Alec obudził się sporo po drugiej nad
ranem, jeśli wierzyć jego zegarkowi. Długo przewracał się z boku
na bok, ale nie udało mu się już zasnąć. Westchnął i usiadł
na łóżku. Rozejrzał się po pokoju. Wstał i sięgnął po
telefon, który jak zawsze leżał na stoliczku nocnym. Nie zapalał
światła, bo nie było takiej potrzeby. Przez te kilkanaście minut,
podczas których nie spał, jego wzrok zdążył się już
przyzwyczaić do ciemności panujących w pomieszczeniu. Poza tym
znał ten pokój jak własną kieszeń. Zamieszkiwał go przecież
już tyle czasu, od kiedy wprowadził się wraz z rodziną do
Instytutu.
Wyszedł na korytarz i zaczął
nasłuchiwać. Cisza. Uśmiechnął się sam do siebie. Jako dziecko
lubił spacerować nocą po Instytucie. Kiedy nie mógł spać, to go
właśnie uspokajało. Nie bał się ciemności i wiedział, że nic
mu się nie może stać. Później, kiedy podrósł, jego wycieczki
przestawały być takie częste, aż w końcu ustały. Cisza, jaka go
otaczała, przypomniała mu, jak to było jeszcze zaledwie dwa
tygodnie temu. Wtedy panowała tu cisza i spokój. A teraz? Tyle osób
kręci się po korytarzach i różnych salach, że nie ma miejsca, w
którym Alec mógłby pobyć chociaż chwilę sam. Gdzie mógłby
pomyśleć albo odpocząć. Jest jego pokój, ale do niego wchodzi
bez pytania coraz więcej osób. Nie to, żeby Alec się skarżył.
Przyjazd innych Nocnych Łowców to nie same wady. To bardzo ciekawe
i nowe doświadczenie. Bardzo dużo można się nauczyć w grupie i
treningi też są o wiele ciekawsze. Nawet wieczory spędzane w
większym gronie nie są takie złe, ale Instytut nigdy nie kojarzył
mu się z czymś takim. Instytut był jego oazą. Uwielbiał spędzać
w nim czas. Oczywiście nadal uwielbia, ale to już nie to samo.
Bardzo mu się spodobało to, że zawsze może na kogoś wpaść i
zamienić z nim chociażby słowo, ale nie chciał się do tego
przyzwyczajać. Był człowiekiem, który jak już się do czegoś
przywiąże, to ciężko mu się z tym potem rozstać. Dlatego się
nie przyzwyczajał. Owszem, nawiązał kilka znajomości, które może
przetrwają okres, w którym będą musieli wyjechać, żegnać się
i takie tam, ale resztę osób traktował po prostu neutralnie.
Oczywiście cała ta sytuacja nie
dotyczyła Magnusa. Z nim mógłby spędzać całe dnie i by mu się
to nie nudziło. Jeśli o niego chodzi, nie ma mowy o jakimkolwiek
lęku przed przywiązaniem się, bo Alec już dawno się do niego
przywiązał. Sam się sobie dziwił, ale to była prawda. Nie
wiedział nawet, kiedy to nastąpiło, ale tak. Nastąpiło i Alec to
sobie właśnie uświadomił. Był tym lekko przerażony. Nigdy nie
czuł czegoś takiego. Uwielbiał spędzać z nim czas. Zawsze dużo
rozmawiali i śmiali się. Nawet cisza w jego obecności była
przyjemniejsza. Czuł się przy nim bezpiecznie i chciał, żeby ten
odczuwał to samo. Lubił zaczynać dzień od przekomarzania się z
nim podczas śniadania, lubił słuchać jego opowieści i zauważył,
że w jego obecności on sam również staje się śmielszy i
bardziej otwarty. Nieraz sam rozpoczynał jakiś temat, co mu się
nigdy nie zdarzało. Zawsze uważał, że jest zbyt mało taktowny i
za bardzo bezpośredni. Obawiał się, że może powiedzieć coś nie
tak, dlatego czekał, aż druga osoba go zagadnie. W obecności
Magnusa wszystko to przestawało mieć znaczenie. Owszem, nie był
tak otwarty jak Jace. Nadal rumienił się z byle powodu i brakowało
mu odpowiednich słów, ale i tak była to dla niego wielka zmiana.
