Magnus od rana miał dobry humor. Był
bardzo zadowolony zarówno z wczorajszego wieczoru, jak i z
dzisiejszego poranka. Mmm.. Uśmiechnął się szeroko na samo jego
wspomnienie. Kiedy się obudził, jego chłopak już nie spał. I
zafundował mu taką pobudkę, że ho ho. Przejął inicjatywę i
było cudownie. Czarownik żałował trochę, że tak późno wstał,
bo musieli odrobinę przyspieszyć swoje pieszczoty, żeby zdążyć
na śniadanie, ale i tak mu się to podobało.
- Co się tak cieszysz? - zagadnął go
Alec.
Magnus podskoczył przestraszony. Nie
spodziewał się, że kogoś spotka o tej porze na korytarzu.
- Alec - odetchnął z ulgą, widząc
tego konkretnego Nocnego Łowcę. - Nie na treningu? - odpowiedział
pytaniem.
Lightwood zrównał z nim kroku i szedł
teraz bardzo blisko niego.
- Zaraz idę - uśmiechnął się. -
Miałem nadzieję, że cię jeszcze złapię.
Magnus rzucił mu pytające spojrzenie.
- Coś nie tak?
- Nie, nie, wszystko okej. Po prostu
dzisiejsze popołudniowe zajęcia zostały odwołane i ktoś rzucił
hasło: "maraton filmowy". No i wszyscy poprzestali na tę
propozycję, a że dawno cię nie widzieli, to powiedzieli, żebym
ciebie też zaprosił - podrapał się po karku.
- Będziemy siedzieć z twoimi
znajomymi? - zapytał.
Alec kiwnął głową, czekając na
jego odpowiedź. Chciał, żeby Magnus poszedł tam razem z nim, bo
nie uśmiechało mu się spędzanie czasu bez niego. Zwłaszcza teraz
kiedy ich związek rozkwitał.
- No nie wiem..
- No weź! Co ci szkodzi? - zrobił
słodką minkę. - Poza tym oni cię naprawdę polubili - przekonywał
go. - Bo jesteś taki suuuuper. Nie dość, że przystojny to jeszcze
taki mądry - przeciągał samogłoski, przez co jego głos był
jeszcze przyjemniejszy dla ucha.
Sam Magnus poczuł się mile połechtany
komplementami swojego partnera. Bardzo mu się podobało, że Alecowi
zależało na jego obecności. To dobrze o nim świadczyło.
- To co? - chciał wiedzieć Lightwood.
- Przyjdziesz?
Bane jeszcze raz to szybko przemyślał
i w końcu kiwnął głową. Co mu tam. Twarz Nocnego Łowcy
rozjaśnił przepiękny uśmiech. Magnus widząc go takiego wesołego,
sam nie mógł się powstrzymać i po chwili na jego ustach również
można było go zauważyć, ale tylko na moment. No dobra, może
trochę dłużej, bo Alec cmoknął go w policzek i przytulił go
mocno, ciesząc się jak dziecko.
- Muszę iść do siebie, praca czeka -
powiedział czarownik niechętnie.
- A ja muszę iść na trening -
wzruszył ramionami i odsunął się na krok. - To lecę, zobaczymy
się później - dodał i w podskokach udał się do sali, w której
odbywały się zajęcia.
Bane jeszcze chwilę patrzył za nim,
dopóki nie pokręcił głową i nie poszedł w obranym wcześniej
kierunku. Alec był taki wesoły i ta jedna rzecz wystarczyła by i
jemu jeszcze bardziej poprawił się humor. O ile to możliwe.
- Och, Magnus, co się z tobą dzieje?
- zapytał cicho sam siebie i zaszył się w swoim gabinecie,
postanawiając nie wychodzić przynajmniej do południa.
Alec uradowany wyszedł na dwór.
Nauczyciele powiedzieli rano, że od dzisiaj zaczynają treningi na
zewnątrz. Bardzo mu się podobał ten pomysł, bo uwielbiał
łucznictwo. Kochał strzelać i dobrze czuł się z łukiem w ręku.
