzały. Kiedy o tym pomyślał, stwierdził, że musi być naprawdę zmęczony. Wracając do Jasona i jego telefonu to nadal nie podjął decyzji. Nie wiedział, czy zanadto nie nadszarpnąłby w ten sposób prywatności drugiego. Ale co tam! Przecież on nie interesuje się innymi, prawda?
- Pokaż – powiedział więc i wyciągnął rękę po telefon.
Jason zaśmiał się cicho, ale tak jak obiecał, podał mu telefon. Nie było w nim nic, czego Aaron nie powinien widzieć, a przynajmniej nie w folderze z wiadomościami.
- Sprawdź mnie – powiedział prowokacyjnie i podniósł się na łokciu, by pocałować go w usta.
Aaron odpowiedział na pocałunek, chwilę później już szperając w urządzeniu. Otworzył odpowiedni folder i jego oczom ukazała się cała skrzynka odbiorcza. Z zadowoleniem stwierdził, że chłopak mówił prawdę. Nie to, żeby mu nie wierzył, po prostu skoro miał możliwość grzebania w jego telefonie, to dlaczego miałby nie skorzystać? Bez krępacji zjechał w dół i gwizdnął cichutko.
- No ładnie ładnie – pokiwał głową. - Dave – przeczytał na głos.
Jason początkowo nie wiedział, dlaczego Aaron powiedział imię jego kolegi, ale po chwili dotarło do niego, że przecież to on był ostatnią osobą, z którą pisał. A więc po to chciał jego telefon? Sprawdzał całą jego pocztę? Po co?
- Możesz przeczytać, jak chcesz – powiedział mu chłopak, mając na myśli wiadomości.
Nie było sensu mu teraz wyrywać telefonu i krzyczeć, że to jego prywatna korespondencja, a on nie ma prawa tego widzieć. Sam mu przecież dał telefon, więc teraz nie ma co narzekać. Poza tym tam naprawdę nie było nic ciekawego, więc się nie bał.
- „Jadę po południu na obiad do teściów” - zaczął, ale zaraz przerwał, powtarzając ze zdziwieniem ostatnie słowo. Nie myślał, że Jason może się zadawać z żonatymi facetami, więc wydało mu się to dziwne. Ten jednak szybko wyjaśnił, że tak jego kolega nazywa rodziców swojej dziewczyny, dzięki czemu mógł kontynuować. - „ A potem wyprawa do babci. Dziadek złamał nogę i to ja muszę jej pomagać. Masakra. Nie będzie mnie pewnie aż do poniedziałku” Och, skarbie, jakie ty masz problemy – powiedział do telefonu, komentując słowa nieznanego mu chłopaka. Używał przy tym tyle ironii, że Jason nie mógł się nie zaśmiać. Blondyn uczynił to samo z kilkoma kolejnymi wiadomościami od tego samego chłopaka, rzucając coraz śmieszniejsze komentarze. Zjechał bardziej w dół i zauważył innych nadawców. - Dave, Ash, Sam – zagwizdał. - Mam czuć się zagrożony?
Tych wiadomości już nie czytał, a po prostu je omijał. Aż taką świnią nie był. Nie będzie wszystkiego czytał. To byłoby chamskie, prawda?
- Dlaczego zagrożony? - dopytał Jason, marszcząc brwi. Dopiero po chwili skojarzył fakty i uśmiechnął się delikatnie, całując chłopaka w szyję, którą cały czas lekko drapał. - Ash i Sam to dziewczyny – wyjaśnił. - Ashley i Samantha – dodał. - Ashley ma chłopaka, a Sam nie jest w moim typie. No ale nic, kontynuuj, bo to fajne – zaśmiał się z jego zachowania.
- A kto jest w twoim typie? - zapytał, omijając ostatnie zdanie, jednak zaraz się ożywił i jakby od niechcenia dodał: - Nie, czekaj! Nie mów! Sam zgadnę! - udał, że się zastanawia. - Umięśnieni i niezwykle przystojni blondyni, co?