Zmiana, jak uważał, na lepsze. Nawet w najmniejszym stopniu nie
przypominał swojego przyrodniego brata, ale to może i dobrze,
przecież każdy ma być sobą. A skoro on ma być wiecznie czerwonym
na twarzy, otwierającym się tylko przed Magnusem, który tak na
marginesie coraz częściej zajmował jego myśli, to niech tak
będzie. Nie będzie się zmuszał do zmian, które mogą być dla
niego niewygodne. A zmiany, które wywołał u niego Bane? Były
samoistne. On tego nie planował, ale może to nie były zmiany? Może
Alec już posiadał te cechy, tylko nie rozwinięte w tym stopniu, co
u innych?
Westchnął głęboko. Zebrało mu się
na refleksje i przez swoje rozważania nie zauważył nawet, że
znajdował się już w kuchni. Natłok myśli zajął go w takim
stopniu, że nie był w stanie stwierdzić, ile czasu stał już,
opierając się o blat i patrząc przed siebie. Na szczęście nikogo
nie było w pomieszczeniu. Jeszcze ktoś pomyślałby, że jest chory
umysłowo. W końcu kto normalny stoi i wpatruje się z takim
zainteresowaniem w meble kuchenne?
Potrząsnął głową, żeby odgonić
od siebie niechciane myśli. Godzina trzecia to nie idealna pora na
jakiekolwiek przemyślenia. A już szczególnie na TAKIE
przemyślenia. Pewnie rano nie będzie pamiętał niczego z tej nocy
poza tym, że zrobiło mu się sucho w ustach i przyszedł do kuchni
się napić.
Właśnie! Przypomniało mu się, że
przyszedł po coś do picia. Otworzył szafkę i sięgnął po swój
ulubiony sok pomidorowy. Upił łyk i stanął przy oknie. Zapatrzył
się w widok rozchodzący się po drugiej stronie. Nowy Jork. Miasto,
które nocą było równie żywe i aktywne co w dzień, a może i
bardziej. Był tak zajęty, że nie zauważył nawet, kiedy
przechylił butelkę, której oczywiście nie zakręcił.
Oprzytomniał dopiero, kiedy poczuł coś mokrego na koszulce. Szybko
się otrząsnął, ale nic to nie zmieniło. Niechętnie zdjął z
siebie brudny podkoszulek i zabierając ze sobą resztę soku wyszedł
z pomieszczenia. Tym razem jednak zakręcił korek.
Kiedy przechodził przez salon, kątem
oka zauważył ruch na kanapie. Jego instynkt samozachowawczy nakazał
mu podejść bliżej. Tak też zrobił i już po chwili udało mu się
rozpoznać osobę tam siedzącą.
- Magnus? - zapytał zupełnie
niepotrzebnie. Mimo że jedynym źródłem światła w pomieszczeniu
był księżyc widoczny za oknem, który dawał tylko lekką poświatę
na to, co się tutaj znajdowało, to Alec nie byłby w stanie pomylić
go z kimkolwiek innym. W końcu nikt nie może być tak przystojny,
nawet jeśli po prostu siedzi na kanapie pogrążony w myślach.
Bane podniósł głowę w celu
zidentyfikowania, skąd pochodziło pytanie. Dostrzegł Aleca
stojącego przy ścianie i rzucił mu swoje zdziwione spojrzenie. Nie
spodziewał się nikogo tu spotkać przynajmniej do szóstej.
- Co tu robisz? - chciał się
dowiedzieć czarownik. - Wiesz która jest godzina? - dodał z naganą
w głosie.
- Mógłbym cię zapytać o to samo –
wypomniał mu. - Nie mogę spać – wyznał i zrobił jeszcze kilka
kroków w jego stronę.
Dopiero teraz Magnus był w stanie
zauważyć, że ten był bez koszulki. Blada skóra pięknie
kontrastowała z kruczoczarnymi włosami. Spojrzał z uznaniem na
jego idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, smukłe obojczyki i
bicepsy. Tors wydawał się być niezwykle gładki. Och, jakże
bardzo Bane chciałby sprawdzić, czy rzeczywiście taki jest.
Przygryzł dolną wargę i zaczął przypatrywać się znakom
widocznym na skórze. Jeden znajdował się na biodrze i był
częściowo zakryty przez spodenki, które miał na sobie Alec i
które według niego były stanowczo zbyt nisko opuszczone, co
niezmiernie go kusiło.
