niedziela, 12 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XIV

Alec westchnął i usiadł na swoim miejscu. Pojawił się w jadalni jako jeden z ostatnich osób. Wstał rano i nagle ogarnęły go wątpliwości dotyczące dzisiejszej prezentacji. Czy zrobili wszystko? Czy maksymalnie zbadali temat? Czy wszystkie informacje były dobrze przez nich zinterpretowane? Czy nie było żadnych błędów? I w końcu czy zaciekawią wszystkich w takim stopniu, że będą w stanie cokolwiek zapamiętać?
Nieświadomie bawił się pod stołem swoją bransoletką. Nawet nie pamiętał o jej istnieniu. Miał ją całą noc na sobie i już zdążył się przyzwyczaić do tego, że spoczywa na jego nadgarstku.
- Dlaczego nie jesz, Alec? - zapytała Izzy przerywając jego rozmyślania.
Spojrzał na nią.
- Eee – szukał w głowie jakiejś możliwej odpowiedzi. - Nie jestem głodny – wyznał i sięgnął po kubek, do którego nalał sobie herbaty.
- Powinieneś coś zjeść – nalegała.
Jej brat przewrócił oczami.
- Izzy, nie będę wmuszał w siebie jedzenia – powiedział spokojnie. - Jak zgłodnieję to coś zjem – upił łyk napoju.
Nic nie odpowiedziała, westchnęła tylko teatralnie i wróciła do jedzenia swojego posiłku. Jej brat dopił herbatę i wyszedł powiedziawszy jedynie, że spotkają się na zajęciach.
Magnus również szybko skończył śniadanie i od razu udał się do gabinetu. Wczoraj przez większość dnia go nie było, dlatego postanowił dzisiaj popracować trochę dłużej. Otworzył drzwi i przystanął na chwilę, zanim nie otrząsnął się i nie wszedł do środka. Był lekko zdziwiony tym, co zobaczył w środku, a może raczej kim. Alec siedział na jego biurku, obrócony tyłem do niego i wpatrywał się w okno. Nie ruszył się ani o milimetr, kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do środka. Nie zrobił tego, bo nie miał po co. Wiedział, że jedyną osobą, jaka mogłaby tu wejść, jest Magnus. To przecież jego gabinet, dlatego nikogo innego się nie spodziewał.
Czarownik przystanął ponownie metr za nim, po drugiej stronie biurka.
- Cześć – przywitał się.
Alec obrócił się i wyciągnął do niego rękę. Magnus bez wahania podał mu swoją i już po chwili został za nią pociągnięty. Lightwood przyciągnął go bliżej siebie. Bane oparł się o krawędź mebla tuż przy chłopaku.
- Cześć – odpowiedział i ku niezadowoleniu Magnusa puścił jego dłoń.
Czarownik splótł ręce na piersi.
- Dlaczego nie jesteś na treningu? - zapytał po kilku minutach ciszy.
Alec zerknął na zegarek.
- Mam jeszcze trochę czasu – oznajmił tylko i ponownie zaczął wpatrywać się w okno.
- Alec? - zaczął Bane ostrożnie. - Coś się stało?
Trochę go niepokoiło zachowanie Nocnego Łowcy. Owszem, był nieśmiały i w ogóle, ale.. Ale dzisiaj był wyjątkowo cichy. Magnus widział wyraźnie, że go coś trapi.
- Nie – zaprzeczył ruchem głowy. - Dlaczego?
Jego głos był jakiś inny. Jakby odległy.
- O czym myślisz? - zapytał ignorując jego wcześniejsze pytanie.
Alec westchnął i położył głowę na ramieniu czarownika. Lekko go tym zaskoczył.
- O tej prezentacji – przyznał w końcu.
Magnus czekał, aż ten coś doda, ale Lightwood się nie odzywał.
- Co jest nie tak z prezentacją? - przerwał ciszę.
- Niiiiiic – odparł Nocny Łowca.
Bane spojrzał na niego zdziwiony. Nie wiedział, co mogłoby być powodem tak odmiennego zachowania chłopaka.
Nagle jakby go olśniło.
- Alec?
- Hmm?
- Nie boisz się, prawda? - zapytał. - No wiesz, tej prezentacji, tego wszystkiego?
