Alec wstał po piątej. Poleżał
kilkanaście minut w łóżku i poszedł do łazienki. Przemył twarz
i ubrał się. Założył ciemne dresy, czarną koszulkę, bluzę i
adidasy. "Skoro nie mam dzisiaj treningu, to chociaż pobiegam"
- pomyślał i zszedł na dół.
W Instytucie panowała niczym
niezmącona cisza. Na korytarzach nie widać było żywej duszy.
Wszyscy zapewne spali. Alec przez chwilę poczuł się jak wcześniej.
Kiedy mieszkali tutaj tylko on, jego rodzeństwo i Hogde. Przeszedł
przez korytarz i otworzył drzwi. Bezszelestnie wyszedł na zewnątrz
i odetchnął głęboko. Świeże powietrze zawsze dobrze na niego
działało. Słońce świeciło i było ciepło mimo, że nie wybiła
jeszcze nawet siódma. Alec porozciągał się i zaczął biec.
Miał dobry humor, więc wybrał
dłuższą trasę. Zakończył w parku. Usiadł na ławce, żeby
trochę odpocząć. Wysunął nogi przed siebie i skrzyżował w
kostkach. Głowę odchylił do tyłu i oddychał głęboko. Minęło
go kilka osób. Wszyscy byli ubrani podobnie do niego, więc
stwierdził, że też wyszli, aby poćwiczyć. Ładna pogoda
udzielała się najwidoczniej każdemu, bo ludzie uśmiechali się do
siebie szeroko. No ale co poradzić? Niedziela, bez pracy,
obowiązków, do tego słonko i niewiarygodne ciepło. Kto w taki
dzień może mieć zły humor?
Wstał z ławki i spacerem wrócił do
Instytutu. Otworzył drzwi i od progu usłyszał głosy. A więc
reszta także już nie śpi. Westchnął. Czas rozpocząć dzień.
***
Izzy i Jace wpadli na dole na Magnusa.
- Hej - powiedziała Isabelle.
Czarownik jej odpowiedział.
- Idziesz na śniadanie? - zapytał
Jace.
- Nie, wstałem tak wcześnie, żeby
się z tobą zobaczyć - odparł Bane ironicznie.
- To nie było śmieszne - warknął
blondyn.
- Ja się nie śmieję - Magnus
wzruszył ramionami i ruszył przed siebie.
Szybko dotarł do jadalni. Rodzeństwo
Lightwood'ów zaraz do niego dołączyło.
- Masz na dzisiaj jakieś plany? -
zapytała Magnusa dziewczyna smarując kanapkę.
- Nieszczególnie - odpowiedział
niepewnie.
Nie wiedział, o co jej chodziło.
Zarówno ona jak i jej brat zachowywali się podejrzanie. Cały czas
czuł na sobie ich spojrzenie. A kiedy w pobliżu był Alec, pożerali
wzrokiem także i jego. Przyglądali im się i jakby analizowali
każdy ich ruch, każde posunięcie. Magnus nie wiedział, co może
być tego powodem. Zgoda, Alec mu się podobał. Ale przecież nikomu
o tym nie mówił. I niby dlaczego patrzyliby tak również na
swojego brata? Czarownik stwierdził, że albo oni są naprawdę
dziwni, albo to miejsce i tak duża ilość Nocnych Łowców wokół
działało na niego destrukcyjnie i stopniowo tracił rozum.
Potrząsnął głową, żeby odgonić
od siebie te myśli. W tym samym momencie na miejscu obok usiadł
Alec.
- Dzień dobry - zaczął wesoło. -
Jak się spało?
- Och, genialnie. Wstać z przeczuciem,
że nie ma treningu - wyznała z ulgą w głosie Isabelle.
- Spokojnie, jeszcze tylko prawie dwa
miesiące - zaśmiał się jej przybrany brat.
- Dzięki za pocieszenie - walnęła go
z pięści w bok.
Jęknął.
- Dzięki za cios - burknął. - A ty
co taki cały w skowronkach? - zadał pytanie Alecowi.
- A widziałeś tę pogodę za oknem? -
odpowiedział pytaniem.
- A ty widziałeś? - zdziwiła się
jego siostra.