Lightwood widząc, że jest
obserwowany, lekko się zawstydził, co potwierdziły tylko rumieńce,
które pojawiły się na jego przystojnej twarzy. Poczuł się też
dziwnie skrępowany tym, że nie ma na sobie koszulki.
Magnus zdał sobie sprawę z tego, co
przez ostatnie kilka minut robił. Dziękował w duchu za swoją
azjatycką karnację i za to, że nie widać rumieńca wykwitającego
na jego twarzy.
- Często zdarza ci się chodzić w
nocy półnago po Instytucie? - próbował obrócić całą sytuację
w żart, co mu nie za bardzo wyszło, bo jego głos zadrżał przy
końcu i był lekko chrapliwy.
- Mam koszulkę – powiedział i żeby
to udowodnić podniósł podkoszulek, o którym mówił.
- Mam pytać, dlaczego nie masz jej na
sobie? - wymówił powoli i patrzył, jak Alec przy nim siada.
Chłopak zaczerwienił się jeszcze
bardziej i zaprzeczył ruchem głowy.
Magnus przysunął się bliżej niego i
oparł się o jego nagie ramię. Alec wślizgnął się pod koc,
którym ten był przykryty i objął go ramieniem, przyciągając
jeszcze bliżej siebie. Bane powiercił się chwilę, aż w końcu
znalazł najwygodniejszą pozycję.
- A ty dlaczego tutaj siedzisz? -
przerwał ciszę Alec.
Magnus wzruszył ramionami.
- Nie mogę spać. Podobnie jak ty –
odparł wymijająco i odwrócił wzrok.
Lightwood zaczął kreślić kółka na
jego udzie.
Siedzieli tak przez jakiś czas.
- Długo już nie śpisz?
- Jakąś godzinkę – wyznał
niechętnie Bane.
Alec spojrzał na niego zaskoczony.
- I co robiłeś przez godzinę? -
zapytał.
- Najpierw leżałem w łóżku z
nadzieją, że zasnę, ale tak się nie stało, więc postanowiłem
się napić – zaczął opowiadać. - Później siedziałem chwilę
tutaj, potem poszedłem popracować do gabinetu, ale ze względu na
tak wczesną porę, nie mogłem się skupić, dlatego wróciłem z
powrotem do salonu. Po jakiś dziesięciu minutach przyszedłeś ty,
a resztę już znasz – dokończył.
Alec pocałował go w skroń.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie?
- Przecież spałeś – zganił go. -
Nie chciałem cię budzić. Poza tym po co miałbym to robić?
- Posiedziałbym z tobą – wyszeptał.
Magnus podniósł głowę i spojrzał
na chłopaka.
- Jesteś kochany – stwierdził. -
Ale nie chcę ci niepotrzebnie zawracać głowy.
- Ty możesz mi zawracać głowę,
kiedy tylko chcesz – powiedział patrząc mu w oczy.
Bane pisnął i pocałował go w
policzek. Alec uśmiechnął się szeroko, kiedy ten ponownie się w
niego wtulił.
Rozmawiali przez chwilę, po czym
obojgu zaczęły się zamykać oczy.
- Jesteś taki ciepluuutki – zaśmiał
się Magnus i cmoknął go w ramię.
- A ty jesteś już chyba naprawdę
śpiący – również się zaśmiał i przeczesał mu włosy
palcami. - Idziemy na górę?
Magnus kiwnął głową i wstał łapiąc
w rękę koc. Nocny Łowca zrobił to samo i razem ruszyli w stronę
schodów. Pożegnali się i weszli do swoich pokoi. Jednak kiedy
tylko się rozstali, oboje przestali być senni. Lightwood odłożył
koszulkę do kosza na brudne ubrania, a sok odstawił na stolik nocny
wraz z telefonem. Następnie rzucił się na łóżko i próbował
zasnąć. Przewracał się z boku na bok, ale nic to nie dawało. W
końcu położył się na brzuchu i po prostu leżał. Po jakiejś
półgodzinie usłyszał, że otwierają się drzwi do jego pokoju.
- Śpisz? - usłyszał cichutkie
pytanie.
Jęknął coś w odpowiedzi i
przewrócił się ponownie na plecy.
Magnus stał przy drzwiach i się w
niego wpatrywał.
