Magnus uchylił lekko drzwi i zajrzał
do środka. Dopiero kiedy zobaczył, że dziewczyna nadal była w
takim stanie, w jakim ją zostawili, mógł odsunąć się na bok i
przepuścić chłopaka, by ten wszedł do środka. Zaraz wsunął się
za nim i przystanął z boku, patrząc uważnie na reakcję Aleca.
Splótł ręce za plecami i czekał na jego słowa.
Lightwood wciągnął głośno
powietrze, wypełniając nim całą pojemność swoich płuc.
Przyłożył dłoń do ust i... Sam nie wiedział, co zrobić. Widok,
który rozciągał się przed jego oczami nie bardzo mu się podobał.
Dziewczyna, z którą nie tak dawno temu rozmawiał, leżała teraz
na wznak na łóżku z szeroko rozłożonymi rękoma. Wyglądała,
jakby tam spadła lub jakby ktoś ją rzucił. Ale nie tylko ona źle
się prezentowała. Cały pokój sprawiał wrażenie, jakby przeszło
przez niego tornado. Wszystkie rzeczy były porozrzucane po podłodze,
większość z nich potłuczona lub popsuta. Rozdarta pościel i
zabrudzona poduszka. Istny rozgardiasz.
Lightwood nie wiedział, co o tym
wszystkim myśleć. Chodził w tę i z powrotem, omijając miejsca,
na których coś leżało. W zasadzie musiał ich omijać bardzo
wiele, bo podłoga była naprawdę zawalona. Spojrzał na Magnusa, a
w jego oczach można było zobaczyć niezdecydowanie i niepewność.
Czarownik jednak nic nie zrobił i pozwolił mu się samemu z tym
uporać, podczas gdy sam opierał się o ścianę i wpatrywał tylko
i wyłącznie w niego.
- Co tu się stało? - zapytał cicho,
jakby kierował to pytanie do siebie.
Magnus nie miał pojęcia, czy tak
właśnie nie było, więc przez pewien czas się nie odzywał.
Zabrał głos dopiero w momencie, gdy ponownie spoczęło na nim
spojrzenie chłopaka. Najwyraźniej nie mógł sobie wyobrazić
sytuacji, której świadkiem był Bane. Właściwie sam czarownik nie
wiedział, jak się do tego ustosunkować. To wszystko działo się
tak szybko, że ciężko było mu cokolwiek zrozumieć.
- Sam nie wiem - odpowiedział, a przed
oczami ponownie stanęła mu scena, do której za wszelką cenę
starał się nie dopuścić. Dziewczyna, którą sprowadził do
swojego domu, zaatakowała jego przyjaciela. Osobę mu bliską, na
której mu zależało. - Robiliśmy wszystko tak, jak mówiłeś.
Zadawaliśmy jej pytania - wzruszył ramionami. - Odpowiadała, było
okej - kontynuował spokojnie. - Potem coś się stało - przeniósł
wzrok na nieprzytomną nieznajomą. - Zaczęła być bardziej
drażliwa, jakby czymś rozdrażniona. Nie chciała odpowiadać.
Krzyczała, szarpała się - mówił coraz ostrzejszym tonem. - Jakby
coś w nią wstąpiło.
Opowiadał to tak, jakby Aleca wcale z
nim nie było, a on bił się z myślami i próbował jeszcze raz to
wszystko przeanalizować. Zachowywał się dziwnie. Tak jakby nagle
uleciały z niego jakiekolwiek emocje, pozostawiając po sobie
jedynie nikły ślad. Sam nie mógł zrozumieć, co nią kierowało
ani czy to oni popełnili jakiś błąd.
- Co się stało? - chciał wiedzieć
Alec, przerywając falę myśli, która naszła Magnusa i
sprowadzając go z powrotem na ziemię.
Bane się otrząsnął i spojrzał na
swojego chłopaka, nie bardzo wiedząc, co ma mu odpowiedzieć. Nie
wiedział zresztą, czego dotyczyło pytanie Nocnego Łowcy. Posłał
mu nic nierozumiejące spojrzenie, na co ten westchnął cichutko.
