niedziela, 29 maja 2016

ROZDZIAŁ LXV

Alec widział przeszywający go wzrok Magnusa i wiedział, co on oznacza. Bane starał się coś z niego wyczytać i nawet nie kwapił się do tego, by jego działania były jakkolwiek zakamuflowane. Nie dbał o to czy Lightwood domyśli się tego, jakie ma zamiary, czy nie. Ale czy było co wyczytywać? To był zwykły sms. Jeden z wielu. Taki sam jak poprzednie, chociaż nadawca z pewnością był inny niż dotychczas. Czemu zasłonił ekran ręką? Sam nie wiedział. Zrobił to chyba automatycznie. Nie myślał za wiele, bo nawet nie miał na to czasu. Zdziwiła go nieco reakcja Magnusa i to, że w ogóle zaglądał mu przez ramię. Wcześniej mu się to nie zdarzało, ale cóż. Może i on również działał instynktownie.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał w pewnym momencie Alec, kiedy siedzieli razem na zewnątrz Instytutu.
            Nareszcie znaleźli chwilkę czasu na to, by pobyć samemu. Ze strony jego rodziców nie mieli się czego obawiać, bo obojga nie było w twierdzy, dzięki czemu i Magnus mógł sobie dzisiaj trochę odpuścić. Bane oczywiście zapierałby się, gdyby ktoś powiedział to na głos, ale widać było, że odrobinę podporządkowywał się jego matce. Nie było w tym przecież nic dziwnego i każdy na jego miejscu by tego nie ukrywał. Pracował dla niej i normalnym było, że słuchał jej rad i uwag. Poza tym Maryse Lightwood była osobą, która nie przyjmowała sprzeciwu. Była uparta i zawsze dążyła do swojego, co nie do końca było poprawne i nie zawsze przynosiło chciane efekty, ale zważając na jej charakter, nikt nawet nie próbował jej tego oznajmić. Skoro chciała tak żyć, to niech tak będzie.
- Bo lubię ci się przyglądać – odparł, wpatrując się dokładnie w jego twarz i wyrywając go z zamyślenia.
            Wzruszył przy tym ramionami i uśmiechnął się delikatnie, kiedy Alec spuścił wzrok na trawę. Zaczął bawić się źdźbłami i po chwili jedno wylądowało na kolanach czarownika.
- Nie kłam. Widzę, że aż cię skręca. Chcesz wiedzieć, kto ostatnio do mnie napisał – walnął, po raz kolejny zaskakując Magnusa prostotą swoich wypowiedzi.
- Czy to coś złego? – chciał wiedzieć, mając nadzieję na to, że i tak uda mu się osiągnąć swój cel, nie mówiąc od razu o swoich planach. – Nie przypominam sobie, żebyś miał przede mną jakąś tajemnicę. No chyba, że o tym nie wiem – dodał, wciąż przeszywając go wzrokiem.
            Alec zaśmiał się cicho, ale nie było w tym nic szyderczego. Ot co. Zwykły śmiech.
- Gdybym coś przed tobą ukrywał, to oczywistym by było, że byś o tym nie wiedział. Na tym polegają tajemnice – wyjaśnił oględnie. – I tak dla przypomnienia to ty nie chcesz mi powiedzieć o tym, nad czym pracujesz – westchnął i kontynuował, bo widział, że Magnus chce zabrać głos. – Wiem, że nie możesz, bo jest to obłożone jakąś wielką niewiadomą i moja matka nie chce, żebym wiedział, ale mimo wszystko to przede mną ukrywasz. Liczy się – zakończył i lekko uniósł kąciki ust z tylko dla siebie znanych powodów.
Magnus natomiast nie wiedział, co odpowiedzieć. Już rozmawiali na ten temat i nic się od tamtej pory nie zmieniło. Szczerze mówiąc, to już zapomniał o tym, że Alec o niczym nie wie i z pewnością nie traktował tego jako tajemnicy. To była po prostu jego praca.
- Nie zrozumiałbyś – mruknął nareszcie, bo czuł, że zaczynało się robić niezręcznie.
            Oparł się o drzewo znajdujące się dokładnie tuż za nim i odetchnął głęboko. Nie miał pojęcia, jak Alec to przyjmie, ale na tym musieli zakończyć tę dyskusję. Nic więcej nie mógł dodać. Swoją drogą chłopak i tak wiedział za dużo. Niejednokrotnie widział jego zapiski, do których nikt poza nim samym nie miał dostępu.
- To najprostsza odpowiedź z możliwych i szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że jej użyjesz, ale cóż. Niech tak będzie – rzekł Alec i poruszył brwiami. On również zmienił swoją pozycję, kładąc się na ziemi. Pogoda dopisywała, dzięki czemu mogli spędzać czas na dworze. Położył się na plecach i wpatrywał w niebo, uciekając tym samym od nękającego go spojrzenia Magnusa. – Jeżeli chcesz wiedzieć, to po prostu zapytaj – mruknął po dłuższej chwili ciszy i przymknął oczy.
            Bane się nie odzywał, analizując wszystkie za i przeciw. Nie miał pojęcia, jak mogłoby to zostać odebrane przez Nocnego Łowcę i nie chciał się pchać z butami w jego życie. To było przecież zupełnie normalne. Może i byli parą, ale nie byli jednym organizmem. Nie musieli wszystkiego sobie mówić i mieli prawo do tajemnic, pod warunkiem że nie zagrażały one i nie wprowadzały nic nowego do ich związku.
- Wyjdę na okropnego zazdrośnika, prawda? – zapytał i wplótł palce w jego włosy, po czym zaczął się nimi bawić.
            Alec miał zawsze nieułożone włosy, przez co czasem wyglądał tak, jakby go zaatakowało stado dzikich bestii. Nie przeszkadzało mu więc to, że Magnus swoimi czynami mógł coś zniszczyć. Sam Bane na pewno oponowałby, gdyby Lightwood chciał zniszczyć jego misternie ułożoną fryzurę.
