sobota, 21 lutego 2015

ROZDZIAŁ IX

Magnus właśnie zajmował swoje stałe miejsce w jadalni. Bez entuzjazmu przywitał się z Lightwood'ami, którzy przyszli kilka minut wcześniej. Jace i Izzy odpowiedzieli czarownikowi i wrócili do jedzenia, Alec natomiast przyjrzał mu się uważniej.
- Coś nie tak? - zapytał Magnus.
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie - odparł Nocny Łowca. - Coś się stało?
- Dlaczego tak myślisz? - zdziwił się Bane i chwycił kanapkę.
Alec wzruszył ramionami.
- Zawsze jesteś taki pełen energii, a dzisiaj .. nie wiem - wyjaśnił.
Magnus ziewnął i zasłonił usta ręką.
- Przepraszam - powiedział cicho. - Nie wyspałem się - dodał po chwili.
Lightwood pokiwał smutno głową i nalał kawy do dwóch kubków. Jeden postawił obok siebie, a drugi podał czarownikowi.
- Dziękuję - wymruczał Bane cicho i uśmiechnął się ciepło.
Alec nieśmiało odwzajemnił uśmiech.
- Ej! A mi dlaczego nie nalejesz kawy? - zaprotestował Jace.
- Masz ręce, sam sobie nalej - odpowiedział jego brat.
Blondyn prychnął.
- A Magnus niby ich nie ma? - wskazał dłonią na czarownika.
Alec się zakłopotał. Nie widział, co powiedzieć, więc tylko wzruszył ramionami i posłał mu minę w stylu "no co zrobisz? nic nie zrobisz", Magnus zaś uśmiechnął się do niego z wywyższeniem.
- Ładne przywileje - burknął Jace i sam nalał sobie gorącego napoju.
Isabelle prychnęła, ale nie skomentowała wtrącenia brata. Posiłek skończyli w ciszy i rozeszli się tak jak codziennie rano.
Kilka minut przed dziewiątą Magnus usłyszał ciche pukanie. Odruchowo powiedział „proszę” i sekundę później zobaczył Aleca stojącego w drzwiach jego gabinetu.
- Em - uśmiechnął się niepewnie. - Mogę?
- Jasne, wejdź - odpowiedział i ręką wskazał krzesło przed biurkiem. - Siadaj.
Brunet zrobił, co mu kazano. Zapadła cisza.
- Nie masz treningu? - zapytał Bane, kiedy cisza zaczęła mu ciążyć.
- Mam jeszcze kilka minut - odparł Alec.
Czarownik pokiwał głową. Lightwood spuścił wzrok.
- Coś si..
- Potrzebujesz czegoś? Mogę ci jakoś pomóc? - wszedł mu w słowo Nocny Łowca.
Magnus przyjrzał mu się dokładnie.
- Dlaczego miałbyś mi w czymś pomagać? - zadał pytanie marszcząc czoło.
Alec wzruszył ramionami. Bane wstał z fotela, okrążył biurko i oparł się o mebel. Znajdował się teraz dokładnie naprzeciwko chłopaka, jakiś metr od niego.
- Alec? - zaczął. Liczył na to, że Nocny Łowca na niego spojrzy, ale się przeliczył. - Alexander? - powtórzył używając tym razem pełnego imienia chłopaka.
- Co? - zapytał cicho podnosząc wzrok. Magnus uśmiechnął się do niego ciepło.
- Co jest? - zapytał delikatnie.
- Nic - odpowiedział szybko.
- Ech, Alexander - jęknął. - Dlaczego w takim razie tu jesteś? - spytał przyjaznym tonem.
- Chciałem zobaczyć czy niczego ci nie brakuje - ponownie wzruszył ramionami. - Czy nie mógłbym cię w czymś wyręczyć.
Magnus w dalszym ciągu nie wiedział, o co mu chodzi.
- Dlaczego miałbyś mnie w czymś wyręczać?
Alec odwrócił wzrok.
- Nie wiem, chciałem ci jakoś wynagrodzić to, że przeze mnie się nie wyspałeś - powiedział cichutko.
- Co? - zapytał Magnus głupio.
Spróbował złapać z chłopakiem kontakt wzrokowy, ale Alec nadal na niego nie patrzył.
- Zupełnie niepotrzebnie - zaczął Bane. - Po pierwsze, to nie przez ciebie się nie wyspałem. Od jakiegoś czasu nie mogę spać. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz przespałem całą noc - wyznał. - A po drugie, nie narzekam na to, co miało miejsce wczoraj. Mówiłem ci przecież, że nie było tak źle - uśmiechnął się szeroko.
Wyciągnął rękę i złapał Aleca za nadgarstek. Pociągnął go lekko do góry, nakazując mu w ten sposób wstać. Chłopak niechętnie spełnił jego niemą prośbę i stali teraz bardzo blisko siebie. Alec nie miał jak uciec wzrokiem.
- Nie gniewam się na ciebie, bo nie mam o co, rozumiesz? - zapytał Magnus łagodnie.
- Masz o co. Nie spałeś, bo ze mną wyszedłeś. Jestem kretynem i zasnąłem, a ty posłużyłeś mi za poduszkę - zaczerwienił się. - Nie mów, że nic się nie stało, bo się stało!
- Co się niby stało, co?
Alec spojrzał mu w oczy. Magnus był od niego kilka centymetrów wyższy, dlatego musiał lekko zadrzeć brodę, by mu się to udało.
- Słuchałeś mnie przed chwilą? Wiesz, co powiedziałem?
- Tak.
- Więc czemu nadal obstajesz przy swoim? - zapytał Magnus.
Alec wzruszył ramionami i spuścił głowę.
- Ech, Alec? - zaczął czarownik po chwili ciszy.
Alec spojrzał na niego pytająco.
- Pytałeś, czy mógłbyś coś dla mnie zrobić, prawda?
Chłopak potwierdził skinieniem głowy. Nie wiedział jednak, czego by chciał od niego Bane.
- Więc jest taka jedna rzecz .. - uśmiechnął się pod nosem, a Alec uniósł brew.
- O co chodzi? - zapytał rzeczowo.
- Uśmiechnij się - wypalił.
- Słucham? - Lightwood początkowo myślał, że się przesłyszał.
- Jeden, mały uśmiech - poprosił. - Dla mnie.
- Zapomnij - odparł.
- Oj, no proszę - zrobił smutną minkę. Alec widząc to uśmiechnął się lekko, zaraz jednak na jego twarz powrócił wcześniejszy grymas.
- Czekam - Magnus go ponaglał.
- No przecież się przed chwilą uśmiechnąłem - zaprotestował.
- Co? - udawał głupiego. - Nie widziałem, jeszcze raz - zażądał.
- Głupi jesteś - powiedział i widząc wyraz twarzy Magnusa szybko tego pożałował.
- Że co proszę? - zapytał niemal piskliwie. - Ja jestem głupi? - uniósł brew.
- Ee - zająknął się Alec i uśmiechnął delikatnie.
- Nawet nie zaprzeczysz? O ty mała szujo! - powiedział i połaskotał chłopaka po brzuchu.
Alec automatycznie zaczął się śmiać.
- Prze-przestań, proooszę - mówił przez śmiech.
- Co? Jeszcze? - pytał ironicznie i łaskotał dalej.
Alec po kilku chwilach zwijał się ze śmiechu. Magnus objął go drugą ręką w talii, żeby zapobiec upadkowi.
- Maagnus, p-proszę, prze .. ech - jęczał - przestań.
Bane posłuchał go dopiero wtedy, kiedy zobaczył, że chłopak naprawdę ma dość.
- Chcesz coś jeszcze dodać? - zapytał, kiedy skończył go torturować.
Alec dla utrzymania równowagi przytulił się do czarownika oplatając go ramionami. Magnus nie miał nic przeciwko temu, sam nadal obejmował go jedną ręką. Lightwood schował twarz w szyi Bane'a. Kiedy usłyszał jego pytanie, szybko potrząsnął głową. Magnus widząc jego reakcję zaśmiał się krótko. Dał mu kilka chwil, aby się uspokoił.
Zastanawiał się, jak naturalną wydawała mu się poza, w jakiej się znajdowali. Stali przytuleni i nie było w tym niczego sztywnego, czy dziwnego. Ramiona Lightwood'a obejmowały go pewnie i z własnej woli. Było mu ciepło i przyjemnie. Czuł słodki oddech Aleca, który powoli się uspokajał.
Jego rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Nie zdążyli jednak odskoczyć od siebie, kiedy do gabinetu weszła siostra Alexandra, Izzy.
- Magnus .. - przerwała, kiedy zobaczyła, że nie jest sam.
Alec natychmiast odsunął się od czarownika i spłonął rumieńcem. Popatrzył na swoją siostrę przerażony i zaraz odwrócił wzrok. Magnus również nie został nieporuszony. Rzucił Isabelle gniewne spojrzenie.
- Ee - zaczęła dziewczyna. - Przepraszam, m-myślałam, że jesteś s-sam - wyjąkała.
- Mogłaś poczekać na "proszę" - warknął zły na to, że przerwała mu chwile bardzo dla niego przyjemne.
- Przepraszam - powtórzyła i zerknęła na Aleca.
Ten oblał się jeszcze większym rumieńcem i lekko zażenowany zwrócił się do Magnusa.
- Ee - zaciął się. - Pójdę już. Do zobaczenia później? - dodał niepewnie.
- Tak, do zobaczenia - zgodził się czarownik.
Lightwood kiwnął głową i poprawił koszulkę. Z rękoma w kieszeniach spodni ruszył w kierunku drzwi. Mijając siostrę posłał jej grymas i wyszedł. Obyło się bez trzaskania drzwiami.

