niedziela, 22 marca 2015

ROZDZIAŁ XII

- Ale jestem zmęczony – jęczał Jace.
Siedział właśnie z rodzeństwem i znajomymi w ogrodzie na tyłach Instytutu. Pogoda dopisywała. Zaczynało się co prawda robić duszno, co świadczyło o tym, że może padać deszcz, ale póki co nie mieli się, czym przejmować. Wyszli za zewnątrz zaraz po skończeniu treningu. Alec usiadł w cieni pod drzewem, podczas gdy jego przyjaciele wyłożyli się na trawniku. Postanowili naprodukować tyle witaminy D, ile się da.
- Nie przesadzaj – zaprotestowała jego siostra. - Bywało już gorzej.
Wszyscy pokiwali głowami na jej słowa. Miała rację, niejednokrotnie wracali z treningów wymęczeni, marząc jedynie o prysznicu i łóżku.
Jace burknął coś pod nosem. Zapadła cisza, podczas której wszyscy rozkoszowali się promieniami słońca, padającymi na ich twarze i ogrzewającymi ich przyjemnym ciepłem.
- Myślicie, że długo utrzyma się taka pogoda? - zapytał przyjaznym tonem Noah.
- Miejmy nadzieję. Instytut jest super – odpowiedział mu David – ale zaczyna mi się już nudzić, a nie jesteśmy tu nawet dwa tygodnie – wzruszył ramionami. - Uwielbiam świeże powietrze, a do tej pory nie mieliśmy za dużo okazji do przebywania na nim.
- Masz rację – zgodził się z nim Alec. - Jedyne co robiliśmy przez ostatnie dni to trenowaliśmy. A przecież każdy wie, że powietrze jest potrzebne do prawidłowego pracowania mózgu – wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. - Gdzieś o tym czytałem – wyjaśnił niezrażony ich reakcją. - Jeśli spędzalibyśmy na zewnątrz więcej czasu, nie bylibyśmy tacy zmęczeni i mielibyśmy więcej czasu na robienie różnych ciekawych rzeczy.
- Ciekawych rzeczy? - Meg uniosła brew. - Takich jak na przykład?
- Oj, nie wiem – uśmiechnął się. - To zależy od osoby i jej zainteresowań.
Meg odwzajemniła uśmiech.
Rozmawiali na wiele różnych tematów, dopóki nie nadeszła pora kolacji. Po posiłku trenerzy poprosili wszystkich, aby zostali na swoich miejscach. Mieli im coś do powiedzenia.
- Proszę o ciszę – zaczął donośnym tonem wysoki mężczyzna. Wstał od stołu i stanął na środku jadalni, żeby każdy mógł go usłyszeć. - Dziękuję – powiedział, kiedy Nocni Łowcy zaprzestali rozmów. - Mam dla was kilka informacji. Jak dobrze wiecie, do poniedziałku macie czas na zakończenie swoich projektów. Ich prezentację chcielibyśmy przeprowadzić szybko i sprawnie, dlatego w przyszłym tygodni przez pierwsze trzy dni nie odbywać się będą treningi sprawnościowe. Będziecie mogli odpocząć, ale od czwartku bierzemy się ostro do roboty. Tym, którzy narzekają na zmęczenie radziłbym się spiąć, bo jeszcze nie wiedzą, jak mocno mogę kogokolwiek wymęczyć – uśmiechnął się groźnie słysząc jęki protestów. - Ale wracając do tematu. Każda grupa będzie miała przeznaczone trzy i pół godziny na to, by przekazać nam informacje, nad którymi pracowała przez ostatnie kilka dni. Myślę, że tyle czasu wystarczy i że solidnie się do tego przygotujecie. Kolejność już wyznaczyliśmy – oznajmił. - Lista znajduje się w gablotce naprzeciwko biblioteki. Po wyjściu będziecie mogli ją przejrzeć – kilka osób zaczęło wstawać. - Siadajcie – zgromił ich. - To jeszcze nie koniec – uczniowie posłusznie usiedli na swoich miejscach, mamrocząc pod nosem przeprosiny. - W czwartek dołączą do nas jeszcze trzy osoby – po tym zdaniu pomieszczenie wypełniło się szmerami i cichymi rozmowami. - CISZA! - zagrzmiał trener i wszyscy natychmiast zamilkli. - Dwójka z nich to uczniowie, dwaj młodzi Nocni Łowcy – kilka dziewczyn zachichotało. - Trzecią osobą jest nauczyciel – gdzieś z końca sali słychać było jęki zawodu. - Mam nadzieję, że przyjmiecie ich jak należy – zakończył i dał znak, że mogą wyjść.