Pomagało mu to się uspokoić i pozbierać myśli.
Podszedł do swojego rodzeństwa i
uśmiechnął się do siostry.
- Gdzie byłeś? - zapytała.
- Serio nie wiesz? - zaśmiał się
Jace.
Alec pokazał im język.
- O czym gadacie? - wtrącił się
Peter.
- O Alecu - odpowiedział blondyn, na
co jego brat rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Oooo - zagwizdał chłopak, nie
zauważając tego. - Taki jesteś ciekawy? - zwrócił się do
starszego Lightwood'a, uśmiechając się prowokująco.
Alec pokręcił głową, starając się
zachowywać naturalnie.
- Nie, nic we mnie ciekawego. Moje
kochane rodzeństwo ma po prostu wybujałą wyobraźnię - zerknął
na nich z mordem w oczach. - I zawsze sobie znajdą jakiś temat.
Cała trójka zaśmiała się, ale nikt
nie miał okazji już nic dodać, bo przyszli nauczyciele i poprosili
o ciszę.
Trochę czasu minęło na sprawach
organizacyjnych. Jako że to pierwsze takie zajęcia, trenerzy
musieli ich wprowadzić i wyjaśnić, na czym będą polegać. Alec
już nie mógł się doczekać, aż wreszcie dostanie łuk do ręki.
Nie chodziło o to, że chciał pokazać wszystkim, jaki jest
świetny, bo nawet jemu zdarzały się błędy i niedociągnięcia.
Nikt nie jest przecież idealny. No ale tak, on chciał już zacząć
trenować, bo po prostu dobrze czuł się w tej konkretnej dziedzinie
sportu. Wiedział, że coś tam potrafił i był z tego zadowolony.
Łucznictwo to był jego konik. Umiał sporo, ale chciał umieć
jeszcze więcej. I choć ktoś mógł powiedzieć, że jest pazerny
czy coś to on spokojnie mógł zaprzeczyć. Dla niego to było
zupełnie normalne, że skoro miał hobby, to chce być w nim jak
najlepszy, a zdanie innych go nie obchodzi. Bo kto przejmuje się
innymi, jeśli jest szczęśliwy i coś konkretnego sprawia mu
radość?
Po jakiś dwudziestu minutach w końcu
otrzymali komendę, że mogą zacząć rozkładać sprzęt. Wszyscy
szybko udali się do Instytutu i już po chwili wrócili z
potrzebnymi rzeczami. Jako że na tyłach twierdzy było naprawdę
bardzo dużo miejsca, każdy znalazł sobie wolną przestrzeń do
ćwiczeń. Alec ustawił się obok siostry. Z drugiej strony było
jeszcze wolne miejsce, które już po chwili zajął Aaron.
- Cześć - przywitał się z nimi,
machając wesoło.
Alec kiwnął mu głową, uśmiechając
się delikatnie. Miał tak dobry humor, że aż nie mógł tego nie
zrobić. Aaron odwzajemnił uśmiech, rozstawiając swoje rzeczy.
- Najpierw zacznijcie od małych
dystansów - poinstruował pan Travley, nauczyciel łucznictwa.
Alec kiwnął głową i ustawił się
jakieś dziesięć metrów od tarczy. Musiał się rozgrzać. Złapał
w dłoń łuk, a drugą podniósł z ziemi strzałę. Umieścił ją
tam, gdzie powinna być i odetchnął kilka razy, żeby się uspokoić
i skupić na swoim celu. Kiedy uznał, że jest już gotowy, puścił
cięciwę. Ze spokojem i niewzruszoną postawą ciała patrzył, jak
strzała szybuje w powietrzu, by w końcu wbić się w tarczę,
bardzo blisko jej środka. Uśmiechnął się zadowolony, że trafił
tak blisko. Zawsze lubił strzelać z łuku i im bardziej był
starszy, tym więcej czasu spędzał na strzelnicy.
