niedziela, 29 marca 2015

ROZDZIAŁ XIII

Magnus wyszedł z Instytutu. Zaraz za jej bramą wziął głęboki oddech świeżego powietrza. Bardzo cieszył się z tego, że za chwilę zobaczy się z Cate. Tak dawno się nie widzieli. Oczywiście nikomu by się do tego nie przyznał, ale taka była prawda. Powoli zaczynało mu brakować rozmów ze swoją najlepszą przyjaciółką. Umówił się z nią na trzynastą, ale swój gabinet opuścił już chwilę po dwunastej. Wziął prysznic i przebrał się w spodnie o kolorze écru i granatową koszulę ze świecącymi wykończeniami, która idealnie kontrastowała z jego kocimi oczami. Do tego założył eleganckie, czarne buty i marynarkę w tym samym kolorze. Włosy posypał brokatem. Przed wyjściem chciał powiedzieć Alecowi, że już wychodzi, ale nie mógł go znaleźć.
Trasę do domu Cate przebył w około piętnaście minut. Bywał tam już tyle razy, że dotarłby spokojnie z zamkniętymi oczami. Zapukał i wszedł nie czekając na odpowiedź gospodyni. Równie dobrze mógłby wcale nie pukać, ale nie był do tego przyzwyczajony.
Już od progu dało się wyczuć piękny zapach przygotowywanej potrawy. Czarownik wszedł do kuchni i oparł się o futrynę krzyżując ręce na piersi. Cate ubrana była w jasnobrązową sukienkę. Włosy miała upięte w kok, z którego wystawały pojedyncze kosmki. Do tego biały fartuszek i lekki makijaż.
- Dzień dobry – przywitał się wesoło Magnus.
Cate najwyraźniej nie wiedziała, że już przyszedł, bo odwróciła się zaskoczona słysząc jego głos. Uśmiechnęła się szeroko.
- Magnus – powiedziała ciepło. - Witaj – odłożyła drewnianą łyżkę, którą trzymała w dłoni i do niego podeszła. Przytuliła go mocno i pocałowała w policzek.
- Dobrze wyglądasz – stwierdził odsuwając ją na długość ramienia i mierząc wzrokiem.
- Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem. - Ty również wyglądasz nie najgorzej – zaśmiała się.
- Nie najgorzej? - oburzony poprawił marynarkę.
- Oj, Magnus, Magnus – pogłaskała go po policzku. - Usiądź, proszę. Zaraz będzie gotowe.
I rzeczywiście po kilku minutach posiłek był skończony. Zanieśli go do jadalni razem ze sztućcami i talerzami.
Po zjedzeniu obiadu przenieśli się do salonu. Długo rozmawiali aż w końcu około piętnastej Cate zaproponowała wspólne zakupy.
- Zakupy? - Magnus się rozpromienił.
- Tak. Od dawna miałam w planach większe zakupy, ale nigdy nie miał mi kto towarzyszyć – wyznała. - Masz jeszcze trochę czasu?
- Dla ciebie zawsze – odpowiedział, co wywołało u niej szeroki uśmiech.
- Mieszkanie z Nocnymi Łowcami ci służy – powiedziała po chwili, kiedy szli już chodnikiem.
- W jakim sensie? - zapytał szczerze zdziwiony.
Przyjrzała mu się uważniej i złapała pod ramię.
- Nie wiem dokładnie, ale coś w tobie uległo zmianie. Zachowujesz się i nawet mówisz jakoś inaczej – przyznała.
Przez moment zastanawiał się, czy to co mówiła jest możliwe. On sam nie wyczuwał żadnej różnicy.
- Inaczej w dobrym stopniu czy ..? - zapytał.
- Oczywiście, że w dobrym – odrzekła szybko.
Zamyślił się.
- Może to przez to, że nie widzieliśmy się tyle czasu. A może przez pogodę. Tak ciepło i przyjemnie. Trawa rośnie, ptaki śpiewają – proponował.
- Nie, nie – zaprzeczyła. - To coś innego. Zupełnie jakbyś się zakochał – rzuciła wesoło. Po kilku chwilach spojrzała na niego uważnie, bo dotarło do niej to, co powiedziała. Magnus nie odezwał się słowem, ale kiedy zobaczył jej prześwietlający wzrok, odrzekł:
- Cate, gdybym się zakochał, pierwsza byś o tym wiedziała – mówił to spokojnym tonem.
