poniedziałek, 7 marca 2016

ROZDZIAŁ LVIII

Izzy roześmiała się głośno, słysząc żart opowiedziany przez jednego z jej braci. Siedzieli właśnie przy stole jadalnym i wsuwali śniadanie, nie przejmując się niczym, co ich otaczało. Nie mieli jednak żadnych wyrzutów sumienia, bo mogli mogli końcu spędzić razem trochę czasu. Przez ostatnie wydarzenia i fakt, że każde z nich się aktualnie z kimś spotykało, nie mieli takiej możliwości. Teraz nareszcie im się to udało, z czego cała trójka była zadowolona. Nikt naturalnie nie mówił tego na głos, ale po ich zachowaniu można się było tego domyślić.
- Przecież to bez sensu - skomentowała dziewczyna ostatnią wypowiedź Jace'a.
- Twoje życie jest bez sensu - zripostował. - Naprawdę czasem się zastanawiam, jak to możliwe, że kogoś masz, skoro nie znasz nawet żadnych sztuczek - przewrócił oczami.
- Chcesz mi powiedzieć, że specjalnie wzbudzasz zazdrość u Clary, żeby zatrzymać ją przy sobie? - prychnęła. - Najwyraźniej mamy odmienne zdania na ten temat. Jak to możliwe, że jeszcze z tobą nie zerwała? Jesteś idiotą - rzuciła, ale nie po to, by go obrazić, a raczej by się z nim podrażnić.
- Może i tak - zgodził się. - Jestem też uroczy i mam wiele innych zalet, ale nie o tym rozmawialiśmy. I przecież nie robię nic złego! To nie ja się ślinię na swój widok, a inne dziewczyny!
- Ty też - wtrącił Alec, mierząc go wzrokiem ze swojego miejsca.
Przyglądał się rozmowie swojego rodzeństwa i zastanawiał się, czy aby na pewno było z nimi wszystko w porządku.
- Więc jak to robisz? - zapytała zaciekawiona Isabelle. - I jak Clary na to reaguje?
Jace odchylił się na krześle i rozsiadł wygodniej. Wyglądał, jak władca świata. Z tym pewnym siebie uśmieszkiem i spojrzeniem pełnym politowania naprawdę wyglądało to bardzo wiarygodnie.
- Och,  moja droga. Wyobraź sobie, że ostatnio byliśmy w centrum handlowym i szliśmy jakimśtam korytarzem. Ja oczywiście oczarowywałem inne panie swoim wyglądem i niezwykle wyrafinowanym dowcipem, chociaż nawet na nie nie spojrzałem i nie zamieniłem z nimi ani słowa. One wszystkie same na mnie lecą - zaśmiał się. - To zabawne. Wystarczy iść pewnym siebie krokiem i uśmiechać się szeroko, a już wszyscy zwracają na ciebie uwagę - powiedział. - Chociaż nie wiem, czy w waszym wypadku by to zadziałało. Tobie brakuje uroku - wytknął siostrze. - A Alec nie potrafi flirtować. Jest wiecznym gburem - dodał dla ścisłości. - No ale wracając do rzeczy, kiedy Clary zobaczyła, że inni mi się przyglądają, nie mam na myśli tylko dziewcząt - dodał szybko - zaraz uczepiła się mojej ręki i nie puściła jej, dopóki nie wyszliśmy. Jestem geniuszem, prawda?
Jego rodzeństwo spojrzało po sobie i w jednym momencie pokręciło głowami. Roześmiali się głośno i odwrócili do zdezorientowanego brata.
- Na pewno będziesz geniuszem, kiedy Clary się połapie i kopnie cię w tyłek - zaśmiała się Izzy.
- O jejku. Przecież nie będzie zła. To nie moja wina, że podobam się wszystkim Przyziemnym - wzruszył ramionami, udając niewiniątko.
- Och, dobrze, że mój Magnus nie jest tak durny jak ty - wyznał w pewnym momencie Alec. - Nie potrafiłbym być z kimś, kto celowo wzbudza moją zazdrość - westchnął. - No co? - spojrzał na swoje rodzeństwo, które zaprzestało sporu, który prowadzili, kiedy on był zatopiony w swoich myślach.
Isabelle otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale zaraz zamknęła je z powrotem, bo nie wydobyło się z nich nic konkretnego. Ani jedno słowo nie chciało jej przejść przez gardło. Uśmiechała się tylko szeroko i odrobinę głupkowato, podobnie jak Jace.
- Nic - odpowiedział w końcu blondyn.
- O co wam chodzi? - zapytał Alec, przyglądając się ich twarzom. - Co jest takiego śmiesznego w tym, co powiedziałem?
- Nic - powtórzyła tym razem dziewczyna. - Po prostu... Mój Magnus - odpowiedziała.
- Co Magnus? - zdziwił się czarnowłosy, nie wiedząc, czego ma się spodziewać.
Szczerze mówiąc, był zdezorientowany. Nie miał pojęcia, o co może im chodzić.
 - Powiedziałeś "mój Magnus" - wytłumaczył, po raz kolejny mówiąc to samo. - Nigdy wcześniej go tak nie określałeś - wyszczerzyła się.
Lightwood dalej nie rozumiał, dlatego zmarszczył czoło i zastanowił się przed moment nad ich słowami. Dopiero po chwili dotarło do niego, o co tak naprawdę im chodzi. Nie było nic dziwnego w tym, że wcześniej nie zwrócił na to uwagi, bo przecież dla niego było to czymś normalnym.
- Razjelu - zironizował. - Naprawdę zadziwiające - przyznał. - Powiedziałem mój Magnus - rozszerzył oczy, udając zaskoczenie. - To mój chłopak - dodał już normalnym głosem. - Jak mam go nazywać?
Starał się, żeby zabrzmiało to pewnie i twardo, ale chyba tego nie potrafił, a już na pewno nie umiał zapobiec rumieńcom, jakie wystąpiły na jego policzki. Nie jego wina, że zawsze tak reagował, kiedy ktoś wspominał o tym, że spotyka się z Magnusem. Wymsknęło mu się i już. Bardzo często określał to tym mianem, chociaż w większości było to tylko i wyłącznie w jego myślach. No dobra. Zawsze działo się to w jego głowie. Jeszcze nie tak dawno temu, wyśmiałby osobę, która powiedziałaby mu, że będzie się umawiał z kimkolwiek. Poza tym nie mógł znieść wzroku swojego rodzeństwa. Byli okropni. Aha, bardzo śmieszne.
- Masz rację - zaśmiała się Izzy, kiwając głową. Jakoś nie potrafiła się nie uśmiechać, widząc zakłopotania swojego najstarszego brata. - To zupełnie normalne. Chociaż w twoim przypadku...
- Rzadko kiedy przyznajesz się do tego, że cię z Magnusem coś łączy - wyznał Jace. - Nawet przy nas - dodał, szczerząc się jak głupi do sera.
- Myślicie, że jemu to przeszkadza? - zapytał szczerze, oczekując takiej samej odpowiedzi. Izzy i Jace popatrzyli na siebie i wymienili zdziwione, ale rozbawione spojrzenia. Alec nigdy nie zasięgał u nich porad, jeżeli chodziło o jego związek z czarownikiem, więc tym pytaniem trochę ich zaskoczył. - Dobra, nieważne - stwierdził po chwili, zastanawiając się, czemu w ogóle o to zapytał. - Zapomnijcie o tym - poprosił. - To było dziwne - zmarszczył brwi i posłał im delikatny uśmiech.
- Nie wiemy, Alec - przyznała nareszcie Izzy. - Musiałbyś zapytać jego. Ja jednak myślę, że skoro do tej pory sam ci tego nie powiedział, to nie jest to dla niego wielkim problemem.
Czarnowłosy kiwnął głową i odsunął się od stołu, chcąc już wyjść z pomieszczenia. Był zadowolony z tego, że spędził czas z siostrą i bratem, nawet jeśli było to tylko zjedzenie posiłku w ich towarzystwie. Pośmiali się, porozmawiali. Było bardzo przyjemnie.
- Niestety już was opuszczę. Muszę się przygotować do treningu - wymyślił na poczekaniu.
- Aa, poczekaj - zatrzymała go Izzy, zanim zdążył zniknąć z ich pola widzenia. - Dzisiaj trening zaczyna się godzinę później - rzekła. - Zapomniałam - dodała, bo była pewna, że Jace zaraz zacząłby pytać, dlaczego nie powiedziała im wcześniej.
Alec kiwnął głową, by podziękować jej za informację i już niezatrzymywany ruszył do drzwi. Wyciągnął telefon i zastanawiał się, czy zadzwonić do Magnusa. Obiecał, że to zrobi, ale nie był pewien, czy ten już wstał. Nie chciał go budzić.