***

- Wszędzie wchodzisz jak do siebie? - naskoczył na siostrę Alec kilka minut później.
Zaczekał na nią po drugiej stronie wejścia do gabinetu czarownika.
- Przecież przeprosiłam - powiedziała i ruszyła do sali, w której mieli dzisiaj zajęcia. - Poza tym nie wiem, o co się tak obaj wściekacie.
- Nie wiesz? - zapytał z niedowierzaniem. - Nie wiesz?! - powtórzył głośniej. - Mogłaś chociaż poczekać na to cholerne "proszę"!
- Ale nie poczekałam - stwierdziła. - Nie krzycz na mnie - dodała spokojnie.
- Nie krzyczę - odburknął.
Szli kawałek w ciszy.
- Jesteś na mnie zły? - zapytała łagodnie.
- Tak - powiedział krótko.
- Nie rozumiem dlaczego - wzruszyła ramionami. - To chyba ja powinnam być zła.
Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
- Co? Niby dlaczego?! - zaczął ponownie iść i po kilku krokach ją dogonił.
- Nie powiedziałeś mi nawet, że jesteście razem - traciła cierpliwość. - Pytałam, Alec! Pytałam cię i to nie raz! Pytałam, czy masz kogoś! Pytałam nawet konkretnie o Magnusa! I zawsze zaprzeczałeś! - mówiła głośniej.
- Oczywiście, że zaprzeczałem! - przyznał zły.
- Nie ufasz mi?! - wymachiwała gniewnie rękoma.
- Co?!
- Słyszałeś! Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - wściekła się.
- Bo nie ma o czym mówić! - wydarł się. Nie widział żadnych podstaw, dla których jego siostra mogła twierdzić, że kogoś miał.
- Nie ma o czym mówić?! - prychnęła. - Proszę cię! Nawet teraz mógłbyś przestać udawać!
- Niczego nie udaję!
Weszli do sali zwracając na siebie uwagę większości ludzi. Nauczycieli na szczęście jeszcze nie było w środku. Szybko znaleźli się przy swoich znajomych.
- Łoo, co się stało? - zapytał Jace łagodnie.
- NIC! - krzyknęli zgodnie i stanęli jak najdalej od siebie.
- Okej - uniósł ręce w poddańczym geście. - Jak chcecie - wzruszył ramionami i odwrócił się do Davida. Postanowił nie ciągnąć tematu. Znał swoje rodzeństwo i wiedział, że prędzej czy później by oberwał.
Chwilę po nich weszli nauczyciele i rozpoczęli zajęcia. Od razu nakazali usiąść w grupach przez nich ustalonych. Alec niechętnie odszedł do miejsca, w którym zaczęła się już zbierać jego "ekipa". Przywitał się z nimi i usiadł obok Lucy.
- Wszystko okej? - zapytała cicho.
- Tak - odpowiedział natychmiast.
Nie czuł potrzeby zwierzania się. A w szczególności dziewczynie, z którą zdołał zamienić kilka słów. Lucy nie naciskała, za co Alec był jej w duchu wdzięczny.
Po kilku minutach trenerzy rozdali każdej drużynie teczki, w których znajdowały się tematy ich prac i namiastki materiałów, które mogą wykorzystać w prezentacji. Podali im również zagadnienia, które mogą okazać się pomocne w ich projektach. Grupy miały także wybrać kapitana i podać jego imię na koniec zajęć. Po tych małych ogłoszeniach nauczyciele usiedli przy swoim stole, dając im w ten sposób znak na rozpoczęcie pracy.
- Alec - powiedziała dziewczyna z Anglii, Hannah.
- Co ja? - zapytał zaskoczony.
- Będziesz liderem - stwierdziła z uśmiechem.
- O tak - podchwyciła Kate. - Alec będzie z nas wszystkich najlepszy.
- Alec nie chce - powiedział Lightwood. - Znajdźcie sobie kogoś innego. Ja się nie nadaję.
Wzruszył ramionami.
- Oczywiście, że się nadajesz - zaoponowała szybko dziewczyna. Mówiła bardzo przesłodzonym głosem.
- Nie chcę - odparł twardo i odsunął się od Kate. Nie wiedział nawet, kiedy się do niego przybliżyła.
- Alec, myślę, że Kate ma rację - dodał pewnie Noah. - Przecież nie będziesz miał jakiś dodatkowych zadań. Tak mi się przynajmniej wydaje - stwierdził, a wszyscy się zaśmiali. - Po prostu będziesz wpisany na listę.
- Więc czemu ty się nie zgłosisz? - zapytał z uśmiechem.
- Mnie nikt nie chce - machnął ręką i zanim Alec zdążył zareagować dodał: - Kto jest za tym, żeby Alec był kapitanem?
Cała grupa podniosła ręce. Wybuchli śmiechem widząc skrzywioną minę chłopaka.
- Odwalcie się – warknął.
- Zgodził się! - wykrzyknął radośnie Louis, mieszkaniec wiedeńskiego Instytutu.
Alec pokiwał głową i zaśmiał się cicho. Reszta zaraz do niego dołączyła, a potem zajęli się tym, co zostało im zadane. Przeglądali informacje z teczki, dopisywali to, co wiedzieli i planowali, jakich książek będą szukać w bibliotece.

***

Magnus właśnie wyszedł z gabinetu. Chciał już znaleźć się w środku, bo nie widział się z Aleciem od momentu, w którym przerwała im jego siostra. Nie miał w zasadzie wcześniej czasu, żeby przeanalizować wcześniejszy incydent. Nie wiedział, co Lightwood o tym myślał i jak odebrał jego .. ich .. właściwie jak to nazwać? W końcu przecież tylko się przytulili.
Na szczęście nie musiał już o tym myśleć, bo wchodził do jadalni.
- Serio będziecie tak siedzieć i się nie odzywać? - usłyszał irytujący głos blondyna. - Magnus! - wykrzyknął radośnie, kiedy czarownik siadał przy stole.
Bane posłał mu obojętne spojrzenie.
- Tak? - zapytał.
- Jak dobrze, że jesteś - powiedział.
Magnus prychnął i uniósł brew w geście mówiącym: "wszystko okej?".
- Gdybym wiedział, że tak bardzo za mną tęsknisz, przyszedłbym wcześniej - odpowiedział z kpiącym uśmiechem.
- Ty chociaż mówisz - skomentował Jace.
Magnus spojrzał na Aleca pytająco. Ten nic nie powiedział i pod wpływem wzroku sąsiada poprawił się na krześle. W ten sposób zupełnie nieświadomie się do niego przysunął. Bane uśmiechnął się w duchu.
- Dlaczego? - ponownie zwrócił się do blondyna.
- Co dlaczego? - nie wiedział, o co mu chodzi.
- Dlaczego Isabelle i Alexander się nie odzywają? - wyjaśnił.
Po kręgosłupie Aleca przebiegł przyjemny dreszcz, kiedy usłyszał swoje imię z ust czarownika. Tak idealnie wypowiedziane. Wypływające z tak idealnych ust .. mmm .. "Przestań!" - zbeształ sam siebie w myślach.
Jace wzruszył ramionami. Chciał coś powiedzieć, ale uprzedziła go jego siostra.
- Bo Alec to kretyn, który boi się przyznać do czegoś bardzo oczywistego i zaprzecza wszystkiemu, co zauważają inni - powiedziała na jednym wydechu.
- Zauważają coś, czego nie ma - dodał cicho jej brat.
- Nawet teraz musisz udawać? - gorzko się zaśmiała.
- Niby co? - zapytał automatycznie.
- Wiesz co.
- Nie wiem - odpowiedział. - Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. I chyba nie chcę wiedzieć. Ubzdurałaś coś sobie i próbujesz mnie do tego przekonać. Nie możesz przeżyć tego, że nie masz racji.
- Nie mam racji?! - mówiła coraz głośniej.
- Izzy, ciszej - poprosił Jace.
Zignorowała go.
- Nie mam racji? - powtórzyła. - Mam oczy, nie jestem ślepa, Alec! - już niemal krzyczała.
- Isabelle, zwracasz uwagę większości osób znajdujących się w tej sali - powiedział Magnus.
Wzruszyła ramionami. Była zła. Zła na Aleca za to, że próbuje coś przed nią ukryć, zła na Magnusa za to, że jej przerywa i zwraca uwagę i przede wszystkim zła na siebie za to, że nie porozmawiała z bratem o tym wcześniej i że teraz muszą się kłócić.
- Isabelle, pogadamy o tym później - powiedział Alec. Wstał i zasunął za sobą krzesło. Drżały mu ręce, co świadczyło o tym, że również jest rozdrażniony. - Teraz nie mam ochoty, a poza tym nie panujesz nad sobą. Przyjdź, jak ochłoniesz - syknął i wyszedł z sali.
Magnus spojrzał na jego rodzeństwo i także wstał.
- Nie idź do niego - warknęła Izzy.
- Skąd pomysł, że chciałem to zrobić? - zapytał. Isabelle otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła. - Właśnie. Jakoś nie jestem głodny - dodał i wyszedł z pomieszczenia odprowadzany szeptami innych Nocnych Łowców.
Powiedział siostrze Aleca, że do niego nie idzie. Skłamał. Pierwsze, co zrobił po wyjściu z jadalni, to rozejrzał się po korytarzu. Myślał, że może jeszcze złapie chłopaka, ale tak się nie stało. Ruszył w stronę jego pokoju.

