Aaron przebudził się, bo poczuł obok
siebie ruch. Może i nie był do końca wyspany, ale instynkt Nocnego
Łowcy nigdy go nie opuszczał, a nawet wzmacniał się w takich
właśnie sytuacjach. Szybko wyciągnął przed siebie rękę, łapiąc
nią i przyciągając do siebie sprawcę całego tego zamieszania.
Przerażony chłopak pisnął cichutko i z całej siły zwalił się
na blondyna, lądując na jego nagiej klatce piersiowej. Dopiero
wtedy Aaron zdał sobie sprawę z tego, że nie był przecież w
Instytucie a u Jasona.
- Ałaa – jęknął chłopak, który
wcale nie spodziewał się w środku nocy takiego zachowania. -
Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał, obracając się i chowając twarz
w jego szyi. - Głupi jesteś – dodał niezwykle zaspanym głosem.
- To nie ja się skradam w środku
nocy. Ciekawe jak ty byś zareagował – odburknął, przerzucając
rękę przez jego plecy. - Gdzie byłeś?
- Poszedłem posprzątać w kuchni w
razie, gdyby mój kochany brat miał zamiar tam pójść - wyjaśnił,
miziając go nosem po szyi. - Słyszałem, jak wracał, więc
postanowiłem też zrobić dobry uczynek i odholować go do jego
pokoju - dodał cicho.
Aaron niespiesznie głaskał go po
plecach, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, co robi. Może
gdyby nie był tak zaspany, to by tego nie robił. Ba! Na pewno by
tego nie robił! A już na sto procent nie pocałowałby od
niechcenia chłopaka w czubek głowy, a to właśnie miało miejsce.
Jason podniósł na niego swój
zdziwiony i jakby nierozumiejący wzrok, ale jego jedyną reakcją
był delikatny uśmiech.
- Wygonisz mnie teraz na kanapę do
salonu? - zapytał blondyn, rozszerzając nogi, tak by chłopakowi
leżało się wygodniej.
Jason poprawił się i westchnął
cichutko, oddychając w jego skórę i odrobinę ją ogrzewając.
Lubił dotykać nagiego ciała tego chłopaka, bo wiedział, że może
to robić bez żadnego skrępowania. Aaronowi to nigdy nie
przeszkadzało, więc teraz znowu to czynił, jeżdżąc dłonią po
jego boku. Miał jednak ograniczone pole do popisu, bo nadal na nim
leżał. Sturlał się więc, kładąc się obok niego. Jako, że
Aaron miał szeroko rozstawione nogi, Jason bez żadnego problemu
mógł przerzucić swoje przez jego uda i delektować się tym, że
chłopak ich nie zrzucił. Z wielkim uśmiechem na twarzy ułożył
wygodnie głowę na jego piersi, dłonią zaczynając kreślić kółka
na jego pięknie wyrzeźbionym brzuchu. Oczy same mu się przymykały,
ale stwierdził, że niekulturalnie byłoby, gdyby nie odpowiedział
na zadane przez blondyna pytanie, więc wymruczał:
- Nie. Dlaczego pytasz? - naprawdę
chciał to wiedzieć, ale musiał walczyć ze sobą, żeby nie
zasnąć.
Ręka, która drapała go po głowie,
czesząc palcami jego włosy, wcale mu w tym nie pomagała. Było to
tak przyjemne i usypiające, że Jason czuł, jakby jego powieki
ważyły z pięć razy więcej niż zazwyczaj.
- No bo skoro twój brat już jest w
domu, to może wydać mu się podejrzane, że mnie tam nie ma.
Wiedział, że zostaję na noc - przypomniał mu.
- Uwierz mi - zaśmiał się krótko
Jason. - Nawet jeśli by to zauważył, to w tym momencie i tak by
nie skojarzył faktów - wyjaśnił oględnie.
Blondyn zmarszczył brwi, nie bardzo
rozumiejąc. Było już stosunkowo późno i jego mózg zdecydowanie
nie funkcjonował tak, jak powinien.
- A co jeśli tu wejdzie i zobaczy, że
się tak do mnie kleisz? - zadał pytanie i objął chłopaka drugą
ręką w pasie, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
Jason pokręcił głową i przymknął
oczy. Zaprzestał również ruchów swojej dłoni, po prostu ją tam
zostawiając. Jego całe ciało było ociężałe, a on chciał już
tylko zapaść w sen.
- Jest tak zalany, że odpadł niemal
od razu. Zdążył tylko ściągnąć buta, a resztą sam się
musiałem zająć - powiedział. - Nawet gdyby się teraz obudził i
nas zobaczył, to rano nie będzie nic pamiętał.
- Tak? - dopytał.
Jason kiwnął głową, podnosząc się
odrobinę i całując go po omacku w szczękę, a potem wpijając się
w jego usta, kiedy już udało mu się je odnaleźć. Już miał
powiedzieć, że idą spać, kiedy zaświecił się jego telefon,
sygnalizując wszem i wobec nadejście nowej wiadomości. Chłopak od
razu otworzył oczy i po niego sięgnął. Kątem oka zauważył, że
Aaron zrobił to samo, ale to jemu udało się go dorwać jako
pierwszemu. Uśmiechnął się tryumfalnie, odblokowując ekran.