- Już taki trochę jesteś – przyznał szczerze Nocny Łowca, delektując się ruchami dłoni starszego. Zawsze go to odprężało. – Ale chyba się przyzwyczaiłem. A przynajmniej się staram  – sprostował. – Mam nadzieję, że to zauważyłeś. Nie zwracam ci już uwagi, kiedy krzywo na kogoś patrzysz. Powinieneś to docenić.
            Podczas całej swojej wypowiedzi ani razu nie zerknął na czarownika. Wolał patrzeć na płynące chmury i to na nich skupiać swoją uwagę. Bał się trochę tego, co mógłby zobaczyć na twarzy starszego, ale było to raczej bezpodstawne. Magnus przyjął jego słowa ze spokojem i taki starał się cały czas być. Kiedy chłopak skończył mówić, chwycił go za rękę i jednym ruchem sprawił, że ten podniósł się do siadu. Byli jednak w takiej pozycji, że Bane siedział za nim, ale im to nie przeszkadzało. Czarownik bez większych sprzeciwów młodszego oparł podbródek na jego barku i dopiero odpowiedział.
- Już dawno nie patrzyłem krzywo na żadnego twojego znajomego – odparł i pocałował go w odkrytą szyję.
- Nieprawda – zaprzeczył niemal od razu i obrócił głowę tak, by być w stanie chociaż trochę go widzieć.
- Imię – mruknął czarownik. Chciał się dowiedzieć, jak miał na imię chłopak, na którego podobno nadal krzywo patrzył. – Podaj imię tej osoby – powtórzył, kiedy ten nie odpowiadał.
            Chwilę jeszcze siedzieli w ciszy, bo Alec się nie odzywał, a Magnus nie chciał go pospieszać. Poza tym już i tak dwa razy powiedział to, co miał powiedzieć, więc nie widział sensu w powtarzaniu tego po raz kolejny. Lightwood bił się z myślami. Nie wiedział, czy naprawdę ma mu podać to imię. Obawiał się tego, że czarownik może znowu sobie coś ubzdurać. Nic by nie powiedział, ale Alec nie miał pojęcia, co roiło się w tej jego głupiej główce.
- Aaron – mruknął nareszcie, a Magnus odetchnął głębiej.
- Nie wiedziałem, że to twój bliski znajomy – pospieszył z odpowiedzią.
            Mimo iż Alec nie wyczuwał w tym zdaniu żadnych podtekstów ani sarkazmu, to i tak miał świadomość tego, jak Bane reaguje na tego konkretnego Łowcę. Podejrzewał powody jego zachowania, ale ich nie podzielał.
- Nie mówiłeś nic o bliskich znajomych – przypomniał mu jego chłopak, bo wiedział, że to słowo czarownik najbardziej zaakcentował, jakby chciał je jeszcze bardziej podkreślić. Było to nonsensem, bo sam fakt, że je dodał, już o czymś świadczył. – I nie udawaj, że jesteś zaskoczony. Nie masz powodów do tego, żeby być zazdrosnym – dodał na koniec i sięgnął do jego policzka.
            Bane pocałował wewnętrzną stronę dłoni, która go właśnie głaskała i zastanowił się nad jego słowami. To prawda. Nie miał po temu żadnych powodów. Alec był jego chłopakiem i nic nie wskazywało na to, żeby którykolwiek z nich chciałby to zmienić. Dlaczego więc kiedy widzi, że ten cały Aaron kręci się wokół Aleca, w jego umyśle zapala się czerwona lampka? Nic nie poradzi na to, że tak reaguje. Nie ma pretensji do Lightwood’a, a właśnie do tego blondyna, który patrzy na jego chłopaka w sposób, w jaki z pewnością nie powinien patrzeć. To było niezwykle skomplikowane i Bane naprawdę nie wiedział, jak to wyjaśnić.
- Wiem, że nie mam – westchnął głęboko i wtulił twarz w zagłębienie jego szyi. – Ale go nie lubię.
- I nie musisz – wyznał Lightwood. – To mój znajomy. Nie twój. Nie musisz spędzać z nim czasu.
            Bane pokiwał głową zadowolony z jego wypowiedzi. Cieszył się z tego, że nie musiał udawać, że go lubi. Nawet by chyba nie potrafił. Jak do Jace’a się przyzwyczaił, tak jego by chyba nigdy nie zaakceptował. Ciężko mu było to sobie w ogóle wyobrazić.
- To on do ciebie napisał? – zapytał cicho i zaraz poczuł się gorzej.
            Podczas swoich przemyśleń doszedł do wniosku, że nie powinien tego od niego wyciągać. Skoro Alec nie chciał, żeby wiedział, to nie powinien na siłę próbować tego zmieniać. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę z tego, że teraz Lightwood by mu powiedział wszystko.
- Tak – odparł z westchnieniem i pochylił się bardziej w jego kierunku.
            Jemu również nie odpowiadało to, że musiał mu to wyznać. Nie lubił, kiedy Magnus coś z niego wyciągał, podczas gdy sam nie mówił mu o wszystkim. Pamiętał wciąż o Helissie, o której istnieniu na początku nie miał pojęcia. Nie miał mu już tego za złe, ale skoro mieli być wybiórczy, to w razie czego miał jakikolwiek argument.
            Magnus pokiwał głową i zacisnął zęby. Nie spodobało mu się to, że jego przypuszczenia się potwierdziły, ale jednocześnie docenił to, że Alec był z nim szczery. Miało to dla niego znaczenie, bo wiedział, że z jakiegoś powodu Lightwood chciał to przed nim zataić, a mimo to sam mu o tym powiedział.
- Nic nie powiesz? – zaczął nareszcie Nocny Łowca, bo wątpił w to, że czarownik w ogóle zabierze głos.
- Po co do ciebie pisze?
