- Ale jestem zmęczony – jęczał
Jace.
Siedział właśnie z rodzeństwem i
znajomymi w ogrodzie na tyłach Instytutu. Pogoda dopisywała.
Zaczynało się co prawda robić duszno, co świadczyło o tym, że
może padać deszcz, ale póki co nie mieli się, czym przejmować.
Wyszli za zewnątrz zaraz po skończeniu treningu. Alec usiadł w
cieni pod drzewem, podczas gdy jego przyjaciele wyłożyli się na
trawniku. Postanowili naprodukować tyle witaminy D, ile się da.
- Nie przesadzaj – zaprotestowała
jego siostra. - Bywało już gorzej.
Wszyscy pokiwali głowami na jej słowa.
Miała rację, niejednokrotnie wracali z treningów wymęczeni,
marząc jedynie o prysznicu i łóżku.
Jace burknął coś pod nosem. Zapadła
cisza, podczas której wszyscy rozkoszowali się promieniami słońca,
padającymi na ich twarze i ogrzewającymi ich przyjemnym ciepłem.
- Myślicie, że długo utrzyma się
taka pogoda? - zapytał przyjaznym tonem Noah.
- Miejmy nadzieję. Instytut jest super
– odpowiedział mu David – ale zaczyna mi się już nudzić, a
nie jesteśmy tu nawet dwa tygodnie – wzruszył ramionami. -
Uwielbiam świeże powietrze, a do tej pory nie mieliśmy za dużo
okazji do przebywania na nim.
- Masz rację – zgodził się z nim
Alec. - Jedyne co robiliśmy przez ostatnie dni to trenowaliśmy. A
przecież każdy wie, że powietrze jest potrzebne do prawidłowego
pracowania mózgu – wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. - Gdzieś
o tym czytałem – wyjaśnił niezrażony ich reakcją. - Jeśli
spędzalibyśmy na zewnątrz więcej czasu, nie bylibyśmy tacy
zmęczeni i mielibyśmy więcej czasu na robienie różnych ciekawych
rzeczy.
- Ciekawych rzeczy? - Meg uniosła
brew. - Takich jak na przykład?
- Oj, nie wiem – uśmiechnął się.
- To zależy od osoby i jej zainteresowań.
Meg odwzajemniła uśmiech.
Rozmawiali na wiele różnych tematów,
dopóki nie nadeszła pora kolacji. Po posiłku trenerzy poprosili
wszystkich, aby zostali na swoich miejscach. Mieli im coś do
powiedzenia.
- Proszę o ciszę – zaczął
donośnym tonem wysoki mężczyzna. Wstał od stołu i stanął na
środku jadalni, żeby każdy mógł go usłyszeć. - Dziękuję –
powiedział, kiedy Nocni Łowcy zaprzestali rozmów. - Mam dla was
kilka informacji. Jak dobrze wiecie, do poniedziałku macie czas na
zakończenie swoich projektów. Ich prezentację chcielibyśmy
przeprowadzić szybko i sprawnie, dlatego w przyszłym tygodni przez
pierwsze trzy dni nie odbywać się będą treningi sprawnościowe.
Będziecie mogli odpocząć, ale od czwartku bierzemy się ostro do
roboty. Tym, którzy narzekają na zmęczenie radziłbym się spiąć,
bo jeszcze nie wiedzą, jak mocno mogę kogokolwiek wymęczyć –
uśmiechnął się groźnie słysząc jęki protestów. - Ale
wracając do tematu. Każda grupa będzie miała przeznaczone trzy i
pół godziny na to, by przekazać nam informacje, nad którymi
pracowała przez ostatnie kilka dni. Myślę, że tyle czasu
wystarczy i że solidnie się do tego przygotujecie. Kolejność już
wyznaczyliśmy – oznajmił. - Lista znajduje się w gablotce
naprzeciwko biblioteki. Po wyjściu będziecie mogli ją przejrzeć –
kilka osób zaczęło wstawać. - Siadajcie – zgromił ich. - To
jeszcze nie koniec – uczniowie posłusznie usiedli na swoich
miejscach, mamrocząc pod nosem przeprosiny. - W czwartek dołączą
do nas jeszcze trzy osoby – po tym zdaniu pomieszczenie wypełniło
się szmerami i cichymi rozmowami. - CISZA! - zagrzmiał trener i
wszyscy natychmiast zamilkli. - Dwójka z nich to uczniowie, dwaj
młodzi Nocni Łowcy – kilka dziewczyn zachichotało. - Trzecią
osobą jest nauczyciel – gdzieś z końca sali słychać było jęki
zawodu. - Mam nadzieję, że przyjmiecie ich jak należy –
zakończył i dał znak, że mogą wyjść.