Przejechał wzrokiem po treści SMS-a, za bardzo się jednak nie
wgłębiając. Postukał jeszcze chwilę w ekran, w końcu odkładając
urządzenie, tym razem po swojej stronie.
- Kto nie daje ci spać po nocach, co?
- zapytał Aaron, któremu niestety nie udało się nic dojrzeć.
Nie to żeby chłopaka sprawdzał, ale
był ciekawy. No bo kto, widząc takiego drobnego i niepozornego
Jasona, nie byłby zainteresowany tym, kto pisze do niego w środku
nocy.
- Pewien chłopak, który właśnie
mizia mnie po plecach - odpowiedział mu, sięgając dłonią do jego
szyi.
Oczywiście miał na myśli Nocnego
Łowcę, który jakby z przyzwyczajenia wsunął mu rękę pod
koszulkę, którą ku niezadowolenia Aarona miał na sobie. Nie
oponował, bo bądź co bądź takie delikatne pieszczoty były
bardzo przyjemne. Blondyn z kolei uśmiechnął się ledwo
zauważalnie i uniósł rąbek jego bluzki. Wskazał brodą na
telefon, choć miał świadomość tego, że Jason tego nie widzi.
- Miałem raczej na myśli to -
zagadnął go.
Chłopak cmoknął go w pierś, chwilę
się nie odzywając. Wiedział od początku, że o to mu chodziło,
ale jakoś chciał się z nim podrażnić.
- Aaaa, to - udał zaskoczenie. - To
nic takiego - odparł, unosząc lekko brew i czekając na jego
odpowiedź.
Sen mógł poczekać, teraz ważniejsze
było to, co powie Aaron. A on... Zastanawiał się, o co w tym
chodzi i próbował odegnać te wszystkie myśli, które napływały
do jego umysłu. Niektóre z ich były naprawdę dziwne i zwalał je
na to, że było późno, a on był zmęczony. Pytanie tylko,
dlaczego więc po prostu nie zakończy tego tematu?
- Nic takiego?
Jason potwierdził ruchem głowy, po
czym wymruczał jeszcze cichą odpowiedź, co zapewne także miało
być potwierdzeniem. Dodał jeszcze, że to wiadomość od sieci.
- Sieci? - zaciekawił się Aaron,
nadal brnąc w to samo. - A to ciekawe, bo kiedy do mnie pisze sieć,
nie mam nawet możliwości odpisania. U ciebie jest inaczej? -
zapytał swobodnym tonem, nawiązując do tego, że chłopak
rzeczywiście nie od razu odłożył telefon, a jeszcze chwilę coś
w nim grzebał.
Jason jeszcze bardziej się zdziwił,
ale na razie starał się tego nie okazywać. Zachowanie chłopaka
było ciut dziwne, ale chyba mu się podobało. Na swój sposób było
to czymś nowym, jeśli o niego chodzi i tak mógł się o nim
dowiedzieć czegoś więcej.
- Chcesz zobaczyć? - zaproponował mu
Jason, unosząc głowę i patrząc mu w twarz. I tak nic nie widział,
bo nie było zapalone żadne światło, ale miał chociaż świadomość
tego, że chłopak rzeczywiście tu był. - Mogę ci go dać i sam
zobaczysz.
Aaron również odwrócił do niego
twarz i spojrzał mu w oczy. Zastanawiał się, czy chłopak naprawdę
byłby w stanie to zrobić. Nie byli przecież parą, łączył ich
jedynie układ. Chociaż z drugiej strony do blondyna zaczęło
docierać, że coraz częściej ze sobą rozmawiają i o dziwo te
rozmowy mu nie przeszkadzały. Kiedy o tym pomyślał, stwierdził,
że musi być naprawdę zmęczony. Wracając do Jasona i jego
telefonu to nadal nie podjął decyzji. Nie wiedział, czy zanadto
nie nadszarpnąłby w ten sposób prywatności drugiego. Ale co tam!
Przecież on nie interesuje się innymi, prawda?
- Pokaż – powiedział więc i
wyciągnął rękę po telefon.
Jason zaśmiał się cicho, ale tak jak
obiecał, podał mu telefon. Nie było w nim nic, czego Aaron nie
powinien widzieć, a przynajmniej nie w folderze z wiadomościami.
- Sprawdź mnie – powiedział
prowokacyjnie i podniósł się na łokciu, by pocałować go w usta.
Aaron odpowiedział na pocałunek,
chwilę później już szperając w urządzeniu. Otworzył odpowiedni
folder i jego oczom ukazała się cała skrzynka odbiorcza. Z
zadowoleniem stwierdził, że chłopak mówił prawdę. Nie to, żeby
mu nie wierzył, po prostu skoro miał możliwość grzebania w jego
telefonie, to dlaczego miałby nie skorzystać? Bez krępacji zjechał
w dół i gwizdnął cichutko.