Jedyną odpowiedzią było to, że chłopak odwrócił się tak, żeby Magnus nie mógł go zobaczyć.
- Aleeeec – pokręcił z rozbawieniem głową. - Jesteś Nocnym Łowcą – zaczął z innej strony. - Myślałem, że wy niczego się nie boicie – uniósł wyzywająco brew.
Lightwood słysząc jego słowa obrócił się gwałtownie w jego stronę. Spojrzał mu hardo w oczy i..
- Każdy się czegoś boi – odpowiedział pewnym głosem. - Każdy ma jakieś lęki, nawet Nocni Łowcy. Ale nie, nie boję się tego – dodał stanowczo. - Po prostu.. No wiesz...
Magnus uśmiechnął się delikatnie.
- No nie wiem – stwierdził.
Lightwood westchnął głęboko i zaczął mówić:
- No bo co jeśli o czymś zapomnieliśmy? Co jeśli trenerzy stwierdzą, że nasze rozumowanie jest błędne? Co jeśli nikt nie będzie miał ochoty tego słuchać? Albo zrobię coś głupiego, zrobię z siebie kretyna? - wyrzucił z siebie cicho na jednym wydechu.
- Bez sensu – zaczął, ale chłopak zaraz mu przerwał.
- Właśnie! Może tam wcale nie pójdę? - myślał na głos. - To i tak nie ma aż tak ważnego wpływu na nasze wyniki. Może..
- Oczywiście, że tam pójdziesz – wszedł mu w słowo Bane. - Pójdziesz i NIE zrobisz z siebie kretyna. Przecież nie jesteś sam. Masz całą drużynę, która ci pomoże. Nie musisz się bać.
- Nie boję się! - syknął.
- To o co chodzi? - nie rozumiał.
Magnus go nie rozumiał. Skoro się nie bał, to czemu był taki.. Zdenerwowany? Nie, to nie to określenie. Zaniepokojony? Nie, to też nie pasowało. Zmarnowany?
- No bo tam będzie tak dużo osób – zaczął niepewnie. - Moja grupa będzie stać na środku. A ja z nimi – przyznał niechętnie. - I wszyscy będą się patrzeć, i.. Sam nie wiem – wzruszył ramionami.
- Nie lubisz być w centrum uwagi – bardziej stwierdził niż zapytał, ale mimo to Alec skinął głową.
Siedzieli chwilę w zupełnej ciszy.
- I nie umiem rozmawiać z innymi – wyznał cicho. - Zawsze zadaję się z gadatliwymi ludźmi. Ja.. ja po prostu ich słucham i dorzucam co jakiś czas coś od siebie.
- Ze mną rozmawiasz normalnie – zauważył czarownik.
- Bo z tobą wszystko jest inaczej – wypalił. Cały czas patrzył przed siebie, w okno. A Magnus tak bardzo chciał spojrzeć mu teraz w oczy..
Alec dopiero po chwili uświadomił sobie, co powiedział i zamarł na ułamek sekundy. Potem zerknął na zegarek szukając jakiejś wymówki.
- Eee.. Powinienem już iść, bo się spóźnię – wymamrotał i zaczął wstawać.
Magnus złapał go za rękę i zatrzymał na chwilę.
- Dasz sobie radę. Po prostu wyobraź sobie, że jesteś tam sam – lekki uśmiech. - Albo z kimś z kim chciałbyś tam być – dodał cicho. - Powodzenia.
Lightwood skinął głową i ruszył w stronę drzwi. W ostatnim momencie się obrócił i wypalił:
- Może jak skończę pójdziemy na kawę? Albo coś? - zapytał. Magnus spojrzał na niego zaskoczony. - To znaczy jeśli chcesz – zmieszał się po chwili i oblał rumieńcem.
- Chętnie – odpowiedział z uśmiechem. „Wrócił mój Alec”, pomyślał.
Nocny Łowca odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pomieszczenia.
***
- Huhuhuhuhu.
Alec obrócił się gwałtownie w stronę drzwi. Stał przed lustrem na samym środkiem swojej łazienki. Właśnie wziął prysznic i zdążył naciągnąć na siebie bokserki i spodnie, zanim do pomieszczenia nie weszła jego siostra. Zaśmiała się widząc go w takim stanie. Chłopak spojrzał na nią wrogo i ponownie obrócił się w stronę lustra. Próbował zrobić coś ze swoimi włosami, ale one i tak sterczały, tak jak zawsze, w każdym kierunku.