Kiwnął głową i wyznał, że wstał
wcześniej i postanowił pobiegać. Magnus spojrzał na niego
przerażony.
- To o której wstałeś? - zapytał.
- Jakoś po piątej - odparł, na co
Bane prychnął. - Co?
- Masz możliwość pospania dłużej,
a wstajesz o piątej? - Alec potaknął i uśmiechnął się szeroko.
- Nie jestem leniem, który wstaje jak
najpóźniej i warczy na każdego kogo spotka, jeśli nie dostanie
kawy - powiedział.
- Nie jestem leniem! - oburzył się
czarownik.
- Przeraża cię możliwość wstawania
wcześnie. Dla Nocnego Łowcy to normalka.
- Wybacz, ale nie jestem Nocnym Łowcą
- przypomniał mu Bane.
- Naprawdę? - zapytał ironicznie
Lightwood. - Ty patrz, zapomniałem - rzucił z sarkazmem.
- Jesteś .. - zaczął.
- Tak, jestem - przerwał mu
niebieskooki i uśmiechnął się zadziornie. - Ale przecież i tak
mnie lubisz.
- Kto nagadał ci takich głupot? -
warknął Magnus.
Alec przewrócił oczami, ale nie
skomentował tego. Przeniósł wzrok na swoje rodzeństwo, które
przyglądało mu się przez cały ten czas. Jace z głupkowatym
uśmieszkiem, a Izzy z nieprzeniknioną miną. Zignorował to i
zaczął mówić.
- Wracając do tego, co zostało nam
brutalnie przerwane przez pewnego teraz obrażonego na cały świat
osobnika, bo nazwałem go leniem ..
- Nie jestem obrażony. Wisi mi to, co
o mnie sądzisz - prychnął Magnus.
- Tak, tak. Wszyscy to wiemy - Alec
uśmiechnął się do niego ciepło niezrażony tym, co usłyszał. -
Ale proszę, nie przerywaj mi - dodał i kontynuował. - Jest coraz
cieplej i ludzie będą spędzać coraz więcej czasu na świeżym
powietrzu. Dlatego pomyślałem, że moglibyśmy w ogrodzie na tyłach
Instytutu dostawić kilka ławek. No wiecie, żeby każdy miał,
gdzie odpocząć. Co o tym myślicie?
- Świetny pomysł - zachwyciła się
Isabelle. - Zawsze chciałam tam coś zrobić, ale nigdy mi nie
pozwalaliście.
- Bo ty zawsze masz poranione pomysły
- przypomniał jej blondyn.
Pokazała mu język i uśmiechnęła
szeroko do Aleca.
- Zaproponuję to później mamie i
wszystkim się zajmę - oznajmiła.
- Jakbyś potrzebowała pomocy to się
zgłaszaj - powiedział Alec.
- Zgłoszę się na pewno, nie będę
sama tego wszystkiego nosić - prychnęła.
Brat posłał jej uśmiech i wrócił
do jedzenia śniadania. Po kilku minutach został doniesiony do ich
części stołu jeszcze jeden dzbanek. Rodzeństwo spojrzało na
starszego brata zdziwione. Chłopak wziął go i nalał sobie
przyniesionego napoju do kubka.
- Poprosiłem mamę, żeby do śniadania
podawali również kawę - wyjaśnił. - Bo niektórzy z nas tu
siedzących są od niej uzależnieni i są strasznie niemili, jeśli
jej nie dostaną - mówiąc to spojrzał sugestywnie na czarownika.
Magnusowi momentalnie poprawił się
humor. Wyszczerzył się do Lightwooda i nalał sobie kawy. Podmuchał
i upił łyk.
- Mmm - wymruczał zadowolony.
Cała trójka przeniosła na niego
wzrok i w jednej chwili wybuchnęli śmiechem.
Po skończonym śniadaniu Izzy i Jace
wrócili do swoich pokoi, a Magnus i Alec poszli obejrzeć gabinet
czarownika.
Znajdował się on na końcu prawego
skrzydła, na parterze. Wyglądał dokładnie tak, jak opisywał go
chłopak. Najbardziej rzucało się w oczy wielkie biurko. Po jednej
stronie był fotel, wyglądał na w miarę wygodny, po drugiej zaś
dwa identyczne krzesła. Blisko biurka stał regał. Leżało już na
nim kilka książek. Po przeciwległej stronie pokoju znajdował się
stolik i dwa fotele. Okna były duże i wpuszczały dużo światła.
