środa, 29 lipca 2015

ROZDZIAŁ XXVIII

Alec jeszcze nigdy nie czuł się tak szczęśliwy. Ani wtedy kiedy pierwszy raz dostał swój łuk, ani kiedy zabił samodzielnie pierwszego demona, ani nawet kiedy usłyszał, że ich rodzina się powiększy. Nigdy wcześniej nie czuł takiej euforii, jak po jednej nocy spędzonej z najwspanialszym człowiekiem (tudzież czarownikiem) na świecie. Już wczoraj wiedział, że ich wieczór będzie cudowny, ale nie myślał, że zabrną tak daleko. Marzył o takim wieczorze i był w pełni z niego zadowolony. Genialna randka, świetny koncert, pyszna kolacja (z jeszcze lepszym śniadaniem). Czy ktoś chciałby więcej?
A Magnus? Kiedy widział swojego chłopaka tak uśmiechniętego, sam nie mógł powstrzymać owej reakcji. Mimo iż był jeszcze lekko obolały po wczorajszych zabawach, również szczerzył się jak głupi. Wiedział, że ludzie ich mijający mają nietęgie miny, ale co go to obchodziło? Mogą się wypchać! Chce trzymać za rękę swojego chłopaka, więc będzie go trzymał za rękę, chce zerknąć na niego z czułością, więc również to zrobi. Nie będą mu obcy ludzie dyktować, co może a co nie.
Do Instytutu wrócili około godziny jedenastej. Byliby wcześniej, ale chcieli się jeszcze nacieszyć swoją obecnością w samotności. Długo zwlekali z wyjściem z mieszkania Magnusa, a kiedy w końcu to zrobili, postanowili pójść na spacer, przez co ich droga powrotna przedłużyła się dwukrotnie. Przez twierdzę planowali przejść niezauważeni, ale siostra Aleca miała najwyraźniej inne zamiary, bo zagrodziła im drogę, paląc w ten sposób ich plan na panewce.
- Hejka - przywitała się wesoło.
Oboje odpowiedzieli jej skinieniem głowy. Dziewczyna wyszczerzyła szeroko swoje białe ząbki, zerkając znacząco na ich (w dalszym ciągu) splecione dłonie.
- Spieszycie się gdzieś?
Alec spojrzał na Bane'a, a on jedynie wzruszył ramionami. Co prawda nigdzie się nie spieszyli, ale nie wiedzieli, po co ta informacja jest potrzebna siostrze Lightwood'a. Z nią zawsze trzeba być ostrożnym, bo w głowie miała już pewnie tysiące planów, dotyczących ich obu, a co najmniej połowa może im się nie spodobać.
- Nie - odpowiedział powoli czarnowłosy, przenosząc wzrok na siostrę i dokładnie przyglądając się jej twarzy.
Dziewczyna jednak przybrała idealną maskę, przez co jej brat nie mógł nic a nic z niej wyczytać. Uśmiechnęła się ciepło, widząc jego zaskoczoną minę.
- Więc mogę cię na chwilę poprosić? - tym razem swoje pytanie skierowała w stronę czarownika.
Obaj przedstawiciele płci męskiej ponownie na siebie spojrzeli. Przesyłali sobie nieme pytania. W równym stopniu nurtowało ich to, o co może jej chodzić. No ale nie dowiedzą się, stojąc tak bezczynnie i się w siebie wgapiając, prawda?
- Jasne - odpowiedział jej Magnus.
Już puścił dłoń Aleca i kierował się w jej stronę, kiedy został ponownie do niego przyciągnięty. Lightwood objął jego szyję i stanął na palcach, by móc złożyć pocałunek na jego ustach. Zwykle nie musiał tego robić, bo nie było takiego problemu. Magnus zazwyczaj sam się do niego pochylał, ale teraz stał wyprostowany, dumnie wypinając pierś, więc nie było innego wyjścia. Och, jak Alec nienawidził tych kilku centymetrów różnicy między nimi.
- Cokolwiek by od ciebie chciała, nie daj się - zaczął; mimo iż mówił do niego, starał się, żeby jego siostra też to słyszała. I chyba się udało, bo po chwili dostał od niej kuksańca w ramię. - Dzwoń, jeśli będzie chciała wiedzieć za dużo - dodał, patrząc już na nią.
Bez skrępowania rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. Był w stu procentach pewien, że będzie pytała o ich randkę i nie da spokoju Magnusowi póki nie wyjawi jej wszystkich szczegółów. Pytanie tylko, czy chce, żeby o wszystkim wiedziała.
No ale co ma być, to będzie. Od Bane'a zależy, ile jej powie. Nie może nic zrobić. Westchnął więc jedynie i popchnął mężczyznę w stronę swojej ciekawskiej siostry, której aż oczy się zaświeciły, kiedy to zobaczyła.
- Oddam ci go przecież - zaśmiała się, łapiąc go pod ramię, jak wczoraj Alec. - Bez żadnego szwanku. Obiecuję!
Nocny Łowca skinął głową, posyłając jeszcze swojemu chłopakowi przepraszające spojrzenie. Nie miał wpływu na zachowanie siostry, jak i na zadawane przez nią pytania. Czarownik uśmiechnął się szeroko.
- Nie dramatyzuj - poprosił. Nie wiedział, dlaczego Lightwood miał od razu same czarne scenariusze. - Porozmawiamy i do ciebie wrócę.
Puścił mu oczko i Alec nie mógł się nie uśmiechnąć. Patrzył jeszcze, jak odchodzą i sam ruszył do swojego pokoju. Kiedy Magnus się odwrócił, jego już nie było.
- Gdzie idziemy? - zapytał.
- Na dwór - zarządziła. - Usiądziemy w ogrodzie.
Bane zgodził się na jej propozycję. Chociaż w sumie nie miał się na co zgadzać, bo dziewczyna zadecydowała za nich oboje. Nie miał nic do gadania, więc się nie odzywał. Isabelle zresztą też nic nie mówiła, póki nie usiedli na ławce.
- Nie wiem, dlaczego Alec się tak przejmuje tym, że chcę z tobą porozmawiać - stwierdziła.
- Szczerze mówiąc ja też - przyznał. - Nie chcesz mi przecież nic zrobić, prawda? - zapytał, a kiedy dłużej nie odpowiadała, zerknął na nią, udając przerażenie.
Parsknęła śmiechem, widząc jego minę. Potrząsnęła głową, by dać mu jakąkolwiek odpowiedź.
- Oczywiście, że nie. Poza tym nawet bym nie mogła - znowu się zaśmiała.
- Masz rację. Nie dałabyś mi rady - rzekł i pstryknął palcem, z którego prysnęło kilka niebieskich płomyków.
Chciał jej w ten sposób pokazać, że mając kontrolę nad magią, osoba jej pokroju nie może z nim konkurować. Nie miał na myśli nic złego, w końcu sama wiedziała, że jest potężny i walka z nim byłaby bardzo ciężka. W poprzedniej wypowiedzi nie chodziło jej jednak o to, a o coś zupełnie innego.
- Tak, chociaż nie tylko dlatego - uniósł zaskoczony brew. - Miałabym przechlapane, gdyby tylko spadł ci włos z głowy.
- Dlaczego? - w dalszym ciągu nie rozumiał.
Izzy przewróciła oczami, odwracając się w jego stronę i siadając bokiem do niego.
- Alec nie dałby mi żyć - przyznała, całkowicie o tym przekonana.
Magnusa bardzo zaintrygował ten temat i chciał, żeby dziewczyna powiedziała mu o tym coś więcej. Jej zdanie niby nic nie wnosiło do ich związku, ale zawsze było dobrze poznać opinię osoby trzeciej.
- Myślisz, że co by zrobił?
Isabelle zastanawiała się przez chwilę nad właściwą odpowiedzią. Co by jej zrobił? Widziała, jak patrzył na czarownika i mogła podejrzewać, jak bardzo mu na nim zależało. A ktoś kto znał Aleca, wiedział, że nie zadziera się z osobami dla niego ważnymi. A już szczególnie z osobami tak ważnymi jak Magnus. Przed innymi może udawać, ale przed nią nic się nie ukryje. Pytanie tylko czy powiedział swojemu chłopakowi, że traktuje bardzo poważnie ich związek. No i czy byłby w stanie przyznać się do tego, że coś do niego czuje.
- Torturowałby mnie, aż bym nie skonała, a potem by mnie wskrzesił i robił to samo - rzekła.
Magnus zaśmiał się cichutko, słysząc te słowa.
- Izzy, pytałem poważnie - skarcił ją.
- A ja poważnie odpowiadam - powiedziała, a Bane spojrzał na nią, przekrzywiając odrobinę głowę. Zupełnie tak, jak to robią rodzice, którzy dokładnie wiedzą, że ich dzieci kłamią, ale wierzą w to, że dzięki ich "surowej" minie powiedzą prawdę. - Oooch, no może by mnie nie zabił, ale pewnie rzucałby mi te swoje oskarżające i powątpiewające spojrzenia, które miałyby mi uświadomić, że po mnie by się tego nie spodziewał i że myślał, że może mi ufać - ostatnie zdanie powiedziała tonem osoby, która się czymś naprawdę zawiodła i zrobiła minę, która totalnie rozbroiła Magnusa.
Widząc ją, nie mógł się nie uśmiechnąć. Dziewczyna wspaniale naśladowała swojego brata. Wiedział to, bo Alec już kiedyś wypróbował na nim tę konkretną minę. Było to wtedy, kiedy zostawił mokry ręcznik na podłodze w łazience. Mina mówiąca "zawiodłeś mnie". Parsknął, przypominając to sobie.
- W to jestem już bardziej skłonny uwierzyć - przyznał. - Chociaż dalej nie wiem, dlaczego miałby się tak zachowywać ze względu na mnie.
Owszem, jeśli o niego chodzi, sam by tak postąpił, ale on wiedział, na czym stoi. Jeszcze przed wczorajszą nocą był pewien, że coś do chłopaka czuje, a to, co się między nimi zdarzyło, tylko go w tym utwierdzało.