***

Alec wyszedł wściekły z sali. Sam nie wiedział, dlaczego był w takim stanie. Do tej pory żadna kłótnia z siostrą nie wyprowadziła go aż tak z równowagi. Zły skierował kroki do swojego pokoju. Wiedział, że nikt nie będzie mu tam przeszkadzał. Powiedział siostrze, żeby ochłonęła i sam również tego potrzebował. Wystarczyłaby chwila, a sam całkowicie straciłby cierpliwość.

***

Magnus zapukał do drzwi pokoju Aleca. Nie usłyszał odpowiedzi, dlatego ponowił pukanie. Chłopak się nie odzywał, ale czarownik wiedział, że ten jest w środku, słyszał jego kroki.
Chciał zapukać po raz kolejny, ale usłyszał ciche:
- Idź stąd.
Uśmiechnął się lekko i nic nie robiąc sobie z nakazu bruneta wszedł do środka.
- Nie - powiedział i stanął przy biurku.
Alec spojrzał wściekle na osobę, która zlekceważyła jego prośbę. Przez jedną sekundę w jego oczach można było zobaczyć radość. Radość z faktu, że Magnus do niego przyszedł. Zaraz jednak jego oczy zrobiły się zimne, a twarz przybrała obojętną maskę. Odwrócił wzrok i ponownie zaczął wpatrywać się w okno.
- Co się dzieje? - zapytał Magnus spokojnym głosem.
Odpowiedziała mu cisza. Alec stał odwrócony do niego tyłem.
- Alec?
- Co? - zapytał tonem wypranym z emocji.
- Zadałem ci pytanie - wyjaśnił. - Czekam na odpowiedź.
Lightwood prychnął i pokręcił głową.
- To nie twój interes - odpowiedział.
Magnus zrobił dwa kroki w jego stronę.
- A ja myślę, że to jednak ma związek ze mną - wzruszył ramionami.
- Mylisz się - skomentował.
Czarownik jeszcze bardziej zmniejszył dystans między nimi. Stał teraz zaledwie cztery kroki od Aleca.
- Nie wydaje mi się. Widziałem, że Isabelle na mnie zerkała - cały czas mówił spokojnym głosem terapeuty. - Powiedz mi - zbliżył się jeszcze bardziej.
- Gówno widziałeś - Alec zdawał sobie sprawę z tego, że Magnus był coraz bliżej.
- Alec - stanął za nim. - O co chodzi?
Chłopak poczuł oddech Bane'a na karku i zadrżał delikatnie.
- O nic - odpowiedział cicho.
Magnus przejechał palcem wzdłuż jego kręgosłupa.
- Przestań - odparł. - Przecież widzę, że coś się stało.
- Nic się nie stało - wyszeptał Lightwood. Odsunął się od palca jeżdżącego po jego plecach. - I przestań to robić - dodał.
- Co? - zapytał głupio Bane i przysunął się ponownie.
Zastanawiało go to, jak chłopak reagował na jego dotyk. Postanowił coś wypróbować, dlatego wyciągnął rękę do przodu i pogłaskał go po ramieniu.
- Magnus - jęknął Lightwood.
- Hmm? - wymruczał mu do ucha.
- Przestań - poprosił.
- Dlaczego? - zapytał i objął go w pasie. - Przeszkadza ci to?
- N.. Tak - poprawił się.
- Nie wierzę - zaśmiał się Bane.
Rękoma błądził po brzuchu Nocnego Łowcy. Badał jego idealnie wyrzeźbione mięśnie. Oddech Aleca zaczął się urywać. Biło od niego również więcej ciepła. Magnus odetchnął głęboko, wciągając piękny zapach chłopaka.
- Magnus, proszę - wyszeptał. - Zostaw mnie.
Zaczął odsuwać się od czarownika.
- Puść - powiedział niemal błagalnie.
Bane spełnił jego prośbę. Zabrał ręce z jego brzucha i zrobił krok do tyłu.
- Co się dzieje? - zapytał łagodnie.
- Nic - odpowiedział Alec i się obrócił. Stanął przodem do niego ze spuszczoną głową.
- Hej - złapał go za podbródek i lekko go uniósł. Spojrzał mu w oczy. Ujrzał w nich ból. - Czy to co cię dręczy ma coś wspólnego ze mną?
Alec ponownie zaprzeczył, a ból w jego oczach przybrał na sile.
Potrząsnął głową, żeby odczepić się od ręki Magnusa. Kiedy już mu się to udało, odsunął się i usiadł na biurku. Bane szybko do niego podszedł i stanął pomiędzy jego nogami.
- Alec, proszę cię - powiedział ledwo słyszalnie.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? - zapytał lekko zachrypnięty Lightwood.
Magnus wzruszył ramionami.
- Chcę wiedzieć, co cię dręczy. W inny sposób nie będę w stanie ci pomóc.
- Nie możesz mi pomóc - powiedział.
- Zobaczymy.
- To ci się nie spodoba.
- Przekonajmy się.
Rozmawiali szeptem.
Alec pokręcił głową.
- Alec - wymruczał i złapał go za rękę. Pociągnął go lekko i nakazał wstać.
Chłopak niechętnie spełnił jego polecenie. Spojrzał mu w oczy.
- Alec - powtórzył. - Alexander.
- Hmm?
- Powiedz mi, o co chodzi - poprosił.
- Nie - odparł.
- Proszę.
Pokręcił głową.
- To coś ma związek ze mną. Chcę wiedzieć - powiedział stanowczo.
- Obiecaj mi coś - poprosił.
Magnus zaskoczony skinął głową.
- Obiecaj, że nie powiesz nikomu i, że nie znienawidzisz mnie do końca - powiedział łamiącym się głosem.
Magnus chciał zapytać, dlaczego, ale zobaczył wyraz twarzy chłopaka. Zrobiło mu się smutno, strasznie smutno. Nie mógł patrzeć na cierpiącego Aleca, dlatego tylko ponownie kiwnął głową.
- Ja .. - zaczął Lightwood. - Nie wiem, jak wyrazić to słowami.
- W takim razie pokaż - zaproponował i dla dodania otuchy ścisnął jego dłoń. Żeby nie krępować go wzrokiem, spuścił głowę.
Alec odetchnął głęboko i pochylił się w stronę Magnusa. Ten zdziwiony tak nagłą bliskością ponownie podniósł głowę i spojrzał w oczy chłopaka. Szalała w nich burza emocji. Niezdecydowanie. Ból. Rozterka. Ale widoczne były też iskierki radości. Nikłe bo nikłe, ale jednak.
Następnym, co zdążył zauważyć to przymykające się oczy Aleca i zmniejszający się dystans. W końcu poczuł ciepły oddech na swoich wargach, a później zastąpiły je usta chłopaka. Tak miękkie, tak delikatne i tak niepewne. Chciał się poruszyć, pogłębić pocałunek, ale bał się, że przestraszy chłopaka. Chciał dać mu jakiś znak, żeby nie przestawał. Alec jednak szybko się odsunął. Stanął do niego tyłem i odkaszlnął.
- Przepraszam – wyszeptał. Nie dał czarownikowi czasu na pytania, sam również niczego nie wyjaśnił. Wyszedł zostawiając go samego w swoim pokoju.

_________________________________________________

Hej :)
Dziękuję za komentarze, wejścia i takie tam. I dziękuję, że ze mną jesteście <3
Jakoś nie jestem przekonana co do tego rozdziału, chyba mi nie wyszedł :( Ale wy to oceńcie.
Przepraszam i postanawiam się poprawić :)
Przepraszam również za mogące wystąpić literówki lub inne błędy.
Biorę się za kolejny rozdział i postaram się, aby był lepszy od tego :)
Miłego czytania i miłego wieczoru :* Buuuuziole :)