Miały też piękny widok na Nowy Jork. Mimo, że tkwili na parterze,
to panorama wyglądała jak widziana z co najmniej trzeciego piętra.
Magnus stwierdził, że to pewnie sprawka runów. Ściany
pomieszczenia zostały pomalowane na kolor jasnobrązowy, meble były
dwa odcienie ciemniejsze, co dawało świetny efekt. Dominowały
ciepłe barwy, przy których się lepiej pracuje. Gabinet sprawiał
wrażenie odłączonego od świata, przez co przypadł Magnusowi do
gustu.
- Podoba ci się? - zapytał Alec, bo
miał już dość ciszy, jaka zapadła, kiedy weszli.
Bane skinął głową i zbliżył się
do biurka. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i uśmiechnął do
chłopaka. Lightwood podszedł bliżej i oparł się o mebel.
Skrzyżował ręce na piersi i zerknął na czarownika. Zauważył,
że ten patrzy się w okno. Spojrzał w tę samą stronę.
- Miałeś rację, świetny widok -
zaczął Magnus. - Zastanawiało mnie tylko, jak to możliwe, że
panorama jest widoczna, hmm, jakby to powiedzieć - kiedy szukał w
głowie odpowiedniego słowa, wspomagał się gestykulacją rąk. Nie
znalazł jednak nic odpowiedniego, więc po prostu powiedział - z
góry?
Alec przyglądał mu się kątem oka i
uśmiechał pod nosem.
- To runy – wyjaśnił.
Magnus się zaśmiał. Alec spojrzał
na niego zdziwiony.
- Tak myślałem – wyjaśnił Bane.
Zapadła cisza. Alec znowu zaczął
wpatrywać się w widok za oknem.
Niedziela dla Aleca zawsze była takim
przyjemnym dniem. Dniem, w którym mógł odpocząć. W którym nie
musiał trenować, ani uczyć się z Hodge'em. W tym dniu nawet
demony dawały sobie spokój. Owszem, zdarzały się ataki w tym
ostatnim dniu tygodnia, ale były one rzadkością.
Często w niedzielę czytał jakieś
księgi lub książki albo najzwyczajniej w świecie przesiadywał
godzinami w parku. Robił to dlatego, że te czynności dawały mu
odprężenie. Im było cieplej na zewnątrz, tym więcej osób
odwiedzało park. Przyziemni mu nie bardzo przeszkadzali, a jeśli
chciał być sam, nakładał na siebie runę niewidzialności. Było
to jednak zbędne, ponieważ i tak prawie nikt do niego nie
podchodził. Chociaż zdarzały się takie przypadki. Rozmowy
zazwyczaj i tak szybko się kończyły, bo Alec nie był osobą
towarzyską. Nie lubił mówić o sobie i był trochę nieśmiały,
jeśli chodziło o poznawanie nowych osób. Tak więc siedział na
ławce i po prostu przyglądał się Przyziemnym. Analizował ich
ruchy i zachowanie. Po pewnym czasie rozpoznawał już niektórych
ludzi, którzy tak jak on, regularnie przychodzili w to samo miejsce.
Kobiety, które spotykały się, żeby poplotkować, rodziny, które
przychodziły z dziećmi, żeby te mogły się wyszaleć i od czasu
do czasu widywał także dwójkę starszych panów, którzy byli
chyba dobrymi znajomymi, bo potrafili przegadać kilka godzin.
Park często odwiedzała również
młoda dziewczyna. Była od niego rok młodsza. Początkowo nie
zwracała na niego uwagi, ale później zaczęła na niego zerkać.
Ot tak, po prostu. Kiedy ją na tym przyłapywał spuszczała wzrok.
Po pewnym czasie niepewnie się uśmiechała, aż w końcu się do
niego dosiadła. Nie mówiła za dużo, wnioskował, że była
nieśmiała. Z czasem jednak zaczęła opowiadać mu o sobie, o
swojej rodzinie, o problemach w szkole. Przyznała się nawet przed
nim, że nigdy nie miała chłopaka. Sam nie mówił jej praktycznie
nic. Bo co niby miał powiedzieć? Jestem Nocnym Łowcą, poluję na
demony i jestem gejem? Wzięłaby go za wariata. Także tylko słuchał
jej uważnie i co jakiś czas dopowiadał coś od siebie. Bardzo ją
polubił. Czasami nawet przyłapywał się na tym, że oczekuje jej
przyjścia. Ale nie myślał o niej nigdy jako o kimś więcej.