Zaraz po zakończeniu przemowy salę
wypełnił gwar rozmów. Jedni byli podekscytowani wiadomością o
nowych osobach, inni lekko zestresowani projektami i prezentacjami,
które ich czekają, a jeszcze inni cieszyli się z trzech dni bez
treningów.
- O co chodzi z tymi nowymi osobami? -
zapytał Magnus, kiedy wracali do swoich pokoi.
- Słyszałeś to samo co my. Nic
więcej nie wiemy i pewnie dowiemy się dopiero w czwartek – Alec
już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale uprzedziła go jego
siostra. - To trochę dziwne, prawda? - kontynuowała.
Wszyscy pokiwali głowami na znak, że
się zgadzają. Nikt jednak nic nie dodał, bo przechodzili właśnie
obok biblioteki, przed którą stała już duża grupa osób.
Przyszli tutaj zapewne po to, by sprawdzić listę, o której była
mowa po kolacji.
- Chodźmy zobaczyć, którzy jesteśmy
– powiedział Jace i zniknął w tłumie.
Reszta ruszyła w ślad za nim. Magnus
stanął z boku. Nie było sensu się tam pchać, skoro nawet go to
nie dotyczyło.
- Poczekam z tobą, nie chcę zostać
staranowany – usłyszał za sobą.
Bane uśmiechnął się, ale na niego
nie spojrzał.
- Jak chcesz – odpowiedział udając
obojętnego.
- Nie będziesz miał nic przeciwko
temu? - prowokował go Nocny Łowca szeroko się uśmiechając.
- Zgadnij – odparł wymijająco i
obrócił się na pięcie.
Zobaczył opartego niedbale o ścianę
Aleca. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- A co jeśli zgadnę? - uniósł brew.
- A co ma być? - myślał na głos
czarownik.
- Nie wiem – Lightwood wzruszył
ramionami i udał, że się zastanawia. - Może jakaś nagroda? -
rzucił propozycję.
- Nagroda? Chciałbyś – prychnął.
- O tak, masz rację – oznajmił. -
Chciałbym – wymruczał.
Musieli jednak zakończyć swoją jakże
przemiłą wymianę zdań, bo szedł w ich stronę lekko
zaniepokojony Noah.
- Nasza grupa jest trzecia –
powiedział chłopak do Aleca. - Czyli przedstawiamy we wtorek rano –
dodał.
- To w sumie fajnie – uśmiechnął
się do niego. - Szybciej będziemy mieli to za sobą.
- Fajnie? - zdziwił się Noah. - Nie
mamy tego nawet skończonego! - oburzył się.
- Spokojnie – rozejrzał się. -
Sądząc po minach innych osób, nie jesteśmy jedynymi, którzy nie
skończyli – mówił pogodnym tonem. - Poza tym nie zostało nam
tak dużo, ostatnie poprawki i jesteśmy gotowi. Mamy jutro cały
wolny dzień i jest jeszcze poniedziałek, zdążymy się tym zająć.
- Obyś miał rację – powiedział,
chociaż widać było, że słowa chłopaka go uspokoiły.
Po kilku minutach dołączyła do nich
reszta towarzystwa i ruszyli na piętro.
- Nie chce mi się jeszcze wracać do
pokoju – pożalił się Jace.
- Tak, jest jeszcze wcześnie, a nie
chce mi się spać – poparła go Suzie.