środa, 11 lutego 2015

ROZDZIAŁ VIII

Alec wstał chwilę po szóstej. Nie było to dla niego niczym nowym, bo przecież zawsze rozpoczynał dzień tak wcześnie. Z przyzwyczajenia zaczął jeździć ręką po stoliku nocnym w poszukiwaniu telefonu. Nie znalazł go, dlatego usiadł zdziwiony. Rozejrzał się po pokoju i zobaczył, że leży na biurku. No tak, Izzy obiecała, że go podłączy. Westchnął i podniósł się z łóżka. Podszedł bliżej, odłączył ładowarkę i zabrał telefon. Z powrotem ułożył się na poduszkach. Palcem przejechał po ekranie telefonu, aby go odblokować. Nie liczył na żadne wiadomości, ale może jednak .. Nie, nie miał nic nowego. Wszedł w aplikacje i włączył sobie Candy Crush, ale nie grał zbyt długo, bo zaraz mu się to znudziło. Patrzenie w ścianę także nie było fascynującym zajęciem, dlatego poszedł pod prysznic. Po kilku minutach gorąca woda nieco rozluźniła jego spięte mięśnie. Niestety jego relaks nie trwał długo. Usłyszał, że ktoś otworzył drzwi od pokoju, więc kurkiem zakręcił płynącą wodę.
- Alec? - od razu rozpoznał ten głos.
- Jestem w łazience. Poczekaj chwilę, zaraz wyjdę - odpowiedział i zaczął osuszać się ręcznikiem. Założył na siebie ciemne bokserki i wyszedł z pomieszczenia pochylony, bo cały czas energicznie wycierał włosy. Odsłonił oczy i posłał siostrze uśmiech.
- Hej - przywitał się z nią ciepło. Był odrobinę zdziwiony, ale starał się tego nie okazać.
Odwzajemniła uśmiech i usiadła na jego łóżku. Alec nie spiesząc się za bardzo, zaczął szukać w szafie ubrań na dzisiaj. Po krótkiej chwili wyciągnął czarne skarpetki, wąskie spodnie w tym samym kolorze i ciemny sweter. Szybko założył na siebie przygotowane rzeczy. Rękawy podwinął do łokci i zajął miejsce obok siostry.
- Coś się stało? - zapytał.
- Pamiętasz, co ci mówiłam w sobotę? - odpowiedziała pytaniem.
Próbował sobie przypomnieć, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Uśmiechnął się przepraszająco i pokręcił przecząco.
- Zanim wyszedłeś do kuchni powiedziałam ci, że chciałabym porozmawiać - podpowiedziała.
- Och - zmieszał się. - Tak, przepraszam. Zapomniałem - przyznał skruszony. - No więc o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał.
Izzy nie odpowiedziała od razu. Chwilę się zastanawiała, aż w końcu wypaliła:
- O tobie.
- O mnie? - zdziwił się.
Nie wiedział, o czym mogliby rozmawiać. Czego Isabelle chciała się o nim dowiedzieć? Przecież wszystko wiedziała. No dobra, prawie wszystko. Ale czy to jej nie wystarczało?
- Tak. Widzisz .. - zaczęła - zastanawiałam się czy .. no wiesz .. - nie mogła znaleźć odpowiednich słów. To było do niej niepodobne.
- Izzy? - zapytał, kiedy przerwała.
- Nie wiem, jak ci to przekazać.
- Co przekazać? - dziwił się. Ta rozmowa nie miała sensu.
- Och, nie, zapomnij - machnęła ręką. - Porozmawiajmy o czymś normalnym.
- Isabelle, mów, o co ci chodzi!
Potrząsnęła głową. Poddał się.
- Okej, nie chcesz to nie. Ale pogadamy kiedyś, o tym co cię trapi, co? - zapytał.
- O tak, kiedy indziej - uśmiechnęła się.
Alec przyjrzał jej się uważnie. Znał ją doskonale, tak jak ona jego. Należała do nielicznych osób, które darzył zaufaniem. Złapał ją za rękę.
- Wszystko w porządku? - zapytał, bo się o nią martwił.
- Jeśli jeszcze raz zadasz mi pytanie w stylu: wszystko w porządku albo czy coś się stało, to obiecuję, że ci coś zrobię - odparła.
Uśmiechnął się w odpowiedzi. Wróciła Izzy, jaką znał i cenił.
- A więc wszystko okej - pokiwał głową.
Zapadła cisza, którą po kilku sekundach przerwała dziewczyna. Oparła się o bok brata i zaczęła opowiadać, jak świetnie bawiła się ostatnio z Simonem. Nie wiedział nawet, że gdzieś razem wyszli. Nieźle ją zaniedbał.
Simon zabrał ją na koncert. Ze sposobu w jaki wszystko opisywała, wnioskował, że naprawdę jej się podobało. A to nie lada wyzwanie zadowolić Isabelle Lightwood, już on o tym coś wiedział. Zaśmiał się w duchu i słuchał dalej, co siostra miała mu do powiedzenia. Po koncercie udali się do domu Przyziemnego. Obejrzeli jakiś film, a później dziewczyna musiała wracać do Instytutu.
- Fajnie było - podsumowała i uśmiechnęła się szeroko.
- Cieszę się, że jest ktoś, kto potrafi oderwać cię od rzeczywistości - przyznał jej brat całkiem szczerze.
Pokiwała wesoło głową.
- A u ciebie? - zapytała po chwili.
- Co u mnie?
- No co u ciebie, głupku? - szturchnęła go łokciem i przewróciła oczami.
Wzruszył ramionami.
- U mnie po staremu. Nic nowego. Przecież wiesz.
- No właśnie nie wiem - powiedziała i odwróciła się do brata. Przyjrzała mu się uważnie.
- Dlaczego? - uniósł brew i uśmiechnął się.
- Nie rozmawiasz już ze mną tak często. Każdą wolną chwilę spędzasz z Magnusem - wyjaśniła.
- Nie każdą – zaprotestował. - Po prostu jest tu nowy. Tylko my go wcześniej znaliśmy. To zupełnie normalne. Ma się czuć w Instytucie dobrze, a to trudne zważając na to, że jest czarownikiem - powiedział szybko.
- Nie musisz się tłumaczyć - oznajmiła.
- Nie tłumaczę się - spuścił głowę.
Zapadła chwila ciszy. Isabelle chciała powiedzieć bratu, że wie. Widzi, jak patrzy na Bane'a. I widzi, że Magnus patrzy na niego w ten sam sposób. Bardzo chciała mu to wyznać, ale nie miała odwagi.
- Lubisz go? - zapytała.
- Tak, jest całkiem w porządku. Też byś go polubiła, gdybyś go bliżej poznała. Naprawdę. Magnus to bardzo ciekawa osoba, dużo wie i można z nim porozmawiać na różne tematy.
- Podoba ci się? - zadała pytanie, kiedy zamilkł.
Alec zamarł przerażony.
- Co? - starał się nie okazać tego, jak się czuje. - Ee, nie - zaprzeczył szybko. - To nie tak .. - zaczął się tłumaczyć.
Isabelle pokiwała głową i uśmiechnęła się pod nosem. Zauważyła reakcję brata, ale postanowiła, że będzie udawać, że niczego nie widziała.
- Magnus .. Ee, no wiesz .. - zaczerwienił się i zaczął przeszukiwać wzrokiem pokój. Zerknął na zegarek na stoliku nocnym. - Śniadanie za chwilę, chodźmy już na dół - powiedział.
Izzy uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Policzki jej brata płonęły i ona wiedziała, o co chodzi. "Bingo" - pomyślała i zeszła z bratem do jadalni.
W pomieszczeniu znajdowało się już kilka osób. Rodzeństwo zajęło swoje miejsca i czekało na resztę towarzystwa. Po kilku minutach dołączył do nich Jace, a zaraz po nim Magnus.
- Hej - przywitał się czarownik. - Jak się spało? - zapytał.
Nie spojrzał na żadne z nich, ale i tak cała trójka wiedziała, że pytanie było skierowane do Aleca.
- Cześć - odpowiedział z szerokim uśmiechem. - Całkiem dobrze - przyznał.
Magnus sięgnął po dzbanek z kawą i nalał sobie napoju do kubka.
- To dobrze - stwierdził czarownik z równie szerokim uśmiechem.
Izzy widząc jak obaj szczerzą się do siebie parsknęła cicho. Zaraz poczuła na sobie wzrok Bane'a. Jej brat z kolei znowu oblał się rumieńcem. Czarownik spojrzał na niego i zdziwił się lekko, gdy zobaczył wypieki na jego twarzy. Poczuł, że nie jest o czymś poinformowany, że czegoś nie wie. Nie przejmował się tym jednak. Przecież byli rodzeństwem i mieli prawo mieć swoje tajemnice, a poza tym Alexander wyglądał tak słodko .. Potrząsnął głową, żeby odgonić myśli i przygotował dla siebie śniadanie.
Po zjedzeniu posiłku udał się do swojego pokoju po potrzebne mu rzeczy do pracy, a potem do gabinetu, natomiast Nocni Łowcy poszli prosto do sali treningowej. Dzisiaj co prawda nie mieli ćwiczeń tylko zajęcia pokazowe, ale woleli być wcześniej. Jace wziął jeden materac i przesunął go w miejsce, w którym zawsze siedzieli. Do pomieszczenia zaczęło stopniowo wchodzić coraz więcej osób, aż w końcu znaleźli się wśród nich nauczyciele i zaczęli zajęcia.
Część pokazowa była o niebo lepsza od teoretycznej, przynajmniej według Aleca. Wszystko mu się podobało. Siedział i z zafascynowaniem patrzył na rozgrywającą się przed nim walkę. Trenerzy pokazali im kilka naprawdę dobrych taktyk. Czas płynął im bardzo szybko i nim się obejrzeli, był koniec porannych zajęć.
Isabelle wybrała się do matki, by powiadomić ją o tym, co wymyślili odnośnie ogrodu. Maryse zgodziła się na ich pomysły i obiecała pomóc w realizacji. Stwierdziła, że im szybciej się tym zajmą tym lepiej. Poza tym musieli to skończyć przed czwartkiem, ponieważ tego dnia kobieta wracała do Idrisu. Przy ustawianiu ławek i krzeseł pomogli Jake, Ethan, Alec i David. Dziewczęta zajęły się częścią dekoracyjną, uprzątnęły ogród, ożywiły kwiatki i takie tam. Sam i Noah podcięli krzewy i mniejsze drzewka, a Jace skosił trawę. Zostało jeszcze sporo pracy, ale najważniejsze czynności były zrobione.
Po obiedzie mieli kolejną część pokazów. Skończyli je koło godziny siedemnastej i od razu udali się na tyły Instytutu, by skończyć to, co zaczęli tam robić. Po godzinie wszyscy byli wymęczeni i Maryse musiała pogonić ich do pokoi. Tak się zawzięli, że nie chcieli wracać. Odwalili kawał dobrej roboty. Matka Lightwood'ów przypuszczała, że jeszcze przed jutrzejszym obiadem ogród będzie przygotowany i inni Nocni Łowcy także skorzystają ze świeżego powietrza.

