niedziela, 29 marca 2015

ROZDZIAŁ XIII

Magnus wyszedł z Instytutu. Zaraz za jej bramą wziął głęboki oddech świeżego powietrza. Bardzo cieszył się z tego, że za chwilę zobaczy się z Cate. Tak dawno się nie widzieli. Oczywiście nikomu by się do tego nie przyznał, ale taka była prawda. Powoli zaczynało mu brakować rozmów ze swoją najlepszą przyjaciółką. Umówił się z nią na trzynastą, ale swój gabinet opuścił już chwilę po dwunastej. Wziął prysznic i przebrał się w spodnie o kolorze écru i granatową koszulę ze świecącymi wykończeniami, która idealnie kontrastowała z jego kocimi oczami. Do tego założył eleganckie, czarne buty i marynarkę w tym samym kolorze. Włosy posypał brokatem. Przed wyjściem chciał powiedzieć Alecowi, że już wychodzi, ale nie mógł go znaleźć.
Trasę do domu Cate przebył w około piętnaście minut. Bywał tam już tyle razy, że dotarłby spokojnie z zamkniętymi oczami. Zapukał i wszedł nie czekając na odpowiedź gospodyni. Równie dobrze mógłby wcale nie pukać, ale nie był do tego przyzwyczajony.
Już od progu dało się wyczuć piękny zapach przygotowywanej potrawy. Czarownik wszedł do kuchni i oparł się o futrynę krzyżując ręce na piersi. Cate ubrana była w jasnobrązową sukienkę. Włosy miała upięte w kok, z którego wystawały pojedyncze kosmki. Do tego biały fartuszek i lekki makijaż.
- Dzień dobry – przywitał się wesoło Magnus.
Cate najwyraźniej nie wiedziała, że już przyszedł, bo odwróciła się zaskoczona słysząc jego głos. Uśmiechnęła się szeroko.
- Magnus – powiedziała ciepło. - Witaj – odłożyła drewnianą łyżkę, którą trzymała w dłoni i do niego podeszła. Przytuliła go mocno i pocałowała w policzek.
- Dobrze wyglądasz – stwierdził odsuwając ją na długość ramienia i mierząc wzrokiem.
- Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem. - Ty również wyglądasz nie najgorzej – zaśmiała się.
- Nie najgorzej? - oburzony poprawił marynarkę.
- Oj, Magnus, Magnus – pogłaskała go po policzku. - Usiądź, proszę. Zaraz będzie gotowe.
I rzeczywiście po kilku minutach posiłek był skończony. Zanieśli go do jadalni razem ze sztućcami i talerzami.
Po zjedzeniu obiadu przenieśli się do salonu. Długo rozmawiali aż w końcu około piętnastej Cate zaproponowała wspólne zakupy.
- Zakupy? - Magnus się rozpromienił.
- Tak. Od dawna miałam w planach większe zakupy, ale nigdy nie miał mi kto towarzyszyć – wyznała. - Masz jeszcze trochę czasu?
- Dla ciebie zawsze – odpowiedział, co wywołało u niej szeroki uśmiech.
- Mieszkanie z Nocnymi Łowcami ci służy – powiedziała po chwili, kiedy szli już chodnikiem.
- W jakim sensie? - zapytał szczerze zdziwiony.
Przyjrzała mu się uważniej i złapała pod ramię.
- Nie wiem dokładnie, ale coś w tobie uległo zmianie. Zachowujesz się i nawet mówisz jakoś inaczej – przyznała.
Przez moment zastanawiał się, czy to co mówiła jest możliwe. On sam nie wyczuwał żadnej różnicy.
- Inaczej w dobrym stopniu czy ..? - zapytał.
- Oczywiście, że w dobrym – odrzekła szybko.
Zamyślił się.
- Może to przez to, że nie widzieliśmy się tyle czasu. A może przez pogodę. Tak ciepło i przyjemnie. Trawa rośnie, ptaki śpiewają – proponował.
- Nie, nie – zaprzeczyła. - To coś innego. Zupełnie jakbyś się zakochał – rzuciła wesoło. Po kilku chwilach spojrzała na niego uważnie, bo dotarło do niej to, co powiedziała. Magnus nie odezwał się słowem, ale kiedy zobaczył jej prześwietlający wzrok, odrzekł:
- Cate, gdybym się zakochał, pierwsza byś o tym wiedziała – mówił to spokojnym tonem.
- Mam taką nadzieję – odetchnęła z ulgą. Już się przestraszyła, że o czymś jej nie poinformował. Naturalnie chciałaby, żeby jej przyjaciel ułożył sobie życie z kimś, kogo pokocha i kto odwzajemni jego uczucie, ale sama myśl, że nie powiedziałby jej o tym, napawała ją strachem. - A ten młodzieniec? Masz z nim jakiś kontakt?
- Jaki młodzieniec? - zapytał. Nie przypominał sobie, żeby mówił jej coś wcześniej o Alecu.
- Kiedy widzieliśmy się ostatnim razem narzekałeś, że przerwałam ci spotkanie z jakimś wyjątkowym chłopakiem – przypomniała mu. - Pytam więc, czy masz z nim kontakt?
Przeszukał pamięć poszukując wydarzenia, o którym mówiła. Rzeczywiście, miało to miejsce jakiś czas temu. Był wtedy zły, bo nie wiedział czy jeszcze kiedykolwiek spotka Lightwood'a. Uśmiechnął się szeroko.
- Więc? - przerwała jego rozmyślania niecierpliwiąca się Cate. - Spotykasz się z nim? Kim on jest? - dopytywała się.
- Co masz na myśli mówiąc „spotykasz się”? - zapytał z uniesioną brwią.
- AAA! - krzyknęła wesoło. - Mam cię. Już się nie wymigasz.
- Odpowiem na twoje pytania, ale nie teraz. Mieliśmy chyba robić zakupy – wypomniał jej.
Doszli właśnie do jednego z ulubionych sklepów Cate. Kobieta postanowiła nie kontynuować tematu. Magnus powiedział, że odpowie na jej pytania, a ona nie miała powodu, żeby mu nie wierzyć. Dlatego do końca zakupów nie poruszała tematu tajemniczego chłopaka.
Przez prawie dwie godziny chodzili od jednego sklepu do drugiego. Zadaniem Bane była pomoc przy doborze sukienki na bal, na który została zaproszona. Szła w towarzystwie jakiegoś wysoko postawionego urzędnika, który w dodatku jej się podobał, więc nie mogła pokazać się w byle czym. Oczywiście jak to zakupy z Magnusem, na jednej sukience się nie skończyło. Kupiła sobie jeszcze dwie inne, w których jego zdaniem wyglądała olśniewająco, spódnicę przed kolano, która podkreślała jej zgrabne nogi i dwie pary butów, jedne płaskie, drugie z piętnastocentymetrowym obcasem. Sam zakupił jedynie łososiową koszulę i wąskie ciemne dżinsy. No i prezent dla Aleca, ale schował go, żeby dziewczyna go nie dojrzała.
Po ponad czterech godzinach zasiedli na wygodnych krzesłach w jakiejś ekskluzywnej knajpce w centrum handlowym, w którym robili zakupy.
- Oj, zdążyłam zapomnieć, co znaczą zakupy z Magnusem Bane'em – oznajmiła zmęczonym głosem. - Nic tak nie zmęczy człowieka, jak dzień spędzony z tobą – zaśmiała się.
- Dziękuję bardzo – pokazał jej język.
Podszedł do nich kelner. Grzecznie poprosili o kawę i ciasto. Po kilku minutach otrzymali swoje zamówienie i kontynuowali rozmowę.
- Jak ci się mieszka w Instytucie? - zapytała. - Jak cię traktują? Nie robią ci żadnych problemów?