- Mam taką nadzieję – odetchnęła z ulgą. Już się przestraszyła, że o czymś jej nie poinformował. Naturalnie chciałaby, żeby jej przyjaciel ułożył sobie życie z kimś, kogo pokocha i kto odwzajemni jego uczucie, ale sama myśl, że nie powiedziałby jej o tym, napawała ją strachem. - A ten młodzieniec? Masz z nim jakiś kontakt?
- Jaki młodzieniec? - zapytał. Nie przypominał sobie, żeby mówił jej coś wcześniej o Alecu.
- Kiedy widzieliśmy się ostatnim razem narzekałeś, że przerwałam ci spotkanie z jakimś wyjątkowym chłopakiem – przypomniała mu. - Pytam więc, czy masz z nim kontakt?
Przeszukał pamięć poszukując wydarzenia, o którym mówiła. Rzeczywiście, miało to miejsce jakiś czas temu. Był wtedy zły, bo nie wiedział czy jeszcze kiedykolwiek spotka Lightwood'a. Uśmiechnął się szeroko.
- Więc? - przerwała jego rozmyślania niecierpliwiąca się Cate. - Spotykasz się z nim? Kim on jest? - dopytywała się.
- Co masz na myśli mówiąc „spotykasz się”? - zapytał z uniesioną brwią.
- AAA! - krzyknęła wesoło. - Mam cię. Już się nie wymigasz.
- Odpowiem na twoje pytania, ale nie teraz. Mieliśmy chyba robić zakupy – wypomniał jej.
Doszli właśnie do jednego z ulubionych sklepów Cate. Kobieta postanowiła nie kontynuować tematu. Magnus powiedział, że odpowie na jej pytania, a ona nie miała powodu, żeby mu nie wierzyć. Dlatego do końca zakupów nie poruszała tematu tajemniczego chłopaka.
Przez prawie dwie godziny chodzili od jednego sklepu do drugiego. Zadaniem Bane była pomoc przy doborze sukienki na bal, na który została zaproszona. Szła w towarzystwie jakiegoś wysoko postawionego urzędnika, który w dodatku jej się podobał, więc nie mogła pokazać się w byle czym. Oczywiście jak to zakupy z Magnusem, na jednej sukience się nie skończyło. Kupiła sobie jeszcze dwie inne, w których jego zdaniem wyglądała olśniewająco, spódnicę przed kolano, która podkreślała jej zgrabne nogi i dwie pary butów, jedne płaskie, drugie z piętnastocentymetrowym obcasem. Sam zakupił jedynie łososiową koszulę i wąskie ciemne dżinsy. No i prezent dla Aleca, ale schował go, żeby dziewczyna go nie dojrzała.
Po ponad czterech godzinach zasiedli na wygodnych krzesłach w jakiejś ekskluzywnej knajpce w centrum handlowym, w którym robili zakupy.
- Oj, zdążyłam zapomnieć, co znaczą zakupy z Magnusem Bane'em – oznajmiła zmęczonym głosem. - Nic tak nie zmęczy człowieka, jak dzień spędzony z tobą – zaśmiała się.
- Dziękuję bardzo – pokazał jej język.
Podszedł do nich kelner. Grzecznie poprosili o kawę i ciasto. Po kilku minutach otrzymali swoje zamówienie i kontynuowali rozmowę.
- Jak ci się mieszka w Instytucie? - zapytała. - Jak cię traktują? Nie robią ci żadnych problemów?
- Catie, proszę cię. Jesteś zbyt nadopiekuńcza. Za dużo o tym myślisz. Nie jest źle. Naprawdę. Myślałem, że będzie gorzej – westchnął. - A jest całkiem całkiem.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi. Poplotkowali jeszcze jakiś czas na temat ich wspólnych znajomych i dziewczyna przeszła do bardziej interesujących ją rzeczy.
- Opowiadaj o tym chłoptasiu. Kim on jest? - powtórzyła swoje wcześniejsze pytanie. - Jak się nazywa?
Magnus westchnął.
- Alexander – powiedział tęsknym głosem. Jego przyjaciółka się zaśmiała.
