wtorek, 26 maja 2015

ROZDZIAŁ XIX

Alec przez całą sobotę szwendał się po Instytucie bez bliżej określonego celu. Czuł się dziwnie, jakby osamotniony. Nie było jego znajomych. Rodzeństwo też gdzieś wyszło. Wybrali się chyba na jakąś imprezę, ale nie był pewien. Proponowali mu co prawda, żeby poszedł z nimi, ale on nie miał ochoty. Chciał pobyć trochę z Magnusem. Mimo iż ostatnio spędzał z nim mnóstwo czasu, to i tak nie miał dość. Najchętniej w ogóle by się z nim nie rozstawał. Ale był mały problem.. Magnusa również nie było. Szukał go i szukał, ale nie mógł go nigdzie znaleźć. Zastanawiał się nawet, czy do niego nie napisać. Analizował wszystkie za i przeciw, i stwierdził, że tego nie zrobi. Byłoby to chyba za bardzo desperackim krokiem z jego strony. Po kilkunastu minutach, wiedziony jakimś dziwnym uczuciem rodzącym się w jego wnętrzu, nie wytrzymał i jednak wysłał wiadomość do czarownika.
Do: Magnus
Treść: Gdzie jesteś?
Niby nic konkretnego, ale Alec bardzo chciał się tego dowiedzieć. Na odpowiedź musiał trochę poczekać, bo przyszła dopiero po kilku minutach. Było to dziwne, zważając na to, że Magnus miał w zwyczaju odpisywać po kilku sekundach.
Od: Magnus
Treść: Wyszedłem jakiś czas temu.
Jakiś czas temu.. Nic więcej. Alec zmarszczył brwi i zaczął pisać kolejnego SMS-a.
Do: Magnus
Treść: Długo cię nie będzie?
Mijały kolejne minuty, a ten w dalszym ciągu nie odpisywał. Alec, czekając, zdążył już z pięć razy sprawdzić, czy wiadomość na pewno się wysłała i czy na sto procent do tej osoby, do której była kierowana. Przetarł czoło ręką i ruszył w stronę kuchni. Odpowiedź nadeszła, kiedy mijał drzwi biblioteki.
Od: Magnus
Treść: Nie wiem dokładnie, ile nam jeszcze zejdzie. Może ze trzy godzinki.
Trzy godziny? Westchnął i schował urządzenie do kieszeni. Magnus musiał być naprawdę zajęty, skoro nie miał nawet czasu, by wysłać mu jednego SMS-a. Wytrzymał już tyle czasu, więc wytrzyma i kolejne trzy godziny.
Przechodząc obok sali treningowej, kątem oka zauważył ruch przy ścianie naprzeciwko niego. Początkowo myślał, że mu się wydawało, ale to niemożliwe. Podszedł bliżej i zobaczył wyłaniającą się z cienia malutką kulkę. Przyglądał jej się przez chwilę i w końcu rozpoznał w niej kota. Prezes Miau! Jak to możliwe, że nie widział go od.. Właściwie od kiedy? Chyba aż od czasu, kiedy drapnął Jace'a!
Ostrożnie wyciągnął dłoń w jego stronę, kucając. Nie wiedział, czy kot go pamięta, czy nie, więc nie podchodził bliżej. Nie chciał go wystraszyć. Prezes Miau przyglądał mu się przez chwilę, a potem wykonał kilka kroczków w jego stronę. Alec uśmiechnął się i pogłaskał go po grzbiecie, kiedy ten już był przy nim. Kotek zamruczał głośno i wskoczył na wystawione ramiona, wtulając się w szyję chłopaka. Lightwood zaśmiał się wesoło i wstał, mówiąc do zwierzaka:
- Jesteś głodny? - ruszył do kuchni. - Pójdziemy coś zjeść, co?
Wszedł do pomieszczenia z Prezesem na rękach. Od razu otworzył szafkę z karmą dla kotów i nałożył dużą michę, podstawiając mu pod pyszczek.
- Wcinaj, smacznego – podrapał go za uchem.
Kiedy kot się już najadł, poszli razem do salonu. Alec usadowił się wygodnie na podłodze i zaczął bawić się ze zwierzęciem. Prezes Miau był bierny i sam chętnie odpowiadał na zaczepki chłopaka. Tarzali się jakiś czas, aż w końcu Lightwood wylądował rozłożony na dywanie, a kot na nim, drapiąc go lekko po klatce piersiowej. Odpoczywali, nie martwiąc się niczym. Nikogo nie było w pobliżu, więc Alec nawet nie kłopotał się tym, żeby wstać.
Otworzył szerzej oczy i przeturlał się na brzuch, kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do salonu. Westchnął i spojrzał w górę. Prezes Miau w tym czasie zeskoczył z niego i z niezadowolonym pomrukiem zajął miejsce naprzeciwko, zaraz przy jego twarzy.
- Hej - przywitał się Aaron, siadając na kanapie.
Alec kiwnął głową, odpowiadając mu tym samym. Zaraz jednak przeniósł wzrok na kota, który machał mu łapką przed twarzą, chcąc skupić całą jego uwagę na sobie. Zaśmiał się, widząc starania zwierzaka.
- Twój kot? - zagadnął go Nocny Łowca.
Alec pokręcił głową.
- Nie - odparł. - Mojego.. przyjaciela - dokończył, mając nadzieję, że chłopak nie usłyszał zawahania w jego głosie.
Aaron pokiwał głową na znak, że zrozumiał.
- Jakie ma imię?
- Prezes Miau - odpowiedział Alec, uśmiechając się lekko do blondyna.
Uznał, że skoro i tak nie ma z kim siedzieć, to równie dobrze może porozmawiać z chłopakiem. W ten sposób szybciej minie mu czas oczekiwania na Magnusa. Poza tym Aaron był tu nowy i nie znał jeszcze nikogo. Musiał czuć się dziwnie taki osamotniony. Alec szalał wewnętrznie już teraz, kiedy był sam zaledwie od kilku godzin, więc potrafił sobie wyobrazić, jak mógł czuć się chłopak, który z ludźmi przebywał jedynie na posiłkach i treningach. A przecież tam nie ma za wiele okazji do porozmawiania z kimś. Postanowił dać mu szansę na zapoznanie się, czystą kartę.
- Dostojne - zaśmiał się blondyn.
- O tak - Alec odchylił się do tyłu, w ostatniej chwili unikając spotkania z łapką zwierzaka. - Ej ej ej, ale pazurki chowaj - powiedział do niego słodko.
Kot zrobił przepraszającą minkę i zaczął przymilać się do Lightwood'a, wtulając się w jego twarz. Alec uśmiechnął się i podłożył ramiona pod głowę, a nogi skrzyżował w łydkach, wymachując nimi w powietrzu.
- Trochę męczący ten dzisiejszy trening - zaczął blondyn ponownie po kilku minutach, chcąc podtrzymać rozmowę.
- Przyzwyczaisz się po jakimś czasie - odpowiedział Alec, trącając palcem kota po brzuchu.
- Mam nadzieję - uśmiechnął się. - A ty się już przyzwyczaiłeś?
Brunet zamyślił się przez moment, zanim odpowiedział.
- W pewnym sensie tak - odwzajemnił uśmiech. - Chociaż przed waszym przyjazdem mieliśmy przez tydzień głównie zajęcia teoretyczne i nauczyciele nas straszyli, że dopiero, kiedy dołączycie, zaczną się prawdziwe ćwiczenia i że dadzą nam w kość - dodał. - Nie wiem, czy blefowali, czy mówili naprawdę – wzruszył ramionami.
- Okaże się - podsumował jego wypowiedź Aaron.
Alec, jakby dla potwierdzenia jego słów, kiwnął głową.
Rozmawiali jeszcze jakiś czas o różnych sprawach. Blondyn zadawał dużo pytań, a Alec z braku innego zajęcia siedział z nim i udzielał mu odpowiedzi.
W tym samym czasie Magnus szykował się już do wyjścia. Rano zadzwonił do niego przyjaciel, Ragnor, z prośbą o pomoc. Czarownik nie mógł się nie zgodzić. W końcu sam nieraz prosił go o podobną przysługę. Siedzieli i załatwiali jego sprawy przez bite kilka godzin. Nie wiedział, że mu to tak długo zejdzie, więc nikogo nie powiadamiał o tym, że wychodzi. Swoją drogą cieszył go fakt, że Alec zauważył jego nieobecność.