            Naprawdę nie  chciał o to pytać, a już tym bardziej nie chciał, żeby brzmiało to jak wyrzut, ale samo jakoś tak wyszło.
- Bo może nie chce pisać do nikogo innego? – odparł sarkastycznie. – Nie wiem, Magnus. Po prostu pisze. Dlaczego to taki problem? – odrobinę się zirytował.
            Alec spróbował się odsunąć od swojego chłopaka, bo nie miał już ochoty tu siedzieć. Magnus go teraz wkurzał i nic nie mógł na to poradzić. Ani razu nie dał mu podstaw do tego, by mógł być zazdrosny, więc nie rozumiał skąd to zachowanie. Lepiej żeby nigdy nie dowiedział się o pocałunku jego i Aarona, a raczej o tym, że blondyn go pocałował, bo zaraz by coś przekręcił i rozpętałoby się piekło. To mu zupełnie wystarczało.
- Nie bądź zły – poprosił go Bane i nie pozwolił mu na zwiększenie dystansu, skutecznie go do siebie przyciągając i obejmując go w pasie. Wsunął mu dłonie pod koszulkę i cmoknął w policzek, uśmiechając się delikatnie. – Nie chcę, żebyś się denerwował.
- To po co ciągniesz temat? – warknął i szarpnął się ponownie. Oczywiście gdyby chciał, to bez problemów by się wydostał. Czarownik nie miał szans z Nocnym Łowcą, jeśli chodziło o siłę. – Poza tym nie jestem zły a zawiedziony. Nie wiedziałem, że tak bardzo zależy ci na tym, żeby mnie kontrolować – dodał. – To nie wnosi nic nowego do naszych relacji, więc dlaczego tak bardzo chciałeś wiedzieć?
            Magnus zastanowił się przez chwilę. Sam nie wiedział. Nie był pewien swoich zamiarów, ale podejrzewał, że miało to związek z tym, że Alec zasłonił ekran. Gdyby tego nie zrobił, Bane nawet nie zwróciłby na tę wiadomość uwagi i nie byłoby całej tej sprawy.
- Nie chcę cię kontrolować – stwierdził szczerze i zdziwił się na samą tę myśl. Nie był tyranem i mimo wszystko pozwalał Alecowi na prywatność. Przynajmniej takie było jego zdanie. – Przepraszam – dodał i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie z jego ust nie wydobyło się żadne słowo.
- Przepraszasz, ale i tak nic z tym nie zrobisz, prawda? – zapytał Alec i westchnął. – To bez sensu. Po co się tak nad tym rozwodzimy? Nie możemy tego zostawić, tak jak jest?
            Lightwood już naprawdę miał tego dość. Miał dość tłuczenia w kółko jednego konkretnego tematu. Tego, że Bane miał jakieś wyssane z palca pretensje do Aarona i tego, że kiedy tylko o nim wspomni, zaczynają prowadzić ze sobą rozmowy takie jak teraz, czyli do niczego nieprowadzące.
- Możemy – stwierdził czarownik. – I zostawmy – przystał na jego propozycję.
            Powiedział to jednak takim tonem, który kazał Alecowi się nad wszystkim zastanowić. Może i Magnus by o tym nie mówił, ale z pewnością zaprzątałby sobie tym niepotrzebnie głowę.
- Nie jesteś w stanie tego zostawić – stwierdził szczerze Nocny Łowca, a czarownik zaśmiał się cicho i kiwnął głową, mówić bezradnie:
- Nie. Nie jestem.
            Po tych słowach Alec obrócił się w jego stronę i usiadł naprzeciwko. Miał nadzieję to skończyć raz na zawsze i wolał widzieć przy tym twarz swojego mężczyzny.
- Dlaczego? – zapytał. – Tylko szczerze, Magnus – zastrzegł, celując w niego palcem wskazującym.
            Bane znowu zaśmiał się bezradnie i wzruszył ramionami. Było mu trochę wstyd za tę całą sytuację, ale nie potrafił zachowywać się inaczej.
- Nie wiem, słońce – burknął i sięgnął ręką do jego policzka, głaszcząc go powoli. Długo jednak nie było mu dane się tym cieszyć, bo Nocny Łowca odsunął twarz, oczekując jego dalszej odpowiedzi. Magnus odetchnął głęboko i zaczął mówić. – Mam wrażenie, że on chce od ciebie więcej niż powinien chcieć – mruknął i zmrużył oczy, czekając na jego reakcję.
            Bał się trochę, że Alec się wścieknie, a z tego nie wyszłoby nic dobrego, ale tak nie było. Lightwood po prostu się w niego wpatrywał z politowaniem wymalowanym na twarzy.
- Ile razy będziemy jeszcze o tym rozmawiać? Ile razy mam ci powtarzać, że Aaron nic ode mnie nie chce? – warknął, chcąc w ten sposób przywołać go do pionu. – To zwykły znajomy. Nikt więcej. Czasem pogadamy i to tyle – dodał i przewrócił oczami, widząc jego minę. – Nie mów mi, że chcesz wiedzieć, o czym rozmawiamy – mruknął niedowierzająco. Jedyną odpowiedzią, jakiej się doczekał było jego wzruszenie ramion i odwrócenie twarzy, co go odrobinę rozzłościło i sprawiło, że był jeszcze bardziej zawiedziony. Myślał, że Magnus mu ufa i że nigdy nie będą prowadzili takich dyskusji, podczas których on będzie musiał udowadniać swoją niewinność, ale najwyraźniej się przeliczył. – Aaron ma chłopaka, wiesz o tym, bo kiedyś ci mówiłem – przypomniał znudzonym i odrobinę smutnym tonem. – Ostatnio się trochę posprzeczali, padło kilka nieciekawych słów, później się niby pogodzili, chyba wszystko było w porządku, ale teraz Jason się do niego nie odzywa. Nie odpowiada na jego telefony czy zaczepki. Aaron jest dosyć specyficzną osobą, bo z jednej strony zarzeka się, że nie ma między nimi nic innego niż seks, a z drugiej coś go do niego ciągnie i chyba zaczyna mu zależeć. To chciałeś wiedzieć? – zakończył ironicznie. – Czy może mam ci opowiedzieć wszystko ze szczegółami, bo nadal nie wierzysz? – rzucił w jego stronę. – Dobrze wiesz, że nie powinienem ci tego mówić. Nie mam w zwyczaju dzielić się z innymi… Och, po prostu ty nie chciałbyś, żebym mówił komukolwiek, o czym rozmawiamy – wypomniał mu. – Dlaczego nie możesz uszanować tego, że ktoś inny też by nie chciał?
