środa, 6 maja 2015

ROZDZIAŁ XVII

Isabelle patrzyła na brata z góry. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że wszystko jest w porządku, ale nie było. Dziewczyna była na niego wściekła. Wręcz gotowała się od środka.
Przecież napisała mu wczoraj, że chce z nim porozmawiać! Czy nie wyraziła się zbyt jasno?!
- Co za kretyn! - warknęła cicho i po raz kolejny szturchnęła go ręką.
Zdziwiło ją lekko to, że Alec jeszcze nie wstał. Zawsze był pierwszy na nogach, a dzisiaj godzina siódma trzydzieści, a on dalej chrapie..
Ale miała gorszy dzień i mało ja to obchodziło. Wkurzona popchnęła go trochę mocniej, przez co chłopak przeturlał się po łóżku i z głośnym hukiem spadł na podłogę.
- AAAAAU! - wydarł się na cały głos, kiedy siostra zrównała go z ziemią.
Podniósł się na łokciach i spojrzał w górę. Od razu ją zauważył i łypnął na nią wściekle.
- Odbiło ci?! - krzyknął.
- Trzeba było wstawać, jak cię budziłam! - odparła buńczucznie.
- Normalni ludzie kiedy nie mogą kogoś dobudzić to idą po wodę albo zostawiają go w spokoju! - odpowiedział już odrobinę łagodniej. Tylko odrobinę.
- Najwyraźniej jestem nienormalna – powiedziała i przysiadła na jego łóżku.
Przyglądała mu się przez chwilę, kiedy wstawał i ze skrzywioną miną siadał obok niej. Przez cały ten czas masował obite ramię.
- Nie przesadzaj, poboli i przestanie – wskazała na jego rękę.
Alec przewrócił oczami i usiadł po turecku.
- Co w ciebie wstąpiło? - wyrzucił z siebie. - Tego swojego chłoptasia też tak bijesz od rana?
- Już z nim nie jestem – wyznała i odwróciła wzrok. Nie bardzo ruszyła ją ta docinka, ale i tak nie chciała o tym rozmawiać.
Alec to zrozumiał, ale i tak dorzucił:
- Och, więc teraz będziesz się na mnie wyżywać za to zerwanie? - wyrzucił ręce do góry i poddańczym geście, kiedy spojrzała na niego karcąco i ponownie odwróciła wzrok.
Siedzieli chwilę w ciszy, każde pogrążone we własnych myślach. Minuty leciały, a żadne z nich się nie odzywało.
- Dlaczego mnie obudziłaś? - zapytał nareszcie chłopak.
Isabelle nawet na niego nie spojrzała, tylko wpatrywała się w jego biurko, jakby rzeczywiście ten mebel był tego wart.
- Widziałeś która godzina? - odpowiedziała pytaniem.
Alec zerknął na zegarek i otworzył szerzej oczy. Dawno nie zdarzało mu się spać do tej godziny. Wczoraj wieczorem wrócił zmęczony z treningu i wziął prysznic. Planował położyć się wcześniej spać i rzeczywiście tak zrobił, ale zasnął dopiero po północy. Długo rozmyślał o tym, co zaszło między nim a Banem. Nie doszedł jednak do żadnych wniosków. Wciąż zadawał sobie pytanie: dlaczego tak bardzo tego chciał? Dlaczego ciężko mu było to przerwać? Jeszcze nigdy nie odczuwał tak palącej potrzeby bliskości drugiej osoby.
- Nie ustawiłeś budzika? - Izzy przeniosła na niego swoje uważne spojrzenie.
- Chyba zapomniałem – przyznał.
Znowu zrobiło się cicho.
- Skoro przyszłaś posiedzieć w ciszy to równie dobrze mogłaś mnie obudzić zaraz przed śniadaniem – wypomniał jej.
- Przyszłam z tobą porozmawiać! - oburzyła się. - Chciałam to już zrobić jakiś czas temu, ale ty wiecznie jesteś zajęty.
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytał z pozoru łagodnym tonem, zignorował drugą część jej wypowiedzi.