Jason pokręcił głową, wyciągając dłoń po swój telefon. Na pytanie nie odpowiedział, bo wiedział, że gdyby tak się stało to temat by się nie skończył.
- Kto podpisuje koleżankę Sam? Skoro ma na imię Samantha to dlaczego jej tak nie nazywasz? Przecież to ładne imię. Skąd w ogóle ten skrót?
Jason wzruszył ramionami. W zasadzie to sam nie wiedział. Dziewczyna od zawsze była zwykłą Sam.
- Bo to brzmi zbyt poważnie. Poza tym Sam to nie skrót a zdrobnienie. Też pewnie nie nazywasz wszystkich swoich przyjaciół tak, jak się rzeczywiście nazywają, no nie? - zaciekawił się. - Naczytałeś się już? Wszystkiego dowiedziałeś? - wypytywał, nadal mając wyciągniętą dłoń.
- Tak, chyba tak – powiedział, marszcząc brwi. - I masz rację, też używam zdrobnień. Czasem – sprostował i oddał chłopakowi urządzenie.
- No widzisz, Aaronku – zaśmiał się, celowo tak do niego mówiąc. - Nawet ty to robisz.
Aaron po tych słowach znacznie się rozluźnił. Pocałował chłopaka w usta, przenosząc dłoń na jego brzuch. Pieścił go niespiesznie, mrucząc mu w wargi, żeby tak do niego nie mówił. Dodał jeszcze, że nie lubi się dzielić. Miało to być zapewne wytłumaczeniem tego, jak się przed chwilą zachowywał. Jason zaśmiał się jeszcze raz, po czym oparł dłoń na policzku blondyna i śmielej odpowiedział na pocałunek. To, co usłyszał, uświadomiło go w tym, że nie popełnił błędu, nawiązując z nim kontakt. Aaron był naprawdę fajnym gościem, ale często po prostu to ukrywał. Chwilę później znowu użył względem Nocnego Łowcy tego zdrobnienia, odrobinę go w ten sposób irytując i drażniąc. Robił to specjalnie i cieszył się za każdym razem, kiedy czuł, że zachowanie Aarona staje się coraz bardziej pewne i zmierzało ku jednemu.
- Dlaczego je zakładałeś? - zapytał w pewnym momencie Nocny Łowca, ściągając przy okazji bokserki, które chłopak miał na sobie i które ten miał na myśli, zadając swoje pytanie. - Są w tej chwili zupełnie zbędne.
Jason jęknął, pozwalając mu na pozbycie się własnej garderoby. Koszulkę miał już podwiniętą niemal pod samą brodę, ale mu to nie przeszkadzało. Czekał tylko, aż ten w końcu zajmie się jego penisem, który również postanowił się obudzić.
- Nie były, kiedy szedłem do Victora – powiedział jedynie, wyginając się w stronę ręki blondyna. Nagle zamarł i jakby dopiero do niego dotarło, że przecież za ścianą jest jego brat. Nie mógł się tym nie podzielić z chłopakiem, na co on odparł jedynie:
- Przecież i tak rano nie będzie nic pamiętać – i unosząc się na łokciu, zmienił ich pozycję tak, że teraz wisiał nad chłopakiem, po czym szybkim ruchem otarł się swoim penisem o męskość Jasona i zadowoleniem zauważył, że był on już półsztywny. „Trzeba zacząć działać” - pomyślał, szeroko się uśmiechając.

***

Magnus przebudził się, kiedy na zewnątrz było już jasno. Nie przypominał sobie, żeby zostawiał odsłonięte rolety, więc był odrobinę zdziwiony, że tak było. Dopiero po chwili do niego dotarło, że musiał je pewnie odsłonić Alec, bo to on jako jedyny tu z nim był. Rozejrzał się po pokoju, ale ku jego nieszczęściu chłopaka już nie było. Musiał zapewne już wyjść, bo mówił, że rano zaczyna treningi. Mimo iż doskonale o tym wiedział, to był zawiedziony, że to była prawda. Szybko się ubrał i wyszedł do kuchni. Tam zastał swoją najlepszą przyjaciółkę, która od razu go zagadnęła:
- Hej, Mags – przywitała się grzecznie. - Czemu mijałam się w korytarzu z Aleciem? - zapytała. - Nie wiedziałam, że miał przyjść.