- Nie zrozum mnie źle, nie chcę się mieszać w wasz związek.. Po prostu znam swojego brata i wiem, że jest zaangażowany. Widzę to zawsze, kiedy na niego patrzę. Jest pewniejszy siebie, silniejszy i przede wszystkim szczęśliwszy - zastanowiła się, czy nie powiedziała za dużo. - A dzisiaj rano myślałam, że ten banan mu nigdy nie zejdzie z twarzy - zaśmiała się. - Jak mniemam, randka się udała.
- Jak najbardziej - skinął głową.
Isabelle czekała na coś więcej, ale po jakimś czasie, kiedy Magnus się nie odzywał, postanowiła zapytać wprost.
- Gdzie byliście?
Bane uśmiechnął się, widząc jej oczekujący wzrok. A więc chciała się dowiedzieć, co się zdarzyło. Mówić jej, czy niech się jeszcze pomęczy, główkując? W zasadzie to pewnie sama się domyśliła, kiedy zobaczyła, że są w tych samych ubraniach co wczoraj. Miała więc pewność, że noc spędzili poza domem.
- Tu i tam - odpowiedział. - Potem trochę spacerowaliśmy.
Kiwała ochoczo głową, chcąc go zachęcić do mówienia. Czarownik powstrzymywał parsknięcie.
- No, no tak - zgodziła się. - Tu i tam? Gdzie dokładnie?
- W takim mniejszym teatrze, wczoraj odbywał się tam koncert, fajnie było, Alecowi chyba też się podobało; potem poszliśmy do mojej sypialni, mieliśmy jeszcze iść do kafejki, ale w końcu poszliśmy do parku - opowiedział na jednym wydechu.
Trochę myślał nad tym, czy powiedzieć jej o wszystkim, ale uznał, że lekka sugestia jej wystarczy. Umie przecież dodać dwa do dwóch.
Izzy początkowo nie wyłapała tych dwóch kluczowych słów, na które czekała. Czarownik mówił tak szybko, że nie lada wyczynem było zrozumienie czegokolwiek. Po chwili jednak trybiki w jej umyśle wskoczyły na swoje miejsca i zaczęły się bardzo szybko obracać.
- Byliście u ciebie?!
- No gdzieś musieliśmy zjeść, prawda? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Jak było?
Magnus przewrócił oczami. Co za dużo to niezdrowo.
- Umiem gotować, więc kolacja była smaczna.
Uderzyła go lekko w bok, uśmiechając się szeroko.
- Wiesz dobrze, że nie o to mi chodzi!
Czarownik spojrzał na nią z wyraźną kpiną w oczach.
- Nic ci nie powiem.
Izzy ponownie chciała go uderzyć, ale w ostatniej chwili się uchylił przed ciosem. Siniaki nie są mu potrzebne.
- Izzy, jesteś młodszą siostrą mojego chłopaka. Nie powinnaś wiedzieć o niczym! Już i tak pewnie mi się oberwie za to, że w ogóle zacząłem z tobą ten temat - przyznał. - A jeśli jeszcze raz spróbujesz mnie uderzyć, zaczaruję ci dłonie tak, że będą sklejone w nadgarstkach i przez najbliższe tygodnie nie uderzysz już nikogo - zastrzegł, kiedy zauważył, że znów się szykuje, by dać mu kuksańca.
Pokazała mu język.
- Mówię serio, Iz, nic ci nie mówiłem. O niczym nie wiesz - spojrzał jej w oczy.
Dziewczyna myślała przez chwilę, drażniąc w ten sposób swojego rozmówcę, ale w końcu się poddała i kiwnęła głową. Siedzieli jakiś czas w ciszy, oboje pogrążeni w swoich myślach. Izzy cieszyła się z tego, że udało się jej wyciągnąć coś z czarownika. Wiedziała, że jej brat prędzej czy później by jej o wszystkim powiedział, ale nie obyłoby się bez jej nalegań. Byli ze sobą bardzo zżyci, ale jeżeli chodzi o takie rzeczy był skryty i można nawet rzec, że nieśmiały. A Magnus? Żałował, że jej o tym powiedział? Nie. Isabelle była pierwszą osobą, która się dowiedziała o tym, że są razem. Wspierała ich i wiedział, że była dla Aleca olbrzymią podporą przez całe życie. To ona pomogła mu się zaakceptować. Chłopak mu kiedyś o tym opowiadał. Ponadto miło było wiedzieć, że jest w Instytucie kolejna osoba, z którą może porozmawiać. Nie powiedziałby o tym nikomu innemu, spośród osób znajdujących się w twierdzy. A już na pewno nie Jace'owi. Nie to, że go nie lubił, czy coś. I nie chodziło tu wcale o to, że jego chłopak opowiadał mu o tym, że kiedyś wydawało mu się, że jest nim zauroczony! Jace sam w sobie go irytował. Swoim zachowaniem i sposobem bycia. Był zbyt pewny siebie, jak na jego gust.
- Zawsze zastanawiałam się, czy i Alec sobie kogoś znajdzie - zaczęła w pewnym momencie dziewczyna. - Ja miałam kilku chłopaków, Jace miał masę dziewczyn, a on był sam. Szkoda mi go było - stwierdziła smutnym tonem. - Cieszę się, że pojawiłeś się w jego życiu. Mimo iż przewróciłeś je do góry nogami - zaśmiała się. - I mówię to całkowicie serio, Magnus. Traktujesz go poważnie?
- Tak - nie musiał myśleć nad odpowiedzią, bo był jej pewien.
- To dobrze - odparła. - Nie chcę, żeby znowu został sam.
Czarownik doskonale ją rozumiał, ale i tak mu coś nie pasowało.
- Nie jesteś czasem za młoda, by dawać mi jakiekolwiek rady?
Izzy uśmiechnęła się do niego i pokręciła głową.
- Tu nie chodzi o wiek - zaczęła. - Po prostu dobrze go znam. Alec jest specyficzną osobą. Ciężko do niego trafić, ale jak już się przebijesz przez jego skorupę, możesz czytać z niego jak z książki.
- No, no - westchnął.
Musiał przyznać, że to co powiedziała, było bardzo mądre.
- Alec ci ufa.
- A ja ufam jemu - rzekł bez zająknięcia.
Isabelle przyglądała mu się chwilę. Nie kłamał.
- Nie spieprz tego, Bane - dodała.
Nie musiała mówić nic więcej, bo ten i tak wiedział, o co jej chodziło. Mogła powiedzieć: "jeśli mu coś zrobisz, będzie po tobie", "mam cię na oku, więc nawet nie próbuj go krzywdzić" albo "jeśli go skrzywdzisz, urwę ci jaja". Efekt byłby ten sam. Jego reakcja również.
- Nie zamierzam.
Patrzył na swoje splecione dłonie, które już od jakiegoś czasu spoczywały spokojnie na jego kolanach. Myślał o wszystkim. O wczorajszym wieczorze, o teraźniejszej rozmowie i o swoim chłopaku. Podniósł wzrok na jego siostrę i uśmiechnął się do niej ciepło.
Nagle komórka Izzy zapiszczała, ogłaszając wszem i wobec nadejście smsa. Dziewczyna otworzyła go i szybko przeczytała.
- Oj, chyba czas wracać, bo już za nami tęsknią - stwierdziła i pokazała mu go.
Od: Jace
Treść: gdzie jesteś? my siedzimy u aleca. zaraz przyjdzie clary i simon! :D
- No tak, Jace'owi się nie odmawia - powiedział, a ona się zaśmiała.
- Nie, nie odmawia. Wstawaj, idziemy.
Sama również wstała i razem ruszyli do Instytutu.
- Nie przeszkadza ci to, że tak często przesiadujemy u Aleca? - zagadnęła go.
- Nie, dlaczego?
- No bo to też tak jakby twój pokój. Wiem, że tam śpisz - wyznała.
Czarownika aż przystanął na moment. Oczy miał tak ogromne ze zdumienia, że prawie wyszły mu z orbit.
- Skąd ty wiesz takie rzeczy?!
- Nie zaprzeczasz? - uniosła brwi.
Och, mała zołza! Tak go wyprowadziła z równowagi, że nawet nie pomyślał o tym, żeby zaprzeczyć. Dziewczyna chyba to zauważyła, bo wybuchnęła śmiechem.
- Gdybyś mógł zobaczyć teraz swoją minę! - powoli się uspokajała.
- Od kiedy wiesz? - wziął głęboki wdech i również jego oddech wracał do normy.
Ponownie ruszył przed siebie.
- Od dawna podejrzewałam, a wiem od.. Hmm.. Pamiętasz, jak zrobiliśmy maraton filmowy? - kiwnął potakująco głową. - Następnego ranka nauczyciele obudzili o piątej cały Instytut, żeby wygonić nas na trening. Jak Alec wchodził z powrotem do pokoju, widziałam, że ktoś siedział na jego łóżku. To nie mógł być on, bo stał wtedy przy drzwiach. Tą osobą mogłeś być tylko ty - stwierdziła. - Poza tym w jego łazience są dwie szczoteczki. On by dwóch nie używał - wzruszyła ramionami.
Magnus musiał przyznać, że to co mówiła, miało sens. Miała rację. Westchnął więc tylko i nie odzywał się przez dalszą część drogi. Dopiero przed drzwiami zaczął myśleć, czy może tam wejść. Jace przecież napisał do Izzy, żeby przyszła, nie do niego. Dziewczyna jednak znowu postanowiła podjąć za niego decyzję i po prostu wepchnęła go do środka.
- Cześć - przywitała się.
W środku siedział Jace, trzej inni chłopcy, tyle samo dziewczyn i oczywiście jego chłopak. Wszyscy odpowiedzieli, więc i on się przywitał. Zaraz potem przycupnął obok Aleca, który zrobił mu miejsce na łóżku. Oparli się wygodnie o ramę łóżka, kiedy dołączyła do nich Isabelle. Przysiadła obok czarownika, który podciągnął nogi i usiadł po turecku. Chwycił poduszkę i ułożył ją sobie na udach. Zerkał co chwilę to na Aleca, to na jego siostrę. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo wszyscy usłyszeli dźwięk nadchodzącego smsa. Jace chwycił swój telefon i oznajmił:
- Chodźmy do salonu. Clary czeka przed drzwiami.
