poniedziałek, 30 listopada 2015

ROZDZIAŁ XLIV

Zbliżała się dwudziesta, więc Aaron nareszcie zaczął szykować się do wyjścia. Co prawda umówił się na tą właśnie godzinę, ale czy stanie się coś złego, jeśli przyjdzie później? I tak wiedział, że chłopak by go nie wygonił. Za bardzo mu zależało na tym spotkaniu. Może się wykręcać i odpychać go ze wszystkich sił, ale Nocny Łowca i tak wiedział swoje. Bo przecież gdyby tak nie było, to by go dalej do siebie nie zapraszał, prawda?
Blondyn zerknął w lustru i poprawił włosy. Uśmiechnął się też nieco szyderczo i zrobił sam do siebie prowokującą minę. Uwielbiał wywierać na ludziach takie wrażenie. Zdawał sobie sprawę z tego, że był atrakcyjny i zawsze to wykorzystywał. Fakt ten działał na jego korzyść, więc miał powód do dumy. Sam Jason też nie był dla niego obojętny. Również był przystojny, chociaż nie podobny do żadnego z jego wcześniejszych kochanków. Postura ciała mówiła sama za siebie. Chłopak był szczupły, choć nie wychudzony. Mimo to nie wywoływało to na Aaronie negatywnych opinii. Ot co, zawsze jakaś zmiana.
Założył białą koszulkę, do tego czarne wąskie spodnie i sportową bluzę z napisem BADBOY. Aż sam się zaśmiał na to określenie. Aaach, tak bardzo do niego nie pasowało. Przecież on był istnym aniołkiem. Ponownie parsknął i dla odpowiedniego efektu popsikał się jednym ze swoich lepszych perfum. Dobre wrażenie to podstawa. Niby był typem osoby, która się niczym nie przejmowała i wszystko miała gdzieś, ale z drugiej strony nie chciał wyjść na niechluja. Kiedy nareszcie udało mu się odsunąć od lustra i zaprzestać podziwiać własną osobę, postanowił zadzwonić do Jasona. Po kilku momentach, w czasie których zdążył już zejść na dół, chłopak raczył odebrać połączenie. Nocny Łowca zdecydował, że nie będzie mu robił z tej okazji jakiś przytyków, bo przecież nie ma nakazu siedzieć przy urządzeniu i czekać na jego telefon z niecierpliwością. Chociaż z drugiej strony fajnie by było, gdyby okazało się to prawdą. Szybko odgonił te myśli i rzucił swoim naturalnym lekko wrednym tonem.
- Witaj, księżniczko – zaczął. - Pragnę cię poinformować, że ku twojemu domowi zmierza właśnie istna bomba hormonów. Bóg seksu ściśle mówiąc, maszyna do rozmnażania – dodał, nie czekając na żadne słowo z jego strony. - Dlatego więc jeśli pod twoją chatką zbierają się już napalone laski albo jacyś przystojni chłopcy, którzy mają ochotę na małe co nieco, to proszę cię o to, byś ich przegonił, bo wyżej wymieniona osobistość ma dzisiaj ochotę tylko na ciebie.
Chwilę nie słyszał żadnej odpowiedzi. Zaskoczył swojego rozmówcę i uśmiechnął się z zadowoleniem. Taki był cel. Już miał dodać coś równie błyskotliwego, kiedy do jego uszu dotarło ciche chrząknięcie, a po nim słowa chłopaka:
- Więc ty nie musisz się wcale zjawiać – powiedział, po czym dodał już pewniej: - chyba, że chcesz jedynie popatrzeć, bo skoro to rzeczywiście jest bóg seksu to obawiam się, że nie zwrócę na ciebie uwagi. Maszyna do rozmnażania zajmie się mną w odpowiedni sposób, jestem tego pewien – dodał lekko zawstydzony.
Powiedział to jednak dlatego, że rozmawiali przez telefon i zdawał sobie sprawę z tego, że teraz nie poniesie żadnych konsekwencji. No i nie musiał patrzeć mu w oczy.
Aaron z kolei również na chwilę zaniemówił. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Myślał raczej, że chłopak zgani go za słownictwo i powie, że za karę będą całą noc czytać książkę. Nie chciał jednak, żeby pomyślał, że go zgasił, więc po kilku sekundach rzucił:
- No to wpadnę, żeby popatrzeć, jak prosisz, żebym zamienił się z nim miejscem – zripostował. - Bo nikt nie zrobi ci lepiej niż ja.
- Chcesz się porównywać z maszyną do rozmnażania? - zakpił, celowo używając określenia, które wcześniej podał mu Aaron. - No to powiem ci, że wysoko sobie postawiłeś poprzeczkę.
Blondyn zaśmiał się głośno i rozejrzał wokoło, żeby sprawdzić, gdzie jest. Stwierdziwszy, że ma jeszcze kawałek do domu chłopaka, ruszył w dalszą drogę. W międzyczasie zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Nie wiem, czy to zniszczy twój światopogląd, ale jestem zmuszony wyprowadzić cię z błędu – zaczął. - Otóż to nie ja się porównuję z bogiem seksu, a on ze mną. I w zasadzie to nie musimy rozmawiać o żadnym porównywaniu, bo jestem od niego tysiąc razy lepszy, przez co ten tytuł spada na mnie. A żeby cię udobruchać, bo pewnie jesteś teraz smutny, że sam na to nie wpadłeś, co tak naprawdę jest dla mnie zupełnym nonsensem, odrobinę się pospieszę i będę u ciebie w... - rozejrzał się ponownie, żeby mniej więcej oszacować czas, w jakim byłoby możliwe dojście do upatrzonego celu, po czym powiedział: - piętnaście minut. Wtedy będziemy mogli się pobawić, a ty przekonasz się, że to co przed chwilą powiedziałem, jest prawdą.
Nocny Łowca zerknął na zegarek i zdał sobie sprawę z tego, że jest już dobrze po dwudziestej. Liczył na to, że Jason nie zwróci na to uwagi, jednak jak to zawsze bywa, jeśli się czegoś nie chce to to właśnie się staje.
- Od początku wiedziałem, że mówisz o sobie, narcyzie – skomentował i pokręcił głową z politowaniem. - Gdzie jesteś?
- Stoję na czerwonym przy pasach na drugim rondzie – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- No to się pospiesz – odparł. - Masz być w dziesięć minut, bo jak nie to pobawisz się dzisiaj jedynie z własną rączką – obiecał.
- Mmmm – zanucił cichutko, szeroko się uśmiechając. - Czy to szantaż?
Tym razem to Jason się zaśmiał. Zabrzmiało to bardziej sarkastycznie niż wesoło, więc Aaron miał się na baczności.
- Niee – odpowiedział słodko. - To nagroda za twoją punktualność.
Aaron uniósł wysoko brew, ale przyspieszył kroku. Nie to, żeby chłopak miał na niego jakiś wpływ. O nie, co to to nie. Po prostu tak automatycznie zaczął szybciej iść. To normalne, prawda?
- O proszę, czyli jednak za mną zatęskniłeś – zagadnął go. - Nie wiedziałem, że beze mnie nie wytrzymasz, ale skoro tak to się sprężę. Wszystko dla ciebie, najdroższy – zakończył z prowokującym uśmieszkiem.
Tak jak się spodziewał, odpowiedź usłyszał niemal natychmiast.
- Nie jestem twoim najdroższym – zaprzeczył. - I nie zapominaj, że jestem chłopakiem. To dziwne, że się tak do mnie zwracasz – burknął.
Aaron już miał coś powiedzieć, ale musiał uciekać przed jadącym prosto na niego rowerzystą, który wjechał właśnie na chodnik. Nie rozumiał, dlaczego to zrobił, skoro obok była ścieżka rowerowa i jak to oczywiście on, musiał mu przekazać co o tym myśli. Obrócił się więc i wycelował w jego stronę środkowy palec, posyłając mu jeszcze mordercze spojrzenie. Dopiero potem wrócił do przerwanej rozmowy.
- Jesteś chłopakiem, pamiętam – powiedział. - Gdyby było inaczej to nie marnowałbym na ciebie czasu – przyznał szczerze.
- Ooooo – zaśmiał się Jason. - Miło mi to słyszeć – dodał z kpiną. - Ale niestety muszę ci powiedzieć, że nie tęsknię za tobą, jak to wcześniej stwierdziłeś – wzruszył ramionami, chociaż Aaron nie mógł tego zobaczyć. - Po prostu muszę siedzieć z bratem i jego durnymi znajomymi. Teraz wymknąłem się do kuchni, ale zaraz pewnie będą darli mordy, żebym przyszedł.
- Mhm, taki jesteś rozchwytywany? - zażartował.
- Haha, bardzo śmieszne – zironizował. - Oni mnie nawet nie lubią, ale mój kochany braciszek dostał karę na kompa i myśli, że jak łaskawie pozwoli mi posiedzieć z jego „ziomkami” to jako podziękowanie udostępnię mu swojego – zaczął wyjaśniać. - Przymila się, bo myśli, że coś na tym ugra.
- Dobra, jestem już na twojej ulicy, także zaraz się tobą zajmę – obiecał, kierując się w stronę jego domu. - I zdążę w dziesięć minut – powiedział dumny z siebie.
- Okej, czekam – burknął. - Do zobaczenia – dodał i rozłączył się.
Aaron schował telefon do kieszeni i poprawił bluzę, przeczesując przy okazji włosy palcami. Ostatnie metry pokonywał z wielkim uśmiechem na ustach.