Bane usiadł przy stole i oparł na nim łokcie, po czym schował twarz w dłoniach. Przetarł oczy i dopiero wtedy odpowiedział:
- Tak właściwie to pewnie wychodził – wyjaśnił. - Przyjechał w nocy, bo go o to prosiłem – powiedział tylko.
Zaraz potem nie zważając na zdziwione spojrzenie Cate, wyciągnął telefon i sprawdził, czy nie ma żadnych nowych wiadomości. Nic nie zauważając, schował go z powrotem do kieszeni i wyczarował sobie kawę i maślaną bułeczkę. Jego myśli cały czas zajęte były snem, jaki nie chciał dać mu spokoju, cały czas o sobie przypominając. Nie mógł się na niczym skupić, takie wywarł na nim wrażenie. A to dziwne, bo zazwyczaj kiedy mu się coś śniło to rano nawet tego nie pamiętał. Było to strasznie uciążliwe, ale nie chciał mówić o tym Cate, bo ta zaraz by się przejmowała. A gdyby dodał, że od tamtej pory straszliwie bolała go głowa, to w ogóle zaczęłaby nad nim skakać. Nie potrzebował takiego zamieszania wokół swojej osoby, a już na pewno nie teraz, więc postanowił, że na razie nic nikomu nie powie. Wiedział Alec i to mu w zupełności wystarczało.
- Jest już Ragnor? - zapytał, przerywając ciszę.
Nie chciał, by kobieta zaczęła coś podejrzewać, więc zaczął tę rozmowę, chociaż jeśli o niego chodziło, to najchętniej nadal by siedział i nic nie mówił. Głowa mu pękała, a kawa póki co jeszcze nie zaczęła działać. Łudził się, że przyniesie jakieś ukojenie, ale jak widać w niczym nie pomagała.
- Powinien być za jakieś półgodziny – powiedziała, a on aż się skrzywił. Niby mówiła normalnym tonem, ale dla niego to było tak, jakby stała nad nim i krzyczała mu prosto do ucha. Litości! Nawet po całej nocy intensywnego picia nigdy tak nie miał! - Właśnie wysłał mi wiadomość, że już jedzie. Po co do nas wieczorem zadzwoniłeś? - chciała wiedzieć.
- Chcę w końcu zająć się tą dziewczyną – wyjaśnił, mówiąc bardzo cicho. Cate zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała, pozwalając mu kontynuować. - Nie mam zamiaru dłużej fundować jej noclegu i chcę się jej stąd pozbyć. Jak przyjedzie Ragnor razem usiądziemy i pomyślimy nad informacjami., które mogą nam się przydać, po czym po prostu tak, jak mówił Alec, ją o nie zapytamy. Jeśli miał rację to powinna nam je bez żadnych wykrętów podać, a wtedy my odeślemy ją z powrotem – ciągnął. - Nie podoba mi się to, ale Alec już podjął za nas decyzję, a my nie możemy zrobić nic innego, jak po prostu się z tym pogodzić, ale nie chcę łamać danego słowa, bo to zapewne by się źle skończyło. Wiemy do czego jest zdolna i chyba nie chcemy z nią zadzierać. Poza tym mam już dość tego, że cały czas siedzi w moim mieszkaniu. Nie zakończyłem jeszcze swojej pracy w Instytucie, a miałem zamiar zrobić to jak najszybciej. Przez jej niespodziewane spotkanie to wszystko niepotrzebnie się przedłuża i mnie stopuje – podawał swoje argumenty.
Cate słuchała go w ciszy, co jakiś czas kiwając głową. Jej przyjaciel miał rację i ona na jego miejscu postąpiłaby tak samo. Podejrzewała jak się czuł, tak cały czas z nią tu ślęcząc i naprawdę każdy miałby już tego dość. Od początku obiecywała mu, że go nie zostawi, więc skoro z nim to zaczynała, teraz też mu pomoże i nareszcie to zakończą. Miała kilka pytań, ale na nie jeszcze będzie czas.