Ragnor po raz kolejny zapytał, czy ten nie chce zostać na noc. Było już stosunkowo późno, a do Instytutu miał kawał drogi, ale Magnus grzecznie odmówił. Pożegnał się jeszcze i wyszedł na zewnątrz. Na dworze zrobiło się chłodniej. Zaczęło też padać, chociaż Magnus nawet nie wiedział kiedy. Gdyby wiedział o tym wcześniej, wziąłby od przyjaciela parasol, ale był tak zajęty, że nie przejmował się pogodą za oknem. A tak.. pozostawiony był na pastwę deszczu. Nie mógł nawet rzucić na siebie jakiegoś zaklęcia, bo mijało go wielu ludzi i zapewne dziwiliby się jak to możliwe, że on jeden jest całkowicie suchy podczas, gdy wokół nich panowała przeraźliwa ulewa. Westchnął więc rozżalony ze swojej bezsilności, zarzucił kaptur na głowę i ruszył przed siebie.
Do celu dotarł po niecałej półgodzinie. Deszcz tak go zmobilizował, że znalazł się w Instytucie w dwa razy krótszym czasie. Wszedł do środka i od razu skierował swoje kroki do pokoju, który tymczasowo należał do niego. Kiedy przechodził przez salon nieco się zdziwił. To co tam zobaczył tak go zdziwiło, że aż przystanął na moment. Otóż Alec siedział na podłodze, oparty o kanapę z jego kotem na kolanach, a miejsce obok niego zajmował TEN blondyn. Był tak niebezpiecznie blisko Aleca, że Magnus miał ochotę cisnąć w niego jakimś zaklęciem. Żeby tego było mało, śmiali się z czegoś głośno i wyglądali, jakby się świetnie bawili. Jedynie Prezes Miau wydawał się być niezadowolony, bo łypał groźnie na blond chłopaka. Bane wszedł do pomieszczenia, tupiąc nogami głośniej niż by to zrobił w normalnej sytuacji, ale się tym nie przejmował. Wręcz przeciwnie, chciał, żeby oboje zdali sobie sprawę, że też znajduje się w salonie i żeby zwrócili na niego uwagę.
Alec podniósł głowę i uśmiechnął szeroko, kiedy zobaczył swojego chłopaka. Mina mu jednak lekko zrzedła, kiedy zobaczył, w jakim ten jest stanie. Wstał szybko, chyba dopiero zdając sobie sprawę z tego, jak blisko niego siedział Aaron. Zignorował to jednak i podszedł do Bane'a.
- Jesteś cały mokry! - zaśmiał się głośno, a Aaron mu zawtórował.
Magnus spojrzał na niego spode łba i kichnął.
- Na zdrowie! - powiedział do niego blondyn.
- Dzięki - mruknął jedynie i odwrócił na pięcie, chcąc wyjść z pomieszczenia.
Spojrzał jeszcze ostatni raz w stronę blondyna i się w nim zagotowało. Chłopak uśmiechał się do niego kpiąco, a w jego oczach czaiło się coś.. Jakby wyzwanie. Co ten koleś sobie myśli, co?! Prychnął pod nosem i zniknął na korytarzu.
Alec posłał Aaronowi przepraszające spojrzenie i wyszedł za czarownikiem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, co miało miejsce przed chwilą. Blondyn kiwnął mu tylko głową, a na jego twarz powrócił szeroki uśmiech. Prezes Miau podniósł się z dywanu i również ruszył za swoim panem. On jednak szedł z wysoko podniesioną głową, nie zaszczycając Aarona nawet spojrzeniem.
Kiedy Lightwood otworzył drzwi pokoju Bane'a, ten już zdążył rozebrać się do koszulki i bokserek.
- Magnus - zaczął chłopak i podszedł bliżej.
Czarownik nic sobie z tego nie zrobił i jak gdyby nigdy nic zaczął wyciągać z szafki rzeczy do spania. Kichnął.
- Na zdrowie - mruknął Alec pod nosem, zasmucony lekko jego zachowaniem. - Coś się stało?
- Nie, dlaczego?
Lightwood zignorował pytanie i przyłożył mu dłoń do czoła. Nie wydawało się rozpalone, ale mimo to powiedział:
- Przeziębiłeś się.
Magnus pokręcił głową i odpowiedział szybko:
- Nic mi nie jest.
Alec przybliżył się, żeby go pocałować, ale czarownik sprawnie się przed tym uchylił.
- Zarażę cię - uprzedził.
- Przecież twierdziłeś, że nic ci nie jest - wypomniał mu i zaśmiał się cichutko.
Przybliżył się ponownie i tym razem Magnus pozwolił mu się pocałować. Ba! Sam chętnie się dołączył, ale kiedy chłopak chciał zaplątać ramiona wokół jego szyi w celu przyciągnięcia go bliżej, odsunął się delikatnie.
- Muszę wziąć prysznic - powiedział łagodniejszym tonem.
Alec dopiero teraz zauważył, że ten trząsł się delikatnie.
- Zrobię ci coś ciepłego do picia, co? - zaproponował.
Magnus kiwnął głową i zniknął za drzwiami swojej łazienki. Kiedy wrócił z powrotem, Alec już siedział na jego łóżku po turecku, a pomiędzy jego nogami łasił się Prezes Miau. Był przebrany w koszulkę i spodenki, które zastępowały mu piżamę. Obok niego leżały dwa grube koce złożone w idealne kostki, a na stoliku stały dwa kubki z jakąś parującą cieczą.
Magnus nie spiesząc się szczególnie, odkładał wszystkie rzeczy na swoje miejsce. Potem podszedł do biurka i tam również zaczął sprzątać.
- Och - westchnął Alec i przewrócił oczami. - Chodź tu nareszcie.
Wyciągnął do niego rękę i kiedy tylko ten się zbliżył, chwycił go mocno i przyciągnął do siebie. Magnus z cienkim piskiem wylądował na jego kolanach. Prezes Miau szybko umknął przed zderzeniem, a Alec wyprostował nogi, tak, żeby jego chłopak mógł usiąść między nimi.
- Jesteś strasznie niecierpliwy - zganił go i usiadł wygodniej opierając swoje nogi o jego uda i oplatając go nimi w pasie.
- Nie widziałem cię przez cały dzień - powiedział, jakby miało go to usprawiedliwiać i przybliżył się do niego, cmokając jego klatkę piersiową.
Magnus parsknął cichutko, podczas gdy Alec piął się coraz wyżej. Składał pocałunki na jego szyi, wzdłuż szczęki, przy uchu. Obcałowywał jego twarz i pewnie robiłby to nadal, gdyby Bane nie oparł dłoni na jego piersiach i nie naparł na nie delikatnie, odpychając go subtelnie.
Alec odsunął się, opierając na poduszkach i uśmiechał się nieśmiało cały zarumieniony. Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie, a to zupełnie przeczyło temu, co przed chwilą robił. A to co robił.. Uch, bardzo działało na Magnusa.
Prezes Miau wykorzystał okazję i mruczał głośno, chcąc zwrócić uwagę Aleca. Lightwood pogłaskał go po grzbiecie i podrapał za uszkami, biorąc go na ręce.
- Widzisz, chociaż ty nie masz mnie dość - zaczął słodkim głosem; uniósł kota do swojej twarzy, tak, że niemal stykali się nosami. - Twój pan już mnie nie chce - dodał i udał, że łka cichutko.
Magnus zaśmiał się i przygryzł wargę z bezsilności. W końcu by się nie poddać, opadł na łóżko, zakrywając twarz ramieniem.
- Chociaż... - wymruczał i odłożył kota na szafkę, a sam pochylił się nad Magnusem i położył na nim, dotykając go całą długością ciała.
Czarownik natychmiast zabrał dłoń z oczu, kiedy poczuł na sobie ciężar. Od Aleca biło przyjemne ciepło i najchętniej by się w nim zatracił, jednak nie mógł tego zrobić.
- Alec - powiedział cichutko. Nie zdążył dodać jednak nic więcej, bo chłopak szybko zakrył mu usta swoimi, całując delikatnie. - Nie, nie.. - próbował go odsunąć. - Jestem chory, ty też będziesz - przekonywał go i wiercił, cały czas leżąc pod nim.
- Nie boję się.