***

Aaron miał mętlik w głowie. Już zupełnie się pogubił. Łudził się, że trening jakoś mu pomoże pozbierać myśli, ale tak się niestety nie stało. Nie potrafił sobie wyobrazić rozmowy, jaką będzie musiał przeprowadzić z Jasonem. Nigdy sobie nawet nie wyobrażał, że do czegoś takiego dojdzie. Przecież Jason był Przyziemnym! Nie miał prawa przebywać w Instytucie, a już na pewno nie powinien wiedzieć o Świecie Cieni. I się nie dowie. Do takiego wniosku doszedł blondyn po setnym pytaniu: co dalej? Nie wiedział, co będzie, ale był pewien, że nie może mu niczego zdradzić. Najlepszym wyjściem byłoby, ażeby przestał widywać się z chłopakiem, ale na to chyba nie był gotowy. Nie potrafił patrzeć na jego zbolałą twarz i dlatego poprzednim razem nie dał rady zakończyć tego raz na zawsze. Wiedział, że musiał to zrobić, ale nie mógł się na to zebrać. Ile łatwiej byłoby, gdyby Jason był Nocnym Łowcą. Wtedy mogliby... właściwie co? Być ze sobą? Przecież to śmieszne! Nikt nie wytrzymałby z nim dłużej niż to konieczne, a i on szybko by się nim znudził. Teraz po prostu był zmieszany. Nie wiedział, jak postępować. To przeminie. Na pewno.
Właśnie to próbował wmówić sobie samemu Aaron. Nie chciał słuchać cichego głosiku, który cały czas podszeptywał mu w umyśle bardzo dziwne i wymyślne rzeczy. Nie miał pojęcia, dlaczego po prostu nie wygonił chłopaka z Instytutu. Obawiał się tego, że ktoś może go zobaczyć? Głupia wymówka. Mógł co prawda zaprowadzić go do jakiegoś hotelu i tam przeczekać z nim tę noc, ale za dużo wtedy nie myślał. Nie miał na to czasu. Chciał go zabrać z tej ohydnej meliny, w której on i jego znajomi postanowili urządzić sobie imprezkę. Żałosne.
Najgorsze było to, że widział wyraz twarzy Jasona. Pewnie gdyby nie spojrzał na niego w tamtej chwili i dalej ciągnął swoją grę, miałby go teraz z głowy. Chłopak już dawno grzałby się w swoim domu. Może i by było mu trochę smutno, ale to z czasem by przeszło. Przyziemni nie są pamiętliwi. Poużalałby się nad sobą, ale ostatecznie i tak wszystko wróciłoby do normy. Wróciłby do szkoły, ponownie zacząłby spędzać cały wolny czas ze znajomymi i byłoby dobrze. Teraz niestety nie mógł już na to liczyć. No dobra, może i by mogli przestać się z sobą widywać i utrzymywać kontakt, ale nie obędzie się bez rozmowy. Rozmowy, której tak bardzo bał się Aaron. Nocny Łowca sam już nie wiedział, czego chciał. To wszystko było zależne tylko i wyłącznie od Jasona. Od tego, jak on się zachowa. Czy miał zamiar zakończyć swoją znajomość z chłopakiem, czy będzie próbował jakoś to wszystko naprawić? Tylko czy się da? Tego nie był pewien. Bał się też tego, że ponownie wpadnie w gniew albo odwrotnie - zmięknie, kiedy zobaczy ból w jego oczach. Wtedy nie potrafiłby z nim normalnie rozmawiać.
Jak to zawsze jest, kiedy chcemy, by czas płynął wolno, on leci jak szalony. Tak było i tym razem. Aaron miał nadzieję, że uda mu się wszystko przemyśleć podczas treningu i że przyniesie mu to ulgę, ale tak nie było. Niestety ćwiczenia szybko się skończyły, a on nadal stał w jednym i tym samym punkcie. By chociaż trochę odwlec godzinę swojej egzekucji, nie udał się od razu do swojego pokoju. Zahaczył o kuchnię, w której przygotował dla chłopaka klika kanapek. Skarcił się w duchu za to, że zostawił go w pomieszczeniu bez jedzenia. W szafce nocnej miał co prawda jakieś wafle, ale wątpił w to, czy chłopak tam zaglądał, a nawet jeśli, to czy brał cokolwiek. Nalał mu jeszcze soku, dla siebie zgarniając butelkę wody i dopiero udał się na górę. Wcześniej widział i czuł na sobie wzrok Lightwood'a, ale to ignorował. Nikt nie mógł się dowiedzieć o obecności Jasona. Nawet on. To, że już go poznał, o niczym nie świadczyło.
Szedł po schodach jak na skazanie. Nigdy się tak nie zachowywał i nie był pewien, czym było to spowodowane. Zanim wszedł do środka, odetchnął kilka razy i zaraz rozejrzał się dokoła. Jeszcze tego brakowało, by ktoś zobaczył, jak czai się przed wejściem do własnego pokoju. Na pewno nie wyglądało to normalnie. Nie zwlekając już, po prostu szarpnął za klamkę i zniknął za drzwiami.