            Teraz Alec naprawdę się zdenerwował. Miał już gdzieś to, że cel Magnusa mógł być inny. Skoro już rozmawiali w ten sposób i Bane sugerował różne dziwne rzeczy, on postanowił nie być mu dłużny. Dlaczego był takim zazdrośnikiem?
- Alec… - czarownik spróbował go uspokoić i wyciągnął do niego dłoń, ale ten w porę się odsunął, wstając automatycznie. – Proszę cię, czy musimy się kłócić? – zapytał, na co Nocny Łowca wzruszył ramionami.
- My się nie kłócimy. Po prostu wymieniamy się spostrzeżeniami w dość specyficzny i mało przyjemny sposób – wyjaśnił Alec, kręcąc głową. – Też wolałbym, żeby to wyglądało przyjaźniej, ale z tobą chyba nie da się inaczej rozmawiać, a przynajmniej nie na taki temat.
- Jeżeli o mnie chodzi, to moglibyśmy wcale nie rozmawiać na takie tematy – wyznał Magnus i specjalnie zaakcentował dwa ostatnie słowa, co nie umknęło uwadze Lightwood’a.
            Alec już się odwrócił i chciał odejść w stronę Instytutu, kiedy to usłyszał. Obrócił się i spojrzał z niedowierzaniem w jego kierunku. Nie wierzył własnym uszom. Czy on naprawdę śmiał jeszcze coś insynuować? Żeby tego było mało, Bane uśmiechał się szeroko, co tylko bardziej rozjuszyło Nocnego Łowcę. Ruszył w jego stronę i zatrzymał się dosłownie tuż przed jego nosem.
- W takim razie ogarnij się ze swoją zazdrością, bo takie rozmowy i TE tematy będą na porządku dziennym – warknął mu prosto w twarz. – Mam dość tego, że wiecznie czepiasz się Aarona, podczas gdy ja nie mówię zupełnie nic na temat twoich znajomych ani tego, gdzie spędzasz niektóre wieczory, kiedy nie ma cię w Instytucie. Wiesz dlaczego tego nie robię? – zapytał i automatycznie sam sobie odpowiedział. – Bo ja tego nie potrzebuję. Nie muszę wiedzieć o tobie absolutnie wszystkiego, bo ci ufam. Mam gdzieś to, że być może czasem spotykasz się w interesach z innymi mężczyznami bądź kobietami, bo wiem, że to ja się dla ciebie liczę i że po takim spotkaniu to do mnie zawsze wracasz – był coraz bardziej zły i już nawet nie myślał o tym, co mówił. Słowa same ulatywały z jego ust. – I wiesz co jest w tym wszystkim najciekawsze? – zaśmiał się odrobinę szyderczo i już miał mówić dalej, kiedy Magnus zrobił coś, co go totalnie zaskoczyło. Bane bowiem złapał go pod kolanami i przerzucił przez bok na ziemię, od razu go do niej przygwożdżając. Nocny Łowca naturalnie szybko zaczął się szarpać, ale ten, by zapobiec ewentualnemu uwolnieniu, pstryknął palcami i tym samym sprawił, że ten nie mógł się wydostać. – Co do…?
- Najciekawsze jest to, że jesteś taki seksowny, kiedy się na mnie denerwujesz – mruknął mu do ucha i uśmiechnął się jeszcze szerzej, cmokając go w szyję. Alec oczywiście odwrócił głowę, co Bane skomentował cichym śmiechem. – Naprawdę ma chłopaka? – zapytał, mając na myśli Aarona.
            Lightwood na początku nie wiedział, o co temu nagle chodzi, ale kiedy zrozumiał, odpowiedział niemal natychmiast.
- Tak. Nie powinieneś tego wiedzieć, ale jak zwykle musisz wiedzieć wszystko. To nie twoja sprawa, Magnus – warknął. – Ale skoro już wiesz, to może byś odpuścił?
- Będę miał go na oku – wyznał szczerze i ponownie pochylił się, żeby go pocałować. Tym razem udało mu się sięgnąć jego barku. – Przepraszam – powiedział cicho.
- Masz za co – burknął Alec i spojrzał w dół swojego ciała. – Możesz ze mnie zleźć? Ktoś mógłby tu teraz przyjść… - dodał, mając nadzieję, że tym argumentem cokolwiek zdziała.
            Na nic się to jednak zdało, bo czarownik jedynie wzruszył ramionami, nie kiwając nawet palcem. Patrzył za to na niego z czułością w oczach. Alec westchnął i odwrócił wzrok. Nie chciał zostać przez niego zmanipulowanym.
- Nie dbam o to – rzekł Bane i przysiadł na jego biodrach. – Nie chcę, żeby przez moje dotychczasowe zachowanie coś się między nami popsuło – mruknął, robiąc przepraszającą minę.
- Trochę na to chyba za późno – odparł Alec, po czym przewrócił oczami i wyrzucił ręce w górę. – Mógłbyś bardziej mi ufać – wypomniał mu. – Przez cały czas trwania naszego związku nie robię nic złego, a ty i tak masz do mnie pretensje – dodał.