Magnus jęknął w jego usta i dał się na chwilę zatracić, namiętnie oddając pocałunek. Było mu tak przyjemnie. Alec widząc chwilowy brak sprzeciwu przeniósł ręce na jego boki, głaszcząc go delikatnie. Zaraz jednak wjechał nimi pod koszulkę czarownika i tam kontynuował swoją wędrówkę. Bane zaśmiał się, a jego wargi wygięły się w szerokim uśmiechu, który Alec mógł wyczuć, bo przez cały ten czas całował go zachłannie.
Magnus wykonał bliżej nieokreślony ruch i przeturlał się tak, że teraz to on górował nad chłopakiem. Złapał jeszcze jego ręce i złączył je nad jego głową, po czym usiadł mu na biodrach. Alec był teraz całkowicie unieruchomiony i zależny od Magnusa. I o dziwo podobało mu się to.
- Masz mnie - powiedział niskim, seksownym i podnieconym głosem.
Bane pokiwał głową.
- Jesteś mój - odpowiedział i pochylił się, żeby znowu na moment złączyć ich usta.
Po minucie się jednak odsunął i przyjrzał chłopakowi uważniej. Alec miał urocze wypieki na polikach i zamglone oczy. Przygryzał też zachęcająco dolną wargę. Magnusa aż kusiło, żeby się poddać i dać chłopakowi to, czego chciał. A wiedział, czego ten pragnie, bo sam też czuł to samo. Ale mimo to nie mógł tego zrobić.
- Alec - wymruczał, kiedy chłopak uwolnił swoje dłonie i przejechał palcami po jego biodrze.
- Hmm? - zapytał, cały czas patrząc mu prosto w oczy.
- Nie możemy - zawahał się i nie zabrzmiało to tak mocno, jak powinno. Cholera! Nie może, musi być stanowczy! Dlaczego go znowu pocałował?! Uch!
- Możemy - kontynuował Alec i już sięgał do jego rozporka, już miał go rozpinać, kiedy Magnus zerwał się na równe nogi.
- Co do.. - zaczął Alec zaskoczony, jednak nie dane mu było skończyć, bo czarownik wszedł mu w słowo.
- Nie możemy, naprawdę - powiedział przepraszającym tonem.
- Dlaczego? - nie rozumiał Alec.
Zaczął się już wściekać o to całe "nie możemy". Mogli i chcieli, w czym problem?!
- Bo za ścianą są twoi znajomi i twoje rodzeństwo - wyjaśnił po prostu.
- I to wszystko? - zapytał z niedowierzaniem.
Magnus wyciągnął w jego stronę dłoń.
- Posłuchaj.. - zaczął, ale mu brutalnie przerwano.
- Nie! Nie, to ty posłuchaj! - krzyknął Alec rozwścieczony, zrywając się jak ten uprzednio i stając krok przed nim. - Przez cały dzień siedziałem sam, nie było nikogo, z kim mógłbym chociaż porozmawiać. Ty się zmyłeś i nie raczyłeś mnie nawet o tym poinformować! Tak, wiem, że nie musiałeś, ale wyobraź sobie, że chciałbym czasem wiedzieć, co dzieje się z moim chłopakiem - dodał, bo Magnus już chciał się wtrącić; położył nacisk na dwa ostatnie słowa. - Czekałem na ciebie i czekałem.. I wtedy przyszedł Aaron. Nie patrz tak na mnie! - oburzył się, bo Magnus automatycznie się skrzywił, kiedy usłyszał imię chłopaka. - Początkowo chciałem go spławić, ale musiałbym wówczas znowu zostać sam, a naprawdę już mnie to nudziło. Jedynym o czym myślałem po męczącym treningu to o tym, żeby odpocząć chociaż na chwilę od tego wszystkiego, żeby się z czegoś pośmiać, o czymś pogadać, ale jak na złość nikogo nie było. A Aaron.. On tu nikogo nie zna. Musiał czuć się strasznie.
- I ty oczywiście musiałeś być osobą, która go wesprze i przygarnie, co? - zakpił.
- A kto niby miał to zrobić? Jakoś nie widziałem, żeby ludzie pchali się i tworzyli kolejki po to, żeby go poznać - wymachiwał rękoma, jak oszalały. - Poza tym TYLKO rozmawialiśmy. Nie rozumiem, dlaczego cały się spinasz, kiedy tylko o nim słyszysz!
- Nie lubię go, rozumiesz?! - dźgnął go palcem w klatkę piersiową.
- Nie znasz go!
- A ty go znasz?! - zdziwił się, ale nie czekał na odpowiedź. - Ten koleś aż się do ciebie pcha! Denerwuje mnie! Patrzy na ciebie, jakbyś był czymś do zjedzenia! Łapy go pewnie korcą, żeby cię wymacać! - wypalił.
Alec spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami. Na chwilę go zamurowało, ale zaraz jednak kontynuował.
- Skąd to niby możesz wiedzieć?
- Przecież to widać - przewrócił oczami.
Alec prychnął gniewnie.
- Pewnie. Tylko, że nikt oprócz ciebie tego nie widzi - warknął. - A tak właściwie to nie powinieneś się o to wściekać!
- NIBY DLACZEGO?!
- Bo ty możesz to robić, a z tego nie korzystasz! Dlatego! - miał ochotę tupnąć nogą.
Magnus zaczerwienił się nieco, ale nie dawał za wygraną.
- Przestań!
- Nie, nie przestanę! I wiesz co ci jeszcze powiem?! - zapytał. - Naprawdę się ucieszyłem, kiedy wróciłeś!
- Więc dlaczego się teraz kłócimy?! I właściwie o co?! - krzyczał Magnus.
Dziękował w duchu za to, że nałożył na swój pokój czar i nikt z zewnątrz nie mógł ich usłyszeć.
- Nie wiem! NIE MAM POJĘCIA! - Alec zaczął się wycofywać.
- Gdzie idziesz?!
- Wychodzę, nie mam ochoty tego kontynuować - powiedział już spokojniej, ale jego głos brzmiał przez to groźniej.
- Po prostu wychodzisz?! - Magnus zaśmiał się gorzko. - No tak, bo przecież najlepiej wyjść!
Alec zatrzymał się w półkroku i spojrzał mu w oczy.
- Magnus, proszę cię, przestań! Naprawdę nie mam już ochoty na kłótnie! Chciałem spędzić z tobą miły wieczór, tak jak zawsze - powiedział i westchnął głęboko. - I było miło.. Ale przerwałeś w najlepszym momencie i jestem teraz kurewsko twardy, co doprowadza mnie do szaleństwa, bo nie mogę się tym zająć - wplótł palce w swoje włosy i wykonał ruch, jakby chciał się ich pozbyć jednym pociągnięciem. - I mam szczerze gdzieś, że za ścianą ktoś jest, bo to, co ma dla mnie teraz znaczenie to to, co dzieje się w moich spodniach i oczywiście ty sam - wskazał na niego ręką. - Bo jesteś jedyną osobą spoza mojej rodziny, którą uwielbiam i z którą chcę być, a nie tylko przebywać - przy ostatnich zdaniach głos mu się łamał. - Dlatego jeśli pozwolisz, pójdę już - obrócił się i ruszył w stronę drzwi.
- Alec - powiedział Magnus i wyciągnął do niego rękę, jakby chciał go złapać i zatrzymać przy sobie, ale ten był spory kawałek od niego, więc czarownik nie miał szans tego zrobić.
- Nie czekaj na mnie. Nie wiem, o której wrócę - powiedział głosem wypranym z emocji. - Poza tym położę się dzisiaj u siebie - zakończył i wyszedł nawet nie zerkając na swojego chłopaka.
Oczywiście nie szczędził sobie również trzaskania drzwiami. Magnus się jednak tym nie przejmował. Miał to gdzieś. Miał wszystko gdzieś. Tak kłótnia nie miała sensu. Podobnie jak ich rozmowa. Co się właściwie stało? Było dobrze i nagle..
Złapał sweter, który zupełnie nie pasował mu do stroju, ale nie miał teraz głowy na wybór garderoby, i wyszedł na zewnątrz. Nie przejmował się tym, że szalał przeraźliwy wiatr i może się jeszcze bardziej przeziębić. Nie miało to dla niego znaczenia. Szedł. Musiał to wszystko przemyśleć. Usiadł na ławce w parku. Patrzył przed siebie, chociaż nic nie widział. I to nie przez to, że było już całkowicie ciemno i jedynym źródłem światła w pobliżu był księżyc, a dlatego, że nie potrafił się na niczym skupić. I choćby tysiąc razy analizował sytuację, która miała niedawno miejsce, to i tak dochodził do jednego wniosku. Był kretynem.