Powtórzył całą tę czynność
jeszcze kilka razy i zwiększył dystans między sobą a tarczą.
Kątem oka widział, jak trener przechodził z jednej osoby do
drugiej, instruując i pomagając w zadaniu, a niekiedy nawet
chwaląc. Do niego nie podszedł. Alec nie wiedział, czy ma być
zadowolony z tego powodu, czy wręcz przeciwnie. Nie strzelał
przecież na pokaz. W jego mniemaniu innych uczniów w ogóle mogłoby
nie być. Lepiej by mu się było skupić. Chociaż na celność nie
narzekał, bowiem ani razu nie spudłował. Kilka razy udało mu się
nawet trafić w sam środek tarczy. Był to naprawdę powód do dumy,
zważywszy na odległość z jakiej strzelał.
Po komendzie wydanej przez nauczyciela
wszyscy zaczęli składać i sprzątać swoje stanowiska oraz
przyniesione rzeczy. Z odłożeniem ich na odpowiednie miejsca
uwinęli się tak szybko jak z przyniesieniem, dlatego już po kilku
minutach byli wolni. Trenerzy jeszcze tylko podziękowali im za udane
ćwiczenia i sami udali się do Instytutu, żeby odpocząć. Alec był
przyjemnie zmęczony, jak chyba po każdym treningu, ale dzisiaj
dodatkowo czuł się lepiej z tego powodu, że w końcu robili coś,
co jemu się wybitnie spodobało. Jeśli ćwiczył strzelanie z łuku
to przeważnie sam albo z Jacem, jeżeli udawało mu się go
przekonać. Nigdy nie strzelał w takim większym gronie. Zawsze to
jakieś nowe doświadczenie.
Westchnął przeciągle i wyłożył
się na trawie.
- Ej, Alec, a ty co? - zagadnął go
David.
Alec zerknął na niego z uśmiechem,
podkładając sobie ręce pod głowę, żeby było mu wygodniej.
- Zostaję tutaj - powiedział bez
ogródek.
- Jak chcesz, ja lecę do środka -
wzruszył ramionami i ruszył do miejsca, o którym mówił przed
chwilą.
Alec kiwnął mu głową na znak, że
nie ma nic przeciwko temu i przymknął oczy, rozkoszując się
przyjemnym ciepłem promieni słonecznych.
- Zostanę z tobą - usłyszał obok
swojego ucha.
Uniósł jedną powiekę i ujrzał nad
sobą twarz swojej siostry. Uśmiechnął się do niej lekko i
przesunął odrobinę, by zrobić jej miejsce, chociaż było to
zupełnie zbędne, bo przecież miała dużo wolnego miejsca wokoło.
Izzy odwzajemniła uśmiech i usiadła obok niego po turecku.
- Co tam? - zapytała.
Alec wzruszył ramionami, ponownie
zamykając oczy.
- Wszystko okej.
- Pytałeś Magnusa, czy przyjdzie do
nas wieczorem?
Lightwood kiwnął głową.
- Pytałem - potwierdził. - I
przyjdzie.
- To fajnie - stwierdziła.
- Pewnie, że fajnie - zaśmiał się,
a siostra mu zaraz zawtórowała.
Przez jakiś czas żadne z nich się
nie odzywało i ta cisza im bynajmniej nie przeszkadzała. Czuli się
swobodnie w swoim towarzystwie.
- Alec? - zagadnęła go jednak po
chwili siostra.
- Hmm? - wymamrotał.
Isabelle chciała zadać pytanie, na
które odpowiedź chciała znać już od dawna. Nie dawało jej to
spokoju. Nie wiedziała jednak jak ubrać w słowa swoje
spostrzeżenia. Postanowiła być delikatna, bo wiedziała, że
temat, który chce poruszyć, może nie spodobać się jej bratu.
- Bo ja tak.. Zastanawiałam się.. I
chciałam już wcześniej zapytać.. Ale.. - zganiła się w duchu za
swoje jąkanie. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało.