- Po Aleca nie dzwoniłeś? - chciała wiedzieć.
Magnus zerknął na nią, powoli popijając swoją kawę. Kofeina wsiąkała w jego ciało, ale nie dawało to żadnych pozytywnych skutków. Nadal czuł rozdzierający ból głowy, z którym nie mógł nic zrobić.
- Dlaczego miałby to zrobić? - zapytał, żeby nakarmić swoją ciekawość.
- No przecież on też nam pomagał – wyjaśniła. - Myślę, że powinien w tym uczestniczyć. Jeśli oczywiście by chciał – dodała szybko, widząc jego zamyśloną minę.
Bane zastanowił się przez chwilę, czy rzeczywiście powinien to uczynić. Chłopak im pomagał, racja, ale dlaczego to robił? Miał w tym jakiś ukryty cel? Chciał się czegoś dowiedzieć? Oczywiście, jeśli by tak było, to czarownik nie byłby zły. Miał w końcu do tego prawo i gniewać się za to nie może. Tyle że Alec nigdy nie wspominał o czymś takim. Nigdy też nie mówił, dlaczego im pomaga, więc Magnus nie miał pojęcia, dlaczego tak było. A jedynym sposobem, by się tego dowiedzieć, było zapytanie się.
- Nie mam pojęcia, czy by chciał – przyznał szczerze. - Ale zapytam – obiecał.
- No to się lepiej pospiesz, bo zaraz będzie Ragnor – przypomniała mu, na co się jedynie skrzywił i odparł, że później zadzwoni, bo Nocny Łowca i tak jest teraz pewnie na treningu i nie odbierze.
Niby pewności nie miał, ale było bardzo prawdopodobne, że była to prawda. Alec zawsze albo trenował, albo był z nim.
Chwilę jeszcze rozmawiał z przyjaciółką, po czym wyszedł z pomieszczenia, kierując się do salonu. Tam postanowił poczekać na Ragnora i na Cate, która właśnie poszła do łazienki. Masował sobie skronie, ale nawet to nie pomagało. Zrezygnowany wyczarował sobie kolejną kawę, dziękując w duchu za to, że nie było z nim jego chłopaka. Zaraz by się zaczął denerwować, bo nie był zwolennikiem dużej ilości kofeiny a już na pewno w tak krótkim czasie. Kiedy tak o nim pomyślał, przypomniał mu się dzisiejszy sen. Cały czas go analizował, nie dochodząc jednak do żadnych konkretnych wniosków. Nie chciał się już tym przejmować, więc sięgnął po swój telefon. Od niechcenia zaczął przeglądać ostatnie wiadomości i to właśnie ten moment wybrali jego znajomi, by pojawić się w tym samym pomieszczeniu, w którym sam się znajdował. Niby nic nie powiedział, a jedynie lekko się uśmiechnął, ale był im za to wdzięczny. Chyba naprawdę wariował.

***

Aaron stał nad łóżkiem i patrzył na wciąż śpiącego Jasona, który od jakiegoś czasu strasznie się wiercił i obracał z jednej strony na drugą. Sam już wstał i nawet w pełni się ubrał, korzystając wcześniej bez żadnego zapytania z łazienki. Chłopak przecież nie miałby nic przeciwko, prawda?
Usiadł na łóżku i szturchnął śpiącego w ramię, chcąc go w ten sposób obudzić. Kiedy to nie zadziałało, spróbował jeszcze raz, ale znowu bez skutku. No cóż, jeśli nie można po dobroci to... Bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia zerwał z niego kołdrę, pozostawiając go jedynie w bokserkach, które chłopak założył w nocy. Od razu się też uśmiechnął, widząc efekty swojej pracy. Jason krzyknął i niemal automatycznie otworzył oczy. Widząc poczynania Aarona najpierw go zwyzywał, a potem położył się z powrotem, cały czas jęcząc.
- Dlaczego to zrobiłeś? - narzekał. - Daj mi spać!