- O tobie – rzuciła tylko.
Alec spojrzał jej w oczy i od razu tego pożałował. Zobaczył w nich ciekawość i już wiedział, że nie odpuści.
- Dlaczego wczoraj nie odbierałeś telefonu? - zaczęła.
Chłopak jęknął w duchu. Nie spodobało mu się to pytanie, a miała ich pewnie tysiąc razy więcej.
- Nie słyszałem, miałem włączone wibracje – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- A co z smsami? - dopytywała.
- To samo. Telefon leżał na biurku, nic nie słyszałem ani nie czułem.
Przewrócił oczami, ale Izzy nie mogła tego zobaczyć, bo siedziała bokiem i na niego nie patrzyła.
- Co robiłeś? - padały kolejne pytania. - I gdzie byłeś? Byłam tutaj i ciebie nie było. Szukałam cię po całym Instytucie i nigdzie cię nie było.
- Isabelle – westchnął. - To jakieś przesłuchanie?
- Po prostu odpowiedz! - zażądała. - Czy to taki problem?
Nagle wstała i wściekła podeszła do okna.
- Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim. Zawsze – zaczęła smutnym głosem. - A ostatnio coraz rzadziej rozmawiamy. Nigdy nie masz czasu. Nie mam ci za złe tego, że spędzasz go z Magnusem, bo wiem, że sprawia ci to przyjemność i że jesteś przez to szczęśliwszy, ale.. - objęła się ramionami. - Możesz nam ufać, możesz mi ufać – sprostowała ledwie słyszalnie.
Alec również podniósł się z miejsca i zbliżył się do niej. Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Dziewczyna chwilę się opierała, ale po nieudanej próbie odepchnięcia go po prostu się poddała. Wtuliła twarz w jego klatkę piersiową i pozwoliła, żeby głaskał ją po plecach.
- Wiem o tym – powiedział szczerze. - Jesteś moją jedyną siostrą i najlepszą przyjaciółką – uśmiechnął się ciepło.
Pokiwała ponuro głową.
- Coś się stało? - zapytał.
- Poza tym że mnie od jakiegoś czasu olewasz to nie – powiedziała choć nie zabrzmiało to szczególnie przekonująco.
Alec odsunął ją na długość ramienia i obejrzał dokładnie z każdej strony.
- Co mi się tak przyglądasz? - zaciekawiła się.
- Wyglądasz tak jakoś inaczej – myślał na głos.
I naprawdę dziewczyna wyglądała na zmęczoną i kruchszą niż zazwyczaj. Była taka jakaś cichutka, coś ją wyraźnie dręczyło. Najpierw ten napad złości, teraz to.. Skarcił sam siebie w duchu za to, że nie zauważył tego wcześniej. Chyba rzeczywiście ją zaniedbał, ale postanowił to nadrobić.
- Nie planuj nic na wieczór – powiedział nagle.
Isabelle spojrzała na niego tak, jakby wyrosła mu druga głowa.
- Dlaczego? - zapytała niepewnie.
- Bo idziemy do kina – uśmiechnął się szeroko.
Izzy prychnęła.
- No co? - zdziwił się chłopak.
- A to, że mamy po południu trening. I jutro także – dodała po chwili.
Alec wzruszył ramionami.
- To nic. Pójdziemy jeszcze przed kolacją – zaczął wyjaśniać. - Potem zjemy coś na mieście. Naprawdę nie wrócimy późno – przekonywał, chociaż wiedział, że dziewczyna i tak się zgodzi.
Isabelle udawała, że się zastanawia.
- Kupię ci popcorn – zaczął ją przekupywać.
Uniosła brew i wydęła wargi.
- I duuuużą colę – nadal robił to samo, a dziewczyna pokiwała głową w lewo i w prawo.
- No dobrze – zgodziła się nareszcie.
Alec uśmiechnął się pięknie i zeszli razem na śniadanie.
Ludzie oglądali się za nim z racji tego, że nadal miał na sobie piżamę, ale mało go to obchodziło.