- Alexander – pokiwała głową. - Opowiedz mi coś o nim – zaproponowała.
Zamyślił się. Nie wiedział, co jej powiedzieć.
- Alexander.. Hm.. Jest mądry, inteligenty – zaczął wymieniać. - Potrafi mnie rozśmieszyć, jest bardzo zabawny – uśmiechnął się słodko.
- Jaki jest jeszcze?
- Inni twierdzą, że jest nieśmiały. Może i mają rację – przyznał. - Często się rumieni, co dodaje mu uroku. Hmm.. Stara się nie zostawiać niczego na ostatnią chwilę. Jest bardzo staranny. Kiedy nie może czego zrozumieć, słodko marszczy nosek – myślał i mieszał od niechcenia swoją kawę.
Cate się zaśmiała, dlatego przeniósł na nią swój wzrok i spojrzał na nią pytająco.
- Kontynuuj proszę.
- Nie potrafi się długo gniewać. Nie potrafi być niemiły. Dla osób, które są dla niego ważne, może zrobić bardzo dużo. Jest świetny w tym, co robi – wzruszył ramionami. - Nie wiem, co bym ci mógł o nim jeszcze powiedzieć. Musiałabyś go poznać. Jest naprawdę ciekawą istotą. Jest nieprzewidywalny. Nigdy nie wiem, co zrobi, jak zareaguje na daną rzecz.
- A jego wygląd?
- Jest bardzo przystojny. Ma piękne oczy, w których można utonąć. Są jak księga, w której ukryte są wszystkie jego emocje. Jest świetnie zbudowany, wysportowany, dwa/trzy centymetry niższy ode mnie – dodał z dumą. - Ewidentnie podoba się także innym, widzę, jak na niego patrzą.
Cate słuchała uważnie jego słów. Bardzo cieszył ją fakt, w jaki sposób opowiadał jej o tym chłopaku.
- Jesteś pewien, że nie jesteś w nim zakochany? - zapytała, kiedy skończył.
- Tak, to nie jest miłość – wyczuła, że chciał dodać coś jeszcze.
- Ale? - zachęciła go.
- Ale myślę, że byłbym w stanie się w nim zakochać – westchnął. - I trochę się tego obawiam.
- Dlaczego? - zadała pytanie szczerze zdziwiona.
- Sam nie wiem – upił łyk kawy. - Nie znam go zbyt długo, a już mu ufam. I to samo czuję z jego strony. Wiem, że on także mi ufa.
- To dobrze. Każdy związek opiera się na zaufaniu – oznajmiła.
- Ee.. Cate.
- Co takiego, skarbie?
- My nie tworzymy związku – skrzywił się.
- Słucham? W jakim sensie?
- W normalnym – mówił spokojnie. - Nie jesteśmy razem. Alec nie jest moim chłopakiem – wyznał smutno.
- A przepraszam bardzo, na co ty czekasz? - zapytała trochę gniewnie.
- Nie rozumiem – zmarszczył czoło.
- Opisujesz go w samych superlatywach. Nie mówisz o nim żadnego złego słowa – wymieniała. - Twierdzisz, że mu ufasz i że on również ufa tobie. Potrafi cię rozśmieszyć, a to nie mały wyczyn. Dlaczego nie jest twoim chłopakiem? Co jest nie tak? - nie odzywał się. - O nie, nie mów tylko, że jest hetero – przeraziła się.
Uśmiechnął się ciepło.
- Nie, nie jest hetero – powiedział to, tak jakby powinno być to czymś oczywistym, nawet dla osoby, która go nie znała. - Wiem też, że mu się podobam, ale nie wiem, jak zareagowałby, gdybym.. - urwał na chwilę. - Jak zareagowałaby jego rodzina, najbliżsi, gdyby powiedział im, że umawia się z czarownikiem.
- A znam go chociaż? – spróbowała z innej strony. - Był kiedyś u ciebie na przyjęciu? Kręci się tam pełno Podziemnych, może go kiedyś spotkałam?
- Ee, on nie należy do Podziemnych – wyznał cicho.
- Przyziemny? - uniosła brew. - Nigdy nie..
- Nocny Łowca – przerwał jej.
Zapadła cisza.