Zaraz po zakończeniu przemowy salę wypełnił gwar rozmów. Jedni byli podekscytowani wiadomością o nowych osobach, inni lekko zestresowani projektami i prezentacjami, które ich czekają, a jeszcze inni cieszyli się z trzech dni bez treningów.
- O co chodzi z tymi nowymi osobami? - zapytał Magnus, kiedy wracali do swoich pokoi.
- Słyszałeś to samo co my. Nic więcej nie wiemy i pewnie dowiemy się dopiero w czwartek – Alec już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale uprzedziła go jego siostra. - To trochę dziwne, prawda? - kontynuowała.
Wszyscy pokiwali głowami na znak, że się zgadzają. Nikt jednak nic nie dodał, bo przechodzili właśnie obok biblioteki, przed którą stała już duża grupa osób. Przyszli tutaj zapewne po to, by sprawdzić listę, o której była mowa po kolacji.
- Chodźmy zobaczyć, którzy jesteśmy – powiedział Jace i zniknął w tłumie.
Reszta ruszyła w ślad za nim. Magnus stanął z boku. Nie było sensu się tam pchać, skoro nawet go to nie dotyczyło.
- Poczekam z tobą, nie chcę zostać staranowany – usłyszał za sobą.
Bane uśmiechnął się, ale na niego nie spojrzał.
- Jak chcesz – odpowiedział udając obojętnego.
- Nie będziesz miał nic przeciwko temu? - prowokował go Nocny Łowca szeroko się uśmiechając.
- Zgadnij – odparł wymijająco i obrócił się na pięcie.
Zobaczył opartego niedbale o ścianę Aleca. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- A co jeśli zgadnę? - uniósł brew.
- A co ma być? - myślał na głos czarownik.
- Nie wiem – Lightwood wzruszył ramionami i udał, że się zastanawia. - Może jakaś nagroda? - rzucił propozycję.
- Nagroda? Chciałbyś – prychnął.
- O tak, masz rację – oznajmił. - Chciałbym – wymruczał.
Musieli jednak zakończyć swoją jakże przemiłą wymianę zdań, bo szedł w ich stronę lekko zaniepokojony Noah.
- Nasza grupa jest trzecia – powiedział chłopak do Aleca. - Czyli przedstawiamy we wtorek rano – dodał.
- To w sumie fajnie – uśmiechnął się do niego. - Szybciej będziemy mieli to za sobą.
- Fajnie? - zdziwił się Noah. - Nie mamy tego nawet skończonego! - oburzył się.
- Spokojnie – rozejrzał się. - Sądząc po minach innych osób, nie jesteśmy jedynymi, którzy nie skończyli – mówił pogodnym tonem. - Poza tym nie zostało nam tak dużo, ostatnie poprawki i jesteśmy gotowi. Mamy jutro cały wolny dzień i jest jeszcze poniedziałek, zdążymy się tym zająć.
- Obyś miał rację – powiedział, chociaż widać było, że słowa chłopaka go uspokoiły.
Po kilku minutach dołączyła do nich reszta towarzystwa i ruszyli na piętro.
- Nie chce mi się jeszcze wracać do pokoju – pożalił się Jace.