Alec aż podniósł na nią swój
wzrok. Bardzo go dziwiło zachowanie siostry. Zawsze była taka pewna
siebie i waliła prosto z mostu. O co może więc chodzić tym razem?
- Tak się.. Och kurczę..
- Jejku, Izzy, wyduś to z siebie! -
zaśmiał się nerwowo.
Izzy uśmiechnęła się
przepraszająco.
- Może ci się to nie spodobać -
zastrzegła, na co on kiwnął głową. Co ma być to będzie. -
Jesteś już jakiś czas z Magnusem i przy mnie czy Jace'ie
zachowujecie się zupełnie normalnie, naturalnie - zaczęła.
- Przeszkadza ci to? - przestraszył
się.
Myślał, że nie ma nic przeciwko
temu. Sama przecież czasem podpuszczała jego albo Magnusa do
zrobienia czegoś i nie zachowywała się jakoś inaczej z tego
powodu. Wydawało mu się nawet, że polubiła jego chłopaka. Ech,
teraz już nic nie rozumiał.
- Nie, nie, wręcz przeciwnie -
zaprzeczyła szybko.
Nie dodała jednak nic więcej.
- Po prostu powiedz, o co ci chodzi -
aż usiadł z tego wszystkiego.
Isabelle wzięła głębszy oddech.
- Chciałam zapytać, dlaczego tylko ja
i Jace o was wiemy. Dlaczego nie chcesz powiedzieć o tym także
innym?
To pytanie lekko zbiło go z tropu. Nie
spodziewał się czegoś takiego z jej strony.
- Czemu pytasz? - zdziwił się i nie
starał się nawet tego zamaskować.
Isabelle westchnęła głośno.
- No bo przecież chciałbyś, żeby
inni też o tym wiedzieli.
- No i co z tego? Przecież nie wszyscy
muszą o tym wiedzieć. Co to kogo obchodzi? - denerwował się coraz
bardziej.
- Alec, spokojnie. Tylko pytam.
- Wiem - silił się na spokojniejszy
ton głosu. - Nie wiem po prostu, dlaczego wyciągasz to teraz.
- Bo byłoby ci przecież łatwiej,
gdyby wszyscy się dowiedzieli, prawda? - spróbowała z innej
strony.
- Oczywiście, że łatwiej - zgodził
się z oporem. - Ale.. Izzy, nie chcę, żeby mnie wytykali palcami -
powiedział szczerze.
- Dlaczego niby mają to robić? -
zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź na to pytanie.
- Wiesz dlaczego!
- Uspokój się - odezwała się
szybko. - Przecież nie chcę się kłócić.
Alec odetchnął kilka razy, zanim
odpowiedział. Rzeczywiście, musiał się uspokoić. Wziął trzy
głębokie wdechy i dopiero zaczął mówić.
- Iz, zrozum, że nie chcę, żeby o
mnie mówili. Jakoś nigdy nie miałem parcia na tego typu rzeczy -
wypomniał jej.
- No przecież wiem, ale nie o to mi
chodzi..
- Więc o co?! - przerwał jej
niekulturalnie, co było do niego niepodobne.
- Nie myślisz czasem, że Magnus może
zostawić cię dlatego, że mu się znudzisz albo że w końcu będzie
miał dość tego ukrywania się? - zapytała.
Alec spojrzał siostrze prosto w oczy.
- To nie będzie trwało wiecznie -
powiedział pewnie.
- Mimo wszystko to już trochę trwa -
mruknęła.
Lightwood już nie wiedział, co
myśleć. Rzeczy, które jeszcze chwilę temu wydawały mu się
pewne, teraz już takie nie były. Miał zupełny mętlik w głowie.
