niedziela, 5 czerwca 2016

ROZDZIAŁ LXVI

  Alec przechodził właśnie obok sali treningowej i poszedłby pewnie dalej, gdyby kątem oka nie zauważył bardzo niecodziennego dla niego widoku. Aż przystanął na moment, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Wszedł w głąb pomieszczenia i jego oczom ukazał się ćwiczący Aaron. Nie byłoby pewnie w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ich trening już dawno się skończył, a chłopak był w sali zupełnie sam. Blondyn nie należał do osób, które same z własnej woli dodatkowo ćwiczą, bo w zasadzie takich zajęć nie potrzebowali. Treningi były tak przystosowane do ich wytrzymałości, że podczas nich porządnie się męczyli i nie musieli robić nic więcej. Alec ćwiczył dodatkowo, bo lubił to robić. Poza tym zazwyczaj strzelał z łuku, co go bardzo nie męczyło, a dawało dużo frajdy. Nie wiedział jednak, dlaczego Aaron dzisiaj skorzystał z tej możliwości. Lightwood’owi wydawało się, że wcześniej tego nie robił.
- Nie wierzę w to, co widzę – zaśmiał się cicho, dając tym samym Aaronowi znać o swojej obecności.
Blondyn słysząc głos innego Nocnego Łowcy, obrócił się w jego stronę. Wiedział, że tylko Lightwood byłby w stanie mu przerwać, więc nie zdziwił się, kiedy go zobaczył. Uniósł tylko brew i rzucił mu kpiące spojrzenie, zaraz wracając do wcześniejszego zajęcia.
- Zamknąłbyś chociaż gębę. Nie mam ochoty oglądać twoich siódemek – warknął w jego stronę.
O dziwo nie kazał mu wyjść, co Alec odebrał jako dobry znak. Zawsze coś. Nie wyznawał zasady „został wyrzucony drzwiami, wrócił oknem”, ale z Aaronem chyba nie można było inaczej.
- W moim uzębieniu ostatnie są ósemki. Jestem mądry, więc mam zęby mądrości – zaśmiał się i wykonał jeszcze kilka kroków w jego stronę, opierając się bokiem o ścianę budynku.
- Gdybyś był taki mądry, to wiedziałbyś, że nie potrzebuję towarzystwa – rzucił gburowatym tonem. – Świetnie radzę sobie sam. Nie potrzebuję kogoś, kto będzie mi tylko przeszkadzał – dodał i po tych sowach zapadła cisza. Przerywana była jedynie ciężkimi oddechami blondyna i kolejnymi ciosami, które lądowały na specjalnie ustawionym worku treningowym. Chłopak w pewnym momencie sam urwał swoją czynność i obrócił się do Aleca. – To w niczym nie pomaga, Lightwood – wyrzucił mu, ale ten nie wiedział, o co mu chodzi.
Czarnowłosy wyprostował się na to stwierdzenie i wpatrzył w niego ze zmarszczonymi brwiami, oczekując ciągu dalszego. Nocny Łowca jednak nic od siebie nie dodawał, więc ten musiał sam zapytać, bo pewnie bez tego niczego by się nie dowiedział.
- Nie rozumiem – przyznał szczerze.
Aaron westchnął głęboko i mruknął pod nosem ciche „idiota”. Nic dziwnego, że nie rozumiał, bo przecież do jego małego móżdżka rzadko kiedy coś docierało, a szczególnie coś konkretnego. Jak to możliwe, że sam się nie domyślił tego, o co mu chodziło? Przecież to niemal niemożliwe, przynajmniej zdaniem Aarona.
- Oczywiście, że nie rozumiesz – mruknął sarkastycznie. – Zarzekałeś się, że trening pomaga ci się ogarnąć. Że to coś co jest w stanie zebrać twoje myśli i pomóc ci się wyładować. Ściemniałeś. To w niczym nie pomaga. Jakoś nie czuję się po tym super, a tłukę w ten worek już dobre półgodziny – wyjaśnił i zrobił minę, jakby miał do czynienia z kimś niepełnosprawnym umysłowo.