- Tak, jest jeszcze wcześnie, a nie chce mi się spać – poparła go Suzie.
- Więc co proponujecie? - zapytał Alec.
- Chodźmy wszyscy do ciebie – wypalił jego brat.
- Niby czemu do mnie? - oburzył się brunet.
- Bo u mnie jest bałagan – „jak zawsze” dodał Alec pod nosem, co Jace zignorował. - Na dworze jest już ciemno i chłodno, a nie chce mi się wracać na dół do salonu – wyjaśnił blondyn.
Jego argumenty były słabe, ale Alec i tak nie miał, jak odmówić.
- Okej – poddał się. - Zapraszam do mnie.
- Wykrzesałbyś z siebie choć odrobinę entuzjazmu – powiedział do niego jego brat, co reszta skwitowała gromkim śmiechem. Alec po chwili do nich dołączył.
Otworzył drzwi do swojego pokoju i wpuścił przyjaciół do środka. Zerknął na Magnusa, który chciał odejść do siebie. Złapał go za koszulkę i przyciągnął bliżej.
- Alec, puść – zaprotestował próbując się wyswobodzić.
- Chyba nie chcesz mnie teraz zostawić – obrócił go i spojrzał mu prosto w oczy.
- Mam lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie z twoimi znajomymi – patrzył na niego hardo.
- Och, no tak – zabrzmiało to tak, jakby coś sobie przypomniał. - Przecież w tym Instytucie jest tyle rzeczy, które mógłbyś robić! Jak mogłem o tym zapomnieć? - zapytał retorycznie.
- Przestań, bo to nawet nie jest śmieszne.
Skrzyżował ramiona na piersi i uniósł odrobinę brodę. Wyglądał naprawdę śmiesznie, jak obrażone dziecko, które nie dostało obiecanego cukierka.
- Pokaż jeszcze język – Alec uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś okropny – Magnus zmrużył złośliwie oczy.
- Wiem – wzruszył ramionami. - A teraz wchodźmy, bo zaczną się zastanawiać, gdzie jesteśmy – dodał i nie czekając na sprzeciw wepchnął go do środka.
***
Następnego dnia Alec szedł na śniadanie w wyjątkowo dobrym humorze. Znajomi siedzieli u niego do późna, wyszli przed północą, ale mimo to się wyspał. Wyspał? Ba! Był tak zmęczony, że spał jak zabity! Nawet atak demonów nie byłby w stanie do zbudzić. Przeciągał się z szerokim uśmiechem, kiedy usłyszał, że ktoś za nim biegnie i woła jego imię.
- Alec! ALEC, poczekaj! - natychmiast się odwrócił.
W jego stronę zmierzała Lucy, dziewczyna z jego grupy.
- Cześć. Coś nie tak? - uśmiechnął się do niej.
- Hej – przywitała się zdyszana. - Szukałam cię w całym Instytucie. Jesteś takim rannym ptaszkiem – szturchnęła go łokciem – i pomyślałam, że gdzieś będziesz.
- Oj, mój organizm postanowił się zbuntować i dzisiaj pospałem dłużej – zażartował. Uśmiechnęła się szeroko. - A tak serio to naprawdę spałem – podrapał się po głowie, jeszcze bardziej mierzwiąc jego i tak zmierzwione włosy.
- Jasne, nie ma sprawy – powiedziała szybko. - Chciałam tylko zapytać, co z naszą pracą?
- Chodzi ci o projekt, prawda? - przytaknęła. - Emmm.. - zastanawiał się. - Przyjdźcie do mnie koło dziesiątej, podzielimy się zadaniami.
- Okej – uśmiechnęła się. - Przekażę innym.
Kiwnął głową i razem udali się do jadalni na śniadanie.
- CZEŚĆ! - krzyknął wesoło Magnusowi do ucha i usiadł na swoim miejscu.