- No ładnie ładnie – pokiwał
głową. - Dave – przeczytał na głos.
Jason początkowo nie wiedział,
dlaczego Aaron powiedział imię jego kolegi, ale po chwili dotarło
do niego, że przecież to on był ostatnią osobą, z którą pisał.
A więc po to chciał jego telefon? Sprawdzał całą jego pocztę?
Po co?
- Możesz przeczytać, jak chcesz –
powiedział mu chłopak, mając na myśli wiadomości.
Nie było sensu mu teraz wyrywać
telefonu i krzyczeć, że to jego prywatna korespondencja, a on nie
ma prawa tego widzieć. Sam mu przecież dał telefon, więc teraz
nie ma co narzekać. Poza tym tam naprawdę nie było nic ciekawego,
więc się nie bał.
- „Jadę po południu na obiad do
teściów” - zaczął, ale zaraz przerwał, powtarzając ze
zdziwieniem ostatnie słowo. Nie myślał, że Jason może się
zadawać z żonatymi facetami, więc wydało mu się to dziwne. Ten
jednak szybko wyjaśnił, że tak jego kolega nazywa rodziców swojej
dziewczyny, dzięki czemu mógł kontynuować. - „ A potem wyprawa
do babci. Dziadek złamał nogę i to ja muszę jej pomagać.
Masakra. Nie będzie mnie pewnie aż do poniedziałku” Och,
skarbie, jakie ty masz problemy – powiedział do telefonu,
komentując słowa nieznanego mu chłopaka. Używał przy tym tyle
ironii, że Jason nie mógł się nie zaśmiać. Blondyn uczynił to
samo z kilkoma kolejnymi wiadomościami od tego samego chłopaka,
rzucając coraz śmieszniejsze komentarze. Zjechał bardziej w dół
i zauważył innych nadawców. - Dave, Ash, Sam – zagwizdał. - Mam
czuć się zagrożony?
Tych wiadomości już nie czytał, a po
prostu je omijał. Aż taką świnią nie był. Nie będzie
wszystkiego czytał. To byłoby chamskie, prawda?
- Dlaczego zagrożony? - dopytał
Jason, marszcząc brwi. Dopiero po chwili skojarzył fakty i
uśmiechnął się delikatnie, całując chłopaka w szyję, którą
cały czas lekko drapał. - Ash i Sam to dziewczyny – wyjaśnił. -
Ashley i Samantha – dodał. - Ashley ma chłopaka, a Sam nie jest w
moim typie. No ale nic, kontynuuj, bo to fajne – zaśmiał się z
jego zachowania.
- A kto jest w twoim typie? - zapytał,
omijając ostatnie zdanie, jednak zaraz się ożywił i jakby od
niechcenia dodał: - Nie, czekaj! Nie mów! Sam zgadnę! - udał, że
się zastanawia. - Umięśnieni i niezwykle przystojni blondyni, co?
Jason pokręcił głową, wyciągając
dłoń po swój telefon. Na pytanie nie odpowiedział, bo wiedział,
że gdyby tak się stało to temat by się nie skończył.
- Kto podpisuje koleżankę Sam? Skoro
ma na imię Samantha to dlaczego jej tak nie nazywasz? Przecież to
ładne imię. Skąd w ogóle ten skrót?
Jason wzruszył ramionami. W zasadzie
to sam nie wiedział. Dziewczyna od zawsze była zwykłą Sam.
- Bo to brzmi zbyt poważnie. Poza tym
Sam to nie skrót a zdrobnienie. Też pewnie nie nazywasz wszystkich
swoich przyjaciół tak, jak się rzeczywiście nazywają, no nie? -
zaciekawił się. - Naczytałeś się już? Wszystkiego dowiedziałeś?
- wypytywał, nadal mając wyciągniętą dłoń.
- Tak, chyba tak – powiedział,
marszcząc brwi. - I masz rację, też używam zdrobnień. Czasem –
sprostował i oddał chłopakowi urządzenie.
- No widzisz, Aaronku – zaśmiał
się, celowo tak do niego mówiąc. - Nawet ty to robisz.
Aaron po tych słowach znacznie się
rozluźnił. Pocałował chłopaka w usta, przenosząc dłoń na jego
brzuch. Pieścił go niespiesznie, mrucząc mu w wargi, żeby tak do
niego nie mówił. Dodał jeszcze, że nie lubi się dzielić. Miało
to być zapewne wytłumaczeniem tego, jak się przed chwilą
zachowywał. Jason zaśmiał się jeszcze raz, po czym oparł dłoń
na policzku blondyna i śmielej odpowiedział na pocałunek. To, co
usłyszał, uświadomiło go w tym, że nie popełnił błędu,
nawiązując z nim kontakt. Aaron był naprawdę fajnym gościem, ale
często po prostu to ukrywał. Chwilę później znowu użył
względem Nocnego Łowcy tego zdrobnienia, odrobinę go w ten sposób
irytując i drażniąc. Robił to specjalnie i cieszył się za
każdym razem, kiedy czuł, że zachowanie Aarona staje się coraz
bardziej pewne i zmierzało ku jednemu.