Jason leżał na łóżku z jedną ręką schowaną pod poduszką. Właściwie to Aaron mógł tylko dojrzeć jego głowę, bo cała reszta zakopana była pod pościelą. Jedno było jednak pewne. Chłopak nie spał. Czy to dobrze? Może i tak, bo od razu będą mogli przejść do rzeczy. Taki był plan.
- Przyniosłem ci coś do jedzenia - zaczął cicho blondyn, karcąc się w duchu za ton swojego głosu.
Od razu po tych słowach spoczęło na nim puste spojrzenie Jasona. Aaron nie mógł nic wyczytać z jego oczu i był tym zaskoczony. Zazwyczaj chłopak nie krył się ze swoimi uczuciami. Teraz było inaczej.
- Nie jestem głodny - powiedział i ponownie wbił wzrok w podłogę.
Aaron westchnął głęboko i przysiadł na brzegu łóżka. Nie miał pojęcia, co zrobić. Talerz z kanapkami odłożył na stolik nocny, po czym znowu wrócił na koniec mebla. Rozparł się wygodnie i wpatrywał się w leżącego Jasona. Przy nim czuł się spokojniejszy.
Po długiej ciszy, jaka między nimi zapadła, chłopak nareszcie się podniósł. Szybkim ruchem pokonał dzielącą ich odległość i usiadł obok Aarona, opierając głowę na jego barku. Nocny Łowca był tym zaskoczony. Nie spodziewał się czegoś takiego, ale nie był za to zły. Chłopak miał prawo to zrobić. Nie miał zamiaru zwracać mu uwagi. Spojrzał na niego z boku i zauważył, że ten zaciska zęby i marszczy czoło. Sam pewnie był zmieszany. Znajdował się bowiem w nieznanym sobie miejscu i nie wiedział, jak się stąd wydostać. Aaron już nawet nie miał pojęcia, czy ten mu ufa. Miał nadzieję, że tak było. Mimo wszystko nie chciał skandalu, a Jason z pewnością mógłby go wywołać. Wystarczyłoby, żeby wyszedł na korytarz.
- Myślę, że powinieneś coś zjeść. Od rana nic nie... - zaczął ponownie, ale chłopak przerwał mu machnięciem ręki. - Masz rację. To nie moja sprawa. Rób, jak chcesz.
Jason kiwnął głową, dziękując mu w duchu za to, że przestał naciskać. Szczerze mówiąc, to chętnie by coś zjadł, ale obawiał się, że nic nie przełknie.
- Odprowadzisz mnie do domu? - zapytał słabym głosem, sięgając po jego dłoń.
Był to kolejny gest, który wywołał zdziwienie u Aarona. Myślał, że chłopak po takich słowach, jakie wcześniej mu powiedział, będzie stronił od jego dotyku, a było odwrotnie. Jason sam do niego lgnął.
- Nie mogę - odparł i poczuł, że chłopak zaraz się spiął, więc pospieszył z wyjaśnieniami. - Nikt nie wie, że tu jesteś i nikt nie może się dowiedzieć - przyznał, patrząc przed siebie i mieląc w dłoni materiał kołdry.
To wszystko było takie pokręcone. Jason nie wiedział, co o tym myśleć. Pod nieobecność chłopaka dużo analizował i nie dochodził do żadnych konkretnych wniosków. To miało być takie proste. Zwykły układ, który przerodził się w coś takiego. Coś, czego nawet nie byli w stanie nazwać. Oboje tego nie chcieli.
- Dlaczego? - zapytał. - Chcesz mnie tu zamknąć? - jęknął. - Ja nie chcę - dodał łamiącym się głosem. Schował twarz w jego ramieniu i pociągnął nosem. - Chcę stąd wyjść.
- Nie możesz - rzekł stanowczo Aaron, obracając się w jego stronę. Nie miał pojęcia, co może mu jeszcze powiedzieć. Że dookoła kręcą się Nocni Łowcy, którym jego obecność w Instytucie może się nie spodobać? Że sam jest w twierdzy tych, którzy bronią świąt przed demonami? I tak mu nie uwierzy. Weźmie go za wariata. Chociaż z drugiej strony... Od kiedy obchodzi go to, jak jego zachowanie odbiorą inni? Coś się z nim działo. Coś niedobrego. - Odprowadzę cię. Obiecuję. Po prostu jeszcze nie teraz - wyznał i podniósł jego twarz. Zaskoczony zmarszczył brwi, a chłopak zaraz się wyrwał i odsunął delikatnie. Najwyraźniej to, że sam się do niego przytulał mu nie przeszkadzało, ale bezpośredni dotyk Aarona już tak. - Płakałeś? - spytał cichutko Nocny Łowca. Tylko w ten sposób mógł wyjaśnić jego napuchnięte i lekko czerwone oczy. Wcześniej na nie nie patrzył, więc tego nie zauważył, ale teraz i owszem. Głupio mu się zrobiło i nie wiedział, jak się zachować. To była dla niego nowość. Miał coś zrobić?
Jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał było przeczące kiwnięcie głową. - Rozmawiaj ze mną - poprosił. Był bezsilny. Bał się tego, co ich czeka i tego, że będzie musiał wyjaśniać wszystko Jasonowi, a okazało się, że jest jeszcze gorzej. Chłopak w ogóle nie zwracał uwagi na jego słowa. - Słuchasz mnie? - dopytał.
- Już chyba usłyszałem to, co powinienem usłyszeć - burknął młodszy. - Starczy mi.
- Już cię przepraszałem - przypomniał mu i wyciągnął dłoń w jego stronę. Ostrożnie, by znowu go nie przestraszyć. Nie wiedział, co się działo z chłopakiem i nie był pewien, co może robić, a co nie. - Nie wiem, dlaczego to powiedziałem - oczywiście kłamał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zrobił to, by chłopak sam się od niego odsunął. Nie wiedział jednak, czy byłby w stanie zrobić to po raz drugi. - Naprawdę. Nie jestem pewien, czy mogę coś teraz zdziałać, ale jeśli tak to...
- Nie jest ważne, dlaczego to zrobiłeś - przyznał Jason, ponownie zbliżając się do Nocnego Łowcy i opierając o jego bok. - Ważniejsze jest to, że to zrobiłeś i już. Po co to roztrząsać?
- Żałuję - stwierdził zupełnie szczerze Aaron.
- Ale już tego nie cofniesz! - po tych słowach w pokoju znowu zapadła długa cisza. Aaron doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Jason miał rację. Już nic nie mógł cofnąć. - Stało się. Koniec tematu - dodał po chwili cichutko chłopak, tuląc się do ręki blondyna. Starszy mu nie przerywał, bo w pewnym stopniu cieszył się z tego, że ten nareszcie zaczął mówić. - Przykro mi, ale przecież od początku wiedzieliśmy, jaki charakter mają mieć nasze spotkania - wzruszył ramionami.
- Kłamałem - westchnął Aaron i zmarszczył brwi. - To było okropne i szczerze cię przepraszam.
Jason znowu wzruszył ramionami. Już to słyszał.
- Nie rozmawiajmy na razie o tym - poprosił. Sam przez ostatnią godzinę katował się myślami i miał tego dość. Bał się tego, jak zachowa się blondyn, kiedy ponownie się zobaczą, ale jak na razie było w porządku. - Nie jestem w stanie stwierdzić, czy mówisz prawdę, ale liczę na to, że tak jest - przyznał, widząc, że Nocny Łowca chce coś wtrącić. Nie pozwoli mu na to. - Miałeś mi coś wyjaśnić - przypomniał.
- Teraz? - jęknął Aaron.
Jason zmarszczył czoło i zerknął na niego w tym samym momencie, w którym starszy zrobił to samo. Ich spojrzenia się skrzyżowały.
- A kiedy? - zdziwił się chłopak. - Lepiej szybko to załatwić.
Aby choć odrobinę dodał mu otuchy, złapał go za rękę i splótł z nim palce. Nie myślał o tym, co robi. Po prostu to zrobił.
- Co byś chciał wiedzieć? - zapytał Aaron, zaraz karcąc się w duchu.
Źle skonstruował to pytanie. Co jeśli Jason będzie chciał znać odpowiedź, której nie będzie mógł znać? Co mu wtedy powie? Będzie kłamał? Przecież doskonale wiedział, że to nie zadziała. Poza tym już się nakłamał. Chyba starczy jak na jeden dzień. Na szczęście Jason nie zadał żadnego konkretnego pytania, a po prostu rzekł:
- Mówiłeś, że nie możesz mi powiedzieć wszystkiego. Powiedz więc tyle, ile możesz - zaproponował.
- Nie wiem, od czego zacząć - zamieszał się Nocny Łowca i zaśmiał cichutko. Nigdy nie był w takiej sytuacji i nie wiedział, jak się zachować. - To ciężkie - przyznał szczerze i podrapał się po głowie.
Jason dał mu chwilkę na przemyślenie swojej wypowiedzi, ale kiedy po dłuższym czasie znowu zapadła cisza, musiał ją przerwać. Uśmiechnął się delikatnie, widząc zakłopotanie starszego i dodał:
- Mówiłeś, że nikt nie wie, że tu jestem. Powiesz mi dlaczego? I gdzie się właściwie znajduję?
Aaron wyciągnął dłoń i poprawił mu opadające na czoło włosy. Poczuł, jak ten lekko drgnął, ale tym razem nie ruszył się z miejsca. Po prostu siedział i się w niego wpatrywał.
- Jesteś w miejscu, w którym od dłuższego czasu mieszkam. Nie można nazwać tego domem, bo nie czuję, by gdziekolwiek był mój dom. Niemniej jednak jesteś w moim pokoju - począł wyjaśniać. - Nie chcę nikomu mówić, bo mogą źle przyjąć twoją obecność. Nie powinienem przeprowadzać tu nikogo obcego - wyznał szczerze.