Ta krótka rozmowa z siostrą tak mu namieszała, że nie był w
stanie nawet stwierdzić, co martwiło go najbardziej. Rzucił
siostrze zagubione spojrzenie. Wyglądał tak bezradnie, że Isabelle
zaczęła żałować, że w ogóle poruszyła ten temat. Mogła się
wcale nie odzywać i też byłoby dobrze. A tak tylko popsuła mu
humor. I jeszcze ten jego wzrok. Nie mogła wytrzymać, kiedy patrzył
tak na nią z bólem i zupełnym zagubieniem w oczach, dlatego
zaczęła wpatrywać się w trawę. Alec też nie przyglądał się
jej długo, bo zaraz spuścił wzrok. Oparł łokcie o kolana i
schował w nich twarz. Nie wiedział, co robić. Czy to co
powiedziała przed chwilą Isabelle była prawdą? Czy Magnus byłby
w stanie zostawić go z takiego powodu? Czy czuł się z tym źle?
Czy uważał się w jakikolwiek sposób odtrącony, niechciany? Co o
tym wszystkim myślał? Lightwood nie znał odpowiedzi na żadne z
tych pytań. Dodatkowo im dłużej o tym myślał, tym czarniejsze
scenariusze przelatywały mu przed oczami. Z jednej strony to
wszystko, te całe wątpliwości wydawały mu się absurdalne.
Przecież znał już trochę Magnusa i wcześniej nawet nie wpadłby
na taki pomysł. Ale z drugiej strony, czy znał go na tyle dobrze?
Bane przecież żył już tyle lat, tylu rzeczy doświadczył, że
rzeczywiście Alec mógłby mu się znudzić. No ale do tej pory nie
narzekał na nudę! Co robić?! Myślał gorączkowo, przeczesując
nerwowo włosy palcami. W końcu postanowił zadać siostrze jeszcze
jedno pytanie i liczył na szczerą odpowiedź z jej strony.
- Izzy - zaczął niepewnie. - Naprawdę
myślisz.. Że ja.. Że on.. Że Magnus mógłby mnie zostawić, bo
nie powiedziałem o nas reszcie? - zapytał nareszcie bardzo
zmartwionym głosem, patrząc jej prosto w oczy.
Chciał w ten sposób stwierdzić czy
nie kłamie.
- Nie, Alec! - zaprzeczyła
natychmiastowo. - Nie o to mi chodziło! Przecież on cię nie
zostawi. Źle mnie zrozumiałeś. Tak tylko palnęłam, wiesz
przecież, że często mówię od rzeczy. Wcale się tym nie przejmuj
- mówiła bardzo szybko.
Naprawdę nie chciała, żeby jej brat
poczuł się źle. Nawet nie podejrzewała, że aż tak zareaguje na
samą możliwość zerwania. Czyżby był tak mocno zaangażowany?
Przez to zrobiło się jej jeszcze gorzej. Jak mogła w ogóle coś
takiego zasugerować?
Alec już miał coś powiedzieć, kiedy
usłyszał, że ktoś się do nich zbliża. Znajome kroki. Odetchnął
głęboko, kiedy poczuł silne ramiona oplatające go od tyłu i
obejmujące go w pasie. Właśnie tego teraz potrzebował. Magnus
usiadł za nim, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Alecowi
momentalnie zrobiło się lepiej i pewniej. Oparł się o pierś
swojego chłopaka, od razu czując się bezpieczniej. Byli w
zasłoniętej części podwórka i nawet jeśli ktoś bardzo by
chciał, to i tak nie zdołałby zobaczyć ich z któregokolwiek okna
Instytutu.
- Wygrzewacie się beze mnie? - zapytał
Bane jak gdyby nigdy nic.
Lightwood mruknął coś w odpowiedzi,
a jego siostra nie odezwała się wcale. Czarownik nie mógł nawet
podejrzewać, czego dotyczyła rozmowa, którą przed chwilą toczyli
i jak wpłynęła ona na czarnowłosego. Spojrzał na nich zbity z
tropu.
- Przerwałem wam w czymś ważnym? Jak
chcecie to mogę przyjść później czy coś - zaczął wstawać, a
Alec jakby dopiero teraz się opamiętał i potrząsnął szybko
głową.