- Catie, proszę cię. Jesteś zbyt nadopiekuńcza. Za dużo o tym myślisz. Nie jest źle. Naprawdę. Myślałem, że będzie gorzej – westchnął. - A jest całkiem całkiem.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Poplotkowali jeszcze jakiś czas na temat ich wspólnych znajomych i dziewczyna przeszła do bardziej interesujących ją rzeczy.
- Opowiadaj o tym chłoptasiu. Kim on jest? - powtórzyła swoje wcześniejsze pytanie. - Jak się nazywa?
Magnus westchnął.
- Alexander – powiedział tęsknym głosem. Jego przyjaciółka się zaśmiała.
- Alexander – pokiwała głową. - Opowiedz mi coś o nim – zaproponowała.
Zamyślił się. Nie wiedział, co jej powiedzieć.
- Alexander.. Hm.. Jest mądry, inteligenty – zaczął wymieniać. - Potrafi mnie rozśmieszyć, jest bardzo zabawny – uśmiechnął się słodko.
- Jaki jest jeszcze?
- Inni twierdzą, że jest nieśmiały. Może i mają rację – przyznał. - Często się rumieni, co dodaje mu uroku. Hmm.. Stara się nie zostawiać niczego na ostatnią chwilę. Jest bardzo staranny. Kiedy nie może czego zrozumieć, słodko marszczy nosek – myślał i mieszał od niechcenia swoją kawę.
Cate się zaśmiała, dlatego przeniósł na nią swój wzrok i spojrzał na nią pytająco.
- Kontynuuj proszę.
- Nie potrafi się długo gniewać. Nie potrafi być niemiły. Dla osób, które są dla niego ważne, może zrobić bardzo dużo. Jest świetny w tym, co robi – wzruszył ramionami. - Nie wiem, co bym ci mógł o nim jeszcze powiedzieć. Musiałabyś go poznać. Jest naprawdę ciekawą istotą. Jest nieprzewidywalny. Nigdy nie wiem, co zrobi, jak zareaguje na daną rzecz.
- A jego wygląd?
- Jest bardzo przystojny. Ma piękne oczy, w których można utonąć. Są jak księga, w której ukryte są wszystkie jego emocje. Jest świetnie zbudowany, wysportowany, dwa/trzy centymetry niższy ode mnie – dodał z dumą. - Ewidentnie podoba się także innym, widzę, jak na niego patrzą.
Cate słuchała uważnie jego słów. Bardzo cieszył ją fakt, w jaki sposób opowiadał jej o tym chłopaku.
- Jesteś pewien, że nie jesteś w nim zakochany? - zapytała, kiedy skończył.
- Tak, to nie jest miłość – wyczuła, że chciał dodać coś jeszcze.
- Ale? - zachęciła go.
- Ale myślę, że byłbym w stanie się w nim zakochać – westchnął. - I trochę się tego obawiam.
- Dlaczego? - zadała pytanie szczerze zdziwiona.
- Sam nie wiem – upił łyk kawy. - Nie znam go zbyt długo, a już mu ufam. I to samo czuję z jego strony. Wiem, że on także mi ufa.
- To dobrze. Każdy związek opiera się na zaufaniu – oznajmiła.
- Ee.. Cate.
- Co takiego, skarbie?
- My nie tworzymy związku – skrzywił się.
- Słucham? W jakim sensie?
- W normalnym – mówił spokojnie. - Nie jesteśmy razem. Alec nie jest moim chłopakiem – wyznał smutno.
- A przepraszam bardzo, na co ty czekasz? - zapytała trochę gniewnie.
- Nie rozumiem – zmarszczył czoło.
- Opisujesz go w samych superlatywach. Nie mówisz o nim żadnego złego słowa – wymieniała. - Twierdzisz, że mu ufasz i że on również ufa tobie. Potrafi cię rozśmieszyć, a to nie mały wyczyn. Dlaczego nie jest twoim chłopakiem? Co jest nie tak? - nie odzywał się. - O nie, nie mów tylko, że jest hetero – przeraziła się.
Uśmiechnął się ciepło.
- Nie, nie jest hetero – powiedział to, tak jakby powinno być to czymś oczywistym, nawet dla osoby, która go nie znała. - Wiem też, że mu się podobam, ale nie wiem, jak zareagowałby, gdybym.. - urwał na chwilę. - Jak zareagowałaby jego rodzina, najbliżsi, gdyby powiedział im, że umawia się z czarownikiem.
- A znam go chociaż? – spróbowała z innej strony. - Był kiedyś u ciebie na przyjęciu? Kręci się tam pełno Podziemnych, może go kiedyś spotkałam?
- Ee, on nie należy do Podziemnych – wyznał cicho.
- Przyziemny? - uniosła brew. - Nigdy nie..
- Nocny Łowca – przerwał jej.
Zapadła cisza.
- Jak się nazywa ten Alexander?
Wiedział, że to pytanie prędzej czy później padnie.
- Lightwood. Alexander Lightwood.
- Syn Maryse i Roberta?
Westchnął.
- Ten sam.
Odetchnęła z ulgą.
- Zawsze mogłeś trafić gorzej – wyjaśniła. - Są ci winni masę przysług, może oddadzą ci w zamian syna – rzuciła żartobliwie, czym oczyściła atmosferę.
- To nie jest śmieszne – powiedział, chociaż zaśmiał się melodyjnie.
Na tym Cate postanowiła zakończyć swoje przesłuchanie. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, ale w końcu musieli się rozstać. Magnus odprowadził przyjaciółkę pod same drzwi jej domu, oddał jej torby z ubraniami do niej należącymi i wyściskał ją mocno.
- Dbaj o siebie – wyszeptał jej do ucha.
- Do tej pory jakoś dawałam sobie radę – uśmiechnęła się do niego ciepło. - A ty spróbuj – dodała tylko. Dokładnie wiedział, że chodziło jej o Aleca.
- Mam nadzieję, że spotkamy się za niedługo – pocałował ją w policzek i życząc dobrej nocy odwrócił się na pięcie i odszedł.
Do Instytutu dotarł po dwudziestej drugiej. Jak to przystało na Nocnych Łowców i ich tryb życia, dużo osób krzątało się jeszcze po korytarzach. Pstryknięciem palca odesłał wszystkie zakupione rzeczy wraz z marynarką do swojego pokoju, a sam udał się do kuchni. Po drodze odpiął górny guzik i mankiety. Podwinął rękawy do łokci i wszedł do pomieszczenia. Znajdowała się tam dziewczyna, którą skądś kojarzył. Postanowił jednak nie zajmować nią myśli, tylko zrobić gorącą czekoladę. Podczas kiedy ją przygotowywał, do kuchni weszła Isabelle.
- O, witaj Magnus – przywitała się ciepło. - Alec mówił, że wybierałeś się dzisiaj na spotkanie z przyjaciółką. Jak było? Udało się?
- Tak, dziękuję – odpowiedział z uśmiechem. - Jestem tylko odrobinę zmęczony – przyznał. - Alec u siebie?
Kątem oka dostrzegł, że dziewczyna, która stała obok drgnęła, kiedy usłyszała imię Lightwood'a.
- Kate, uważaj, rozlewasz wodę – powiedziała Izzy. Magnus spojrzał w tamtą stronę i zauważył, że dziewczyna rzeczywiście wylała wodę na całą podłogę. - Tak, chyba jest u siebie – odpowiedziała na pytanie czarownika.
Magnus stał przez chwilę i wpatrywał się w dziewczynę. Kate, Kate.. No tak! To ta dziewczyna, o której mówił Alec. Ta, której w żaden sposób nie jest w stanie od siebie odgonić.
- Ojej, ee.. - zrobiła się czerwona na twarzy i zabrała się za wycieranie tego, co narobiła.
Bane nie myśląc za długo pstryknął palcami i cały bałagan zniknął.