***

Jason niemal podskoczył, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Popełnił błąd, bo mógł od razu iść stanąć w przedpokoju, kiedy Aaron mu powiedział, że za moment będzie. Nie zrobił tego jednak i mimo iż krzyczał, że otworzy, to nie był pierwszą osobą, która to uczyniła. Nocnemu Łowcy, który stał po drugiej stronie, ukazał się wysoki chłopak z krótkim i zadbanym zarostem. Był zdecydowanie starszy od Jasona, chociaż Aaron nie miał pojęcia, ile może mieć lat. No i był całkiem przystojny, ale to nie do niego tutaj przyszedł, prawda?
- To do mnie – usłyszał cichy warkot i jego oczom ukazał się Jason, niższy od pierwszego chłopaka przynajmniej o głowę. - Mówiłem, że otworzę – dodał i przepchnął się do przodu. - Wchodź – odezwał się do Aarona, patrząc mu w oczy. - To mój brat – rzucił jeszcze i obrócił się na pięcie, żeby ruszyć do swojego pokoju.
Miał nadzieję, że blondyn pójdzie za nim, ale po chwili zorientował się, że tak nie było. Nocny Łowca mierzył się wzrokiem z chłopakiem, który posłużył mu za odźwiernego. Po chwili jednak ten się lekko uśmiechnął i podał mu dłoń.
- Victor – przedstawił się.
W duchu stwierdził, że znajomy jego brata nie jest lamusem. Nikt z taką posturą nie mógł być lamusem. Teraz tylko pytanie: skąd się znają?
- Nie przez próg – odpowiedział mu Aaron, po czym wszedł do środka i dopiero wtedy podał mu dłoń, rzucając przy okazji swoje imię.
Wymienił z nim jeszcze kilka zdań, niedotyczących niczego konkretnego, kiedy odezwał się Jason. Był lekko zniecierpliwiony i poddenerwowany tym, że jego brat próbuje się podlizać Aaronowi. Miał już ochotę powiedzieć mu, co myśli na ten temat, ale ostatecznie tego nie zrobił, a rzucił jedynie:
- Idziesz?
Victor spojrzał na niego, ale zaraz potem znowu przeniósł wzrok na blondyna. To do niego skierował swoje następne pytanie.
- Co będziecie robić?
Aaron nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, więc rzucił pytające spojrzenie Jasonowi. Ten z kolei powiedział nieskrępowany i w pełni przekonany:
- Grać na konsoli.
- Łeee... - zaśmiał się najstarszy z trójki. - Gra może poczekać. Starsi nie wracają na noc, więc będziecie mogli sobie pograć później, jak my się już zwiniemy do klubu. Teraz możecie iść z nami obejrzeć mecz – zaproponował.
- Nie, dzięki – odpowiedział zirytowany Jason, ale na jego nieszczęście Aaron w tym samym czasie powiedział:
- Pewnie, chętnie.
- To ekstra – ucieszył się Victor i zaprowadził go do salonu, gdzie siedzieli już jego znajomi.
Przedstawił każdego po kolei, na koniec podając imię nowo przybyłego. Aaron szybko wkręcił się w rozmowę, siadając w wolnym fotelu. Jason powlókł się za nim i również zajął wolne miejsce dokładnie naprzeciwko niego. Nocny Łowca nie zwracał na niego uwagi, więc po prostu zajął się tym, co robił zanim go nie było. Odchylił głowę do tyłu i zaczął wpatrywać się w sufit. Był on zdecydowanie bardziej interesujący od osób znajdujących się w pomieszczeniu. Co jakiś czas docierało do niego coś co mówił jego gość albo jego cichy śmiech. Najwyraźniej pasowało mu to towarzystwo, czego młodszy zupełnie nie rozumiał. Sam uważał ich za idiotów i nigdy sobie nie wyobrażał, że Aaron mógłby z nimi siedzieć i prowadzić jakąś durną pogawędkę.
- Nooo – powiedział w pewnym czasie jeden z kumpli Victora. - Zaraz się zacznie – zapowiedział.
Jason od niechcenia spojrzał na telewizor i zauważył, że rzeczywiście na ekranie pojawiały się już reklamy ze sponsorami wydarzenia.
- No to ja lecę po prowiant – powiedział starszy z gospodarzy i wyszedł do kuchni.
Aaron powiódł za nim wzrokiem, w dalszym ciągu nie patrząc na Jasona. Widział jednak jego minę i wiedział, że nie bardzo mu się podoba ta sytuacja. Pochwalił się za to w duchu i kontynuował swoją szopkę, chcąc jeszcze bardziej go rozzłościć.
Po chwili do salonu wrócił Victor, trzymając w ręku dwie miski z popcornem, a pod pachą dzierżąc czteropaki piwa. Jedzenie postawił na stole, a piwo rozdał od razu czekającym, omijając jedynie swojego brata. Skomentował to tym, że Jason nie ma jeszcze lat, co wywołało wśród zebranych salwę śmiechu. Chłopak się tym nie przejął i wbił wzrok w telewizor. Miał gdzieś ich zdanie, tak samo jak ich towarzystwo.
Mecz skończył się po dwudziestej trzeciej. Aaron przez cały czas jego trwania nie miał pojęcia, co się dzieje na boisku. Nie zna się na sportach Przyziemnych, więc powtarzał to, co mówili wszyscy inni. Nie było to trudne, bo chłopaki w większości po prostu się darli i było to podzielone na dwie grupy. Albo pełne euforii: „TAAAK, DALEJ PANOWIE! DOBRZE, TAK TRZYMAĆ”, albo złości: „CO ZA CIOTA! NIC NIE POTRAFI! JA BYM ZAGRAŁ LEPIEJ”. Szybko się w to wciągnął i musiał stwierdzić, że nie było tak źle. Co prawda on spożytkowałby ten czas zupełnie inaczej, ale kto rezygnuje z darmowego piwka? A raczej trzech, bo tyle udało mu się wypić. Czuł się jednak tak, jakby nie wypił nic, chociaż patrząc na innych i widząc ich zarumienione policzki, lekko się uśmiechnął.
- No to my się będziemy zwijać – powiedział Victor, kiedy już skończyli komentować to, co właśnie obejrzeli. Zajęło im to kilkanaście minut, ale nareszcie ktoś postanowił to zakończyć. - Idziesz z nami? - zapytał Aarona.
Jason, który ignorował wszystkie wcześniejsze rozmowy, teraz, kiedy usłyszał to jedno zdanie, uniósł wzrok na swojego brata. Co za debil!
- A gdzie idziecie? - zapytał, chociaż mało go to obchodziło.
Powiedział to tylko dlatego, że zauważył reakcję Jasona i to, jaki był już zniecierpliwiony. Nie miał zamiaru nigdzie z nimi wychodzić, bo rzeczywiście byli idiotami, jak to mówił wcześniej chłopak. Chciał tylko zobaczyć wyraz twarzy najmłodszego. Oooch, było warto, bo spojrzenie jakie mu posłał, na dobre zostanie w jego pamięci.
- Zrobimy obchód po klubach, a potem pewnie przywleczemy się do domu, któregoś z nas – odpowiedział Victor, ale Aaron już go nie słuchał.
Kiwnął tylko głową i dodał, że jednak zostanie w domu. Nie obyło się oczywiście bez namawiania, ale twardo odmawiał, tłumacząc, że przyszedł tu do Jasona. Czekał cierpliwie aż wyjdą i wstał nawet, kiedy Victor po raz ostatni wszedł do salonu, ubrany już do wyjścia. Uścisnął jego dłoń, a brat Jasona pochylił się do niego i wyszeptał:
- Jesteś okej, nie to co reszta znajomych młodego – wyznał. - No to panowie – dodał już głośniej, zwracając się również do brata. - Miłej nocy życzę.
Aaron zaśmiał się głośno, dziękując i życząc mu tego samego. Och, Victor nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co teraz powiedział. W odniesieniu do tego, do czego szykował się Aaron, zabrzmiało to odrobinę śmiesznie. Niewiedza chłopaka też go trochę rozśmieszała.
Nareszcie kiedy zostali sami, blondyn podszedł do chłopaka i się nad nim pochylił.
- No to jesteśmy sami – wymruczał i spojrzał mu w oczy.
- Bylibyśmy wcześniej, gdybyś nie próbował zakumplować się z moim debilnym bratem – odpowiedział, również się w niego wpatrując.
Wyciągnął się odrobinę, by sięgnąć jego ust, ale Nocny Łowca w ostatniej chwili się odsunął.
- Wtedy i tak byś narzekał, że są na dole, a tak przynajmniej spędziliśmy czas w miłym towarzystwie – odparł, siadając na stoliku. - Nie wiem, o co ci chodzi. Ja tam polubiłem twojego brata i jego kolegów – kontynuował. Kłamał oczywiście, ale chciał wiedzieć, czy chłopak się połapie. W sumie to było trochę śmieszne. - Nie są tacy źli, jak ich opisywałeś.
Jason zmierzył go wzrokiem i wstał z fotela. Przeciągnął się i pomachał nogami, które zdążyły mu już zdrętwieć i ruszył do kuchni. Blondyn naturalnie ruszył w ślad za nim i usiadł na blacie przy lodówce, o którą oparł głowę. Jason z kolei nalał sobie soku i w ciszy zaczął go popijać. Kiedy odezwał się następnym razem jego głos nie brzmiał już tak pewnie jak wcześniej.
- Kłamiesz – rzucił jedynie.
Nocny Łowca przyglądał mu się przez kilka sekund z poważną miną, po czym parsknął śmiechem. Nie mógł już wytrzymać.
- Myślałem, że już nigdy do tego nie dojdziesz – powiedział, szeroko się uśmiechając. - I że rzeczywiście myślisz, że mógłbym ich polubić. Zwątpiłem w twoje myślenie racjonalne – przyznał wesoło.
- Czemu więc kazałeś mi z nimi siedzieć? - zapytał, bo naprawdę go to interesowało.
Aaron wzruszył ramionami, po czym zeskoczył ze swojego dotychczasowego siedzenia, tylko po to by stanąć obok chłopaka. Złapał go w pasie i zmusił do obrócenia się w jego stronę. Szybko przycisnął go do szafki i zablokował swoim ciałem. Wyciągnął z jego ręki szklankę i odstawił obok pojemników z jakimiś ziołami.
- Wystarczyło powiedzieć – zamruczał mu do ucha i cmoknął w skroń. - Jedno słowo, a byśmy stamtąd poszli – dodał, przechodząc z pocałunkami na jego szyję.
- Miałem wymięknąć? - zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu, by dać mu większe pole do popisu. - Nigdy w życiu.
Aaron również parsknął śmiechem i złapał go pod tyłkiem tylko po to, by unieść go na kilkanaście centymetrów i posadzić na szafce. Zaraz po tym pocałował go mocno w usta. Ręce ułożył na jego udach, ale nie dane im było długo leżeć tam bez ruchu. Głaskał chłopaka i coraz bardziej zbliżał się w kierunku jego krocza.
- No nieźle – powiedział między pocałunkami. - Rzeczywiście nie jesteś miękki – nawiązał do jego wcześniejszej wypowiedzi, macając jego półtwardą już męskość i patrząc mu bezwstydnie w oczy.
