Alec przez całą sobotę szwendał się
po Instytucie bez bliżej określonego celu. Czuł się dziwnie,
jakby osamotniony. Nie było jego znajomych. Rodzeństwo też gdzieś
wyszło. Wybrali się chyba na jakąś imprezę, ale nie był pewien.
Proponowali mu co prawda, żeby poszedł z nimi, ale on nie miał
ochoty. Chciał pobyć trochę z Magnusem. Mimo iż ostatnio spędzał
z nim mnóstwo czasu, to i tak nie miał dość. Najchętniej w ogóle
by się z nim nie rozstawał. Ale był mały problem.. Magnusa
również nie było. Szukał go i szukał, ale nie mógł go nigdzie
znaleźć. Zastanawiał się nawet, czy do niego nie napisać.
Analizował wszystkie za i przeciw, i stwierdził, że tego nie
zrobi. Byłoby to chyba za bardzo desperackim krokiem z jego strony.
Po kilkunastu minutach, wiedziony jakimś dziwnym uczuciem rodzącym
się w jego wnętrzu, nie wytrzymał i jednak wysłał wiadomość do
czarownika.
Do: Magnus
Treść: Gdzie jesteś?
Niby nic konkretnego, ale Alec bardzo
chciał się tego dowiedzieć. Na odpowiedź musiał trochę
poczekać, bo przyszła dopiero po kilku minutach. Było to dziwne,
zważając na to, że Magnus miał w zwyczaju odpisywać po kilku
sekundach.
Od: Magnus
Treść: Wyszedłem jakiś czas temu.
Jakiś czas temu.. Nic więcej. Alec
zmarszczył brwi i zaczął pisać kolejnego SMS-a.
Do: Magnus
Treść: Długo cię nie będzie?
Mijały kolejne minuty, a ten w dalszym
ciągu nie odpisywał. Alec, czekając, zdążył już z pięć razy
sprawdzić, czy wiadomość na pewno się wysłała i czy na sto
procent do tej osoby, do której była kierowana. Przetarł czoło
ręką i ruszył w stronę kuchni. Odpowiedź nadeszła, kiedy mijał
drzwi biblioteki.
Od: Magnus
Treść: Nie wiem dokładnie, ile nam
jeszcze zejdzie. Może ze trzy godzinki.
Trzy godziny? Westchnął i schował
urządzenie do kieszeni. Magnus musiał być naprawdę zajęty, skoro
nie miał nawet czasu, by wysłać mu jednego SMS-a. Wytrzymał już
tyle czasu, więc wytrzyma i kolejne trzy godziny.
Przechodząc obok sali treningowej,
kątem oka zauważył ruch przy ścianie naprzeciwko niego.
Początkowo myślał, że mu się wydawało, ale to niemożliwe.
Podszedł bliżej i zobaczył wyłaniającą się z cienia malutką
kulkę. Przyglądał jej się przez chwilę i w końcu rozpoznał w
niej kota. Prezes Miau! Jak to możliwe, że nie widział go od..
Właściwie od kiedy? Chyba aż od czasu, kiedy drapnął Jace'a!
Ostrożnie wyciągnął dłoń w jego
stronę, kucając. Nie wiedział, czy kot go pamięta, czy nie, więc
nie podchodził bliżej. Nie chciał go wystraszyć. Prezes Miau
przyglądał mu się przez chwilę, a potem wykonał kilka kroczków
w jego stronę. Alec uśmiechnął się i pogłaskał go po
grzbiecie, kiedy ten już był przy nim. Kotek zamruczał głośno i
wskoczył na wystawione ramiona, wtulając się w szyję chłopaka.
Lightwood zaśmiał się wesoło i wstał, mówiąc do zwierzaka:
- Jesteś głodny? - ruszył do kuchni.
- Pójdziemy coś zjeść, co?
Wszedł do pomieszczenia z Prezesem na
rękach. Od razu otworzył szafkę z karmą dla kotów i nałożył
dużą michę, podstawiając mu pod pyszczek.
- Wcinaj, smacznego – podrapał go za
uchem.
Kiedy kot się już najadł, poszli
razem do salonu. Alec usadowił się wygodnie na podłodze i zaczął
bawić się ze zwierzęciem. Prezes Miau był bierny i sam chętnie
odpowiadał na zaczepki chłopaka. Tarzali się jakiś czas, aż w
końcu Lightwood wylądował rozłożony na dywanie, a kot na nim,
drapiąc go lekko po klatce piersiowej. Odpoczywali, nie martwiąc
się niczym. Nikogo nie było w pobliżu, więc Alec nawet nie
kłopotał się tym, żeby wstać.