- Dzięki – powiedziała dziewczyna chłodno, wzięła swój napój i wyszła.
Magnus jeszcze chwilę patrzył na miejsce, w którym przed sekundą stała.
- Co jej..? - nie skończył, bo przerwała mu siostra Aleca.
- Nie mam pojęcia, ale to było dziwne – oznajmiła tylko. - Więc po co ci Alec? - zmieniła temat.
- Chciałem z nim porozmawiać – ziewnął. - I chyba lepiej już pójdę – złapał swoją czekoladę i skierował się do wyjścia. - Idziesz czy zostajesz? - odwrócił się do Izzy, którą lekko tym zaskoczył.
- Muszę jeszcze iść do biblioteki – odparła, na co kiwnął głową i wyszedł.
Droga na górę zajęła mu dwa razy więcej czasu niż zwykle. Nie podejrzewał nawet, że jest aż tak bardzo zmęczony. Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu znalazł się przed drzwiami prowadzącymi do pokoju Lightwood'a. Zapukał i automatycznie usłyszał „proszę”. Wetknął głowę do środka i zobaczył Aleca siedzącego na swoim łóżku. Wokół niego walało się pełno papierów. Uniósł głowę i w tym momencie Magnus zapytał:
- Mogę?
Chłopak uśmiechnął się szeroko i uprzątnął trochę swoje dokumenty robiąc w ten sposób miejsce dla czarownika. Ten bez zbędnych pytań je zajął siadając po turecku blisko Aleca. Lightwood kartkował jakąś książkę. Magnus położył mu głowę na ramieniu.
- Co robisz? - zadał pytanie, a jego oddech owiał szyję chłopaka.
- Chwilka – poprosił i pogłaskał go po nodze. - Zaraz skończę.
Magnus pokiwał głową i postanowił cierpliwie poczekał. Chwilka okazała się jednak dwudziestoma minutami. Już po około pięciu czarownikowi zaczęło się straszliwie nudzić. Wodził palcem po boku młodszego chłopaka wprawiając go w ten sposób w gęsią skórkę. Bardzo spodobała mu się ta reakcja na jego dotyk. Wiedział, że nie jest dla niego absolutnie obojętny.
- Skończyłem – oznajmił zadowolony Alec i przeciągnął się rozprostowując swoje obolałe mięśnie. Zerknął na Bane'a. - Mam jutro prezentację – wyjaśnił. - Sprawdzałem po raz ostatni, czy wszystko jest przygotowane.
- I jest? - zapytał czarownik, na co Alec przytaknął. - To dobrze.
Alec przesunął się odrobinę obracając się w stronę Magnusa i oparł się o filar łóżka. Siedział dokładnie naprzeciwko niego.
- A tobie jak minął dzień? Co tam u Cate? - zainteresował się Lightwood.
- Całkiem przyjemnie – uśmiechnął się. - A u Catie wszystko dobrze. Przynajmniej nie narzekała za dużo.
Alexander pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Co robiliście?
- Zjedliśmy obiad, potem rozmawialiśmy – powiedział. - Następnie poszliśmy na zakupy. Cate kupiła sobie piękną suknię – dodał rozmarzony. - Została zaproszona na bal, pomogłem jej wybrać coś odpowiedniego. Naprawdę świetnie wyglądała w każdej z nich – westchnął. - Później poszliśmy na kawę. Narzekała na to, że ją wymęczyłem. Powiedziała, że nic tak nie może zmęczyć jak dzień spędzony ze mną. Rozumiesz? - dodał oburzony. Alec się zaśmiał. Magnus w tym wydaniu, taki wesoły i opowiadający z takim przejęciem, przypadł mu do gustu. - Z czego się śmiejesz? - zapytał zaskoczony.
- Z niczego – odpowiedział szybko powstrzymując chichot. - Opowiadaj dalej.
I opowiadał.
- Później długo rozmawialiśmy. Cały czas wokół naszego stolika kręcił się kelner. Cate mu się chyba spodobała, ale ona nawet nie zwracała na niego uwagi. Mówiła, że poznała jakiegoś przystojniaka, który zaprosił ją na bal, czym sobie u niej zapunktował. Mam nadzieję, że jej się uda. Dawno nikogo nie miała, a naprawdę jest wspaniała. Zasługuje na to – posłał mu szeroki uśmiech. - No i potem się ściemniło i wróciliśmy do domu. Nie chciałem się z nią rozstawać, ale przecież musiałem – zakończył.
Rozmawiali jeszcze chwilę, kiedy Magnusowi przypomniało się, że przecież kupić coś Alecowi.
- Mam coś dla ciebie! – wypalił.
- Słucham? - zapytał zdziwiony.
Bane zaczął grzebać w kieszeni. Wyjął podłużne pudełko i podał je chłopakowi.
- Eee.. Co to jest? - jego głos był niepewny.
- Otwórz – powiedział tylko słodko się uśmiechając. Alec jednak się poruszył się ani o milimetr. - No proszę, to cię nie pogryzie.
Lightwood się poddał i otworzył pakunek. W środku znajdowała się skórzana bransoletka. Nie wyróżniało jej nic, ale sama w sobie wydawała się Alecowi wyjątkowa. Była w czarnym kolorze, a jedynym dodatkiem był srebrny guzik, zapięcie. Miała mniej niż centymetr szerokości. Idealnie nadawała się zarówno do stroju eleganckiego jak i do jego codziennego ubioru.
- Zobaczyłem ją na wystawie i od razu przed oczami stanąłeś mi ty – powiedział wcale niezawstydzony. - Pomyślałem, że ci ją podaruję.
- Jest.. eee, świetna – nie mógł znaleźć jakiś odpowiedniejszych słów. Bransoletka mu się bardzo podobała. Była prosta, zupełnie tak jak on sam. - Ale ja nie mam dzisiaj urodzin ani nic takiego – wzruszył ramionami. Nikt jeszcze nigdy nie dał mu prezentu od tak sobie. - Nie mogę jej przyjąć.
- Oczywiście, że możesz – Magnus nie dopuszczał do wiadomości jakiejkolwiek innej opcji. - Co więcej, nie będzie ci przeszkadzała w treningach i nie działa na nią woda. Nie niszczy jej, także nie będziesz musiał jej nigdy ściągać. Proszę, powiedz mi, że będziesz ją nosił – przechylił głowę czekając na odpowiedź.
Alec nie wiedział, jak ma się zachować. Zerkał to na przedmiot trzymany w dłoni, to na czarownika, który mu go podarował. W końcu uśmiechnął się lekko i założył bransoletkę na lewą rękę. Pięknie wyglądała na jego nadgarstku. Oplatała go kontrastując z jego bladą skórą. Do tego była wygodna i Alec już wiedział, że prędko jej nie zdejmie. Może nawet nigdy, jak proponował Magnus.
- Dziękuję – powiedział szczerze i oblał się rumieńcem.
- Nie ma za co – pogłaskał go po policzku i wstał.
Przeciągał się i rzucił okiem na drzwi.
- Na mnie już pora. Chyba już się położę, bo jestem strasznie zmęczony – dodał i ruszył w stronę drzwi. Alec poszedł za nim. - Ty też się kładź, jutro twój wielki dzień. Musisz dobrze wypaść.
- Tak jest – zasalutował.
- Mówię poważnie – zganił go. - Musisz się wyspać – szarpnął za klamkę i wyszedł życząc mu dobrej nocy.
Alec stał kilka sekund w bezruchu. W końcu się uśmiechnął. Przez chwilę miał wrażenie, że Magnus się o niego troszczy, że coś może z tego wyniknąć. I to było cholernie przyjemne.