Widział, że odkąd tu weszli, Bane zachowywał się tak, jakby go
coś dręczyło. Nie mógł skupić myśli i był trochę nieswój.
Roztrzepanie i niemożność skupienia się na jednym temacie na
pewno nie były mu podobne. To do niego nie pasowało.
- Mówiłeś, że było okej -
pospieszył z wyjaśnieniami i zrobił krok w jego stronę. - A potem
coś się stało - przypomniał mu. - Co dokładnie się wydarzyło?
Czarownik z zadowoleniem zauważył, że
chłopak ruszył w jego stronę i już po chwili znajdował się tuż
przy nim. Jego obecność i bliskość dobrze na niego działały.
Czuł się pewniej z Aleciem u boku.
- Nie wiem, skarbie - udzielił
odpowiedni, wzdychając głęboko.
Lightwood skupił na nim całą swoją
uwagę, starając się rozgryźć, co się z nim dzieje. Czarownik
momentalnie zrobił się inny niż dotychczas.
- Dobrze się czujesz? - zapytał z
wyraźną troską w głosie.
Martwił się o niego i nie zamierzał
odpuszczać, jeśli ten nie chciałby mu powiedzieć prawdy. Długo
jednak nie musiał o tym myśleć, bo czarownik jakby automatycznie
mu odpowiedział i ani myślał o tym, żeby kłamać.
- Strasznie boli mnie głowa - wyznał
i oparł ją na ramieniu czarnowłosego. - Już od jakiegoś czasu
czuję się tak, jakby wokół niej latała natrętna mucha, ale ja
nie mogę jej odgonić, bo jej najzwyczajniej w świecie nie widzę.
Strasznie mnie to irytuje - powiedział jak na spowiedzi.
Lightwood zerknął w dół na
opierającego się o niego Magnusa i od niechcenia pocałował go w
czubek jego włosów. Potarł jeszcze jego ramię, by jakoś dodać
mu otuchy.
- Myślisz, że to ma z nią coś
wspólnego? - wskazał na jedyną istotę, która była z nimi w
pomieszczeniu.
Bane wzruszył ramionami, ale zaraz
oderwał się od chłopaka i spojrzał mu w oczy.
- Myślę, że tak - stwierdził. -
Zawsze kiedy coś mówi, słyszę tylko piski, które doprowadzają
mnie do szewskiej pasji. Ciężko mi z tym wytrzymać i zazwyczaj
szybko się przez to denerwuję. Wyobraź sobie, że ty słyszysz w
głowie jakieś bliżej nieokreślone dźwięki. Każdego by to
irytowało.
- Co myślą o tym twoi przyjaciele?
Tego pytania Alec nie planował
zadawać, samo tak jakoś wyszło. Nie to, żeby nie obchodziła go
ich reakcja na ten bądź co bądź problem. Po prostu rzadko kiedy
poruszali ich temat, bo Lightwood przecież prawie wcale ich nie
znał.
- Nic, a co mają myśleć? - zdziwił
się czarownik. - Nie jest tak źle, teraz tylko sobie narzekam -
wyjaśnił, chcąc zmienić temat. - Naprawdę, nie ma o czym mówić.
Zresztą nie po to tu przyszliśmy. Ja z moją głową sobie poradzę,
ale z nią raczej nie - wskazał na powód, dla którego znaleźli
się w tym a nie innym pokoju. - Dlatego cię tu sprowadziłem, nie
dlatego, żeby ci się pożalić - odsunął się od ściany i
podszedł do łóżka.
Zrobił to celowo, żeby Alec nie mógł
widzieć wyrazu jego twarzy. Kiedy już nie była ona w zasięgu jego
wzroku, nieznacznie się skrzywił. Ból głowy nie ustępował, a on
teraz najchętniej położyłby się do łóżka i zwinął w kłębek.
Nie miał ochoty przebywać w tym konkretnym pokoju. Chciał kawy.