Po skończonym popołudniowym treningu szybko pobiegł do swojego pokoju, żeby wziąć prysznic i wyszykować się do wyjścia. Im szybciej się z tym upora, tym więcej będzie mieć czasu dla siostry. Naprawdę było mu jej dzisiaj szkoda. Był zły na siebie za to, że nie zauważył, że ją zaniedbuje. Musiała czuć się okropnie. Zawsze byli we trójkę nierozłączni, ona, Jace i Alec. Teraz Jace miał Clary i spędzał z nią masę czasu, a on miał Magnusa i u niego sytuacja wyglądała podobnie. Tyle że Jace spotykał się ze swoją dziewczyną poza Instytutem i nie był z nią w ukrywanym związku. O ile można mówić o jakimkolwiek związku, jeśli chodzi o niego i Bane'a. No ale pomijając ten jeden fakt, Alec był cały czas w tym samym budynku, tak blisko niej, a jednak niedostępny. Czuł się z tym źle i dlatego wymyślił, żeby gdzieś wyszli. Tylko ona i Alec. Sami. Tak, by mogli swobodnie porozmawiać. Może wtedy powie mu, co ją gryzie.
Ubrał się pospiesznie w szare spodnie i czarną koszulkę i wyszedł z łazienki. Chwycił jeszcze po drodze telefon i bluzę, po czym opuścił swój pokój. Nie musiał długo czekać na siostrę. Wyszła po kilku minutach i mogli zejść na dół. Wyglądała lepiej niż rano, ale i tak wydawała się być lekko przygaszona.
Kiedy mieli już otwierać drzwi prowadzące na zewnątrz, Izzy zadała bratu pytanie:
- Idziemy sami?
Alec spojrzał na nią zdziwiony. Nie wiedział, dlaczego o to pytała, przecież to było jasne, że sami, prawda?
- Eee – zaczął. - A z kim mamy iść?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie chcesz zaprosić Magnusa? - zapytała niepewnie.
Czy nie chciał? Oczywiście, że chciał. Ale.. To był ich wieczór.
- Nie. Nie, idziemy tylko my – zadecydował i otworzył drzwi. Jak prawdziwy dżentelmen przepuścił ją przodem i zamknął je za sobą.
Ruszyli do pobliskiego kina. Zawsze to właśnie je wybierali, kiedy chcieli obejrzeć coś poza Instytutem. Było malutkie, ale strasznie przytulne. Niezatłoczone, co również było plusem.
Alec się zaśmiał, kiedy byli już w pobliżu.
Siostra spojrzała na niego marszcząc brwi.
- Co cię tak rozbawiło? - chciała wiedzieć.
- Przypomniało mi się, jak kiedyś postanowiliśmy iść do kina w centrum handlowym – odpowiedział. - Był taki tłok, że nie można było nawet biletów kupić.
Zaśmiał się głośno. Zaraz dołączyła do niego jego siostra, przypominając sobie sytuację, o której mówił.
- Pamiętam! Jace stał w kolejce ponad godzinę, a my poszliśmy coś zjeść – śmiała się nadal.
- A jak się na nas darł! - Alec wybuchnął śmiechem i złapał się za brzuch. - Skakał w kółku i krzyczał, że też jest głodny.
Isabelle pokiwała gwałtownie głową. Ludzie się na nich patrzyli. Jedni byli zdziwieni ich zachowaniem, inni się do nich uśmiechali, a jeszcze inni spoglądali na nich, jakby właśnie uciekli z zakładu dla ludzi chorych psychicznie.
Alec również spojrzał na swoją siostrę. Byli poza Instytutem zaledwie kilkanaście minut, a jej humor już uległ poprawie.
- Tak się zastanawiam – zaczęła, kiedy się już trochę uspokoiła. - Pamiętasz, czy poszliśmy wtedy w ogóle na jakiś film? - zapytała, kiedy byli przez wejściem do kina.
- Nie, bo Jace stanął nie w tej kolejce – Alec wzruszył ramionami i przewrócił oczami.
Tak jak to było w ich twierdzy, otworzył drzwi i przytrzymał je dla Isabelle, przepuszczając ją pierwszą.
Wybrali jakiś film science fiction, kupili bilety i udali się do odpowiedniej sali. Kino było naprawdę małe i ludzi także nie było sporo. Przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka.
Kiedy weszli do pomieszczenia, światła były już zgaszone, ale na ekranie można było zobaczyć jeszcze reklamy. Pośpiesznie zajęli swoje miejsca, a Alec rozejrzał się wokoło. Trochę ludzi jednak przybyło na seans. Sala nie była do końca zapełniona, ale niewiele jej brakowało.
Film był ciekawy. Przez większość czasu nie odzywali się do siebie, ale nie przeszkadzało im to, bo oboje nie chcieli przegapić jakiejś znaczącej sceny.
Kiedy pojawiły się napisy końcowe, ludzie zaczęli wstawać. Alec nie spiesząc się zbytnio, przeciągnął się jeszcze. Może i film był naprawdę dobry, ale po dwóch godzinach siedzenia w jednej pozycji każdy byłby choć odrobinę zmęczony.