- Więc co proponujecie? - zapytał
Alec.
- Chodźmy wszyscy do ciebie –
wypalił jego brat.
- Niby czemu do mnie? - oburzył się
brunet.
- Bo u mnie jest bałagan – „jak
zawsze” dodał Alec pod nosem, co Jace zignorował. - Na dworze
jest już ciemno i chłodno, a nie chce mi się wracać na dół do
salonu – wyjaśnił blondyn.
Jego argumenty były słabe, ale Alec i
tak nie miał, jak odmówić.
- Okej – poddał się. - Zapraszam do
mnie.
- Wykrzesałbyś z siebie choć
odrobinę entuzjazmu – powiedział do niego jego brat, co reszta
skwitowała gromkim śmiechem. Alec po chwili do nich dołączył.
Otworzył drzwi do swojego pokoju i
wpuścił przyjaciół do środka. Zerknął na Magnusa, który
chciał odejść do siebie. Złapał go za koszulkę i przyciągnął
bliżej.
- Alec, puść – zaprotestował
próbując się wyswobodzić.
- Chyba nie chcesz mnie teraz zostawić
– obrócił go i spojrzał mu prosto w oczy.
- Mam lepsze rzeczy do roboty niż
siedzenie z twoimi znajomymi – patrzył na niego hardo.
- Och, no tak – zabrzmiało to tak,
jakby coś sobie przypomniał. - Przecież w tym Instytucie jest tyle
rzeczy, które mógłbyś robić! Jak mogłem o tym zapomnieć? -
zapytał retorycznie.
- Przestań, bo to nawet nie jest
śmieszne.
Skrzyżował ramiona na piersi i uniósł
odrobinę brodę. Wyglądał naprawdę śmiesznie, jak obrażone
dziecko, które nie dostało obiecanego cukierka.
- Pokaż jeszcze język – Alec
uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś okropny – Magnus zmrużył
złośliwie oczy.
- Wiem – wzruszył ramionami. - A
teraz wchodźmy, bo zaczną się zastanawiać, gdzie jesteśmy –
dodał i nie czekając na sprzeciw wepchnął go do środka.
***
Następnego dnia Alec szedł na
śniadanie w wyjątkowo dobrym humorze. Znajomi siedzieli u niego do
późna, wyszli przed północą, ale mimo to się wyspał. Wyspał?
Ba! Był tak zmęczony, że spał jak zabity! Nawet atak demonów nie
byłby w stanie do zbudzić. Przeciągał się z szerokim uśmiechem,
kiedy usłyszał, że ktoś za nim biegnie i woła jego imię.
- Alec! ALEC, poczekaj! - natychmiast
się odwrócił.
W jego stronę zmierzała Lucy,
dziewczyna z jego grupy.
- Cześć. Coś nie tak? - uśmiechnął
się do niej.
- Hej – przywitała się zdyszana. -
Szukałam cię w całym Instytucie. Jesteś takim rannym ptaszkiem –
szturchnęła go łokciem – i pomyślałam, że gdzieś będziesz.
- Oj, mój organizm postanowił się
zbuntować i dzisiaj pospałem dłużej – zażartował. Uśmiechnęła
się szeroko. - A tak serio to naprawdę spałem – podrapał się
po głowie, jeszcze bardziej mierzwiąc jego i tak zmierzwione włosy.
- Jasne, nie ma sprawy – powiedziała
szybko. - Chciałam tylko zapytać, co z naszą pracą?
- Chodzi ci o projekt, prawda? -
przytaknęła. - Emmm.. - zastanawiał się. - Przyjdźcie do mnie
koło dziesiątej, podzielimy się zadaniami.
- Okej – uśmiechnęła się. -
Przekażę innym.
Kiwnął głową i razem udali się do
jadalni na śniadanie.
- CZEŚĆ! - krzyknął wesoło
Magnusowi do ucha i usiadł na swoim miejscu.
Bane obrócił się do niego i
momentalnie się uśmiechnął widząc szeroki uśmiech na twarzy
sąsiada. Rodzeństwo Aleca patrzyło na niego jak na osobę
niezrównoważoną psychicznie.