Otworzył szerzej oczy i przeturlał
się na brzuch, kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi do salonu.
Westchnął i spojrzał w górę. Prezes Miau w tym czasie zeskoczył
z niego i z niezadowolonym pomrukiem zajął miejsce naprzeciwko,
zaraz przy jego twarzy.
- Hej - przywitał się Aaron, siadając
na kanapie.
Alec kiwnął głową, odpowiadając mu
tym samym. Zaraz jednak przeniósł wzrok na kota, który machał mu
łapką przed twarzą, chcąc skupić całą jego uwagę na sobie.
Zaśmiał się, widząc starania zwierzaka.
- Twój kot? - zagadnął go Nocny
Łowca.
Alec pokręcił głową.
- Nie - odparł. - Mojego.. przyjaciela
- dokończył, mając nadzieję, że chłopak nie usłyszał
zawahania w jego głosie.
Aaron pokiwał głową na znak, że
zrozumiał.
- Jakie ma imię?
- Prezes Miau - odpowiedział Alec,
uśmiechając się lekko do blondyna.
Uznał, że skoro i tak nie ma z kim
siedzieć, to równie dobrze może porozmawiać z chłopakiem. W ten
sposób szybciej minie mu czas oczekiwania na Magnusa. Poza tym Aaron
był tu nowy i nie znał jeszcze nikogo. Musiał czuć się dziwnie
taki osamotniony. Alec szalał wewnętrznie już teraz, kiedy był
sam zaledwie od kilku godzin, więc potrafił sobie wyobrazić, jak
mógł czuć się chłopak, który z ludźmi przebywał jedynie na
posiłkach i treningach. A przecież tam nie ma za wiele okazji do
porozmawiania z kimś. Postanowił dać mu szansę na zapoznanie się,
czystą kartę.
- Dostojne - zaśmiał się blondyn.
- O tak - Alec odchylił się do tyłu,
w ostatniej chwili unikając spotkania z łapką zwierzaka. - Ej ej
ej, ale pazurki chowaj - powiedział do niego słodko.
Kot zrobił przepraszającą minkę i
zaczął przymilać się do Lightwood'a, wtulając się w jego twarz.
Alec uśmiechnął się i podłożył ramiona pod głowę, a nogi
skrzyżował w łydkach, wymachując nimi w powietrzu.
- Trochę męczący ten dzisiejszy
trening - zaczął blondyn ponownie po kilku minutach, chcąc
podtrzymać rozmowę.
- Przyzwyczaisz się po jakimś czasie
- odpowiedział Alec, trącając palcem kota po brzuchu.
- Mam nadzieję - uśmiechnął się. -
A ty się już przyzwyczaiłeś?
Brunet zamyślił się przez moment,
zanim odpowiedział.
- W pewnym sensie tak - odwzajemnił
uśmiech. - Chociaż przed waszym przyjazdem mieliśmy przez tydzień
głównie zajęcia teoretyczne i nauczyciele nas straszyli, że
dopiero, kiedy dołączycie, zaczną się prawdziwe ćwiczenia i że
dadzą nam w kość - dodał. - Nie wiem, czy blefowali, czy mówili
naprawdę – wzruszył ramionami.
- Okaże się - podsumował jego
wypowiedź Aaron.
Alec, jakby dla potwierdzenia jego
słów, kiwnął głową.
Rozmawiali jeszcze jakiś czas o
różnych sprawach. Blondyn zadawał dużo pytań, a Alec z braku
innego zajęcia siedział z nim i udzielał mu odpowiedzi.
W tym samym czasie Magnus szykował się
już do wyjścia. Rano zadzwonił do niego przyjaciel, Ragnor, z
prośbą o pomoc. Czarownik nie mógł się nie zgodzić. W końcu
sam nieraz prosił go o podobną przysługę. Siedzieli i załatwiali
jego sprawy przez bite kilka godzin. Nie wiedział, że mu to tak
długo zejdzie, więc nikogo nie powiadamiał o tym, że wychodzi.
Swoją drogą cieszył go fakt, że Alec zauważył jego nieobecność.
Ragnor po raz kolejny zapytał, czy ten
nie chce zostać na noc. Było już stosunkowo późno, a do
Instytutu miał kawał drogi, ale Magnus grzecznie odmówił.