***

- O czym wszyscy tak rozmawiają? - zapytał Magnus.
Siadał właśnie na swoim miejscu w jadalni. Byli już tam także Jace i jego siostra. W pomieszczeniu zawsze było dosyć głośno od rozmów, jakie podczas posiłków prowadzili Nocni Łowcy, ale dzisiaj było inaczej. Ludzie wychylali się do siebie i podawali jakieś informacje. Jedni byli zadowoleni, inni mniej, ale każdy coś mówił.
Rodzeństwo zignorowało pytanie Magnusa, bo do stołu usiadł ich starszy brat.
- Widziałeś te listy? - zagadnął go od razu oburzony Jace. - Bez sensu nas rozdzielili.
- Och, przestań. Będziemy pracować w tych grupach tylko kilka dni - uprzedziła go Izzy. - Poza tym ty nie masz znowu tak strasznie, Jace. Masz przecież Davida, Meg i Suzie - dodała wzruszając ramionami.
- Jejku, dowiem się o co chodzi? - niecierpliwił się czarownik.
- Mamy do przygotowania pewien projekt - zaczął tłumaczyć Alec. - Zostaliśmy podzieleni na grupy, tak po sześć/osiem osób. Będziemy pracować razem do końca tego tygodnia. Każda drużyna dostanie inny temat i jako podsumowanie będziemy musieli je przedstawić przed wszystkimi. I jak widzisz, jedni nie mają nic przeciwko decyzji, jaką podjęli nauczyciele - wskazał na swoją siostrę, która uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi. - A innym jak zwykle nic nie pasuje - machnął ręką w kierunku blondyna.
- A ty z kim jesteś? - zapytał brata Jace.
- Z dwójką z Wiednia, jedną dziewczyną z Londynu - zaczął wyliczać. - Jest jeszcze Noah, Lucy i Kate - ostatnie imię wypowiedział z wyraźną niechęcią w głosie.
Jego rodzeństwo zaraz zrozumiało, o co mu chodzi. Kate, dziewczyna, która na każdych zajęciach wpatrywała się w Aleca jak w obrazek.
- Uuuu, Kate? Ta Kate? - Jace zabawnie uniósł kilka razy brwi.
- Zamknij się - warknął brunet.
- Może nie będzie tak źle - powiedziała Izzy, ale z tonu jej głosu dało się wyczytać, że sama w to nie wierzy.
Przez kilka minut jedli w ciszy, aż w końcu przerwał ją Magnus.
- Kim jest Kate?
- Serio musisz wszystko wiedzieć? - burknął Jace.
- Tak - odpowiedział po prostu i odwrócił się do Aleca.
Wiedział, że on mu odpowie, a naprawdę go to ciekawiło.
- Taka jedna - odparł tylko i ponownie zajął się jedzeniem swojej kanapki.
To go zaskoczyło. Był pewny, że chłopak powie coś więcej. Teraz już musiał się dowiedzieć. Rozejrzał się po sali.
- To ta blondynka ze stołu naprzeciwko. Na pewno się patrzy, więc szybko ogarniesz, która to - powiedziała Isabelle.
- Czemu się tak tutaj wpatruje? - zadał pytanie czarownik.
- Nie patrz na nią - syknął Alec.
Magnus obrócił się ponownie do chłopaka, w chwili kiedy Kate na niego spojrzała.
- A co? Zazdrosny? - zaśmiał się Jace.
- To nie jest śmieszne - jego brat lekko się zarumienił, ale nie podniósł głowy.
Magnus czekał aż ktoś powie mu coś więcej o tej dziewczynie. Uparcie wpatrywał się w bruneta.
- Ty też musisz tak patrzeć? - Alec spojrzał mu w oczy.
- Jak? - zdziwił się Magnus.
- Jakbyś przeświecał mnie wzrokiem - burknął.
- Albo rozbierał - dodał blondyn i kaszlnął w jednym momencie, ale słowa i tak były wyraźne.
Alec oblał się jeszcze większym rumieńcem. Obrócił się bokiem i rozejrzał po sali. To był błąd. W chwili kiedy oczy jego i Kate się spotkały, dziewczyna wesoło do niego pomachała. Nie była zrażona tym, że przyłapał ją na wpatrywaniu się w siebie. Sam osobiście nie wiedział, co w nim takiego ciekawego. Już kilka razy chciał powiedzieć dziewczynie, żeby przestała to robić, ale on nie potrafi być subtelny i pewnie walnąłby po prostu "co się tak patrzysz?".
Jęknął cicho i uśmiechnął do niej krzywo. Szybko spuścił wzrok i obrócił tak, żeby było go jak najmniej widać z jej miejsca. Przysunął się do Magnusa i się za nim schował. Siedzieli teraz tak blisko siebie, że delikatnie stykali się ramionami. Żadnemu to nie przeszkadzało. Bane spojrzał na chłopaka pytająco, ale ten tylko pokręcił głową. Dopił herbatę, dojadł kanapkę i zaczął szykować się do wyjścia.
- Poczekaj na mnie - poprosił Bane tak cicho, że tylko Alec to usłyszał.
Ledwo zauważalnie kiwnął głową. Westchnął. Miał naprawdę dość tej dziewczyny. Zagadywała go, kiedy zostawał sam i pożerała go wzrokiem, kiedy tylko znajdował się w pobliżu. Spuścił głowę i zaczął wpatrywać się w swoje splecione dłonie. Nagle naszła go ochota, aby oprzeć głowę o ramię sąsiada. Tak bardzo chciał, by ten go przytulił. Zaskoczył tym samego siebie. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś podobnego.
Na szczęście Magnus skończył jeść i także zaczął zbierać się do wyjścia.
- Chcesz o czymś pogadać? - zapytał cicho czarownik, kiedy byli już na zewnątrz.
Wyszli do ogrodu i usiedli w miejscu, które pokazał mu dzisiaj rano Alec. Powiedział, że zawsze kiedy chciał być sam, to tu przychodził. Znajdowali się z dala od wszystkiego, przesłaniały ich krzaki, także nikt nie miał prawa ich zobaczyć, nawet z okien Instytutu. Obok rosło sporych rozmiarów drzewo, o które można było się wygodnie oprzeć. Wspaniałe miejsce, jeśli ktoś nie pragnął towarzystwa.
- Nie - odparł chłopak jeszcze ciszej i przyciągnął kolana pod brodę. Objął je rękoma, a zaraz potem spoczęła na nich również jego broda.
Magnus przysunął się bliżej Aleca. Brunet nie wyraził protestu. Co więcej, pasowało mu to. Bane siedział po turecku, ręce położył na ziemi i wpatrywał się w przestrzeń.
Nic nie mówili, ciszę zakłócały jedynie oddechy ich obu. Po prostu siedzieli i cieszyli się swoim towarzystwem, ale żaden z nich nie miał odwagi powiedzieć tego na głos. Po około godzinie zaczęło się ściemniać. Oddech Aleca się wyrównał, aż w końcu chłopak zamknął oczy. Magnus zauważył to dopiero, kiedy jego głowa opadła mu na ramię. Spojrzał na niego zaskoczony. Chłopak spał. Bane uśmiechnął się czule. Twarz Aleca całkowicie się zmieniła. Nie musiał się niczym martwić. Nie musiał niczego udawać.
Kilka kosmyków spadło mu na oczy. Magnus podniósł dłoń i najdelikatniej jak umiał, przeczesał mu włosy palcami. To był zwykły gest, ale Bane już dawno chciał to zrobić.
Wstrzymał oddech, kiedy Alec zaczął się ruszać. Myślał, że obudził go tym, co zrobił, ale Lightwood tylko poprawił się i bardziej wtulił w ramię sąsiada. Magnus odetchnął z ulgą. Nie wiedział, jak ten by zareagował. Zignorowałby? Udawał, że nic się nie stało? Czy może przeciwnie? Wkurzyłby się i przestał do niego odzywać? Zastanawiał się nad tym trochę. Podczas jego rozmyślań niebo zrobiło się całkowicie ciemne. Wyciągnął telefon i przeraził się tym, jaką godzinę zobaczył. Zostało dziesięć minut do północy! Naprawdę? To jak długo tu siedzieli? Przecież przyszli zaraz po kolacji! I ile czasu spał Alec?
Magnus zdecydował, że czas wracać. Robiło się coraz zimniej. Spojrzał na chłopaka. Żal było przerywać mu sen, ale przecież nie mógł go zostawić w ogrodzie. Uśmiechnął się do śpiącego Aleca po raz ostatni i lekko szturchnął go łokciem. Chłopak nie obudził się. Magnus spróbował jeszcze raz, ale znowu nic.
- Alec - szepnął mu do ucha. Chłopak zamruczał w odpowiedzi i uśmiechnął się przez sen. Bane zachichotał, kiedy to zobaczył. - Alexander - powtórzył.
Brunet obrócił się lekko i otworzył jedno oko. Szybko je zamknął i ponownie wtulił w czarownika. Magnus nie zrobił nic więcej, bo chciał dać mu czas na przebudzenie się. Lightwood po kilku chwilach wymamrotał coś niezrozumiałego. Z początku nie wiedział, gdzie jest i co się dzieje, jednak z czasem wszystko zaczęło do niego docierać. Przypomniał sobie, że jest w ogrodzie. Że poszedł tam po kolacji. Ale nie chciał się budzić .. Było mu tak ciepło i wygodnie. Objął ręką swoją "poduszkę" i zrozumiał, że to tak naprawdę nie poduszka. Drugą rękę wyciągnął do przodu i przejechał nią po czyjejś klatce piersiowej. Ktoś chrząknął.
- Byłbym ci wdzięczny, gdybyś przestał mnie macać - usłyszał cichą prośbę swojego towarzysza.
No tak, nie przyszedł sam. Teraz to sobie przypomniał. Otworzył oczy i poczerwieniał na twarzy. Szybko się zerwał i odsunął kawałek. Kiedy już jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności go otaczającej, ujrzał siedzącego obok Magnusa.
- Przepraszam – bardziej wymruczał niż powiedział. Jego głos był jeszcze senny, ale lekko drżał. Był strasznie zawstydzony.
Magnus kiwnął głową.
- Która godzina?
- Chwila po północy - odpowiedział Bane pokazując mu telefon.
- Co? - chłopak wstał gwałtownie. - Magnus, mogłeś mnie obudzić. Jejku, naprawdę przepraszam - dodał skruszony.
Czarownik nie mógł stwierdzić, co podobało mu się bardziej. Reakcja chłopaka czy to, że zwrócił się do niego po imieniu. Wzruszył ramionami.
- Nie było tak źle - wyznał, na co Alec oblał się jeszcze większym rumieńcem. Nie wierzył w to, że zasnął. I że przytulał się do Magnusa!
- Chodź, może i ja się trochę przespałem, ale ty również potrzebujesz snu - powiedział Alec, żeby ukryć swoje zażenowanie i wyciągnął do niego dłoń. Pomógł mu wstać z ziemi i ziewnął. Drugą dłonią zasłonił usta. Wrócili do Instytutu i pożegnali przy drzwiach swoich pokoi życząc sobie nawzajem dobrej nocy.