- Jak się nazywa ten Alexander?
Wiedział, że to pytanie prędzej czy później padnie.
- Lightwood. Alexander Lightwood.
- Syn Maryse i Roberta?
Westchnął.
- Ten sam.
Odetchnęła z ulgą.
- Zawsze mogłeś trafić gorzej – wyjaśniła. - Są ci winni masę przysług, może oddadzą ci w zamian syna – rzuciła żartobliwie, czym oczyściła atmosferę.
- To nie jest śmieszne – powiedział, chociaż zaśmiał się melodyjnie.
Na tym Cate postanowiła zakończyć swoje przesłuchanie. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, ale w końcu musieli się rozstać. Magnus odprowadził przyjaciółkę pod same drzwi jej domu, oddał jej torby z ubraniami do niej należącymi i wyściskał ją mocno.
- Dbaj o siebie – wyszeptał jej do ucha.
- Do tej pory jakoś dawałam sobie radę – uśmiechnęła się do niego ciepło. - A ty spróbuj – dodała tylko. Dokładnie wiedział, że chodziło jej o Aleca.
- Mam nadzieję, że spotkamy się za niedługo – pocałował ją w policzek i życząc dobrej nocy odwrócił się na pięcie i odszedł.
Do Instytutu dotarł po dwudziestej drugiej. Jak to przystało na Nocnych Łowców i ich tryb życia, dużo osób krzątało się jeszcze po korytarzach. Pstryknięciem palca odesłał wszystkie zakupione rzeczy wraz z marynarką do swojego pokoju, a sam udał się do kuchni. Po drodze odpiął górny guzik i mankiety. Podwinął rękawy do łokci i wszedł do pomieszczenia. Znajdowała się tam dziewczyna, którą skądś kojarzył. Postanowił jednak nie zajmować nią myśli, tylko zrobić gorącą czekoladę. Podczas kiedy ją przygotowywał, do kuchni weszła Isabelle.
- O, witaj Magnus – przywitała się ciepło. - Alec mówił, że wybierałeś się dzisiaj na spotkanie z przyjaciółką. Jak było? Udało się?
- Tak, dziękuję – odpowiedział z uśmiechem. - Jestem tylko odrobinę zmęczony – przyznał. - Alec u siebie?
Kątem oka dostrzegł, że dziewczyna, która stała obok drgnęła, kiedy usłyszała imię Lightwood'a.
- Kate, uważaj, rozlewasz wodę – powiedziała Izzy. Magnus spojrzał w tamtą stronę i zauważył, że dziewczyna rzeczywiście wylała wodę na całą podłogę. - Tak, chyba jest u siebie – odpowiedziała na pytanie czarownika.
Magnus stał przez chwilę i wpatrywał się w dziewczynę. Kate, Kate.. No tak! To ta dziewczyna, o której mówił Alec. Ta, której w żaden sposób nie jest w stanie od siebie odgonić.
- Ojej, ee.. - zrobiła się czerwona na twarzy i zabrała się za wycieranie tego, co narobiła.
Bane nie myśląc za długo pstryknął palcami i cały bałagan zniknął.
- Dzięki – powiedziała dziewczyna chłodno, wzięła swój napój i wyszła.
Magnus jeszcze chwilę patrzył na miejsce, w którym przed sekundą stała.
- Co jej..? - nie skończył, bo przerwała mu siostra Aleca.
- Nie mam pojęcia, ale to było dziwne – oznajmiła tylko. - Więc po co ci Alec? - zmieniła temat.
- Chciałem z nim porozmawiać – ziewnął. - I chyba lepiej już pójdę – złapał swoją czekoladę i skierował się do wyjścia. - Idziesz czy zostajesz? - odwrócił się do Izzy, którą lekko tym zaskoczył.
- Muszę jeszcze iść do biblioteki – odparła, na co kiwnął głową i wyszedł.
Droga na górę zajęła mu dwa razy więcej czasu niż zwykle. Nie podejrzewał nawet, że jest aż tak bardzo zmęczony. Odetchnął z ulgą, kiedy w końcu znalazł się przed drzwiami prowadzącymi do pokoju Lightwood'a. Zapukał i automatycznie usłyszał „proszę”. Wetknął głowę do środka i zobaczył Aleca siedzącego na swoim łóżku. Wokół niego walało się pełno papierów. Uniósł głowę i w tym momencie Magnus zapytał:
- Mogę?