I nie zwracając uwagi na innych ruszył szybkim krokiem na dół. Cała reszta spojrzała po sobie, w końcu się poddali i również poszli za nim. Magnus i Alec wyraźnie się ociągali, ale Izzy złapała pierwszego za rękę, więc i jej brat musiał iść. Nie chciał go znowu zostawiać samego. Zaraz za drzwiami dziewczyna wyprzedziła wszystkich i pognała na dół, żeby jako pierwsza przywitać się z Simonem. Alec zrobił skrzywioną minę, patrząc na oddalającą się siostrę.
- Nie krzyw się, bo ci tak zostanie - zagadnął go czarownik.
Lightwood pokręcił przecząco głową i na niego zerknął. Od razu zamiast grymasu pojawił się ciepły uśmiech.
- O czym rozmawialiście?
Nie wiedział dlaczego, ale chciał znać odpowiedź na to pytanie.
- O różnych rzeczach. Można powiedzieć, że o wszystkim i o niczym - odparł wymijająco.
Czarnowłosy zdziwił się odrobinę tym, że nie usłyszał nic konkretnego.
- Wypytywała cię o wczoraj, co? - zapytał z westchnieniem.
Magnus zastanawiał się, czy nie zataić tego, ale w końcu stwierdził, że nie ma powodu. Po co robić sobie problemy? Skinął więc głową, na co Alec westchnął głęboko.
- Przepraszam cię za nią. Potrafi być wścibska - rzekł.
Magnus zerknął na niego.
- Nie musisz, lubię twoją siostrę - przyznał. - I nie było tak strasznie.
Alec podniósł zaskoczony wzrok.
- Spokojnie, ciebie lubię bardziej - zaśmiał się i przyciągnął go do siebie, by cmoknąć go w skroń.
Alec również się zaśmiał, ale zaraz ku niezadowoleniu Bane'a odsunął się nieco i wyswobodził z jego objęć.
- A to dlaczego? - zapytał, a Magnus wiedział, że chłopak zaczyna się z nim drażnić.
- Izzy mnie bije - przyznał. - Zagroziłem jej nawet, ale ona się mnie nie boi. Dalej mnie bije - pożalił się.
Lightwood zmarszczył brwi, ale nie dodał nic więcej, bowiem wchodzili już do salonu, gdzie siedziała dwójka gości wraz ze znajomymi Aleca. Razem ze swoim chłopakiem zajęli miejsca na kanapie, która o dziwo była nadal wolna. Magnus przejechał wzrokiem po twarzach zebranych osób. Na dłużej zatrzymał się przy jednej, parskając cicho śmiechem. Alec spojrzał w tę samą stronę i również nie mógł powstrzymać owej reakcji. Simon za to wpatrywał się w czarownika z wyraźnym przerażeniem w oczach.
- On się mnie boi - zaśmiał się złowieszczo. - Przeraża go to, że jednym pstryknięciem palca mogę mu coś zrobić - powiedział, patrząc mu prosto w oczy.
Kocie oczy Magnusa tak zahipnotyzowały Simona, że nie mógł oderwać od nich wzroku.
- Nie dziwię mu się - przyznał Alec.
Bane spojrzał na niego, zrywając w ten sposób kontakt z chłopakiem. Simon jakby dopiero się otrząsnął i powrócił do rozmowy z Isabelle.
- Też się tego boisz? - chciał wiedzieć czarownik.
Łatwiej mu byłoby, gdyby Lightwood na niego patrzył, ale ten nadal wpatrywał się w gościa.
- Ja? Żartujesz? - prychnął i w końcu przeniósł wzrok na swojego chłopaka. - Wiem, że mi nic nie zrobisz. Mówię po prostu, że nie dziwię się Lewisowi. Jest Przyziemnym. Do tej pory miał kontakt z magią tylko w tych swoich głupich gierkach - położył ramię na oparciu za czarownikiem i od niechcenia zaczął bawić się jego włosami.
- Bronisz go? Myślałem, że go nie lubisz i to tylko dlatego, że spotyka się z twoją siostrą - odchylił głowę lekko do tyłu, by dać mu większe pole do popisu. Bądź co bądź była to bardzo przyjemna pieszczota.
- Nie znam go, więc czemu mam go nie lubić? - podrapał go lekko, z uwielbieniem przyglądając się jego twarzy i delikatnemu uśmiechowi błąkającemu się na jego wspaniałych wargach. - Wydaje się być w porządku. Co nie zmienia faktu, że jeśli jej coś zrobi, będzie z nim źle - dodał surowszym tonem.
Bane przypominał sobie, że słyszał już dzisiaj coś podobnego, tyle, że skierowanego bezpośrednio do niego. I uświadomił sobie, że celowo nie mógłby zrobić Alecowi czegoś złego. A powód był jeden. Chłopak zawsze uśmiechał się, kiedy go widział, a gdy był na niego zły, zaciskał mocno kąciki ust, by tylko nie pęknąć. A Magnus? Magnus kochał ten uśmiech i nie zamieniłby go na nic innego.

________________________________________________

Rozdział 28 :)
Dziękuję za komentarze i wejścia (ponad tysiąc przybyło po poprzednim poście).
Nie rozpisuję się, bo muszę wyłączać komputer. Burza :(
Buuziole :*

środa, 22 lipca 2015

ROZDZIAŁ XXVII

Następnego dnia Alec już od południa chodził jak podminowany. Lepiej się było do niego nie zbliżać. A najgorsze było to, że on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W końcu by nikomu nic nie zrobić około czternastej zamknął się w swoim pokoju.
Wpatrywał się teraz, dwie godziny później, z kwaśną miną w swoje odbicie, po raz kolejny poprawiając kołnierz koszuli. Miał straszne problemy z wyborem stroju na dzisiejszy wieczór. Dodatkowo był zdenerwowany tym, że Magnus nie chciał mu podać żadnej wskazówki, gdzie dzisiaj wychodzą. Skaranie boskie z tym czarownikiem. Im dłużej Alec go wypytywał, tym bardziej on się z tego cieszył, chociaż nie mówił kompletnie nic. To ma być niespodzianka.
Stał więc teraz i ponownie zastanawiał się, czy dobrze się ubrał. Miał na sobie ciemne, wąskie spodnie, które bardzo dobrze na nim leżały i niebieską koszulę, która idealnie pasowała do jego oczu. Bardzo się starał. Chciał się przypodobać swojemu chłopakowi. Wziął gorącą, odświeżającą kąpiel, ułożył nawet starannie włosy, co wcześniej mu się rzadko zdarzało. Podskoczył jak oparzony, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Zerknął przerażony na zegarek, by upewnić się, że miał jeszcze trochę czasu. Zeszło z niego całe wstrzymywane powietrze, kiedy już to zrobił. Miał jeszcze niecałe pół godziny. Wydał więc komendę, by osoba, która pukała, weszła do środka. Tak się też stało i chwilę później w odbiciu ujrzał również swoją siostrę. Zagwizdała ona z podziwem i zaśmiała się melodyjnie.
- Masz randkę – bardziej stwierdziła, niż zapytała.
Alec z głośnym świstem usiadł na łóżku, odsuwając na bok wszystkie rzeczy, które wyciągnął wcześniej z szafy i tam położył. Oparł łokcie o kolana i podparł brodę na pięści. Dopiero wtedy pokiwał głową, potwierdzając jej słowa. Isabelle przysiadła obok niego i oparła głowę na jego ramieniu.
- Lubię patrzeć na ciebie i Magnusa. Ładnie razem wyglądacie – stwierdziła, na co jej brat zaśmiał się wesoło, choć nadal odrobinę nerwowo. - Naprawdę! I ma na ciebie dobry wpływ – dodała po chwili.
Obrócił zainteresowany głowę w jej stronę i przyjrzał jej się uważniej.
- Co znaczy, że ma na mnie dobry wpływ? - chciał wiedzieć.
Izzy pogłaskała go lekko po udzie, odwzajemniając spojrzenie.
- Zmieniłeś się, odkąd z nim jesteś – powiedziała, dokładnie przyglądając się twarzy swojego brata, by ewentualnie coś z niej wychwycić. - Jesteś bardziej spokojny i częściej się uśmiechasz. Nie patrz tak na mnie! Taka prawda – uśmiechnęła się szeroko.
Alec kiwnął tylko głową, postanawiając nie komentować jej słów. Automatycznie też zaczął się nad nimi zastanawiać. Naprawdę się zmienił? Dlaczego więc tego nie zauważył?
Siedzieli jeszcze jakiś czas, rozmawiając na różne tematy. Lightwood cieszył się z przyjścia siostry, bo poczuł się pewniej. Przy niej się rozluźnił i nabrał chęci na to spotkanie. Oczywiście wcześniej też je miał, ale teraz nie mógł się wręcz jej doczekać.
- Myślisz, że spinki do mankietów byłyby przesadą? - zapytał nagle.
- A gdzie idziecie? - odparła rzeczowo.
Alec wstał i znów podszedł do lustra.
- Ee - zawahał się. - Nie bardzo wiem - wzruszył ramionami.
Isabelle aż zachłysnęła się powietrzem.
- Naprawdę? - zapytała podekscytowana.
Alec spojrzał na nią zaskoczony. Dlaczego tak zareagowała pozostawało dla niego zagadką.
- Co w tym takiego niezwykłego? - zadał pytanie, bo bardzo chciał to wiedzieć.
- Bo to takie romantyczne - powiedziała zachwycona.
Alec zerknął na nią przez ramię.
- Nie wiedziałem, że jesteś typem romantyczki - wyznał.
- Każdy chciałby kiedyś przeżyć coś romantycznego - podeszła do niego, szeroko się uśmiechając. - Załóż spinki - dodała i poprawiła mu włosy. - Naprawdę świetnie wyglądasz - powtórzyła swoje wcześniejsze słowa. - Masz szczęście, że trafiłeś na Magnusa, przynajmniej on dba o ciebie i twoje zachcianki - odpięła górny guzik jego koszuli. - Elegancko, ale z pazurkiem - skomentowała.