- Więc co robimy? - zapytał.
Alec wyciągnął do niego dłoń. Bane
nie wiedział, o co mu chodzi, dlatego dalej stał w tym samym
miejscu.
- No chodź tu – zaśmiał się.
Magnus podszedł do niego, chwycił
jego dłoń i po sekundzie już leżał na chłopaku. Zapiszczał,
kiedy Alec go pociągnął.
- Mogłeś mnie uprzedzić, co chcesz
zrobić – powiedział czarownik
- Wtedy to nie byłoby takie fajne –
wyszczerzył się.
Magnus w odpowiedzi wpił się w jego
usta. Alec uśmiechnął się szeroko i oddał pocałunek. Po chwili
poczuł jego język na swoich ustach, które bez wahania rozchylił
pozwalając w ten sposób na pogłębienie pocałunku.
- Piłeś sok pomidorowy – bardziej
stwierdził niż zapytał, kiedy się od niego odsunął na
nieznaczną odległość i lekko skrzywił.
- Piłem – potwierdził.
Magnus wszedł z jego bioder i ułożył
się wygodnie obok niego. Wtulił się w jego klatkę piersiową,
której nadal nie nakrywała żadna koszulka. Alec objął go
ramieniem. Bane przerzucił ramię przez brzuch chłopaka. Wsłuchał
się w bicie jego serca, które go uspokajało. Już po chwili poczuł
się śpiący.
- Dobranoc – Alec pocałował go w
głowę i zamknął oczy.
Po kilku minutach Bane podniósł głowę
i pocałował chłopaka w usta.
- Dobranoc skarbie – odpowiedział,
przekonany o tym, że ten już śpi.
Nie miał pojęcia, że kiedy odwrócił
głowę, Alec uchylił lekko jedną powiekę i spoglądając na niego
z czułością, uśmiechnął się szeroko. Dopiero po tym zasnął.
Lightwood obudził się z uśmiechem na
ustach. Spojrzał na dalej śpiącego Magnusa i jego uśmiech jeszcze
bardziej się powiększył. Ramiona czarownika oplatały go kurczowo
wokół brzucha, a nogi były splątane z jego własnymi. Zaczął
się powoli wyplątywać z tych objęć. Kiedy w końcu mu się to
udało, poszedł do łazienki. Przemył twarz i wrócił do pokoju.
Spojrzał na Magnusa, który zwinął się w kłębek przytulając do
jego poduszki. Usiadł obok niego i zaczął składać delikatne
pocałunki na jego klatce piersiowej, a potem na ramieniu wspinając
się coraz wyżej. Kiedy dotarł do linii szczęki, Magnus zaczął
mruczeć coś cichutko.
- Wstajemy – wyszeptał do niego Alec
i cmoknął go powyżej ucha.
Bane mruknął coś niezrozumiałego i
odchylił głowę do tyłu, aby dać mu większe pole do popisu.
Alec posłusznie przeniósł się z
pocałunkami na jego szyję.
- Wstawaj, Magnus – wyszeptał
ponownie prosto do jego ucha i lekko je przygryzł, przez co Bane
jęknął cichutko.
Nadal jednak leżał, nie otworzył
nawet oczu. Alec westchnął i się od niego odsunął. Usiadł na
krześle przy biurku i zaczął go obserwować. Czarownik przez jakiś
czas leżał spokojnie, ale po kilku chwilach wyciągnął spod
poduszki dłoń i zaczął na oślep macać miejsce obok siebie. Jako
że dalej miał zamknięte oczy, wyglądało to przekomicznie. Alec
powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem, nie udało mu się
jednak powstrzymać parsknięcia, którego na szczęście Magnus nie
usłyszał, chyba.
Kiedy już wyczuł, że chłopaka nie
ma obok niego, uchylił lekko jedną powiekę, a po niej drugą.
Dzienne światło chyba jednak było dla niego zbyt jasne, bo szybko
zamknął obie z powrotem i przykrył twarz ręką. Przewrócił się
na brzuch i leżał tak przez chwilę, by w końcu przerzucić nogi
przez brzeg łóżka i na nim przysiąść.
Jeszcze nie całkiem rozbudzony oparł
łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach. Lightwood przyglądał
mu się jeszcze minutkę i wszedł do łazienki nie zamykając drzwi.