- Dlaczego je zakładałeś? - zapytał
w pewnym momencie Nocny Łowca, ściągając przy okazji bokserki,
które chłopak miał na sobie i które ten miał na myśli, zadając
swoje pytanie. - Są w tej chwili zupełnie zbędne.
Jason jęknął, pozwalając mu na
pozbycie się własnej garderoby. Koszulkę miał już podwiniętą
niemal pod samą brodę, ale mu to nie przeszkadzało. Czekał tylko,
aż ten w końcu zajmie się jego penisem, który również
postanowił się obudzić.
- Nie były, kiedy szedłem do Victora
– powiedział jedynie, wyginając się w stronę ręki blondyna.
Nagle zamarł i jakby dopiero do niego dotarło, że przecież za
ścianą jest jego brat. Nie mógł się tym nie podzielić z
chłopakiem, na co on odparł jedynie:
- Przecież i tak rano nie będzie nic
pamiętać – i unosząc się na łokciu, zmienił ich pozycję tak,
że teraz wisiał nad chłopakiem, po czym szybkim ruchem otarł się
swoim penisem o męskość Jasona i zadowoleniem zauważył, że był
on już półsztywny. „Trzeba zacząć działać” - pomyślał,
szeroko się uśmiechając.
***
Magnus przebudził się, kiedy na
zewnątrz było już jasno. Nie przypominał sobie, żeby zostawiał
odsłonięte rolety, więc był odrobinę zdziwiony, że tak było.
Dopiero po chwili do niego dotarło, że musiał je pewnie odsłonić
Alec, bo to on jako jedyny tu z nim był. Rozejrzał się po pokoju,
ale ku jego nieszczęściu chłopaka już nie było. Musiał zapewne
już wyjść, bo mówił, że rano zaczyna treningi. Mimo iż
doskonale o tym wiedział, to był zawiedziony, że to była prawda.
Szybko się ubrał i wyszedł do kuchni. Tam zastał swoją najlepszą
przyjaciółkę, która od razu go zagadnęła:
- Hej, Mags – przywitała się
grzecznie. - Czemu mijałam się w korytarzu z Aleciem? - zapytała.
- Nie wiedziałam, że miał przyjść.
Bane usiadł przy stole i oparł na nim
łokcie, po czym schował twarz w dłoniach. Przetarł oczy i dopiero
wtedy odpowiedział:
- Tak właściwie to pewnie wychodził
– wyjaśnił. - Przyjechał w nocy, bo go o to prosiłem –
powiedział tylko.
Zaraz potem nie zważając na zdziwione
spojrzenie Cate, wyciągnął telefon i sprawdził, czy nie ma
żadnych nowych wiadomości. Nic nie zauważając, schował go z
powrotem do kieszeni i wyczarował sobie kawę i maślaną bułeczkę.
Jego myśli cały czas zajęte były snem, jaki nie chciał dać mu
spokoju, cały czas o sobie przypominając. Nie mógł się na niczym
skupić, takie wywarł na nim wrażenie. A to dziwne, bo zazwyczaj
kiedy mu się coś śniło to rano nawet tego nie pamiętał. Było
to strasznie uciążliwe, ale nie chciał mówić o tym Cate, bo ta
zaraz by się przejmowała. A gdyby dodał, że od tamtej pory
straszliwie bolała go głowa, to w ogóle zaczęłaby nad nim
skakać. Nie potrzebował takiego zamieszania wokół swojej osoby, a
już na pewno nie teraz, więc postanowił, że na razie nic nikomu
nie powie. Wiedział Alec i to mu w zupełności wystarczało.
- Jest już Ragnor? - zapytał,
przerywając ciszę.
Nie chciał, by kobieta zaczęła coś
podejrzewać, więc zaczął tę rozmowę, chociaż jeśli o niego
chodziło, to najchętniej nadal by siedział i nic nie mówił.
Głowa mu pękała, a kawa póki co jeszcze nie zaczęła działać.
Łudził się, że przyniesie jakieś ukojenie, ale jak widać w
niczym nie pomagała.
- Powinien być za jakieś półgodziny
– powiedziała, a on aż się skrzywił. Niby mówiła normalnym
tonem, ale dla niego to było tak, jakby stała nad nim i krzyczała
mu prosto do ucha. Litości! Nawet po całej nocy intensywnego picia
nigdy tak nie miał! - Właśnie wysłał mi wiadomość, że już
jedzie. Po co do nas wieczorem zadzwoniłeś? - chciała wiedzieć.