_____________________________________________

Rozdział dziewiętnasty! :)
Wystąpiły pewne problemy, ale nareszcie jest :)
Dziękuję za komentarze i wejścia, liczę na to samo również pod tym postem.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Życzę miłego wieczorku i miłego czytania, buuuuziole :*

czwartek, 14 maja 2015

ROZDZIAŁ XVIII

Magnus przebudził się w nocy i zauważył Aleca, wtulającego twarz w jego poduszkę. Jedną rękę miał przerzuconą przez jego brzuch, a drugą wsuniętą pod głowę. Kiedy spał, wyglądał bardzo niewinnie, wręcz beztrosko. Bane aż westchnął i cmoknął go w czoło.
Nie wiedział, kiedy chłopak do niego przyszedł. Nie poczuł nawet, kiedy ten wchodził do jego łóżka. Zdziwił się nieco, bo zwykle nie miał tak mocnego snu. Budził go byle szmer. Ale może rzeczywiście był tak umęczony, że spał jak zabity. Bo przecież ile można siedzieć zamkniętym w czterech ścianach? Każdego dopadłoby w końcu zmęczenie. Poza tym wczoraj wieczorem długo czekał na odpowiedź od Aleca. Napisał do niego sms-a, co wcześniej mu się nie zdarzało i liczył na to, że chłopak mu odpisze. Tak się jednak nie stało. Chciał z nim porozmawiać i dlatego do późna nie spał, chociaż był wyczerpany. Powinien się położyć od razu, ale nie mógł. Martwił się, chociaż nikomu by się do tego nie przyznał, że chłopakowi mogło się coś stać. Wiedział, że to głupie. Przecież był on Nocnym Łowcą i potrafił o siebie zadbać. Mimo to jednak, Magnus nie mógł przestać myśleć, dlaczego chłopak nie odpisuje. Po jakimś czasie, bliżej nieokreślonym, bo Bane sam nie wiedział, jak długo wpatrywał się w sufit, zasnął.
Sięgnął po telefon i zerknął na wyświetlacz. Było chwilę po czwartej. Wsłuchując się w miarowy oddech chłopaka, udało mu się ponownie zapaść w głęboki sen.
Kiedy otworzył rano oczy, oślepiło go jasne światło. Alec właśnie rozsuwał zasłony w jego pokoju. Magnus szybko zasłonił twarz ręką i przewrócił się na brzuch. Jęknął też głośno w wyrazie niezadowolenia.
- Dzień dobry – przywitał się z nim Lightwood wesoło, podchodząc bliżej. - Wstajemy, wstajemy.
Bane pokręcił tylko głową i jęknął ponownie. Ani myślał teraz wstawać. Było mu tak przyjemnie i cieplutko. Nie miał zamiaru ruszać się z łóżka przynajmniej jeszcze jakieś pół godzinki.
- No dalej – pogłaskał go po plecach, zsuwając lekko kołdrę.
- Daj mi spokój – powiedział do niego czarownik zaspanym głosem.
Wyrwał mu kołdrę i przykrył się po samą szyję.
- Za dwadzieścia minut śniadanie – oznajmił chłopak niewzruszony, pochylając się i biorąc z szafki nocnej swój zegarek.
Bane skorzystał z okazji i złapał rękę Aleca, przyciągając go do siebie. Chłopak z głośnym piskiem wylądował na łóżku obok niego. Magnus szybko wsunął mu pod koszulkę swoje rozgrzane dłonie i oplótł je wokół talii chłopaka. Zaczął też składać delikatne pocałunki na jego klatce piersiowej, do której się wtulił.
- Maaaaaagnus – zaśmiał się Nocny Łowca. Jednocześnie położył dłonie na jego ramionach, odczepiając go od siebie. - Muszę iść – cmoknął go w czoło. - Chciałem jeszcze wziąć prysznic i muszę się przecież przebrać.
Czarownik niechętnie się od niego odsunął. Nie chciał go teraz wypuszczać. Wygiął wargi w podkówkę i odwrócił wzrok, udając zranionego.
- Będę już wracał do siebie – powiedział Alec. - No już się na mnie nie gniewaj – poprosił słodko i pochylając się w jego stronę, pocałował go czule w usta. Magnus nie zareagował na to wcale. Bardzo go to męczyło, ale musiał być twardy. Zacisnął dyskretnie kąciki usta, by powstrzymać uśmiech. - Wiem, że się uśmiechasz, oszuście – wytknął mu Alec i pocałował go raz jeszcze, tym razem w czoło. - Widzimy się za piętnaście minut na dole – powiedział, po czym odsunął i wyszedł z pomieszczenia.
Przygotowanie się zajęło mu jednak trochę więcej czasu i wszedł do jadalni odrobinę spóźniony. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, zajadając się i gawędząc ze sobą wesoło. Opadł na swoje krzesło i uśmiechnął do Izzy, która przyglądała mu się uważnie. Dziewczyna szybko odwzajemniła uśmiech i wróciła do jedzenia swojego tosta.
- Jednak jesteś – powiedział do niego Alec, smarując swoją kanapkę. - Już myślałem, że będę musiał po ciebie iść. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i nie należy go omijać.
Magnus zaśmiał się cichutko. Najważniejszy? Dobre sobie. Przed „wprowadzeniem” się do Instytutu rzadko kiedy jadł śniadania i jakoś nie czuł się przez to inaczej.
- Spokojnie, przyszedłem – odparł, sięgając po kubek i nalewając sobie jak co rano kawy. Upił łyk i zamruczał cichutko. Kawa, świeża kawa. Dla niej warto było wstać. - Nie nakręcaj się tak – dodał jeszcze i uśmiechnął znad naczynka.
Alec tylko pokiwał głową i wgryzł się w kanapkę.
- Ten nowy się na ciebie patrzy – powiedziała Izzy do swojego starszego brata. Alec obrócił się, rozglądając wokoło. Zrobił to zupełnie automatycznie. - Nie obracaj się! - syknęła.
Od razu wrócił na swoje miejsce. Nie wiedział nawet, jak „ten nowy” wygląda.
- Jaki nowy? - zapytał szeptem, jakby był pewien, że ten może to usłyszeć.
- No ten blondynek – zachichotała.
Alec i tak nie wiedział, o kogo chodzi, dlatego mimo protestów siostry ponownie się odwrócił. Tym razem nie trudne było odnalezienie odpowiedniej osoby, bo wiedział, że ma szukać blondyna. Dodatkowo wiedział, że ten również się w niego wpatruje. Kiedy ich oczy się spotkały, Alec rzucił mu pewne pytające spojrzenie. Chłopak niezawstydzony uśmiechnął się do niego i spuścił wzrok na swój talerz.
- Co to za jeden u licha? - zapytał Alec, przenosząc wzrok na swoją siostrę.
- Nie wiem, jak się nazywa – odpowiedziała, chociaż chłopak o to nie pytał. - To jeden z tych nowych. Wiesz, trener mówił, że dwóch do nas dołączy – wyjaśniła. - Mówił też o jakimś nowym nauczycielu, ale nie zauważyłam go. Chyba jeszcze nie przyjechał.
- A co ty jesteś taki zdziwiony? - wtrącił się Jace, przerywając swojej siostrze, która tylko przewróciła oczami. - Nie widziałeś ich wczoraj?
Alec przyjrzał mu się zdumiony. Naprawdę byli już tutaj wczoraj? Jak to możliwe, że nie zauważył dwóch nowych osób w Instytucie?
- Nie, nie widziałem – odpowiedział szczerze. Nie było sensu kłamać.
Skończył swój posiłek w ciszy. Myślał nad tym, dlaczego ten chłopak się tak dziwnie na niego patrzył. Przecież go nie znał, a uśmiechnął się, jakby byli co najmniej dobrymi kolegami. Westchnął i przeczesał włosy palcami. Nie wiedział, że przez cały ten czas wpatrywała się w niego jeszcze jedna osoba. Osoba, która siedziała bardzo blisko niego i której z każdą chwilą mina rzedła coraz bardziej. Magnus zastanawiał się, dlaczego Alec tak się przejął tym chłopakiem. Dobra, był przystojny. Musiał to niechętnie bo niechętnie, ale jednak przyznać. Ale.. „Alec!”, chciał krzyknąć, „tutaj jestem! To o mnie masz myśleć!”
- Skończyłeś już? - zapytał go Lightwood po chwili i uśmiechnął się do niego ciepło.
Magnus potwierdził skinieniem głowy. Chłopak pożegnał się ze swoim rodzeństwem, dorzucając jeszcze, że spotkają się na treningu i wstał od stołu. Bane nic nie powiedział, uśmiechnął się do nich jedynie i udał się w ślad za Aleciem.
- O czym tak myślisz? - zagadnął go czarownik, kiedy byli już przed drzwiami jego gabinetu.
Lightwood wzruszył ramionami.
- O niczym konkretnym – odpowiedział zgodnie z prawdą i jak zawsze zresztą wszedł z Magnusem do pomieszczenia.
Bane podszedł do okna i zaczął wpatrywać się w widok za nim. Tupał przy tym nogą i wystukiwał na parapecie melodie znane tylko jemu. Alec zdążył już zauważyć, że ten robił tak zawsze, gdy coś go dręczyło. Podszedł więc do niego i objął od tyłu w pasie. Chcąc go uspokoić, zaczął jeździć nosem po jego wrażliwym karku. Magnus uśmiechnął się delikatnie. Uwielbiał, kiedy ten mu tak robił.
- Coś się stało? - zapytał cichutko. Nie nalegał. Po prostu rzucił pytanie. Nie oczekiwał również odpowiedzi. Jeśli Magnus będzie chciał to odpowie, jeśli nie to nie. Nie będzie go przecież do niczego zmuszał.
Tak jak przewidywał, Bane pokręcił głową, przecząc. Stali chwilę w ciszy, aż w końcu Magnus, jakby od niechcenia zapytał:
- Co to za nowi w ogóle? - „nowi”? Oczywiście chodziło mu konkretnie o blondyna, ale nie chciał, żeby zabrzmiało to.. dziwnie. - Dlaczego są tutaj dopiero teraz?
Alec zastanowił się chwilę, zanim odpowiedział.
- Nie wiem tak naprawdę. Byłeś wtedy z nami, kiedy trener ogłaszał, że dojadą dwie osoby i nauczyciel – przypomniał mu. - Nic więcej nam nie powiedzieli. Może po prostu wcześniej nie mogli przyjechać.. - myślał na głos.
- Znasz ich? - jak poprzednie pytanie, to także zadał niby od niechcenia i niby chodziło mu o dwójkę chłopaków, chociaż drugiego nawet nie widział.
- Nie, nie znam – odparł i pocałował go w szyję. - Dlaczego pytasz?
Magnus wzruszył ramionami.
- Ten jeden tak na ciebie patrzył – odparł wymijająco. W środku aż się gotował. Przecież Alec był jego! To znaczy.. ee.. mógłby być jego. Gdyby chciał, sprostował w myślach. - Pomyślałem, że się znacie – dodał.
Chłopak pogłaskał go po brzuchu.
- Nie, nie znam go – powtórzył. - I nie wiem, dlaczego mi się przyglądał.
Magnus pokiwał głową, na znak, że rozumie.