Czarnowłosy bardzo się starał. Naprawdę. Bardzo się przed tym wzmagał, ale ostatecznie nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Miał ochotę wybuchnąć, ale to byłoby pewnie źle odebrane. Nie wiedział, dlaczego czuł tę przemożoną chęć, ale z pewnością miało to coś wspólnego z tym debilem, który właśnie stał obok niego. To, że na niego spojrzał, jeszcze bardziej go rozbawiło, bo Nocny Łowca wpatrywał się w niego z niezrozumieniem i jednocześnie mordem w oczach i robił przy tym śmieszną minę.
- I z czego się śmiejesz? – zdenerwował się Aaron i rzucił w niego pierwszą lepszą rzeczą, jaka znalazła się w zasięgu jego ręki. Alec jednak szczęśliwie uniknął uderzenia, bo w odpowiednim czasie się uchylił przed lecącym przedmiotem, ale nawet teraz z jego twarzy nie znikał uśmiech. – Po co z tobą gadam?
- Bo nikt inny nie chciałby marnować na ciebie czasu – odpowiedział mu Lightwood.
- Z pewnością – rzekł sarkastycznie i odwrócił się w stronę worka, ponownie zaczynając uderzać w niego pięściami.
Starał się ignorować czarnowłosego, wierząc w to, że dzięki temu ten sobie pójdzie i nareszcie odzyska wcześniejszą ciszę. Tak się jednak nie stało, bo Alec nie miał zamiaru go zostawiać. Za dobrze się bawił.
- Nie pomaga, bo nawet nie chcesz się uspokoić. Nie będę zgadywał, co jest powodem twojego podłego nastroju, bo i tak będziesz się wypierał – stwierdził, mając całkowitą rację. Aaron wciąż nie zwracał uwagi na jego słowa, ale Alec wiedział, że ten go słuchał. Gdyby tak nie było, nie drgnąłby na ostatnie zdanie. Jednak to była jego jedyna reakcja, więc Lightwood rozejrzał się dookoła, chcąc wymyślić jakiś inny temat do rozmowy. Jego wzrok przykuł łuk leżący niedaleko Nocnego Łowcy i strzały, które porozrzucane były tuż pod tarczą. Czyżby ten rzeczywiście tyle razy nie trafił? Chyba mu dzisiaj nie szło. – Strzelałeś? – zapytał wprost, postanawiając nie bawić się z nim w żadne gierki.
- Nie – odparł szybko, ale Lightwood i tak wiedział, że było inaczej.
- Strzelałeś – odpowiedział sam sobie i uśmiechnął się pod nosem.
- Skoro wiesz, to po co się pytasz? – warknął Aaron, zły za to, że Alec zauważył jego porażkę. – Nie mogę dzisiaj dobrze wycelować – przyznał niechętnie i wzruszył ramionami. – Zresztą to i tak głupie. Nie wiem, po co sięgałem po łuk.
Może i on nie wiedział, ale Alec i owszem. Wolał jednak to zostawić i ciągnąć rozmowę, skoro ten już raczył udzielać mu odpowiedzi.
- Nie jesteś cierpliwy, więc łuk cię nie lubi – zaczął. – Do tego trzeba skupienia, a tego z pewnością ci brakuje. Cały czas myślisz tylko o jednym.
- Niby o czym? – zaciekawił się Aaron, prychając pod nosem.
Lightwood jak zwykle zachowywał się tak, jakby pozjadał wszystkie rozumy, a tak naprawdę nie miał racji. Nic nie wiedział i nawet nie powinien próbować oceniać sytuacji. Mylił się. Właśnie to próbował sobie wmówić Aaron i jak na razie dobrze mu szło.
- Raczej o kim – zaśmiał się odrobinę szyderczo.
- Chyba śnisz – odparł blondyn, używając tego samego tonu.