- Zostań - poprosił, łapiąc go za
rękę i splatając z nim palce.
- Zostawię was, co? - wtrąciła się
Izzy. - Alec, nie bierz sobie moich słów do serca. Jak tak teraz
myślę, to to co powiedziałam było strasznie głupie i zupełnie
mija się z prawdą - stwierdziła z westchnieniem i zaczęła
wstawać. - Pogadamy jeszcze później, co? Na razie, Magnus -
kiwnęła i jemu, a kiedy przechodziła obok, dała mu kuksańca w
ramię.
Bane zaśmiał się i oddał jej lekko
w udo, na co pokazała mu język i odeszła, rzucając jeszcze bratu
przepraszający uśmiech.
Alec obrócił się odrobinę, tak, że
siedział teraz bokiem do swojego chłopaka i wtulił się w jego
klatkę piersiową. Magnus patrzył na niego chwilę, po czym
zupełnie odruchowo objął go ramieniem. Chciał jeszcze coś
powiedzieć, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie wiedział, o
czym rozmawiało rodzeństwo ani dlaczego Isabelle przepraszała
brata.
- Alec?
- Hhmm?
Lightwood podniósł na niego swój
lekko nieobecny wzrok. Bane przełknął ślinę, głaszcząc go po
plecach.
- Coś nie tak? - chciał wiedzieć. -
Chcesz o czymś pogadać? - dodał, kiedy chłopak nie odzywał się
dłuższą chwilę.
Alec myślał kilka sekund, po których
odpowiedział:
- Nie, po prostu posiedźmy, co? -
zaproponował spokojnym głosem.
Magnus pokiwał głową, uśmiechając
się delikatnie. Alec odwzajemnił uśmiech, wtulając się w niego
jeszcze bardziej i miziając go nosem po szyi. Bane zaśmiał się
melodyjnie i pocałował go w czubek głowy.
Lightwood czuł się tak dobrze w jego
towarzystwie. Sama jego obecność sprawiała, że czuł się lepiej.
Rozwiewała wszystkie jego niepewności i umacniała w tym, że
Magnus go nie zostawi. Bo dlaczego niby miałby to zrobić?
Wcześniejsze wątpliwości były teraz dla niego głupie i śmieszne.
I mimo to, że w przyszłości (bardzo bardzo odległej, pomyślał)
taka opcja byłaby możliwa, to postanowił się nią nie przejmować.
Jest dobrze tak, jak jest. Po co się zamartwiać? Magnus z nim był
i tulił go do siebie mocno, chociaż mógł być w tym czasie
gdziekolwiek indziej. To chyba o czymś świadczy, prawda?
Nocny Łowca przesuwał leniwie palcem
po udzie czarownika, dochodząc powoli do siebie. Dlaczego pozwolił
na to, by kilka słów zniszczyło doszczętnie jego wspaniały
humor? I dlaczego była tylko jedna osoba, która mogła to zmienić?
Odetchnął głęboko i przeciągnął się. Nawet nie zauważył,
kiedy minął cały ten czas. Siedzieli tak z Magnusem kilka godzin,
jeśli wierzyć jego zegarkowi. Całe jego ciało było zesztywniałe
od siedzenia na ziemi i musiał jak najszybciej rozprostować kości.
Wstał więc i rozciągnął się bardziej okazale, prezentując
przez moment swój płaski brzuch.
- Wracamy? - zapytał go Magnus.
- Tak, chyba już pora- odpowiedział z
lekkim uśmiechem, wyciągając do niego dłoń, aby pomóc mu wstać.
Bane chętnie ją przyjął, stając
bardzo blisko niego. Cmoknął go w nosek.
- Awr! - burknął Lightwood, marszcząc
brwi.
- Co? - czarownik uniósł nieco brodę,
czekając na jego odpowiedź.
- Nic.
Magnus uśmiechnął się szeroko,
całując go w usta.
- Ooo, to mi się bardziej podoba -
powiedział Alec uradowany.