- Izzy! - jęczał. - Czemu one muszą być takie straszne? - wskazał na swoje włosy.
Dziewczyna podeszła do niego i przeczesała mu je kilka razy palcami.
- Przecież dobrze wyglądasz – uśmiechnęła się ciepło. - Jakoś do tej pory nie zwracałeś uwagi na swój wygląd.
- Nadal nie zwracam, po prostu mógłbym chociaż od czasu do czasu wyglądać w miarę okej, nie sądzisz? - zapytał z wyrzutem.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? - udawała przerażoną.
Pokazał jej język i sięgnął po szczoteczkę do zębów. Siostra zauważyła jego nową bransoletkę.
- Co to takiego? - zainteresowała się.
- Co? - zapytał zdziwiony.
Chwyciła go za nadgarstek i przysunęła bliżej siebie, żeby móc lepiej się jej przyjrzeć.
- Piękna – stwierdziła, obracając ją palcem. - Skąd ją masz?
Alec oblał się rumieńcem i wyrwał swoją rękę.
- Nie pamiętam, znalazłem ją w szafce i założyłem – wzruszył ramionami.
Pokręciła głową z politowaniem. Naprawdę myślał, że w to uwierzy?
- Kłamiesz, nie widziałam jej wcześniej. Nigdy nie widziałam u ciebie żadnej biżuterii – zamyśliła się. - Sam byś sobie też nie kupił. Więc skąd ją masz?
Alec zignorował jej pytanie i zaczął myć zęby. Isabelle poczekała, aż skończy i kontynuowała:
- Komuś musi na tobie zależeć – uśmiechnęła się prowokująco. - Taki gest.
- Normalny, nie wiem, o co ci chodzi – minął ją i przeszedł do pokoju.
Stanął przed szafą i skrzywił się nieznacznie. Teraz pytanie, jak ma się ubrać?
- Magnus ci ją podarował, prawda? - nie dawała za wygraną.
Lightwood nie odpowiedział, ale zaczerwienił się delikatnie. Skąd ona wiedziała takie rzeczy?
- Od niego? - podeszła bliżej brata i spojrzała mu w oczy. - O matko! To od niego! - wykrzyknęła radośnie.
- Cicho – syknął.
Nie chciał, żeby zaraz zbiegło się tutaj więcej osób. Już mu wystarczała wścibska siostra.
- Opowiadaj! Kiedy? Gdzie? Jak? Pocałował cię? - pytała chaotycznie.
„Żeby to raz”, pomyślał Alec.
- Przestań, nie będę ci o niczym mówić! - sprowadził ją na ziemię.
Jęknęła rozżalona, ale zaraz przeniosła spojrzenie na otwartą szafę, przed którą stali i coś w jej umyśle kliknęło.
- Wybierasz się gdzieś?
- A nawet jeśli to co? - odparł wymijająco.
Usiadła na jego łóżku i przyglądała się, kiedy wyjmował kolejne koszulki i zaraz odwieszał je z powrotem. Kilka, już przymierzonych, przewiesił przez oparcie krzesła.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
Bardzo ją to interesowało, ale starała się, żeby nie mógł tego usłyszeć w jej głosie.
- Nigdzie.
- A to ciekawe, bo szykujesz się, jakbyś miał randkę – udawała, że się namyśla. - No, ale nic – wstała. - Skoro nie chcesz mi powiedzieć, to pójdę do Jace'a, może on coś wie. Przy okazji zapytam też inn.. – mówiła spokojnie i zaczęła iść w kierunku drzwi.
Alec narzucił na siebie koszulkę, którą wybrał i westchnął głęboko, obracając się do siostry. Wiedział, że blefuje, ale wiedział również, że prędzej czy później będzie musiał jej powiedzieć. Już ona znajdzie sposób, żeby dopiąć swego.
- Siadaj – nakazał.
Chciał, żeby jego głos brzmiał ostrzej niż zwykle, ale mu się to nie udało. Nie mógł podnieść na nią głosu, tak jak nie potrafił się na nią dłużej gniewać.
- Po co? I tak mi nie powiesz. A ja przecież popytam tylko kilku osób – powiedziała stanowczo.