_____________________________________________________

Dzień dobry/dobry wieczór (sama nie wiem) :D!
Jestem a wraz ze mną nowy post! Kolejny rozdział! Kto się cieszy? (:
Dziękuję za wejścia i komentarze, to mnie bardzo motywuje! Uwielbiam was <3
Pogoda się trochę popsuła, no nie? Trochę lipa, ale nic nie zrobimy :(
Lecę, bo muszę się uczyć.
Buuuuziole i miłego czytania! Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na wasze komentarze :)
DO NASTĘPNEGO! :*

niedziela, 22 marca 2015

ROZDZIAŁ XII

- Ale jestem zmęczony – jęczał Jace.
Siedział właśnie z rodzeństwem i znajomymi w ogrodzie na tyłach Instytutu. Pogoda dopisywała. Zaczynało się co prawda robić duszno, co świadczyło o tym, że może padać deszcz, ale póki co nie mieli się, czym przejmować. Wyszli za zewnątrz zaraz po skończeniu treningu. Alec usiadł w cieni pod drzewem, podczas gdy jego przyjaciele wyłożyli się na trawniku. Postanowili naprodukować tyle witaminy D, ile się da.
- Nie przesadzaj – zaprotestowała jego siostra. - Bywało już gorzej.
Wszyscy pokiwali głowami na jej słowa. Miała rację, niejednokrotnie wracali z treningów wymęczeni, marząc jedynie o prysznicu i łóżku.
Jace burknął coś pod nosem. Zapadła cisza, podczas której wszyscy rozkoszowali się promieniami słońca, padającymi na ich twarze i ogrzewającymi ich przyjemnym ciepłem.
- Myślicie, że długo utrzyma się taka pogoda? - zapytał przyjaznym tonem Noah.
- Miejmy nadzieję. Instytut jest super – odpowiedział mu David – ale zaczyna mi się już nudzić, a nie jesteśmy tu nawet dwa tygodnie – wzruszył ramionami. - Uwielbiam świeże powietrze, a do tej pory nie mieliśmy za dużo okazji do przebywania na nim.
- Masz rację – zgodził się z nim Alec. - Jedyne co robiliśmy przez ostatnie dni to trenowaliśmy. A przecież każdy wie, że powietrze jest potrzebne do prawidłowego pracowania mózgu – wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. - Gdzieś o tym czytałem – wyjaśnił niezrażony ich reakcją. - Jeśli spędzalibyśmy na zewnątrz więcej czasu, nie bylibyśmy tacy zmęczeni i mielibyśmy więcej czasu na robienie różnych ciekawych rzeczy.
- Ciekawych rzeczy? - Meg uniosła brew. - Takich jak na przykład?
- Oj, nie wiem – uśmiechnął się. - To zależy od osoby i jej zainteresowań.
Meg odwzajemniła uśmiech.
Rozmawiali na wiele różnych tematów, dopóki nie nadeszła pora kolacji. Po posiłku trenerzy poprosili wszystkich, aby zostali na swoich miejscach. Mieli im coś do powiedzenia.
- Proszę o ciszę – zaczął donośnym tonem wysoki mężczyzna. Wstał od stołu i stanął na środku jadalni, żeby każdy mógł go usłyszeć. - Dziękuję – powiedział, kiedy Nocni Łowcy zaprzestali rozmów. - Mam dla was kilka informacji. Jak dobrze wiecie, do poniedziałku macie czas na zakończenie swoich projektów. Ich prezentację chcielibyśmy przeprowadzić szybko i sprawnie, dlatego w przyszłym tygodni przez pierwsze trzy dni nie odbywać się będą treningi sprawnościowe. Będziecie mogli odpocząć, ale od czwartku bierzemy się ostro do roboty. Tym, którzy narzekają na zmęczenie radziłbym się spiąć, bo jeszcze nie wiedzą, jak mocno mogę kogokolwiek wymęczyć – uśmiechnął się groźnie słysząc jęki protestów. - Ale wracając do tematu. Każda grupa będzie miała przeznaczone trzy i pół godziny na to, by przekazać nam informacje, nad którymi pracowała przez ostatnie kilka dni. Myślę, że tyle czasu wystarczy i że solidnie się do tego przygotujecie. Kolejność już wyznaczyliśmy – oznajmił. - Lista znajduje się w gablotce naprzeciwko biblioteki. Po wyjściu będziecie mogli ją przejrzeć – kilka osób zaczęło wstawać. - Siadajcie – zgromił ich. - To jeszcze nie koniec – uczniowie posłusznie usiedli na swoich miejscach, mamrocząc pod nosem przeprosiny. - W czwartek dołączą do nas jeszcze trzy osoby – po tym zdaniu pomieszczenie wypełniło się szmerami i cichymi rozmowami. - CISZA! - zagrzmiał trener i wszyscy natychmiast zamilkli. - Dwójka z nich to uczniowie, dwaj młodzi Nocni Łowcy – kilka dziewczyn zachichotało. - Trzecią osobą jest nauczyciel – gdzieś z końca sali słychać było jęki zawodu. - Mam nadzieję, że przyjmiecie ich jak należy – zakończył i dał znak, że mogą wyjść.
Zaraz po zakończeniu przemowy salę wypełnił gwar rozmów. Jedni byli podekscytowani wiadomością o nowych osobach, inni lekko zestresowani projektami i prezentacjami, które ich czekają, a jeszcze inni cieszyli się z trzech dni bez treningów.
- O co chodzi z tymi nowymi osobami? - zapytał Magnus, kiedy wracali do swoich pokoi.
- Słyszałeś to samo co my. Nic więcej nie wiemy i pewnie dowiemy się dopiero w czwartek – Alec już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale uprzedziła go jego siostra. - To trochę dziwne, prawda? - kontynuowała.
Wszyscy pokiwali głowami na znak, że się zgadzają. Nikt jednak nic nie dodał, bo przechodzili właśnie obok biblioteki, przed którą stała już duża grupa osób. Przyszli tutaj zapewne po to, by sprawdzić listę, o której była mowa po kolacji.
- Chodźmy zobaczyć, którzy jesteśmy – powiedział Jace i zniknął w tłumie.
Reszta ruszyła w ślad za nim. Magnus stanął z boku. Nie było sensu się tam pchać, skoro nawet go to nie dotyczyło.
- Poczekam z tobą, nie chcę zostać staranowany – usłyszał za sobą.
Bane uśmiechnął się, ale na niego nie spojrzał.
- Jak chcesz – odpowiedział udając obojętnego.
- Nie będziesz miał nic przeciwko temu? - prowokował go Nocny Łowca szeroko się uśmiechając.
- Zgadnij – odparł wymijająco i obrócił się na pięcie.
Zobaczył opartego niedbale o ścianę Aleca. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- A co jeśli zgadnę? - uniósł brew.
- A co ma być? - myślał na głos czarownik.
- Nie wiem – Lightwood wzruszył ramionami i udał, że się zastanawia. - Może jakaś nagroda? - rzucił propozycję.
- Nagroda? Chciałbyś – prychnął.
- O tak, masz rację – oznajmił. - Chciałbym – wymruczał.
Musieli jednak zakończyć swoją jakże przemiłą wymianę zdań, bo szedł w ich stronę lekko zaniepokojony Noah.
- Nasza grupa jest trzecia – powiedział chłopak do Aleca. - Czyli przedstawiamy we wtorek rano – dodał.
- To w sumie fajnie – uśmiechnął się do niego. - Szybciej będziemy mieli to za sobą.
- Fajnie? - zdziwił się Noah. - Nie mamy tego nawet skończonego! - oburzył się.
- Spokojnie – rozejrzał się. - Sądząc po minach innych osób, nie jesteśmy jedynymi, którzy nie skończyli – mówił pogodnym tonem. - Poza tym nie zostało nam tak dużo, ostatnie poprawki i jesteśmy gotowi. Mamy jutro cały wolny dzień i jest jeszcze poniedziałek, zdążymy się tym zająć.
- Obyś miał rację – powiedział, chociaż widać było, że słowa chłopaka go uspokoiły.
Po kilku minutach dołączyła do nich reszta towarzystwa i ruszyli na piętro.
- Nie chce mi się jeszcze wracać do pokoju – pożalił się Jace.
- Tak, jest jeszcze wcześnie, a nie chce mi się spać – poparła go Suzie.
- Więc co proponujecie? - zapytał Alec.
- Chodźmy wszyscy do ciebie – wypalił jego brat.
- Niby czemu do mnie? - oburzył się brunet.
- Bo u mnie jest bałagan – „jak zawsze” dodał Alec pod nosem, co Jace zignorował. - Na dworze jest już ciemno i chłodno, a nie chce mi się wracać na dół do salonu – wyjaśnił blondyn.
Jego argumenty były słabe, ale Alec i tak nie miał, jak odmówić.
- Okej – poddał się. - Zapraszam do mnie.
- Wykrzesałbyś z siebie choć odrobinę entuzjazmu – powiedział do niego jego brat, co reszta skwitowała gromkim śmiechem. Alec po chwili do nich dołączył.
Otworzył drzwi do swojego pokoju i wpuścił przyjaciół do środka. Zerknął na Magnusa, który chciał odejść do siebie. Złapał go za koszulkę i przyciągnął bliżej.
- Alec, puść – zaprotestował próbując się wyswobodzić.
- Chyba nie chcesz mnie teraz zostawić – obrócił go i spojrzał mu prosto w oczy.
- Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie z twoimi znajomymi – patrzył na niego hardo.
- Och, no tak – zabrzmiało to tak, jakby coś sobie przypomniał. - Przecież w tym Instytucie jest tyle rzeczy, które mógłbyś robić! Jak mogłem o tym zapomnieć? - zapytał retorycznie.
- Przestań, bo to nawet nie jest śmieszne.
Skrzyżował ramiona na piersi i uniósł odrobinę brodę. Wyglądał naprawdę śmiesznie, jak obrażone dziecko, które nie dostało obiecanego cukierka.
- Pokaż jeszcze język – Alec uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś okropny – Magnus zmrużył złośliwie oczy.
- Wiem – wzruszył ramionami. - A teraz wchodźmy, bo zaczną się zastanawiać, gdzie jesteśmy – dodał i nie czekając na sprzeciw wepchnął go do środka.
***
Następnego dnia Alec szedł na śniadanie w wyjątkowo dobrym humorze. Znajomi siedzieli u niego do późna, wyszli przed północą, ale mimo to się wyspał. Wyspał? Ba! Był tak zmęczony, że spał jak zabity! Nawet atak demonów nie byłby w stanie do zbudzić. Przeciągał się z szerokim uśmiechem, kiedy usłyszał, że ktoś za nim biegnie i woła jego imię.
- Alec! ALEC, poczekaj! - natychmiast się odwrócił.
W jego stronę zmierzała Lucy, dziewczyna z jego grupy.
- Cześć. Coś nie tak? - uśmiechnął się do niej.
- Hej – przywitała się zdyszana. - Szukałam cię w całym Instytucie. Jesteś takim rannym ptaszkiem – szturchnęła go łokciem – i pomyślałam, że gdzieś będziesz.