Stanął przed lustrem i zaczął wpatrywać się w swoje odbicie. Po
chwili, tak jak przewidywał, w pomieszczeniu pojawił się Bane.
- Cześć, pyszczku – powiedział,
kiedy wtulił się w jego plecy.
- Pyszczku? - Alec parsknął
rozbawiony.
Magnus cmoknął go w kark i oparł
brodę na jego ramieniu patrząc prosto w oczy lustrowemu sobowtórowi
Lightwood'a.
- Tak, jakiś problem? – odpowiedział
spokojnie.
Na usta Aleca zaczął wkradać się
uśmiech. Zacisnął kąciki i kontynuował normalnym głosem.
- Owszem – odwrócił głowę w jego
stronę. - Na jakiej podstawie śmiesz w ogóle twierdzić, że
możesz się tak do mnie odzywać, co? - uniósł brew, czekając na
odpowiedź.
Magnus również się obrócił i stali
tak teraz spleceni prawie stykając się nosami.
- Właśnie wyszedłem z twojego łóżka,
do którego sam mnie zaprosiłeś, a tak właściwie to zostałem tam
zaciągnięty. I jeśli dobrze pamiętam, to też tam przez całą
noc byłeś. Myślę, że należą mi się z tego jakieś profity,
chociażby inne traktowanie – odparł niewzruszony miną Aleca.
- Spaliśmy po prostu w jednym łóżku
– sprostował. - Do niczego nie doszło.
- To bez znaczenia – nie dawał za
wygraną. - No chyba, że chcesz mi powiedzieć, że spanie z innym
chłopakiem jest u ciebie na porządku dziennym, co? - zapytał
przebiegle.
- Oczywiście, że nie! - obruszył się
Alec.
Jeszcze czego, on taki nie był! Jak
Magnus mógł w ogóle zasugerować coś podobnego.
- Tak też myślałem – uśmiechnął
się. - A poza tym myślisz, że jak zareagowałaby twoja siostra,
gdybym jej powiedział, że właśnie ze sobą spaliśmy?
Dopytywałaby się, czy chodzi o to, że naprawdę do czegoś doszło,
czy po prostu obok leżeliśmy? Myślę, że nie – odpowiedział za
niego. - Nie zagłębiałaby się w tym, bo odpowiedź jest
jednoznaczna.
- Oczywiście, że tak – zgodził się
z nim chłopak. - Bo to źle mówisz. Nie miałaby się nad czym
zastanawiać, gdybyś powiedział, że zasnęliśmy w jednym łóżku.
To już brzmi inaczej – wzruszył ramionami. Nagle coś sobie
uświadomił. - Zamierzasz komuś o tym mówić? - przeraził się.
Magnus uśmiechnął się chytrze.
- A nawet jeśli to co? - zaśmiał
się. - Nie, nie zamierzam – odpowiedział po chwili poważnie i
wyczuł, jak ciało Aleca się rozluźnia. Kiedy tylko o tym
wspomniał, chłopak cały się spiął. - Dlaczego to miałoby być
czymś strasznym? - zapytał w pewnym momencie.
Alec zastanowił się chwilę. Nie
chodziło o to, że to byłoby coś strasznego, po prostu.. No nie
chciał, żeby ktokolwiek wiedział z kim i co robi w nocy i w ogóle.
Już wcześniej czuł, że się czerwieni, ale teraz kiedy odwrócił
się ponownie w stronę lustra, dostrzegł, że jego poliki aż
płoną. Spojrzał na siebie, a potem na Magnusa. Magnus był takim
wspaniałym mężczyzną. Był bardzo przystojny, że aż westchnął
cichutko. Lightwood nie był świadomy swojej urody, dlatego uważał,
że zupełnie do siebie nie pasują.
- Ale nie tylko o to ci chodzi, prawda?
- zapytał cichutko. - To znaczy.. No wiesz... - jąkał się.
- Żeby uprawiać z tobą seks? -
zapytał Bane prosto z mostu, przez co Nocny Łowca zawstydził się
jeszcze bardziej i tylko kiwnął głową. - Nie, nie jestem taki –
odparł równie cicho, po czym zaśmiał się krótko.
To nie było tak, że nie chciał
wcale. Wiedział po prostu, że ten nie jest jeszcze gotowy i
postanowił na niego poczekać. Nie chciał się spieszyć, bo nie
miał po co.