W końcu i im udało się wydostać na zewnątrz.
- Może wracajmy już do Instytutu – zaproponowała Isabelle.
- O nie, nie – zaprzeczył jej brat. - Obiecałem, że pójdziemy coś zjeść, więc idziemy.
Uśmiechnął się do niej szeroko i złapał pod ramię. Dopiero wtedy zauważył, że dziewczyna drży najprawdopodobniej z zimna, bo zaczęło się już ściemniać i rzeczywiście robiło się coraz chłodniej.
- Iz – powiedział z naganą w głosie. - Czemu nie mówisz, że jest ci zimno? - zapytał i nie czekając na jej reakcję ściągnął swoją bluzę i ją jej podał.
Jego siostra bez słowa ją chwyciła i szybko na siebie założyła. Bluza była przynajmniej dwa rozmiary za duża, ale przyjemnie ciepła. Od razu zrobiło jej się lepiej.
- To gdzie teraz? - zapytała.
- Tam – wskazał na neonową strzałkę wskazującą drzwi wejściowe jakiejś knajpki.
Po kilku minutach siedzieli już przy stoliku przy oknie. Specjalnie wybrali miejsce jak najbardziej oddalone od innych, żeby nikt nie usłyszał tego, o czym rozmawiają. Chcieli zapewnić sobie chociaż minimum prywatności. Z drugiej jednak strony nie było to czymś trudnym do zrobienia, bo w środku nie znajdowało się za dużo osób.
Złożyli zamówienie i siedzieli w ciszy, dopóki go nie otrzymali. Jedli kilka minut, aż w końcu Alec zaczął:
- Byłem u Magnusa – wpatrywał się w swój talerz.
- Słucham? - Isabelle była pogrążona we własnych myślach i nie usłyszała, co przed chwilą powiedział jej brat.
Nocny Łowca westchnął i podniósł na nią wzrok.
- Rano pytałaś, gdzie wczoraj byłem, więc odpowiadam. Byłem u Magnusa – upił łyk wody. - W jego gabinecie. Nie wiem, dlaczego tam nie przyszłaś, ale tak. Byłem tam. I on też tam był. Byliśmy.. ee.. trochę zajęci.. i nie słyszałem telefonu. Naprawdę – dodał cicho.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym od razu? - wypomniała mu.
Wzruszył ramionami. Sam tego nie wiedział.
- Przecież wiesz.. - nie dane jej było skończyć, bo chłopak wszedł jej w słowo.
- Tak, wiem, że mogę ci ufać – dokończył za nią. - Wiem to doskonale, ale.. Nie chciałem, żeby no wiesz.. Byłaś na mnie zła i mogłabyś komuś przez przypadek powiedzieć, a my nie jesteśmy.. ja nie jestem.. - trudno mu było znaleźć odpowiednie słowa. - Nie jestem jeszcze gotowy – wyjaśnił po chwili ciszy. - Nie wiem dlaczego, ale tak. Póki co nie chcę, żeby ktoś spoza zaufanych mi osób o tym wiedział.
Isabelle pokiwała głową. Starała się go zrozumieć. Nigdy nie była w takiej sytuacji, ale chciała mu jakoś pomóc.
- A co na to Magnus? - zapytała, a ton jej głosu był nadzwyczaj łagodny.
- Nic nie mówi, ale wiem, że nie jest z tego zadowolony. Akceptuje mój wybór, ale go nie popiera – myślał. - Chciałby pewnie pokazać się ze mną gdzieś od czasu do czasu, wyjść, zrobić coś poza zamkniętymi drzwiami. Jest cierpliwy, ale przecież każdy kiedyś traci cierpliwość. I tego się boję. Że może się mną zmęczyć. Tym całym ukrywaniem. Albo z drugiej strony. Że może poczuć się przez to odrzucony, niechciany.. - westchnął i zaczął grzebać widelcem w talerzu.
- Powinieneś z nim o tym porozmawiać – podsunęła mu pomysł.
- Wiem – odpowiedział smutno.
Siostra przyglądała mu się przez chwilę.
- A ty? - wypaliła.
- Co ja? - spojrzał na nią pytająco.
- No nie chciałbyś się z nim pokazywać? Nie chciałbyś spędzać z nim czasu bez obawy, że nagle ktoś zadzwoni i będziesz musiał wyjść, bo nie będziesz w stanie wyjaśnić, dlaczego jesteś zajęty? - zapytała na jednym wydechu.
- Oczywiście, że bym chciał – odparł leniwie. - Ale to nie takie proste – Isabelle już chciała coś powiedzieć, ale kontynuował, nie dając jej okazji do wypowiedzenia się. - Mam nagle wstać w jadalni i ogłosić przy wszystkich, że jestem gejem, a Magnus to mój chłopak? - uśmiechnął się smutno, kiedy wypowiadał ostatnie cztery słowa. Nawet nie widział, czy może go tak nazywać. - To bez sensu – powiedział jednocześnie do siebie i do siostry.
Isabelle przeczesała włosy palcami i skończyła swój posiłek. Nie odezwała się już ani słowem.
Alec również dokończył jeść i zapłacił. Kiedy wyszli na zewnątrz, świeże powietrze lekko go otrzeźwiło. Zrobiło się już całkowicie ciemno i chłopak skierował się w stronę Instytutu. Izzy jednak skręciła w prawo w zupełnie innym kierunku.
