Magnus wyszedł z Instytutu. Zaraz za
jej bramą wziął głęboki oddech świeżego powietrza. Bardzo
cieszył się z tego, że za chwilę zobaczy się z Cate. Tak dawno
się nie widzieli. Oczywiście nikomu by się do tego nie przyznał,
ale taka była prawda. Powoli zaczynało mu brakować rozmów ze
swoją najlepszą przyjaciółką. Umówił się z nią na trzynastą,
ale swój gabinet opuścił już chwilę po dwunastej. Wziął
prysznic i przebrał się w spodnie o kolorze écru i granatową
koszulę ze świecącymi wykończeniami, która idealnie
kontrastowała z jego kocimi oczami. Do tego założył eleganckie,
czarne buty i marynarkę w tym samym kolorze. Włosy posypał
brokatem. Przed wyjściem chciał powiedzieć Alecowi, że już
wychodzi, ale nie mógł go znaleźć.
Trasę do domu Cate przebył w około
piętnaście minut. Bywał tam już tyle razy, że dotarłby
spokojnie z zamkniętymi oczami. Zapukał i wszedł nie czekając na
odpowiedź gospodyni. Równie dobrze mógłby wcale nie pukać, ale
nie był do tego przyzwyczajony.
Już od progu dało się wyczuć piękny
zapach przygotowywanej potrawy. Czarownik wszedł do kuchni i oparł
się o futrynę krzyżując ręce na piersi. Cate ubrana była w
jasnobrązową sukienkę. Włosy miała upięte w kok, z którego
wystawały pojedyncze kosmki. Do tego biały fartuszek i lekki
makijaż.
- Dzień dobry – przywitał się
wesoło Magnus.
Cate najwyraźniej nie wiedziała, że
już przyszedł, bo odwróciła się zaskoczona słysząc jego głos.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Magnus – powiedziała ciepło. -
Witaj – odłożyła drewnianą łyżkę, którą trzymała w dłoni
i do niego podeszła. Przytuliła go mocno i pocałowała w policzek.
- Dobrze wyglądasz – stwierdził
odsuwając ją na długość ramienia i mierząc wzrokiem.
- Dziękuję – odpowiedziała z
uśmiechem. - Ty również wyglądasz nie najgorzej – zaśmiała
się.
- Nie najgorzej? - oburzony poprawił
marynarkę.
- Oj, Magnus, Magnus – pogłaskała
go po policzku. - Usiądź, proszę. Zaraz będzie gotowe.
I rzeczywiście po kilku minutach
posiłek był skończony. Zanieśli go do jadalni razem ze sztućcami
i talerzami.
Po zjedzeniu obiadu przenieśli się do
salonu. Długo rozmawiali aż w końcu około piętnastej Cate
zaproponowała wspólne zakupy.
- Zakupy? - Magnus się rozpromienił.
- Tak. Od dawna miałam w planach
większe zakupy, ale nigdy nie miał mi kto towarzyszyć – wyznała.
- Masz jeszcze trochę czasu?
- Dla ciebie zawsze – odpowiedział,
co wywołało u niej szeroki uśmiech.
- Mieszkanie z Nocnymi Łowcami ci
służy – powiedziała po chwili, kiedy szli już chodnikiem.
- W jakim sensie? - zapytał szczerze
zdziwiony.
Przyjrzała mu się uważniej i złapała
pod ramię.
- Nie wiem dokładnie, ale coś w tobie
uległo zmianie. Zachowujesz się i nawet mówisz jakoś inaczej –
przyznała.
Przez moment zastanawiał się, czy to
co mówiła jest możliwe. On sam nie wyczuwał żadnej różnicy.
- Inaczej w dobrym stopniu czy ..? -
zapytał.
- Oczywiście, że w dobrym –
odrzekła szybko.
Zamyślił się.
- Może to przez to, że nie
widzieliśmy się tyle czasu. A może przez pogodę. Tak ciepło i
przyjemnie. Trawa rośnie, ptaki śpiewają – proponował.