- Jak to możliwe, że go wczoraj nie zauważyłeś? - chciał wiedzieć.
- Sam nie wiem. Dużo czasu wczoraj poświęciłem siostrze – wyznał. - Nie zwracałem na nic uwagi. A po popołudniowym treningu nie było mnie już w Instytucie, wyszliśmy z Izzy i wróciliśmy dosyć późno, więc.. - zakończył niemrawo.
- Wiem, że cię nie było, bo do ciebie pisałem – wypomniał mu.
- Tak. Przepraszam, że nie odpisałem, ale miałem nadzieję, że wrócimy wcześniej i jeszcze uda mi się do ciebie zajść – oparł głowę o jego bark.
Czarownik pochylił się lekko w jego stronę.
- Okej.
Po jego odpowiedzi żaden z nich przez kilka minut się nie odezwał. Stali tak pogrążeni w ciszy, aż w końcu Alec zabrał głos.
- Tak teraz myślę o tym chłopaku – Magnus spiął się nieco, ale starał się tego nie okazać. - Dlaczego tak na mnie patrzył? - zapytał, jakby ten mógł znać odpowiedź.
- Nie wiem.. - odrzekł cicho. - Może on cię zna? - zaproponował.
- Nie, nie, to niemożliwe – odparł zdecydowanie.
Magnus przełknął ślinę.
- Wiesz, może.. - zawahał się. - W końcu jesteś bardzo przystojny, podobasz się wielu osobom – dziękował w duchu za to, że chłopak nie widzi jego zawstydzonej twarzy. - Może.. hmm.. jemu również?
- Nieprawda – próbował ukryć swoje zażenowanie śmiechem.
Bane zmarszczył brwi.
- Prawda – odparł śmiało. - Sam nie był też zły, całkiem całkiem bym powiedział. Nie uważasz? - prowokował go.
- Nie, jakoś nie przyjrzałem mu się. I nie wiem, czemu pleciesz takie bzdury – przytulił go mocniej.
Magnus zaśmiał się cicho i oparł wygodniej o jego plecy.
- Jakie bzdury? Jesteś przystojny, dobrze urodzony – wymieniał – wykształcenie też masz. Czego chcieć więcej? - zapytał ironicznie. - Trzeba tylko wybadać, czy blondynek jest gejem i możesz się za niego brać.
Alec uśmiechnął się szeroko i cmoknął go obok ucha.
- Czemu mnie tak do tego zachęcasz? - naprawdę chciał znać odpowiedź na to pytanie.
Magnus wzruszył ramionami.
- No wiesz – zaczął prowokująco. - Może serio by coś z tego wyszło. Mówię poważnie, przemyśl to – zaproponował.
Lightwood westchnął. Jak on uwielbiał się z nim droczyć.
- Myślę, że nawet jeśli tak było, zauważ, że kładę nacisk na nawet jeśli – zastrzegł – to raczej mu się nie spodobam. - Magnus już chciał coś wtrącić, dlatego szybko dodał: - Bo mam jedną ogroooomną wadę.
Czarownik aż odwrócił się na jego słowa. On? Wadę? Spojrzał na niego zupełnie ogłupiały z szeroko otwartymi oczami.
- No, bo wiesz.. - udawał poważnego. - Ja już kogoś mam, jestem zajęty – nie wytrzymał i zaśmiał się delikatnie, pochylając się i łącząc swoje usta z ustami Magnusa.
Pocałował go mocno i już po chwili poczuł, jak wargi czarownika rozciągają się w szerokim uśmiechu.
- Masz już kogoś? - zapytał Bane pomiędzy czułymi pocałunkami.
- Tak – cmoknął go raz jeszcze. - Tak, mam.
Magnus zaśmiał się melodyjnie i przyciągnął chłopaka do dłuższego pocałunku, wplatając mu jedną rękę we włosy, a drugą owijając mu wokół szyi. Alec rozchylił swoje wargi, wpuszczając go do środka i obejmując go w talii. Było mu tak przyjemnie, że aż westchnął z zadowoleniem.
- Myślisz, że ten twój chłopak popiera to, co teraz ze mną robisz? - chciał wiedzieć Magnus, kiedy oderwał się od niego na sekundę.
- Myślę, że mu się to podoba – wyznał chłopak szczerze.
Jego odpowiedź była powodem kolejnego szerokiego uśmiechu na twarzy czarownika. Sam się zastanawiał, czemu nie boli go jeszcze szczęka od tego szczerzenia się.
Alec pocałował go po raz ostatni i nieco się od niego odsunął.
- Muszę już iść – powiedział. - Miałem cię tylko odprowadzić.
Magnus skinął głową i również się odsunął, uprzednio się w niego szybko wtulając.
- Jasne, leć. Masz trening – przypomniał. - Zobaczymy się później? - zapytał, kiedy chłopak był już przy drzwiach.
- Mam nadzieję – posłał mu najpiękniejszy ze swoich uśmiechów i zniknął na korytarzu.
Magnus pomyślał, że od takiego czułego traktowania mógłby się rozpłynąć.
Usiadł na krześle i zaczął rozmyślać. Alec właśnie przed niecałymi pięcioma minutami potwierdził coś, o czym ten myślał od kilku dni. Są parą. Wow. Miał już w swoim życiu wielu partnerów, a przy żadnym z nich nie czuł się tak, jak przy młodym Lightwoodzie. Mimowolnie przejechał koniuszkami palców po nabrzmiałych jeszcze od niedawnego pocałunku wargach. Uśmiechnął się szeroko po raz n-ty tego ranka. To w jaki sposób chłopak na niego działał zaskakiwało jego samego. W wyśmienitym humorze zabrał się za pracę. To będzie piękny dzień.
Alec tymczasem pognał co sił w nogach na salę treningową. Miał nadzieję, że jeszcze nie zaczęli. Odetchnął w duchu, kiedy wszedł, a raczej wpadł, do pomieszczenia i dostrzegł, że zajęcia się nie rozpoczęły. Nauczyciele byli już w środku, ale wypełniali na razie jakieś dokumenty. Chyba nawet nie zauważyli jego nieobecności. Szybko przeszedł w miejsce, w którym widział rodzeństwo i znajomych.
- Cześć – przywitał się z nimi krótko.
- Prawie się spóźniłeś – wypomniała mu siostra. - Uważaj.
Uśmiechnął się do niej pięknie.
- Wiem – odpowiedział tylko i odwrócił wzrok w stronę nauczycieli, którzy w tym czasie wyszli na środek sali.
- Proszę już o ciszę! - zaczął i momentalnie zrobiło się cicho. - Mam do ogłoszenia kilka rzeczy. Po pierwsze – wskazał na dwójkę chłopaków stojących z boku; Alec rozpoznał jednego z nich, tego, który przypatrywał mu się podczas śniadania, zerknął na niego tylko przelotnie i ponownie spojrzał na nauczyciela, który kontynuował – mamy na naszym kursie dwie dodatkowe osoby, są to Gary – wskazał na wyższego, ciemnowłosego chłopaka – i Aaron – blondynek. - Po drugie, miał dołączyć do nas również nauczyciel, ale z powodów osobistych nie mógł zrobić tego tak szybko, jak zakładaliśmy. Dołączy do nas w przyszłym tygodniu, nie bójcie się – zaśmiał się. - I ostatnia sprawa na dziś. Jak już pewnie każdy z was wie, na dworze robi się coraz cieplej – kilka osób zaklaskało mu na znak, że odkrył Amerykę; pozostawił to bez komentarza. - Pomyśleliśmy więc, że niektóre zajęcia można będzie przenieść na zewnątrz. Nauczyciel, który ma do nas przyjechać, zajmuje się głównie łucznictwem i to te zajęcia będą jednymi z dodatkowych lekcji na świeżym powietrzu – łucznictwo, mm, Alecowi już się to podobało, uwielbiał strzelać z łuku. - Dobra, dobra – zaklaskał. - Wracamy do porządku dziennego! - krzyknął. - Zaczynamy trening!
Po zakończonych ćwiczeniach Alec wyszedł z pomieszczenia i od razu skierował kroki do swojego pokoju. Kiedy przechodził przez salon, zauważył Magnusa wchodzącego do kuchni. Już miał tam iść, kiedy poczuł na ramieniu obcą rękę. Obrócił się w stronę nieznanego dotyku i spostrzegł wpatrujące się w niego duże niebieskie oczy. Zjechał wzrokiem na swoje ramię, patrząc na nie wymownie i chłopak zaraz go puścił.
- Cześć – przywitał się, jak gdyby nigdy nic. - Chciałem się przedstawić. Jestem Aaron – wyciągnął do niego dłoń.
Alec westchnął niezauważalnie, ale podał mu swoją.
- Alec, miło mi – nie zabrzmiało, żeby rzeczywiście tak było. Właśnie miał iść do Magnusa!
- Nie znamy się czasem? - zagadnął go chłopak, nie przejmując się chłodnym tonem.
- Nie wiem, raczej nie – odpowiedział szczerze. - Jakoś cię nie kojarzę.
- Hmm – zamyślił się. - Tak mi się jakoś wydawało, że gdzieś cię już widziałem – wzruszył ramionami.
Alec ponownie pokiwał głową i cały czas wpatrywał się w korytarz prowadzący do kuchni.
- Wiesz, wczoraj przyjechaliśmy i nie ogarniamy jeszcze z kuzynem co i jak – zaczął.
- Ach, Gray to twój kuzyn? - zapytał obojętnie.
- Gary – poprawił go odruchowo. - Tak.
- Oo, Gary, jasne, przepraszam – przeniósł na niego swój wzrok. I tak już nie ma sensu iść do Bane'a, bo za niedługo obiad, a przecież chciał jeszcze wziąć przed nim prysznic.
- Nic się nie stało – uśmiechnął się.
Przez chwilę nic nie mówili.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał w końcu Alec, bo zaczęła mu już ciążyć ta cisza.
- Właściwie to tak – chłopak ucieszył się, że ten to zaproponował. - Chciałbym, żebyś pokazał mi niektóre miejsca, wiesz takie podstawowe, w Instytucie. Jeśli chcesz i masz czas, oczywiście – dodał.
- Pewnie, znajdę gdzieś godzinkę – powiedział, nie bardzo to przemyślając. - Ale nie teraz. W zasadzie muszę już lecieć.
Chłopak odsunął się odrobinę.
- Jasne, nie zatrzymuję cię. Dziękuję – uśmiechnął się raz jeszcze i pierwszy odszedł w stronę schodów.
Alec przeczesał nerwowo włosy palcami i udał się do siebie. Lekko go wkurzył ten cały Aaron. Jakby w całym Instytucie nie było nikogo innego! A on co? Dlaczego się zgodził? Mógł powiedzieć nie i tyle! Ale nie! Przecież musiał pokazać jaki jest super pomocny! Świetnie!
Westchnął głęboko i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Od razu poszedł pod prysznic. Dzisiejszy trening strasznie go wymęczył. Szybko się umył, przebrał w luźniejszą koszulkę i ciemne spodnie i ułożył wygodnie na łóżku. Do obiadu zostało jeszcze kilkanaście minut i postanowił je spędzić sam, na spokojnie. Dużo myślał o kilku ostatnich dniach. Tak się pogrążył w tych rozmyślaniach, że nawet nie zauważył, kiedy minął cały wolny czas. Zerknął na zegarek i westchnął cierpiętniczo. Pora obiadu. Wstał niechętnie, przeciągnął się i zszedł na dół.