- Co ci się stało? - zapytał Jace
prosto z mostu.
- A co mi się miało stać? -
przeraził się, a zaraz potem wybuchnął śmiechem.
- Ktoś tu chyba się czegoś naćpał
– stwierdziła Isabelle żartobliwie.
Humor jej brata udzielał się każdemu
dookoła. Nawet Jace nie był takim dupkiem jak zawsze.
Szybko skończyli jeść śniadanie i
wyszli z pomieszczenia.
Jace i Isabelle poszli poszukać
Nocnych Łowców, z którymi byli w grupie i omówić szczegóły
dotyczące ich prezentacji, dlatego Magnus i Alec sami wracali
korytarzem prowadzącym do ich pokoi. Szli tak blisko siebie, że
niemal stykali się ramionami. Lightwood pogwizdywał radośnie pod
nosem. Bane był z tego bardzo zadowolony. Zniknął gdzieś Nocny
Łowca, zabójca demonów, a został Alec, którego uwielbiał.
- Chodźmy do mnie – zaproponował
Alexander.
- Najpierw do mnie – odpowiedział mu
Magnus.
Alec spojrzał na niego zdziwiony.
- Po co do ciebie?
Czarownik zaśmiał się dźwięcznie.
- Bo jadłem śniadanie i teraz muszę
umyć zęby? - zabrzmiało to jak pytanie.
Lightwood kiwnął głową.
- Umyć zęby – powtórzył. -
Będziesz się z kimś całował?
Wchodzili właśnie do pokoju Bane'a.
- Jeśli będę miał z kim to może ..
- zaśmiał się i ruszył w stronę łazienki.
- Zgłaszam się na ochotnika! -
zakrzyknął brunet.
Magnus ponownie wybuchnął śmiechem.
Wszedł do łazienki i stanął przed lustrem. Zostawił otwarte
drzwi, zapraszając w ten sposób chłopaka do środka. Alecowi nie
trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko znalazł się w tym samym
pomieszczeniu co czarownik. Stanął za nim i położył dłonie na
jego biodrach. Broda Aleca spoczęła na lewym barku czarownika.
Magnus oparł się plecami o jego tors.
- Uwielbiam twój dzisiejszy humor –
wyznał Bane patrząc prosto w oczy Alecowi odbitemu w lustrze.
- A już myślałem, że powiesz, że
uwielbiasz mnie – wygiął usta w podkówkę.
- Jesteś dzisiaj taki wesoły –
położył swoje dłonie na dłoniach chłopaka, który teraz
obejmował go w pasie.
- To chyba dobrze – zmarszczył brwi.
- Pewnie, że dobrze – obrócił się
i pocałował go w czoło. Następnie westchnął i powiedział: - A
teraz uciekaj, bo chcę umyć kły – popchnął go w stronę
szafki.
Pstryknął palcami i obok niej
pojawiło się krzesło. Alec otworzył szerzej oczy, po kilku
sekundach jednak zrozumiał, że to Magnus je wyczarował. Posłusznie
na nim usiadł i zaczął przyglądać się poczynaniom Bane'a.
Czarownik wyciągnął ze stojącej
obok szafki wszystkie potrzebne mu rzeczy. Po wykonaniu wszystkich,
niezbędnych według niego czynności, zabrał się za mycie zębów.
Alec wstał i przybliżył się do Magnusa. Usiadł na krawędzi
obudowy umywalki i patrzył na czarownika.
- Szo-ta-paszysz? - zapytał
niezrozumiale ze szczoteczką w ustach.
Alec zaśmiał się melodyjnie.
- Nisz – naśladował jego brzmienie
i ponownie się zaśmiał.
Magnus wyciągnął szczoteczkę z ust
i uniósł brew.
- Śmiejesz się ze mnie? - wypluł
pastę.
- Jakżebym mógł? - zapytał i
wskazał palcem na jego brodę umazaną pastą. - Umyj się, jesteś
brudny.