- Nie, nie – zaprzeczyła. - To coś
innego. Zupełnie jakbyś się zakochał – rzuciła wesoło. Po
kilku chwilach spojrzała na niego uważnie, bo dotarło do niej to,
co powiedziała. Magnus nie odezwał się słowem, ale kiedy zobaczył
jej prześwietlający wzrok, odrzekł:
- Cate, gdybym się zakochał, pierwsza
byś o tym wiedziała – mówił to spokojnym tonem.
- Mam taką nadzieję – odetchnęła
z ulgą. Już się przestraszyła, że o czymś jej nie poinformował.
Naturalnie chciałaby, żeby jej przyjaciel ułożył sobie życie z
kimś, kogo pokocha i kto odwzajemni jego uczucie, ale sama myśl, że
nie powiedziałby jej o tym, napawała ją strachem. - A ten
młodzieniec? Masz z nim jakiś kontakt?
- Jaki młodzieniec? - zapytał. Nie
przypominał sobie, żeby mówił jej coś wcześniej o Alecu.
- Kiedy widzieliśmy się ostatnim
razem narzekałeś, że przerwałam ci spotkanie z jakimś wyjątkowym
chłopakiem – przypomniała mu. - Pytam więc, czy masz z nim
kontakt?
Przeszukał pamięć poszukując
wydarzenia, o którym mówiła. Rzeczywiście, miało to miejsce
jakiś czas temu. Był wtedy zły, bo nie wiedział czy jeszcze
kiedykolwiek spotka Lightwood'a. Uśmiechnął się szeroko.
- Więc? - przerwała jego rozmyślania
niecierpliwiąca się Cate. - Spotykasz się z nim? Kim on jest? -
dopytywała się.
- Co masz na myśli mówiąc „spotykasz
się”? - zapytał z uniesioną brwią.
- AAA! - krzyknęła wesoło. - Mam
cię. Już się nie wymigasz.
- Odpowiem na twoje pytania, ale nie
teraz. Mieliśmy chyba robić zakupy – wypomniał jej.
Doszli właśnie do jednego z
ulubionych sklepów Cate. Kobieta postanowiła nie kontynuować
tematu. Magnus powiedział, że odpowie na jej pytania, a ona nie
miała powodu, żeby mu nie wierzyć. Dlatego do końca zakupów nie
poruszała tematu tajemniczego chłopaka.
Przez prawie dwie godziny chodzili od
jednego sklepu do drugiego. Zadaniem Bane była pomoc przy doborze
sukienki na bal, na który została zaproszona. Szła w towarzystwie
jakiegoś wysoko postawionego urzędnika, który w dodatku jej się
podobał, więc nie mogła pokazać się w byle czym. Oczywiście jak
to zakupy z Magnusem, na jednej sukience się nie skończyło. Kupiła
sobie jeszcze dwie inne, w których jego zdaniem wyglądała
olśniewająco, spódnicę przed kolano, która podkreślała jej
zgrabne nogi i dwie pary butów, jedne płaskie, drugie z
piętnastocentymetrowym obcasem. Sam zakupił jedynie łososiową
koszulę i wąskie ciemne dżinsy. No i prezent dla Aleca, ale
schował go, żeby dziewczyna go nie dojrzała.
Po ponad czterech godzinach zasiedli na
wygodnych krzesłach w jakiejś ekskluzywnej knajpce w centrum
handlowym, w którym robili zakupy.
- Oj, zdążyłam zapomnieć, co znaczą
zakupy z Magnusem Bane'em – oznajmiła zmęczonym głosem. - Nic
tak nie zmęczy człowieka, jak dzień spędzony z tobą – zaśmiała
się.
- Dziękuję bardzo – pokazał jej
język.
Podszedł do nich kelner. Grzecznie
poprosili o kawę i ciasto. Po kilku minutach otrzymali swoje
zamówienie i kontynuowali rozmowę.
- Jak ci się mieszka w Instytucie? -
zapytała. - Jak cię traktują? Nie robią ci żadnych problemów?
- Catie, proszę cię. Jesteś zbyt
nadopiekuńcza. Za dużo o tym myślisz. Nie jest źle. Naprawdę.