Pożegnał się jeszcze i wyszedł na zewnątrz. Na dworze zrobiło
się chłodniej. Zaczęło też padać, chociaż Magnus nawet nie
wiedział kiedy. Gdyby wiedział o tym wcześniej, wziąłby od
przyjaciela parasol, ale był tak zajęty, że nie przejmował się
pogodą za oknem. A tak.. pozostawiony był na pastwę deszczu. Nie
mógł nawet rzucić na siebie jakiegoś zaklęcia, bo mijało go
wielu ludzi i zapewne dziwiliby się jak to możliwe, że on jeden
jest całkowicie suchy podczas, gdy wokół nich panowała
przeraźliwa ulewa. Westchnął więc rozżalony ze swojej
bezsilności, zarzucił kaptur na głowę i ruszył przed siebie.
Do celu dotarł po niecałej
półgodzinie. Deszcz tak go zmobilizował, że znalazł się w
Instytucie w dwa razy krótszym czasie. Wszedł do środka i od razu
skierował swoje kroki do pokoju, który tymczasowo należał do
niego. Kiedy przechodził przez salon nieco się zdziwił. To co tam
zobaczył tak go zdziwiło, że aż przystanął na moment. Otóż
Alec siedział na podłodze, oparty o kanapę z jego kotem na
kolanach, a miejsce obok niego zajmował TEN blondyn. Był tak
niebezpiecznie blisko Aleca, że Magnus miał ochotę cisnąć w
niego jakimś zaklęciem. Żeby tego było mało, śmiali się z
czegoś głośno i wyglądali, jakby się świetnie bawili. Jedynie
Prezes Miau wydawał się być niezadowolony, bo łypał groźnie na
blond chłopaka. Bane wszedł do pomieszczenia, tupiąc nogami
głośniej niż by to zrobił w normalnej sytuacji, ale się tym nie
przejmował. Wręcz przeciwnie, chciał, żeby oboje zdali sobie
sprawę, że też znajduje się w salonie i żeby zwrócili na niego
uwagę.
Alec podniósł głowę i uśmiechnął
szeroko, kiedy zobaczył swojego chłopaka. Mina mu jednak lekko
zrzedła, kiedy zobaczył, w jakim ten jest stanie. Wstał szybko,
chyba dopiero zdając sobie sprawę z tego, jak blisko niego siedział
Aaron. Zignorował to jednak i podszedł do Bane'a.
- Jesteś cały mokry! - zaśmiał się
głośno, a Aaron mu zawtórował.
Magnus spojrzał na niego spode łba i
kichnął.
- Na zdrowie! - powiedział do niego
blondyn.
- Dzięki - mruknął jedynie i
odwrócił na pięcie, chcąc wyjść z pomieszczenia.
Spojrzał jeszcze ostatni raz w stronę
blondyna i się w nim zagotowało. Chłopak uśmiechał się do niego
kpiąco, a w jego oczach czaiło się coś.. Jakby wyzwanie. Co ten
koleś sobie myśli, co?! Prychnął pod nosem i zniknął na
korytarzu.
Alec posłał Aaronowi przepraszające
spojrzenie i wyszedł za czarownikiem. Nie zdawał sobie sprawy z
tego, co miało miejsce przed chwilą. Blondyn kiwnął mu tylko
głową, a na jego twarz powrócił szeroki uśmiech. Prezes Miau
podniósł się z dywanu i również ruszył za swoim panem. On
jednak szedł z wysoko podniesioną głową, nie zaszczycając Aarona
nawet spojrzeniem.
Kiedy Lightwood otworzył drzwi pokoju
Bane'a, ten już zdążył rozebrać się do koszulki i bokserek.
- Magnus - zaczął chłopak i podszedł
bliżej.
Czarownik nic sobie z tego nie zrobił
i jak gdyby nigdy nic zaczął wyciągać z szafki rzeczy do spania.
Kichnął.
- Na zdrowie - mruknął Alec pod
nosem, zasmucony lekko jego zachowaniem. - Coś się stało?
- Nie, dlaczego?
Lightwood zignorował pytanie i
przyłożył mu dłoń do czoła. Nie wydawało się rozpalone, ale
mimo to powiedział:
- Przeziębiłeś się.
Magnus pokręcił głową i
odpowiedział szybko:
- Nic mi nie jest.
Alec przybliżył się, żeby go
pocałować, ale czarownik sprawnie się przed tym uchylił.
- Zarażę cię - uprzedził.
- Przecież twierdziłeś, że nic ci
nie jest - wypomniał mu i zaśmiał się cichutko.