Jej brat przewrócił oczami.
- Kilku osób, tak? A potem będzie wiedział cały Instytut – przeraził się nie na żarty. Sam nie mógł stwierdzić dlaczego. Może nie chciał, żeby ktoś dowiedział się o jego randce i specjalnie coś popsuł? Albo niepotrzebnie zawracał mu głowę? „Czekaj, Alec!”, skarcił sam siebie w myślach, „przecież to nie randka!”
- Dobrze wiesz, że ja potrafię utrzymać coś w tajemnicy – wytknęła mu.
Alec usiadł na łóżku i łapiąc siostrę za rękę przyciągnął ją, żeby zasiadła obok niego.
- Więc? - zapytała obojętnie.
- Idę z Magnusem na kawę – wyznał po chwili. Przyjrzał się jej uważniej. Nie zareagowała jakoś specjalnie przesadnie,a już się bał, że zacznie skakać po pokoju jak głupia. - Nie wydajesz się zaskoczona – wypomniał jej.
Rzeczywiście, dziewczyna nie była zaskoczona. Uśmiechnęła się do niego.
- Oczywiście, że nie – prychnęła. - Z kim mógłbyś wyjść, jeśli nie z Magnusem?
Nie rozumiał. Dlaczego w takim razie tak na niego naciskała, żeby się tego dowiedzieć?
- To dlaczego tak dopytywałaś? - zapytał zdziwiony. Naprawdę chciał wiedzieć.
- Chciałam, żebyś ty mi to powiedział – patrzyła mu w oczy, nie wydała się skrępowana. - To wasza pierwsza randka? - dodała po chwili.
- To nie randka – spiął się. - Po prostu idziemy do kawiarni.
- O tak, przecież w Instytucie nie ma ekspresu – rzuciła z sarkazmem.
Alec oblał się rumieńcem, ale nie skomentował tego. Dziewczyna zaśmiała się na jego reakcję.
- Kto kogo zaprosił? - przerwała ciszę, w jakiej trwali przez kilka minut.
- Ja jego – uśmiechnął się lekko zażenowany. Dlaczego nie mogła zostawić tego tematu? Zawsze musiała wszystko wiedzieć? - Ale to nie było tak! - zaprzeczył szybko, bo widział, że już otwierała usta, najwyraźniej chcąc coś dopowiedzieć. - Siedzieliśmy po prostu dzisiaj po śniadaniu i rozmawialiśmy. I on.. Aa, nieważne! Jak wychodziłem, to zapytałem, czy wyjdziemy się później napić czy coś – wyznał zawstydzony. - No i się zgodził.
Isabelle pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Skoro to nie randka, to dlaczego się tak stroisz? - spróbowała z innej strony.
- Nie stroję się! - oburzył się. - Chcę tylko dobrze wyglądać – wstał i podszedł do szafy, odwieszając wszystkie ubrania zalegające na krześle.
- Wyglądasz dobrze – zbliżyła się do niego i jakby dla potwierdzenia swoich słów wygładziła jego koszulkę.
Podała mu wodę kolońską i wyszła życząc mu udanej randki.
Lightwood jeszcze kilkanaście minut krzątał się po pokoju. Raz po raz przeglądał się w lustrze. Sam się dziwił swojemu zachowaniu. Nigdy nie był tak zdenerwowany, a przecież to nawet nie była randka! No dobra, chciałby, żeby to tak wyglądało, ale nie wiedział, jak na to zareagowałby Magnus, dlatego próbował przekonać samego siebie, że to po prostu spotkanie dwóch... I właśnie? Kogo? Znajomych? Przyjaciół? Westchnął zrezygnowany i chwytając bluzę opuścił pomieszczenie.
Zapukał do drzwi gabinetu Magnusa i czekał na odpowiedź. Zapukał ponownie i nadal nic. Wszedł do środka, ale nikogo tam nie było. Co prawda nie umówili się na konkretną godzinę, ale Alec nie myślał, że będzie musiał go szukać. Gdzie ma teraz pójść?
Na szczęście wpadł na niego w drodze do jego pokoju. Problem z głowy, mógł odetchnąć.
- Cześć – wymruczał czarownik. - Tylko to odniosę do gabinetu – wskazał na notes, który trzymał w ręce – i możemy iść.