Jason odpowiedział mu gorącym spojrzeniem, powoli kiwając głową. Jęknął cichutko, kiedy dłoń Nocnego Łowcy mocniej się na nim zacisnęła. Nie chcąc być dłużny, sięgnął go jego koszulki i pociągnął w górę. Długo na jego reakcję czekać nie musiał, bo ten zaraz uniósł ręce, by mu pomóc w rozbieraniu. Blondyn uśmiechnął się szeroko i pozwolił mu na chwilę zawiesić oko na swoim ciele. Zaraz potem sam pozbył się jego górnego odzienia, szybko przechodząc też ze swoimi sprawnymi palcami na rozporek chłopaka. Ponownie go uniósł i prędko ściągnął z niego spodnie wraz z bielizną. Tak całkowicie nagiego przeniósł go na stół kuchenny.
- Chyba jesteś niepoważny, że my tutaj... - zaczął przerażony Jason, cały czas trzymając się mocno jego szyi.
Nie mógł się przyzwyczaić do tego, że ktoś go nosił. Ponadto Aaron nigdy nie uprzedzał go, kiedy ma ochotę to zrobić, więc nie wiedział też, kiedy może upaść. Teraz jednak nie bardzo chciał o tym myśleć, bo wszystko co zajmowało jego myśli, to usta blondyna krążące po jego ciele.
- A właśnie, że tak – odpowiedział mu i pochylił się, jego popychając na plecy.
Rozpiął swoje spodnie i zsunął je z nogawek. Uprzednio wyjął z kieszeni potrzebne prezerwatywy i żel nawilżający. Położył wszystko na stole. Bokserek też się szybko pozbył, bo wiedział, że chłopak może się dziwnie czuć taki roznegliżowany, kiedy on sam był w połowie ubrany. Zmierzył wzrokiem całe jego ciało i zastanawiał się, jak to możliwe, że taki chuderlaczek może go podniecać, bo przecież różnili się pod względem budowy ciała niemalże wszystkim. A było tak bez dwóch zdań, bo jego maszt stał już niemalże w pełnej gotowości. Oblizał lubieżnie usta i ponownie wbił się w usta chłopaka. Z zadowoleniem zarejestrował, że chłopak nie tylko oddaje pocałunek, ale też zawija nogi wokół jego bioder. Dzięki temu mógł idealnie wyczuć, że w brzuch wbijało mu się coś twardego.
- Co robisz? - zapytał mało przytomnie Jason, czując, że blondyn łapie za jego uda i chce je od siebie odsunąć.
- Spokojnie, muszę cię przygotować – odpowiedział cicho Aaron, gryząc go w sutek. Nie był z tego powodu uradowany, bo najchętniej nie odrywałby się od niego wcale, ale nie mógł też zrobić tego bez wcześniejszego rozciągania. Ból, jakie wtedy wyczuwałby chłopak, byłby nie do opisania. Poza tym musiałby być wtedy delikatny, a on nie ma ochoty na delikatności.
Podczas kiedy skierował swoje palce, na które wylał uprzednio sporą ilość lubrykantu, na szparkę Jasona, zauważył, że chłopak sięga dłonią do swojego penisa i zaczyna się niespiesznie pieścić. Aaron aż sapnął głucho, bo nie spodziewał się, że ten widok może być aż tak interesujący. Sam zadrżał, ale w końcu powrócił do przerwanej czynności i zaczął go rozciągać. Drugą dłonią głaskał go po boku i klatce piersiowej. Obserwował także jego twarz, ale poza małym skrzywieniem na samym początku nie mógł dopatrzyć się niczego innego poza malującą się na niej przyjemnością.
Jason oblizał się kusząco i wypuścił powietrze nosem. Wolną dłonią dotknął ramienia Aarona i pociągnął go nieco do góry, by dać mu znak, że chce go bliżej. Gdy tylko chłopak spełnił jego niemą prośbę, wbił się mocno w jego usta. Jego szczupłe ciało drgnęło, a z ust wydobyło mu się głuche westchnienie, gdy palce Aarona natrafiły na ten wrażliwy punkcik w tego wnętrzu. Automatycznie na jego policzkach pojawiły się obfite rumieńce.
- Dobrze? - chciał wiedzieć blondyn, patrząc mu cały czas w oczy.
- Och, taak – sapnął w jego szyję. - Tak, dobrze.
Aaron pokręcił głową i zaśmiał się głośno. Przybliżył się jeszcze bardziej, niemal wtulając w jego ciało i wyszeptał tuż przy jego uchu:
- Lubię, kiedy tak jęczysz – zamruczał seksownie i ponownie potarł opuszkiem w to samo miejsce.
Jason niemal krzyknął, kiedy to poczuł, a jego oddech stał się jeszcze bardziej urywany. Aaron poczuł również, jak ręka chłopaka mocniej zaciska się na jego ramieniu, a jego nogi ponownie obejmują go w biodrach. Tym razem nie oponował i mu na to pozwolił. Poczuł też jakiś taki przypływ żądzy, przez co przestawał myśleć racjonalnie i najchętniej już by w niego wszedł. Ku jego zadowoleniu Jason już po chwili sam zaczął mu to proponować. Uśmiechnął się więc szeroko i z chęcią przystał na jego sugestię.
- Załóż mi – rozkazał, podając mu gumkę. Jason popatrzył na nią przez chwilę, po czym chwycił ją w dłoń, rozpakował i szybko naciągnął na prężącą się męskość Aarona. - A teraz rozsuń nóżki, księżniczko – dodał z szerokim uśmiechem i przesunął kilka razy dłonią po swoim penisie.
Jason przytaknął i rozłożył na boki swoje szczupłe nogi. Czuł się odrobinę niepewnie w tej sytuacji i chciał już przestać o tym myśleć. Z drugiej jednak strony kręciło go to, że ten znowu go przeleci i wiedział, że Aaron też musiał być tego świadom.
Blondyn pocałował go w usta i skierował swoją erekcję na tyłek chłopaka. Pochylił się nad nim maksymalnie, przez co niemal się na nim położył. Jason z kolei maksymalnie rozszerzył swoje nogi i odchylił głowę do tyłu, oddychając powoli i próbując się uspokoić. Za pierwszym razem był zalany, więc nie mógł wyłapać wszystkich szczegółów i teraz miał lekkiego pietra. Nie potrafił jednak pozbyć się tego uczucia, które go ogarniało. Miał ochotę na to, co teraz robili i nic nie mógł na to poradzić. A raczej nie próbował nic z tym zrobić. Aaron go podniecał i chciał go więcej, bliżej i mocniej.
- Nie baw się, Aaron – warknął, kiedy nadal nic nie czuł. - Po prostu we mnie wejdź.
- Nie bądź taki wyuzdany – zaśmiał się i spełnił jego prośbę. Od razu zanurzył się w nim cały, bo nie miał ochoty na płytkie ruchy i nie chciał mu na takie robić nadziei. - Albo nie – dodał, kiedy chłopak się na nim zacisnął. - Bądź. Lubię, kiedy taki jesteś.
Roześmiał się głośno i bez żadnych uprzedzeń zaczął się w nim poruszać. Początkowo powoli, ale zaraz znalazł równomierny rytm i już go utrzymywał. Podobało mu się to, jak Jason jęczał i wił się pod nim.
- Jesteś dzisiaj strasznie niecierpliwy – wyznał, kiedy chłopak znowu zaczął go do siebie przyciągać.
- Długo kazałeś mi czekać – wyjaśnił cicho i ledwo słyszalnie.
- Co ty mówisz - wychrypiał Aaron z lekkim uśmieszkiem i wyciągnął szyję, by sięgnąć do jego ucha. - Tak dobrze? - zapytał między kolejnymi pchnięciami.
Tak, jak to wcześniej planował, nie był delikatny. Nie hamował się, bo wiedział, że nie musi. Chłopak był dobrze przygotowany, więc nie mógł odczuwać nic poza przyjemnością, jaka wypełniała jego ciało. A wiedział, że mu się to podobało, bo drżał i wzdychał co jakiś czas.
Jason kiwnął głową i odchylił ją do tyłu, przymykając oczy. Aaron uśmiechnął się i ugryzł go w wyeksponowane miejsce. Przy okazji szukał w jego ciele tego wrażliwego miejsca, w które mógłby uderzać. Szybko mu się to udało, a w nagrodę otrzymał przeciągły jęk z ust Jasona.
- Mocniej – krzyknął chłopak i zmarszczył brwi, ocierając się kroczem o brzuch Aarona.
Dreszcze, które ogarniały jego ciało, kiedy kochanek pieścił go w środku tak dobrze, sprawiały, że jego szczupłe ciało samo się unosiło.
Aaron również przymknął oczy i skupił się na wsuwaniu się w Jasona. Robił to płynie i mocno. W pewnym momencie pochylił się do twarzy młodszego, pogłaskał go po boku i biodrze i pocałował go w mostek.
Jason uśmiechnął się słabo i wplótł palce w jego włosy. Aaron jeszcze kilka razy wbił się w niego mocniej, patrząc mu przy tym intensywnie w oczy. Był zaróżowiony na twarzy, a jego spojrzenie było dużo bardziej miękkie niż dotychczas. Myśli też bardziej ulotne i chaotyczne. Czuł zbliżający się orgazm i nie chciał już go hamować. Zadrżał i wbił się jeszcze dwa razy w chłopaka, dochodząc.
Jason stęknął i szybko poruszył dłonią po swoim penisie. Jeszcze moment potrwało, nim spuścił się na swój brzuch. Oddychał płytko i nierówno, ale i tak sięgnął do policzka Aarona i przyciągnął go do pocałunku. Potem odchylił się do tyłu i rozłożył na stole, nadal trzymając nogi szeroko rozszerzone. Nie miał sił się ruszyć.
- Ohyda – stwierdził po chwili. - My tu jemy, Aaron – zganił go. - Nie mogłeś wybrać jakiegoś bardziej normalnego miejsca.
- Nie – odpowiedział mu Nocny Łowca, uśmiechając się szeroko. Wysunął się z jego wnętrza i ściągnął prezerwatywę, wrzucając ją od razu do śmietnika. - Teraz jak będziesz jadł grzecznie śniadanko ze swoją kochaną rodzinką, to ci się przypomni, jak się ze mną bawiłeś – dopowiedział z uśmiechem.
- Właśnie tego się obawiam – odpowiedział Jason, odgarniając do tyłu przepocone włosy.
Zaraz jednak spojrzał przerażony na Aarona, bo niebezpiecznie się nad nim pochylił, owijając ramiona wokół jego ciała.
- Co robisz? - zapytał nieufnie.
- Jak to co? - udawał zaskoczenie i bez żadnych problemów podniósł go do góry. - Zanoszę cię do pokoju.
Jason mocno się go złapał, ale się nie sprzeciwiał. Nie chciał tu dłużej zostawać, bo miał wrażenie, że zaraz ktoś wejdzie.
- Jaki ty się dobry zrobiłeś – zaśmiał się do jego ucha, mocno się w niego wtulając.
- Dobry? - zaśmiał się Aaron. To określenie do niego nie pasowało, a już na pewno nie teraz. - Skoro to miejsce ci się nie spodobało, to chcę zobaczyć, co powiesz, jak zrobimy to w twoim łóżeczku – dodał wesoło.
Jason spojrzał na niego i przesunął jego twarz, tak by patrzeć mu w oczy.
- Co będziemy robić? - zapytał z nieskrywanym zaciekawieniem.
- Zgaduj – odpowiedział jedynie Nocny Łowca, oblizując lubieżnie wargi.