Alec odsunął się od niej, powoli mając dość jej zabiegów. Dziewczyna syknęła głośno, nie pozwalając mu na to.
- Zaraz skończę - zapowiedziała i raz jeszcze wygładziła przód jego koszuli. - Załóż jakiś ładny pasek.
Chłopak dziwnie na nią spojrzał.
- Po co? - zapytał głupio. - Przecież nie spadają mi spodnie.
Izzy wybuchnęła śmiechem.
- Będziesz wyglądał bardziej męsko, skarbie - pogładziła go po policzku.
Alec nadal jej nie rozumiał, ale zrobił to, co mu poradziła. Wybrał skórzany pasek, który dostał kiedyś od niej na święta. Poprawił jeszcze koszulę, by być pewnym, że nie wystaje z żadnej strony.
Zerknął na zegarek i wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Zostały mu trzy minuty, a chciał być na dole wcześniej! Wziął telefon, schował go do kieszeni spodni i szybko złapał perfum, który wybrał wcześniej. Nie był duszący i czarnowłosy bardzo go lubił.
- Izzy, muszę już iść - powiedział.
Siostra złapała go jeszcze przed wyjściem i pocałowała w policzek.
- Tylko się zabezpieczajcie - zastrzegła, na co jej brat automatycznie się zarumienił. - Nareszcie trochę koloru - zaśmiała się. - Już myślałam, że zaraz zemdlejesz.
Alec uśmiechnął się nerwowo i wyszedł z pokoju. Zbiegł po schodach i z ulgą stwierdził, że Magnusa jeszcze nie było. Ostatnie kilka kroków przebył powoli, starając się uspokoić rozszalały oddech.
- Witaj - usłyszał kilka minut później przy swoim uchu.
Momentalnie się uśmiechnął, odwracając się, by stanąć do niego przodem.
- Cześć - przywitał się.
Zauważył, że Bane wygląda równie elegancko co on sam i to był kolejny powód do jego szerokiego uśmiechu. Zlustrował go od dołu do góry, zatrzymując wzrok na jego twarzy. Czarownik miał na sobie ciemne spodnie, białą koszulę, która lekko połyskiwała i mieniła się różnymi kolorami i granatową marynarkę, której rękawy podwinął, tak by sięgały mu mniej więcej do połowy przedramienia, włosy ładnie zaczesane i posypane odrobiną brokatu, a oczy lekko podkreślone kredką. Nie nałożył żadnego dodatkowego makijażu, bo wiedział, że Alec tego nie lubił.
- Co mi się tak przyglądasz? - zapytał uśmiechnięty Magnus.
Lightwood położył dłoń na jego biodrze i zbliżył się delikatnie. Nikogo nie było w pobliżu, więc mógł sobie na to pozwolić.
- Jestem oczarowany. Wyglądasz absolutnie perfekcyjnie - powiedział, po czym złożył czuły pocałunek na jego policzku.
Czarownik zachichotał totalnie wesoły. Przyjemne ciepło rozlało się po jego wnętrzu.
- Ty też pięknie wyglądasz - spojrzał na jego twarz i z zadowoleniem obserwował rumieniec wypływający na jego twarz.
Uwielbiał go zawstydzać. Alec jednak postanowił zignorować zarówno jego słowa jak i swoją reakcję i podał mu ramię, by ten mógł się złapać.
- Idziemy?
Magnusa ten gest całkowicie rozczulił i po prostu nie mógł zrobić nic innego, jak tylko je przyjąć i kiwnąć głową. Bardzo mu się podobał ten Alec. Taki męski i pewny siebie, do tego dżentelmen w każdym calu.
- Powiesz mi teraz, gdzie się wybieramy? - zagadnął go, kiedy już wyszli na zewnątrz.
- Pokieruję cię, to niedaleko - zapewnił.
Alec uśmiechnął się do niego, kiwając głową. Na dworze było przyjemnie ciepło, wiał lekki wiaterek.
- Nie miałem jeszcze okazji zapytać cię o Aarona. Jak było? - chciał wiedzieć czarownik.
Lightwood skrzywił się nieznacznie, kiedy usłyszał imię tego konkretnego chłopaka. Nie porozmawiał z nim jeszcze o jego zachowaniu.
- Naprawdę chcesz o nim teraz rozmawiać? - zapytał Nocny Łowca, bo wiedział, jak jego chłopak na niego reagował.
Bane wzruszył ramionami, zerkając na niego wyczekująco.
- Oprowadziłem go i się rozstaliśmy, nic się nie stało, nie masz się czym martwić - było to trochę naciągane, ale przecież w końcu do niczego nie doszło, prawda? Nie było więc sensu denerwować teraz Magnusa.
- Rozmawialiście? - rzucił jak gdyby nigdy nic.
Alec przewrócił oczami.
- Tak, słoneczko, rozmawialiśmy - zaśmiał się i Bane również to zrobił, kiedy tylko usłyszał to zdrobnienie.
To on tak zawsze do niego mówił!
Dalsza część trasy minęła im na rozmowie na przyjemniejsze tematy. Bane nie wspominał już o Aaronie, z czego Lightwood był bardzo zadowolony. Nie chciał psuć im obu wieczoru. W pewnym momencie czarownik poprosił, by trochę przyspieszyli. Jak się okazało ich cel rzeczywiście nie był tak daleko od Instytutu, bo po chwili już wchodzili do środka. Ale tak właściwie gdzie? Nocny Łowca rozglądał się dookoła, ale szczerze mówiąc, nie miał żadnego pomysłu. Stali właśnie w holu, w którym przechadzało się już kilka osób, wyglądających równie elegancko co oni sami. Pomieszczenie było dość drogo wyposażone, a z sufitu zwisał potężny żyrandol. Nigdy nie był w tym budynku. Ba! Nigdy nie był nawet w tej części Nowego Jorku.
- Teatr? - strzelił, zerkając na swojego chłopaka.
Magnus zaśmiał się cicho, ale postanowił ulżyć czarnowłosemu w cierpieniach i zdradzić, gdzie się znajdują. Pociągnął go w stronę drzwi, przy których stał baner opisujący dzisiejsze wydarzenie. Lightwood szybko zabrał się za czytanie. Jeśli wierzyć zegarkowi na ścianie, zostało im około pięć minut.
- Koncert? - spojrzał na Magnusa, który cały czas stał za nim i cierpliwie czekał, aż ten skończy czytać.
Czarownik kiwnął głową, oczekując teraz jego reakcji.
- Na pewno jesteśmy dobrze ubrani? - dociekał Alec z uśmiechem.
- Rozejrzyj się - podpowiedział Bane, szepcząc mu do ucha. - Wszyscy są ubrani jak my, więc chyba wyglądamy odpowiednio.
Alec zrobił, jak mu nakazał czarownik i po raz kolejny zauważył ludzi stojących wokół nich. Kobiety miały na sobie piękne suknie, a mężczyźni garnitury.
- A co to za zespół? Jakoś nie kojarzę - oparł się plecami o jego klatkę piersiową. - Jaką muzykę grają?
Magnus bez skrępowania owinął ramię wokół jego talii. Ludzie ich otaczający nie byli jakoś specjalnie tym faktem przejęci, więc uznał, że nie mają nic przeciwko i, że może to zrobić. Alec też nie protestował, więc dlaczego nie?
- Już dawno zauważyłem, że lubisz czasem posłuchać spokojniejszej muzyki. Szczerze mówiąc, ja także nie gustuję w muzyce klubowej, w której liczą się tylko basy i natężenie głośności - skrzywił się na samą myśl. - Dlatego postanowiłem cię tutaj zabrać. Zespół, który rozpocznie za chwilę swój koncert, gra muzykę.. Hmm.. Trochę klasyczną, trochę jazzową, a trochę współczesną. W każdym bądź razie mam nadzieję, że ci się spodoba.
Po tych słowach otworzone zostały główne drzwi wejściowe, a przy nich stanął kontroler, który sprawdzał, czy każdy z wchodzących gości ma bilet. Alec zdążył posłać jeszcze Magnusowi ciepły uśmiech i weszli do środka. Pomieszczenie, w którym się znaleźli, było jeszcze bardziej imponujące niż wcześniejsze. Bane złapał Lightwood'a pod ramię, prowadząc go na ich miejsca. Kiedy już usiedli, Alec miał trochę czasu by rozejrzeć się dookoła. Drogie dywany, około tysiąca miękkich foteli i ogromna scena, idealnie widoczna z każdego miejsca. Sądząc po tym widoku, jak i innych osobach zajmujących odpowiednie miejsca, ten koncert był bardzo drogim przedsięwzięciem i Magnus musiał się na niego sporo wykosztować. Zerknął na swojego współtowarzysza, który również na niego patrzył.
- Podoba ci się? - zapytał, kładąc dłoń na jego udzie.
Alec jedynie kiwnął potakująco głową, bo na scenie właśnie pojawił się zespół. Chwilę zajęły im sprawy organizacyjne, ale po kilku minutach już można było usłyszeć pierwsze dźwięki.
Występ trwał prawie cztery godziny. Rzeczywiście, tak jak wcześniej mówił Magnus, Alecowi bardzo spodobała się muzyka, którą grali. Była bardzo przyjemna dla ucha i pozwalała się odprężyć. Kolejnym przyjemnym doznaniem było to, że Bane przez cały czas jego trwania, gładził go delikatnie po nodze. Przebierał palcami, wywołując miłe dreszcze na jego ciele. Już po rozpoczęciu światła zostały przygaszone, nadając w ten sposób atmosferze charakteru i w pewien sposób intymności. Dodatkowo Magnus raz po raz szeptał Lightwood'owi coś na ucho, a jego szyję w tym momencie oplatał ciepły oddech i piękny zapach czarownika, połączony z jakimiś perfumami, które miał na sobie.
Kiedy ludzie zaczęli bić brawa, a koncert dobiegł końca, Alec nie miał ochoty, żeby wstać. Czuł się tak dobrze, że z chęcią zostałby trochę dłużej. Wszyscy zebrani zaczęli się jednak kierować ku wyjściu, więc i na niego przyszła kolej. Bądź co bądź miał jeszcze nadzieję na miły spacer w towarzystwie swojego chłopaka.