- Chciałem ci coś powiedzieć – wyjaśnił, udając niewiniątko i rozkładając ręce po bokach.
Chłopak prychnął pod nosem i wzruszył ramionami. Mruknął coś o tym, że ma to gdzieś, po czym przykrył głowę poduszką. Uniósł się dopiero, kiedy Aaron powiedział, że w takim razie sam pójdzie przywitać jego rodziców i przeprowadzi z nimi poważną rozmowę na temat tego, co ich dzieci wyprawiają nocą. Chłopak się tym nie przejął, bo wiedział, że blondyn nie byłby zdolny do czegoś takiego, ale mimo to objął go w pasie, mocno do niego przylegając, tak by ten nie mógł się ruszyć. Aaron spojrzał w dół na przytulonego do niego chłopaka i zdziwił się nieco. Po chwili przypomniał sobie rozmowę, którą przeprowadzili w nocy i poczuł się tak, jakby dostał czymś mocnym w głowę. Już wiedział, dlaczego Jason się tak do niego klei i zrozumiał, że to był błąd. Nie powinien mu sprawdzać telefonu. Nie powinien być dla niego taki miły. Nie powinien mówić takich rzeczy. Co z nim nie tak? Przecież zazwyczaj się tak nie zachowuje! Nie przejmuje się innymi i nie spoufala się z osobami, z którymi śpi, a Jason był taką osobą. Nic więcej ich nie łączyło! Nie mogło...
- Myślisz, że teściowie mnie polubią? - zapytał mało przyjaźnie. Jakoś mu te przemyślenia popsuły humor. Odsunął ręce chłopaka od swojego ciała, dając mu przy okazji klapsa w tyłek. - Wstawaj i lepiej się ogarnij, bo wyglądasz jakbyś całą noc uprawiał seks – dodał z ironią, przyglądając się jego twarzy.
Wstał i podszedł do okna, odwracając się w ten sposób do chłopaka plecami. Jason patrzył na niego z niedowierzaniem malującym się na twarzy. Widział, że blondyn się spiął, ale nie miał pojęcia dlaczego. I dlaczego nagle stał się taki zimny? Już dawno nie słyszał u niego takiego tonu i mu się to nie podobało. Zrobił coś nie tak? Myślał przez chwilę, ale nie wpadł na żaden pomysł... Bo chyba nie chodziło o to, że go objął, prawda?
- Zupełnie nie wiem, dlaczego ci się wydaje, że tak wyglądam – spróbował zażartować, ale odpowiedziała mu tylko cisza.
Skrzywił się odrobinę, ale nic już nie dodał. Gdyby się odezwał, to pewnie tylko by pogorszył sprawę, a pan Nie Podchodź, Bo Ugryzę, zachowywałby się jeszcze dziwniej. Tak więc bez zbędnych ceregieli zaczął zbierać z podłogi swoje rzeczy, by zaraz zanieść je do łazienki i wrócić po nowe, czyste, które mógłby na siebie założyć. Czynności te nie zajęły mu dużo czasu, bo nie zastanawiał się długo, co dziś ubrać. Nigdy zresztą nie tracił na to dużo czasu, a mimo to zawsze wyglądał w miarę okej. Miał jakieś tam wyczucie i wiedział, że niektórych kolorów się ze sobą nie łączy. To wszystko. Czasem zastanawiał się, czy niektórzy faceci nie mieli w domu lustra, ale to przecież nie jego problem.
- Zostajesz na śniadaniu? - zapytał Aarona, kiedy był już gotowy, żeby zejść na dół.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - odpowiedział pytaniem, odruchowo się do niego odwracając. Zauważył, że chłopak też miał nietęgą minę, ale miał to gdzieś. Tak! Tak, właśnie. Miał to gdzieś... Miał, prawda? Na chwilę zmarszczył brwi, bo już sam się gubił. To był przecież Jason. JASON! Nikt inny. Tylko co to oznaczało? Tylko czy aż Jason? - Nie, chyba nie zostanę – powiedział po chwili nieco ciszej.