W tym samym momencie dotarli do pokoju Jasona i chłopak wylądował na miękkiej pościeli. Zaraz po tym poczuł na sobie ciężkie ciało Aarona. Blondyn śmiał się głośno i wbił się w jego usta. Miał ochotę na kolejną rundę.

_____________________________________

Hejka, tydzień minął, więc jest rozdział. Mam nadzieję, że podoba się bardziej niż poprzedni, chociaż cały jest pełen Jarona.
Dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. No i oczywiście za obserwacje :)
Co do rozdziału... Podoba się? Na koniec szybka akcja na kuchennym stole. Co myślicie?
Buziaki :*

PS dzisiaj finał Top Model. Oglądacie? Ja mam taki zamiar! :D

niedziela, 22 listopada 2015

ROZDZIAŁ XLIII

Alec zaraz po przekroczeniu progu Instytutu skierował swoje kroki w stronę kuchni. Chciało mu się pić, a wiedział, że jak już pójdzie zameldować siostrze, że wrócił, prędko nie wyjdzie z jej pokoju. Stanął więc przed szafką i zastanawiał się, na co miałby ochotę, przeglądając przy okazji etykiety wszystkich soków, kiedy usłyszał skrawek rozmowy:
- To nie jest takie proste – śmiech. - Chociaż nie mówię, że bym nie chciał. Po ostatnim spotkaniu mam na ciebie jeszcze większą ochotę, ale skopię ci dupę, jak znowu będą twoi starsi – następnie chwila ciszy, po czym: - Nie obchodzi mnie to, ma go nie być.
Lightwood nie musiał się dwa razy zastanawiać, czyj to głos, bo rozpoznał go niemal od razu. Poza tym jego właściciel po chwili również pojawił się w pomieszczeniu. Ucichł, kiedy zobaczył, że nie jest sam.
- Cześć – powiedział Alec, zauważając telefon przy uchu chłopaka.
Pewnie dlatego nie słyszał żadnych odpowiedzi. Nie to, żeby go to jakoś specjalnie interesowało. Nie, wcale. No może odrobinę, bo kogo by nie ciekawiło, z kim prowadzi taką rozmowę?
Aaron kiwnął mu jedynie głową, ciszej odpowiadając swojemu rozmówcy. Złapał pierwszą lepszą butelkę z wodą i ulotnił się tak szybko, jak się pojawił. Alec widząc jego reakcję, wzruszył do siebie ramionami i również wybrał odpowiedni sok, po czym wyszedł z pomieszczenia. Zdążył jeszcze zauważyć, że Aaron nie poszedł na górę, a ruszył przed siebie. Na zewnątrz Instytutu.

***

- Aaron, Aaron – usłyszał blondyn po drugiej stronie. - Jak mam się pozbyć własnego brata? Myślę, że nie zadziała tekst, że przychodzi do mnie na noc kumpel. Poza tym do niego też przychodzą znajomi. Pewnie cały czas będą siedzieć przed komputerem i nawet nie zauważą, że ktoś przyszedł – mówił pewnym siebie głosem.
- Na noc? Uhuhu, Jason. Czy ty mnie właśnie zachęcasz do tego, żebym jednak przyszedł? - zapytał i rozsiadł się wygodnie na trawie za budynkiem. Nikogo nie było w pobliżu i mógł swobodnie rozmawiać z chłopakiem, nie martwiąc się tym, że ktoś podsłuchuje. - Nie wiedziałem, że tak bardzo mnie chcesz – podpuszczał go.
Jason prychnął głośno, początkowo zastanawiając się, czy w ogóle to skomentować. Bo i jak?
- Sam chciałeś – rzucił jedynie.
- Pewnie, że chciałem. Chcę cię rozbierać, całować i pieprzyć do nieprzytomności – wyznał szczerze. Nie wstydził się swoich słów, ani nic z tych rzeczy. Lubił używać wulgarnego języka i wiedział, że Jason też lubi, kiedy to robi. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznał, to Aaron doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tak było. Tak samo jak podejście chłopaka do jego osoby. Nocny Łowca był w stu procentach pewny, że młodszy nie mógł mu się oprzeć. I mimo iż jeszcze czasem się zapierał, to częściej przyłapywał go na tym, że się do niego ślini. - I ty też tego chcesz. Lubisz, jak się w ciebie wbijam.
- Jasne, pomarzyć zawsze można – odparł i zaśmiał się głośno.
- Marzenia trzeba spełniać – odbił piłeczkę. - A ty nie możesz mi tego uniemożliwiać, Jason. Chyba chcesz mojego szczęścia, prawda? - zapytał i przygryzł wargę.
Złapał też źdźbło trawy i zaczął się nim od niechcenia bawić. Wiedział, że na odpowiedź będzie musiał poczekać, bo chłopak prowadził teraz pewnie walkę z własnymi myślami. Tak jak podejrzewał, jego głos usłyszał dopiero po kilku dłuższych chwilach.
- A nie myślisz, że to egoizm? - zapytał poważnie. - Mówisz, że ja nie mogę lekceważyć twojego szczęścia, a ty o moim nawet nie myślisz.
- Oczywiście, że myślę – odparł równie poważnym tonem. - Ale wiem, że uszczęśliwi nas jedna i ta sama rzecz – dodał.
- Nie jestem taki jak ty – rzucił chłopak.
- Ale chcesz tego samego, skarbie. Nie oszukuj się.
Po tych słowach znowu zapadła cisza i żaden z nich nie czuł się na siłach, by ją przerywać. Nie myśleli również o tym, żeby się rozłączyć. Po prostu potrzebowali pomilczeć.
- Nie wiem, Aaron – powiedział w końcu Jason, po czym westchnął głośno. - I nie wmawiaj mi czegoś, o czym nie masz pojęcia – poprosił.
- Jejku, Jason – mruknął zdegustowany blondyn. - Nie zachowuj się tak – warknął. - Nie lubię, kiedy próbujesz na mnie coś wywrzeć. Nie zmienisz mnie na siłę i nie chcę, żebyś nadal to robił. Układ jest prosty, a ty albo się zgadzasz, albo nie – postawił sprawę jasno.
- Jesteś idiotą – zganił go z wyrzutem. - Totalnym debilem.
Nocny Łowca uśmiechnął się szeroko i spojrzał przed siebie. Był w tym momencie bardzo z siebie zadowolony i dumny ze swoich zagrań. Wygrał.
- Eeeech – jęknął jeszcze Jason. - Mieszasz mi w głowie. Wypad.
- To ty do mnie zadzwoniłeś – przypomniał mu wesoło blondyn.
- Bo chciałem z tobą pogadać – przyznał. - Ale z tobą nie da się normalnie porozmawiać.
- Taki mój urok – odparł rozbawiony. Momentalnie poprawił mu się humor. - Nic nie zrobisz.
- Urok? - prychnął. - Chyba wada wrodzona.
- Prawie śmieszne – skomentował z przekąsem.
- Nie miało być śmieszne – burknął.
- Dobra, dobra – postanowił zakończyć temat. - Powiedz mi lepiej, o której mam się u ciebie zjawić.
Jason zastanowił się przez moment, kalkulując, o której mogą przyjść znajomi jego brata i o której będzie miał od nich spokój. Po mniej skomplikowanej matematyce odpowiedział z westchnieniem:
- Możesz już przyjść koło dwudziestej pierwszej – zamyślił się. - Dwudziesta pierwsza trzydzieści. Tak wiesz, żeby było bezpieczniej.
- Nie masz zamiaru mnie przestawić rodzince? - zażartował Aaron, ale chłopakowi nie było do śmiechu.
- Nie, nie zamierzam tego robić – odparł sucho.
- No już, dobra, to był żart. Nie musisz się od razu spinać, śliczny – powiedział i uniósł brwi.
Rozejrzał się dokoła, ale tak jak wcześniej w pobliżu nie było żywej duszy.
- Po prostu.. - zawahał się. - Nie chcę, żeby się dowiedzieli, Aaron. Nikt nie może się dowiedzieć – dodał niemal panicznie.
- Spoko, dla mnie nie ma problemu. Szczerze mówiąc to nie chciałbym zostać zaproszony na niedzielny obiadek w rodzinnym gronie – zaśmiał się, ale mówił prawdę. Za wszelką cenę starał się omijać takie sytuacje i jak do tej pory mu się udawało. Nie był osobą, która się angażowała. Nie potrzebował dennych zapewnień i nic nie znaczących słów, które nie sprawdzały się na dłuższą metę. - Albo na ciekawy wypad za miasto z twoim ojcem.
- Uwierz mi, nic takiego nie miałoby miejsca. Mama chyba by się popłakała, a ojciec zabrał za miasto tylko po to, żeby cię zabić i zakopać gdzieś, gdzie nikt by cię nie znalazł – wyznał, półżartem półserio.
- Będą dzisiaj? - zapytał, nie przejmując się jego słowami. Nikt mu nic nie zrobi.
- Mówili coś, że wybierają się do przyjaciół, więc raczej ich nie będzie.
- Ma ich nie być – zarządził i nie przyjmował odmowy.
- Aaron, kurde! Nie mam na to wpływu. Nie mogę ich wygonić z ich własnego domu – warknął.
- Nie piekl się tak – mruknął. - Cały czas wydaje mi się, że jesteś strasznie spięty, a ja mogę coś na to zaradzić – zagryzł wargę. - Chcesz, żebym przyszedł wcześniej?
- Nie, nie musisz – odpowiedział. - Ale masaż by mi się przydał – dodał proszącym głosem.
- Dostaniesz coś wiele lepszego od zwykłego masażu – obiecał mu. - Bardzo ci się spodoba.
Jason odetchnął ciężej i zaśmiał się cichutko. Aaron przechodził od tematu do tematu, ostatecznie kończąc jednak jak zwykle na tym samym. Chłopak nawet czasem się zastanawiał, co się dzieje w głowie blondyna i czy wszystko u niego kręci się wokół seksu. Nie zdziwiłby się, gdyby tak właśnie było.
- Każdą nawet najmniejszą rzecz kojarzysz z jednym – upomniał go. - Seks jest dla ciebie najważniejszy?
Aaron chwilę się zastanowił. Sam nie wiedział, nigdy nie myślał o tym w ten sposób, ale skoro chłopak chciał odpowiedzi, to dlaczego ma jej nie udzielić?
- Nie wiem czy najważniejszy, ale na pewno najprzyjemniejszy – odparł zgodnie z prawdą. - Nie zastanawiałem się nad tym, ale jak chcesz to możemy o tym pogadać – zaproponował.
- Nie musimy – rzekł z uśmiechem. Nie da się znowu wciągnąć w jego gierki. - Powiedz mi za to, gdzie jesteś. W domu?
- Nooo – zawahał się. - Można tak powiedzieć. A co? - znowu włączyła się u niego lampa ostrzegawcza, która nie pozwalała mu ufać innym.
- Nic – odparł. - Bo słyszałem, jak ktoś mówił ci cześć – dodał jednak po chwili.
- A to – zaśmiał się. - To ten... Znajomy.
- Twój znajomy? - dopytał.
- Nie – zironizował. - Nie znam gościa, ale się z nim przywitałem. O co ci chodzi?
- O nic, wyluzuj. Tak pytam, nie musisz od razu na mnie naskakiwać.
- To nie zadawaj głupich pytań – powiedział, jak zwykle mając gdzieś, co chłopak sobie pomyśli. - Chcesz normalnych odpowiedzi to zadawaj takie same pytania. No chyba, że jesteś zazdrosny – zażartował, ale kiedy po kilku sekundach nie dosłyszał się odzewu, postanowił pociągnąć chłopaka za język. Coś było nie tak. - Jason?
- Co? - zapytał cicho.
Aaron przewrócił oczami, wyrzucając z dłoni trawę. Przez całą rozmowę zrywał ją i tworzył górkę, kładąc ją na swoim kolanie.
- Czemu się nie odzywasz? - warknął.
- Nie wiem – burknął.
- Jesteś zazdrosny? - dopytał z niedowierzaniem.
- A pieprzysz się z nim? - odpowiedział pytaniem.
- A czy muszę się pieprzyć z wszystkimi wokoło? Bądź poważny – upomniał go. - Poza tym on mnie nie chce – dodał, sam nawet nie wiedząc dlaczego. Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak trafne było pytanie dotyczące Lightwood'a. - Ma faceta i nie jest zainteresowany nikim innym. Pytam, czy jesteś zazdrosny.
- Nie – odparł szczerze. - Nawet jeśli bym był, to to nie miałoby sensu, prawda?
- Prawda. Nie możesz być zazdrosny, bo przecież nie jesteśmy razem – stwierdził. - I chcę, żebyś o tym wiedział – dodał dla zasady.
Naprawdę nie chciał mu robić nadziei. I może i jego wkurzało to, że czasem gadali o byłej dziewczynie chłopaka, ale kogo to obchodziło? Jemu przecież nie chodziło o żadną zazdrość, prawda? Tylko o... Właśnie, tak właściwie o co? Dlaczego denerwowała go jakakolwiek wzmianka o tej dziewczynie?
- Wiem o tym – stwierdził i nastała chwila ciszy, którą zaraz przerwał. - Chyba muszę już kończyć. Na razie.
- Do zobaczenia – powiedział Nocny Łowca i już miał się rozłączać, kiedy usłyszał ciche:
- Aaron..?
- Co? - zapytał mało przyjaźnie.
- Przyjdź o dwudziestej, dobra? - dodał i przerwał połączenie, nie czekając nawet na odpowiedź z jego strony.
Aaron uśmiechnął się do siebie pod nosem i odłożył telefon na trawę. Odchylił głowę do tyłu i pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Nie wiedział, co się z nim działo, ale to było dziwne. Tak samo jak końcówka rozmowy, którą przeprowadzili. No ale chyba powinien się cieszyć. Przecież o to mu chodziło.