Myślałem, że będzie gorzej – westchnął. - A jest całkiem
całkiem.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
Poplotkowali jeszcze jakiś czas na temat ich wspólnych znajomych i
dziewczyna przeszła do bardziej interesujących ją rzeczy.
- Opowiadaj o tym chłoptasiu. Kim on
jest? - powtórzyła swoje wcześniejsze pytanie. - Jak się nazywa?
Magnus westchnął.
- Alexander – powiedział tęsknym
głosem. Jego przyjaciółka się zaśmiała.
- Alexander – pokiwała głową. -
Opowiedz mi coś o nim – zaproponowała.
Zamyślił się. Nie wiedział, co jej
powiedzieć.
- Alexander.. Hm.. Jest mądry,
inteligenty – zaczął wymieniać. - Potrafi mnie rozśmieszyć,
jest bardzo zabawny – uśmiechnął się słodko.
- Jaki jest jeszcze?
- Inni twierdzą, że jest nieśmiały.
Może i mają rację – przyznał. - Często się rumieni, co dodaje
mu uroku. Hmm.. Stara się nie zostawiać niczego na ostatnią
chwilę. Jest bardzo staranny. Kiedy nie może czego zrozumieć,
słodko marszczy nosek – myślał i mieszał od niechcenia swoją
kawę.
Cate się zaśmiała, dlatego przeniósł
na nią swój wzrok i spojrzał na nią pytająco.
- Kontynuuj proszę.
- Nie potrafi się długo gniewać. Nie
potrafi być niemiły. Dla osób, które są dla niego ważne, może
zrobić bardzo dużo. Jest świetny w tym, co robi – wzruszył
ramionami. - Nie wiem, co bym ci mógł o nim jeszcze powiedzieć.
Musiałabyś go poznać. Jest naprawdę ciekawą istotą. Jest
nieprzewidywalny. Nigdy nie wiem, co zrobi, jak zareaguje na daną
rzecz.
- A jego wygląd?
- Jest bardzo przystojny. Ma piękne
oczy, w których można utonąć. Są jak księga, w której ukryte
są wszystkie jego emocje. Jest świetnie zbudowany, wysportowany,
dwa/trzy centymetry niższy ode mnie – dodał z dumą. - Ewidentnie
podoba się także innym, widzę, jak na niego patrzą.
Cate słuchała uważnie jego słów.
Bardzo cieszył ją fakt, w jaki sposób opowiadał jej o tym
chłopaku.
- Jesteś pewien, że nie jesteś w nim
zakochany? - zapytała, kiedy skończył.
- Tak, to nie jest miłość –
wyczuła, że chciał dodać coś jeszcze.
- Ale? - zachęciła go.
- Ale myślę, że byłbym w stanie się
w nim zakochać – westchnął. - I trochę się tego obawiam.
- Dlaczego? - zadała pytanie szczerze
zdziwiona.
- Sam nie wiem – upił łyk kawy. -
Nie znam go zbyt długo, a już mu ufam. I to samo czuję z jego
strony. Wiem, że on także mi ufa.
- To dobrze. Każdy związek opiera się
na zaufaniu – oznajmiła.
- Ee.. Cate.
- Co takiego, skarbie?
- My nie tworzymy związku – skrzywił
się.
- Słucham? W jakim sensie?
- W normalnym – mówił spokojnie. -
Nie jesteśmy razem. Alec nie jest moim chłopakiem – wyznał
smutno.
- A przepraszam bardzo, na co ty
czekasz? - zapytała trochę gniewnie.
- Nie rozumiem – zmarszczył czoło.
- Opisujesz go w samych superlatywach.
Nie mówisz o nim żadnego złego słowa – wymieniała. -
Twierdzisz, że mu ufasz i że on również ufa tobie. Potrafi cię
rozśmieszyć, a to nie mały wyczyn. Dlaczego nie jest twoim
chłopakiem? Co jest nie tak? - nie odzywał się. - O nie, nie mów
tylko, że jest hetero – przeraziła się.
Uśmiechnął się ciepło.