Potrzebował jej.
- Strasznie wygląda - stwierdził
Alec, idąc w ślad za nim i podchodząc do łóżka. On jednak
obszedł je w około i stanął w miejscu, w którym miał na nią
doskonały widok. Tuż przy meblu. Dziewczyna miała obróconą twarz
w stronę okna, więc Alec mógł jej się przyglądać bez żadnych
przeszkód. Dopiero teraz zwrócił na nią szczególną uwagę.
Wcześniej bardziej skupił się na wyglądzie pokoju, podczas gdy to
dziewczyna zdawała robić wrażenie bardziej poszarpanej. Koszulę
miała naderwaną, sweter to samo, a włosy w totalnym nieładzie.
Alec wziął w rękę jedną z jej dłoni i przysunął sobie pod
nos. Dokładnie ją obejrzał i przeraził się, kiedy zobaczył, że
jej paznokcie wyglądały tak, jakby musiała z kimś walczyć.
Zdecydowanie wyglądała dużo bardziej jak ofiara niż sprawczyni
całego zamieszania. - Pamiętam, jak z nią ostatnio rozmawiałem -
dodał po chwili. Magnus cały czas na niego patrzył i szczerze się
zdziwił, kiedy chłopak ujął jej dłoń. Ponadto zrobił to z taką
delikatnością, że aż w nim coś zawrzało. - Nie sprawiała
wrażenia, że coś jej nie pasuje. Razem uzgodniliśmy warunki,
według których miała z wami współpracować - mówił spokojnym i
rzeczowym tonem, wpatrując się w dziewczynę przed sobą.
Intrygowała go, nie mógł zaprzeczyć. - Co się stało? - zapytał
cicho, bardziej siebie niż czarownika.
Bane wzruszył ramionami, ale Alec
nawet nie dostrzegł tego gestu. Wzrok wbijał w nieznaną mu istotę,
o której wiedział niewiele więcej niż nic. Ciężko mu było
cokolwiek o niej powiedzieć. Oczywiście znał podstawowe
informacje, ale nie wiedział nawet, jak ta się nazywa!
- Zastanawialiśmy się już nad tym
razem z Cate, ale też nie możemy na nic wpaść. Wpadła w furię i
nie mogliśmy jej w żaden sposób zatrzymać - znowu odzywał się
głosem wypranym z emocji. - Myśleliśmy nawet nad tym, czy
popełniliśmy jakiś błąd, ale to mało prawdopodobne. Ragnor
chciał ją unieszkodliwić i... - przerwał. Alec automatycznie na
niego spojrzał, bo nie wiedział, dlaczego ten nie kontynuuje.
Magnus natomiast spuścił wzrok na swoje splecione dłonie i
zmarszczył brwi. Po chwili jednak zreflektował i ponownie uniósł
spojrzenie, ale tym razem jednak spotkał na swojej drodze parę
wpatrujących się w niego błękitnych oczu, które tak uwielbiał.
- W tym miejscu znowu trzeba się zatrzymać, bo tak naprawdę
ponownie nie wiem, co do końca miało miejsce. W jednej chwili
Ragnor szedł w jej stronę, a w następnej już spadał na ziemię.
Gdyby nie to, że stałem wtedy obok niego, wyłożyłby się na niej
pewnie jak długi. Ciężko to wszystko opisać - wyznał, patrząc w
jego błyszczące i ufne oczka. - To działo się tak szybko, Alec.
Nie potrafię tego powtórzyć, a co dopiero powiedzieć ci o jakiś
szczegółach. Musi ci wystarczyć to, co ja wiem. Chociaż może
Cate albo Ragnor, kiedy już się obudzi, powiedzą ci coś więcej.
Ja nie mam pojęcia, co mógłbym jeszcze dodać. Wybacz - westchnął
i pozwolił, by Alec to wszystko przemyślał.
Odszedł na bok i przysiadł na na
krześle, które już wcześniej podniósł z podłogi.
- Co jest z nią teraz? - zainteresował
się Nocny Łowca.