- Chcę w końcu zająć się tą
dziewczyną – wyjaśnił, mówiąc bardzo cicho. Cate zmarszczyła
brwi, ale nic nie powiedziała, pozwalając mu kontynuować. - Nie
mam zamiaru dłużej fundować jej noclegu i chcę się jej stąd
pozbyć. Jak przyjedzie Ragnor razem usiądziemy i pomyślimy nad
informacjami., które mogą nam się przydać, po czym po prostu tak,
jak mówił Alec, ją o nie zapytamy. Jeśli miał rację to powinna
nam je bez żadnych wykrętów podać, a wtedy my odeślemy ją z
powrotem – ciągnął. - Nie podoba mi się to, ale Alec już
podjął za nas decyzję, a my nie możemy zrobić nic innego, jak po
prostu się z tym pogodzić, ale nie chcę łamać danego słowa, bo
to zapewne by się źle skończyło. Wiemy do czego jest zdolna i
chyba nie chcemy z nią zadzierać. Poza tym mam już dość tego, że
cały czas siedzi w moim mieszkaniu. Nie zakończyłem jeszcze swojej
pracy w Instytucie, a miałem zamiar zrobić to jak najszybciej.
Przez jej niespodziewane spotkanie to wszystko niepotrzebnie się
przedłuża i mnie stopuje – podawał swoje argumenty.
Cate słuchała go w ciszy, co jakiś
czas kiwając głową. Jej przyjaciel miał rację i ona na jego
miejscu postąpiłaby tak samo. Podejrzewała jak się czuł, tak
cały czas z nią tu ślęcząc i naprawdę każdy miałby już tego
dość. Od początku obiecywała mu, że go nie zostawi, więc skoro
z nim to zaczynała, teraz też mu pomoże i nareszcie to zakończą.
Miała kilka pytań, ale na nie jeszcze będzie czas.
- Po Aleca nie dzwoniłeś? - chciała
wiedzieć.
Magnus zerknął na nią, powoli
popijając swoją kawę. Kofeina wsiąkała w jego ciało, ale nie
dawało to żadnych pozytywnych skutków. Nadal czuł rozdzierający
ból głowy, z którym nie mógł nic zrobić.
- Dlaczego miałby to zrobić? -
zapytał, żeby nakarmić swoją ciekawość.
- No przecież on też nam pomagał –
wyjaśniła. - Myślę, że powinien w tym uczestniczyć. Jeśli
oczywiście by chciał – dodała szybko, widząc jego zamyśloną
minę.
Bane zastanowił się przez chwilę,
czy rzeczywiście powinien to uczynić. Chłopak im pomagał, racja,
ale dlaczego to robił? Miał w tym jakiś ukryty cel? Chciał się
czegoś dowiedzieć? Oczywiście, jeśli by tak było, to czarownik
nie byłby zły. Miał w końcu do tego prawo i gniewać się za to
nie może. Tyle że Alec nigdy nie wspominał o czymś takim. Nigdy
też nie mówił, dlaczego im pomaga, więc Magnus nie miał pojęcia,
dlaczego tak było. A jedynym sposobem, by się tego dowiedzieć,
było zapytanie się.
- Nie mam pojęcia, czy by chciał –
przyznał szczerze. - Ale zapytam – obiecał.
- No to się lepiej pospiesz, bo zaraz
będzie Ragnor – przypomniała mu, na co się jedynie skrzywił i
odparł, że później zadzwoni, bo Nocny Łowca i tak jest teraz
pewnie na treningu i nie odbierze.
Niby pewności nie miał, ale było
bardzo prawdopodobne, że była to prawda. Alec zawsze albo trenował,
albo był z nim.
Chwilę jeszcze rozmawiał z
przyjaciółką, po czym wyszedł z pomieszczenia, kierując się do
salonu. Tam postanowił poczekać na Ragnora i na Cate, która
właśnie poszła do łazienki. Masował sobie skronie, ale nawet to
nie pomagało. Zrezygnowany wyczarował sobie kolejną kawę,
dziękując w duchu za to, że nie było z nim jego chłopaka. Zaraz
by się zaczął denerwować, bo nie był zwolennikiem dużej ilości
kofeiny a już na pewno w tak krótkim czasie. Kiedy tak o nim
pomyślał, przypomniał mu się dzisiejszy sen. Cały czas go
analizował, nie dochodząc jednak do żadnych konkretnych wniosków.
Nie chciał się już tym przejmować, więc sięgnął po swój
telefon. Od niechcenia zaczął przeglądać ostatnie wiadomości i
to właśnie ten moment wybrali jego znajomi, by pojawić się w tym
samym pomieszczeniu, w którym sam się znajdował. Niby nic nie
powiedział, a jedynie lekko się uśmiechnął, ale był im za to
wdzięczny. Chyba naprawdę wariował.
***
Aaron stał nad łóżkiem i patrzył
na wciąż śpiącego Jasona, który od jakiegoś czasu strasznie się
wiercił i obracał z jednej strony na drugą. Sam już wstał i
nawet w pełni się ubrał, korzystając wcześniej bez żadnego
zapytania z łazienki. Chłopak przecież nie miałby nic przeciwko,
prawda?