Wyszli z budynku, niespecjalnie się spiesząc. Na zewnątrz się już ściemniło, ale nie było zimno, wręcz przeciwnie. Wieczór był ciepły, a Alec za nic w świecie nie chciał teraz wracać do Instytutu.
- I jak wrażenia? - zapytał Magnus, przyjmując wyciągnięte przez niego ramię.
- Bardzo mi się podobało - stwierdził Lightwood z westchnieniem. - Naprawdę, dziękuję ci.
Bane uśmiechnął się, kierując się naprzód.
- Przejdziemy się?
Alec spojrzał na niego i kiwnął głową. Spacerowali już dobre pół godziny, ciesząc się ładną pogodą i swoim towarzystwem, kiedy Magnus na chwilę przystanął. Lightwood zerknął na niego, nieco zdziwiony. Tak był pochłonięty rozmową z mężczyzną, że nie zauważył nawet, w jakiej znajdowali się okolicy. Jeden nerwowy uśmiech Magnusa wystarczył, by to pojął.
- Tak sobie pomyślałem, że skoro i tak tu już jesteśmy, to może byśmy weszli i coś zjedli? Mogę coś przygotować - zaproponował, drapiąc się w tył głowy.
Nadal nie miał pojęcia, jak chłopak na to zareaguje.
- Tak właściwie.. - zawahał się, a Magnus wpatrywał się w niego wyczekująco. - Bardzo chętnie.
Uśmiechnął się, a Bane złapał go za rękę, ciągnąc do swojego mieszkania. Kiedy już znaleźli się w środku, powiedział po prostu:
- Rozgość się, ja zrobię nam coś dobrego do jedzenia.
Alec z chęcią przystał na tę propozycję, bo prawdę mówiąc nie jadł nic od obiadu, więc był głodny. Magnus zaprowadził go do salonu, a sam skierował swoje kroki do kuchni.
- Mogę się rozejrzeć? - zdążył go jeszcze zapytać Nocny Łowca.
Czarownik odwrócił się na pięcie i rozłożył ręce.
- Zapraszam - powiedział i zniknął w pomieszczeniu obok.
Alec zaczął więc zwiedzanie mieszkania. Już tutaj kiedyś był, ale wtedy nie miał nawet możliwości obejrzeć go całego. Teraz miał po temu sposobność i postanowił ją wykorzystać. Jedynym pomieszczeniem, które wyróżniało się spośród innych była sypialnia. W całym mieszkaniu dominowały kolory, cała ich gama, podczas gdy w sypialni wszystkie barwy były bardziej stonowane. Bardzo mu się podobał ten pokój i nie tylko dlatego, że była to sypialnia i liczył na to, że ją jeszcze dzisiaj odwiedzi. O nie! Pomieszczenie to, mimo iż na pierwszy rzut oka w ogóle nie pasowało do czarownika, to po głębszym zastanowieniu oddawało jego całego. Bo Magnus miał temperament i lekko zadziorny charakter, ale ktoś kto go znał bliżej wiedział, że posiada on też inne cechy.
Swoją wycieczkę zakończył w kuchni, gdzie spotkał swojego chłopaka. Objął go od tyłu i pocałował w kark.
- Pomóc ci w czymś?
Czarownik pogłaskał go po dłoni i odpowiedział:
- Zaraz skończę, możesz nakryć do stołu - wskazał mu szafkę, w której znajdowały się potrzebne do jego zadania rzeczy.
Lightwood szybko przeniósł wszystko do pomieszczenia obok, w którym znajdował się stół. Zaraz za nim wszedł Magnus, niosąc parujące półmiski.
Po skończonym posiłku gospodarz wziął kieliszki i butelkę i zaproponował chłopakowi, by przenieśli się na kanapę. Kiedy już tam usiedli, nalał im obu wina. Oparł się wygodnie o oparcie kanapy i zaraz poczuł, że Alec opiera się o niego.
- Nie wiedziałem, że potrafisz gotować - zaczął Lightwood, przekładając nogi przez jego udo i kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
Bane objął go ramieniem i pocałował we włosy.
- Smakowało? - zapytał i zaraz dostał potwierdzenie. - Cieszę się w takim razie.
Magnus położył swoją dłoń na dłoni należącej do jego chłopaka. Zaczął ją delikatnie głaskać palcem wskazującym. Alec bardzo to lubił i potrzebował tego. Jego dotyk go uspokajał i rozluźniał. Nocny Łowca postawił kieliszek na jego kolanie i zaczął prowokująco przesuwać palcem po całej jego nóżce. Czarownik odchrząknął znacząco, a czarnowłosy od razu podniósł na niego swój wzrok. Patrzyli na siebie przez moment. Czarownik spojrzał mu głęboko w oczy i delikatnie go pocałował. Alec chętnie odwzajemnił pocałunek. Czekał na to, odkąd tylko go dzisiaj zobaczył. Położył rękę na jego torsie i zaczął go głaskać. Czuł, że od tej atmosfery i wypitego wina robi mu się gorąco. A może nie tylko od tego? Magnus jednym ruchem zmienił ich pozycję, zadziwiając zarówno Lightwood'a jak i samego siebie. Teraz to Nocny Łowca był oparty o kanapę, a on siedział na jego kolanach. Odstawił ich kieliszki na stolik, a sam zajął się jego ustami. Pocałunek szybko przerodził się w bardziej namiętny i intymny. Alec zamruczał w szyję Magnusa, kiedy tylko ten się od niego odsunął. Czarownik zaśmiał się cichutko, lekko zaskoczony swoim własnym zachowaniem.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Magnusem? - zapytał Alec szeptem.
- Działasz na mnie pobudzająco – wyznał. - Nie mogłem już dłużej wytrzymać.
Ponownie powrócił do jego ust, zanurzając dłoń w jego włosach. Alec z szerokim uśmiechem przeniósł swoje ręce na jego pośladki. Ścisnął je delikatnie, na co Bane odpowiedział mu cichym jękiem. Obaj przesuwali dłońmi po swoich ciałach, ucząc się ich po raz kolejny, mimo iż znali je już doskonale.
- Podczas zwiedzania ominąłem jedno miejsce – wymruczał Alec.
- Jakie? - Magnus spojrzał na niego zamglonym wzrokiem pełnym pożądania.
- Sypialnię – skłamał.
- Chodźmy tam teraz – zaproponował Bane, myśląc tylko o jednym.
Lightwood'owi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wstał z kanapy, mocno ściskając pośladki mężczyzny, by nie spadł i skierował swoje kroki do wspomnianego wcześniej pokoju. Magnus pisnął głośno, kiedy znalazł się w górze.
- Zadziwiające, że nie byłeś tutaj, a znasz dokładnie drogę, kłamczuchu – zaśmiał się, kiedy Lightwood położył go na łóżku.
Alec również się zaśmiał, odrobinę nerwowo, przyłapany na kłamstwie. Magnus był już podniecony dotykiem i ich pocałunkami. Lightwood otarł się o jego biodra, dociskając swój wzwód do jego. Nie mógł powstrzymać jęku, choćby chciał.
- Pragnę cię – powiedział, choć sam nie wiedział dlaczego. Czuł, że powinien, a lekkie westchnienie i całus na szczęce tylko potwierdził jego przypuszczenia.
Magnus usiadł bardzo blisko niego i zaczął rozpinać guziki jego koszuli, patrząc mu cały czas w oczy. Był już mocno podniecony i chciał już go poczuć. Gdy tylko pozbył się jego ubioru od pasa w górę, przejechał swoim wilgotnym językiem po jego sutku. Następnie dmuchnął na niego lekko i usłyszał jęk, który tylko potwierdził to, że chłopakowi się podobało.
Alec jednak chciał dzisiaj dominować, dlatego lekko się pochylił, by ucałować kuszące wargi czarownika. Były teraz krwistoczerwone, a oczy jego kochanka przysłonięte powiekami. Chwycił go pod pośladkami, a on oplótł go swymi nogami. Chciał go mieć w łóżku, teraz, zaraz. Nie mógł czekać dłużej. Wstał jeszcze, by najpierw ściągnąć ze stóp buty i skarpetki, a zaraz potem odpiąć guzik dżinsów. Magnus oblizał się na ten widok, jednak nie ruszył w jego stronę. Alec zaraz zajął miejsce obok niego (a szczególniej nad nim). Był w samych bokserkach, które i tak boleśnie go uciskały. Wsunął się na jego ciało, muskając je lekkim dotykiem warg. Gdy zaczął obcałowywać jego szyję i podgryzać ją lekko, Magnus jęknął gardłowo i pchnął biodra do góry.
Nie mógł już tego wytrzymać. Alec całował powoli całe jego ciało. Sęk w tym, że robił to stanowczo za wolno. Chciał poczuć cały jego ciężar na sobie. Chciał móc go dotykać, drapać paznokciami po jego ciele, by jęczał z przyjemności. Przesunął jego dłonie na swoje biodra, przygryzając kusząco wargę. Tak bardzo chciał, by chłopak w końcu ściągnął z niego ubrania. I mógł być z siebie dumny, bo już po chwili miał na sobie jedynie spodnie. Lightwood rozpiął mu rozporek zębami, a Magnus wprost nie mógł na to patrzeć, bo twarz jego kochanka znajdująca się tak blisko jego krocza, sprawiała, że chciał momentalnie dojść. A wiedział, ze to nie koniec zabawy. Spodnie, które jeszcze chwilę temu miał na sobie szybko podzieliły los jego koszuli. Od razu poczuł się lepiej, gdy poczuł jego ciało na swoim. Pocałował go głęboko i bardzo namiętnie, z dużą ilością języka. Uwielbiał czuł, jak Alec bada jego podniebienie. Wzbudzało to w nim jeszcze większą pasję i pragnienie. Kurde, czemu nie mógł powstrzymać jęczenia? Nigdy nie umiał powstrzymać owej reakcji. Lepiej by mu było, gdyby wyłączył myślenie, ale sam chciał wiedzieć, na co reaguje jego organizm.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa – powiedział, na co usłyszał w uchu cichy śmiech partnera.