- Ufam ci – zapewnił go żywo czarownik. – To wszystko przez to, że naprawdę mi na tobie zależy, Alec – wyznał i zaczął się nad nim powoli pochylać. – Wiem, że nie robisz nic złego. To chyba echo przeszłości cały czas daje o sobie znać. Nie mam do ciebie żadnych pretensji.
- Czas odkreślić wszystko grubą krechą – szepnął Lightwood, kiedy usta jego chłopaka były już bardzo blisko jego własnych. Miał oczywiście na myśli jego przeszłość. Nie chciał, żeby miała jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się teraz. – I skoro mi ufasz, to dlaczego mam wrażenie, że masz ochotę sprawdzić mój telefon i przekonać się, czy to co ci powiedziałem, jest prawdą? – zapytał i objął go za szyję, głaszcząc jego włosy.
            Teraz patrzył tylko i wyłącznie w oczy swojego mężczyzny. Chciał prawdy, a to właśnie w nich mógł się jej doszukać.
- Bo trochę mam – przyznał szczerze, mrużąc powieki i uśmiechając się delikatnie. – Ale tego nie zrobię – obiecał mu.
- Czyżby? – Lightwood chciał mieć pewność i dlatego wyciągnął urządzenie, o którym mówił, podtykając mu je pod nos. – Śmiało, możesz go przejrzeć.
            Bane odetchnął głęboko, patrząc Alecowi prosto w jego piękne oczy. To prawda, miał ochotę wziąć telefon do ręki i sprawdzić ostatnie wiadomości, ale czy był sens? Zobaczyłby w nich to samo, o czym mówił Nocny Łowca. Był tego pewien. Chwycił więc urządzenie, a twarz chłopaka przybrała wyraz niedowierzania. Myślał pewnie, że Magnus rzeczywiście go sprawdzi, ale tak ku jego szczęściu się nie stało. Czarownik odłożył jego telefon na bok, od razu złączając ich usta w czułym pocałunku.
- Nie potrzebuję potwierdzenia – mruknął.
            Może i tak było, ale Alec i tak wiedział swoje. Miał świadomość tego, że Magnusa i tak korciło, by poszperać w skrzynce odbiorczej i dowiedzieć się o całej tej sprawie dużo więcej. Doceniał to, że czarownik zrezygnował z tego pomysłu, bo nie miał pojęcia, jakby wtedy zareagował. Było to jednak dla niego mało ważne. To że Bane go uwolnił również. Nie miał już ochoty odchodzić i tylko objął go mocniej, korzystając z tego, że jego kończyny były już wolne. Pogłębił pocałunek i pozwolił na to, by spędzili kolejne kilka chwil w prostym a jakże ważnym dla nich obu uścisku. Jednak co dobre szybko się kończy i panowie musieli wkrótce przerwać swoje czułości, bo usłyszeli w oddali głos matki Aleca. Czarnowłosy westchnął głęboko i odsunął się od swojego mężczyzny, całując go po raz ostatni. Najchętniej wcale by tego nie robił, ale przecież nie chciał być przyłapany przez rodziców. Nie chciał by dowiedzieli się o wszystkim właśnie w taki sposób, przez jego nieuwagę. Jednocześnie w głowie zaświtała mu myśl: czy te wszystkie tajemnice się kiedykolwiek skończą?

_________________________________

Czy Bane przesadza? Czy Alec niepotrzebnie wyolbrzymia problem i źle interpretuje jego słowa? Czy będzie to istotne podczas ich kolejnych zdarzeń? I najważniejsze: co się wydarzy?

sobota, 21 maja 2016

ROZDZIAŁ LXIV

Do tej pory Alecowi nie udało się dojść do tego, co ostatnio okrył Magnus i dlaczego to tak bardzo poruszyło jego matkę, że aż musiała powiadomić o tym ojca i sprowadzić go do Instytutu. Na początku chciał jakoś podejść swojego chłopaka i pociągnąć go za język, ale każda jego próba kończyła się fiaskiem. Magnus albo unikał odpowiedzi, albo udzielał jej zdawkowo, przez co Nocny Łowca i tak nic nie wiedział. Tak było oczywiście do czasu i jeśli Alec wtedy narzekał, to co miał powiedzieć teraz, kiedy ledwo widywał czarownika? Bane praktycznie cały czas siedział w swoim gabinecie i nie opuszczał go ani na krok. Jedynymi wyjątkami były naturalnie posiłki, podczas których Alec i tak nie mógł o nic zapytać, nie wzbudzając podejrzeń nikogo siedzącego obok oraz te momenty, kiedy Magnus odwiedzał go w jego pokoju. Wtedy jednak też nie mógł z niego niczego wyciągnąć, bo czarownik przychodził przeważnie już późno w nocy i był bardzo zmęczony. Najczęściej po prostu mówił dobranoc i odlatywał do krainy snu. Lightwood widząc go takiego, nie miał serca jeszcze bardziej go torturować i tylko kładł się obok niego. Kiedy się budził, czarownika już nie było i tym razem było tak samo.
            Do śniadania zostało jeszcze sporo czasu, a że Alec i tak już by nie zasnął, postanowił jakoś wypełnić sobie ten czas. Gdyby jego chłopak był teraz przy nim, nawet by nie pomyślał o tym, żeby ruszać się z łóżka, ale było inaczej. O bieganiu nawet nie było mowy, bo wczorajszy wieczorny trening dał mu nieźle w kość, ale dlaczego by nie postrzelać z łuku? To zajęcie zawsze go odprężało i nie sprawiało, że opadał z sił. Mając już obmyślony cały plan, wciągnął na siebie pierwsze lepsze ubrania, nie bardzo skupiając się na tym, co zakłada i poszedł do sali treningowej, po drodze zabierając swój łuk i strzały.

***

- Znowu się spóźniasz – usłyszał wyrzut swojej siostry, kiedy tylko zajął miejsce naprzeciwko niej. Automatycznie zerknął na swojego chłopaka, który posłał mu delikatny uśmiech. Odwzajemnił go i sięgnął po coś do zjedzenia. – Gdzie byłeś?