- O. Czyżby? – zapytał Alec i sięgnął po telefon, który leżał na ławce i do niego nie należał. Udał, że w nim grzebie i zagwizdał głośno. – Więc co tu robią te wszystkie połączenia? – chciał wiedzieć.
- Co? – mruknął pod nosem i obrócił się w jego stronę.
Alec uniósł brew i patrzył tylko, jak ten w kilku susach pokonał dzielącą ich odległość i wyrwał mu urządzenie z dłoni. Aaron był zły, ale całe powietrze nagromadzone w jego płucach uleciało z nich, kiedy zobaczył, że ekran jest ciemny.
- Nawet go nie odblokowałem, ale twoja reakcja mówi sama za siebie – stwierdził Lightwood, cały czas obserwując ruchy drugiego.
- Nie wiem, o czym mówisz – blondyn próbował mu wmówić, że ten się mylił.
Tak bardzo chciałby, żeby ten był w błędzie.
- Przestań, Aaron – sprzeciwił się Alec. – Przecież wiem, że próbowałeś się z nim skontaktować – powiedział, mając na myśl Jasona.
Wolał jednak nie wymawiać przy nim tego imienia, bo nie wiedział, jak chłopak może się zachować. Reakcje Aarona bywały przeróżne i naprawdę ciężko było je przewidzieć.
- Raz do niego zadzwoniłem i to wszystko – wyznał i po raz kolejny wzruszył ramionami na znak tego, że nie bardzo go ten temat interesował. – Nie chce mu się oddzwonić to jego sprawa. Mam to gdzieś. Niech sobie nie myśli, że mnie to ruszy. Nie mam ochoty na jego głupie fochy. Nie wiem nawet, o co mu chodzi, bo przecież nie raczył mnie uprzedzić o tym, że nie będzie się ze mną kontaktował – wyjaśnił.
Alec słuchał jego wywodu i dziwił się temu, że Aaron był chyba przekonany o tym, że chłopak rzeczywiście powinien go wcześniej uprzedzić. Lightwood nie wiedział jednak, w jaki sposób ten miałby to niby zrobić. Przecież to było bez sensu.
- Nie wiem, czy powinien. Skoro się nie odzywa, to ma pewnie powód – wyraził swoją opinię. – Serio dzwoniłeś tylko raz? – zapytał z uniesioną brwią.
Aaron zawahał się chwilę, ale w końcu postanowił udzielić mu szczerej odpowiedzi.
- No dobra. Może kilka razy więcej niż raz, ale co za różnica? – chciał wiedzieć. – Nie myśl sobie, że mi zależy, bo to nieprawda. I niby jaki miałby mieć powód? – warknął.
Lightwood uśmiechnął się pod nosem. Zrobił to jednak tak, żeby jego rozmówca tego nie widział, bo mógłby to błędnie odebrać. Alec od początku wiedział, że nie skończyło się na jednym połączeniu i teraz był zadowolony z tego, że miał rację. Poza tym sam sposób, w jaki Aaron się zapierał przed prawdą, był trochę śmieszny.
- Nie mi to oceniać i nie musisz mnie o niczym przekonywać. Doskonale wiem o tym, że ci nie zależy – odpowiedział odrobinę sarkastycznie, ale Aaron najwyraźniej nie dosłyszał tej nutki ironii, bo tylko kiwnął głową, nie zwracając mu uwagi. – A jaki ma powód? Skąd mam wiedzieć. To ty się z nim spotykasz. Nie ja. Nie wiem nawet, o czym gadacie – stwierdził szczerze.
- O niczym konkretnym. Ostatnio chyba wcale nie rozmawialiśmy. Wiesz – zaczął i na chwilę przerwać, by nad czymś pomyśleć – zamieniliśmy kilka zdań, ale to wszystko. Jakoś jak go widzę, to mam ochotę na coś innego niż rozmowa – przyznał z lubieżnym uśmieszkiem.