Usiadł na łóżku i szturchnął
śpiącego w ramię, chcąc go w ten sposób obudzić. Kiedy to nie
zadziałało, spróbował jeszcze raz, ale znowu bez skutku. No cóż,
jeśli nie można po dobroci to... Bez jakichkolwiek wyrzutów
sumienia zerwał z niego kołdrę, pozostawiając go jedynie w
bokserkach, które chłopak założył w nocy. Od razu się też
uśmiechnął, widząc efekty swojej pracy. Jason krzyknął i niemal
automatycznie otworzył oczy. Widząc poczynania Aarona najpierw go
zwyzywał, a potem położył się z powrotem, cały czas jęcząc.
- Dlaczego to zrobiłeś? - narzekał.
- Daj mi spać!
- Chciałem ci coś powiedzieć –
wyjaśnił, udając niewiniątko i rozkładając ręce po bokach.
Chłopak prychnął pod nosem i
wzruszył ramionami. Mruknął coś o tym, że ma to gdzieś, po czym
przykrył głowę poduszką. Uniósł się dopiero, kiedy Aaron
powiedział, że w takim razie sam pójdzie przywitać jego rodziców
i przeprowadzi z nimi poważną rozmowę na temat tego, co ich dzieci
wyprawiają nocą. Chłopak się tym nie przejął, bo wiedział, że
blondyn nie byłby zdolny do czegoś takiego, ale mimo to objął go
w pasie, mocno do niego przylegając, tak by ten nie mógł się
ruszyć. Aaron spojrzał w dół na przytulonego do niego chłopaka i
zdziwił się nieco. Po chwili przypomniał sobie rozmowę, którą
przeprowadzili w nocy i poczuł się tak, jakby dostał czymś mocnym
w głowę. Już wiedział, dlaczego Jason się tak do niego klei i
zrozumiał, że to był błąd. Nie powinien mu sprawdzać telefonu.
Nie powinien być dla niego taki miły. Nie powinien mówić takich
rzeczy. Co z nim nie tak? Przecież zazwyczaj się tak nie zachowuje!
Nie przejmuje się innymi i nie spoufala się z osobami, z którymi
śpi, a Jason był taką osobą. Nic więcej ich nie łączyło! Nie
mogło...
- Myślisz, że teściowie mnie
polubią? - zapytał mało przyjaźnie. Jakoś mu te przemyślenia
popsuły humor. Odsunął ręce chłopaka od swojego ciała, dając
mu przy okazji klapsa w tyłek. - Wstawaj i lepiej się ogarnij, bo
wyglądasz jakbyś całą noc uprawiał seks – dodał z ironią,
przyglądając się jego twarzy.
Wstał i podszedł do okna, odwracając
się w ten sposób do chłopaka plecami. Jason patrzył na niego z
niedowierzaniem malującym się na twarzy. Widział, że blondyn się
spiął, ale nie miał pojęcia dlaczego. I dlaczego nagle stał się
taki zimny? Już dawno nie słyszał u niego takiego tonu i mu się
to nie podobało. Zrobił coś nie tak? Myślał przez chwilę, ale
nie wpadł na żaden pomysł... Bo chyba nie chodziło o to, że go
objął, prawda?
- Zupełnie nie wiem, dlaczego ci się
wydaje, że tak wyglądam – spróbował zażartować, ale
odpowiedziała mu tylko cisza.
Skrzywił się odrobinę, ale nic już
nie dodał. Gdyby się odezwał, to pewnie tylko by pogorszył
sprawę, a pan Nie Podchodź, Bo Ugryzę, zachowywałby się jeszcze
dziwniej. Tak więc bez zbędnych ceregieli zaczął zbierać z
podłogi swoje rzeczy, by zaraz zanieść je do łazienki i wrócić
po nowe, czyste, które mógłby na siebie założyć. Czynności te
nie zajęły mu dużo czasu, bo nie zastanawiał się długo, co dziś
ubrać. Nigdy zresztą nie tracił na to dużo czasu, a mimo to
zawsze wyglądał w miarę okej. Miał jakieś tam wyczucie i
wiedział, że niektórych kolorów się ze sobą nie łączy. To
wszystko. Czasem zastanawiał się, czy niektórzy faceci nie mieli w
domu lustra, ale to przecież nie jego problem.
- Zostajesz na śniadaniu? - zapytał
Aarona, kiedy był już gotowy, żeby zejść na dół.
- Dlaczego miałbym to zrobić? -
odpowiedział pytaniem, odruchowo się do niego odwracając.
Zauważył, że chłopak też miał nietęgą minę, ale miał to
gdzieś. Tak! Tak, właśnie. Miał to gdzieś... Miał, prawda? Na
chwilę zmarszczył brwi, bo już sam się gubił. To był przecież
Jason. JASON! Nikt inny. Tylko co to oznaczało? Tylko czy aż Jason?
- Nie, chyba nie zostanę – powiedział po chwili nieco ciszej.