- Oj, mój organizm postanowił się zbuntować i dzisiaj pospałem dłużej – zażartował. Uśmiechnęła się szeroko. - A tak serio to naprawdę spałem – podrapał się po głowie, jeszcze bardziej mierzwiąc jego i tak zmierzwione włosy.
- Jasne, nie ma sprawy – powiedziała szybko. - Chciałam tylko zapytać, co z naszą pracą?
- Chodzi ci o projekt, prawda? - przytaknęła. - Emmm.. - zastanawiał się. - Przyjdźcie do mnie koło dziesiątej, podzielimy się zadaniami.
- Okej – uśmiechnęła się. - Przekażę innym.
Kiwnął głową i razem udali się do jadalni na śniadanie.
- CZEŚĆ! - krzyknął wesoło Magnusowi do ucha i usiadł na swoim miejscu.
Bane obrócił się do niego i momentalnie się uśmiechnął widząc szeroki uśmiech na twarzy sąsiada. Rodzeństwo Aleca patrzyło na niego jak na osobę niezrównoważoną psychicznie.
- Co ci się stało? - zapytał Jace prosto z mostu.
- A co mi się miało stać? - przeraził się, a zaraz potem wybuchnął śmiechem.
- Ktoś tu chyba się czegoś naćpał – stwierdziła Isabelle żartobliwie.
Humor jej brata udzielał się każdemu dookoła. Nawet Jace nie był takim dupkiem jak zawsze.
Szybko skończyli jeść śniadanie i wyszli z pomieszczenia.
Jace i Isabelle poszli poszukać Nocnych Łowców, z którymi byli w grupie i omówić szczegóły dotyczące ich prezentacji, dlatego Magnus i Alec sami wracali korytarzem prowadzącym do ich pokoi. Szli tak blisko siebie, że niemal stykali się ramionami. Lightwood pogwizdywał radośnie pod nosem. Bane był z tego bardzo zadowolony. Zniknął gdzieś Nocny Łowca, zabójca demonów, a został Alec, którego uwielbiał.
- Chodźmy do mnie – zaproponował Alexander.
- Najpierw do mnie – odpowiedział mu Magnus.
Alec spojrzał na niego zdziwiony.
- Po co do ciebie?
Czarownik zaśmiał się dźwięcznie.
- Bo jadłem śniadanie i teraz muszę umyć zęby? - zabrzmiało to jak pytanie.
Lightwood kiwnął głową.
- Umyć zęby – powtórzył. - Będziesz się z kimś całował?
Wchodzili właśnie do pokoju Bane'a.
- Jeśli będę miał z kim to może .. - zaśmiał się i ruszył w stronę łazienki.
- Zgłaszam się na ochotnika! - zakrzyknął brunet.
Magnus ponownie wybuchnął śmiechem. Wszedł do łazienki i stanął przed lustrem. Zostawił otwarte drzwi, zapraszając w ten sposób chłopaka do środka. Alecowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko znalazł się w tym samym pomieszczeniu co czarownik. Stanął za nim i położył dłonie na jego biodrach. Broda Aleca spoczęła na lewym barku czarownika. Magnus oparł się plecami o jego tors.
- Uwielbiam twój dzisiejszy humor – wyznał Bane patrząc prosto w oczy Alecowi odbitemu w lustrze.
- A już myślałem, że powiesz, że uwielbiasz mnie – wygiął usta w podkówkę.
- Jesteś dzisiaj taki wesoły – położył swoje dłonie na dłoniach chłopaka, który teraz obejmował go w pasie.
- To chyba dobrze – zmarszczył brwi.
- Pewnie, że dobrze – obrócił się i pocałował go w czoło. Następnie westchnął i powiedział: - A teraz uciekaj, bo chcę umyć kły – popchnął go w stronę szafki.
Pstryknął palcami i obok niej pojawiło się krzesło. Alec otworzył szerzej oczy, po kilku sekundach jednak zrozumiał, że to Magnus je wyczarował. Posłusznie na nim usiadł i zaczął przyglądać się poczynaniom Bane'a.
Czarownik wyciągnął ze stojącej obok szafki wszystkie potrzebne mu rzeczy. Po wykonaniu wszystkich, niezbędnych według niego czynności, zabrał się za mycie zębów. Alec wstał i przybliżył się do Magnusa. Usiadł na krawędzi obudowy umywalki i patrzył na czarownika.
- Szo-ta-paszysz? - zapytał niezrozumiale ze szczoteczką w ustach.
Alec zaśmiał się melodyjnie.
- Nisz – naśladował jego brzmienie i ponownie się zaśmiał.
Magnus wyciągnął szczoteczkę z ust i uniósł brew.
- Śmiejesz się ze mnie? - wypluł pastę.
- Jakżebym mógł? - zapytał i wskazał palcem na jego brodę umazaną pastą. - Umyj się, jesteś brudny.
Magnus jednak zamiast to zrobić, wziął przedmiot i powrócił do szorowania zębów. Tym razem nie kłopotał się wypluwaniem pasty, pozwolił, żeby wypływała mu z buzi kącikami ust.
- Fuuuuuuj – skomentował Alec.
Magnus pozbył się nadmiaru, ale nie wyczyścił ust. Przybliżył się do Lightwood'a.
- Nie, nie – ten domyślił się, co Bane chce zrobić. - Nie, proszę – jęczał i próbował się wydostać, ale czarownik zagrodził mu drogę kładąc dłonie po obu stronach jego bioder.
- Chciałeś się całować – przypomniał mu. Pasta skapywała na spodnie chłopaka, nad którym się pochylał.
- Ohyda – skomentował Alec. - Wypuść mnie – nadal próbował się wydostać śmiejąc się przy tym głośno.
- Nie – złapał go w pasie.
Alec machał rękoma i nogami, uważając by nie uderzyć Magnusa. Nie chciał zrobić mu krzywdy. W końcu udało mu się wydostać. Szybko przeszedł na koniec łazienki. Przez cały ten czas nie mógł przestać się śmiać. Bane zmył pastę i podszedł do śmiejącego się chłopaka. Sam, widząc go, również zaczął się śmiać. Alec zarzucił mu ręce na szyję i przyciągnął do pocałunku. Było w nim coś zmysłowego, co pobudzało ich oboje. Magnus poczuł, że chłopak uśmiecha się szeroko. Rozchylił usta pozwalając, by jego język wślizgnął się do środka. Jęknął, kiedy poczuł, że chłopak bada jego podniebienie i sam się dołączył. Ich języki poruszały się, idealnie ze sobą współpracując. Było w tym pocałunku coś intymnego. Alec nie czuł nic poza uczuciem, jakie wypełniało go przez tak bliską obecność tego wspaniałego mężczyzny i rękami błądzącymi po jego ciele, zostawiając po sobie gęsią skórkę. Po chwili oderwali się od siebie, obaj zarumienieni i pragnący więcej. Magnus już pochylał się nad chłopakiem, żeby ponownie złączyć ich usta w kolejnym pocałunku, kiedy zadzwonił jego telefon. Postanowił go zignorować, ale Alec ani myślał to zrobić.
- Alec, proszę, olejmy to – wyszeptał mu do ucha.
Lightwood pokręcił głową.
- Idź odbierz – powiedział łagodnym tonem. Jego oddech był jeszcze nierówny i urywany. Położył dłonie na brzuchu Magnusa i odepchnął go lekko od siebie, aby wyszedł z łazienki. Bane tak postąpił, a Alec ruszył za nim. Po kilku sekundach oboje byli z powrotem w jego pokoju.
Czarownik szybko złapał za telefon.
- Bądź miły – szepnął do niego Alec i pogłaskał go po twarzy.
Magnus posłusznie kiwnął głową i odebrał połączenie, w międzyczasie machnięciem ręki czyszcząc spodnie chłopaka, które wcześniej ubrudził pastą.
Dzwoniła Cate. Nie mogła się z nim dzisiaj spotkać, bo coś jej wypadło. Bane był lekko zawiedziony, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Rozmawiał z nią chwilę o różnych sprawach i umówili się na jutro. Rozłączył się, ładnie się z nią żegnając.
- Kto to był? - zapytał Alec siadając na łóżku.
- Moja przyjaciółka – uśmiechnął się do telefonu. Zaraz jednak potrząsnął głową i przeniósł wzrok na chłopaka. - Cate.
Alec kiwnął głową.
- Mieliśmy się dzisiaj spotkać, ale coś jej wypadło – wyjaśnił, sam właściwie nie wiedział po co. - Zobaczymy się jutro – dodał.
- Nie brakuje ci tutaj twoich znajomych?
Magnus długo nie odpowiadał. Nigdy wcześniej nawet o tym nie myślał.
- Nie, masz rację. Nie odpowiadaj – powiedział po kilku chwilach ciszy Alec. - To nie moja sprawa.
- To nie tak – przyciągnął go do siebie. - To dość dłu... - przerwało mu pukanie do drzwi. - Ech, czy ludzie nie mogą dać nam choć chwili spokoju? - jęknął i oderwał swoje dłonie od chłopaka.
Pukanie się ponowiło, dlatego podszedł do drzwi i zamaszystym ruchem je otworzył. Stała w nich siostra Aleca.
- Hej, Magnus – przywitała się wesoło. - Widziałeś.. - nie skończyła, bo zauważyła za plecami czarownika osobę, której szukała. - ALEC! - podniosła głos. - Przyszły do mnie już trzy osoby z zapytaniem, gdzie jesteś. Lucy powiedziała, że kazałeś im przyjść o dziesiątej.
Lightwood potwierdził to. Nie rozumiał, o co jej chodziło, przecież do spotkania było jeszcze.. o kurde! Spojrzał na zegarek i się przeraził. Było prawie piętnaście po dziesiątej.
- Nie wiedziałem, że .. - zerwał się z łóżka.
- Nie mnie się powinieneś tłumaczyć – weszła mu w słowo.
- Zobaczymy się później – rzucił do Magnusa i ciągnąc siostrę za sobą wyszedł z jego pokoju.
Przed jego pokojem zebrała się już grupka osób. Izzy zniknęła gdzieś po drodze. Wydukał jakieś przeprosiny i wpuścił ich do środka. Pracowali bardzo długo. Po obiedzie ponownie przyszli okupować jego pokój. Przed dziewiętnastą Hannah stwierdziła, że zaraz padnie i ogłosiła koniec nauki. Wszyscy chętnie się z nią zgodzili. Na jutro zostało im tylko przejrzenie wszystkiego jeszcze raz w celu sprawdzenia, czy nie ma nigdzie błędów.
Alec podziękował grzecznie grupie i po ich wyjściu rzucił się na łóżko. Był niewiarygodnie zmęczony. Zawsze wolał zajęcia sprawnościowe.
Szybko się umył i nie kłopocząc się jedzeniem kolacji, poszedł spać. Nie mógł wiedzieć, że po dwudziestej drugiej przyszedł do niego Magnus i uśmiechnął się szeroko widząc go śpiącego. Nie mógł także wiedzieć, że przykrył go kołdrą i zamknął okno, żeby ten się nie przeziębił. Jak i również tego, że pozbierał wszystkie papiery rozrzucone przez wiatr. No i tego, że przed wyjściem pocałował go czule w czółko, życząc słodkich snów. Nie mógł tego wszystkiego wiedzieć, bo już słodko chrapał.