Alec pokręcił głową, widząc jego rozmarzoną minę. Doskonale wiedział, co ten miał na myśli i nie musiał nawet o to pytać. Jeżeli chodziło o takie tematy, Aarona łatwo można było rozszyfrować.
- Może wciąż ma pretensje o… wiesz o co – zakończył koślawo, ale i tak miał pewność, że ten wie, iż chodzi mu o ich ostatnią kłótnię.
Może i Aaron nie nazywał tej rozmowy kłótnią, ale sam stwierdził, że była to dosyć ostra wymiana zdań.
- Nie wiem, ale gdyby tak było, to czy dałby się… - przerwał, widząc, że oczy Aleca zrobiły się większe. Chyba za dużo informacji. Aaron zaśmiał się z niego i kontynuował, jakby nigdy nic. – Wątpię, ale jeśli tak, to nie mam już co w tej sprawie zrobić. Przeprosiłem go – wyznał i zrobił minę, jakby to rzeczywiście było czymś niezwykłym i wielkim poświęceniem z jego strony.
Chociaż kiedy Alec tak na niego patrzył, to mógłby podejrzewać, że ten naprawdę tak myślał i odbierał to w ten sposób. Niektórym ciężko przechodziło to słowo przez gardło i Aaron najwyraźniej należał do tej grupy.
- Czasem nawet przepraszam nie wystarczy. Chyba się wtedy zagalopowałeś – przyznał szczerze, ale zrezygnował z dalszej części wypowiedzi, bo miał świadomość tego, że Aaron mógłby się zdenerwować. Już teraz patrzył na niego z chęcią mordu w oczach, a Alec zdecydowanie nie chciał dzisiaj ginąć. – Ale jak już mówiłem, nie mnie to oceniać – powtórzył swoje wcześniejsze słowa. – Pewnie nawet nie mam racji – dodał.
- Właśnie – przyznał mu rację. – To nie twoja sprawa – znowu przybrał maskę niemiłego gbura, który nie przejmuje się zdaniem innych. – Ja i Jason… - zamyślił się, ale zaraz potrząsnął głową. – Nie wiem, o co mu chodzi – powiedział już któryś raz podczas ich rozmowy – ale nie mam zamiaru więcej się z nim kontaktować. I tak wiem, że zaraz mu przejdzie i to on pierwszy będzie chciał się spotkać. Ja już swoją część wykonałem. Teraz muszę tylko czekać, aż Jason się ruszy. Pytanie tylko, czy wtedy mi się będzie chciało marnować na niego czas? – zaśmiał się szyderczo i chyba chciał jeszcze coś dodać, ale zapatrzył się w przestrzeń za Aleciem, po czym mruknął: - Idę się napić – i ruszył w stronę torby, która znajdowała się na drugim końcu sali.
Alec nie popierał toku myślenia Aarona. Chłopak prędzej czy później się na tym przejedzie. Nie mógł się cały czas przed tym wszystkim wzbraniać, bo Alec miał pewność, że źle na tym wyjdzie. Teraz jednak zaciekawiło go, co takiego sprawiło, że Aaron zamilkł i odszedł, więc odwrócił się, patrząc za siebie.
- Dzień dobry – usłyszał głos swojego chłopaka i automatycznie się uśmiechnął.
Magnus pokonał dystans, jaki ich dzielił i cmoknął Aleca w policzek, kątem oka patrząc na Aarona, który się w nich wpatrywał. Lightwood nie mógł tego wiedzieć, bo teraz to Nocny Łowca znajdował się za jego plecami. Nie wiedział więc, że spojrzenia blondyna i czarownika się skrzyżowały, co nie bardzo podobało się Magnusowi.
- Co tu robisz? – zaciekawił się Alec, nie zauważając napięcia, jakie było między jego chłopakiem a Aaronem. 
          Oparł się bokiem o ścianę i kiwnął w jego stronę. Naprawdę cieszył się z tego, że go widział. Nie przypominał sobie jednak, żeby się umawiali na coś konkretnego, bo czarownik miał mieć cały dzień zajęty i miał pracować.