Chłopak kiwnął głową i splótł ręce za plecami. Nie wiedział, czy ma teraz coś powiedzieć, czy może wręcz przeciwnie wcale się nie odzywać. Chwilę patrzył na Nocnego Łowcę, a potem po prostu wzruszył ramionami i podszedł, by stanąć obok niego.
- Możesz zostać, jak chcesz – zaproponował. - Nikt cię za to nie zje – dodał, zerkając na jego twarz. Szybko jednak odwrócił wzrok i z wielkim zacięciem wpatrywał się w widok za oknem. - I przestań się tak zachowywać – wydusił nareszcie z siebie i o dziwo zabrzmiało to jeszcze dosadniej niż miał w planach.
- Jak się zachowuję? - odparł niewzruszony blondyn, odsuwając się i siadając na parapecie dokładnie naprzeciwko niego. Sięgnął po jego rękę i uścisnął ją lekko. - Zachowuję się zupełnie normalnie, Jason – powiedział, patrząc mu w oczy i przyciągając dłoń do swoich ust. Ucałował ją delikatnie i odłożył na miejsce. - Będę się zbierał – rzucił po kilku minutach.
Jason nie był w stanie nic z siebie wydusić. Patrzył tylko, jak Aaron odwraca się i od niego oddala. Obrócił się, ale nic nie powiedział. Oczywiście, że nie zachowywał się normalnie! Tak nie zachowywał się Aaron, którego on znał. Już by wolał, żeby zaczął się z niego wyśmiewać, a potem mocno całować, jak to miał w zwyczaju, a nie tak... Tak jak teraz! Chciał go zatrzymać i zacząć na niego krzyczeć, ale czy to by coś dało? Na odchodnym blondyn rzucił jeszcze, że odezwie się, jak będzie go potrzebował. W tym momencie poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go w brzuch. Jak jakaś panienka na telefon... Tak dawno nie chciało mu się płakać aż do teraz. Nie zrobił tego jednak, bo to by oznaczało, że się poddał. Że jest tchórzem, który nie potrafi poradzić sobie z takim czymś. A on był silny i się nie przejmie. Nie pozwoli, by jakiś głupi kretyn go zepsuł. Nie jest w końcu żadną rozhisteryzowaną nastolatką, no nie? - aż się zaśmiał na to stwierdzenie. Trochę nerwowo, ale cóż! Nie będzie się obrażał ani nic z tych rzeczy. Oleje to jak każdy normalny chłopak zawsze robi w różnych sytuacjach. W końcu co się stało? Nic takiego.
„To wszystko?” - pomyślał jednak, kiedy usłyszał dźwięk zamykanych frontowych drzwi. Wyjrzał za okno i zobaczył oddalającego się Aarona. Szedł jak gdyby nigdy nic, jak zwykle pewnym siebie krokiem. Jason potrząsnął głową i uśmiechnął się do siebie delikatnie. Miał nadzieję, że wyglądało to bardziej jak uśmiech niż grymas, ale nie miał odwagi przejrzeć się w lustrze. Odetchnął trzy razy, powoli się uspokajając. Nie potrafił określić, co przed sekundą wyprawiało się w jego umyśle, ale z pewnością nie było to długotrwałe. Tak, tylko chwilowe zwątpienie i załamanie, które wcale go nie przejęło. Teraz tylko wystarczy, że sam w to uwierzy.
Z tą myślą udał się na dół, by zjeść śniadanie. Zacznie zachowywać się normalnie i zapomni o całym tym absurdzie. Taki jest plan na dziś.

______________________________________________

Cześć! Jak tam? Żyjecie?
Kolejny poniedziałek i kolejny rozdział. Zaraz święta i już nimi chyba trochę żyję. Ale wracając do tematu... AARON! JASON! JARON! JARON! Co myślicie? Podoba się? Dajecie łapkę w górę czy raczej nie? Jak to się potoczy? Piszcie piszcie, chętnie poczytam :)
Standardowo dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. Niestety ostatnio dostałam wiadomość, że straciłam czytelnika, ale mam nadzieję, że reszta tu jest i się nigdzie nie wybiera :)
Buźka i do następnego! :*