- Więc dlaczego mnie tu przeprowadziłeś? - zapytał, bo naprawdę tego nie rozumiał.
"Sam chciałbym wiedzieć", odpowiedział na szczęście jedynie w myślach Aaron. Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił.
- Bo chciałem mieć cię na oku. Byłeś w opłakanym stanie. Nie wiadomo, co mogło ci jeszcze strzelić do głowy - przyznał nareszcie.
Westchnął też głęboko. Wiele go kosztowały takie słowa. Otworzył usta, by jeszcze coś dodać, ale zaraz je z powrotem zamknął. Zmarszczył brwi i zastanowił się, czy jest sens coś jeszcze w tym temacie mówić.
Jason widział zmianę w zachowaniu blondyna, więc mu nie przerywał ani nie naciskał. Miał świadomość tego, że nie powinien dawać mu taryfy ulgowej, ale nie potrafił z nim tak postępować. Widział, że ten był zmieszany i odrobinę zdezorientowany, a to nie zdarzało się często. Aaron zawsze był pewny siebie, wiedział, czego chce.
- Byłeś na mnie okropnie zły - Jason podjął kolejny temat.
- Przepraszam - burknął Aaron, zatapiając nos w jego włosach.
Młodszy zignorował jego wtrącenie i kontynuował jak gdyby nigdy nic.
- To dlatego, że twoi rodzice będą źli? Oni też nie wiedzą, że tu jestem? - zapytał.
Nocny Łowca zaśmiał się głośno i trochę szyderczo. Jego rodzice? Dobre sobie. Jason od razu na niego spojrzał, bo nie wiedział, co było takiego śmiesznego w tym, co powiedział.
- Moich rodziców tu nie ma - wyznał, robiąc kwaśną minę. Nie wiedział, czy tych ludzi można było w ogóle nazwać rodzicami. - Jestem... - nie wiedział, jak mu to wytłumaczyć.
Na treningu z innymi Nocnymi Łowcami? Na pewno zrozumie, prychnął z ironią.
- Chodzisz tutaj do szkoły? Mieszkasz w internacie? - podsuwał mu propozycje.
- Coś w tym stylu - przytaknął Aaron, choć tak naprawdę nie wiedział, co to ostatnie słowo oznacza. Miał nadzieję, że nic złego. - Uczę się i uczęszczam na treningi - tyle mógł mu powiedzieć.
- Treningi? - uśmiechnął się Jason.
Wiedział, że Aaron miał coś wspólnego ze sportem, bo miał świetnie wyćwiczone ciało. Wstyd mu było jednak o to pytać, bo to nie jego sprawa. Miał się w końcu z nim tylko pieprzyć.
- Tak - kiwnął głową. - Sprawnościowe. Dla poprawienia kondycji - uśmiechnął się ciepło do wpatrującego się w niego chłopaka. Nie kłamał, po prostu nie do końca mówił prawdę. Po chwili jednak trochę spoważniał, bo przypomniało mu się, że jego sielanka się za nie długo skończy. Będzie musiał wracać do siebie. - Ja... posłuchaj - zaczął niepewnie. - Przyjechałem tutaj na jakiś czas. Minie ten okres i wrócę do siebie.
Jason kiwnął głową, by dać mu znak, że rozumie. Nie miał na to wpływu, więc nie mógł się wypowiadać.
- Jak długo jeszcze zostajesz?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia - odpowiedział od razu. - Data nie jest odgórnie ustalona. Na początku mówiono o dwóch miesiącach, ale teraz nikt już o tym nie wspomina. Słyszałem, że skoro przynosi on efekty, to - urwał na moment, już chciał powiedzieć Clave - rada chce go przedłużyć. Nie wiem na ile i nie wiem, czy to na pewno prawda.
- Chciałbyś zostać dłużej? - zapytał, choć tak naprawdę tego nie planował.
- Jason - pokręcił głową, chcąc go tym jednym słowem skarcić.
Wiedział, o co mu chodziło, ale postanowił mu nie odpowiedzieć, bo bał się tej odpowiedzi.
- Wiem, wybacz - odparł szybko, poprawiając się na łóżku.
- Nie, bo ja...
- Nieważne. Rozumiem - przyznał chłopak i uśmiechnął się delikatnie, chociaż trochę wymuszenie. Łudził się, że było inaczej. - A co twoi rodzice na to, że jesteś daleko od domu? Ile właściwie?
Jason bardzo mu pomagał tymi pytaniami. Aaron na początku myślał, że będzie odwrotnie, ale teraz był z nich zadowolony. Dzięki temu mógł w prosty sposób przekazać mu pewne informacje.
- Kilkaset kilometrów - przyznał. - Nie jestem pewien, czy ich to jakoś ruszyło - wzruszył ramionami. - Ani czy w ogóle zauważyli moją nieobecność - westchnął i zaśmiał się szyderczo, tak jak wcześniej na ich wspomnienie. - Na początku mnie tu miało nie być - podjął dalej, sam nie wiedział dlaczego. - Nie zapisywałem się na ten kurs ani nie zgłaszałem swojego ewentualnego przybycia. Stwierdziłem, że to nie dla mnie. Później pokłóciłem się z ojcem i po prostu się spakowałem. Namówiłem kuzyna i jestem - zakończył koślawo.