- Szukałem cię – przyznał szczerze Magnus i uśmiechnął się szeroko, widząc jego reakcję na swój widok. Już nie patrzył na Aarona, ale miał świadomość tego, że dalej się im przygląda. Wolał skupić się na Alecu, bo to dla niego na chwilę się wyrwał. – Zostawiłeś u mnie na biurku – podał mu jego telefon. – Nie myśl, że nie wiem, po co to zrobiłeś – mruknął mu do ucha i przejechał nosem po jego szyi, odrobinę go przy tym łaskocząc.
Lightwood zachichotał, ale Magnus nie miał pojęcia dlaczego. Nie wiedział, czy było to spowodowane pieszczotą, czy tym co powiedział.
- Po prostu go zapomniałem – wyznał rozbawiony i zrobił niewinną minę, która w jego wykonaniu była trochę śmieszna.
- Nie kłam – poprosił go czarownik, doskonale wiedząc, że nie było to prawdą. Za dobrze go znał, by mieć taką pewność. Poza tym Alec nie umiał kłamać ani oszukiwać. W ogóle się do tego nie nadawał. – Wiem, że zrobiłeś to specjalnie i prosiłbym cię, żebyś nie robił tego więcej. Powiedziałem ci, że nie mam zamiaru cię sprawdzać, bo ci ufam, ale to ty chyba w ten sposób chcesz sprawdzić, czy nie chcę cię oszukać. Wierzę ci i to, że zostawisz swoją komórkę na moim biurku wcale tego nie zmienia. Nie mam zamiaru przy pierwszej lepszej okazji rzucać się na twój telefon i sprawdzać twoje wiadomości.
- To dobrze – przyznał i schował urządzenie do kieszeni. – Cieszy mnie to. To, że teraz mam pewność również – dodał szczerze.
- Wcześniej jej nie miałeś? – zaciekawił się Bane.
  Alec odrobinę się zmieszał, ale nie zamierzał zmieniać tematu. Zastanowił się jedynie chwilę dłużej i wyznał:
- Sam powiedziałeś, że chciałbyś go przejrzeć – przypomniał mu. – W ten sposób miałeś taką możliwość – wzruszył ramionami.
- To, że chciałbym to zrobić, nie oznacza, że to zrobię. Przecież nie chcesz, żebym grzebał ci w telefonie. Zasługujesz na minimum prywatności – powiedział.
- Tylko minimum? – zaśmiał się Lightwood, unosząc brwi.
  Magnus znał ten ton i wiedział, do czego jego chłopak zmierzał. Uśmiechnął się szeroko i obejrzał go od stóp do głów, dłużej zatrzymując się na dolnych partiach jego ciała. Nie uszło to uwadze Aleca, który zaśmiał się wesoło i uderzył go lekko w ramię.
- Nic innego się przede mną nie ukryje – stwierdził Bane i przyciągnął go na moment do siebie, całując czule w usta i obejmując w pasie. Nie dane mu było jednak długo się tym cieszyć, bo Alec zaraz przerwał, przypominając sobie najwyraźniej o obecności Aarona. Chłopak obrócił się w jego stronę i mógłby przysiąc, że Nocny Łowca w tym samym momencie odwrócił wzrok. Alec nie był pewien, czy ten im się przyglądał, ale nie było to dla niego ważne. Obrócił się z powrotem do Magnusa i uśmiechnął delikatnie, widząc jego zadowoloną minę. Zaraz też usłyszał jego pytanie, które ten miał zamiar zadać, kiedy tylko przekroczył próg sali. – Czyżby prywatny trening?
  Alec zaśmiał się cichutko i pokręcił głową.
- Jeśli już trenuję dodatkowo to zwyczaj sam. Nie potrafiłbym się skupić, kiedy ktoś by mi towarzyszył – przyznał szczerze i rzeczowo. – Poza tym jeżeli już miałbym się z kimś gimnastykować to tylko z tobą – dodał, chcąc po raz kolejny zobaczyć lubieżny uśmieszek swojego mężczyzny.