Chłopak uśmiechnął się szeroko i uprzątnął trochę swoje dokumenty robiąc w ten sposób miejsce dla czarownika. Ten bez zbędnych pytań je zajął siadając po turecku blisko Aleca. Lightwood kartkował jakąś książkę. Magnus położył mu głowę na ramieniu.
- Co robisz? - zadał pytanie, a jego oddech owiał szyję chłopaka.
- Chwilka – poprosił i pogłaskał go po nodze. - Zaraz skończę.
Magnus pokiwał głową i postanowił cierpliwie poczekał. Chwilka okazała się jednak dwudziestoma minutami. Już po około pięciu czarownikowi zaczęło się straszliwie nudzić. Wodził palcem po boku młodszego chłopaka wprawiając go w ten sposób w gęsią skórkę. Bardzo spodobała mu się ta reakcja na jego dotyk. Wiedział, że nie jest dla niego absolutnie obojętny.
- Skończyłem – oznajmił zadowolony Alec i przeciągnął się rozprostowując swoje obolałe mięśnie. Zerknął na Bane'a. - Mam jutro prezentację – wyjaśnił. - Sprawdzałem po raz ostatni, czy wszystko jest przygotowane.
- I jest? - zapytał czarownik, na co Alec przytaknął. - To dobrze.
Alec przesunął się odrobinę obracając się w stronę Magnusa i oparł się o filar łóżka. Siedział dokładnie naprzeciwko niego.
- A tobie jak minął dzień? Co tam u Cate? - zainteresował się Lightwood.
- Całkiem przyjemnie – uśmiechnął się. - A u Catie wszystko dobrze. Przynajmniej nie narzekała za dużo.
Alexander pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Co robiliście?
- Zjedliśmy obiad, potem rozmawialiśmy – powiedział. - Następnie poszliśmy na zakupy. Cate kupiła sobie piękną suknię – dodał rozmarzony. - Została zaproszona na bal, pomogłem jej wybrać coś odpowiedniego. Naprawdę świetnie wyglądała w każdej z nich – westchnął. - Później poszliśmy na kawę. Narzekała na to, że ją wymęczyłem. Powiedziała, że nic tak nie może zmęczyć jak dzień spędzony ze mną. Rozumiesz? - dodał oburzony. Alec się zaśmiał. Magnus w tym wydaniu, taki wesoły i opowiadający z takim przejęciem, przypadł mu do gustu. - Z czego się śmiejesz? - zapytał zaskoczony.
- Z niczego – odpowiedział szybko powstrzymując chichot. - Opowiadaj dalej.
I opowiadał.
- Później długo rozmawialiśmy. Cały czas wokół naszego stolika kręcił się kelner. Cate mu się chyba spodobała, ale ona nawet nie zwracała na niego uwagi. Mówiła, że poznała jakiegoś przystojniaka, który zaprosił ją na bal, czym sobie u niej zapunktował. Mam nadzieję, że jej się uda. Dawno nikogo nie miała, a naprawdę jest wspaniała. Zasługuje na to – posłał mu szeroki uśmiech. - No i potem się ściemniło i wróciliśmy do domu. Nie chciałem się z nią rozstawać, ale przecież musiałem – zakończył.
Rozmawiali jeszcze chwilę, kiedy Magnusowi przypomniało się, że przecież kupić coś Alecowi.
- Mam coś dla ciebie! – wypalił.
- Słucham? - zapytał zdziwiony.
Bane zaczął grzebać w kieszeni. Wyjął podłużne pudełko i podał je chłopakowi.
- Eee.. Co to jest? - jego głos był niepewny.
- Otwórz – powiedział tylko słodko się uśmiechając. Alec jednak się poruszył się ani o milimetr. - No proszę, to cię nie pogryzie.
Lightwood się poddał i otworzył pakunek. W środku znajdowała się skórzana bransoletka. Nie wyróżniało jej nic, ale sama w sobie wydawała się Alecowi wyjątkowa. Była w czarnym kolorze, a jedynym dodatkiem był srebrny guzik, zapięcie. Miała mniej niż centymetr szerokości. Idealnie nadawała się zarówno do stroju eleganckiego jak i do jego codziennego ubioru.