- Nie, nie jest hetero – powiedział
to, tak jakby powinno być to czymś oczywistym, nawet dla osoby,
która go nie znała. - Wiem też, że mu się podobam, ale nie wiem,
jak zareagowałby, gdybym.. - urwał na chwilę. - Jak zareagowałaby
jego rodzina, najbliżsi, gdyby powiedział im, że umawia się z
czarownikiem.
- A znam go chociaż? – spróbowała
z innej strony. - Był kiedyś u ciebie na przyjęciu? Kręci się
tam pełno Podziemnych, może go kiedyś spotkałam?
- Ee, on nie należy do Podziemnych –
wyznał cicho.
- Przyziemny? - uniosła brew. - Nigdy
nie..
- Nocny Łowca – przerwał jej.
Zapadła cisza.
- Jak się nazywa ten Alexander?
Wiedział, że to pytanie prędzej czy
później padnie.
- Lightwood. Alexander Lightwood.
- Syn Maryse i Roberta?
Westchnął.
- Ten sam.
Odetchnęła z ulgą.
- Zawsze mogłeś trafić gorzej –
wyjaśniła. - Są ci winni masę przysług, może oddadzą ci w
zamian syna – rzuciła żartobliwie, czym oczyściła atmosferę.
- To nie jest śmieszne – powiedział,
chociaż zaśmiał się melodyjnie.
Na tym Cate postanowiła zakończyć
swoje przesłuchanie. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, ale w końcu
musieli się rozstać. Magnus odprowadził przyjaciółkę pod same
drzwi jej domu, oddał jej torby z ubraniami do niej należącymi i
wyściskał ją mocno.
- Dbaj o siebie – wyszeptał jej do
ucha.
- Do tej pory jakoś dawałam sobie
radę – uśmiechnęła się do niego ciepło. - A ty spróbuj –
dodała tylko. Dokładnie wiedział, że chodziło jej o Aleca.
- Mam nadzieję, że spotkamy się za
niedługo – pocałował ją w policzek i życząc dobrej nocy
odwrócił się na pięcie i odszedł.
Do Instytutu dotarł po dwudziestej
drugiej. Jak to przystało na Nocnych Łowców i ich tryb życia,
dużo osób krzątało się jeszcze po korytarzach. Pstryknięciem
palca odesłał wszystkie zakupione rzeczy wraz z marynarką do
swojego pokoju, a sam udał się do kuchni. Po drodze odpiął górny
guzik i mankiety. Podwinął rękawy do łokci i wszedł do
pomieszczenia. Znajdowała się tam dziewczyna, którą skądś
kojarzył. Postanowił jednak nie zajmować nią myśli, tylko zrobić
gorącą czekoladę. Podczas kiedy ją przygotowywał, do kuchni
weszła Isabelle.
- O, witaj Magnus – przywitała się
ciepło. - Alec mówił, że wybierałeś się dzisiaj na spotkanie z
przyjaciółką. Jak było? Udało się?
- Tak, dziękuję – odpowiedział z
uśmiechem. - Jestem tylko odrobinę zmęczony – przyznał. - Alec
u siebie?
Kątem oka dostrzegł, że dziewczyna,
która stała obok drgnęła, kiedy usłyszała imię Lightwood'a.
- Kate, uważaj, rozlewasz wodę –
powiedziała Izzy. Magnus spojrzał w tamtą stronę i zauważył, że
dziewczyna rzeczywiście wylała wodę na całą podłogę. - Tak,
chyba jest u siebie – odpowiedziała na pytanie czarownika.
Magnus stał przez chwilę i wpatrywał
się w dziewczynę. Kate, Kate.. No tak! To ta dziewczyna, o której
mówił Alec. Ta, której w żaden sposób nie jest w stanie od
siebie odgonić.
- Ojej, ee.. - zrobiła się czerwona
na twarzy i zabrała się za wycieranie tego, co narobiła.
Bane nie myśląc za długo pstryknął
palcami i cały bałagan zniknął.
- Dzięki – powiedziała dziewczyna
chłodno, wzięła swój napój i wyszła.
Magnus jeszcze chwilę patrzył na
miejsce, w którym przed sekundą stała.
- Co jej..? - nie skończył, bo
przerwała mu siostra Aleca.