***

Lightwood szedł żwawym krokiem w stronę swojego pokoju. Już nawet nie myślał o siostrze ani o niczym innym, bo dostał wiadomość od Magnusa i to on w pełni zajął jego myśli. Napisał, że jest bardzo zmęczony i marzy tylko o tym, by się w niego wtulić. Alec stwierdził, że to bardzo słodkie, ale kiedy miał odpisywać, poczuł, że ktoś szarpie go za ramię. Spojrzał w dół i ujrzał uczepioną jego ręki siostrę. Patrzyła na niego uważnie, ale nic nie mówiła.
- Co? - zapytał.
- Mało nie wszedłeś w ścianę – zaśmiała się, widząc zdziwienie malujące się na jego twarzy. - Mógłbyś czasem zwracać uwagę na to, co się dzieje wokół ciebie – dodała.
- Zwracam, tylko... - wskazał na telefon i uśmiechnął się ciepło. - Sama rozumiesz.
Izzy też się zaśmiała i kiwnęła głową, po czym chwyciła go za dłoń i zaciągnęła do swojego pokoju. Alec przewrócił oczami, bo już wiedział, co to oznacza. Nie wypuści go pewnie prędko.
- Mam rozumieć, że pod tym „tylko” kryje się Magnus? - zapytała, na co on jedynie wzruszył ramionami i zmodyfikował wiadomość, którą wcześniej napisał. Teraz wyglądała mniej więcej tak: „ja też najchętniej bym się położył, ale niestety dorwała mnie Izzy. Pomocy”. - Och, patrz na mnie! - usiadła na łóżku i wyrzuciła ręce w górę, bo zauważyła, że jej brat nadal jest bardziej zainteresowany telefonem niż jej skromną osobą.
- Patrzę przecież – odparł i również usiadł, zajmując miejsce naprzeciwko niej. - Masz do mnie jakąś sprawę?
Izzy rozłożyła się wygodniej, wyciągając przed siebie nogi i kładąc je na udach brata, co skomentował głośnym jękiem. Ona jednak pokazała mu tylko język. Wcale nie były ciężkie.
- A czy nie możemy po prostu porozmawiać? Zawsze muszę mieć jakąś sprawę?
- Eeeeech, Isabelle! Znowu to robisz! - położył telefon na jej nogach. - Za każdym razem kiedy wracam od Magnusa, wyciągasz mnie, bo musisz ze mną porozmawiać – przyznał.
Izzy spuściła głowę, zastanawiając się przez chwilę, po czym zapytała prosto z mostu:
- Naprawdę za każdym razem?
Alec uśmiechnął się szeroko i potwierdził skinieniem głowy. Nie miał zamiaru jej tego wypominać ani nie był też o to przesadnie zły, ale taka była prawda i nie ma co się oszukiwać. Poza tym nie mógł się teraz na nią gniewać, bo chyba sama dopiero zdała sobie sprawę z tego, że rzeczywiście tak było. Albo była świetną aktorką.
- A ty co robiłaś? - zapytał, żeby mimo wszystko odciągnąć temat rozmowy od siebie i swojego chłopaka.
- Byłam rano z dziewczynami na zakupach i spotkałyśmy w galerii Clary – zaczęła odpowiadać, a Alec od niechcenia spojrzał na ekran telefonu. Zobaczył nieprzeczytanego sms-a, więc szybko go otworzył i przeczytał. „Zawsze możesz się wykręcić i jednak do mnie wrócić. Zapraszam”, głosiła. Włączył opcję szybkiego odpisywania i wystukał: „Bardzo kuszące”. Spojrzał na siostrę, ale chyba nawet nie zauważyła, co robił, więc było okej. Starał się słuchać tego, co mówiła, ale nie bardzo mu wychodziło. Nie mógł nadążyć za tymi wszystkimi podawanymi przez nią informacjami. Do tego czekał na odzew ze strony Magnusa, który po kilku minutach napisał: „Czyli mam ciebie oczekiwać?”. „Nie, nie wiem nawet czy wyjdę stąd żywy, a co dopiero kiedy to nastąpi”, odpowiedział. - I wtedy postanowiłyśmy pójść na wspólny obiad, ale Clary była umówiona z Jace'em – mówiła dalej Izzy, a Alec w dalszym ciągu był skupiony nie na tym co trzeba. „Aż tak źle? Mam interweniować?”, aż się zaśmiał, kiedy to przeczytał. „Jasne, bo ty byś się teraz ruszył z wyrka. Dobra, wypoczywaj, a ja dam sobie radę”, odpisał i już chciał chować telefon do kieszeni, żeby go już nie dekoncentrował, kiedy poczuł na sobie przeszywający wzrok siostry. - Ooooooch, czy ja naprawdę jestem tak mało interesująca?
- Nie, Izzy – chciał ją udobruchać, ale mu przerwała.
- Nie, wcale – zironizowała. - A jak do ciebie mówię to mnie nie słuchasz.
Widać było, że nie podobało jej się to zachowanie i ignorowanie własnej osoby. Żadna dziewczyna nie lubi być olewana, a już na pewno nie przez swojego brata.
- Isabelle, dobrze wiesz, że nienawidzę zakupów – przypomniał. - A rozmawianie o tym to już w ogóle okropieństwo – przyznał szczerze.
- I nie mogłeś powiedzieć wcześniej? - chciała wiedzieć.
- Miałem ci przerywać? - nie dowierzał. Dopiero by była awantura. - No przestań, poza tym nie do końca cię nie słuchałem. Coś tam udało mi się wyłapać – zaśmiał się.
Izzy zrobiła rozbawioną minę i uderzyła go nogą w bok.
- Idiota – skomentowała. - Co tam pisze? - zagadnęła go, wskazując na telefon.
- Magnus? - dopytał.
- A kto niby inny?
Alec wzruszył ramionami.
- Nic szczególnego – odpowiedział. - Jak zwykle narzeka, jakie to ma okropne życie i pisze, że musi odpocząć – zażartował. - Biedny – skomentował, głośno się śmiejąc.
Izzy mu zawtórowała. Po tych słowach zaczęli temat czarownika. O tak, na jego temat Alec mógłby rozmawiać wiecznie. Wiedział, że zachowywał się teraz jak jakaś nastolatka, rozmawiająca ze swoją najlepszą psiapsiółą o swoim chłopaku, ale mało go to obchodziło.
Później rozmawiali jeszcze o wszystkim innym, aż w końcu temat zszedł na Aarona.
- Słyszałem, jak dzisiaj gadał z kimś przez telefon. Jak tylko mnie zobaczył, przestał mówić i zaraz wyszedł z kuchni – powiedział szczerze.
- Myślisz, że z kim rozmawiał? - zapytała jego siostra.
- Nie wiem, naprawdę – odparł. - Ale nie chcę o tym gadać. To nie nasza sprawa. W ogóle już powinniśmy chyba zakończyć te obrady okrągłego stołu, bo zaczynam zamieniać się w ciebie. Nie chcę być dziewczyną! - zawołał panicznie.

Izzy ponownie go uderzyła, ale zgodziła się i razem wyszli z pokoju. Udali się na dół, mając zamiar zjeść wcześniejszą kolację. I mimo iż Alec czuł się z siostrą bardzo dobrze, to i tak nie mógł się powstrzymać i wyciągnął telefon, bo czekała na niego kolejna wiadomość od jego chłopaka.

_____________________________________________

Krótko. Rozdział niesprawdzany, możliwe błędy i powtórzenia.
Przepraszam i obiecuję poprawę.
Amen.