Kiedy zamknął oczy? Pewnie wtedy, gdy ten wiecznie niewyżyty chłopak ugryzł lekko jego ucho. Lizał i podgryzał ciało czarownika, ten jednak nie pozostawał mu dłużny masując delikatnie jego plecy, czy też drażniąc je paznokciami. Zsunął się w stronę sutka i polizał lekko. Chłopak znów wypchnął biodra, ocierając się o niego.
- Chciałbym dzisiaj to zrobić – wycharczał Alec.
- O taak – wysapał Magnus, doskonale zgadując, o co mu chodziło. - Ja też, proszę.
Machnął ręką w stronę szafki, a Alec szybko ją otworzył. Jego oczom ukazał się żel nawilżający i kilka prezerwatyw. Wziął tubkę, ale nic poza tym. Nie lubił gumek, a ufał Magnusowi w tym stopniu, że wierzył iż niczym go nie zarazi.
Wylał odrobinę zimnej mazi na palce, gdzie trochę ją roztarł i pomasował opuszkiem palca wejście Magnusa. Jego ciało się lekko spięło, ale sam Bane wydawał się być rozluźniony. By mu jeszcze bardziej pomóc, obniżył się i polizał główkę penisa czarownika. Instynktownie na to zachowanie ze strony Nocnego Łowcy, wypchnął biodra do przodu. W tym czasie Alec wsunął w niego kolejny palec, a nie czując sprzeciwu jeszcze jeden. Dał mu chwilę na przyzwyczajenie się do tego uczucia i powoli zgiął palce i zaczął je krzyżować. Z ust Magnusa wyrwał się pojedynczy jęk i seria sapnięć. To tylko dało Alecowi powód do tego, by odszukać w jego ciele ten jeden charakterystyczny splocik nerwów. Gdy w końcu mu się to udało, uderzył w niego lekko. Był bardzo zadowolony z reakcji Bane'a, bo ten krzyknął z rozkoszy i przygryzł wargi w bardzo kuszący sposób. Alec nie mógł się powstrzymać i pozwolił by złączyły się one na moment z jego własnymi.
- Jezu, co ty ze mną robisz? - wymruczał Magnus, kiedy tylko chłopak się od niego odsunął.
Lightwood jedną dłonią pieścił jego odbyt, a drugą penisa. To było zbyt dobre.
- To samo co ty ze mną, jęcząc i wijąc się. Nawet nie wiesz, jak przyjemnie na to patrzeć – odpowiedział mu cicho, z ledwością łapiąc oddech. - Obróć się – poprosił, kiedy wyczuł, że jego partner jest już gotowy.
- Nie, chcę cię widzieć.
Alec zawahał się chwilę, ale w końcu przystał na jego słowa. Wylał sporo lubrykantu na swoją męskość, by odpowiednio go nawilżyć i złapał pewnie biodra czarownika. Po kilku głębszych wdechach pchnął lekko do przodu. Magnus szybko nakrył jego wargi swoimi i wsunął w jego słodkie usta język. Potrzebował chwili na to, by jego ciało przyzwyczaiło się do tego, że jest rozciągane i coś powoli w nie wchodzi. W czasie, gdy pogłębiał ich pocałunek, ręka Lightwood'a ponownie wylądowała na jego penisie. Głaskał go delikatnie i tarł w górę i w dół. Kiedy poczuł, że mężczyzna się rozluźnił, ponownie pchnął biodrami, tym razem mocniej i szybciej. Za trzecim ruchem udało mu się wejść całemu. Czuł gorące i wilgotne mięśnie, zaciskające się na nim. Pchnął biodrami, jednak nie znalazł jeszcze tego, czego szukał. Zmienił lekko kąt uderzeń, a krzyk Magnusa był najlepszą nagrodą.
- Jesteś cudowny – drżał, jęcząc i krzycząc raz po raz.
Alec również nie mógł powstrzymywać jęków. Dobrze, że byli w mieszkaniu Magnusa, bo w innym razie byłby pewnie strasznie zawstydzony. Starał się uderzać w wybrane przez siebie miejsce. Jego dłonie błądziły po ciele czarownika, masując je. Penis Bane'a ocierał się o jego brzuch, sącząc na niego preelakujat. Było mu tak dobrze, że nie mógł wytrzymać już dłużej. Jego ruchy stały się bardziej chaotyczne, płytkie i szybsze. Ciało Magnusa mówiło mu, że ten jest już bliski orgazmu. Jego mięśnie drgały mocno, ciało było mokre od potu, a stopy znajdujące się na jego tyłku, dociskały go mocniej do jego ciała. Magnus jednak zakończył pierwszy, mocniej zaciskając się na jego penisie. To uczucie sprawiło, że i Alec doszedł z głośnym jękiem. Nie zdążył wyjść z jego ciała i w ten sposób eksplodował w nim. Z cichym sykiem na niego opadł. Po chwili jednak uświadomił sobie, że może mu być za ciężko. Wysunął więc z niego swojego mięknącego penisa z głośnym mlaskiem i położył się obok niego.
- Jesteś niesamowity – pierwszy przerwał ciszę czarownik i podciągnął się na łokciu, żeby się do niego przytulić. Jego odbyt nadal lekko pulsował, ale było to bardzo przyjemne uczucie. Złożył słodki pocałunek na jego ustach, a Alec z chęcią go odwzajemnił.
Obaj byli cali spoceni, ale w równym stopniu zadowoleni, a może nawet i bardziej?
- Ty bardziej – zaśmiał się.
Magnus kiwnął głową i zaciągnął na nich kołdrę. Pocałował go ponownie leniwie w usta.
- Wycisnąłeś ze mnie wszystkie siły – powiedział, ale nie było w tym żadnego wyrzutu.
- I nie tylko siły – zaznaczył Lightwood.
Bane uderzył go lekko w bok.
- Sprośnik.
Obaj wybuchnęli śmiechem, ale żaden już nic nie dodał. Nie minęły nawet trzy minuty, a już znajdowali się w objęciach Morfeusza.

__________________________________________________

Hejo hejo!
Dziękuję za komentarze i wejścia. Witam także nowych czytelników, liczę na to, że wam się podoba ta historia :)
Rozdział.. hmm. sami oceńcie.
Czekam na wasze opinie, buziaki :*

środa, 15 lipca 2015

ROZDZIAŁ XXVI

Następne kilka dni upłynęło wszystkim bardzo szybko. Alec cieszył się z takiego obrotu sprawy. Panicznie bał się tego, że ktoś nakryje go z Magnusem, a okazało się, że nic wielkiego się nie stało. Owszem, kilka osób nie odzywało się do niego wcale, ale to nie było istotne. Zdarzyło się nawet parę razy, że rozmowy cichły, kiedy wchodził do jakiegoś pomieszczenia. Czuł się wtedy niezręcznie. Ważniejsze jednak było to, że jego bliscy znajomi, bo nadal nie mógł się przekonać do tego, by zacząć ich nazywać przyjaciółmi, nie mieli nic przeciwko jego orientacji. Zaakceptowali go i jeśli by się dokładniej przyjrzeć ich relacji, to nawet się chyba poprawiła. Może i wcześniej się nie kłócili, ale teraz było jakoś inaczej. Może po prostu chodziło o to, że nic nie musiał już przed nimi ukrywać. Naprawdę nie miał pojęcia.
Wraz z upływem czasu plotki na jego temat stawały się coraz rzadsze. Tak jak mówił Magnus, ludziom pewnie ten temat się już powoli nudził. Co prawda w niektórych przypadkach nadal czuł na sobie badawcze spojrzenia wielu Nocnych Łowców i wiedział, że jego chłopakowi również w dalszym ciągu się przyglądają. Nie było to jednak tak nachalne jak na początku. Wtedy nikt nawet nie odrywał od nich wzroku. Było to bardzo uciążliwe.
Starali się zachowywać normalnie, tak by w końcu przestać być tematem numer jeden. Nie chcieli wokół siebie takiego zamieszania, w niczym nie było im potrzebne. A jutro ich randka. Uch, już nie mógł się doczekać. Czuł się trochę dziwnie z tym, że to Magnus go zaprosił i głupio, że sam nie wpadł na to, by z nim gdzieś wyjść, ale mimo to czekał na nią z niecierpliwością. Bane nie chciał mu nic powiedzieć. Ani gdzie idą, ani co będą robić. To tylko jeszcze bardziej pobudzało jego wyobraźnię. Już i tak nieźle nadszarpniętą zresztą.
Szli właśnie z czarownikiem na śniadanie. Jak co rano. Później ma trening, przerwa, obiad, trening, przerwa, kolacja, sen. Ciągła monotonia, może z kilkoma nieznacznymi wyjątkami, ale jednak. Pewnie dlatego ostatnie kilka dni minęły mu tak szybko.
- O czym tak myślisz, co? - zagadnął go czarownik, przepuszczając w drzwiach jadalni.
- O niczym szczególnym - odparł jedynie i uśmiechnął się do niego ciepło.
Czarownik pokręcił głową, nie bardzo tą odpowiedzią usatysfakcjonowany.
- Nie odzywasz się od samego rana - wypomniał. - Jeżeli cię coś dręczy to po prostu powiedz - wzruszył ramionami.
Ale Alec nie miał mu nic do powiedzenia. Nic go nie dręczyło, nie miał żadnych problemów. Czuł się szczęśliwy, idąc obok tego konkretnego mężczyzny.
- Wszystko w porządku, naprawdę - spojrzał mu w oczy. - Po prostu tak sobie myślę. Trochę się w ciągu ostatnich dni zmieniło i próbuję się do tego przystosować - wyznał szczerze.
Magnus uśmiechnął się anielsko, tak jak tylko on potrafił.
- Żałujesz, że to wszystko się wydało? - zapytał, siadając na swoim miejscu.
Alec nie musiał się długo zastanawiać. Ba! Wcale się nie zastanawiał. Odpowiedź uformowała się w jego głowie niemal automatycznie, kiedy tylko Bane skończył zadawać to pytanie.