Magnus uniósł delikatnie jeden z
kącików ust. Spodziewał się tego pytania. Wiedział, że chłopak
prędzej czy później je zada.
- Nic takiego. Potraktowałem ją po
prostu zaklęciem wyciszającym - wyjaśnił pokrótce. - Miała się
uspokoić, a zasnęła. Chociaż może to i dobrze.
- A co z Ragnorem?
- Nie wiem - odparł szczerze. Naprawdę
nie wiedział, co teraz będzie z jego przyjacielem. - Mam nadzieję,
że to nic poważnego. Nie chciałbym, żeby mu się coś stało.
Alec pokiwał głową, by dać mu znak,
że zrozumiał i przyjął do wiadomości. Znowu zajął się
oglądaniem jej ciała i wyłapywaniem jakichkolwiek ran, podczas gdy
Bane odchylił swoją głowę do tyłu i oparł ją o ścianę,
przymykając oczy. Poddał się napływającym do jego umysłu
pytaniom i zaczął analizować odpowiedzi, które już poznał.
Nadal jednak było wiele innych, które cały czas dawały mu o sobie
znać. Ciężko mu było połączyć niektóre fakty, bo mało co się
ze sobą łączyło. Wszystko było takie zagmatwane.
- Magnus... - usłyszał nagle swoje
imię wypowiedziane w bardzo cichy sposób i szybko pożałował
tego, że odsunął się od chłopaka na tak znaczącą w tym
momencie odległość.
Kiedy spojrzał na Aleca, który nie
wiadomo dlaczego ściszył swój głos prawie do szeptu, zauważył
delikatny ruch na łóżku. Na początku wydawało mu się, że się
przewidział, ale po niecałej sekundzie sytuacja się powtórzyła,
a do niego dotarło, co się właśnie dzieje. O nie, tylko nie
teraz, błagał w myślach.
- Odsuń się - rozkazał swojemu
chłopakowi, ale ten ani myślał się wycofywać.
Co gorsza, nadal trzymał w dłoni rękę
dziewczyny. Dziewczyny, która właśnie się poruszyła. Której
pewnie w tym momencie wraca świadomość. Która nie wiadomo jak się
zachowa po obudzeniu się. Która może mu coś zrobić.
Która właśnie otworzyła oczy i
wbiła w niego nienawistne spojrzenie.
***
Aaron bez jakiegokolwiek skrępowania
przemierzał dom właściwie nieznanego mu czarownika. Wiedział o
nim tylko tyle, że sypiał on z chłopakiem, z trenował. Nic
więcej, a mimo to teraz tu się znajduje. Tu, nigdzie indziej. Cóż
za ironia losu. Aż mu się zachciało śmiać. Sytuacja była
naprawdę komiczna. Wystarczyło być upartym i nawet taki Lightwood
musiał mu na wszystko pozwolić. No dobra. Może nie na wszystko,
ale przecież to, że jednak z nim tu przyszedł to i tak dużo, no
nie?
Rozejrzał się po mieszkaniu i
westchnął cichutko. Po urządzeniu nie można było stwierdzić czy
należy do kobiety, czy do mężczyzny, chociaż gdyby Aaron nie znał
odpowiedzi, bardziej skłaniałby się ku tej pierwszej opcji.
Przepych i ta kolorystyka nie bardzo pasowały do faceta, ale
wystarczy tylko spojrzeć na tego całego czarownika i już odpowiedź
nasuwa się sama. Swoją drogą zastanawiał się, dlaczego Alec był
z kimś takim. Przecież to jego zupełne przeciwieństwo. Tak mu się
bynajmniej wydawało.
Wszedł do pomieszczenia, do którego
zaprosił go czarownik i rozejrzał się uważnie. Pierwsze co
przykuło jego uwagę to znajdująca się tam dwójka osób.