_______________________________________________

Hejo, to znowu ja (: Mam nadzieję, że się cieszycie!
Wooow, nie minął nawet tydzień, a ja już jestem z nowym rozdziałem. To chyba dobrze, no nie? 
Liczę na to, że wam się spodoba i że pozostawicie swoje opinie w komentarzach (:
O kurde, wiosna przyszła, tak cieplutko. Uwielbiam tę pogodę :)
Ale wracając do tematu, życzę miłego czytania i miłego wieczorku :D
BUUUUUUZIOLE :*
i do następnego :*

wtorek, 17 marca 2015

ROZDZIAŁ XI

Alec wstał rano i pierwsze o czym pomyślał to to, że musi znaleźć siostrę. Po wczorajszej rozmowie z Magnusem doszedł do wniosku, że nie ma sensu się kłócić. Poza tym brakowało mu już jej. Nie przyznałby się do tego nikomu, ale uwielbiał z nią rozmawiać. Doskonale go rozumiała i w większości nie krytykowała jego działań.
Poszedł do jej pokoju i wszedł do środka. Nie zapukał, bo uznał to za zbędne. Był pewien okres, kiedy spędzał w tym pokoju dużo więcej czasu niż w swoim własnym. Czasami nawet zdarzało się, że zmęczeni rozmowami zasypiali w jednym łóżku.
Isabelle siedziała w fotelu i patrzyła w okno. Kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, uniosła głowę, aby sprawdzić, kto postanowił złożyć jej wizytę tak wcześnie.
- Hej – przywitał się jej brat.
Nie zareagowała. Alec westchnął i usiadł naprzeciwko niej.
- Chciałem pogadać – powiedział, co ponownie nie spotkało się z jakąkolwiek reakcją ze strony dziewczyny. - Isabelle, przestań!
- Co mam przestać? Przecież nic nie robię – odparła spokojnie racząc przy tym brata obojętnym spojrzeniem.
To nie zmierzało w dobrym kierunku i Lightwood o tym wiedział.
- Nie przyszedłem się kłócić – dodał.
- To po co przyszedłeś? - zapytała Izzy.
- Chciałem przeprosić i pogadać. Tak jak dawniej – wzruszył ramionami.
Isabelle zerknęła na niego zdziwiona. Było widać, że w końcu choć odrobinę zaczęła ją ta rozmowa interesować.
- A więc jednak przyznajesz mi rację? - uniosła brew.
- Przyznaję rację odnośnie czego? - nie rozumiał.
- Tego, o co się pokłóciliśmy – wyjaśniła.
Pokręcił głową.
- Nic się nie zmieniło. No dobra, może trochę – zastanowił się. - Ale to, co wtedy powiedziałem, to prawda.
- Kłamiesz – powiedziała i przyjrzała mu się uważnie, jakby na podstawie jego twarzy mogła to stwierdzić.
- Nie kłamię – zaprzeczył. - Dlaczego tak myślisz? - starał się mówić spokojnie.
- W innym wypadku nie przyszedłbyś przeprosić. Znam cię.
- Najwyraźniej się zmieniłem – pochylił się do przodu i oparł łokcie o kolana. Nadal był w piżamie, ale nie przeszkadzało mu to. Siostra i tak widywała go w gorszym stanie.
- Ludzie nie zmieniają się od tak – skomentowała gorzko.
- Izzy – westchnął. - To do niczego nie prowadzi. Nie możemy się pogodzić? - zapytał z nadzieją.
Czarnowłosa przez chwilę intensywnie nad czymś myślała, aż w końcu powiedziała: - Dobrze.
Alec odetchnął z ulgą.
- Ale obiecaj, że nie będziesz przede mną niczego ukrywał. Nie chodzi mi o to, że masz mi o wszystkim mówić tylko o to, że możesz się przede mną otworzyć. Doskonale wiesz, że nie chcę ingerować w twoje życie. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że możesz do mnie przyjść, kiedy masz jakiś problem lub kiedy najzwyczajniej w świecie, chcesz z kimś porozmawiać. Nie musisz dusić wszystkiego w sobie. Masz wokół siebie osoby, które chcą dla ciebie jak najlepiej. Możesz mi ufać. Obiecaj, że między nami będzie tak jak dawniej – dodała. - W przeciwnym razie nici z rozejmu – zastrzegła.
Uśmiechnął się szeroko i potwierdzająco kiwnął głową. Wstał i nie zwracając uwagi na zdziwienie siostry mocno ją przytulił.
- Te ostatnie dni były straszne. Nigdy więcej się ze mną nie kłóć – wyszeptał jej do ucha i odsunął na długość ramienia.
- To ty się kłóciłeś ze mną – pokazała mu język.
Roześmiał się głośno, ale nie skomentował tego wtrącenia.
- Zaraz śniadanie, a ja się jeszcze nie myłem – wskazał ręką na swój ubiór. - Lepiej już pójdę.
Isabelle kiwnęła głową i popchnęła go w kierunku drzwi. Zaśmiała się widząc jego zdziwioną minę.
- Masz dziesięć minut – wytłumaczyła.
- Tak, racja – stwierdził. - To na razie – pożegnał się i wyszedł.
Do jadalni wszedł spóźniony. Usiadł na swoim stałym miejscu i przywitał się z szerokim uśmiechem. Nie wiedział, jak ma się zachowywać w stosunku do Magnusa. Postanowił, że nie będzie niczego między nimi zmieniał i będzie się zachowywał tak jak wcześniej. Nie chciał jednak udawać, że wczorajsza rozmowa się nie odbyła. Zakodował sobie w pamięci, żeby później z nim pomówić.
Po posiłku udał się wraz z rodzeństwem na zajęcia. Nadal kontynuowali prace w grupach. Mimo wcześniejszych obaw Alecowi bardzo spodobał się ten rodzaj zajęć. Nie przestało przeszkadzać mu natręctwo Kate, ale nie było tak źle. Kiedy reszta grupy widziała, że dziewczyna staje się zbyt zaborcza, dyskretnie ją odsuwali, za co chłopak był im niezmiernie wdzięczny.
Przed drugą stanął przed drzwiami gabinetu Magnusa i delikatnie zapukał. Usłyszał chłodne „proszę” i szarpnął za klamkę. Niepewnie zajrzał do środka. Czarownik siedział przy biurku pochylony nad stertą papierów. Podniósł głowę i spojrzał na chłopaka.
- Hej – przywitał się Alec.
- Cześć – odpowiedział mu szybko.
- Masz jeszcze tego dużo? - wskazał na rozrzucone dokumenty. Wszedł do środka, zamknął drzwi i oparł się o ścianę z rękoma włożonymi w kieszenie spodni.
- Dlaczego pytasz? - zapytał z uniesioną brwią Magnus.
Alec się zaśmiał. Pokazał mu telefon. Bane otworzył szerzej oczy. Nie spodziewał się, że jest już tak późno. Lekko się zatracił w tym, co robił.
- Czternasta – powiedział cicho bardziej do siebie niż do chłopaka.
- Obiad – dodał Lightwood.
Magnus kiwnął głową i podniósł się z miejsca. Pozbierał wszystkie rzeczy, włożył je do szafki, zakluczył ją i obłożył dodatkowymi zaklęciami ochronnymi. Alec przyglądał się jego poczynaniom ze zdziwioną miną.
- Okej, możemy iść – zakomenderował Bane i zaczął iść w kierunku wyjścia. Po drodze złapał Aleca za ramię i wyciągnął z pokoju.
- Dlaczego to robiłeś? - zapytał ostrożnie, kiedy szli korytarzem.
- Co? - odpowiedział pytaniem.
- Nie udawaj głupiego – skarcił go. - Wiesz o czym mówię. Dlaczego robiłeś to.. to wszystko? - nie wiedział, jak nazwać to, co zobaczył. - Dlaczego nie włożyłeś tych papierów po prostu do szafki?
- Kwestia bezpieczeństwa – wyjaśnił krótko. - Twoja mama prosiła, żebym to robił, więc robię – wzruszył ramionami.
- Nic więcej nie powiesz, prawda?
Magnus potwierdził kiwając głową. Alec ponownie włożył ręce do kieszeni. Przez chwilę żaden z nich nic nie mówił.
Przed jadalnią Bane złapał Lightwood'a za rękę i obrócił go w swoją stronę przypierając w ten sposób do ściany.
- Co ty ..? - zaczął zaskoczony.
- Chciałem zapytać czy wszystko okej – wyznał.
- W jakim sensie? - zmarszczył brwi, co Magnus skomentował krótkim śmiechem.
- Po naszej wczorajszej rozmowie? Czy.. czy wszystko okej? - nie mógł znaleźć słów. - No wiesz, czy między nami wszystko okej?
Czarownik niecierpliwie czekał na odpowiedź. Powoli zaczynał żałować, że poruszył ten temat, bo chłopak długo nie odpowiadał.
- Ja.. Myślę, że jest okej – odparł po głębszym zastanowieniu Alec. - Tak – kiwnął głową – jest okej.
Magnus pochylił się w jego stronę. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Alecowi coraz trudniej było zachowywać się normalnie. Jedyne co zajmowało jego myśli w tej chwili to chłopak stojący przed nim. Jego wzrok sam zaczął zjeżdżać do ust towarzysza. Magnus widząc to uśmiechnął się zadziornie.
- Cieszę się – powiedział cichutko i odsunął się, co wywołało u Lightwood'a cichy jęk niezadowolenia. Magnus pogłaskał młodszego chłopaka po policzku i zniknął za drzwiami jadalni. Nocny Łowca stał jeszcze chwilę patrząc ze skwaszoną miną w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu znajdował się czarownik. W końcu przewrócił oczami i zrezygnowany podążył za nim.