Bane obrócił się do niego i momentalnie się uśmiechnął widząc szeroki uśmiech na twarzy sąsiada. Rodzeństwo Aleca patrzyło na niego jak na osobę niezrównoważoną psychicznie.
- Co ci się stało? - zapytał Jace prosto z mostu.
- A co mi się miało stać? - przeraził się, a zaraz potem wybuchnął śmiechem.
- Ktoś tu chyba się czegoś naćpał – stwierdziła Isabelle żartobliwie.
Humor jej brata udzielał się każdemu dookoła. Nawet Jace nie był takim dupkiem jak zawsze.
Szybko skończyli jeść śniadanie i wyszli z pomieszczenia.
Jace i Isabelle poszli poszukać Nocnych Łowców, z którymi byli w grupie i omówić szczegóły dotyczące ich prezentacji, dlatego Magnus i Alec sami wracali korytarzem prowadzącym do ich pokoi. Szli tak blisko siebie, że niemal stykali się ramionami. Lightwood pogwizdywał radośnie pod nosem. Bane był z tego bardzo zadowolony. Zniknął gdzieś Nocny Łowca, zabójca demonów, a został Alec, którego uwielbiał.
- Chodźmy do mnie – zaproponował Alexander.
- Najpierw do mnie – odpowiedział mu Magnus.
Alec spojrzał na niego zdziwiony.
- Po co do ciebie?
Czarownik zaśmiał się dźwięcznie.
- Bo jadłem śniadanie i teraz muszę umyć zęby? - zabrzmiało to jak pytanie.
Lightwood kiwnął głową.
- Umyć zęby – powtórzył. - Będziesz się z kimś całował?
Wchodzili właśnie do pokoju Bane'a.
- Jeśli będę miał z kim to może .. - zaśmiał się i ruszył w stronę łazienki.
- Zgłaszam się na ochotnika! - zakrzyknął brunet.
Magnus ponownie wybuchnął śmiechem. Wszedł do łazienki i stanął przed lustrem. Zostawił otwarte drzwi, zapraszając w ten sposób chłopaka do środka. Alecowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko znalazł się w tym samym pomieszczeniu co czarownik. Stanął za nim i położył dłonie na jego biodrach. Broda Aleca spoczęła na lewym barku czarownika. Magnus oparł się plecami o jego tors.
- Uwielbiam twój dzisiejszy humor – wyznał Bane patrząc prosto w oczy Alecowi odbitemu w lustrze.
- A już myślałem, że powiesz, że uwielbiasz mnie – wygiął usta w podkówkę.
- Jesteś dzisiaj taki wesoły – położył swoje dłonie na dłoniach chłopaka, który teraz obejmował go w pasie.
- To chyba dobrze – zmarszczył brwi.
- Pewnie, że dobrze – obrócił się i pocałował go w czoło. Następnie westchnął i powiedział: - A teraz uciekaj, bo chcę umyć kły – popchnął go w stronę szafki.
Pstryknął palcami i obok niej pojawiło się krzesło. Alec otworzył szerzej oczy, po kilku sekundach jednak zrozumiał, że to Magnus je wyczarował. Posłusznie na nim usiadł i zaczął przyglądać się poczynaniom Bane'a.
Czarownik wyciągnął ze stojącej obok szafki wszystkie potrzebne mu rzeczy. Po wykonaniu wszystkich, niezbędnych według niego czynności, zabrał się za mycie zębów. Alec wstał i przybliżył się do Magnusa. Usiadł na krawędzi obudowy umywalki i patrzył na czarownika.
- Szo-ta-paszysz? - zapytał niezrozumiale ze szczoteczką w ustach.
Alec zaśmiał się melodyjnie.
- Nisz – naśladował jego brzmienie i ponownie się zaśmiał.
Magnus wyciągnął szczoteczkę z ust i uniósł brew.
- Śmiejesz się ze mnie? - wypluł pastę.
- Jakżebym mógł? - zapytał i wskazał palcem na jego brodę umazaną pastą. - Umyj się, jesteś brudny.