sobota, 14 listopada 2015

ROZDZIAŁ XLII

Magnus wsunął głowę w szparkę, która powstała w wyniku niedomknięcia przez Aleca drzwi do łazienki. Zauważył Lightwood'a, który aktualnie zajęty był zapinaniem spodni. Następnie podszedł do umywalki i zaczął myć dłonie. Ten właśnie moment Bane wybrał na oznajmienie, że znajduje się w pobliżu. Zapukał delikatnie w futrynę i niemal automatycznie spoczął na nim wzrok młodszego. Alec uśmiechnął się delikatnie i skinieniem ręki przywołał go bliżej siebie. Odwrócił się i stanął przodem do niego, opierając się tyłkiem o umywalkę. W ręce chwycił ręcznik i zaczął je powoli osuszać. Czarownik szybko do niego podszedł i pochylił w jego stronę, dłonie kładąc po obu bokach jego bioder.
- Obrady skończone? - zagadnął go Nocny Łowca.
- Chyba tak – stwierdził Magnus, cmokając go w usta.
Alec wydał z siebie cichy pomruk przyjemności. Bane uśmiechnął się szeroko i przechylił głowę, chcąc znaleźć się jeszcze bliżej niego. Lightwood otworzył lekko usta i pozwolił w ten sposób, by ich języki zetknęły się delikatnie. Już jednak po chwili pocałunek ten stał się bardziej żarliwy i zachłanny. Tak, jakby oboje byli siebie tak głodni i nic innego nie mogło przynieść im ukojenia. Całowali się nawzajem z większą pewnością, większym pożądaniem...
Alec odsunął się na moment tylko po to, by opleść ramiona wokół szyi mężczyzny i posłać mu najpiękniejszy ze swoich uśmiechów. Kiedy pocałował go ponownie, usłyszał cichy jęk, ale nie wiedział do końca, który z nich obu go wydał. Nie miało to jednak znaczenia. Bardziej liczyło się to, że Magnus przeniósł swoje dłonie na jego plecy i zmierzał coraz bardziej w dół.
- Duszno – mruknął Alec między kolejnymi pocałunkami.
Bane zaśmiał się głośno i zaczął całować, lizać i podgryzać jego szyję. Uwielbiał to, że skóra Lightwood'a była zawsze tak przyjemnie ciepła. Jakby był jakimś grzejniczkiem. Chociaż kaloryfer miał perfekcyjny.
- Chcesz się położyć? - zapytał go mężczyzna bardzo prowokującym tonem.
- Chętnie – odpowiedział Nocny Łowca, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co jego facet ma na myśli.
Nie musiał mu tego dwa razy powtarzać. Szybko znaleźli się w sypialni, która na szczęście była połączona z łazienką. Czarownik popchnął chłopaka na łóżko, samemu zaraz siadając na nim okrakiem. Nie cieszył się jednak długo tą pozycją, bo Lightwood zareagował szybciej niż ten mógłby pomyśleć. Jednym zwinnym ruchem sprawił, że teraz to on był na dole, a Alec, jak to na dobrego chłopaka przystało, leżał na nim i całował go mocno, wplatając palce w jego włosy. Lubił się z nim tak tarzać, co głównie prowadziło do jednego, ale dziś niestety nie miał już czasu na jakiekolwiek gierki czy igraszki. Dlatego też z niemałym smutkiem po kilku gorętszych chwilach musiał się odsunąć. Od razu spoczęło na nim zdziwione spojrzenie mężczyzny.
- Obiecałem, że wrócę zaraz po śniadaniu – wyjaśnił, nie czekając nawet na pytanie ze strony Magnusa. I tak doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie chciał wiedzieć, dlaczego przestał.
- Myślałem, że jesteś już dużym chłopcem i nie musisz stawiać się o określonej porze – odparł Bane odrobinę zaczepnie. - Sam mi dzisiaj tłumaczyłeś, że nie jesteś dzieckiem, a tak cię najwyraźniej traktuję – dodał. - Myślę, że twoja matka poradzi sobie bez ciebie jeszcze tę dodatkową godzinkę.
- Nie jestem dzieckiem i nie muszę stawiać się o określonej porze – przyznał. - Poza tym to nie matka pytała mnie o to, kiedy wrócę. Była to Izzy i uwierz mi, ona jest wiele gorsza. Pewnie siedzi już od rana z zegarkiem w ręku – wyznał.
- W takim razie musimy się pospieszyć – stwierdził niezrażony czarownik i zmniejszył dystans między nim a chłopakiem.
- Albo będziemy musieli obyć się bez tego – odchylił się do tyłu.
Magnus warknął, ale nie dawał za wygraną. Ponownie się do niego zbliżył i tym razem nie pozwolił mu się odsunąć.
- Nie mam zamiaru kończyć tak jak rano – wyznał. - A raczej nie kończyć – poprawił się. - To strasznie irytujące.
- No właśnie – zaśmiał się Alec, odwracając głowę. - Dlatego teraz nie zaczynajmy – próbował się wymigać. - Nie będziesz musiał się irytować – dodał i ostatecznie po długiej bitwie z myślami postanowił go pocałować.
No dobra, było to raczej delikatne muśnięcie warg, ale nie mógł się powstrzymać.
- Już chyba na to za późno – pożalił się i złapał w zęby jego dolną wargę. - Po wcześniejszym pobudzeniu moje zmysły się wyostrzyły i reaguję na wszystko dwa razy bardziej.
- Czyżby? - zaśmiał się słodko i pogłaskał go po głowie. Przeczesał mu jeszcze włosy palcami i pocałował ponownie w usta. - Magnus, Magnus – westchnął. - To nie moja wina, że musieliśmy wcześniej przerwać. Trzeba było nauczyć swojego przyjaciela, że nie wchodzi się bez pukania.
- Nie mógł wiedzieć, że się na mnie rzucisz w salonie i to o takiej porze. Nie spodziewał się po prostu, że jesteś taki niewyżyty – postanowił stanąć w jego obronie, drocząc się przy okazji z chłopakiem.
Przyniosło to taki skutek, jakiego się spodziewał. Alec początkowo nic nie powiedział, jakby nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Potem uderzył go lekko w bok, tylko po to, by zaraz odwdzięczyć mu się za to pocałunkiem. Zawsze tak robił.
- Ja jestem niewyżyty? - zapytał po chwili. - Nie muszę ci chyba przypominać, kto gryzł mnie po klacie i już zabierał się za rozpinanie mojego rozporka – zakpił mu w twarz.
Magnus uniósł brew, słysząc taki ton. Zanim jednak udzielił odpowiedzi, pozwolił sobie pocałować Aleca w policzek, zaraz gryząc go również w ucho.
- No dobra – przyznał. - Ale odpowiedź może być tylko jedna: ja. Nikt inny nie ma prawa cię rozbierać, całować ani gryźć po klacie.
Lightwood przyglądał mu się chwilę, w końcu decydując się na to, by przyciągnąć go do siebie i mocno wbić w wargi, które całowały go już tyle razy i przynosiły mu tyle przyjemności. Uwielbiał je niemal tak bardzo jak uwielbiał samego Magnusa.
- Oprócz ciebie, tak? - dopytał się. - Masz mnie na wyłączność – przyrzekł.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy – zaczął Bane. - Alec – powstrzymał go, kładąc mu dłoń na klatce piersiowej. Będzie go całował, ale nie teraz. - Posłuchaj. Jesteś dla mnie bardzo ważny. Cenię sobie to, że zawsze jesteś i nie chciałbym, żeby to się zmieniło – cały czas, kiedy to mówił, patrzył mu prosto w oczy. - Ja...
- Magnus – przerwał mu Alec, marszcząc brwi.
- Nie, nie – zaprzeczył od razu. - Nie przerywaj mi – poprosił. - To, co chcę ci powiedzieć, jest strasznie trudne. Nie wiem, jak zareagujesz i czy ci się to spodoba - tłumaczył.
- Magnus - pogłaskał go po policzku, a ten od razu na niego zerknął. W jego oczach było widać, że jest nieźle zagubiony. - Nie musisz tego mówić. Chyba wiem, o co ci chodzi, ale poczekajmy na bardziej odpowiedni moment - poprosił.
- Jaki bardziej odpowiedni moment? - odrobinę się spiął. Nigdy nie będzie odpowiedniego momentu. - Skarbie, kiedy będzie lepszy czas? Jutro czy za tydzień?
Lightwood podrapał go za uchem, całując przy okazji w czoło. Usiadł mu na kolanach i oparł brodę na jego barku. Przytulił go do siebie, bo nie chciał, żeby ten poczuł się odtrącony. Już sam fakt, że nie chciał pozwolić mu powiedzieć tego, co czarownik zamierzał było odrobinę niemiłe i w sumie nie dziwił się, że ten zareagował tak, a nie inaczej. Chciał mu to wynagrodzić, a przy okazji pokazać, że też nie jest dla niego obojętny.
- Hej - zamruczał mu do ucha. - Nie bądź na mnie zły, proszę. Dla mnie to coś zupełnie nowego i nie zawsze będę się zachowywał tak, jak będziesz chciał - mówił cicho spokojnym tonem. - Sam nie wiem, jak nazwać to, co czuję, ale wiem, że mi na tobie zależy. Myślałem, że swoimi gestami udowadniam ci to w prawidłowy sposób... Ja... - pocałował go przy uchu. - Nie wiem, Magnus. Nie chcę słyszeć żadnej deklaracji, dopóki sam nie będę pewien siebie.
- Nie jestem na ciebie zły - objął go w pasie i złożył pocałunek na jego chętnych ustach. - Skoro tak chcesz, to niech tak będzie.
- To nie problem? - dopytał.
- Nie - odpowiedział mu.
- Więc dlaczego jesteś zawiedziony?
Magnus wzruszył ramionami, ale nie zrobił nic więcej. Nie chciał zaprzeczać, bo nie było po temu żadnego głębszego motywu.
- Przepraszam - powiedział jeszcze Nocny Łowca, po czym ugryzł go w nos. Ku jego zadowoleniu Bane uśmiechnął się kącikiem ust. Właśnie taką reakcję chciał uzyskać. Nie chciał, żeby coś między nimi się popsuło tylko dlatego, że on nie chciał mówić na głos czegoś, o czym myślał już od dłuższego czasu. - To na czym skończyliśmy? - zapytał.
- Całowałeś mnie i zarzekałeś się, że masz jeszcze mnóstwo czasu, przez co nie musisz na razie wracać do Instytutu - odpowiedział pewnym siebie głosem. - Robiłeś to w tak absolutnie wspaniały sposób... - zamruczał. - Nie mogłem cię od siebie odgonić - kontynuował. - No i cały czas powtarzałeś, że jesteś tak bardzo podniecony, a ja nie miałem serca cię zatrzymywać.
- Tak było? - zaśmiał się, patrząc mu w oczy. - A co to był za wspaniały sposób, w jaki cię całowałem? - chciał wiedzieć.
- Całowałeś mnie tak jak tylko ty potrafisz - mówił i cmoknął go w dłoń, którą właśnie przyłożył sobie do ust. - W bardzo pociągający sposób. Najpierw delikatnie, a potem rozkręciłeś się i było już fajniej. To znaczy wcześniej też było fajnie, ale lubię, kiedy mnie czasem mocniej przyciągniesz albo przyciśniesz do siebie. Jesteś przy tym tak podniecająco męski, że aż się gorąco robi - wyznał.