_______________________________________________

Cześć wszystkim!
Rozdział osiemnasty :)
Huuuh, dziękuję za komentarze i wejścia :) Jesteście eeeeeekstra!
Rozdział jak rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba i że wyrazicie swoją opinię w komentarzach :)
Miłego dnia i miłego czytania!
Buuuziaki :*

PS czy tylko u mnie pada deszcz? :(

środa, 6 maja 2015

ROZDZIAŁ XVII

Isabelle patrzyła na brata z góry. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że wszystko jest w porządku, ale nie było. Dziewczyna była na niego wściekła. Wręcz gotowała się od środka.
Przecież napisała mu wczoraj, że chce z nim porozmawiać! Czy nie wyraziła się zbyt jasno?!
- Co za kretyn! - warknęła cicho i po raz kolejny szturchnęła go ręką.
Zdziwiło ją lekko to, że Alec jeszcze nie wstał. Zawsze był pierwszy na nogach, a dzisiaj godzina siódma trzydzieści, a on dalej chrapie..
Ale miała gorszy dzień i mało ja to obchodziło. Wkurzona popchnęła go trochę mocniej, przez co chłopak przeturlał się po łóżku i z głośnym hukiem spadł na podłogę.
- AAAAAU! - wydarł się na cały głos, kiedy siostra zrównała go z ziemią.
Podniósł się na łokciach i spojrzał w górę. Od razu ją zauważył i łypnął na nią wściekle.
- Odbiło ci?! - krzyknął.
- Trzeba było wstawać, jak cię budziłam! - odparła buńczucznie.
- Normalni ludzie kiedy nie mogą kogoś dobudzić to idą po wodę albo zostawiają go w spokoju! - odpowiedział już odrobinę łagodniej. Tylko odrobinę.
- Najwyraźniej jestem nienormalna – powiedziała i przysiadła na jego łóżku.
Przyglądała mu się przez chwilę, kiedy wstawał i ze skrzywioną miną siadał obok niej. Przez cały ten czas masował obite ramię.
- Nie przesadzaj, poboli i przestanie – wskazała na jego rękę.
Alec przewrócił oczami i usiadł po turecku.
- Co w ciebie wstąpiło? - wyrzucił z siebie. - Tego swojego chłoptasia też tak bijesz od rana?
- Już z nim nie jestem – wyznała i odwróciła wzrok. Nie bardzo ruszyła ją ta docinka, ale i tak nie chciała o tym rozmawiać.
Alec to zrozumiał, ale i tak dorzucił:
- Och, więc teraz będziesz się na mnie wyżywać za to zerwanie? - wyrzucił ręce do góry i poddańczym geście, kiedy spojrzała na niego karcąco i ponownie odwróciła wzrok.
Siedzieli chwilę w ciszy, każde pogrążone we własnych myślach. Minuty leciały, a żadne z nich się nie odzywało.
- Dlaczego mnie obudziłaś? - zapytał nareszcie chłopak.
Isabelle nawet na niego nie spojrzała, tylko wpatrywała się w jego biurko, jakby rzeczywiście ten mebel był tego wart.
- Widziałeś która godzina? - odpowiedziała pytaniem.
Alec zerknął na zegarek i otworzył szerzej oczy. Dawno nie zdarzało mu się spać do tej godziny. Wczoraj wieczorem wrócił zmęczony z treningu i wziął prysznic. Planował położyć się wcześniej spać i rzeczywiście tak zrobił, ale zasnął dopiero po północy. Długo rozmyślał o tym, co zaszło między nim a Banem. Nie doszedł jednak do żadnych wniosków. Wciąż zadawał sobie pytanie: dlaczego tak bardzo tego chciał? Dlaczego ciężko mu było to przerwać? Jeszcze nigdy nie odczuwał tak palącej potrzeby bliskości drugiej osoby.
- Nie ustawiłeś budzika? - Izzy przeniosła na niego swoje uważne spojrzenie.
- Chyba zapomniałem – przyznał.
Znowu zrobiło się cicho.
- Skoro przyszłaś posiedzieć w ciszy to równie dobrze mogłaś mnie obudzić zaraz przed śniadaniem – wypomniał jej.
- Przyszłam z tobą porozmawiać! - oburzyła się. - Chciałam to już zrobić jakiś czas temu, ale ty wiecznie jesteś zajęty.
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytał z pozoru łagodnym tonem, zignorował drugą część jej wypowiedzi.
- O tobie – rzuciła tylko.
Alec spojrzał jej w oczy i od razu tego pożałował. Zobaczył w nich ciekawość i już wiedział, że nie odpuści.
- Dlaczego wczoraj nie odbierałeś telefonu? - zaczęła.
Chłopak jęknął w duchu. Nie spodobało mu się to pytanie, a miała ich pewnie tysiąc razy więcej.
- Nie słyszałem, miałem włączone wibracje – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- A co z smsami? - dopytywała.
- To samo. Telefon leżał na biurku, nic nie słyszałem ani nie czułem.
Przewrócił oczami, ale Izzy nie mogła tego zobaczyć, bo siedziała bokiem i na niego nie patrzyła.
- Co robiłeś? - padały kolejne pytania. - I gdzie byłeś? Byłam tutaj i ciebie nie było. Szukałam cię po całym Instytucie i nigdzie cię nie było.
- Isabelle – westchnął. - To jakieś przesłuchanie?
- Po prostu odpowiedz! - zażądała. - Czy to taki problem?
Nagle wstała i wściekła podeszła do okna.
- Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim. Zawsze – zaczęła smutnym głosem. - A ostatnio coraz rzadziej rozmawiamy. Nigdy nie masz czasu. Nie mam ci za złe tego, że spędzasz go z Magnusem, bo wiem, że sprawia ci to przyjemność i że jesteś przez to szczęśliwszy, ale.. - objęła się ramionami. - Możesz nam ufać, możesz mi ufać – sprostowała ledwie słyszalnie.
Alec również podniósł się z miejsca i zbliżył się do niej. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Dziewczyna chwilę się opierała, ale po nieudanej próbie odepchnięcia go po prostu się poddała. Wtuliła twarz w jego klatkę piersiową i pozwoliła, żeby głaskał ją po plecach.
- Wiem o tym – powiedział szczerze. - Jesteś moją jedyną siostrą i najlepszą przyjaciółką – uśmiechnął się ciepło.
Pokiwała ponuro głową.
- Coś się stało? - zapytał.
- Poza tym że mnie od jakiegoś czasu olewasz to nie – powiedziała choć nie zabrzmiało to szczególnie przekonująco.
Alec odsunął ją na długość ramienia i obejrzał dokładnie z każdej strony.
- Co mi się tak przyglądasz? - zaciekawiła się.
- Wyglądasz tak jakoś inaczej – myślał na głos.
I naprawdę dziewczyna wyglądała na zmęczoną i kruchszą niż zazwyczaj. Była taka jakaś cichutka, coś ją wyraźnie dręczyło. Najpierw ten napad złości, teraz to.. Skarcił sam siebie w duchu za to, że nie zauważył tego wcześniej. Chyba rzeczywiście ją zaniedbał, ale postanowił to nadrobić.
- Nie planuj nic na wieczór – powiedział nagle.
Isabelle spojrzała na niego tak, jakby wyrosła mu druga głowa.
- Dlaczego? - zapytała niepewnie.
- Bo idziemy do kina – uśmiechnął się szeroko.
Izzy prychnęła.
- No co? - zdziwił się chłopak.
- A to, że mamy po południu trening. I jutro także – dodała po chwili.
Alec wzruszył ramionami.
- To nic. Pójdziemy jeszcze przed kolacją – zaczął wyjaśniać. - Potem zjemy coś na mieście. Naprawdę nie wrócimy późno – przekonywał, chociaż wiedział, że dziewczyna i tak się zgodzi.
Isabelle udawała, że się zastanawia.
- Kupię ci popcorn – zaczął ją przekupywać.
Uniosła brew i wydęła wargi.
- I duuuużą colę – nadal robił to samo, a dziewczyna pokiwała głową w lewo i w prawo.
- No dobrze – zgodziła się nareszcie.
Alec uśmiechnął się pięknie i zeszli razem na śniadanie.
Ludzie oglądali się za nim z racji tego, że nadal miał na sobie piżamę, ale mało go to obchodziło.