Tak też się stało. Magnus uśmiechnął się szeroko i pocałował go w czoło, śmiejąc się pod nosem.
- Bardzo mi się to podoba – wyznał zadowolony ze słów swojego chłopaka.
Po tym poczuł się lepiej i pewniej. Bardzo lubił, kiedy Alec prawił mu takie komplementy. Zawsze był na nie łasy.
- Wiem – skinął mu głową Lightwood i odsunął go od siebie na taką odległość, by mogli normalnie kontynuować rozmowę. – Jak praca?
- Ciężko – wyznał szczerze i pokręcił głową. – Twoja matka ma dzisiaj podły humor i nic się jej nie podoba.
- Najwyraźniej nie ona jedna – odpowiedział mu Alec, ruchem głowy wskazując na Aarona.
  Nic jednak więcej nie dodał, pozwalając by to znowu Magnus zabrał głos. Bane nie spojrzał w kierunku blondyna, by ten nie pomyślał, że o nim rozmawiają. W zasadzie to rzeczywiście nie rozmawiali. To była jedynie wzmianka.
- Wyszła na chwilę, więc postanowiłem zaczerpnąć świeżego powietrza i uwolnić mój umysł od jej cudownych rad – zakpił. – Nie kwestionuję tego, że jest dobrą Nocną Łowczynią, ale czarownikiem już nigdy nie zostanie – zaśmiał się.
  Alec niechętnie bo niechętnie, ale musiał przyznać mu rację. Jego matka bardzo często starała się pokazać wszystkim, że ma rozeznanie w każdej dziedzinie na świecie.
- Mimo to jakieś postępy? – zapytał.
- Tak. Bardzo dużo już dzisiaj zdziałaliśmy. Od jakiegoś czasu wszystko brnie do przodu w zastraszającym tempie. Nareszcie elementy układanki zaczynają przypominać całość – wyznał, nie patrząc w jego stronę. Kiedy już na niego spojrzał, uśmiechnął się czule i sięgnął po jego dłoń. – Myślę, że już niedługo będzie można mówić o czymś konkretniejszym, ale na razie muszę się skupić na działaniach i to im poświęcać czas, dlatego muszę cię już chyba zostawić. Zobaczymy się wieczorem?
- Mam nadzieję, że tym razem przyjdziesz zanim będę spał – odpowiedział mu, nawiązując do dzisiejszej nocy, kiedy to Nocny Łowca nie był w stanie zauważyć, o której ten przyszedł, bo było już grubo po północy i po prostu zasnął.
- Obiecuję – przyrzekł i cmoknął go w policzek, rejestrując przy okazji znajome kroki. – Oho, królowa lodu wraca – rzekł, mówiąc oczywiście o Maryse. Alec przewrócił oczami, a on poszedł do drzwi wyjściowych. Alec patrzył, jak ten odchodzi, mając nadzieję, że rzeczywiście odwiedzi go dzisiaj wcześniej niż wczoraj. – Do zobaczenia – powiedział jeszcze Bane, zanim przekroczył próg pomieszczenia.
  Nocny Łowca obejrzał się po sali i ze zdziwieniem stwierdził, że oprócz niego nikogo już nie było. Nie słyszał, żeby Aaron wychodził, ale tak najwyraźniej musiało się stać, bo chłopaka nigdzie nie było. Alec nie wiedział jednak, kiedy to miało miejsce. Ruszył więc w ślad za swoim chłopakiem i przystanął na moment, widząc, że ten szedł korytarzem wraz z jego matką. Nie chciał na nich wpaść, więc postanowił poczekać. Przy okazji usłyszał coś, co go zaciekawiło. Nie miał zamiaru podsłuchiwać, ale to było chyba silniejsze od niego. Kiedy ci zniknęli mu z oczu, po cichu poszedł za nimi.