- Postrzelać – odpowiedział krótko.
            Naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że minęło tak dużo czasu. Kiedy ostatni raz patrzył na zegarek, do śniadania zostało mu jeszcze ponad półgodziny. Obiecał sobie wtedy, że wykona ostatnie dziesięć strzałów i wróci już do siebie. Jak można się było tego spodziewać, na dziesięciu się nie skończyło. I to wcale nie było tak, że się notorycznie spóźniał. Izzy jak zwykle wszystko wyolbrzymiała.
- A to nowość – mruknął pod nosem Jace, który najwyraźniej się nie wyspał, bo zaraz zaczął marudzić. – Gdzie jest mój ser? – rozglądał się po stole. – Każdy przecież wie, że nic innego nie zjem – burczał.
- Tam gdzie zawsze – pierwszy postanowił udzielić mu odpowiedzi Bane, który rozbawiony oglądał całą sytuację zza kubka kawy.
            Po odnalezieniu poszukiwanego produktu Jace na szczęście przestał panikować i posiłek upłynął im w przyjemnej atmosferze. Pierwszy od stołu odsunął się czarownik, za którym zaraz ruszył jego chłopak.
- Poczekaj – poprosił i na odchodnym kiwnął głową swojemu rodzeństwu.
Magnus naturalnie spełnił jego prośbę i już po chwili szli razem do wyjścia.
- Przyszedłem dzisiaj po ciebie przed śniadaniem. Myślałem, że pójdziemy razem – przyznał w pewnym momencie czarownik, przerywając ciszę, jaka między nimi zapadła, kiedy tylko przekroczyli próg jadalni. – Nie miałem pojęcia, że będziesz tak wcześnie trenował. Dawno tego nie robiłeś.
- I to był chyba błąd. Nie powinienem był zaprzestawać swoich porannych treningów, bo chyba wypadam z formy - rzekł niechętnie. Nie chciał się do tego przyznawać, ale zaczynała go trochę boleć ręka od ciągłego naciągania cięciwy łuku. Chociaż może było to bardziej spowodowane tym, że dzisiaj nie robił sobie żadnych przerw? - Dziwnie się teraz czuję - wzruszył ramionami.
- A mi się właśnie wydaje, że jesteś w lepszej formie niż kiedy cię poznałem - wyznał szczerze Magnus. - Co z tego, że nie biegasz jak kiedyś co rano, skoro przecież trenujesz prawie całymi dniami.
- Wcześniej też trenowałem z Jace’em i Hodgem - przypomniał mu.
- Może i tak, nie wiem. - kiwnął głową. - Ale to, co się teraz dzieje, przechodzi jakiekolwiek pojęcie. Komu by się chciało poświęcać swój cały wolny czas na treningi?
- To nie jest mój wolny czas tylko moje życie. Jestem Nocnym Łowca, Magnus - zaśmiał się. - Dla mnie to normalne. Poza tym już o tym rozmawialiśmy i nie chcę do tego wracać. Nie masz wrażenia, że nie powinieneś się na ten temat wypowiadać? - zapytał szczerze i prosto z mostu.
To pytanie zbiło nieco czarownika z tropu. Co Alec miał na myśli? I dlaczego to pytanie tak dziwnie brzmiało w jego ustach?
- Dlaczego? - zapytał ostrożnie.
Nie wiedział, czego się spodziewać. Z jednej strony chciał znać odpowiedź, ale z drugiej... Nie. Chciał ją znać.
- Ostatnio widujemy się jedynie w mojej sypialni i czasem jak uda mi się cię złapać między treningami - wzruszył ramionami, przystając na chwilę. - Beznadziejna perspektywa.
- Coś insynuujesz? - uniósł brew.
Alec ponownie wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, co ma mu powiedzieć. Że chciałby spędzać z nim więcej czasu? Przecież to takie denne. Nie są z tych parek, które są ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Tylko tyle, że ostatnio ciągle mi uciekasz - zaczął, kiedy już wchodzili do jego gabinetu. Usiedli obok siebie na fotelach znajdujących się przed biurkiem i kontynuowali rozmowę. - Pracujesz więcej niż wcześniej.
- Wydaje ci się - zaprzeczył ruchem głowy i wychylił się, by pocałować go w usta. - Pracuję tyle samo co zwykle. Nie chcę zawieźć twojej matki. Mam coś do wykonania i chcę zrobić to jak najlepiej, a to wymaga czasu.
- Ech - westchnął Alec, odwzajemniając pocałunek. - Dlaczego znowu pojawia się temat mojej matki? - zapytał, na co czarownik tylko się zaśmiał. - Ale skoro już zacząłeś, to może powiesz mi wreszcie, co ostatnio sprawiło, że była taka przejęta?
- Są rzeczy, o których nie możesz wiedzieć, Alexandrze - pocałował go ponownie, chcąc tym samym uniknąć odpowiedzi i sprawić, że ten przestanie drążyć.
Oczywiście, jeśli o niego chodzi, Alec mógłby poznać prawdę. Przecież to nic takiego. Dostał jednak polecenie od jego matki, że nikt ma się nie dowiedzieć.
- Znowu to robisz - upomniał go, bo przejrzał jego intencje i pokręcił głową, jednocześnie obejmując go za szyję i przyciągając bliżej siebie. Tęsknił za tym. - Jestem już dużym chłopcem i nawet najstraszniejsze rzeczy mnie nie przerażają. Po prostu mi powiedz. Co ci szkodzi?
Magnus westchnął cierpiętniczo, ale nie odsuwał się na więcej niż kilkanaście centymetrów od jego ust. To na nich skupiał całą swoją uwagę.
- To nie zależy ode mnie. Nie ja decyduję o tym, kto ma wiedzieć.
- Nikomu nie powiem - mruknął konspiracyjnym szeptem i sięgnął do jego warg, na których złożył soczysty pocałunek.