- Nie mam pojęcia, ale to było dziwne
– oznajmiła tylko. - Więc po co ci Alec? - zmieniła temat.
- Chciałem z nim porozmawiać –
ziewnął. - I chyba lepiej już pójdę – złapał swoją
czekoladę i skierował się do wyjścia. - Idziesz czy zostajesz? -
odwrócił się do Izzy, którą lekko tym zaskoczył.
- Muszę jeszcze iść do biblioteki –
odparła, na co kiwnął głową i wyszedł.
Droga na górę zajęła mu dwa razy
więcej czasu niż zwykle. Nie podejrzewał nawet, że jest aż tak
bardzo zmęczony. Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu znalazł się
przed drzwiami prowadzącymi do pokoju Lightwood'a. Zapukał i
automatycznie usłyszał „proszę”. Wetknął głowę do środka
i zobaczył Aleca siedzącego na swoim łóżku. Wokół niego walało
się pełno papierów. Uniósł głowę i w tym momencie Magnus
zapytał:
- Mogę?
Chłopak uśmiechnął się szeroko i
uprzątnął trochę swoje dokumenty robiąc w ten sposób miejsce
dla czarownika. Ten bez zbędnych pytań je zajął siadając po
turecku blisko Aleca. Lightwood kartkował jakąś książkę. Magnus
położył mu głowę na ramieniu.
- Co robisz? - zadał pytanie, a jego
oddech owiał szyję chłopaka.
- Chwilka – poprosił i pogłaskał
go po nodze. - Zaraz skończę.
Magnus pokiwał głową i postanowił
cierpliwie poczekał. Chwilka okazała się jednak dwudziestoma
minutami. Już po około pięciu czarownikowi zaczęło się
straszliwie nudzić. Wodził palcem po boku młodszego chłopaka
wprawiając go w ten sposób w gęsią skórkę. Bardzo spodobała mu
się ta reakcja na jego dotyk. Wiedział, że nie jest dla niego
absolutnie obojętny.
- Skończyłem – oznajmił zadowolony
Alec i przeciągnął się rozprostowując swoje obolałe mięśnie.
Zerknął na Bane'a. - Mam jutro prezentację – wyjaśnił. -
Sprawdzałem po raz ostatni, czy wszystko jest przygotowane.
- I jest? - zapytał czarownik, na co
Alec przytaknął. - To dobrze.
Alec przesunął się odrobinę
obracając się w stronę Magnusa i oparł się o filar łóżka.
Siedział dokładnie naprzeciwko niego.
- A tobie jak minął dzień? Co tam u
Cate? - zainteresował się Lightwood.
- Całkiem przyjemnie – uśmiechnął
się. - A u Catie wszystko dobrze. Przynajmniej nie narzekała za
dużo.
Alexander pokiwał głową ze
zrozumieniem.
- Co robiliście?
- Zjedliśmy obiad, potem rozmawialiśmy
– powiedział. - Następnie poszliśmy na zakupy. Cate kupiła
sobie piękną suknię – dodał rozmarzony. - Została zaproszona
na bal, pomogłem jej wybrać coś odpowiedniego. Naprawdę świetnie
wyglądała w każdej z nich – westchnął. - Później poszliśmy
na kawę. Narzekała na to, że ją wymęczyłem. Powiedziała, że
nic tak nie może zmęczyć jak dzień spędzony ze mną. Rozumiesz?
- dodał oburzony. Alec się zaśmiał. Magnus w tym wydaniu, taki
wesoły i opowiadający z takim przejęciem, przypadł mu do gustu. -
Z czego się śmiejesz? - zapytał zaskoczony.
- Z niczego – odpowiedział szybko
powstrzymując chichot. - Opowiadaj dalej.
I opowiadał.
- Później długo rozmawialiśmy. Cały
czas wokół naszego stolika kręcił się kelner. Cate mu się chyba
spodobała, ale ona nawet nie zwracała na niego uwagi. Mówiła, że
poznała jakiegoś przystojniaka, który zaprosił ją na bal, czym
sobie u niej zapunktował. Mam nadzieję, że jej się uda. Dawno
nikogo nie miała, a naprawdę jest wspaniała. Zasługuje na to –
posłał mu szeroki uśmiech. - No i potem się ściemniło i
wróciliśmy do domu. Nie chciałem się z nią rozstawać, ale
przecież musiałem – zakończył.