_______________________________________________

Cześć! Jestem z kolejnym postem :)
Bardzo bardzo bardzo przepraszam za opóźnienie. Miałam ostatnio sporo spraw i nie miałam kiedy opublikować tego, co napisałam. Mam nadzieję, że nie znudziliście się czekaniem i nie stracę przez to czytelników.
Dziękuję za komentarze i wejścia oraz zachęcam do robienia tego samego również pod tą notką.
Teraz już spadam. Mam jeszcze sporo nauki :(
Miłego czytania, buziaki i do następnego!

poniedziałek, 9 lutego 2015

LBA II

Zostałam nominowana do Liebster Blog Avards przez Magnusową z bloga http://magnus-alec-forever.blogspot.com/2015/01/nominacja-do-la.html i bardzo bardzo bardzo dziękuję :)

Czym jest LBA?

"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. (...) należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań. (..)"


Pytania, które otrzymałam:


1. Jakiego piosenkarza lubisz najbardziej? 

Piosenkarza konkretnego nie mam, ale uwielbiam słuchać OneRepublic, The Script i ostatnio Ellie Goulding.

2. Do jakich fandomów należysz?

Potterhead, Shadowhunter, Tributes i trochę tak jakby Demigod.

3. Jaka jest twoja ulubiona książka?

Oj, nie mam ulubionej. Kocham HP i Dary Anioła.

4. Jakie masz marzenia?

Spotkać mojego Crush'a hihihihihi <3

5. Przy której z książek uroniłaś chociaż jedną łzę?

"Oskar i pani Róża" płakałam jak dziecko <3

6. Kto jest twoim wzorcem do naśladowania/idolem?

Raczej nie mam idola. Podziwiam wiele osób, każdą za inną rzecz i staram się być dobrym człowiekiem, ale nikogo nie naśladuję.

7. Jaki jest twój ulubiony gatunek muzyki?

Rock, pop, słucham różnej muzyki.

8. Jaka jest twoja ulubiona przekąska?

wszystko byle bez cebuli :D

9. Jesteś szalona?

Tylko kiedy jestem z przyjaciółmi.

10. Kto namówił cię do pisania?

Nikt mnie nie namawiał. Sama się tego podjęłam.

11. Jakie jest twoje motto?

"Aby być wielkim, trzeba być kiedyś małym".

Wybaczcie, ale nie nominuję nikogo :(

poniedziałek, 2 lutego 2015

ROZDZIAŁ VII

Alec wstał po piątej. Poleżał kilkanaście minut w łóżku i poszedł do łazienki. Przemył twarz i ubrał się. Założył ciemne dresy, czarną koszulkę, bluzę i adidasy. "Skoro nie mam dzisiaj treningu, to chociaż pobiegam" - pomyślał i zszedł na dół.
W Instytucie panowała niczym niezmącona cisza. Na korytarzach nie widać było żywej duszy. Wszyscy zapewne spali. Alec przez chwilę poczuł się jak wcześniej. Kiedy mieszkali tutaj tylko on, jego rodzeństwo i Hogde. Przeszedł przez korytarz i otworzył drzwi. Bezszelestnie wyszedł na zewnątrz i odetchnął głęboko. Świeże powietrze zawsze dobrze na niego działało. Słońce świeciło i było ciepło mimo, że nie wybiła jeszcze nawet siódma. Alec porozciągał się i zaczął biec.
Miał dobry humor, więc wybrał dłuższą trasę. Zakończył w parku. Usiadł na ławce, żeby trochę odpocząć. Wysunął nogi przed siebie i skrzyżował w kostkach. Głowę odchylił do tyłu i oddychał głęboko. Minęło go kilka osób. Wszyscy byli ubrani podobnie do niego, więc stwierdził, że też wyszli, aby poćwiczyć. Ładna pogoda udzielała się najwidoczniej każdemu, bo ludzie uśmiechali się do siebie szeroko. No ale co poradzić? Niedziela, bez pracy, obowiązków, do tego słonko i niewiarygodne ciepło. Kto w taki dzień może mieć zły humor?
Wstał z ławki i spacerem wrócił do Instytutu. Otworzył drzwi i od progu usłyszał głosy. A więc reszta także już nie śpi. Westchnął. Czas rozpocząć dzień.