Przybliżył się ponownie i tym razem
Magnus pozwolił mu się pocałować. Ba! Sam chętnie się dołączył,
ale kiedy chłopak chciał zaplątać ramiona wokół jego szyi w
celu przyciągnięcia go bliżej, odsunął się delikatnie.
- Muszę wziąć prysznic - powiedział
łagodniejszym tonem.
Alec dopiero teraz zauważył, że ten
trząsł się delikatnie.
- Zrobię ci coś ciepłego do picia,
co? - zaproponował.
Magnus kiwnął głową i zniknął za
drzwiami swojej łazienki. Kiedy wrócił z powrotem, Alec już
siedział na jego łóżku po turecku, a pomiędzy jego nogami łasił
się Prezes Miau. Był przebrany w koszulkę i spodenki, które
zastępowały mu piżamę. Obok niego leżały dwa grube koce złożone
w idealne kostki, a na stoliku stały dwa kubki z jakąś parującą
cieczą.
Magnus nie spiesząc się szczególnie,
odkładał wszystkie rzeczy na swoje miejsce. Potem podszedł do
biurka i tam również zaczął sprzątać.
- Och - westchnął Alec i przewrócił
oczami. - Chodź tu nareszcie.
Wyciągnął do niego rękę i kiedy
tylko ten się zbliżył, chwycił go mocno i przyciągnął do
siebie. Magnus z cienkim piskiem wylądował na jego kolanach. Prezes
Miau szybko umknął przed zderzeniem, a Alec wyprostował nogi, tak,
żeby jego chłopak mógł usiąść między nimi.
- Jesteś strasznie niecierpliwy -
zganił go i usiadł wygodniej opierając swoje nogi o jego uda i
oplatając go nimi w pasie.
- Nie widziałem cię przez cały dzień
- powiedział, jakby miało go to usprawiedliwiać i przybliżył się
do niego, cmokając jego klatkę piersiową.
Magnus parsknął cichutko, podczas gdy
Alec piął się coraz wyżej. Składał pocałunki na jego szyi,
wzdłuż szczęki, przy uchu. Obcałowywał jego twarz i pewnie
robiłby to nadal, gdyby Bane nie oparł dłoni na jego piersiach i
nie naparł na nie delikatnie, odpychając go subtelnie.
Alec odsunął się, opierając na
poduszkach i uśmiechał się nieśmiało cały zarumieniony.
Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie, a to zupełnie przeczyło
temu, co przed chwilą robił. A to co robił.. Uch, bardzo działało
na Magnusa.
Prezes Miau wykorzystał okazję i
mruczał głośno, chcąc zwrócić uwagę Aleca. Lightwood pogłaskał
go po grzbiecie i podrapał za uszkami, biorąc go na ręce.
- Widzisz, chociaż ty nie masz mnie
dość - zaczął słodkim głosem; uniósł kota do swojej twarzy,
tak, że niemal stykali się nosami. - Twój pan już mnie nie chce -
dodał i udał, że łka cichutko.
Magnus zaśmiał się i przygryzł
wargę z bezsilności. W końcu by się nie poddać, opadł na łóżko,
zakrywając twarz ramieniem.
- Chociaż... - wymruczał i odłożył
kota na szafkę, a sam pochylił się nad Magnusem i położył na
nim, dotykając go całą długością ciała.
Czarownik natychmiast zabrał dłoń z
oczu, kiedy poczuł na sobie ciężar. Od Aleca biło przyjemne
ciepło i najchętniej by się w nim zatracił, jednak nie mógł
tego zrobić.
- Alec - powiedział cichutko. Nie
zdążył dodać jednak nic więcej, bo chłopak szybko zakrył mu
usta swoimi, całując delikatnie. - Nie, nie.. - próbował go
odsunąć. - Jestem chory, ty też będziesz - przekonywał go i
wiercił, cały czas leżąc pod nim.
- Nie boję się.
Magnus jęknął w jego usta i dał się
na chwilę zatracić, namiętnie oddając pocałunek. Było mu tak
przyjemnie. Alec widząc chwilowy brak sprzeciwu przeniósł ręce na
jego boki, głaszcząc go delikatnie. Zaraz jednak wjechał nimi pod
koszulkę czarownika i tam kontynuował swoją wędrówkę. Bane
zaśmiał się, a jego wargi wygięły się w szerokim uśmiechu,
który Alec mógł wyczuć, bo przez cały ten czas całował go
zachłannie.