- Jakoś się nie dziwię -
przedrzeźniał go.
Alec jednak zbył ten komentarz i
zrobił śmieszną minę, kiedy zaburczało mu w brzuchu.
- Ominął nas obiad - mruknął w
ramach wyjaśnienia. - Jeśli pójdziemy teraz, to może zdążymy
jeszcze zgarnąć jakieś jedzenie z kuchni przed oglądaniem.
Magnus zastanowił się, o co mu
chodzi. W końcu sobie przypomniał.
- Ach, tak, maraton filmowy -
powiedział bez entuzjazmu.
- Tak - Nocny Łowca ochoczo pokiwał
głową i ruszył do Instytutu. - No chodź, będzie fajnie!
Magnus skrzywił się nieznacznie, ale
udał się w ślad za chłopakiem. I miał świetny widok na jego
pośladki. Aż parsknął cichutko, wpatrując się w nie bez
skrępowania.
Maraton rzeczywiście nie był
najgorszy. Jedynym do czego można by się przyczepić było to, że
koło godziny dwudziestej trzeciej przyszli trenerzy i przegonili
wszystkich do łóżek. Postraszyli ich również, że ich jutrzejsza
pobudka będzie okropna i lepiej, żeby już teraz się kładli. Ale
poza tym było okej. Filmy były całkiem ciekawe i nawet Magnus,
który był pesymistycznie nastawiony do całego tego pomysłu,
musiał stwierdzić, że nie zmarnował tych kilku godzin. Chociażby
dlatego, że siedzieli z Aleciem w kącie i komentowali cicho prawie
każdą scenę, śmiejąc się przy tym odrobinę. Lightwood oberwał
nawet kilka razy popcornem od któregoś ze swoich życzliwych
kolegów.
Alec i Magnus wychodzili jako jedni z
ostatnich z salonu. Nocny Łowca przez chwilę zastanawiał się, co
powiedzieć czarownikowi. Przypomniał sobie rozmowę z siostrą i
doszedł do wniosku, że musi coś zrobić. Chciał mu przekazać, że
jest dla niego ważny, że naprawdę mu zależy, tylko nie wiedział
jak. Kiedy byli przy schodach Bane oznajmił, że musi iść jeszcze
na moment do swojego gabinetu. Alec kiwnął głową i ten już się
odwrócił z zamiarem odejścia.
- Magnus - zatrzymał go jednak
czarnowłosy.
Bane spojrzał na niego pytająco. "No,
Alec, powiedz coś!", dopingował sam siebie w myślach. Tylko,
że nic odpowiedniego nie przychodziło mu do głowy! Co robić, co
robić?! Przygryzł nerwowo wargę. Miał tyle pomysłów, chciał mu
powiedzieć tyle rzeczy, ale w końcu wykrztusił jedynie:
- Dobrze, że jesteś.
Magnus uśmiechnął się zdziwiony.
Nie wiedział, skąd nagle takie słowa, ale mu się spodobały.
Przyciągnął chłopaka do siebie i zamknął w niedźwiedzim
uścisku, całując go w czoło. Alec odetchnął z ulgą. Nie został
odrzucony.
- Jesteś kochany - stwierdził Bane,
ponownie składając pocałunek na jego włosach.
Lightwood uśmiechnął się szeroko,
przytulając go szybko.
- Śmigaj do pokoju, zaraz przyjdę -
obiecał czarownik i cały w skowronkach powędrował do gabinetu.
Żaden z nich nie wiedział, że ich
czułe pożegnanie widziało dwóch chłopaków, którzy teraz
wpatrywali się w siebie całkowicie osłupieni.
___________________________________________
Hejka, jestem a wraz ze mną kolejny rozdział!
Mam nadzieję, że wam się podoba i że zostawicie swoje opinie na jego temat w komentarzach!
Oczywiście również bardzo dziękuję za poprzednie komentarze i wejścia :)
Miłego dnia!
Buuuziole :*