***

Izzy i Jace wpadli na dole na Magnusa.
- Hej - powiedziała Isabelle.
Czarownik jej odpowiedział.
- Idziesz na śniadanie? - zapytał Jace.
- Nie, wstałem tak wcześnie, żeby się z tobą zobaczyć - odparł Bane ironicznie.
- To nie było śmieszne - warknął blondyn.
- Ja się nie śmieję - Magnus wzruszył ramionami i ruszył przed siebie.
Szybko dotarł do jadalni. Rodzeństwo Lightwood'ów zaraz do niego dołączyło.
- Masz na dzisiaj jakieś plany? - zapytała Magnusa dziewczyna smarując kanapkę.
- Nieszczególnie - odpowiedział niepewnie.
Nie wiedział, o co jej chodziło. Zarówno ona jak i jej brat zachowywali się podejrzanie. Cały czas czuł na sobie ich spojrzenie. A kiedy w pobliżu był Alec, pożerali wzrokiem także i jego. Przyglądali im się i jakby analizowali każdy ich ruch, każde posunięcie. Magnus nie wiedział, co może być tego powodem. Zgoda, Alec mu się podobał. Ale przecież nikomu o tym nie mówił. I niby dlaczego patrzyliby tak również na swojego brata? Czarownik stwierdził, że albo oni są naprawdę dziwni, albo to miejsce i tak duża ilość Nocnych Łowców wokół działało na niego destrukcyjnie i stopniowo tracił rozum.
Potrząsnął głową, żeby odgonić od siebie te myśli. W tym samym momencie na miejscu obok usiadł Alec.
- Dzień dobry - zaczął wesoło. - Jak się spało?
- Och, genialnie. Wstać z przeczuciem, że nie ma treningu - wyznała z ulgą w głosie Isabelle.
- Spokojnie, jeszcze tylko prawie dwa miesiące - zaśmiał się jej przybrany brat.
- Dzięki za pocieszenie - walnęła go z pięści w bok.
Jęknął.
- Dzięki za cios - burknął. - A ty co taki cały w skowronkach? - zadał pytanie Alecowi.
- A widziałeś tę pogodę za oknem? - odpowiedział pytaniem.
- A ty widziałeś? - zdziwiła się jego siostra.
Kiwnął głową i wyznał, że wstał wcześniej i postanowił pobiegać. Magnus spojrzał na niego przerażony.
- To o której wstałeś? - zapytał.
- Jakoś po piątej - odparł, na co Bane prychnął. - Co?
- Masz możliwość pospania dłużej, a wstajesz o piątej? - Alec potaknął i uśmiechnął się szeroko.
- Nie jestem leniem, który wstaje jak najpóźniej i warczy na każdego kogo spotka, jeśli nie dostanie kawy - powiedział.
- Nie jestem leniem! - oburzył się czarownik.
- Przeraża cię możliwość wstawania wcześnie. Dla Nocnego Łowcy to normalka.
- Wybacz, ale nie jestem Nocnym Łowcą - przypomniał mu Bane.
- Naprawdę? - zapytał ironicznie Lightwood. - Ty patrz, zapomniałem - rzucił z sarkazmem.
- Jesteś .. - zaczął.
- Tak, jestem - przerwał mu niebieskooki i uśmiechnął się zadziornie. - Ale przecież i tak mnie lubisz.
- Kto nagadał ci takich głupot? - warknął Magnus.
Alec przewrócił oczami, ale nie skomentował tego. Przeniósł wzrok na swoje rodzeństwo, które przyglądało mu się przez cały ten czas. Jace z głupkowatym uśmieszkiem, a Izzy z nieprzeniknioną miną. Zignorował to i zaczął mówić.
- Wracając do tego, co zostało nam brutalnie przerwane przez pewnego teraz obrażonego na cały świat osobnika, bo nazwałem go leniem ..
- Nie jestem obrażony. Wisi mi to, co o mnie sądzisz - prychnął Magnus.
- Tak, tak. Wszyscy to wiemy - Alec uśmiechnął się do niego ciepło niezrażony tym, co usłyszał. - Ale proszę, nie przerywaj mi - dodał i kontynuował. - Jest coraz cieplej i ludzie będą spędzać coraz więcej czasu na świeżym powietrzu. Dlatego pomyślałem, że moglibyśmy w ogrodzie na tyłach Instytutu dostawić kilka ławek. No wiecie, żeby każdy miał, gdzie odpocząć. Co o tym myślicie?
- Świetny pomysł - zachwyciła się Isabelle. - Zawsze chciałam tam coś zrobić, ale nigdy mi nie pozwalaliście.
- Bo ty zawsze masz poranione pomysły - przypomniał jej blondyn.
Pokazała mu język i uśmiechnęła szeroko do Aleca.
- Zaproponuję to później mamie i wszystkim się zajmę - oznajmiła.
- Jakbyś potrzebowała pomocy to się zgłaszaj - powiedział Alec.
- Zgłoszę się na pewno, nie będę sama tego wszystkiego nosić - prychnęła.
Brat posłał jej uśmiech i wrócił do jedzenia śniadania. Po kilku minutach został doniesiony do ich części stołu jeszcze jeden dzbanek. Rodzeństwo spojrzało na starszego brata zdziwione. Chłopak wziął go i nalał sobie przyniesionego napoju do kubka.
- Poprosiłem mamę, żeby do śniadania podawali również kawę - wyjaśnił. - Bo niektórzy z nas tu siedzących są od niej uzależnieni i są strasznie niemili, jeśli jej nie dostaną - mówiąc to spojrzał sugestywnie na czarownika.
Magnusowi momentalnie poprawił się humor. Wyszczerzył się do Lightwooda i nalał sobie kawy. Podmuchał i upił łyk.
- Mmm - wymruczał zadowolony.
Cała trójka przeniosła na niego wzrok i w jednej chwili wybuchnęli śmiechem.
Po skończonym śniadaniu Izzy i Jace wrócili do swoich pokoi, a Magnus i Alec poszli obejrzeć gabinet czarownika.
Znajdował się on na końcu prawego skrzydła, na parterze. Wyglądał dokładnie tak, jak opisywał go chłopak. Najbardziej rzucało się w oczy wielkie biurko. Po jednej stronie był fotel, wyglądał na w miarę wygodny, po drugiej zaś dwa identyczne krzesła. Blisko biurka stał regał. Leżało już na nim kilka książek. Po przeciwległej stronie pokoju znajdował się stolik i dwa fotele. Okna były duże i wpuszczały dużo światła. Miały też piękny widok na Nowy Jork. Mimo, że tkwili na parterze, to panorama wyglądała jak widziana z co najmniej trzeciego piętra. Magnus stwierdził, że to pewnie sprawka runów. Ściany pomieszczenia zostały pomalowane na kolor jasnobrązowy, meble były dwa odcienie ciemniejsze, co dawało świetny efekt. Dominowały ciepłe barwy, przy których się lepiej pracuje. Gabinet sprawiał wrażenie odłączonego od świata, przez co przypadł Magnusowi do gustu.
- Podoba ci się? - zapytał Alec, bo miał już dość ciszy, jaka zapadła, kiedy weszli.
Bane skinął głową i zbliżył się do biurka. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i uśmiechnął do chłopaka. Lightwood podszedł bliżej i oparł się o mebel. Skrzyżował ręce na piersi i zerknął na czarownika. Zauważył, że ten patrzy się w okno. Spojrzał w tę samą stronę.
- Miałeś rację, świetny widok - zaczął Magnus. - Zastanawiało mnie tylko, jak to możliwe, że panorama jest widoczna, hmm, jakby to powiedzieć - kiedy szukał w głowie odpowiedniego słowa, wspomagał się gestykulacją rąk. Nie znalazł jednak nic odpowiedniego, więc po prostu powiedział - z góry?
Alec przyglądał mu się kątem oka i uśmiechał pod nosem.
- To runy – wyjaśnił.
Magnus się zaśmiał. Alec spojrzał na niego zdziwiony.
- Tak myślałem – wyjaśnił Bane.
Zapadła cisza. Alec znowu zaczął wpatrywać się w widok za oknem.
Niedziela dla Aleca zawsze była takim przyjemnym dniem. Dniem, w którym mógł odpocząć. W którym nie musiał trenować, ani uczyć się z Hodge'em. W tym dniu nawet demony dawały sobie spokój. Owszem, zdarzały się ataki w tym ostatnim dniu tygodnia, ale były one rzadkością.
Często w niedzielę czytał jakieś księgi lub książki albo najzwyczajniej w świecie przesiadywał godzinami w parku. Robił to dlatego, że te czynności dawały mu odprężenie. Im było cieplej na zewnątrz, tym więcej osób odwiedzało park. Przyziemni mu nie bardzo przeszkadzali, a jeśli chciał być sam, nakładał na siebie runę niewidzialności. Było to jednak zbędne, ponieważ i tak prawie nikt do niego nie podchodził. Chociaż zdarzały się takie przypadki. Rozmowy zazwyczaj i tak szybko się kończyły, bo Alec nie był osobą towarzyską. Nie lubił mówić o sobie i był trochę nieśmiały, jeśli chodziło o poznawanie nowych osób. Tak więc siedział na ławce i po prostu przyglądał się Przyziemnym. Analizował ich ruchy i zachowanie. Po pewnym czasie rozpoznawał już niektórych ludzi, którzy tak jak on, regularnie przychodzili w to samo miejsce. Kobiety, które spotykały się, żeby poplotkować, rodziny, które przychodziły z dziećmi, żeby te mogły się wyszaleć i od czasu do czasu widywał także dwójkę starszych panów, którzy byli chyba dobrymi znajomymi, bo potrafili przegadać kilka godzin.