Traktował ją jak przyjaciółkę. Jej to jednak nie wystarczało.
Dowiedział się o tym w chwili, kiedy przybliżyła do niego swoją
twarz. Chwilę później poczuł na swoich wargach coś ciepłego.
Jej usta. Nie odwzajemnił pocałunku. Wstał, przeprosił ją i
odszedł. Nie powiedział o tym nikomu, bo nie czuł takiej potrzeby.
Kiedy przyszedł do parku następnym razem, nałożył na siebie runy
niewidzialności. Nie chciał z nią rozmawiać. Nie miał jej tego
za złe. Sobie także nic nie wyrzucał. Nie dawał jej przecież
żadnych znaków na to, że między nimi mogłoby coś być. Było mu
tylko strasznie żal. Żal, że taka wspaniała i ładna dziewczyna
zauroczyła się właśnie nim. Widział ją. Siadała na ławce, na
której zawsze razem siadali i na niego czekała. Nie mogła
wiedzieć, że jest obok niej. Że również przychodził i jej się
przyglądał. Po pewnym czasie przestała to robić. Przestała
przychodzić i przestała go wypatrywać. Od tamtej pory spotkał ją
tylko raz. Przyszła z chłopakiem. Trzymali się za ręce. Było to
kilka miesięcy po ich nieudolnym pocałunku. Nie nałożył na
siebie runy. Siedział tam, gdzie zwykle. Kiedy myślał, że na
niego spojrzała uśmiechnął się lekko. To był uśmiech mówiący
"przepraszam". Był zadowolony z tego, że kogoś sobie
znalazła. Ona jednak go zignorowała. Nie odwzajemniła uśmiechu,
mimo że był pewny, że go dostrzegła. Może nadal była na niego
zła? Tego nie wiedział. Nie spotkał jej już nigdy więcej, ale
może to i lepiej. Nie miał pojęcia, o czym mogliby gadać. Miał
jednak nadzieję, że mu wybaczyła to, że z nią nie porozmawiał
po tym wszystkim, co się wydarzyło.
Uświadomił sobie, że odpłynął. I
to nieźle. Zerknął w bok i przypomniało mu się, że jest w
gabinecie Bane'a.
Magnus przyglądał mu się od dłuższej
chwili. Chłopak był pogrążony w myślach. Nie chciał mu
przerywać, dlatego nic nie mówił. Bardzo go ciekawiło, o czym
Alec tak zawzięcie rozmyśla, ale wiedział, że nie może go o to
tak po prostu zapytać. Jeśli będzie chciał, sam się z nim tym
podzieli. Uśmiechał się co jakiś czas, pewnie zupełnie
nieświadomie, do swoich wspomnień. Osoba, która go zupełnie nie
znała, mogłaby powiedzieć, że to był zwykły uśmiech. Magnus
wiedział jednak, że tak nie jest. Oczy Aleca z jakiegoś nieznanego
mu powodu nadal pozostawały smutne. Na ten widok Magnusowi również
robiło się smutno. "Czekaj, czekaj Bane" - skarcił sam
siebie - "przecież sam znasz chłopaka od jakiegoś czasu.
Dlaczego w takim razie robi ci się smutno, kiedy tak na niego
patrzysz?" Nie znał odpowiedzi na to pytanie, ale wiedział, że
prędzej czy później ją pozna.
Alec potrząsnął głową chcąc w ten
sposób odgonić myśli.
- O kurczę, przepraszam. Zamyśliłem
się – powiedział bardziej do siebie niż do Magnusa. Przeniósł
na niego wzrok i odezwał się ponownie. - Kiedy chcesz przenieść
tu swoje rzeczy? - jego głos był lekko ochrypły, ale to zapewne
dlatego, że nie używał go od jakiegoś czasu.