Po skończonym popołudniowym treningu szybko pobiegł do swojego pokoju, żeby wziąć prysznic i wyszykować się do wyjścia. Im szybciej się z tym upora, tym więcej będzie mieć czasu dla siostry. Naprawdę było mu jej dzisiaj szkoda. Był zły na siebie za to, że nie zauważył, że ją zaniedbuje. Musiała czuć się okropnie. Zawsze byli we trójkę nierozłączni, ona, Jace i Alec. Teraz Jace miał Clary i spędzał z nią masę czasu, a on miał Magnusa i u niego sytuacja wyglądała podobnie. Tyle że Jace spotykał się ze swoją dziewczyną poza Instytutem i nie był z nią w ukrywanym związku. O ile można mówić o jakimkolwiek związku, jeśli chodzi o niego i Bane'a. No ale pomijając ten jeden fakt, Alec był cały czas w tym samym budynku, tak blisko niej, a jednak niedostępny. Czuł się z tym źle i dlatego wymyślił, żeby gdzieś wyszli. Tylko ona i Alec. Sami. Tak, by mogli swobodnie porozmawiać. Może wtedy powie mu, co ją gryzie.
Ubrał się pospiesznie w szare spodnie i czarną koszulkę i wyszedł z łazienki. Chwycił jeszcze po drodze telefon i bluzę, po czym opuścił swój pokój. Nie musiał długo czekać na siostrę. Wyszła po kilku minutach i mogli zejść na dół. Wyglądała lepiej niż rano, ale i tak wydawała się być lekko przygaszona.
Kiedy mieli już otwierać drzwi prowadzące na zewnątrz, Izzy zadała bratu pytanie:
- Idziemy sami?
Alec spojrzał na nią zdziwiony. Nie wiedział, dlaczego o to pytała, przecież to było jasne, że sami, prawda?
- Eee – zaczął. - A z kim mamy iść?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie chcesz zaprosić Magnusa? - zapytała niepewnie.
Czy nie chciał? Oczywiście, że chciał. Ale.. To był ich wieczór.
- Nie. Nie, idziemy tylko my – zadecydował i otworzył drzwi. Jak prawdziwy dżentelmen przepuścił ją przodem i zamknął je za sobą.
Ruszyli do pobliskiego kina. Zawsze to właśnie je wybierali, kiedy chcieli obejrzeć coś poza Instytutem. Było malutkie, ale strasznie przytulne. Niezatłoczone, co również było plusem.
Alec się zaśmiał, kiedy byli już w pobliżu.
Siostra spojrzała na niego marszcząc brwi.
- Co cię tak rozbawiło? - chciała wiedzieć.
- Przypomniało mi się, jak kiedyś postanowiliśmy iść do kina w centrum handlowym – odpowiedział. - Był taki tłok, że nie można było nawet biletów kupić.
Zaśmiał się głośno. Zaraz dołączyła do niego jego siostra, przypominając sobie sytuację, o której mówił.
- Pamiętam! Jace stał w kolejce ponad godzinę, a my poszliśmy coś zjeść – śmiała się nadal.
- A jak się na nas darł! - Alec wybuchnął śmiechem i złapał się za brzuch. - Skakał w kółku i krzyczał, że też jest głodny.
Isabelle pokiwała gwałtownie głową. Ludzie się na nich patrzyli. Jedni byli zdziwieni ich zachowaniem, inni się do nich uśmiechali, a jeszcze inni spoglądali na nich, jakby właśnie uciekli z zakładu dla ludzi chorych psychicznie.
Alec również spojrzał na swoją siostrę. Byli poza Instytutem zaledwie kilkanaście minut, a jej humor już uległ poprawie.
- Tak się zastanawiam – zaczęła, kiedy się już trochę uspokoiła. - Pamiętasz, czy poszliśmy wtedy w ogóle na jakiś film? - zapytała, kiedy byli przez wejściem do kina.
- Nie, bo Jace stanął nie w tej kolejce – Alec wzruszył ramionami i przewrócił oczami.
Tak jak to było w ich twierdzy, otworzył drzwi i przytrzymał je dla Isabelle, przepuszczając ją pierwszą.
Wybrali jakiś film science fiction, kupili bilety i udali się do odpowiedniej sali. Kino było naprawdę małe i ludzi także nie było sporo. Przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka.
Kiedy weszli do pomieszczenia, światła były już zgaszone, ale na ekranie można było zobaczyć jeszcze reklamy. Pośpiesznie zajęli swoje miejsca, a Alec rozejrzał się wokoło. Trochę ludzi jednak przybyło na seans. Sala nie była do końca zapełniona, ale niewiele jej brakowało.
Film był ciekawy. Przez większość czasu nie odzywali się do siebie, ale nie przeszkadzało im to, bo oboje nie chcieli przegapić jakiejś znaczącej sceny.
Kiedy pojawiły się napisy końcowe, ludzie zaczęli wstawać. Alec nie spiesząc się zbytnio, przeciągnął się jeszcze. Może i film był naprawdę dobry, ale po dwóch godzinach siedzenia w jednej pozycji każdy byłby choć odrobinę zmęczony.
W końcu i im udało się wydostać na zewnątrz.
- Może wracajmy już do Instytutu – zaproponowała Isabelle.
- O nie, nie – zaprzeczył jej brat. - Obiecałem, że pójdziemy coś zjeść, więc idziemy.
Uśmiechnął się do niej szeroko i złapał pod ramię. Dopiero wtedy zauważył, że dziewczyna drży najprawdopodobniej z zimna, bo zaczęło się już ściemniać i rzeczywiście robiło się coraz chłodniej.
- Iz – powiedział z naganą w głosie. - Czemu nie mówisz, że jest ci zimno? - zapytał i nie czekając na jej reakcję ściągnął swoją bluzę i ją jej podał.
Jego siostra bez słowa ją chwyciła i szybko na siebie założyła. Bluza była przynajmniej dwa rozmiary za duża, ale przyjemnie ciepła. Od razu zrobiło jej się lepiej.
- To gdzie teraz? - zapytała.
- Tam – wskazał na neonową strzałkę wskazującą drzwi wejściowe jakiejś knajpki.
Po kilku minutach siedzieli już przy stoliku przy oknie. Specjalnie wybrali miejsce jak najbardziej oddalone od innych, żeby nikt nie usłyszał tego, o czym rozmawiają. Chcieli zapewnić sobie chociaż minimum prywatności. Z drugiej jednak strony nie było to czymś trudnym do zrobienia, bo w środku nie znajdowało się za dużo osób.
Złożyli zamówienie i siedzieli w ciszy, dopóki go nie otrzymali. Jedli kilka minut, aż w końcu Alec zaczął:
- Byłem u Magnusa – wpatrywał się w swój talerz.
- Słucham? - Isabelle była pogrążona we własnych myślach i nie usłyszała, co przed chwilą powiedział jej brat.
Nocny Łowca westchnął i podniósł na nią wzrok.
- Rano pytałaś, gdzie wczoraj byłem, więc odpowiadam. Byłem u Magnusa – upił łyk wody. - W jego gabinecie. Nie wiem, dlaczego tam nie przyszłaś, ale tak. Byłem tam. I on też tam był. Byliśmy.. ee.. trochę zajęci.. i nie słyszałem telefonu. Naprawdę – dodał cicho.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym od razu? - wypomniała mu.
Wzruszył ramionami. Sam tego nie wiedział.
- Przecież wiesz.. - nie dane jej było skończyć, bo chłopak wszedł jej w słowo.
- Tak, wiem, że mogę ci ufać – dokończył za nią. - Wiem to doskonale, ale.. Nie chciałem, żeby no wiesz.. Byłaś na mnie zła i mogłabyś komuś przez przypadek powiedzieć, a my nie jesteśmy.. ja nie jestem.. - trudno mu było znaleźć odpowiednie słowa. - Nie jestem jeszcze gotowy – wyjaśnił po chwili ciszy. - Nie wiem dlaczego, ale tak. Póki co nie chcę, żeby ktoś spoza zaufanych mi osób o tym wiedział.