Bane zaśmiał się głośno, komentując tym samym jego zachowanie. Wiedział, dlaczego to wszystko robił.
- Alec, uwierz mi. Gdybyś mógł znać prawdę, to byłbym pierwszym, który by ci wszystko wyjaśnił.
- Czyli nic cię nie przekona? - zapytał z głębokim westchnieniem.
Naprawdę miał nadzieję, że jednak uda mu się na tyle rozkojarzyć Bane'a i czarownik sam zacznie mówić. No ale nic. Skoro to nie miało nastąpić, to nic tu po nim. Odsunął się więc na znaczną odległość i po prostu uśmiechnął.
- No dobra. To spadam na trening - zaśmiał się i wstał, od razu ruszając do drzwi.
- Nie tak szybko - zaprzeczył czarownik i chciał go złapać w pasie, ale nie zdążył. Nocny Łowca był szybszy i zanim ten wyciągnął ręce, Alec chwytał już za klamkę. – Zobaczymy się później – rzucił w jego stronę i zaśmiał się głośno, kiedy Alec posłał mu kpiące spojrzenie mówiące „chciałbyś”.

***

- Alec? – zapytał Magnus, kiedy wszedł do jego pokoju.
Wcale go nie zdziwiło to, że zastał tam więcej osób niż gdziekolwiek indziej. W pomieszczeniu należącym do jego chłopaka zawsze kręciło się wielu Nocnych Łowców. Czuli się tak, jakby to był ich salon. Alec chyba przestał zwracać na to uwagę, a przynajmniej ich już nie męczył tym, że mają znaleźć sobie inne miejsce. Nie przeszkadzało mu to, bo chociaż w nocy pokój należał tylko i wyłącznie do niego, przez co Magnus bez przeszkód mógł go wtedy odwiedzać. Chociaż wtedy mogli pobyć sami. Poza tym chłopak nie mógł mieć im za złe tego, że u niego przesiadują, bo byli jego dobrymi znajomymi i zazwyczaj sam im towarzyszył.
- Nie ma go – odpowiedziała jego siostra i zrobiła nieokreślony ruch ręką, który miał chyba znaczyć, żeby usiadł obok niej. – Wyszedł jakiś czas temu. Za niedługo powinien wrócić – wzruszyła ramionami, by pokazać, że nie jest pewna swoich słów, a po prostu tak myśli.
Magnus kiwnął głową i usiadł na kanapie, która była o dziwo wolna. Reszta towarzystwa bardziej preferowała takie miejsca jak łóżko Aleca bądź podłoga. Oszczędnie, nie ma co. Czarownik szybko wdał się w rozmowę z siostrą swojego chłopaka, z którą miał wiele wspólnych tematów. Isabelle była jedyną Nocną Łowczynią, jaką znał, która zwracała uwagę na to, jak wygląda. Irytowała go ignorancja innych, jeżeli chodziło o takie sprawy. Alec, gdyby mógł, chodziłby pewnie wiecznie w jednym swetrze, nie przejmując się zupełnie tym, czy jest już zniszczony bądź wytarty. Według niego każdy powinien mieć swój gust i styl i to na nim się opierać, ale jego chłopak nie miał go wcale. Sam uwielbiał eksperymentować z ubiorem i wyglądem. Na szczęście istniała taka osóbka jak Izzy. Najwyraźniej to ona dostała od aniołów wyczucie smaku, jakie powinna posiadać cała jej rodzina.
- No właśnie! – zaśmiała się w pewnym momencie dziewczyna. – I wtedy… - zaczęła, ale zaraz przerwała, bo usłyszała ciche przekleństwo z ust swojego brata. Spojrzała więc w kierunku, z którego dochodziło i uśmiechnęła się delikatnie. Jace siłował się z szufladą biurka Aleca i za nic w świecie nie mógł jej otworzyć. Zerknęła na swojego rozmówcę i zauważyła, że ten również chichotał pod nosem. – To ty, prawda?
- Nie wiem, o czym mówisz – udał niewiniątko i znowu pstryknął palcem.
To nie było tak, że nie skupiał się na tym, co mówiła dziewczyna. Słuchał jej przez cały czas, kiedy ze sobą rozmawiali. Miał po prostu doskonałą podzielność uwagi, dzięki czemu mógł jednocześnie odpowiadać na jej pytania i obserwować poczynania blondyna. Jace od samego rana chodził jak podminowany, ale teraz było z nim chyba jeszcze gorzej. Warczał na każdego, kto zaczynał z nim rozmowę i na dodatek chciał grzebać w rzeczach jego chłopaka. Zdawał sobie sprawę z tego, że Alec nie miał w tej szufladzie nic cennego ani prywatnego, ale i tak musiał wtrącić swoje trzy grosze. Wiedział, że Jace wzbraniał się przed tym, żeby ktokolwiek ruszał rzeczy należące do niego i słyszał kiedyś awanturę, jaką ten urządził Izzy, kiedy dziewczyna dotknęła jego telefonu. Skoro chłopak nie pozwalał nikomu brać swoich śmieci, to dlaczego grzebał Alecowi po szafkach? To właśnie dlatego uniemożliwiał mu wysunięcie półki, a żeby było śmieszniej co jakiś czas ją wysuwał tylko po to, żeby po sekundzie zamknąć ją z powrotem, niemal przytrzaskując mu przy tym nos.
- Co mu dzisiaj jest? – zaciekawił się i postanowił zapytać o to jego siostrę.
Uważał, że ona powinna wiedzieć. Jedynymi osobami, którym Jace tu ufał, było jego rodzeństwo i przyszywani rodzice, chociaż wątpił, żeby z ostatnią dwójką rozmawiał na jakikolwiek temat.