***

Bane siedział od kilku godzin w gabinecie i pracował nad rozszyfrowywaniem dokumentów. Powoli zaczynała go boleć głowa, dlatego postanowił zrobić sobie przerwę. Wstał, przeciągnął się i udał po kawę. Po drodze minął kilkoro Nocnych Łowców, którzy wracali z treningu. Nigdzie nie wypatrzył jednak Aleca. Z obojętną miną wszedł do kuchni, gdzie znajdowały się dwie dziewczyny. Uśmiechnęły się do niego zalotnie i jak na zawołanie obie zaczęły szybko mrugać. Zignorował je jednak i otworzył szafkę. Właśnie wyciągał kubek, kiedy zadzwonił jego telefon. Przed odebraniem połączenia zdążył zauważyć, że dochodzi godzina osiemnasta.
- Tak? - zapytał wypranym z emocji głosem.
- Jak miło słyszeć, że się cieszysz, że dzwonię – rzuciła sarkastycznie jego przyjaciółka. Uśmiechnął się na dźwięk jej głosu.
- Cate – skarcił się w myślach za to, że nie zerknął na dzwoniący numer. - Coś się stało?
- A czy musiało się coś stać? - słychać było, że westchnęła. - Po prostu dawno nie rozmawialiśmy.
- Tak, racja – zgodził się z nią Magnus. - Ale jestem zajęty.
- Ostatnio wcale nie masz czasu. Przynajmniej dla mnie – posmutniała.
- Przepraszam, Cate – zabrzmiało to szczerze.
Zapadła cisza.
- Znajdziesz chociaż chwilę?
- Aż tak się stęskniłaś? - odpowiedział pytaniem. Zdawał się być rozbawiony. Usłyszał również, że dwie Nocne Łowczynie zachichotały, najwyraźniej podsłuchując jego rozmowę.
- Co? Oczywiście, że nie – rzuciła z ironią.
- Dobrze, w takim razie kiedy? - zapytał rzeczowo.
- Co powiesz na jutro? W porze obiadu? - zaproponowała.
- Jutro? - skrzywił się. - Może w niedzielę?
- Dlaczego nie może być sobota? Masz jakieś inne plany?
Uśmiechnął się szeroko.
- Nie, nie mam planów – zaprzeczył. - Ale w niedzielę nie pracuję i mógłbym posiedzieć z tobą dłużej.
- Ooo – zachwyciła się. - Wspaniale! To jesteśmy umówieni. Wpadnij do mnie koło pierwszej – zakomenderowała.
- Tak jest – zaśmiał się.
- W takim razie do zobaczenia w niedzielę! - rzuciła radośnie.
- Tak, do zobaczenia – powtórzył jej słowa i rozłączył się zanim zdążyła dodać coś jeszcze.
Schował telefon do tylnej kieszeni spodni i zerknął na dziewczęta, które otwarcie się w niego wpatrywały. Posłał im ciepły uśmiech i zajął się przyrządzaniem napoju. W tym momencie do kuchni weszła jeszcze jedna osoba.
- Magnus! - krzyknął entuzjastycznie Jace.
Bane spojrzał na niego zdziwiony. Nie wiedział, co wywołało u niego taką radość.
- Kawa! Robisz kawę! - uśmiechnął się szeroko i Magnus już wiedział, co chciał od niego Nocny Łowca. - Zaparzysz mi też? - zapytał.
- Zapomnij – czarownik minął go i puścił oczko dziewczynom, które zaczęły się głośno śmiać.
Miał w planach powrót do swojego gabinetu, ale rozmyślił się i ruszył na górę. Postanowił odwiedzić Aleca.
Zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka. Widocznie Alec nie kłopotał się zapaleniem światła, bo w pokoju panował przyjemny półmrok. Pomieszczenie wypełniała cicha muzyka płynąca z radia stojącego na stoliku. Chłopak leżał na łóżku z głową schowaną w poduszkach. Nie podniósł nawet wzroku, żeby zobaczyć, kto wszedł. Był już przebrany w koszulkę bez rękawów i spodenki, co służyło mu pewnie za piżamę. Magnus widząc go takiego zaśmiał się w duchu. Usiadł na krześle znajdującym się obok łóżka i odłożył kubek z kawą na stolik nocny. Alec przewrócił się na plecy. Nie podniósł się jednak do siadu.
- Zmęczony po treningu? - zagadnął go Magnus.
Alec wzruszył ramionami i położył dłonie na brzuchu.
- Trochę nas wymęczyli – przyznał cicho.
- Co robiliście? - zapytał chociaż mało go to obchodziło.
- Głównie pojedynkowaliśmy się w parach – Alec przeczesał sobie włosy palcami. - Fajnie było.
- Nie wiem, jak walki możesz określać jako coś fajnego – stwierdził.
Lightwood ponownie wzruszył ramionami.
- W czym mają wam niby pomóc takie treningi? - zapytał całkiem szczerze.
- Poprawiają kondycję, refleks. Ćwiczą naszą wytrzymałość fizyczną i psychiczną – zaczął wymieniać. - Naprawdę są przydatne.
- Ale przecież demony są w większości.. - nie wiedział, jak to opisać. - Nie wiesz, co będzie potrafił, kiedy na jakiegoś natrafisz.
- Masz rację – uśmiechnął się. - Dlatego są te treningi. Próbujemy wyobrazić sobie jakieś konkretne sytuacje i ćwiczymy na ich podstawie.
- No dobrze – zgodził się z ostatnią wypowiedzią chłopaka. - Ale co z tego, że będziecie trenować w parach, skoro w prawdziwej walce twój przeciwnik może okazać się wyższy, niższy, silniejszy?
I na to Alec miał gotową odpowiedź.
- Na każdym treningu ćwiczymy z inną osobą. To nauczyciele losują pary. Jedyne co jest ustalone z góry to to, że dziewczyny walczą z dziewczynami, a chłopaki z chłopakami – wyjaśnił. - Raz trafiasz na silniejszego przeciwnika, raz na słabszego – wzruszył ramionami.
- A dzisiaj było fajnie, bo trafiłeś na słabszego i szybko wygrałeś, bo miałeś nad nim przewagę? - zapytał z uśmiechem.
- To nie polega na tym, kto wygra, a kto przegra. I wręcz przeciwnie. Było fajnie, bo moim przeciwnikiem był Jamie – uśmiechnął się, jakby coś sobie przypominając. - Jest jednym z najsilniejszych młodych Nocnych Łowców. To była niezła walka. Jestem cały obolały, ale było warto.
Magnus kpiąco uniósł brew.
- Naprawdę – zapewnił go Lightwood.
- Podsumowując, skopał ci dupę, a ty się cieszysz – zadrwił.
- Nie skopał mu dupy – wtrąciła się Isabelle, która właśnie weszła do pokoju. - Jamie jest bardzo silny i dużo potrafi, ale musisz wiedzieć, że Alec spokojnie dorównuje mu w obu tych aspektach. Po prostu nie mówi ci wszystkiego – wyjaśniła.
- Czego na przykład? - zdziwił się.
- A na przykład tego, że po ostatnich egzaminach sprawnościowych był na trzecim miejscu. Między nim a Scottem, który był pierwszy, była różnica zaledwie 12 punktów. Alec jest świetnym Nocnym Łowcą.
- Jejku, Izzy. Zachowujesz się, jak jakaś matka z tandetnych filmów wychwalająca swojego wspaniałego syna – jęknął jej brat.
- Ktoś musi cię chwalić, skoro sam tego nie robisz – wzruszyła ramionami.
Magnus spoglądał to na Aleca, to na jego siostrę.
- Nieważne – westchnął Lightwood i usiadł na łóżku po turecku. - Po co przyszłaś?
- Dzisiaj po kolacji robimy maraton filmowy. Przychodzą Clary i Simon – w jej oczach pojawiły się radosne błyski – i planujemy obejrzeć kilka filmów. Chcę, żeby było jak najwięcej osób, dlatego jeśli macie ochotę wpaść, zapraszam.
- Maraton filmowy z Nocnymi Łowcami, o niczym innym nie marzę – skomentował ironicznie Bane.
- Nie musisz przychodzić – powiedziała lekko urażona Izzy.
- Przyjdzie – oznajmił Alec.
- Skąd ta pewność? - zapytała jego siostra.
Magnus wstał z krzesła i przeciągnął się.
- Przecież ja się tam wybieram – powiedział, jakby było to czymś oczywistym.
Bane zaśmiał się i sięgnął po kubek z kawą.
- O taaak, argument decydujący o całej sprawie. W końcu jakbym mógł przegapić taką okazję? - zapytał słodko. - Do zobaczenia – dodał i wyszedł odprowadzany śmiechem Aleca i jego siostry.