Park często odwiedzała również młoda dziewczyna. Była od niego rok młodsza. Początkowo nie zwracała na niego uwagi, ale później zaczęła na niego zerkać. Ot tak, po prostu. Kiedy ją na tym przyłapywał spuszczała wzrok. Po pewnym czasie niepewnie się uśmiechała, aż w końcu się do niego dosiadła. Nie mówiła za dużo, wnioskował, że była nieśmiała. Z czasem jednak zaczęła opowiadać mu o sobie, o swojej rodzinie, o problemach w szkole. Przyznała się nawet przed nim, że nigdy nie miała chłopaka. Sam nie mówił jej praktycznie nic. Bo co niby miał powiedzieć? Jestem Nocnym Łowcą, poluję na demony i jestem gejem? Wzięłaby go za wariata. Także tylko słuchał jej uważnie i co jakiś czas dopowiadał coś od siebie. Bardzo ją polubił. Czasami nawet przyłapywał się na tym, że oczekuje jej przyjścia. Ale nie myślał o niej nigdy jako o kimś więcej. Traktował ją jak przyjaciółkę. Jej to jednak nie wystarczało. Dowiedział się o tym w chwili, kiedy przybliżyła do niego swoją twarz. Chwilę później poczuł na swoich wargach coś ciepłego. Jej usta. Nie odwzajemnił pocałunku. Wstał, przeprosił ją i odszedł. Nie powiedział o tym nikomu, bo nie czuł takiej potrzeby. Kiedy przyszedł do parku następnym razem, nałożył na siebie runy niewidzialności. Nie chciał z nią rozmawiać. Nie miał jej tego za złe. Sobie także nic nie wyrzucał. Nie dawał jej przecież żadnych znaków na to, że między nimi mogłoby coś być. Było mu tylko strasznie żal. Żal, że taka wspaniała i ładna dziewczyna zauroczyła się właśnie nim. Widział ją. Siadała na ławce, na której zawsze razem siadali i na niego czekała. Nie mogła wiedzieć, że jest obok niej. Że również przychodził i jej się przyglądał. Po pewnym czasie przestała to robić. Przestała przychodzić i przestała go wypatrywać. Od tamtej pory spotkał ją tylko raz. Przyszła z chłopakiem. Trzymali się za ręce. Było to kilka miesięcy po ich nieudolnym pocałunku. Nie nałożył na siebie runy. Siedział tam, gdzie zwykle. Kiedy myślał, że na niego spojrzała uśmiechnął się lekko. To był uśmiech mówiący "przepraszam". Był zadowolony z tego, że kogoś sobie znalazła. Ona jednak go zignorowała. Nie odwzajemniła uśmiechu, mimo że był pewny, że go dostrzegła. Może nadal była na niego zła? Tego nie wiedział. Nie spotkał jej już nigdy więcej, ale może to i lepiej. Nie miał pojęcia, o czym mogliby gadać. Miał jednak nadzieję, że mu wybaczyła to, że z nią nie porozmawiał po tym wszystkim, co się wydarzyło.
Uświadomił sobie, że odpłynął. I to nieźle. Zerknął w bok i przypomniało mu się, że jest w gabinecie Bane'a.
Magnus przyglądał mu się od dłuższej chwili. Chłopak był pogrążony w myślach. Nie chciał mu przerywać, dlatego nic nie mówił. Bardzo go ciekawiło, o czym Alec tak zawzięcie rozmyśla, ale wiedział, że nie może go o to tak po prostu zapytać. Jeśli będzie chciał, sam się z nim tym podzieli. Uśmiechał się co jakiś czas, pewnie zupełnie nieświadomie, do swoich wspomnień. Osoba, która go zupełnie nie znała, mogłaby powiedzieć, że to był zwykły uśmiech. Magnus wiedział jednak, że tak nie jest. Oczy Aleca z jakiegoś nieznanego mu powodu nadal pozostawały smutne. Na ten widok Magnusowi również robiło się smutno. "Czekaj, czekaj Bane" - skarcił sam siebie - "przecież sam znasz chłopaka od jakiegoś czasu. Dlaczego w takim razie robi ci się smutno, kiedy tak na niego patrzysz?" Nie znał odpowiedzi na to pytanie, ale wiedział, że prędzej czy później ją pozna.
Alec potrząsnął głową chcąc w ten sposób odgonić myśli.
- O kurczę, przepraszam. Zamyśliłem się – powiedział bardziej do siebie niż do Magnusa. Przeniósł na niego wzrok i odezwał się ponownie. - Kiedy chcesz przenieść tu swoje rzeczy? - jego głos był lekko ochrypły, ale to zapewne dlatego, że nie używał go od jakiegoś czasu.
- Jak najszybciej - odpowiedział szybko czarownik i uśmiechnął się do niego ciepło. Cisnęło mu się na usta pytanie czy wszystko w porządku, ale powstrzymał się i go nie zadał. Wiedział, że wyszedłby na kretyna, a chłopak i tak by mu nic nie powiedział. Zapytał więc tylko - chcesz wracać?
Alec skinął głową.
- Pójdę tylko umyć zęby i pomogę ci z "przeprowadzką" - palcami nakreślił cudzysłów w powietrzu, zaśmiał się cicho.
Zamknęli gabinet i w ciszy udali się do swoich pokoi.
Lightwood stanął w drzwiach jak wryty. W pomieszczeniu znajdowało się około dziesięciu osób. Meg, Julie, Sophie, Clary i Izzy zajmowały łóżko, a Ethan, Peter, Noah, David, Jace i Simon siedzieli na krzesłach wokół biurka i o czymś rozmawiali. Simon trzymał w ręku jakieś pudełko. Drzwi się otworzyły i do środka weszła jeszcze czwórka osób, Emily, Diana, Suzie i Jake. Alec zaczął przepychać się do łazienki.
- Wiecie - zaczął mówić - nie chcę wam przeszkadzać, ale co do diabła robicie u mnie w pokoju?
- Simon przyniósł PSP, instalujemy - wzruszył ramionami Jace i wskazał na pudełko trzymane przez Przyziemnego.
- No dobra, ale czemu u mnie w pokoju? - drążył.
- Masz największy ekran - Simon machnął ręką w stronę komputera.
- Tylko nic nie popsujcie - Lightwood poddał się i wszedł do łazienki.
Kiedy drzwi za Alec'iem zamknęły się, do jego pokoju weszła jeszcze jedna osoba. Odświeżony Magnus zareagował podobnie do właściciela pomieszczenia. Stanął w drzwiach i patrzył zdziwiony na ludzi przed nim.
Izzy podniosła głowę, żeby sprawdzić, kto przyszedł.
- Cześć - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
- Hej, jest Alec? - zapytał trochę niepewnie.
- W łazience - odpowiedział mu Jace.
Alec wychylił głowę z łazienki, żeby zobaczyć, kto jeszcze ma zamiar koczować w jego pokoju. Uśmiechnął się widząc Magnusa.
- Czeszcz - powiedział niewyraźnie ze szczoteczką w ustach. Wyjął ją na chwilę. - Poczekaj tu, dobrze? - zapytał.
Magnus się zgodził i usiadł na wolnym krześle. Ręce splótł na piersi, a nogi zgiął i skrzyżował w kostkach. Dziwnie czuł się wśród tych wszystkich osób, ale skoro Alec chciał, żeby zaczekał to zaczeka.
Rozejrzał się po pokoju chłopaka. Był prosty w stylu i ubogo urządzony, ale w jakiś sposób pasował do Lightwood'a. W ścianę naprzeciwko niego były wbite dwa haczyki, a na nich wisiał łuk. Był dosyć mały, ale miał coś w sobie. Bardzo chciał przyjrzeć mu się bliżej, ale wiedział, że teraz nie może tego zrobić. Wszyscy zaczęliby się na niego dziwnie patrzeć. Nie chciał pogarszać sytuacji.
Nie wiedział, kiedy podeszła do niego siostra Aleca.
- Gdzie idziecie? - zapytała cicho. Chyba chciała, żeby nikt oprócz niego jej nie usłyszał. Zupełnie niepotrzebnie.
- Alec obiecał, że pomoże mi przenieść rzeczy z biblioteki do gabinetu - wyjaśnił. Nie silił się, żeby zniżyć głos, bo w pomieszczeniu panował taki hałas, że było mało prawdopodobne, żeby ktoś oprócz Izzy go usłyszał.
- A później? - zapytała zaciekawiona dziewczyna.
- On pewnie wróci tutaj, a ja do swojego pokoju - wyznał. Nie wiedział, o co jej chodziło.
- Też możesz tutaj przyjść.
- To chyba pokój Alexandra i to on decyduje o tym, kto się tu znajduje, a kto nie - Magnus lekko się do niej uśmiechnął.
- Znam go dłużej i wiem, że nie miałby nic przeciwko, żebyś również z nami posiedział - wzruszyła ramionami i odwzajemniła uśmiech.
- Właściwie to dlaczego wszyscy tutaj siedzą? - wskazał na ludzi przed nimi.
- Coś tam instalują - powiedziała patrząc na chłopaków. - A nam się nudzi, więc siedzimy z nimi – wyjaśniła.
O więcej nie pytał. Dziewczyna też dała sobie spokój, nie próbowała ciągnąć rozmowy. Po kilku minutach z łazienki wyszedł Alec. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok chwilę dłużej zatrzymał się na czarowniku. Uśmiechnął się i zapytał głośno:
- Widział ktoś mój telefon?
Każdy zaczął przeszukiwać wszystko wokół siebie. Jake pierwszy znalazł zdobycz i podał koledze. Alec próbował go włączyć, ale na ekranie pojawiła się informacja: bateria rozładowana. Jęknął cicho.
- Okej, a teraz jeszcze jedno. Widział ktoś moją ładowarkę? - zadał pytanie, a jego znajomi wybuchnęli śmiechem.
Zirytowany przeczesał włosy palcami.
- Daj go – zaczęła Izzy i wyciągnęła rękę po urządzenie. - Jak się znajdzie to podłączę.
Poddał się i zrobił to, o co go prosiła. Chwilę później byli już z Magnusem w bibliotece. Szybko spakowali wszystkie rzeczy. Przenieśli je do gabinetu i rozpakowali. Skończyli jeszcze przed obiadem, na który udali się zaraz po wykonanej pracy.
Dalsza część dnia upłynęła spokojnie. Po obiedzie wszyscy wrócili do pokoju najstarszego z Lightwood'ów. Magnus został przestawiony reszcie grupy. Dziewczyny zaraz zajęły go rozmową. Po kolacji nastąpił czas na ogłoszenia. Nocni Łowcy otrzymali podstawowe informacje dotyczące kolejnego tygodnia. Alec ze znajomymi posiedzieli jeszcze chwilę razem w salonie i około godziny dwudziestej trzeciej poszli do siebie szykować się do snu.

__________________________________________

Hejo, kolejny post! :)
Jak to zawsze mam w zwyczaju, dziękuję za wszystkie komentarze, wejścia i obserwacje.
Oceńcie proszę rozdział i napiszcie, co o nim sądzicie.
Chciałabym was również zapytać o ferie. Jakieś plany? Zaczęliście już, a może ktoś już skończył? Łączę się w bólu z tymi drugimi (tak, ja już po :( ).
Dobrze, to już kończę. Miłego czytania! :)
I do następnego :*