Rozmawiali jeszcze chwilę, kiedy
Magnusowi przypomniało się, że przecież kupić coś Alecowi.
- Mam coś dla ciebie! – wypalił.
- Słucham? - zapytał zdziwiony.
Bane zaczął grzebać w kieszeni.
Wyjął podłużne pudełko i podał je chłopakowi.
- Eee.. Co to jest? - jego głos był
niepewny.
- Otwórz – powiedział tylko słodko
się uśmiechając. Alec jednak się poruszył się ani o milimetr. -
No proszę, to cię nie pogryzie.
Lightwood się poddał i otworzył
pakunek. W środku znajdowała się skórzana bransoletka. Nie
wyróżniało jej nic, ale sama w sobie wydawała się Alecowi
wyjątkowa. Była w czarnym kolorze, a jedynym dodatkiem był srebrny
guzik, zapięcie. Miała mniej niż centymetr szerokości. Idealnie
nadawała się zarówno do stroju eleganckiego jak i do jego
codziennego ubioru.
- Zobaczyłem ją na wystawie i od razu
przed oczami stanąłeś mi ty – powiedział wcale niezawstydzony.
- Pomyślałem, że ci ją podaruję.
- Jest.. eee, świetna – nie mógł
znaleźć jakiś odpowiedniejszych słów. Bransoletka mu się bardzo
podobała. Była prosta, zupełnie tak jak on sam. - Ale ja nie mam
dzisiaj urodzin ani nic takiego – wzruszył ramionami. Nikt jeszcze
nigdy nie dał mu prezentu od tak sobie. - Nie mogę jej przyjąć.
- Oczywiście, że możesz – Magnus
nie dopuszczał do wiadomości jakiejkolwiek innej opcji. - Co
więcej, nie będzie ci przeszkadzała w treningach i nie działa na
nią woda. Nie niszczy jej, także nie będziesz musiał jej nigdy
ściągać. Proszę, powiedz mi, że będziesz ją nosił –
przechylił głowę czekając na odpowiedź.
Alec nie wiedział, jak ma się
zachować. Zerkał to na przedmiot trzymany w dłoni, to na
czarownika, który mu go podarował. W końcu uśmiechnął się
lekko i założył bransoletkę na lewą rękę. Pięknie wyglądała
na jego nadgarstku. Oplatała go kontrastując z jego bladą skórą.
Do tego była wygodna i Alec już wiedział, że prędko jej nie
zdejmie. Może nawet nigdy, jak proponował Magnus.
- Dziękuję – powiedział szczerze i
oblał się rumieńcem.
- Nie ma za co – pogłaskał go po
policzku i wstał.
Przeciągał się i rzucił okiem na
drzwi.
- Na mnie już pora. Chyba już się
położę, bo jestem strasznie zmęczony – dodał i ruszył w
stronę drzwi. Alec poszedł za nim. - Ty też się kładź, jutro
twój wielki dzień. Musisz dobrze wypaść.
- Tak jest – zasalutował.
- Mówię poważnie – zganił go. -
Musisz się wyspać – szarpnął za klamkę i wyszedł życząc mu
dobrej nocy.
Alec stał kilka sekund w bezruchu. W
końcu się uśmiechnął. Przez chwilę miał wrażenie, że Magnus
się o niego troszczy, że coś może z tego wyniknąć. I to było
cholernie przyjemne.
_____________________________________________________
Dzień dobry/dobry wieczór (sama nie wiem) :D!
Jestem a wraz ze mną nowy post! Kolejny rozdział! Kto się cieszy? (:
Dziękuję za wejścia i komentarze, to mnie bardzo motywuje! Uwielbiam was <3
Pogoda się trochę popsuła, no nie? Trochę lipa, ale nic nie zrobimy :(
Lecę, bo muszę się uczyć.
Buuuuziole i miłego czytania! Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na wasze komentarze :)
DO NASTĘPNEGO! :*