- Oczywiście, że nie - również usiadł, odpowiadając szczerze. - Po prostu tak o tym wszystkim myślę.
Magnus pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Mam nadzieję, że jest jeszcze w twojej niezwykle zajętej głowie troszeczkę miejsca na rozmyślania o mnie - powiedział cicho, chociaż było niemożliwe, by ktoś inny ich usłyszał, albowiem najbliżsi ludzie siedzieli dobre kilka krzeseł dalej, a rodzeństwo Lightwood'a jeszcze nie przyszło.
Alec rzucił mu sceptyczne spojrzenie, chociaż uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Przecież to wszystko wiąże się z tobą, jeśli nie kręci wokół ciebie - rzekł, sięgając kanapkę. - I dobrze o tym wiesz.
Czarownik również zaczął jeść.
- Wiem - przyznał. - Ale zawsze miło to usłyszeć - wyszczerzył się i w tym momencie przyszła Izzy wraz z Jace'em.
Przywitali się i zabrali za pałaszowanie śniadania.
- Dzisiaj po pierwszym treningu pójdę do Aarona - powiedział ni z gruszki ni z pietruszki Alec.
Magnus wzdrygnął się odrobinę, ale starał się to jakoś zamaskować. Nie lubił tego chłopaka i nic nie mógł na to poradzić. Nie podobało mu się to, że kręcił się wokół jego Aleca. Upił łyk kawy, oddychając głęboko przez nos.
- Po co? - zapytał nieco szorstko.
Ten ton zbił Lightwood'a z tropu.
- Mówiłem ci przecież, że muszę go oprowadzić po Instytucie - westchnął i zaczął grzebać widelcem w talerzu.
- Nie musisz - burknął, wbijając wzrok w ścianę naprzeciwko.
Alec przewrócił oczami. Mógł podejrzewać, że Magnusowi się nie spodoba ten pomysł. Już sama wzmianka o chłopaku dziwnie na niego działała. Po co więc zaczynał ten temat?
- Obiecałem mu to kiedyś - przypomniał. - A ostatnio nawet się upomniał. Oprowadzę go po prostu dzisiaj i będę miał to z głowy - zerknął na czarownika, ale ten w dalszym ciągu wpatrywał się w widok przed sobą.
- Powiedz mu, że się rozmyśliłeś - zaproponował.
Alec zaśmiał się w duchu na ten pomysł. O tak, już to widział.
- Magnus, przecież tak się nie robi.
Na chwilę między nimi zapadła cisza. Rodzeństwo Nocnego Łowcy również się nie odzywało. Przed chwilą właśnie skończyli o czymś dyskutować. Nie mieli zielonego pojęcia, o czym ich brat rozprawia tak ze swoim chłopakiem.
- Kurde, Alec - nareszcie się odwrócił i na niego spojrzał. - Niby po co mu teraz takie dokładne obejrzenie twierdzy? Przecież za niecały miesiąc stąd wyjedzie, a jest już na tyle długo, by poznać wszystkie pomieszczenia, o których powinien wiedzieć.
- Wiem - przytaknął mu czarnowłosy. Szczerze mówiąc miał takie samo zdanie na ten temat. - Ale skoro mu to obiecałem, to nie mogę się teraz wycofać. Zajmie to góra godzinę.
Żaden argumenty nie przemawiały do Magnusa. Koleś miał tyle osób w Instytucie, dlaczego musiał się uczepić akurat Aleca? I jeszcze sam czarnowłosy. Czy on naprawdę nie zauważa, że nie chodzi o zwykłe oprowadzenie?
- Nie ufasz mi? - zapytał Lightwood, jakby czytał mu w myślach.
Bane oparł łokcie na stole i położył głowę na dłoniach, palce zanurzając we włosach. Myślał intensywnie. Przecież to niemożliwe, aby był aż tak zazdrosny. Aby był w ogóle zazdrosny! Przecież Alec nigdy nie dał mu nawet powodów do zazdrości. Dlaczego więc na samą wzmiankę o blondynie zostającym sam na sam z jego chłopakiem, skacze mu ciśnienie? Może dlatego, że on znał takich typków.
- To jemu nie ufam - odpowiedział, unosząc głowę i opierając podbródek na pięści. - Ale zrobisz, co będziesz uważał za słuszne. Nie mogę ci przecież niczego zabronić, prawda? - ponownie złapał w dłonie kubek z kawą i upił spory łyk. - Skończyłeś? - zmienił temat, zerkając na jego talerz. - Bo ja tak - zaczął wstawać.
Alec również dopił kawę i ruszył w ślad za nim. Kiedy się rozejrzał, zauważył, że w pomieszczeniu zostało tylko kilkanaście osób. Która była godzina? Zupełnie stracił poczucie czasu.
- Magnus - zaczął, kiedy byli już za drzwiami.
- Słucham - odparł wspomniany.
Alec zrównał z nim kroku i przyjrzał mu się dokładnie. Och, jak on uwielbiał tego czarownika.
- Nie kłóćmy się o taką błahostkę - poprosił.
- Przecież się nie kłócimy.
- Spójrz na mnie - poprosił.
Magnus tylko na niego zerknął, by zaraz znowu wpatrywać się przed siebie. Był to jednak błąd z jego strony, bo szybko został przyszpilony przez swojego chłopaka do ściany. Otworzył szerzej oczy.
- Wiesz, że jeżeli powiesz, żebym z nim nie szedł, to nie pójdę - powiedział, łapiąc czarownika za brodę i zmuszając go w ten sposób, by na niego spojrzał.
Jego uścisk nie był mocny, ale pewny i stanowczy.
- Alec, co ty..? - zdziwił się Magnus. - Nie wygłupiaj się - jęknął, próbując się wyswobodzić. Na próżno.
- To ty się wygłupiasz - wytknął mu. - Widzę twoją minę. Coś jest nie tak. Nie chcesz, żebym z nim tam szedł, prawda? - zapytał łagodnym głosem.
Magnus zastanawiał się chwilę, czy w ogóle odpowiedzieć.
- Nie, nie chcę - przyznał w końcu zgodnie z prawdą.
- Chodzi o to, że będę sam z jakimś chłopakiem, czy z tym konkretnym?
- Z tym konkretnym.
Alec przybliżył maksymalnie swoją twarz do jego, by szepnąć mu do ucha:
- Więc powiedz, żebym nie szedł.
Magnus wiedział, że nie może tego zrobić, chociaż nie wiadomo jak bardzo by tego chciał. Nie może go ograniczać ani czegokolwiek zabraniać. Ufał mu, a w ten sposób Alec mógłby pomyśleć, że jest inaczej. Pokręcił więc tylko przecząco głową, chowając dłonie za plecami.
Lightwood westchnął, opierając twarz na jego barku. Miał gdzieś, że ktoś mógł tędy przechodzić. I tak wszyscy już o nim wiedzieli.
- Ale i tak nie podoba ci się ten pomysł? - chciał wiedzieć Alec.
- Nie - odparł czarownik, nieco pewniejszym głosem chociaż i tak cicho.
- I co ja mam z tobą zrobić? - zaśmiał się Nocny Łowca.
- Pocałuj mnie - poprosił Magnus. - I będzie okej.
Ton jego głosu był nieco weselszy niż wcześniej, z czego Alec był bardzo zadowolony.
- Będzie okej? - zapytał, drocząc się z nim odrobinę.
Podniósł głowę z jego ramienia, wpatrując się w niego z uśmiechem.
- Tak - uśmiechnął się delikatnie.
Alec mruknął coś pod nosem, ale ostatecznie złożył czuły pocałunek na jego ustach. Magnus zamruczał słodko, oddając pocałunek.
- Chodź cię odprowadzę - zaproponował, na co jego chłopak z chęcią przystał.
Rozstali się przy jego gabinecie. Alec nie chciał wchodzić do środka, bo i tak miał mało czasu, a musiał się jeszcze przygotować do treningu.
Po ćwiczeniach tak jak mówił to Magnusowi, udał się do Aarona. Chłopak leżał w salonie, na kanapie. Musiał go chwilę szukać, ale w końcu udało mu się go znaleźć. Podszedł bliżej blondyna i zapytał:
- Jesteś teraz zajęty?
Aaron spojrzał na niego odrobinę zaskoczony, nie fatygując się nawet tym, by usiąść. Uśmiechnął się jednak, niby od niechcenia poprawiając włosy.
- Może znajdę chwilę, a co?
Alec uśmiechnął się delikatnie. Może znajdzie chwilę? Też coś, prychnął w duchu.
- Chciałeś, żebym cię oprowadził - przypomniał mu, chociaż chłopak doskonale o tym pamiętał.
- Och, chcesz iść teraz? - podniósł się do siadu.
"Nie, tak tylko przyszedłem. Nie mam co robić i postanowiłem z tobą o tym porozmawiać", cisnęło mu się na usta. Nie powiedział tego jednak, bo nie wiedział, czy chłopak zniósłby tyle sarkazmu.
- Jeśli to nie problem. Później nie będę miał czasu - dodał. - Poza tym teraz też mam tylko godzinę - zastrzegł.
Aaron pokiwał zadowolony głową. Wiedział, że czarnowłosy sam do niego przyjdzie. To było tylko kwestią czasu. Nie wiedział tylko, że Alec nie przyszedł w sprawie, w której chciał, żeby przyszedł. Zamiarem Lightwood'a było jedynie oprowadzenie blondyna po twierdzy. Nic więcej.
- Pewnie, żaden problem. Idziemy? - wstał ochoczo i uśmiechnął się szeroko. Alec potwierdził skinieniem głowy. - Prowadź w takim razie - wskazał ręką, by szedł przed nim.
Czarnowłosy poszedł pierwszy, ale zaraz jednak zwolnił, by Aaron do niego dołączył. Wyszli z salonu.
- Chcesz, żebym pokazał ci jakieś konkretne miejsce czy coś? - chciał wiedzieć Alec.
- Zdaję się na ciebie - wyszczerzył się do niego. - Pokaż mi to, czego nie widziała reszta.
Lightwood zaśmiał się cicho.
- Aaron, ja naprawdę nie wiem, czego nie widzieli inni - powiedział, zerkając w jego stronę.