Magnus jednak zamiast to zrobić, wziął przedmiot i powrócił do szorowania zębów. Tym razem nie kłopotał się wypluwaniem pasty, pozwolił, żeby wypływała mu z buzi kącikami ust.
- Fuuuuuuj – skomentował Alec.
Magnus pozbył się nadmiaru, ale nie wyczyścił ust. Przybliżył się do Lightwood'a.
- Nie, nie – ten domyślił się, co Bane chce zrobić. - Nie, proszę – jęczał i próbował się wydostać, ale czarownik zagrodził mu drogę kładąc dłonie po obu stronach jego bioder.
- Chciałeś się całować – przypomniał mu. Pasta skapywała na spodnie chłopaka, nad którym się pochylał.
- Ohyda – skomentował Alec. - Wypuść mnie – nadal próbował się wydostać śmiejąc się przy tym głośno.
- Nie – złapał go w pasie.
Alec machał rękoma i nogami, uważając by nie uderzyć Magnusa. Nie chciał zrobić mu krzywdy. W końcu udało mu się wydostać. Szybko przeszedł na koniec łazienki. Przez cały ten czas nie mógł przestać się śmiać. Bane zmył pastę i podszedł do śmiejącego się chłopaka. Sam, widząc go, również zaczął się śmiać. Alec zarzucił mu ręce na szyję i przyciągnął do pocałunku. Było w nim coś zmysłowego, co pobudzało ich oboje. Magnus poczuł, że chłopak uśmiecha się szeroko. Rozchylił usta pozwalając, by jego język wślizgnął się do środka. Jęknął, kiedy poczuł, że chłopak bada jego podniebienie i sam się dołączył. Ich języki poruszały się, idealnie ze sobą współpracując. Było w tym pocałunku coś intymnego. Alec nie czuł nic poza uczuciem, jakie wypełniało go przez tak bliską obecność tego wspaniałego mężczyzny i rękami błądzącymi po jego ciele, zostawiając po sobie gęsią skórkę. Po chwili oderwali się od siebie, obaj zarumienieni i pragnący więcej. Magnus już pochylał się nad chłopakiem, żeby ponownie złączyć ich usta w kolejnym pocałunku, kiedy zadzwonił jego telefon. Postanowił go zignorować, ale Alec ani myślał to zrobić.
- Alec, proszę, olejmy to – wyszeptał mu do ucha.
Lightwood pokręcił głową.
- Idź odbierz – powiedział łagodnym tonem. Jego oddech był jeszcze nierówny i urywany. Położył dłonie na brzuchu Magnusa i odepchnął go lekko od siebie, aby wyszedł z łazienki. Bane tak postąpił, a Alec ruszył za nim. Po kilku sekundach oboje byli z powrotem w jego pokoju.
Czarownik szybko złapał za telefon.
- Bądź miły – szepnął do niego Alec i pogłaskał go po twarzy.
Magnus posłusznie kiwnął głową i odebrał połączenie, w międzyczasie machnięciem ręki czyszcząc spodnie chłopaka, które wcześniej ubrudził pastą.
Dzwoniła Cate. Nie mogła się z nim dzisiaj spotkać, bo coś jej wypadło. Bane był lekko zawiedziony, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Rozmawiał z nią chwilę o różnych sprawach i umówili się na jutro. Rozłączył się, ładnie się z nią żegnając.
- Kto to był? - zapytał Alec siadając na łóżku.
- Moja przyjaciółka – uśmiechnął się do telefonu. Zaraz jednak potrząsnął głową i przeniósł wzrok na chłopaka. - Cate.
Alec kiwnął głową.
- Mieliśmy się dzisiaj spotkać, ale coś jej wypadło – wyjaśnił, sam właściwie nie wiedział po co. - Zobaczymy się jutro – dodał.
- Nie brakuje ci tutaj twoich znajomych?