Alec kiwnął zadowolony głową. Poszli razem do miejsca, o którym mówił Magnus, gdzie ten szybko odłożył zeszyt na biurko, pozbierał papiery i uporządkował resztę rzeczy. Uśmiechnął się do niego przyjaźnie i rzekł, że mogą już wychodzić.
Udali się do ulubionej kawiarni Aleca. Znajdowała się parę minut drogi od Instytutu, którą przebyli rozmawiając o mało ważnych sprawach. Na zewnątrz było bardzo ciepło, dlatego Nocny Łowca wpadł na pewien pomysł.
Weszli do pomieszczenia i zamówili kawę.
- Na wynos – dopowiedział Lightwood, za co zarobił zdziwione spojrzenie Bane'a.
Wzruszył jedynie ramionami i uśmiechnął się niepewnie. Kiedy otrzymali swoje zamówienie, Alec ponownie ruszył w kierunku drzwi prowadzących na zewnątrz.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie idziemy? - zapytał w końcu Magnus rozglądając się dookoła. Nie rozpoznawał okolicy i był tym trochę zaniepokojony.
- Spokojnie – chłopak zaszczycił go swoim spojrzeniem. - Zaraz będziemy na miejscu.
I rzeczywiście, po chwili byli tam, gdzie Alec chciał, żeby się znaleźli, a mianowicie w parku. Chociaż właściwie Lightwood nie wiedział, czy to miejsce można było jeszcze zaliczyć do parku. Tam zawsze kręciła się masa ludzi, a tu było spokojnie i przyjemnie. Zupełnie inaczej niż w wiecznie tętniącym życiem Nowym Jorku. Tak, jakby to miejsce nie należało do miasta. Było od niego oddzielone, odłączone.
Magnus pociągnął chłopaka w stronę stawku, który znajdował się nieopodal. Wyczarował koc i usiadł na nim ruchem ręki zachęcając chłopaka do zrobienia tego samego.
- Bardzo ładnie tutaj – wyznał szczerze, kiedy Lightwood siadał obok niego. Rozejrzał się wokół z rozmarzeniem. - Nigdy tu nie byłem – dodał.
Alec kiwnął głową.
- Ja tu czasem przychodzę – powiedział tylko i zaczął wpatrywać się w wodę powoli sącząc przy tym swoją kawę.
To była prawda. Przychodził tu, kiedy kłócił się z rodzeństwem, bądź rodzicami. Kiedy miał gorszy dzień. Albo kiedy nic nie szło po jego myśli. Albo kiedy chciał być po prostu sam. To miejsce go uspokajało. Dodawało sił i motywacji do działania. Czasem siedział tu pół godziny, a czasem zdarzało się, że nawet cały dzień czy noc. Ostatnio coraz rzadziej tu przebywał. Nie miał powodów do zmartwień i sam nie wiedział, dlaczego przyszedł tu dzisiaj. Dlaczego przyprowadził Magnusa? Tego też nie wiedział.
Siedzieli w ciszy już jakieś kilkanaście minut, kiedy Magnus się odezwał:
- Jak tam wasza prezentacja? - głos miał lekko ochrypły pewnie dlatego, że nic dotychczas nie mówił.
Alec otrząsnął się z zamyślenia i posyłając mu delikatny uśmiech, odpowiedział:
- Całkiem dobrze – wzruszył ramionami. - Nauczyciele nie mieli żadnych zastrzeżeń, a reszcie się chyba podobało, bo zasypywali nas gradem pytań, kiedy skończyliśmy – uśmiechnął się na to wspomnienie.
Po skończonym wykładzie naraz wystrzeliło w górę kilka rąk. Potem kolejne i kolejne. Zdążyli odpowiedzieć na jedno pytanie, a już pojawiało się następne. To było naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie. Oczywiście, przygotowali się na tyle dokładnie, że na każde z zadanych pytań udzielili poprawnej odpowiedzi.
Teraz Alecowi było odrobinę głupio, że jeszcze rano był taki przerażony. I że zrobił z siebie kretyna przed Magnusem. Zamiast sam się uporać ze swoim problemem, poszedł do czarownika i zajmował mu czas, który pewnie chciał przeznaczyć na coś innego.
- Przepraszam – wyszeptał patrząc przed siebie.