- Jak najszybciej - odpowiedział
szybko czarownik i uśmiechnął się do niego ciepło. Cisnęło mu
się na usta pytanie czy wszystko w porządku, ale powstrzymał się
i go nie zadał. Wiedział, że wyszedłby na kretyna, a chłopak i
tak by mu nic nie powiedział. Zapytał więc tylko - chcesz wracać?
Alec skinął głową.
- Pójdę tylko umyć zęby i pomogę
ci z "przeprowadzką" - palcami nakreślił cudzysłów w
powietrzu, zaśmiał się cicho.
Zamknęli gabinet i w ciszy udali się
do swoich pokoi.
Lightwood stanął w drzwiach jak
wryty. W pomieszczeniu znajdowało się około dziesięciu osób.
Meg, Julie, Sophie, Clary i Izzy zajmowały łóżko, a Ethan, Peter,
Noah, David, Jace i Simon siedzieli na krzesłach wokół biurka i o
czymś rozmawiali. Simon trzymał w ręku jakieś pudełko. Drzwi się
otworzyły i do środka weszła jeszcze czwórka osób, Emily, Diana,
Suzie i Jake. Alec zaczął przepychać się do łazienki.
- Wiecie - zaczął mówić - nie chcę
wam przeszkadzać, ale co do diabła robicie u mnie w pokoju?
- Simon przyniósł PSP, instalujemy -
wzruszył ramionami Jace i wskazał na pudełko trzymane przez
Przyziemnego.
- No dobra, ale czemu u mnie w pokoju?
- drążył.
- Masz największy ekran - Simon
machnął ręką w stronę komputera.
- Tylko nic nie popsujcie - Lightwood
poddał się i wszedł do łazienki.
Kiedy drzwi za Alec'iem zamknęły się,
do jego pokoju weszła jeszcze jedna osoba. Odświeżony Magnus
zareagował podobnie do właściciela pomieszczenia. Stanął w
drzwiach i patrzył zdziwiony na ludzi przed nim.
Izzy podniosła głowę, żeby
sprawdzić, kto przyszedł.
- Cześć - powiedziała i uśmiechnęła
się szeroko.
- Hej, jest Alec? - zapytał trochę
niepewnie.
- W łazience - odpowiedział mu Jace.
Alec wychylił głowę z łazienki,
żeby zobaczyć, kto jeszcze ma zamiar koczować w jego pokoju.
Uśmiechnął się widząc Magnusa.
- Czeszcz - powiedział niewyraźnie ze
szczoteczką w ustach. Wyjął ją na chwilę. - Poczekaj tu, dobrze?
- zapytał.
Magnus się zgodził i usiadł na
wolnym krześle. Ręce splótł na piersi, a nogi zgiął i
skrzyżował w kostkach. Dziwnie czuł się wśród tych wszystkich
osób, ale skoro Alec chciał, żeby zaczekał to zaczeka.
Rozejrzał się po pokoju chłopaka.
Był prosty w stylu i ubogo urządzony, ale w jakiś sposób pasował
do Lightwood'a. W ścianę naprzeciwko niego były wbite dwa haczyki,
a na nich wisiał łuk. Był dosyć mały, ale miał coś w sobie.
Bardzo chciał przyjrzeć mu się bliżej, ale wiedział, że teraz
nie może tego zrobić. Wszyscy zaczęliby się na niego dziwnie
patrzeć. Nie chciał pogarszać sytuacji.
Nie wiedział, kiedy podeszła do niego
siostra Aleca.
- Gdzie idziecie? - zapytała cicho.
Chyba chciała, żeby nikt oprócz niego jej nie usłyszał. Zupełnie
niepotrzebnie.
- Alec obiecał, że pomoże mi
przenieść rzeczy z biblioteki do gabinetu - wyjaśnił. Nie silił
się, żeby zniżyć głos, bo w pomieszczeniu panował taki hałas,
że było mało prawdopodobne, żeby ktoś oprócz Izzy go usłyszał.
- A później? - zapytała zaciekawiona
dziewczyna.
- On pewnie wróci tutaj, a ja do
swojego pokoju - wyznał. Nie wiedział, o co jej chodziło.
- Też możesz tutaj przyjść.
- To chyba pokój Alexandra i to on
decyduje o tym, kto się tu znajduje, a kto nie - Magnus lekko się
do niej uśmiechnął.