Mężczyzna leżał na kanapie, która odpychała go samym swoim
kolorem, a kobieta siedziała na fotelu obok i nie spuszczała z
niego oka. Blondyn szybko skojarzył fakty i stwierdził, że to o
nim musiał rozmawiać Alec ze swoim facetem. Swoją drogą
zastanawiał się, gdzie ci dwaj na tak długo zniknęli. Przez myśl
przeszło mu, że pewnie zamknęli się w jednym z pokoi na małą
rundkę obmacywania. Od razu, kiedy o tym pomyślał, zachciało mu
się śmiać. Gdyby Lightwood to usłyszał, to by się pewnie spalił
ze wstydu. Poza tym jakoś ciężko mu było to sobie wyobrazić. Nie
to, żeby próbował, oczywiście.
Wszedł wgłąb pomieszczenia i dopiero
wtedy poczuł na sobie wzrok siedzącej, do tej pory spokojnie,
kobiety. Nie przejął się jej pytającym spojrzeniem. Jak gdyby
nigdy nic zajął miejsce na jednym z foteli i podziwiając swoje
opanowanie, odpowiedział jej lekkim uśmiechem. Nie miał zamiaru
pokazywać jej, że jest zdziwiony jej obecnością. Poza tym nie
chciał też, żeby uznała się za ważniejszą od niego, więc też
się nie ugiął przed jej badawczym spojrzeniem. Pozwolił, by
chwilę zmarnowała na trochę bezmyślnym wpatrywaniu się w swoją
osobę, by po chwili zabrać głos.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytała
niepewnie.
Nie miała pojęcia, co ten chłopak tu
robi.
Aaron wzruszył ramionami. Zauważył
też, że kobieta jakby automatycznie przesunęła się w stronę
leżącej na kanapie postaci. Według niego zachowanie to było
zbędne, ale nic przecież nie powie. I tak już przecież zobaczył
tę postać, ale niech sobie robi, co chce.
- Nie sądzę - odpowiedział spokojnym
tonem i zajął się kontemplacją pokoju, w którym się znajdował.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego,
że kobieta cały czas wwierca się w niego wzrokiem.
- Jak się tu dostałeś? - usłyszał
kolejne pytanie.
Wyciągnął się w fotelu, siadając
wygodniej.
- Wszedłem drzwiami - odpowiedział
prowokująco. Tym razem jednak na nią nie spojrzał, nadal
rozglądając się dookoła. - Z Lightwood'em - dodał po chwili,
żeby już nie trzymać jej w niepewności.
Zachowanie kobiety było według niego
zabawne. Śmieszyło go to, że mimo iż jej nie znał, to potrafił
wyczuć, że jest strasznie zaciekawiona zarówno jego osobą jak i
odpowiedziami, których udzielał.
- Z Aleciem? - dopytała z
niedowierzaniem.
- No przecież mówię - zaśmiał się.
- Chyba nie myślałaś, że chodzi mi o blondaska? - zakpił.
- Jakiego blondaska? - zdziwiła się.
Aaron przewrócił oczami. Nie chciało
mu się tłumaczyć, że mówił o bracie Lightwood'a, więc po
prostu pokręcił głową, by dać jej znak, żeby sobie odpuściła.
Kobieta rzeczywiście nie dopytywała
więcej na ten temat, ale za to zadała pytanie, które nurtowało ją
jeszcze bardziej.
- Magnus wie, że tu jesteś?
Blondyn uśmiechnął się kącikiem
ust i pokiwał głową, robiąc wielkie oczy.
- Ma się rozumieć - powiedział takim
tonem, jakby był dzieckiem i odpowiadał na pytanie zadane mu przez
natrętnego rodzica. - Był bardzo zadowolony z tego, że mnie
zobaczył - dodał kpiąco.
Cate uniosła brew w wyrazie zdziwienia
i pełnego zaskoczenia. Na miejscu Magnusa też by się pewnie nie
ucieszyła, a ten głupi dzieciak jeszcze śmiał z tego żartować.
Całą swoją postawą pokazywał, że jest nad wyraz arogancki.
- Nie wątpię - stwierdziła Cate,
również posługując się ironią. - Gdzie teraz jest?