- Nie mówiłeś im, gdzie jedziesz? Ani w ogóle, że gdziekolwiek się wybierasz? - zdziwił się Jason.
- Po co?
- Na pewno się martwią! Moi by mi pewnie jaja urwali, gdybym odwalił taką akcję - przeraził się na samą myśl o tym. Jak Aaron mógł zniknąć z domu na tyle czasu i nie spodziewać się żadnych konsekwencji. - To niemożliwe.
- A czy wyda się bardziej prawdopodobne, jeśli powiem, że nie dostałem od nich żadnych wiadomości? - zapytał. - Nic, co świadczyłoby, że mają mi za złe to, że mnie nie ma - dodał.
Dla niego to było normalne.
- To straszne - warknął Jason. Nie chciał, żeby ktoś tak traktował inną osobę, a szczególnie Aarona. Teraz nie mógł się dziwić tym, że często był zimny, skoro nawet w domu rodzinnym nie zaznał jakiś większych uczuć. Jakichkolwiek. - To dlatego, że jesteś gejem? - dopytał cichutko.
- To ich nie interesuje - prychnął. - Nie ma dla nich znaczenia. Ważniejsze jest moje wykształcenie i treningi. Trenuję niemal od urodzenia - na trzecie urodziny dostałem swój pierwszy seraficki nóż, dodał w myślach. - To nie jest tak jak u ciebie. U mnie wszystko jest inaczej. Moi rodzice nie zachowują się dziwnie. W środowisku, w którym się wychowałem, już tak po prostu jest - wzruszył ramionami. - A straszne jest to, co twoi zrobiliby tobie - szepnął mu do ucha, zerkając w dół jego ciała. - Nie dałbym ich ruszyć - zaśmiał się, co wywołało też uśmiech na twarzy Jasona.
O tak, czuł się lepiej. Zdawał sobie sprawę z tego, że rozmowa, jaką właśnie prowadzili, bardzo pomagała im obu. Nie był jednak pewien, czy będzie w stanie zapomnieć o tym, co usłyszał wcześniej. Może i było to kłamstwo, ku czemu coraz częściej się skłaniał, ale czy to coś zmieniało? No dobra, zmieniało bardzo dużo.
Nie pytał Aarona, co dokładnie oznaczało to jego "u nas", bo podejrzewał, że ten by mu nie odpowiedział.
- Kim są ludzie, z którymi mieszkasz? - zadał kolejne pytanie. - I dlaczego nie spodobałaby im się moja obecność?
- Bo nie jesteś taki jak my - walnął prosto z mostu, ale nie miał na celu go obrazić, co ten wyczuł. Po prostu stwierdził fakt. - Nie lubią, jak jest tu ktoś obcy. Jednego znasz. Aleca - przypomniał mu chłopaka, którego spotkali w sklepie.
Tak, Jason go pamiętał. Młody, przystojny, wysportowany. Idealny dla Aarona.
- Tak, znam - odpowiedział krótko i zaczął jeździć palcem po ręce starszego. Nieświadomie okrążał bliznę, jaką zostawiła mu runa niewidzialności, której kiedyś używał. - Posłuchaj, Aaron...
- Hmm? - ocknął się z zamyślenia.
Jak w transie wpatrywał się w poczynania Jasona. Rozmawiali już długo, ale ten i tak prawie nic o nim nie wiedział. Nie miał o niczym konkretnym pojęcia.
- Będziesz musiał znaleźć sobie kogoś innego go pieprzenia, bo ja już nie chcę się w to bawić - wyznał szczerze, patrząc blondynowi w oczy.
- Jason - zaczął ten prosząco.
Zmarszczył czoło i pochylił się w jego stronę. Chciał go pocałować.
- Nie, Jason - odchylił się, uniemożliwiając mu to. - Ja nie dam rady. Nie chcę już - dodał niemal płaczliwie.
Tak naprawdę chciał, ale bał się, że się ponownie sparzy. Nie wytrzymałby tego.
- Proszę cię, nie rób tego - poprosił go Aaron, ponawiając próbę.
Pocałował go we włosy i w ramię. Ostatecznie udało mu się również przyciągnąć chłopaka do siebie i usadzić między swoimi rozszerzonymi nogami. Oparł czoło o jego głowę i westchnął głęboko. Spróbował raz jeszcze, obiecując sobie, że to będzie test. Jeśli Jason go odsunie, nie będzie się narzucał. Pochylił się w jego stronę, patrząc mu cały czas w oczy. Nie zobaczył w nich żadnej niechęci, więc nareszcie po długich sekundach złączył ich wargi. Jakże wielka była jego ulga, kiedy chłopak odwzajemnił jego gest.
Jason z kolei był rozdarty. Miał mu się nie dać. Chociaż z drugiej strony to tylko pocałunek. Nic więcej. Na tyle chyba może mu pozwolić, prawda? Och, kogo on chciał oszukać? Był słaby i tyle.