- Znam go dłużej i wiem, że nie
miałby nic przeciwko, żebyś również z nami posiedział -
wzruszyła ramionami i odwzajemniła uśmiech.
- Właściwie to dlaczego wszyscy tutaj
siedzą? - wskazał na ludzi przed nimi.
- Coś tam instalują - powiedziała
patrząc na chłopaków. - A nam się nudzi, więc siedzimy z nimi –
wyjaśniła.
O więcej nie pytał. Dziewczyna też
dała sobie spokój, nie próbowała ciągnąć rozmowy. Po kilku
minutach z łazienki wyszedł Alec. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
Jego wzrok chwilę dłużej zatrzymał się na czarowniku. Uśmiechnął
się i zapytał głośno:
- Widział ktoś mój telefon?
Każdy zaczął przeszukiwać wszystko
wokół siebie. Jake pierwszy znalazł zdobycz i podał koledze. Alec
próbował go włączyć, ale na ekranie pojawiła się informacja:
bateria rozładowana. Jęknął cicho.
- Okej, a teraz jeszcze jedno. Widział
ktoś moją ładowarkę? - zadał pytanie, a jego znajomi wybuchnęli
śmiechem.
Zirytowany przeczesał włosy palcami.
- Daj go – zaczęła Izzy i
wyciągnęła rękę po urządzenie. - Jak się znajdzie to podłączę.
Poddał się i zrobił to, o co go
prosiła. Chwilę później byli już z Magnusem w bibliotece. Szybko
spakowali wszystkie rzeczy. Przenieśli je do gabinetu i rozpakowali.
Skończyli jeszcze przed obiadem, na który udali się zaraz po
wykonanej pracy.
Dalsza część dnia upłynęła
spokojnie. Po obiedzie wszyscy wrócili do pokoju najstarszego z
Lightwood'ów. Magnus został przestawiony reszcie grupy. Dziewczyny
zaraz zajęły go rozmową. Po kolacji nastąpił czas na ogłoszenia.
Nocni Łowcy otrzymali podstawowe informacje dotyczące kolejnego
tygodnia. Alec ze znajomymi posiedzieli jeszcze chwilę razem w
salonie i około godziny dwudziestej trzeciej poszli do siebie
szykować się do snu.
__________________________________________
Hejo, kolejny post! :)
Jak to zawsze mam w zwyczaju, dziękuję za wszystkie komentarze, wejścia i obserwacje.
Oceńcie proszę rozdział i napiszcie, co o nim sądzicie.
Chciałabym was również zapytać o ferie. Jakieś plany? Zaczęliście już, a może ktoś już skończył? Łączę się w bólu z tymi drugimi (tak, ja już po :( ).
Dobrze, to już kończę. Miłego czytania! :)
I do następnego :*
I w końcu nie zapominam skomentować! ^^
OdpowiedzUsuńCzytam twojego bloga systematycznie, a on robi się coraz ciekawszy i bardziej wciągający. Niektóre momenty potrafią rozbawić mnie do łez. Nadal utrzymuję to, co mówiłam wcześniej - podoba mi się, że relacja Magnusa i Aleca potrzebuje czasu, takie powolne zbliżanie się do siebie lubię najbardziej <3
Życzę weny i pozdrawiam!
Do łez? O kurczę! To ekstra, nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy.
UsuńDziękuję bardzo <3
Świetny
OdpowiedzUsuńJa już po feriach ;c
Życze weny i czekam na następny rozdział :)
Moje, kochanie. <3
OdpowiedzUsuńAwrr... Uwielbiam Magnusa i Aleca. Genialny rozdział :D
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze.
OdpowiedzUsuńJa już mam w końcu ferie xd
Hej:) od dawna czyfam twoje opowiadanie i je uwielbiam:)))))) Chyba komentowałam poprzednie z innego konta wiec tu tylko wspomnę,że sama zaczęłam pisać bloga o malecu.Nie jestem taka dobra jak ty ale mam nadzieje,że ci sie spodoba,,,:)))
OdpowiedzUsuńwww.herbata-i-opowiadanie.blogspot.com
Uwielbiam magnusa 😀😀😀😀😀brawo dla Ciebie
OdpowiedzUsuń