Całą sytuację oczywiście zmyślił i robił to na bieżąco, bez wcześniejszego obmyślania planu. Mimo tego, że oboje doskonale zdawali sobie z tego sprawę, to i tak działało to na nich pobudzająco. Magnus lubił prowadzić z Aleciem gierki słowne tego typu i z zadowoleniem zauważał, że Alec jest przy nich coraz mniej zawstydzony, a coraz częściej sam dodawał coś od siebie.
- O tak? - zapytał i pocałował go dokładnie tak, jak to opisywał czarownik.
Jedyną odpowiedzią był głośny jęk Magnusa, który zniknął gdzieś w ustach chłopaka. Nie spodziewał się tego i szczerze mówiąc, było to sto razy lepsze niż mógłby sobie wymarzyć.
- Przyssałeś się jeszcze... - wydusił z siebie, kiedy oderwali się na moment, by zaczerpnąć powietrza.
- Gdzie się przyssałem? - zapytał go Alec niezwykle seksownym tonem i polizał po szyi.
- Ooo właśnie tutaj – sapnął, kiedy poczuł, co jego chłopak z nim wyczyniał. - Tak, właśnie tutaj – powtórzył, a Lightwood spełnił jego prośbę i najpierw go ugryzł a potem zassał na jego skórze.
Zaraz potem uniósł się do góry, zamknął oczy i ich usta ponownie się spotkały. Mógł wyczuć frustrację Bane'a zmieszaną z pożądaniem i zaskoczeniem. Czarownik rozchylił usta i wymienili głęboki, niezdarny pocałunek, a Alec nadal siedział na skrzyżowanych nogach Magnusa. Dłonie Nocnego Łowcy znalazły się na twarzy i we włosach czarownika i przyciągnęły go jeszcze mocniej na siebie, tak że półleżeli oparci o ramę łóżka, mogąc wygodnie odkrywać się nawzajem. Ciała obojga odpowiadały coraz chętniej i chętniej ustom i rękom, które je dotykały. Dawniejsza frustracja i ponury humor Magnusa rozpłynął się, robiąc miejsce oszałamiającym doznaniom, które go w tej chwili pochłaniały. Przesunął językiem po policzku chłopaka, a dłońmi pieścił jego sutki, które pod wpływem jego dotyku stawały się coraz bardziej twarde. Wywoływało to u Aleca dreszcze przyjemności, które powodowały, że oddychał coraz ciężej i obejmował swojego mężczyznę mocniej niż wcześniej. Sam nie leżał też bezczynnie, mimo iż najchętniej po prostu oddałby mu się i pozwolił, by dalej robił z nim to co do tej pory. Zajął się jego szyją, kąsając lekko zagłębienie tuż przy jego ramieniu. Magnus zagryzł wargi, ale i tak cicho jęczał. Poruszał też nieświadomie biodrami, co jakiś czas ocierając się przy tym o swojego chłopaka. Czuł się tak bardzo pobudzony, że nie mógł powstrzymywać niektórych reakcji, a niektórych nawet nie zauważał. Spodnie już od jakiegoś czasu go nieprzyjemnie uciskały i wiedział, że Alec ma ten sam problem.
- Zamknij drzwi i zrób coś, żeby nie było nas słychać – warknął w pewnym momencie Lightwood, odrywając się na chwilę od swojego faceta.
Magnus chwilę mu się przyglądał, jakby zastanawiał się dlaczego do cholery ma teraz przerwać i zająć się tym, co mu nakazał jego chłopak. Był tak pobudzony, że myślenie było dla niego straszną katorgą. Wreszcie jednak dotarło do niego, że rzeczywiście powinien to zrobić, jeśli chce by do czegoś doszło. A przede wszystkim, żeby im udało się dojść. Wstał i podszedł do drzwi. Zamknął je najpierw na klucz, a potem rzucił jeszcze dodatkowe zaklęcie. Przy okazji wyciszył pokój, sprawiając przy tym, że nie byli słyszalni dla kogoś spoza pomieszczenia. Kiedy wracał na łóżko pozwolił sobie ściągnąć koszulkę, którą o dziwo miał nadal na sobie. Zaraz potem zajął się rozpinaniem rozporka i z zadowoleniem zauważył, że Alec również pozbywa się swoich ubrań. Zaczął jednak robić to później niż on sam, więc kiedy znowu wylądował na łóżku, chłopak nadal próbował uporać się ze spodniami. Z chęcią pomógł mu sobie z nimi poradzić, odrzucając je gdzieś w kąt. Nie miał jednak zamiaru przejmować się tym, gdzie się teraz podziewały. Opadł na pościel, zawisając nad swoim partnerem. Pocałował go mocno i pewnie, dłonie opierając po obu stronach jego głowy. Alec z kolei położył ręce na plecach czarownika, głaszcząc go i drapiąc delikatnie. Palcami zahaczał od czasu do czasu o skrawek jego majtek, jedynej rzeczy którą miał na sobie.
Magnus zaśmiał się cichutko i pocałował ponownie, po czym wyprostował się i spojrzał na niego z góry. Milczał chwilę, a potem znowu się roześmiał.
- Co cię tak śmieszy? - chciał wiedzieć Lightwood, który lekko się zgubił.
Czuł teraz doskonale męskość Bane'a i nie sprawiało to, że myślał racjonalnie. Również się uśmiechał, choć nie miał pojęcia, co było powodem takiej reakcji u Magnusa.
- Nic szczególnego. Po prostu jestem szczęśliwy – wyjaśnił krótko, po czym pochylił się i jedną ręką pogłaskał jego udo, a drugą pociągnął w dół jego bokserki.
Pocałował go w podbrzusze, co wywołało ciche sapnięcie, które wydobyło się z ust Aleca. Chłopak pochylił się, całując z tej pozycji ramię i łopatkę czarownika. Magnus wsunął dłonie pod jego ciało i zjechał nimi w dół jego wysportowanych pleców, pocierając już i tak rozgrzaną skórę. Powoli składał leniwe pocałunki na całym jego ciele. Na udach, biodrach i podbrzuszu. Dłońmi błądził po pośladkach, robiąc to wszystko bardzo leniwie i czule, jakby się nim delektował.
Alec patrzył na niego z góry z rosnącym podnieceniem. To było lepsze niż wszystko inne co do tej pory go spotkało. No może prócz dzisiejszej nocy, ale ważniejsze jest tu i teraz. Mimo iż był już na skraju, nie przeszkadzało mu to powolne tempo. Chciał więcej i więcej. Z tej cielesnej bliskości starał się czerpać jak najwięcej przyjemności.
- Lubię, jak mnie tak dopieszczasz – wyznał Alec, nie bojąc się absolutnie tego, że może zostać wyśmiany.
Westchnął głęboko i przymknął oczy, kiedy Magnus do końca zsunął jego bieliznę, po czym wziął w dłoń jego penisa i zaczął go stymulować.
- A ja lubię to robić – zaśmiał się krótko i uśmiechnął się do niego.
- Mhmmm… to dobrze – Lightwood oblizał wargi, patrząc na niego nieco maślanym wzrokiem.
Och, kręcił go ten facet. I tak strasznie był zadowolony z tego, że należał tylko do niego. Magnus uśmiechnął się, jakby potrafił czytać mu w myślach. Nocny Łowca zarumienił się jeszcze bardziej, kiedy pomyślał, że w ogóle mogłoby dojść do takiej sytuacji. Bane na szczęście nic nie zauważył i powoli obcałowywał jego tors i brzuch. Rękoma pieścił zarówno jego pośladki, jak i penisa, a Alec poddawał się tym pieszczotom z zadowoleniem. Po jakimś czasie przyciągnął go jednak do siebie, wsuwając mu szybko język między wargi. Obrócił się jeszcze tak, że to znowu on górował nad czarownikiem i zakręcił przy tym tyłkiem. Magnus przygarnął go chętnie do siebie, opadając plecami na materac i chwytając go mocno za pośladki. Młodszy chłopak z westchnieniem położył się na nim i otarł o jego krocze. Dłonią gładził go po boku, a potem zjechał do jego erekcji, nadal okrytej materiałem majtek. Szybko się ich pozbył, a Magnus jęknął, kiedy nareszcie poczuł jego dłoń bezpośrednio na swoim członku. Westchnął z przyjemnością i jedną ręką przesunął po plecach chłopaka. Palce drugiej pieściły za to jego tyłeczek, coraz częściej zajmując się otworkiem, z którym nocą udało mu się bliżej zapoznać.
- Myślę, że tutaj przydasz mi się bardziej niż w Instytucie – przyznał Magnus, nadal pieszcząc jego bok.
Alec uśmiechnął się i spojrzał na niego z iskierką w oku.
- Mmm… – zawahał się. - Tak, chyba masz rację – dodał, kiwając głową.
Magnus również kiwnął głową, przyciągając go do pocałunku i napierając palcem na jego dziurkę. Robił to w bardzo drażniący sposób, przez co chłopak jęknął cicho i przygryzł wargę.
- Poza tym ja bym tęsknił za tobą znacznie bardziej niż oni – kontynuował.
Lightwood uśmiechnął się i poruszył przy tym wprawnie dłonią na jego penisie. Czuł, jak ten twardnieje pod wpływem jego dotyku. Do tego był taki ciepły, a uśmiechający się Magnus taki uroczy, że sam nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Tak? – dopytał się. - Jesteś pewien?
- Mhmmm... – potwierdził czarownik. - Jestem – odparł pewnym siebie głosem, ponownie go całując.
Zaraz potem pstryknięciem palca sprawił, że w jego dłoni znalazł się żel nawilżający. Chłopak zaśmiał się, widząc, co ten robi i połasił się do niego jak wygłodniały kocurek. Magnus z kolei otworzył tubkę, wycisnął trochę na rękę i ponownie przesunął ją na tyłek chłopaka. Lightwood poczuł palec czarownika wsuwający się w jego wnętrze. Uczucie było tak cholernie wspaniałe, że jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Zadrżał też, ale nie zacisnął mięśni. Czuł się bardzo zrelaksowany, a Bane i pieszczoty, którymi go od jakiegoś czasu raczył, tylko mu w tym pomagały. Zakręcił biodrami, chcąc dać mu w ten sposób znak, że nie miałby nic przeciwko, gdyby wchodził głębiej. Czarownik nie widział powodu, dla którego miałby nie spełnić jego prośby.
- No, dalej... – ponaglił go, niecierpliwiąc się odrobinę. - Możesz kolejny – dodał nieco nieskładnie.
Magnus po raz kolejny zrobił to, o co prosił go chłopak. Był przy tym taki podniecający, że nie mógł się powstrzymać. Alec stęknął cicho, chowając twarz w jego szyi. Czuł się tak niewyobrażalnie dobrze i marzył tylko o tym, by poczuć go całym sobą. Wiedział, że będzie jeszcze lepiej. Bane rozciągał go, krzyżując palce w jego wnętrzu. Rozgrzewał go jeszcze, ciesząc się w duchu z tego, że Lightwood znowu pozwolił mu dominować.
- Gorąco mi, Magnus – pożalił się młodszy, całując go po torsie i opierając głowę na jego obojczyku.
- To dobrze czy źle? – dopytał się, uśmiechając przy tym szeroko.