_____________________

Jak zwykle nie jestem w stanie w jednym rozdziale zawrzeć wszystkiego, co roi się w mojej głowie.

21 komentarzy:

  1. "MÓJ MAGNUS" Ooooox100 jakie to słodkie <3 , Biedny Aron :c. Ale proszę cie niech rodzice Aleca dowiedzą się przypadkiem o jego związku z Magnusem to było by takie śmieszne. Jak to sobie wyobrażam to nie mogę ze śmiechu. Dzięki twojemu słodkiemu Alecowi z rumieńcami już nie focham się na Aleca z serialu za to co zrobił , jak ja nie lubię tej blond ... Grrr... Jeszcze trochę i Magnus wraca do instytutu jeej !!!! Tak wiem gorzej niż rozdwojenie jaźni ale tak już mam :D. I ten Jasonowy opis Aleca idealnie go pokazuje hehehe :D Oni muszą się bardziej poznać !!! dobra no to ten chyba wszystko co chciałam napisać. xoxo :* I standardowo WENY !! <3 :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dziękuję ;))
      Też jestem zła na tą laskę i na Aleca. Po co ona się w ogóle zjawiła? :(
      Czy się bliżej poznają? Może... :D
      Dzięki jeszcze raz i buziaki :* ♡♡♡

      Usuń
  2. Pierwsza!!! Rozdział świetny, tylko taki troszeczkę za krótki :).
    Jaron najlepszy ❤.
    Bardzo podobała mi się scenka z Aleciem, Izzy i Jacem. Byli nieziemscy ("Mój Magnus") ;).
    Co sądzisz o odcinku 8 serialu, bo dla mnie to był szok.
    Pozdrowienia. Życzę veny, czasu i Internetu.
    PS. Jak właściwie Aaron i Jason mają na nazwisko (czy jak to się odmienia), bo od dłuższego czasu męczy mnie to pytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki druga. Strasznie mi wolno chodź Internet, więc jak zaczynałam pisać byłam pierwsza :D.