Chłopak kiwnął głową i splótł
ręce za plecami. Nie wiedział, czy ma teraz coś powiedzieć, czy
może wręcz przeciwnie wcale się nie odzywać. Chwilę patrzył na
Nocnego Łowcę, a potem po prostu wzruszył ramionami i podszedł,
by stanąć obok niego.
- Możesz zostać, jak chcesz –
zaproponował. - Nikt cię za to nie zje – dodał, zerkając na
jego twarz. Szybko jednak odwrócił wzrok i z wielkim zacięciem
wpatrywał się w widok za oknem. - I przestań się tak zachowywać
– wydusił nareszcie z siebie i o dziwo zabrzmiało to jeszcze
dosadniej niż miał w planach.
- Jak się zachowuję? - odparł
niewzruszony blondyn, odsuwając się i siadając na parapecie
dokładnie naprzeciwko niego. Sięgnął po jego rękę i uścisnął
ją lekko. - Zachowuję się zupełnie normalnie, Jason –
powiedział, patrząc mu w oczy i przyciągając dłoń do swoich
ust. Ucałował ją delikatnie i odłożył na miejsce. - Będę się
zbierał – rzucił po kilku minutach.
Jason nie był w stanie nic z siebie
wydusić. Patrzył tylko, jak Aaron odwraca się i od niego oddala.
Obrócił się, ale nic nie powiedział. Oczywiście, że nie
zachowywał się normalnie! Tak nie zachowywał się Aaron, którego
on znał. Już by wolał, żeby zaczął się z niego wyśmiewać, a
potem mocno całować, jak to miał w zwyczaju, a nie tak... Tak jak
teraz! Chciał go zatrzymać i zacząć na niego krzyczeć, ale czy
to by coś dało? Na odchodnym blondyn rzucił jeszcze, że odezwie
się, jak będzie go potrzebował. W tym momencie poczuł się tak,
jakby ktoś uderzył go w brzuch. Jak jakaś panienka na telefon... Tak dawno nie chciało mu się
płakać aż do teraz. Nie zrobił tego jednak, bo to by oznaczało,
że się poddał. Że jest tchórzem, który nie potrafi poradzić
sobie z takim czymś. A on był silny i się nie przejmie. Nie
pozwoli, by jakiś głupi kretyn go zepsuł. Nie jest w końcu żadną
rozhisteryzowaną nastolatką, no nie? - aż się zaśmiał na to
stwierdzenie. Trochę nerwowo, ale cóż! Nie będzie się obrażał
ani nic z tych rzeczy. Oleje to jak każdy normalny chłopak zawsze
robi w różnych sytuacjach. W końcu co się stało? Nic takiego.
„To wszystko?” - pomyślał jednak,
kiedy usłyszał dźwięk zamykanych frontowych drzwi. Wyjrzał za
okno i zobaczył oddalającego się Aarona. Szedł jak gdyby nigdy
nic, jak zwykle pewnym siebie krokiem. Jason potrząsnął głową i
uśmiechnął się do siebie delikatnie. Miał nadzieję, że
wyglądało to bardziej jak uśmiech niż grymas, ale nie miał
odwagi przejrzeć się w lustrze. Odetchnął trzy razy, powoli się
uspokajając. Nie potrafił określić, co przed sekundą wyprawiało
się w jego umyśle, ale z pewnością nie było to długotrwałe.
Tak, tylko chwilowe zwątpienie i załamanie, które wcale go nie
przejęło. Teraz tylko wystarczy, że sam w to uwierzy.
Z tą myślą udał się na dół, by
zjeść śniadanie. Zacznie zachowywać się normalnie i zapomni o
całym tym absurdzie. Taki jest plan na dziś.
______________________________________________
Cześć! Jak tam? Żyjecie?
Kolejny poniedziałek i kolejny rozdział. Zaraz święta i już nimi chyba trochę żyję. Ale wracając do tematu... AARON! JASON! JARON! JARON! Co myślicie? Podoba się? Dajecie łapkę w górę czy raczej nie? Jak to się potoczy? Piszcie piszcie, chętnie poczytam :)
Standardowo dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. Niestety ostatnio dostałam wiadomość, że straciłam czytelnika, ale mam nadzieję, że reszta tu jest i się nigdzie nie wybiera :)
Buźka i do następnego! :*
Fajowo się bawiłam czytając to xd Ja to wgl brzmi? Xd
OdpowiedzUsuńZ tym Aaronem to nwm co się dzieje coś wisi w powietrzu i mam wrażenie, że to nie jest dobre.
A co do Jasona to ja na jego miejscu bym się na niego wściekła i przestała z nim gadać, no ale w końcu nie są parą, a Jason nie jest rozhisteryzowaną nastolatką c'nie?