- Zobaczyłem ją na wystawie i od razu przed oczami stanąłeś mi ty – powiedział wcale niezawstydzony. - Pomyślałem, że ci ją podaruję.
- Jest.. eee, świetna – nie mógł znaleźć jakiś odpowiedniejszych słów. Bransoletka mu się bardzo podobała. Była prosta, zupełnie tak jak on sam. - Ale ja nie mam dzisiaj urodzin ani nic takiego – wzruszył ramionami. Nikt jeszcze nigdy nie dał mu prezentu od tak sobie. - Nie mogę jej przyjąć.
- Oczywiście, że możesz – Magnus nie dopuszczał do wiadomości jakiejkolwiek innej opcji. - Co więcej, nie będzie ci przeszkadzała w treningach i nie działa na nią woda. Nie niszczy jej, także nie będziesz musiał jej nigdy ściągać. Proszę, powiedz mi, że będziesz ją nosił – przechylił głowę czekając na odpowiedź.
Alec nie wiedział, jak ma się zachować. Zerkał to na przedmiot trzymany w dłoni, to na czarownika, który mu go podarował. W końcu uśmiechnął się lekko i założył bransoletkę na lewą rękę. Pięknie wyglądała na jego nadgarstku. Oplatała go kontrastując z jego bladą skórą. Do tego była wygodna i Alec już wiedział, że prędko jej nie zdejmie. Może nawet nigdy, jak proponował Magnus.
- Dziękuję – powiedział szczerze i oblał się rumieńcem.
- Nie ma za co – pogłaskał go po policzku i wstał.
Przeciągał się i rzucił okiem na drzwi.
- Na mnie już pora. Chyba już się położę, bo jestem strasznie zmęczony – dodał i ruszył w stronę drzwi. Alec poszedł za nim. - Ty też się kładź, jutro twój wielki dzień. Musisz dobrze wypaść.
- Tak jest – zasalutował.
- Mówię poważnie – zganił go. - Musisz się wyspać – szarpnął za klamkę i wyszedł życząc mu dobrej nocy.
Alec stał kilka sekund w bezruchu. W końcu się uśmiechnął. Przez chwilę miał wrażenie, że Magnus się o niego troszczy, że coś może z tego wyniknąć. I to było cholernie przyjemne.

_____________________________________________________

Dzień dobry/dobry wieczór (sama nie wiem) :D!
Jestem a wraz ze mną nowy post! Kolejny rozdział! Kto się cieszy? (:
Dziękuję za wejścia i komentarze, to mnie bardzo motywuje! Uwielbiam was <3
Pogoda się trochę popsuła, no nie? Trochę lipa, ale nic nie zrobimy :(
Lecę, bo muszę się uczyć.
Buuuuziole i miłego czytania! Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na wasze komentarze :)
DO NASTĘPNEGO! :*

8 komentarzy:

  1. Czytam od początku i w końcu wypada pozostawić ślad po sobie. Wyszło cudownie. Ten moment opisywania Alca... Ja i tak wierzę, że Magnus okłamał Cate i JUŻ kocha Alca... Albo reakcja Kate... Bezcenna... Wg pewnie nie wiesz, ale dzięki tobie nie mam pracy domowej z matmy. Jednak było warto. Oby tak dalej. Podoba mi się to jak wplatasz opisy w dialogi, ja sama mam z tym trudności i zapewniam je byle czym... Ale wracając, rozkazuję pisać dalej. XD


    Persona Non Grata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :*
      Piszę dalej! Nie poddaję się! Rozkaz to rozkaz xd
      Jak odrobisz lekcje (tak, tak, szkoła najważniejsza) to możesz czytać kolejny rozdział, właśnie się pojawił :)
      buziaki :*

      ps "Ja i tak wierzę, że Magnus okłamał Cate i JUŻ kocha Alca..." hmmmmmmm :D

      Usuń
  2. http://wypociny-nyksiatka.blogspot.com/2015/04/lba-iv.html ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolejna nominacja? mam już tyle do nadrobienia ...
      ale dziękuję, kiedyś na pewno odpowiem (:

      Usuń