Magnus jednak zamiast to zrobić, wziął
przedmiot i powrócił do szorowania zębów. Tym razem nie kłopotał
się wypluwaniem pasty, pozwolił, żeby wypływała mu z buzi
kącikami ust.
- Fuuuuuuj – skomentował Alec.
Magnus pozbył się nadmiaru, ale nie
wyczyścił ust. Przybliżył się do Lightwood'a.
- Nie, nie – ten domyślił się, co
Bane chce zrobić. - Nie, proszę – jęczał i próbował się
wydostać, ale czarownik zagrodził mu drogę kładąc dłonie po obu
stronach jego bioder.
- Chciałeś się całować –
przypomniał mu. Pasta skapywała na spodnie chłopaka, nad którym
się pochylał.
- Ohyda – skomentował Alec. - Wypuść
mnie – nadal próbował się wydostać śmiejąc się przy tym
głośno.
- Nie – złapał go w pasie.
Alec machał rękoma i nogami, uważając
by nie uderzyć Magnusa. Nie chciał zrobić mu krzywdy. W końcu
udało mu się wydostać. Szybko przeszedł na koniec łazienki.
Przez cały ten czas nie mógł przestać się śmiać. Bane zmył
pastę i podszedł do śmiejącego się chłopaka. Sam, widząc go,
również zaczął się śmiać. Alec zarzucił mu ręce na szyję i
przyciągnął do pocałunku. Było w nim coś zmysłowego, co
pobudzało ich oboje. Magnus poczuł, że chłopak uśmiecha się
szeroko. Rozchylił usta pozwalając, by jego język wślizgnął się
do środka. Jęknął, kiedy poczuł, że chłopak bada jego
podniebienie i sam się dołączył. Ich języki poruszały się,
idealnie ze sobą współpracując. Było w tym pocałunku coś
intymnego. Alec nie czuł nic poza uczuciem, jakie wypełniało go
przez tak bliską obecność tego wspaniałego mężczyzny i rękami
błądzącymi po jego ciele, zostawiając po sobie gęsią skórkę.
Po chwili oderwali się od siebie, obaj zarumienieni i pragnący
więcej. Magnus już pochylał się nad chłopakiem, żeby ponownie
złączyć ich usta w kolejnym pocałunku, kiedy zadzwonił jego
telefon. Postanowił go zignorować, ale Alec ani myślał to zrobić.
- Alec, proszę, olejmy to –
wyszeptał mu do ucha.
Lightwood pokręcił głową.
- Idź odbierz – powiedział łagodnym
tonem. Jego oddech był jeszcze nierówny i urywany. Położył
dłonie na brzuchu Magnusa i odepchnął go lekko od siebie, aby
wyszedł z łazienki. Bane tak postąpił, a Alec ruszył za nim. Po
kilku sekundach oboje byli z powrotem w jego pokoju.
Czarownik szybko złapał za telefon.
- Bądź miły – szepnął do niego
Alec i pogłaskał go po twarzy.
Magnus posłusznie kiwnął głową i
odebrał połączenie, w międzyczasie machnięciem ręki czyszcząc spodnie chłopaka, które wcześniej ubrudził pastą.
Dzwoniła Cate. Nie mogła się z nim
dzisiaj spotkać, bo coś jej wypadło. Bane był lekko zawiedziony,
ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Rozmawiał z nią
chwilę o różnych sprawach i umówili się na jutro. Rozłączył
się, ładnie się z nią żegnając.
- Kto to był? - zapytał Alec siadając
na łóżku.
- Moja przyjaciółka – uśmiechnął
się do telefonu. Zaraz jednak potrząsnął głową i przeniósł
wzrok na chłopaka. - Cate.
Alec kiwnął głową.
- Mieliśmy się dzisiaj spotkać, ale
coś jej wypadło – wyjaśnił, sam właściwie nie wiedział po
co. - Zobaczymy się jutro – dodał.
- Nie brakuje ci tutaj twoich
znajomych?
Magnus długo nie odpowiadał. Nigdy
wcześniej nawet o tym nie myślał.