Isabelle pokiwała głową. Starała się go zrozumieć. Nigdy nie była w takiej sytuacji, ale chciała mu jakoś pomóc.
- A co na to Magnus? - zapytała, a ton jej głosu był nadzwyczaj łagodny.
- Nic nie mówi, ale wiem, że nie jest z tego zadowolony. Akceptuje mój wybór, ale go nie popiera – myślał. - Chciałby pewnie pokazać się ze mną gdzieś od czasu do czasu, wyjść, zrobić coś poza zamkniętymi drzwiami. Jest cierpliwy, ale przecież każdy kiedyś traci cierpliwość. I tego się boję. Że może się mną zmęczyć. Tym całym ukrywaniem. Albo z drugiej strony. Że może poczuć się przez to odrzucony, niechciany.. - westchnął i zaczął grzebać widelcem w talerzu.
- Powinieneś z nim o tym porozmawiać – podsunęła mu pomysł.
- Wiem – odpowiedział smutno.
Siostra przyglądała mu się przez chwilę.
- A ty? - wypaliła.
- Co ja? - spojrzał na nią pytająco.
- No nie chciałbyś się z nim pokazywać? Nie chciałbyś spędzać z nim czasu bez obawy, że nagle ktoś zadzwoni i będziesz musiał wyjść, bo nie będziesz w stanie wyjaśnić, dlaczego jesteś zajęty? - zapytała na jednym wydechu.
- Oczywiście, że bym chciał – odparł leniwie. - Ale to nie takie proste – Isabelle już chciała coś powiedzieć, ale kontynuował, nie dając jej okazji do wypowiedzenia się. - Mam nagle wstać w jadalni i ogłosić przy wszystkich, że jestem gejem, a Magnus to mój chłopak? - uśmiechnął się smutno, kiedy wypowiadał ostatnie cztery słowa. Nawet nie widział, czy może go tak nazywać. - To bez sensu – powiedział jednocześnie do siebie i do siostry.
Isabelle przeczesała włosy palcami i skończyła swój posiłek. Nie odezwała się już ani słowem.
Alec również dokończył jeść i zapłacił. Kiedy wyszli na zewnątrz, świeże powietrze lekko go otrzeźwiło. Zrobiło się już całkowicie ciemno i chłopak skierował się w stronę Instytutu. Izzy jednak skręciła w prawo w zupełnie innym kierunku.
- Chodź się przejść – powiedziała i nie czekając na niego ruszyła przed siebie.
Chłopak już po kilku sekundach do niej dołączył. Złapała go pod ramię i przytuliła się do jego boku. Szli tak przez kilkanaście minut nie przejmując się niczym, po prostu chłonąc ciszę, jaka się między nimi wytworzyła.
- Czego się boisz? - zapytała Izzy w pewnym momencie.
- Czego się boję? - powtórzył, bo nie bardzo wiedział, czy chodzi tutaj o jego lęki, czy o jakąś konkretną rzecz.
Dziewczyna skinęła głową.
- Tak. Dlaczego nie chcesz powiedzieć innym o tym, że jesteś gejem? - pierwszy raz użyła względem niego tego określenia.
Alec szczerze się zamyślił. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Bał się?
- Ale.. Przecież.. Po co mam to robić? Ty nie chodzisz i nie mówisz innym, że wolisz chłopców, więc dlaczego ja mam to robić? - zapytał.
Miał rację.
- No dobrze, ale dlaczego się w takim razie ukrywasz? Dlaczego nie zachowujesz się z Magnusem, jak normalny chłopak z..
- Normalnym chłopakiem? - parsknął śmiechem. - Ale tak serio.. Dlaczego? Może dlatego, że większość ludzi nie uważa tego za normalne?
- A co cię obchodzi, co myślą inni ludzie? - oburzyła się. - Wstydzisz się go?
Tym razem to Alec się oburzył.
- Co?! Oczywiście, że nie! Magnus to najlepsza osoba jaką znam! Oczywiście, że się go nie wstydzę!
- Dobrze, dobrze. Nie gorączkuj się tak – powiedziała.
Nagle Alec poczuł, że jego telefon wibruje. Dostał wiadomość.
Wyciągnął go i przejechał palcem po ekranie.
Magnus.
- Kto to? - zapytała dziewczyna i zerknęła mu przez ramię, żeby zobaczyć. - Co napisał?
Alec włączył podgląd i jego oczom ukazała się krótka wiadomość:
Od: Magnus
Treść: Gdzie jesteś? :)
Zablokował urządzenie i na powrót schował do kieszeni spodni.
- Dlaczego nie odpiszesz? - zdziwiła się Izzy.
- Za jakąś godzinę będziemy z powrotem – wzruszył ramionami.
- To nie jest wytłumaczenie – wypomniała mu.
Ponownie wzruszył ramionami i Isabelle już więcej o tym nie wspominała.
Ich powrót przeciągnął się niestety jeszcze bardziej i w Instytucie byli po dwudziestej trzeciej. Całą drogę rozmawiali. Szczerze. Alec wiedział, że o tym wszystkim co go dręczyło może powiedzieć tylko siostrze.
I wtedy przypomniało mu się, że to nie on miał się tego wieczora zwierzać, a właśnie ona. Przecież miał ją jakoś pociągnąć za język, żeby powiedziała mu, co się z nią dzieje. Nie miał już jednak za wiele czasu, dlatego postanowił zapytać wprost.
- Isabelle – zaczął, a ona się zatrzymała. Rzadko kiedy zwracał się do niej pełnym imieniem. - Czy coś się dzieje? To znaczy.. Chodzi mi o dzisiejszy poranek.. Czy coś się stało? Dlaczego byłaś taka zła? A potem smutna? - widząc wahanie w oczach dziewczyny, użył argumentu, którego ona zawsze używa wobec niego i uśmiechnął się szeroko. - Przecież możesz mi ufać.
- To.. nieważne. Już mi przeszło – powiedziała i uśmiechnęła się ciepło. - Nie drąż tematu, bo cie zniszczę jutro na treningu – dodała, widząc, że chłopak chce protestować.
- Okej – przytulił ją mocno, a ona wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Zaśmiał się głośno.
Kiedy się od siebie odsunęli, dziewczyna spojrzała na niego surowo.
- Porozmawiaj z tym swoim księciem – przystawiła mu palec go piersi. - I jak najszybciej zrób to, o czym rozmawialiśmy wcześniej.
- O tak, jutro przy śniadaniu! - wyszczerzył się.
Isabelle przewróciła oczami.
- Mówię poważnie. Nie daj mu uciec.
- Nie dam, obiecuję. Dobranoc.
Pożegnali się przy drzwiach i ruszyli do swoich pokoi. Alec wszedł do siebie i odetchnął głęboko. Co miał robić?
Lekko zdezorientowany ruszył przed siebie. Rozmowa z siostrą namieszała mu w głowie. I trudno się temu dziwić, ale cieszył się, że mógł w końcu z kimś szczerze porozmawiać.
Wziął prysznic, przebrał się spodenki i koszulkę bez rękawów, służące mu za piżamę i położył na łóżku.
Nie mógł spać.
Długo przewracał się z boku na bok, aż podjął decyzję.
Opuścił pomieszczenie.
Najciszej jak umiał, wszedł do pokoju obok.
Wślizgnął się pod kołdrę i wtulił w plecy śpiącej osoby.
Wciągnął powietrze i poczuł znajomy zapach, który uwielbiał.
Magnus.
Dopiero teraz mógł spokojnie zasnąć.

___________________________________________________

Cześć, jest kolejny wpis!
Jestem z siebie dumna, bo nie minął nawet tydzień od opublikowania ostatniego :)
Mało Magnusa, ale i tak mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Dziękuję za komentarze i wejścia! Jesteście świetni!
Szczerze liczę na to, że i pod tym rozdziałem coś się znajdzie :)
Miłego czytania i miłego dnia!
Buziaaaki :*