- Jesteś pewien, że dasz sobie radę? – zapytała jego matka. – To podobno bardzo silny czar i potrzebna jest do niego ogromna moc…
- Której nie posiada wielu czarowników, ale ja na szczęście tak – dokończył za nią Magnus.
  Alec zauważył, że w rozmowie z nim i jego matką używał dwóch zupełnie różnych tonów. To Maryse przypadł ten oschły i rzeczowy, co go odrobinę cieszyło.
- Powiedz, jeśli będziesz czegoś potrzebował – zaoferowała kobieta, podając mu jakieś dokumenty.
  Magnus przejrzał je oględnie i zaraz przełożył do drugiej ręki. Spojrzał na Maryse i przystanął na moment.
- Jak na razie wiem tylko, że będę potrzebował przestrzeni – dodał coś jeszcze, ale tego Alec nie był w stanie usłyszeć, bo oboje zniknęli za drzwiami gabinetu czarownika, do którego ten nie mógł teraz wejść.

______________________________

Co się roi w Waszych główkach?

14 komentarzy:

  1. Mialam isc spac, ale patrze... A tu nowy rozdzial ���� Kocham <3

    ~Airy

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!! Intrygujące!! Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaa. Nie wiem co w mojej głowie się dzieje! Totalny chaos! ;D
    Nie ładnie tak szpiegować, Alec! Xd
    Widze że relacje Maleca są na bezpiecznym gruncie ;*
    A ta scena kiedy Aaron tak patrzył na Magnusa i Aleca... Zazdrości im . Choć w sumie to oni ukrywają się przed rodzicami Aleca. Ale większość już wie o nich, że są razem ;>
    No ale Aaron ma gorszą sytuację, bo spotyka się z Przyziemnym, który nie zna Świata Cieni ;/
    Co do Aarona... Bidulek , widać , że tęskni!
    Czyżby się wkurzył i poszedł do Jasona? A może będzie go śledzić? No coż runa niewidzialoności załatwia sprawe xd
    Haha xd za dużo myślę ;)
    Czekam na next ;*
    Ashley <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaron się szybko irytuje i trzeba mu wybaczyć to, że czasem działa impulsywnie. Czego szukał u Magnusa i Aleca? Czyżby rzeczywiście im zazdrościł? Ale to by chyba oznaczało... Nie, nie mogę tego napisać :D
      Za dużo myślisz xd
      Dziękuję i ściskam mocno. Zapraszam do czytania :*

      Usuń
  4. Hahaha gram sobie w GTA V i tak pomyślałam , a zobaczę co nowego w necie i weszłam na bloga i takie miłe zaskoczenie , już nowy rozdział :D. Uuuu Alec nie ładnie tak szpiegować :P Nie mogłam z tego tekstu "królowa lodu" to tak pasuje do Maryse. Niech Alec Aronowi pogodzić się z Jasonem błagam !!!! , no to ten ja lecę dalej grać ;) . Standardowo Weny !!! i czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graj, graj. Ale wróć :*
      Alec wcale nie szpiegował... Po prostu podsłuchiwał i się skradał. To nie to samo :))
      Zobaczymy, co Aaron będzie w stanie zrobić. A może sobie odpuści?
      Dziękuję bardzo :*

      Usuń
  5. O kurcze! Widzę, że z Maleciem lepiej, ale miejmy nadzieję, że Magnus poradzi sobie z tym jakże trudnym zadaniem :D Wciąż nie mogę się przestać śmiać z "królowej lodu" haha to mnie rozwaliło ;D ♥ WENY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magnus ma zapewnienia Aleca i to mu powinno wystarczyć. Nie ma po co go już sprawdzać. Chociaż korci, korci... :D
      Dziękuję :*

      Usuń
  6. Świetny ��
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, hej kiedy next ?
    Już tęsknię za Jaronem ( cóż to się stało ! :D ) i Maleciem ........
    - A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę później, ale już jest. Zapraszam do czytania :))

      Usuń