- Nie, masz rację. Nie odpowiadaj –
powiedział po kilku chwilach ciszy Alec. - To nie moja sprawa.
- To nie tak – przyciągnął go do
siebie. - To dość dłu... - przerwało mu pukanie do drzwi. - Ech,
czy ludzie nie mogą dać nam choć chwili spokoju? - jęknął i
oderwał swoje dłonie od chłopaka.
Pukanie się ponowiło, dlatego
podszedł do drzwi i zamaszystym ruchem je otworzył. Stała w nich
siostra Aleca.
- Hej, Magnus – przywitała się
wesoło. - Widziałeś.. - nie skończyła, bo zauważyła za plecami
czarownika osobę, której szukała. - ALEC! - podniosła głos. -
Przyszły do mnie już trzy osoby z zapytaniem, gdzie jesteś. Lucy
powiedziała, że kazałeś im przyjść o dziesiątej.
Lightwood potwierdził to. Nie
rozumiał, o co jej chodziło, przecież do spotkania było jeszcze..
o kurde! Spojrzał na zegarek i się przeraził. Było prawie
piętnaście po dziesiątej.
- Nie wiedziałem, że .. - zerwał się
z łóżka.
- Nie mnie się powinieneś tłumaczyć
– weszła mu w słowo.
- Zobaczymy się później – rzucił
do Magnusa i ciągnąc siostrę za sobą wyszedł z jego pokoju.
Przed jego pokojem zebrała się już
grupka osób. Izzy zniknęła gdzieś po drodze. Wydukał jakieś
przeprosiny i wpuścił ich do środka. Pracowali bardzo długo. Po
obiedzie ponownie przyszli okupować jego pokój. Przed dziewiętnastą
Hannah stwierdziła, że zaraz padnie i ogłosiła koniec nauki.
Wszyscy chętnie się z nią zgodzili. Na jutro zostało im tylko
przejrzenie wszystkiego jeszcze raz w celu sprawdzenia, czy nie ma
nigdzie błędów.
Alec podziękował grzecznie grupie i
po ich wyjściu rzucił się na łóżko. Był niewiarygodnie
zmęczony. Zawsze wolał zajęcia sprawnościowe.
Szybko się umył i nie kłopocząc się
jedzeniem kolacji, poszedł spać. Nie mógł wiedzieć, że po
dwudziestej drugiej przyszedł do niego Magnus i uśmiechnął się
szeroko widząc go śpiącego. Nie mógł także wiedzieć, że
przykrył go kołdrą i zamknął okno, żeby ten się nie
przeziębił. Jak i również tego, że pozbierał wszystkie papiery
rozrzucone przez wiatr. No i tego, że przed wyjściem pocałował go
czule w czółko, życząc słodkich snów. Nie mógł tego
wszystkiego wiedzieć, bo już słodko chrapał.
_______________________________________________
Hejo, to znowu ja (: Mam nadzieję, że się cieszycie!
Wooow, nie minął nawet tydzień, a ja już jestem z nowym rozdziałem. To chyba dobrze, no nie?
Liczę na to, że wam się spodoba i że pozostawicie swoje opinie w komentarzach (:
O kurde, wiosna przyszła, tak cieplutko. Uwielbiam tę pogodę :)
Ale wracając do tematu, życzę miłego czytania i miłego wieczorku :D
BUUUUUUZIOLE :*
i do następnego :*
Cudo *.*
OdpowiedzUsuńI ta scena w łazience... Uwielbiam <3
Weny życze i czekam na następny rozdział
dziękuję i zapraszam do czytania :*
Usuńbuuuuuuziaki :*
Ostatnia scena to taka moja perełka, cudowne <3
OdpowiedzUsuńdziękuję kochany anonimku :*
UsuńZostałaś nominowana do Libster Avard :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji:
http://malec-forever.blogspot.com/
dziękuję za nominację (:
UsuńKońcówka najlepsza .!
OdpowiedzUsuńNo, u mnie też od wtorku było cieplutko a od wczorajszego wieczora już pada deszcz i jest ponuro ..
lipa z tą pogodą :(
Usuńdziękuję :*