- Chyba ma jakiś kryzys z Clary – wyznała, po raz kolejny wzruszając ramionami. Nie miała pewności, bo chłopak jej nic nie mówił, ale mogła to podejrzewać. Gdyby było inaczej, Jace już dawno zwołałby rodzinną naradę, użalając się nad swoim losem, a ona i Alec musieliby go zapewniać, że przecież jest cudowny i nic nie można u zarzucić. Cały Jace. – Nie mówił mi o tym, ale tak mi się wydaje. Nie widziałam jej tutaj ostatnio.
- Ja też – przyznał czarownik i raz jeszcze wykonał swój ruch. Mało kto zauważył zmagania blondyna i jego marną walkę z szufladą, ale nie zależało mu na widowisku. Już miał coś dodać, ale poczuł znajome dłonie na swojej szyi, więc odchylił głowę do tyłu, by potwierdzić swoje potwierdzenia. – Alec – westchnął i obrócił się delikatnie, tak by było mu wygodniej i by czarnowłosy miał większe pole do popisu.
Lightwood spojrzał tam, gdzie jeszcze sekundę temu wpatrywał się jego mężczyzna i odetchnął głębiej.
- Nie znęcaj się nad nim – poprosił, stając w obronie swojego brata.
- Przecież ja nic nie robię – powtórzył. – Nie wiem, o co wam chodzi – prychnął lekceważąco. – Izzy też zganiała to wszystko na mnie – poskarżył mu się, ale Alec tylko pokręcił głową.
- Nikt inny w tym pomieszczeniu nie potrafi czarować – zaczął, a Magnus zaraz mruknął pod nosem:
- Czyli jestem wyjątkowy.
Alec puścił to wtrącenie mimo uszu i kontynuował niewzruszony.
- A nie wierzę, że się zacięła. Nie wierzę też w przypadki – dodał szybko, kiedy Bane otwierał usta, by coś powiedzieć. – Odpuść mu. Widzisz przecież, że wstał dzisiaj lewą nogą – poprosił ponownie.
Czarownik prychnął i zapatrzył się w oczy Lightwood’a. Często się zapominał i patrzył w nie dłużej niż powinien, ale mu to nie przeszkadzało. Uwielbiał uczucie, jakie temu towarzyszyło. Zawsze widział w nich o wiele więcej niż chłopak mu kiedykolwiek powiedział.
- Jace ostatnio krzyczał na Izzy, bo ruszała jego telefon – przypomniał mu sytuację, o której wcześniej myślał. – Skoro ma takie zasady, to niech się ich trzyma i nie grzebie w twoich rzeczach.
- Jest tam coś twojego? – zapytał, na co ten pokręcił przecząco głową. – No właśnie. Mi to nie przeszkadza – dodał i usiadł obok niego.
- Przestań, Alec – wtrąciła się jego siostra. – To zabawne – skomentowała zachowanie Jace’a.
- Dla was tak – potwierdził czarnowłosy i spojrzał wyczekująco na Magnusa.
- Nie umiesz się bawić – burknął pod nosem. – Ciekawe czy on zachowałby się tak samo, jeśli chodziłoby o ciebie – powiedział, ale musiał odpuścić, bo Lightwood nadal karcił go wzrokiem. – Co mam zrobić?
- Umożliwić mu otworzenie tej głupiej szafki – warknął Nocny Łowca, a czarownik zaraz spełnił jego prośbę.
Wyszło jednak inaczej niż Alec sobie to wyobrażał. Jace najwyraźniej używał za dużo siły i kiedy tylko Bane pstryknął palcami, szafka odleciała do tyłu, przez co połowa jej zawartości wylądowała na podłodze, wśród której znalazły się takie przedmioty jak czyste kartki i długopisy. Nic szczególnie ważnego.
- Magnus! – skarcił go, ale nic więcej nie powiedział, widząc jego zadowoloną minę. Przypominał mu teraz złośliwego chochlika, który był szczęśliwy z powodu, że udało mu się nabroić. – Jesteś niepoważny – zaśmiał się cicho i cmoknął go w odsłoniętą szyję. – Posprzątaj – poprosił, widząc z jakim przerażeniem Jace patrzył na bałagan, który zrobił.
- Nie mam zamiaru – zapowiedział ten i sięgnął do jego ust. – To on wyrzucił, więc to on posprząta.
- Gdyby nie twoje śmieszne żarty, nic by nie było. Poza tym dla ciebie to sekunda – wypomniał mu.
- Robię to dla ciebie i oczekuję pochwały – zapowiedział obrażonym tonem, kiedy ten nie pozwolił mu się pocałował.
            Szybkim ruchem ręki sprawił, że wszystkie niepotrzebne teraz nikomu przedmioty znalazły się z powrotem w szafce. Jace wiedział, dzięki komu tak się stało i nawet rozejrzał się po pomieszczeniu w celu potwierdzenia swoich przypuszczeń, ale Magnus już na niego nie patrzył. Zajęty był swoich chłopakiem i jego cudownymi ustami. Pocałunek ku jego niezadowoleniu nie trwał jednak długo, bo zaraz został przerwany przez dźwięk wiadomości, który dochodził z telefonu czarnowłosego. Alec zaczął ją czytać, a Magnus zupełnie automatycznie zerknął w tę samą stronę. Zmarszczył brwi, kiedy chłopak zasłonił ekran, sprawiając tym samym, że ten nie mógł nic zobaczyć. Nie chciał czytać nic, co dotyczyło i było skierowane tylko i wyłącznie do jego chłopaka i w sumie nie powinien być o to na niego zły, ale w jego głowie od razu pojawiło się pytanie: Alec coś ukrywał? Nie, to bez sensu. Cudzej korespondencji się nie czyta, wiedział to. Sam przecież też nie mógł mu wszystkiego powiedzieć, między innymi tego nad czym pracował w Instytucie. Tylko dlaczego poczuł się tak, jakby ktoś kopnął go w brzuch?

___________________________________

Nareszcie wróciłam. Dzięki za to, że byliście nawet wtedy, kiedy mnie nie było :)
Jak Wam się podoba?