***

Po kolacji Magnus wrócił do swojego pokoju wziąć szybko prysznic i przebrać się w wygodniejsze spodnie i luźniejszą koszulkę. Kiedy wszedł do salonu, większość osób już tam była. Na środku stał projektor, z którego, jak myślał, przesyłany będzie obraz na ścianę, aby każdy widział to, co dzieje się na filmie. Kanapa została odsunięta maksymalnie pod ścianę, a na podłodze leżało kilkanaście materacy. Prawie wszystkie były już zajęte. Rozejrzał się, ale nigdzie nie widział Aleca. Zauważył Isabelle, która wychodziła z kuchni z półmiskiem popcornu. Zaraz za nią podążał Jace, który pomagał jej przenosić przekąski na mały stolik, który stał w kącie.
- Więc jednak postanowiłeś przyjść? - usłyszał koło swojego ucha Magnus.
Obrócił się na pięcie i ujrzał przed sobą uśmiechniętego Lightwood'a.
- Taak – udawał poważny ton. - Przemyślałem to po raz kolejny i uznałem, że ewentualnie mogę się zgodzić na propozycję twojej siostry.
- Och, jaki ty dobroduszny – przewrócił oczami i z dużą miską popcornu ruszył przed siebie.
Rozbawiony Magnus udał się w ślad za nim i już po chwili obaj siedzieli na materacu pod ścianą. Szybko dołączyło do nich rodzeństwo chłopaka, Przyziemny, Clary i kilku innych Nocnych Łowców. Magnus westchnął cierpiętniczo i oparł się wygodniej o ścianę półleżąc na niej. Podparł się łokciem, żeby widzieć cokolwiek. Poczuł, że Alec również zmienia pozycję. Usiadł po turecku, kładąc łokcie na kolanach. Oparł się delikatnie o bok Magnusa. Mieli takie miejsca, że nikt nie był w stanie tego zobaczyć. Po kilku minutach zgasły światła. W pokoju zrobiło się momentalnie ciemno i zaczął się seans. Nie mogli się zdecydować co do gatunków i tytułów, dlatego postanowili obejrzeć trzy filmy. Nie mogli sobie pozwolić na więcej, bo jutro mają mieć zajęcia. Na początek został puszczony film „Piękny umysł”, później horror „Obecność”, a na koniec „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”. Było już dobrze po północy, kiedy do salony wszedł jeden z nauczycieli.
- Jeszcze oglądacie? - zapytał, na co kilka osób przytaknęło. - Przypominam tylko, że jutro są treningi i nie ma taryfy ulgowej dla tych, którzy się nie wyśpią – zapowiedział i udał się do siebie.
Nikt nie ruszył się z miejsca. Wszyscy postanowili kontynuować oglądanie nie zważając na słowa trenera.
W połowie ostatniego filmu Magnus zaczął się wiercić. Alec spojrzał na niego pytająco.
- Oglądałem to już – wyjaśnił czarownik. Podniósł się na łokciu i pocałował chłopaka w ramię.
Lightwood posłał mu piękny uśmiech.
- Wytrzymaj jeszcze trochę – powiedział szeptem.
- Nie wiem, czy dam radę – cmoknął go nieco wyżej w szyję.
- Postaraj się – poprosił Alec i pochylił się w jego stronę.
Bane wykorzystał okazję i przyciągnął go bliżej. Owinął mu ramię wokół szyi i pocałował w usta. Alec uśmiechnął się szeroko. Podobało mu się to, ale nie byli w salonie sami, dlatego odsunął się zanim ktokolwiek zdążył coś zauważyć. Magnus zrobił smutną minkę.
- Magnus – zaczął cichutko Alec przepraszającym tonem.
- Tak, wiem – nie dał mu skończyć i zaczął wpatrywać się w film.
Nocny Łowca niepewnie oparł się ponownie o bok Bane'a. Ten długo nie reagował, ale po kilkunastu minutach westchnął i objął go ramieniem.

_______________________________________________

Cześć wszystkim :) Jestem, a wraz ze mną kolejny post.
Dziękuję za komentarze i wejścia :)
Mam nadzieję, że nie zawiedziecie się tym rozdziałem i wyrazicie swoje opinie na jego temat (:
Miłego wieczoru i miłego czytania,
buziooooooole :*