Aaron ponownie wzruszył ramionami,
niezaciekawiony rozmową. Naprawdę nie miał już na to ochoty.
- Zabiłem go i zjadłem - odparł,
odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy.
- Nie bądź śmieszny! - oburzyła się
kobieta. - Zadałam ci pytanie, więc na nie odpowiedz!
- O jejku - prychnął Nocny Łowca. -
Poszedł porozmawiać z Aleciem. Na osobności - dodał szybko, kiedy
zarejestrował, że tak już wstawała, chcąc zapewne do nich
dołączyć. - Gadają pewnie o mnie. Sam chętnie bym posłuchał,
ale nie jestem aż takim chamem.
Cate zaśmiała się, szczerze
rozbawiona ostatnim słowem. Jasne, nie chciał być chamski.
Aaron też zrobił rozbawiony wyraz
twarzy. Zdawał sobie sprawę z tego, jak się zachowywał i
wiedział, że kobieta już i tak miała go za chama.
- Twój kumpel - zaczął po kilku
minutach.
Do tej pory między nimi panowała
cisza, podczas której Cate przeniosła się na drugi koniec salonu,
by podejść do jakiejś szafki i zacząć w niej grzebać. Przestała
zwracać uwagę na przyjaciela, którym tym razem zainteresował się
Aaron.
- Proszę? - zapytała go, obracając
się delikatnie w jego stronę.
- Twój kumpel - powtórzył, wskazując
na istotę leżącą na kanapie. Nie miał pewności, że był to jej
znajomy, ale można chyba było tak podejrzewać ze względu na fakt,
że cały czas nad nim czuwała. - Chyba się poruszył.
Cate automatycznie się wyprostowała i
spojrzała na niego uważnie i jakby trochę niedowierzająco.
Zerknęła na swojego przyjaciela. Patrzyła chwilę i nie widząc u
niego żadnej reakcji, już miała zamiar go zganić za to, że
chciał ją oszukać, ale w porę się opanowała. Dobrze, że to
zrobiła, bo kiedy otwierała usta, chcąc podważyć jego słowa,
zobaczyła, że dłoń nieprzytomnego się poruszyła. Zaraz po tym
dostrzegła, że ten również rusza nogami, by po chwili zamrugać
oczyma. Szybko do niego podeszła i złapała za rękę.
- Ragnor - powiedziała w tym samym
momencie, w którym on na dobre otworzył oczy i zaczął głośno
kaszleć.
***
- Alec, mówię ci, odsuń się -
poprosił bardzo cicho czarownik, wyciągając rękę w stronę
swojego chłopaka.
On jednak nie reagował, a po prostu
wpatrywał się w dziewczynę przed sobą. Nie mógł oderwać od
niej wzroku. Od oczu, które również się w niego wgapiały.
Wyglądały zupełnie inaczej niż poprzednio. Teraz były całe
przekrwione, jakby ta płakała, ale to było raczej mało
prawdopodobne. Patrzyły na niego wypełnione strachem i
niepewnością.
- Alec? - usłyszał Lightwood,
a jej usta tylko nieznacznie się poruszyły.
Uśmiechnął się do niej delikatnie,
zupełnie zapominając o swoim chłopaku. Na twarzy dziewczyny
malowało się zdezorientowanie. Musiała być zagubiona.
- Jestem - odpowiedział uspokajającym
tonem.
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego,
że starał się być dla niej miły i próbował ją uspokoić.
Magnus patrzył na niego zdziwiony, ale póki co mu nie przerywał.
Dziewczyna odwzajemniła nikły uśmiech
i przymknęła na moment oczy. Po chwili jednak jej twarz stężała,
a ona sama się wzdrygnęła. Kiedy ponownie otworzyła oczy,
wyglądała na mocno wystraszoną. Wyrwała dłoń z ręki Aleca,
który do tej pory ją trzymał i gwałtownie usiadła na łóżku,
rozglądając się wokoło. Jej wzrok szybko zatrzymał się na
Magnusie, który również zastygł w bezruchu.