- Chodź się przejść – powiedziała i nie czekając na niego ruszyła przed siebie.
Chłopak już po kilku sekundach do niej dołączył. Złapała go pod ramię i przytuliła się do jego boku. Szli tak przez kilkanaście minut nie przejmując się niczym, po prostu chłonąc ciszę, jaka się między nimi wytworzyła.
- Czego się boisz? - zapytała Izzy w pewnym momencie.
- Czego się boję? - powtórzył, bo nie bardzo wiedział, czy chodzi tutaj o jego lęki, czy o jakąś konkretną rzecz.
Dziewczyna skinęła głową.
- Tak. Dlaczego nie chcesz powiedzieć innym o tym, że jesteś gejem? - pierwszy raz użyła względem niego tego określenia.
Alec szczerze się zamyślił. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Bał się?
- Ale.. Przecież.. Po co mam to robić? Ty nie chodzisz i nie mówisz innym, że wolisz chłopców, więc dlaczego ja mam to robić? - zapytał.
Miał rację.
- No dobrze, ale dlaczego się w takim razie ukrywasz? Dlaczego nie zachowujesz się z Magnusem, jak normalny chłopak z..
- Normalnym chłopakiem? - parsknął śmiechem. - Ale tak serio.. Dlaczego? Może dlatego, że większość ludzi nie uważa tego za normalne?
- A co cię obchodzi, co myślą inni ludzie? - oburzyła się. - Wstydzisz się go?
Tym razem to Alec się oburzył.
- Co?! Oczywiście, że nie! Magnus to najlepsza osoba jaką znam! Oczywiście, że się go nie wstydzę!
- Dobrze, dobrze. Nie gorączkuj się tak – powiedziała.
Nagle Alec poczuł, że jego telefon wibruje. Dostał wiadomość.
Wyciągnął go i przejechał palcem po ekranie.
Magnus.
- Kto to? - zapytała dziewczyna i zerknęła mu przez ramię, żeby zobaczyć. - Co napisał?
Alec włączył podgląd i jego oczom ukazała się krótka wiadomość:
Od: Magnus
Treść: Gdzie jesteś? :)
Zablokował urządzenie i na powrót schował do kieszeni spodni.
- Dlaczego nie odpiszesz? - zdziwiła się Izzy.
- Za jakąś godzinę będziemy z powrotem – wzruszył ramionami.
- To nie jest wytłumaczenie – wypomniała mu.
Ponownie wzruszył ramionami i Isabelle już więcej o tym nie wspominała.
Ich powrót przeciągnął się niestety jeszcze bardziej i w Instytucie byli po dwudziestej trzeciej. Całą drogę rozmawiali. Szczerze. Alec wiedział, że o tym wszystkim co go dręczyło może powiedzieć tylko siostrze.
I wtedy przypomniało mu się, że to nie on miał się tego wieczora zwierzać, a właśnie ona. Przecież miał ją jakoś pociągnąć za język, żeby powiedziała mu, co się z nią dzieje. Nie miał już jednak za wiele czasu, dlatego postanowił zapytać wprost.
- Isabelle – zaczął, a ona się zatrzymała. Rzadko kiedy zwracał się do niej pełnym imieniem. - Czy coś się dzieje? To znaczy.. Chodzi mi o dzisiejszy poranek.. Czy coś się stało? Dlaczego byłaś taka zła? A potem smutna? - widząc wahanie w oczach dziewczyny, użył argumentu, którego ona zawsze używa wobec niego i uśmiechnął się szeroko. - Przecież możesz mi ufać.
- To.. nieważne. Już mi przeszło – powiedziała i uśmiechnęła się ciepło. - Nie drąż tematu, bo cie zniszczę jutro na treningu – dodała, widząc, że chłopak chce protestować.
- Okej – przytulił ją mocno, a ona wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Zaśmiał się głośno.
Kiedy się od siebie odsunęli, dziewczyna spojrzała na niego surowo.
- Porozmawiaj z tym swoim księciem – przystawiła mu palec go piersi. - I jak najszybciej zrób to, o czym rozmawialiśmy wcześniej.
- O tak, jutro przy śniadaniu! - wyszczerzył się.
Isabelle przewróciła oczami.
- Mówię poważnie. Nie daj mu uciec.
- Nie dam, obiecuję. Dobranoc.
Pożegnali się przy drzwiach i ruszyli do swoich pokoi. Alec wszedł do siebie i odetchnął głęboko. Co miał robić?
Lekko zdezorientowany ruszył przed siebie. Rozmowa z siostrą namieszała mu w głowie. I trudno się temu dziwić, ale cieszył się, że mógł w końcu z kimś szczerze porozmawiać.
Wziął prysznic, przebrał się spodenki i koszulkę bez rękawów, służące mu za piżamę i położył na łóżku.
Nie mógł spać.
Długo przewracał się z boku na bok, aż podjął decyzję.
Opuścił pomieszczenie.
Najciszej jak umiał, wszedł do pokoju obok.
Wślizgnął się pod kołdrę i wtulił w plecy śpiącej osoby.
Wciągnął powietrze i poczuł znajomy zapach, który uwielbiał.
Magnus.
Dopiero teraz mógł spokojnie zasnąć.