Magnus długo nie odpowiadał. Nigdy wcześniej nawet o tym nie myślał.
- Nie, masz rację. Nie odpowiadaj – powiedział po kilku chwilach ciszy Alec. - To nie moja sprawa.
- To nie tak – przyciągnął go do siebie. - To dość dłu... - przerwało mu pukanie do drzwi. - Ech, czy ludzie nie mogą dać nam choć chwili spokoju? - jęknął i oderwał swoje dłonie od chłopaka.
Pukanie się ponowiło, dlatego podszedł do drzwi i zamaszystym ruchem je otworzył. Stała w nich siostra Aleca.
- Hej, Magnus – przywitała się wesoło. - Widziałeś.. - nie skończyła, bo zauważyła za plecami czarownika osobę, której szukała. - ALEC! - podniosła głos. - Przyszły do mnie już trzy osoby z zapytaniem, gdzie jesteś. Lucy powiedziała, że kazałeś im przyjść o dziesiątej.
Lightwood potwierdził to. Nie rozumiał, o co jej chodziło, przecież do spotkania było jeszcze.. o kurde! Spojrzał na zegarek i się przeraził. Było prawie piętnaście po dziesiątej.
- Nie wiedziałem, że .. - zerwał się z łóżka.
- Nie mnie się powinieneś tłumaczyć – weszła mu w słowo.
- Zobaczymy się później – rzucił do Magnusa i ciągnąc siostrę za sobą wyszedł z jego pokoju.
Przed jego pokojem zebrała się już grupka osób. Izzy zniknęła gdzieś po drodze. Wydukał jakieś przeprosiny i wpuścił ich do środka. Pracowali bardzo długo. Po obiedzie ponownie przyszli okupować jego pokój. Przed dziewiętnastą Hannah stwierdziła, że zaraz padnie i ogłosiła koniec nauki. Wszyscy chętnie się z nią zgodzili. Na jutro zostało im tylko przejrzenie wszystkiego jeszcze raz w celu sprawdzenia, czy nie ma nigdzie błędów.
Alec podziękował grzecznie grupie i po ich wyjściu rzucił się na łóżko. Był niewiarygodnie zmęczony. Zawsze wolał zajęcia sprawnościowe.
Szybko się umył i nie kłopocząc się jedzeniem kolacji, poszedł spać. Nie mógł wiedzieć, że po dwudziestej drugiej przyszedł do niego Magnus i uśmiechnął się szeroko widząc go śpiącego. Nie mógł także wiedzieć, że przykrył go kołdrą i zamknął okno, żeby ten się nie przeziębił. Jak i również tego, że pozbierał wszystkie papiery rozrzucone przez wiatr. No i tego, że przed wyjściem pocałował go czule w czółko, życząc słodkich snów. Nie mógł tego wszystkiego wiedzieć, bo już słodko chrapał.

_______________________________________________

Hejo, to znowu ja (: Mam nadzieję, że się cieszycie!
Wooow, nie minął nawet tydzień, a ja już jestem z nowym rozdziałem. To chyba dobrze, no nie? 
Liczę na to, że wam się spodoba i że pozostawicie swoje opinie w komentarzach (:
O kurde, wiosna przyszła, tak cieplutko. Uwielbiam tę pogodę :)
Ale wracając do tematu, życzę miłego czytania i miłego wieczorku :D
BUUUUUUZIOLE :*
i do następnego :*

8 komentarzy:

  1. Cudo *.*
    I ta scena w łazience... Uwielbiam <3
    Weny życze i czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję i zapraszam do czytania :*
      buuuuuuziaki :*

      Usuń
  2. Ostatnia scena to taka moja perełka, cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Libster Avard :)
    Więcej informacji:
    http://malec-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka najlepsza .!
    No, u mnie też od wtorku było cieplutko a od wczorajszego wieczora już pada deszcz i jest ponuro ..

    OdpowiedzUsuń