Magnus wykonał bliżej nieokreślony
ruch i przeturlał się tak, że teraz to on górował nad
chłopakiem. Złapał jeszcze jego ręce i złączył je nad jego
głową, po czym usiadł mu na biodrach. Alec był teraz całkowicie
unieruchomiony i zależny od Magnusa. I o dziwo podobało mu się to.
- Masz mnie - powiedział niskim,
seksownym i podnieconym głosem.
Bane pokiwał głową.
- Jesteś mój - odpowiedział i
pochylił się, żeby znowu na moment złączyć ich usta.
Po minucie się jednak odsunął i
przyjrzał chłopakowi uważniej. Alec miał urocze wypieki na
polikach i zamglone oczy. Przygryzał też zachęcająco dolną
wargę. Magnusa aż kusiło, żeby się poddać i dać chłopakowi
to, czego chciał. A wiedział, czego ten pragnie, bo sam też czuł
to samo. Ale mimo to nie mógł tego zrobić.
- Alec - wymruczał, kiedy chłopak
uwolnił swoje dłonie i przejechał palcami po jego biodrze.
- Hmm? - zapytał, cały czas patrząc
mu prosto w oczy.
- Nie możemy - zawahał się i nie
zabrzmiało to tak mocno, jak powinno. Cholera! Nie może, musi być
stanowczy! Dlaczego go znowu pocałował?! Uch!
- Możemy - kontynuował Alec i już
sięgał do jego rozporka, już miał go rozpinać, kiedy Magnus
zerwał się na równe nogi.
- Co do.. - zaczął Alec zaskoczony,
jednak nie dane mu było skończyć, bo czarownik wszedł mu w słowo.
- Nie możemy, naprawdę - powiedział
przepraszającym tonem.
- Dlaczego? - nie rozumiał Alec.
Zaczął się już wściekać o to całe
"nie możemy". Mogli i chcieli, w czym problem?!
- Bo za ścianą są twoi znajomi i
twoje rodzeństwo - wyjaśnił po prostu.
- I to wszystko? - zapytał z
niedowierzaniem.
Magnus wyciągnął w jego stronę
dłoń.
- Posłuchaj.. - zaczął, ale mu
brutalnie przerwano.
- Nie! Nie, to ty posłuchaj! -
krzyknął Alec rozwścieczony, zrywając się jak ten uprzednio i
stając krok przed nim. - Przez cały dzień siedziałem sam, nie
było nikogo, z kim mógłbym chociaż porozmawiać. Ty się zmyłeś
i nie raczyłeś mnie nawet o tym poinformować! Tak, wiem, że nie
musiałeś, ale wyobraź sobie, że chciałbym czasem wiedzieć, co
dzieje się z moim chłopakiem - dodał, bo Magnus już chciał się
wtrącić; położył nacisk na dwa ostatnie słowa. - Czekałem na
ciebie i czekałem.. I wtedy przyszedł Aaron. Nie patrz tak na mnie!
- oburzył się, bo Magnus automatycznie się skrzywił, kiedy
usłyszał imię chłopaka. - Początkowo chciałem go spławić, ale
musiałbym wówczas znowu zostać sam, a naprawdę już mnie to
nudziło. Jedynym o czym myślałem po męczącym treningu to o tym,
żeby odpocząć chociaż na chwilę od tego wszystkiego, żeby się
z czegoś pośmiać, o czymś pogadać, ale jak na złość nikogo
nie było. A Aaron.. On tu nikogo nie zna. Musiał czuć się
strasznie.
- I ty oczywiście musiałeś być
osobą, która go wesprze i przygarnie, co? - zakpił.
- A kto niby miał to zrobić? Jakoś
nie widziałem, żeby ludzie pchali się i tworzyli kolejki po to,
żeby go poznać - wymachiwał rękoma, jak oszalały. - Poza tym
TYLKO rozmawialiśmy. Nie rozumiem, dlaczego cały się spinasz,
kiedy tylko o nim słyszysz!
- Nie lubię go, rozumiesz?! - dźgnął
go palcem w klatkę piersiową.
- Nie znasz go!
- A ty go znasz?! - zdziwił się, ale
nie czekał na odpowiedź. - Ten koleś aż się do ciebie pcha!
Denerwuje mnie! Patrzy na ciebie, jakbyś był czymś do zjedzenia!
Łapy go pewnie korcą, żeby cię wymacać! - wypalił.
Alec spojrzał na niego z szeroko
otwartymi oczami. Na chwilę go zamurowało, ale zaraz jednak
kontynuował.