Fajnie by było gdyby braciszek naszego chłoptasia jednak coś tam pamiętał xd
A z tym snem to rzeczywiście może być proroczy bo normalny to on nie jest xd
Mój standard, weny i czasu :*
Cherry~
PS Przypominam o tej nikotynie jakbyś zapomniała albo coś :*
Ło tak dawno nie byłam pierwsza :")
UsuńCherrs~
PPS *do poprzedniego komentarza z noclegiem* Miło by było zgłasza, że blisko cb nie mieszkam z
UsuńCherrs~
Tam miało być zwłaszcza -,-
UsuńGod no i xd zamiast z. Definitywnie przerzucam się na komputer... Sorry za tyle dopisków...To już ostatni!
UsuńCherrs~
O ty! Ciekawe jak zareagowałby Jason, gdyby jego braciszek jednak coś pamiętał haha :D
UsuńNie ma za co. Możesz sobie pisać tych dopisek, ile tylko chcesz :D
Co do noclegu to rzeczywiście, w końcu kawałek jest...
A nikotyna.. nie wiem, o co ci chodzi XD nie no żartuję. Już wszystko naprawione, dzięki!
Dziękuję bardzo :*
boskie <3 może Aaron kocha Jasona i mu na nim zależy ale spotykają się tylko na... więc uznaje, że Jason ma go gdzieś ;( ale tak nie jest :D mam nadzieję <33 co do MALECA Alec pomaga Magnusowi <3 żeby był to tylko jednorazowy sen, który się nie spełni ;)
OdpowiedzUsuń~siatkara17
PS. weny, weny <3 <3
Aaron jest kimś, kogo na ogół trudno rozgryźć, a już na pewno chciałby, żeby tak było. Co do Jasona... Myślę, że się dowiesz, jak to między nimi jest i czy w ogóle ich coś łączy.
UsuńDziękuję bardzo :*
Nie wiem jak napisać coś kreatywnego bo jedyne co nasuwa mi się na myśl to :Super rozdział , jesteś świetna jak zwykle weny :D :* Eh a zresztą nigdy nie byłam zbyt kreatywna :D Pisz więcej masz talent :P
OdpowiedzUsuńNie musisz być kreatywna, bo i tak mi miło, kiedy czytam "super rozdział" :))
UsuńDziękuję bardzo :*
Melduje się nowa czytelniczka :)
OdpowiedzUsuńWpadłam przypadkiem na Twoje opowiadanie (dzięki aniołom za takie przypadki) i pochłonełam je w dwa wieczory :)
Oficjalnie stało się moim ulubionym :)
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! :)
Pozdrawiam,
Wiedźma
Witam nową czytelniczkę!
UsuńDwa wieczory? Mam nadzieję, że był to przyjemnie spędzony czas. Szczerze mówiąc, też czasem tam mam. Lubię się czasem zamknąć w tym świecie, ale gorzej kiedy opowiadanie się skończy, a ja chciałabym więcej i więcej :))
Bardzo mi miło i bardzo ci dziękuję :*
Bardzo mile spędzone :) totalny relaks :) Trzeba było widzieć moją minę jak dotarłam do ostatniego rozdziału :D tak więc zostaje tu na dłużej i nigdzie się nie wybieram :) czekam na kolejne rozdziały :)
UsuńW takim razie bardzo się cieszę :)) No i do następnego!
UsuńHejoszki!
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Witamy w naszym gronie nową czytelniczkę! Jak się dowiem kto przestał być czytelnikiem to... znajdę i zabije. Żart. Karze mu znowu zostać czytelnikiem i wielbić tego bloga.
Co do rozdziału BOSKI! Mam nadzieje, że będzie coś więcej między Aaronem a Jasonem. I mam też nadzieje na jakiś special świąteczny!
Kaczor jest leniwy, ale przesyła pozdrowienia wszystkim.
*Gadzina*
Tak! Świąteczny special!
UsuńCherrs~
Tego Bloga nie da się przestać czytać i wielbić :D
UsuńRównież nie mam pojęcia jak można przestać go czytać :)
UsuńŚwiąteczny special - jestem za!
Nie można nikogo do niczego zmuszać. Jeśli się nie podobało, to nie mogę nic zrobić :)
UsuńDziękuję ci bardzo :* A między Aaronem i Jasonem... Myślę, że jeszcze o nich poczytasz :D
Dziękuję też bardzo za te zapewnienia! BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE TAK MYŚLICIE, BUŹKI :***
Usuńno siemcia
OdpowiedzUsuńdobr. bedzie krótko. i z błedami. sory. ogólnie zajebiście jak zawsze i mam nadzieje ze jeszcze przed świętami załapiemy się na jakąś malecowom scenkę XDD PROSZĘĘĘĘĘ !!!!! *robię maślane patrzałki* XD
ogólnie życzę wszystkiego co super, hiper i wgl XDD
kaczor*
Hej! Nie ma sprawy :)
UsuńCo do malecowej scenki to kto wie, toż to święta w końcu. Każdy chciałby dostać jakiś prezent :))
Dziękuję bardzo :*
mam nadzieję, ale... gdzie rozdział? :/
UsuńKaczor*
zaraz będzie :)
Usuń