Bane momentalnie na niego spojrzał. Z początku wydawało mu się, że się tylko przesłyszał, ale po chwili Alec się do niego odwrócił i dodał cicho:
- Za dzisiejszy poranek, za to, że niepotrzebnie zawracałem ci głowę.
- Nie masz mnie za co przepraszać – zmarszczył brwi. Nie rozumiał, do czego chłopak zmierza. - Przecież wiesz, że nie mam ci tego za złe.
Nocny Łowca kiwnął głową.
- Zawsze możesz do mnie przyjść, kiedy masz jakiś problem. Postaram ci się pomóc, a jeśli nie będę w stanie tego zrobić, to zrobię coś innego. Cokolwiek, bylebyś nie myślał o tym, co cię dręczy – zadeklarował. - Chcę, żebyś wiedział, że masz we mnie oparcie – dodał poważnym tonem.
Alec przysunął się do niego i niespodziewanie wtulił się w jego ramiona. Magnus, kiedy już otrząsnął się z niemałego szoku, jaki to u niego wywarło, odwzajemnił uścisk.
Siedzieli tak przez chwilę, po czym Lightwood odsunął się nieznacznie i zaczął na powrót opowiadać o prezentacji. O tym kto, co i kiedy powiedział i o tym jak każdy po kolei zareagował, ze wszystkimi, nawet najdrobniejszymi, szczegółami, naturalnie. Po słowach Magnusa zrobiło mu się o wiele lepiej.
Rozmawiali jeszcze na różne tematy, bardzo długo. W końcu zauważyli, że jest już dawno po porze obiadowej i jeśli teraz nie wrócą, Alec spóźni się na zajęcia. Niechętnie wstali i udali się w drogę powrotną do Instytutu.
Pożegnali się przed salą treningową. Magnus przyciągnął do siebie chłopaka i mocno go przytulił.
- Dziękuję – wymruczał mu prosto do ucha. - Od wieków nie byłem na tak wspaniałej randce – dopowiedział z uśmiechem i odszedł odprowadzany wzrokiem Lightwood'a.
Nocny Łowca stał jeszcze chwilę przed drzwiami. W jego głowie jeszcze raz zadźwięczały słowa wypowiedziane przed sekundą. Nagle jakby go olśniło. RANDKA! On powiedział randka! Szeroki uśmiech wykwitł na jego twarzy. To była randka! Był tak cholernie szczęśliwy, że nie mógł tego wyrazić słowami. Wiedział jedno. Nic nie jest w stanie popsuć mu już dzisiaj humoru.

________________________________________________

Kolejny rozdział!
Dwa tygodnie, ale już jestem (:
Miałam trochę zamieszania, nauka, potem święta, a teraz siedzę w szpitalu :( ale dorwałam się do komputera i publikuję :)
Przepraszam za możliwe błędy, nie mam czasu ich sprawdzić ;/
Mam nadzieję, że wam się spodoba i jak zawsze liczę na komentarze :)
Dziękuję za wejścia i wasze opinie :D
Miłego dnia i miłego czytania!
Buuuuuuuuziole :*

4 komentarze:

  1. "- Opowiadaj! Kiedy? Gdzie? Jak? Pocałował cię? - pytała chaotycznie.
    „Żeby to raz”, pomyślał Alec.''
    Dlaczego mnie to tak śmieszy? XDDDDD
    Ogólnie rozdział świetny - jak wszystkie. Naprawdę podziwiam cię za wytrwałość i sumienność w pisaniu.
    Pozdrawiam i życzę weny! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha :D
      dziękuję bardzo, staram się (:
      buuuziole :*

      Usuń
  2. UWAGA! Nowy czytelnik ;)
    Ktoś mi z anonima na asku wysłał twojego bloga (szkoda że nie wcześniej :/) jestem człowiekowi cholernie wdzięczna :)) Myślałam że już wszystkie ff o Malecu przeczytałam, a tu proszę tak niespodziniespodzianka ;)
    Naprawdę wspaniale piszesz i czekam na więcej ;)
    Weny życzę i szybkiego wyjścia ze szpitala ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy czytelnik! Jakże się cieszę! :D
      Dziękuję bardzo, już jestem jakiś czas w domu, ale mimo to dziękuję (:
      Pojawił się następny rozdział, także zapraszam do czytania! :*

      Usuń