Blondyn wzruszył ramionami, myśląc intensywnie.
- No to twoje ulubione - wypalił. - Chętnie bym zobaczył, gdzie lubisz spędzać czas - dodał, niemal kusicielsko, lecz Alec nie wyłapał w tym żadnego podtekstu. - No chyba, że również nie wiesz, co to za miejsca - droczył się z nim.
- Wiem! - zaśmiał się Alec i powstrzymał się przed pokazaniem mu języka.
Gdyby był z Magnusem, pewnie tak by się to skończyło. Potem by jeszcze od niego oberwał, nie mocno, ale jednak. Uśmiechnął się szeroko, wyobrażając sobie tę sytuację.
- Więc prowadź - powtórzył się Aaron, również się uśmiechając.
Był święcie przekonany, że uśmiech czarnowłosego jest skierowany w jego stronę. Ale by się zdziwił, kiedy by się dowiedział, że myśli Aleca zajmuje w tym momencie ktoś inny.
Lightwood zaprowadził go więc do szklarni, biblioteki, na strzelnicę i wiele innych miejsc. Przez całą drogę rozmawiali. Aaron opowiadał mu o swoim Instytucie. O tym jak tam jest. W niektórych miejscach Lightwood nawet dodawał coś od siebie. Mówił dlaczego je lubi, bądź co tu najczęściej robi. Prawdę mówiąc, nie było tak źle. Alec nie czuł się jakoś specjalnie niekomfortowo w jego towarzystwie. Może przeszkadzał mu trochę dystans, jaki ich dzielił, który według niego był stanowczo za mały, ale poza tym było okej. Aaron gadał jak najęty, a większość informacji wlatywała Alecowi jednym uchem, a wylatywała drugim, co niezmiernie śmieszyło blondyna.
Kiedy wyszli na zewnątrz, Lightwood pokazał mu tajne wyjście do pewnej skrytki w ogrodzie. Skrytka ta była tak naprawdę dziurą w krzakach, w której teraz ledwo się mieścił, nie mówiąc już o kolejnej osobie. Widoczne były jeszcze pewne ślady, świadczące o tym, że w przeszłości ktoś tu rzeczywiście przebywał. Było to jednak dla niego miejsce sentymentalne i sam nie wiedział, dlaczego pokazał je chłopakowi.
- Co tu robiłeś? - chciał wiedzieć blondyn, który musiał się nieźle pochylić, żeby w ogóle się tam dostać.
- Jak byliśmy mali, ja i Izzy często tu przesiadywaliśmy. To była nasza kryjówka przed resztą świata, taka izolatka. Opowiadaliśmy sobie różne historie. Później, kiedy dołączył do nas Jace, to miejsce było ucieczką przed nim. Często zachowywał się jak kretyn i czasem kiedy mieliśmy go dość, chowaliśmy się tu przed nim.
Aaron wybuchnął śmiechem.
- Wiedział o tym? - zapytał.
Alec pokiwał głową.
- Początkowo nie, ale później się dowiedział - rzekł, śmiejąc się cicho.
Zerknął na zegarek i spostrzegł, że spędził już z chłopakiem obiecaną godzinę, nawet kilka minut dłużej. Wstał więc z ziemi, na której wcześniej przysiadł i otrzepał się z piasku.
- Chyba czas wracać - oznajmił.
Aaron zgodził się z nim i również wstał. Bądź co bądź świetnie się bawił.
Ruszyli w stronę wejścia do budynku.
- Fajnie było - powiedział blondyn, pochodząc bliżej niego.
Był tak blisko, że niemal stykali się ramionami, kiedy szli. Alec uśmiechnął się szeroko, ale zmniejszył nieco swój uśmiech, kiedy zauważył odległość, jaka ich dzieliła, a może bardziej jej brak.
- Tak, można tak powiedzieć - odparł i zaczął się odsuwać.
Aaron udał, że tego nie zauważył i zaśmiał się wesoło.
- Całkiem dobry z ciebie przewodnik - przepuścił go w drzwiach, niby od niechcenia kładąc rękę na jego plecach, by popchnąć go do środka.
Alec poczuł się nieco nerwowo. Nie miał, jak jej strzepać, dodatkowo, kiedy już obaj znaleźli się w Instytucie, Aaron dalej nie zabierał dłoni. Co robić, co robić? Przeklął w duchu brak okien. Było ciemniej niż w innej części i Lightwood nawet nie zdążył zauważyć, kiedy twarz blondyna znalazła się tak blisko jego własnej. Już czuł oddech chłopaka na policzku, kiedy jego umysł zarejestrował kroki zbliżającej się kolejnej osoby. Szybko odskoczył od Aarona, zresztą on zrobił to samo i obaj spojrzeli w tamtą stronę. Na nieszczęście czarnowłosego ich oczom ukazał się Jeff. A może i szczęście, bo nie był pewien, jak skończyłoby się wydarzenie sprzed chwili z blondynem w roli głównej. Co go napadło? Co chciał zrobić? Jego rozmyślania przerwał jednak nieprzyjemny głos największego kretyna, jakiego znał.
- Jesteś, Lightwood. Wszędzie cię szukam - powiedział bez jakiegokolwiek przywitania.
Alec odetchnął w duchu. Poczuł ulgę, kiedy usłyszał te słowa. Wiedział, że gdyby Jeff coś zauważył, od tego zacząłby wypowiedź.
- Czego chcesz? - zapytał niezbyt przyjaźnie.
- Travley cię do siebie prosi.
- Gdzie jest?
- U siebie, ale mam cię przyprowadzić - odparł z chytrym uśmieszkiem.
Alec spojrzał na Aarona i skinął mu głową.
- Na razie - pożegnał się i już chciał odchodzić, kiedy blondyn powiedział:
- Jeszcze kawałek możemy iść razem, idę w tym samym kierunku - dodał z uśmiechem.
Jeff parsknął śmiechem, ale nie skomentował tego. Szli chwilę w ciszy, żaden nie miał nic do powiedzenia. Aaron łypał tylko co jakiś czas groźnie na Jeffa, zły za to, że ten im przeszkodził. Alec za to chciał jak najszybciej pozbyć się ich obu.
- Nie zdążyłem cię jeszcze przeprosić, Lightwood - zaczął po jakiejś minucie Jeff.
Czarnowłosy spojrzał na niego, lekko zbity z tropu.
- Za co? - burknął, chowając ręce w kieszeniach spodni.
- Przerwałem wam randkę - odparł sarkastycznie jak gdyby nigdy nic.
Alec już miał go wyśmiać. Przecież to nie była żadna randka, co ten kretyn wymyśla? Ubzdurał sobie coś i trzeba go wyprowadzić z błędu, zanim rozniesie się to po Instytucie. Informacja o tym, że jest gejem obiegła go niesamowicie szybko i był pewien, że z tą byłoby tak samo. Już na końcu języka miał ciętą ripostę dla tego kretyna, kiedy nagle do rozmowy dołączył się blondyn, zupełnie rujnując jego plany i sprawiając, że oczy prawie wyszły mu z orbit.
- Przeprosiny odrzucone. Przerwałeś w najlepszym momencie.
Jeff zaśmiał się głośno, rzucając Alecowi pełne pogardy spojrzenie.
- Oj, skarbie - zwrócił się jednak do Aarona. - Myślę, że jak będziesz grzeczny, nasz Alec wpisze cię na listę oczekujących i może kiedyś się jeszcze spotkacie - rzucił z wyraźną ironią w głosie.
Lightwood zaczerwienił się ze złości. Jak ten idiota śmiał żartować na jego temat przy nim?!
- Skąd ta gorycz w twoim głosie, co? - zapytał blondyn ze śmiechem. - Czyżbyś już na tej liście był?
Zamknij mordę, chciał krzyknąć Lightwood, ale z jakiegoś powodu nie mógł wydusić z siebie chociażby słowa. Co ten Aaron sobie myślał? Takim zachowaniem tylko prowokował Jeffa do kolejnych kpin! To nie była żadna randka! Czemu więc sugerował coś innego?
- Zamknijcie się obaj – powiedział w końcu.
Cieszył się z tego, ze dochodzili już do gabinetu trenera.
- Dobra, Alec – uśmiechnął się Aaron. - Ja już będę leciał, do zobaczenia! - dodał jeszcze i odszedł w stronę schodów.
- Hu hu, Lightwood, nie wiedziałem, że wyrywasz Aarona. Myślałem, ze masz już jakiegoś tam swojego, ten czarownik się tak koło ciebie kręci – powiedział, kiedy chłopaka nie było już widać.
Alec zaśmiał się drwiąco, choć odrobinę nerwowo.
- Nie wiem, o co ci chodzi – rzekł swobodnym tonem i zapukał do drzwi. - Poza tym nie wiedziałem, że mi się tak dokładnie przyglądasz.
Jeff już miał coś dodać, ale przerwał mu trener, który właśnie stanął przed nimi. Podziękował mu za pomoc i odesłał do siebie.
Alec również po jakimś czasie był wolny. Po kilku rozliczeniach stwierdził, że nie zdąży już przed obiadem odwiedzić czarownika, więc po prostu poszedł do pokoju swojej siostry. Z nią udał się do jadalni, gdzie Magnus już siedział. Aaron również. Uśmiechnął się do niego jak gdyby nigdy nic. Alec posłał mu mordercze spojrzenie. Jeszcze sobie z nim porozmawia.

_________________________________________________________

Hejo, kolejny rozdział :)
Hu hu już 26. Mam nadzieję, że wam się podoba. Dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. Liczę na to samo, klasycznie, również pod tym postem :)
I mam jeszcze jedno BARDZO WAŻNE ogłoszenie!
Na koncie, z którego wysyłałam powiadomienia dotyczące pojawienia się nowego rozdziału, usunęli mi się wszyscy obserwatorzy! Niestety nie udało mi się wszystkich znaleźć ponownie, więc zwracam się z wielką prośbą o napisanie do mnie i podanie swoich danych (konto ask.fm, adres e-mail, itp.), bym mogła je nadal wysyłać. Mam nadzieję, że zostałam zrozumiana.
Buuziole :*