      Usuń
    2. Nie oglądałam całego odcinka. Szczerze mówiąc to tylko fragment, jak Magnus rozmawiał z Izzy i jak potem Alec się oświadczał (!!!!), ale jest mi smutno. Gdzie jest Malec? :((( będę musiała usiąść i obejrzeć cały, ale na razie nie mam czasu i trochę się boję :(
      Ich nazwiska? Nigdy nie było wspomniane.
      Dziękuję i ściskam cieplutko :* ♡♡♡

      Usuń
  3. Rozdział genialny zresztą jak cała opowieść szkoda mi tylko Aarona i Jesona ale mam nadzieje na troche miłosnych uniesień w ich wydaniu odwrócenia ról. Wsparcia Aleka i Magnusa też by sie przydało AAronowi choć podejżewam że nie wykluczam wymazania pamięci Jeisonowi jakby nocni łowcy dowiedzieli się że był i instytucie aby ocalić jego życie??
    A jak ktoś wspomiał o ostatnim odcinku łowców to ciekawa jestem czy obstawiacie tak jak ja żę będzie huczny ślub krótki związek zakończony śmiercią Lidii a w tle poza zasłoną ukryte schadzki Aleka i Magnusa ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej śmierć nastąpi bardzo szybko i to z moich rąk :D
      Nic nie mogę zdradzić, ale obiecuję, że będzie okej. Zawsze jest okej! :))
      Dziękuję bardzo :* ♡♡♡

      Usuń
  4. "Mój Magnus" jejuuuu <3 To było cudne :-* No i jeszcze "Sam chciałbym wiedzieć" xDDDD Czemu mnie to tak śmieszy??
    Rozdział świetny !
    A co do serialu to (UWAGA SPOILER) ponoć ma być coś takiego, że w 12 odcinku ("Malec" dla niewtajemniczonych) Alec będzie z Lydią brał ślub, ale ceremonię przerwie Magnus <333 Dlatego wybaczam wplecenie jej postaci w serial :-D
    Naturalnie pozdrawiam, całuję i życzę duuużo weny ;-) :-)
    ~Vera<33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czemu cię cieszy, ale mnie twój komentarz też cieszy :DD
      Co to za spoiler? Ja nie chcę żadnego ślubu :( nawet jeśli Magnus ma go przerwać.
      Dzięki bardzo, ściskam cieplutko :* ♡♡♡

      Usuń
  5. chyba się...popłakałam? Strasznie utorzsamiłam się z Aaronem i Jasonem i teraz mi smutno ;---; wenyy

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ;) 2 dni temu znalazłam tego bloga i jestem zachwycona !!! :) ♡♡
    Po wstrząsie i oburzeniu jakie mnie dopadło - po serialowych oświadczynach Aleca,
    (Eh.... I ten ból malujący się na twarzy Magnusa gdy Alec mówi mu, że oświadczył się Lydii ;/ ), twój blog stał się lekiem na całe zło ;) ♡♡

    Czekam na kolejne rozdziały ;)
    Pozdrawiam! I niech wena będzie z Tobą ! ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyraz twarzy Magnusa i jego cierpienie sprawiło, że zakręciła mi się łezka w oku. To było takie smutne :(( Miejmy nadzieję, że Alec się opamięta. Miał się kierować sercem!
      Bardzo się cieszę, że ci się podoba. Dziękuję :* ♡♡

      Usuń
    2. Hej hej ;) chciałabym zapytać, kiedy można się spodziewać nowego rozdziału ;)
      nie mogę się doczekać!!! serioooo ;) <3

      Ps. mam jeszcze jedno pytanko , czy Clary pojawi się w którymś z rozdziałów? A Simon? ;) tak żeby coś zrobili, albo powiedzieli ? ;p bo troszku mi ich brak ;)

      Pozdrawiam;) I niech wena będzie z Tobą ;)

      I <3 Malec, Clace, Sizzy ! <3

      Usuń
    3. Nowy jest, zapraszam. Czy się pojawią? Nie mam pojęcia.
      Dziękuję ♡

      Usuń
  7. Ooooooooooo. to takie słodkie ♥ Nie-sa-mo-wi-te!!!
    On mu musi powiedzieć!!! oni muszą być razem!! ;( Alec jest słodki ♥ ♥ Kocham go jeszcze bardziej za to wyznanie "mój Magnus" ♥
    a co do serialu... nie wytrzymałam i rzuciłam pilotem w telewizor, ale na szczęście mam zeza i nie trafiłam :) XDDD A oglądałam to na laptopie... W sumie mogłam rzucić laptopem...ale to jż następnym razem :P XDDD #logika_kaczorka hahahahaha No ogólnie super hiper extra, wieloryby cię kochają ♥ XDDD
    Kaczorek*
    Ps. piszę "kaczorek" bo uważam że brzmi przyjaźniej :PPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie zezłościli, uch :(
      Zobaczymy, co będzie dalej. Dziękuję i buziaki :* ♡♡♡
      Kaczor, Kaczorek - i tak słodko :D

      Usuń
  8. Kiedy nowy rozdzial? Myslalam, ze bedzie juz wczoraj :c

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgaduję, że brak neta, albo szkoła ;). Z niecierpliwością czekam na next.

    OdpowiedzUsuń