___________________________________________________

Cześć, jest kolejny wpis!
Jestem z siebie dumna, bo nie minął nawet tydzień od opublikowania ostatniego :)
Mało Magnusa, ale i tak mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Dziękuję za komentarze i wejścia! Jesteście świetni!
Szczerze liczę na to, że i pod tym rozdziałem coś się znajdzie :)
Miłego czytania i miłego dnia!
Buziaaaki :*

6 komentarzy:

  1. Pomysł z bratersko-siostrzanym rozdziałem był genialny - dziękuję ci za to <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję tobie za komentarz i miłe słowa (:

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Dobrze że jest długi, jest co czytać :D
    Super napisane :3 Czekam na więcej :3

    justsayhei.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo :D
      i również za zostawienie linka do własnego bloga, z chęcią zajrzę (:

      Usuń
  3. Niestety znowu mam niedosyt :/ Chciałabym więcej xd Ale i tak dość długi rozdział :) Rak jak wyżej bratersko-siostrzany rozdział genialny (ale i tak wolę Maleca ;)) No taki odpoczynek no bo w końcu ileż można? Xd
    Zachwalam, zachwalam CUDEŃKO! :)
    Weny i wgl standardzik xd
    Cherry~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tyyy! Cierpliwości! :*
      dziękuję (tak, ja wiem, że wolisz Malec'a :D)
      dziękuję, dziękuję
      buźki :*

      Usuń