Pieścił go od środka, od czasu do czasu krzyżując i rozprostowując palce. Podobało mu się to, jak Alec na niego reagował i szczerze mówiąc, cały czas czuł się tak, jakby odkrywał go na nowo. Pocałował go w czuprynkę, która znajdowała się bardzo blisko jego twarzy. Alec pozwolił na to, by uniósł wolną ręką jego podbródek, uprzednio ściągając ją z jego penisa, który notabene znajdował się już w pełnym wzwodzie. Sapnął, kiedy zobaczył jego twarz i pocałował go w usta. Cała jego postawa zdradzała to, w jakim stanie się teraz znajdował. Całe jego ciało emanowało niepojętym pożądaniem, a Magnus stwierdził, że mógłby dojść od samego widoku swojego chłopaka. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak podniecająco teraz wygląda. Pożerał go wzrokiem i nie mógł nacieszyć się szczęściem, jakie go spotkało. Z tego, że go poznał i byli teraz w tej sytuacji. Chłopak był inny, ciekawy i bardzo go intrygował. Tak bardzo cieszył się z tego, że należy tylko i wyłącznie do niego.
- Dobrze, absolutnie - wysapał, patrząc mu w oczy.
Mężczyzna w odpowiedzi podniósł się trochę w górę i cmoknął chłopaka w policzek, jednocześnie wsuwając w niego jeszcze jeden palec. Zahaczył przy tym o splot nerwów, co sprawiło, że Alec przycisnął się do niego jeszcze bardziej, niemal się w niego wciskając. Jęczał i wił się, bo opuszki idealnie drażniły jego prostatę i sprawiały, że wiercił się w jego ramionach. Robił to zupełnie niekontrolowanie. Bane również zachichotał, widząc jego rumieńce. Zdawał sobie sprawę, że są na policzkach chłopaka tylko przez niego i tylko dla niego. Uwielbiał je.
- Myślę, że już... Tak, już możesz wyszeptał cichym, podniecającym głosem przy uchu czarownika.
Ten uniósł głowę i patrzył na niego wygłodniałym wzrokiem. Chłopak rzucił mu jeszcze bardziej rozochocone spojrzenie. Z zadowoleniem przyglądał się, jak ten wysuwa z niego palce, rozciągając go przy tym po raz ostatni. Przyciągnął go za to i pocałował mocno w usta. Wymienili pocałunek, który dla nich znaczył więcej niż dla kogokolwiek innego. Zmienili również pozycję, przez co Alec znowu był na dole. Nie przejmował się tym jednak, patrząc tylko hardo w oczy swojego mężczyzny i rozszerzając przed nim nogi, dając mu jednoznaczny znak, przedstawiający to, czego chce w tej chwili. Magnus uśmiechnął się szeroko, pewien tego, że chłopak jest taki tylko i wyłącznie przy nim. Pogłaskał go po udzie, podnosząc jednocześnie jedną jego nogę w górę. Lightwood odwzajemnił uśmiech, chwilę patrząc w jego oczy, ale nic nie mógł zrobić na to, że jego wzrok sam automatycznie zjeżdżał na prężącego się przed nim członka.
- Już, wejdź – poprosił z westchnieniem, oblizując wargi.
Magnus nic nie odpowiedział, nakierowując swoją męskość na szparkę chłopaka. Oparł też jego nogę na swoim biodrze, bo wiedział, że tak będzie mu lepiej się w nim zagłębiać. Alec przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej i pocałował mocno w usta. Och, ile razy miał powtarzać, że już go chciał?! Magnus na szczęście nie zwlekał ani minuty dłużej. Powoli, całując go z wielkim zaangażowaniem, zaczął się w niego wsuwać. Jako że ich usta były cały czas złączone czuł, jak ten rozchyla szerzej usta i wydaje bezgłośne sapnięcie.
- Wspaniale – wysapał, oddychając dosyć płytko.
Bane odsunął się od niego delikatnie i patrząc mu w oczy, zagłębił się w nim po same jądra. Złapał go pewnie jedną ręką za biodro, drugą podpierając się na łokciu. Lightwood uśmiechnął się i zakręcił biodrami, zachęcając go jeszcze bardziej. Wychylił się i cmoknął go w policzek. Czuł, jak jego mężczyzna się w nim porusza, robiąc to miarowo, ale z wprawą i bardzo przyjemnie. Nie starał się nawet powstrzymywać swoich reakcji, bo wierzył Magnusowi i wiedział, że nikt go nie usłyszy. Przytulił się do niego mocniej, kiedy Magnus idealnie trafił w splot jego nerwów, sprawiając w ten sposób, że jego kręgosłup wygiął się w przypływie niesamowitej przyjemności. Bane odetchnął głębiej, starając się utrzymywać równy rytm pchnięć. Czuł, że mógłby się teraz dać ponieść, ale nie wiedział, czy byłoby to dla nich dobre. Poruszał się więc w nim płynnie, trzymając go zdecydowanie w talii. Dłoń skierował na jego erekcję, zaczynając go masturbować.
- Alec, Alec – mruczał mu do ucha, całując po szyi i kąsając w nią od czasu do czasu.
Lightwood za to jęczał i wił się pod wpływem jego dotyku i ruchów. Wplótł palce w jego włosy i całował po twarzy. Wiedział, że był już na skraju, ale nie chciał kończyć, bo było mu tak nieziemsko cudownie.
- O, taak! – krzyknął w pewnym momencie, zaciskając dłonie na jego włosach. Przyciągnął go do siebie i pocałował w usta. Zrobił to w bardzo drapieżny i dziki sposób, tak jakby nie całował go bardzo długi czas, niemal się na niego rzucając. - Jak dobrze…
Magnus uśmiechał się szeroko, przenosząc się na jego ucho. Ugryzł je mocno, przez co chłopak krzyknął głośno. Cały czas zajmował się też jego erekcją, pieszcząc w odpowiedni sposób i doprowadzając na szczyt.
- Nnn! Ja już… niedługo – uprzedził go czarnowłosy po jakimś czasie, kiedy kołysanie nabrało szybszego tempa.
Bane w odpowiedzi go pocałował i jeszcze bardziej przyspieszył, nie gubiąc jednak przy tym rytmu. Delektował się tym, jak Alec jęczał i krzyczał jego imię. Lightwood zaraz jednak wygiął plecy w łuk i doszedł gwałtownie. Czuł jeszcze, jak czarownik się w nim porusza, samemu zapewne chcąc osiągnąć orgazm. Nie musiał się długo starać, bo ten po chwili nadszedł, a jedyne co Magnus zrobił to głośno jęknął i zaraz uwalił się na chłopaka, nie przejmując tym, że brudzi właśnie swoją klatkę piersiową jego spermą. Po chwili drżenia i tonięcia w tej cielesnej rozkoszy uśmiechnął się błogo i pocałował go czule. Na więcej nie miał na razie siły.
- Mam nadzieję, że nie jest ci ciężko, bo nie chce mi się rezygnować z tak wspaniałej poduszki – przyznał, wysuwając się z niego z charakterystycznym plasknięciem i ponownie układając się na jego piersi.
- Nie, jest okej – stwierdził rozanielony Lightwood, głaszcząc go od niechcenia po włosach.
Obaj byli spoceni, zmęczeni, ale i równie szczęśliwi.
Chyba im się przysnęło, bo kiedy Alec zerknął na zegarek było już późne popołudnie. Zerknął na Magnusa, który musiał się z niego zsunąć, bo leżał teraz obejmując go jedynie w pasie, choć nadal na brzuchu. Oddychał miarowo i stąd Nocny Łowca wywnioskował, że dalej chrapie. Pocałował go w czoło i najciszej jak umiał, wydostał się spod prześcieradła, którym najprawdopodobniej przykrył ich obu czarownik. Spojrzał jeszcze krótko na widok za oknem i odnajdując swoje bokserki, ruszył do łazienki, do której prowadziły jedne z drzwi w sypialni Magnusa. Cieszył się, że tak było, bo gdyby było inaczej nie mógłby się teraz odświeżyć, jeśli nie chciał nago przechodzić obok przyjaciół jego mężczyzny. A nie chciał.
Kiedy był już pod prysznicem i namydlał ciało żelem, który zostawił tu ostatnim razem, dołączył go niego zaspany Bane. Przytulił go od tyłu i trwał tak jakiś czas, dopóki się całkowicie nie obudził. Potem pomógł mu doprowadzić się do porządku, ze sobą czyniąc to samo. Spod strumieni wody wyszli jednak po dłuższej chwili, bo obaj nadal byli nieźle zmęczeni. Dokonali tego z nieskrywaną niechęcią, w końcu wyczłapując się z łazienki. W sypialni Magnus oparł się o framugę drzwi, przyglądając się, jak jego chłopak się ubiera i szykuje do wyjścia.
- Nie zostawiaj mnie – mruknął, robiąc słodką minkę.
- Powinienem zostawić cię już rano – odpowiedział mu Alec, posyłając jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. - Im więcej spędzam z tobą czasu, tym trudniej mi stąd wyjść.
Bane przewrócił oczami, ale nic już nie powiedział. Pozwolił mu się w spokoju ubrać i samemu uczynił to samo, narzucając jedynie spodnie i koszulę. Nie zapiął jej jednak, odsłaniając całą pierś. Podszedł do swojego chłopaka i popchnął go na łóżko, wykorzystując to, że przysiadł, żeby ubrać skarpetki. Sam przeturlał się przez jego ciało i położył obok niego.
- Muszę wracać – mruknął Alec.
Obrócił się w jego stronę i cmoknął w policzek. Sięgnął jeszcze do jego dłoni i splótł razem ich palce. No dobra, nic nie zaszkodzi, jeśli polenią się jeszcze chwilę.
Chwila okazała się być jednak nieco dłuższa, bo trwała ponad półgodziny. Nie zdawali sobie sprawy z upływu czasu, bo zawiązała się między nimi dyskusja, niedotycząca tak naprawdę niczego istotnego. Wiedzieli, że rozmawiali o niczym, ale nie robili nic, by to przerwać. Czuli się dobrze, więc czemu mieliby to robić? W końcu jednak Alec postanowił być stanowczy i sięgnął po telefon. Nie zerknął na wyświetlacz, chowając od razu urządzenie do kieszeni spodni. Wstał i pociągnął Magnusa za sobą.
- Bądź prawdziwym gospodarzem i mnie odprowadź do drzwi, leniu – powiedział i pocałował go w usta.
Ten odpowiedział na pocałunek, ale zaraz z niechęcią wyszedł z pokoju, ciągnięty przez swojego chłopaka. Poszli do salonu, gdzie ten pożegnał się z Ragnorem i Cate, a potem podążyli w stronę drzwi wyjściowych. Tam wymienili jeszcze jeden, zdecydowanie dłuższy i bardziej czuły pocałunek, po czym niestety musieli się rozstać. Magnus poczekał, aż chłopak zniknie mu z pola widzenia. Następnym, co zrobił, było to, że zamknął za nim drzwi i udał się do swojego pokoju. Miał nadzieję, że jego przyjaciele nie będą mieli nic przeciwko, jeśli pośpi sobie jeszcze chwilę.

_______________________________________________

Cześć, kto się cieszy, że jest nowy rozdział? Mam nadzieję, że wszyscy :)
W ostatnim czasie cały mój wolny czas zajmowały treningi, jak to zawsze jest przed zawodami, dlatego nie miałam czasu na bloga. Coś tam tworzyłam po nocach, ale wiecie, jak to jest...
Powiem tak. Początkowy plan zakładał, że pojawi się Aaron, ale myślę, że z Maleca też jesteście zadowoleni. W końcu to tytułowa para, trzeba dać im szansę :)
Dziękuję za wszystkie wejścia, komentarze i nowe obserwacje. Przeglądam statystyki i cieszę się jak głupia, widząc, ile jest codziennie odwiedzin. Uwielbiam Was, moi drodzy czytelnicy :*
No ale już kończę, buziaki i do następnego :)