- Skąd to niby możesz wiedzieć?
- Przecież to widać - przewrócił
oczami.
Alec prychnął gniewnie.
- Pewnie. Tylko, że nikt oprócz
ciebie tego nie widzi - warknął. - A tak właściwie to nie
powinieneś się o to wściekać!
- NIBY DLACZEGO?!
- Bo ty możesz to robić, a z tego nie
korzystasz! Dlatego! - miał ochotę tupnąć nogą.
Magnus zaczerwienił się nieco, ale
nie dawał za wygraną.
- Przestań!
- Nie, nie przestanę! I wiesz co ci
jeszcze powiem?! - zapytał. - Naprawdę się ucieszyłem, kiedy
wróciłeś!
- Więc dlaczego się teraz kłócimy?!
I właściwie o co?! - krzyczał Magnus.
Dziękował w duchu za to, że nałożył
na swój pokój czar i nikt z zewnątrz nie mógł ich usłyszeć.
- Nie wiem! NIE MAM POJĘCIA! - Alec
zaczął się wycofywać.
- Gdzie idziesz?!
- Wychodzę, nie mam ochoty tego
kontynuować - powiedział już spokojniej, ale jego głos brzmiał
przez to groźniej.
- Po prostu wychodzisz?! - Magnus
zaśmiał się gorzko. - No tak, bo przecież najlepiej wyjść!
Alec zatrzymał się w półkroku i
spojrzał mu w oczy.
- Magnus, proszę cię, przestań!
Naprawdę nie mam już ochoty na kłótnie! Chciałem spędzić z
tobą miły wieczór, tak jak zawsze - powiedział i westchnął
głęboko. - I było miło.. Ale przerwałeś w najlepszym momencie i
jestem teraz kurewsko twardy, co doprowadza mnie do szaleństwa, bo
nie mogę się tym zająć - wplótł palce w swoje włosy i wykonał
ruch, jakby chciał się ich pozbyć jednym pociągnięciem. - I mam
szczerze gdzieś, że za ścianą ktoś jest, bo to, co ma dla mnie
teraz znaczenie to to, co dzieje się w moich spodniach i oczywiście
ty sam - wskazał na niego ręką. - Bo jesteś jedyną osobą spoza
mojej rodziny, którą uwielbiam i z którą chcę być, a nie tylko
przebywać - przy ostatnich zdaniach głos mu się łamał. - Dlatego
jeśli pozwolisz, pójdę już - obrócił się i ruszył w stronę
drzwi.
- Alec - powiedział Magnus i wyciągnął
do niego rękę, jakby chciał go złapać i zatrzymać przy sobie,
ale ten był spory kawałek od niego, więc czarownik nie miał szans
tego zrobić.
- Nie czekaj na mnie. Nie wiem, o
której wrócę - powiedział głosem wypranym z emocji. - Poza tym
położę się dzisiaj u siebie - zakończył i wyszedł nawet nie
zerkając na swojego chłopaka.
Oczywiście nie szczędził sobie
również trzaskania drzwiami. Magnus się jednak tym nie przejmował.
Miał to gdzieś. Miał wszystko gdzieś. Tak kłótnia nie miała
sensu. Podobnie jak ich rozmowa. Co się właściwie stało? Było
dobrze i nagle..
Złapał sweter, który zupełnie nie
pasował mu do stroju, ale nie miał teraz głowy na wybór
garderoby, i wyszedł na zewnątrz. Nie przejmował się tym, że
szalał przeraźliwy wiatr i może się jeszcze bardziej przeziębić.
Nie miało to dla niego znaczenia. Szedł. Musiał to wszystko
przemyśleć. Usiadł na ławce w parku. Patrzył przed siebie,
chociaż nic nie widział. I to nie przez to, że było już
całkowicie ciemno i jedynym źródłem światła w pobliżu był
księżyc, a dlatego, że nie potrafił się na niczym skupić. I
choćby tysiąc razy analizował sytuację, która miała niedawno
miejsce, to i tak dochodził do jednego wniosku. Był kretynem.
_____________________________________________
Rozdział dziewiętnasty! :)
Wystąpiły pewne problemy, ale nareszcie jest :)
Dziękuję za komentarze i wejścia, liczę na to samo również pod tym postem.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Życzę miłego wieczorku i miłego czytania, buuuuziole :*
Dziękuję za komentarze i wejścia, liczę na to samo również pod tym postem.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Życzę miłego wieczorku i miłego czytania, buuuuziole :*