Alec również parsknął śmiechem.
Nie miał pojęcia, dlaczego o tym pomyślał. Przecież znał już
trochę Magnusa i nigdy nawet nie myślał o czymś tak bezsensowym.
To pewne, że Magnus nie chciał go wykorzystać.
- To dobrze – odetchnął z ulgą.
Zdziwiło go mocno, jaki ten ma na
niego wpływ. Jeszcze przed chwilą ogarniały go wątpliwości, a
wystarczyło by Magnus zaprzeczył i ten mu od razu wierzył. Ufał
mu, naprawdę mu ufał. Pokręcił głową i obrócił się, tak że
stali teraz naprzeciwko siebie, bardzo blisko. Bane nadal obejmował
chłopaka w pasie, a ten owinął ręce wokół jego szyi. Przysunął
się jeszcze bardziej i pocałował go pewnie. Czarownik oddał
pocałunek. Był on inny niż zwykle. Jakby krył w sobie jakąś
deklarację. Szybko jednak stał się bardziej namiętny i gorący.
Oboje tak bardzo pragnęli się poczuć, że już po chwili oderwali
się od siebie ciężko dysząc. Czarownika zaraz przeniósł się na
jego szyję. Obcałowywał ją, a w pewnym momencie się delikatnie
przyssał. Alec go od siebie odsunął. Było to dla niego bolesne,
ale wiedział, że na razie nie może pozwolić na nic więcej.
- Myślę, że powinieneś już iść.
Zaraz śniadanie – powiedział słabym głosem. To co Magnus z nim
wyrabiał było doprawdy niesamowite.
- Tak, masz rację – powiedział i
przecząc temu pochylił się ponownie i pocałował go w usta. Ten
pocałunek nie trwał jednak długo, bo zaraz zrobił krok do tyłu i
uwolnił go z objęć. Przyjrzał się jego twarzy, potem spojrzał
tęsknie na napuchnięte od pocałunku usta, aż w końcu zjechał na
szyję. Zaśmiał się wesoło i wyszedł rzucając chłopakowi
krótkie:
- Mam nadzieję, że zobaczymy się
później.
Alec posłał mu blady uśmiech i
spojrzał w lustro. Jego twarz wyglądała jeszcze gorzej niż
zwykle. Policzki paliły go żywym ogniem, a oczy błyszczały z
radości i pożądania. Usta były napuchnięte jak nigdy dotąd.
Przygryzł dolną wargę i dostrzegł coś jeszcze. Już wiedział,
dlaczego Bane był taki szczęśliwy, kiedy opuszczał pomieszczenie.
Cholerny dupek! Jęknął głośno i jeszcze raz przyjrzał się
malince zdobiącej jego szyję.
______________________________________________
Hejcia! Jest kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się cieszycie (:
Klasycznie dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia! :D
Co tu dużo pisać? Miłego czytania i liczę na wasze opinie (: Komentarze naprawdę motywują i dają kopa do działania!
Bardzo fajny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kocham, ubóstwiam.
OdpowiedzUsuńTe trzy słowa mówią wszystko, prawda? ^^
oj tak :*
Usuńmówią wszystko :*
dziękuję :)
Jedno słowo może to opisać - CUDNE :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to twoje opowiadanie bardziej mnie wciągnęło niż Kroniki Bane'a...
Mam tylko jedno pytanko: Kto w tym "związku" dominuje? Tak, strasznie jestem ciekawa xd
Cherry~
A jeszcze jedno pytanko xd Masz jakieś odstępy czasowe w których dodajesz opowiadania?
UsuńCherry~
Cieszę się, że ci się podoba :)
UsuńKto dominuje? Hmm, myślę, że to wyjdzie z czasem :D
A co do odstępów czasowych.. Na początku chciałam dodawać rozdziały co tydzień, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Ostatnimi czasy odstępy te są coraz dłuższe, ale chciałabym to zmienić. Jedno, czego się na razie trzymam, to mniej niż dwa tygodnie :)
buuuuziaki :* i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału :*
O ty niedobra, nie chcesz powiedzieć -.-
UsuńNa początku myślałam, że to Alec, ale Magnus też ma te swoje "momenty" xd Nwm będę czekała na inne akcje i wyczaje xd
Cherry~
dowiesz się w swoim czasie (:
Usuń