- Czemu z nim tu przyszedłeś? -
wyrzuciła Alecowi oskarżycielskim tonem. - Co on tu robi?!
Oczywiście słyszał
to tylko Nocny Łowca. Słuch Magnusa rejestrował tylko głośne
piski i dźwięki, jakie powstają przy drapaniu paznokciami o
tablicę. Strasznie irytujące i pogłębiające bóle jego głowy.
- Posłuchaj,
mówiłem ci – przypomniał jej, wyciągając w jej stronę dłoń,
jakby chciał ją zatrzymać przed zrobieniem głupstwa. - To jest
Magnus. To jego mieszkanie. On ci nic nie zrobi. Nie jest groźny.
- Nie jest
groźny?! - krzyknęła, podciągając kolana pod brodę. -
Kłamiesz! Patrz, co mi zrobili! - pokazała mu rękę, którą
wcześniej zakrywał rękaw swetra. Widniała na niej podłużna
rana, z której pewnie wcześniej sączyła się krew, ale teraz już
zaschła. Pozostały po niej tylko brudne plamy, też już mało
widoczne. - Obiecywałeś mi!
Alec rzucił
Magnusowi pytające spojrzenie i pozwolił sobie na chwilę ciszy.
Musiał się zastanowić. Co znaczyła ta rana? Czy czarownik
rzeczywiście jej coś zrobił? Czy to dlatego się tak zachowywała?
Zmarszczy brwi, po czym kontynuował:
- Jestem pewien, że
Magnus nie chciał ci celowo zrobić krzywdy – spróbował. Zerknął
znacząco na swojego chłopaka, by dodać: - Możemy porozmawiać?
Może ci to pomoże – pytanie to skierował oczywiście do
nieznajomej.
- Nie będę z tobą rozmawiać!
Wyjdź stąd! I zabierz go ze sobą.
Bane miał już po
dziurki w nosie to wszystko. Nie dość, że nic nie rozumiał, to
jeszcze jego chłopak zachowywał się tak, jakby go wcale tu nie
było. Ruszył więc w jego stronę, chcąc jak najszybciej opuścić
to pomieszczenie. Źle się w nim czuł, ale wiedział, że nie
wyjdzie bez Aleca.
- Nie możesz go
stąd wygonić – rzekł czarnowłosy, siląc się na spokój. -
Mnie też nie. Proszę, chociaż spróbuj ze mną porozmawiać.
Opowiedz mi, co się stało – poprosił.
- On ci jeszcze
nie powiedział? - prychnęła, machając ręką w stronę
Bane'a.
Alec też rzucił
mu szybkie spojrzenie, po czym odpowiedział krótkie:
- Nie.
Czarownik nie
wiedział, o co mu chodziło, ale mu się to nie spodobało. Już
chciał minąć łóżko i podejść do Lightwood'a, kiedy poczuł
mocny ból w okolicy klatki piersiowej. Złapał się za to miejsce i
przystanął na moment.
Alec początkowo
nie wiedział, co się dzieje. Patrzył to na Magnusa, który
najwyraźniej nie czuł się dobrze, to na dziewczynę, która
wpatrywała się w niego z dziwnym błyskiem w oku.
- Magnus –
postanowił szybko i podbiegł go swojego mężczyzny, łapiąc go
pod łokciem i pomagając ustać w miejscu. - Magnus – powtórzył
z czułością w głosie.
Po chwili, kiedy
atak nie ustawał, rzucił nieznajomej błagalne spojrzenie.
Wiedział, że to jej sprawka, a on był zupełnie bezradny.
Istota chyba
zrozumiała, o co mu chodziło, bo po niecałej minucie Magnus
przestał cokolwiek czuć. Od razu zaczął kaszleć i łapać
płytkie oddechy.
- Czemu to
zrobiłaś? - zapytał Nocny Łowca z wyraźnym wyrzutem w głosie.
Pomógł Magnusowi się od niej odsunąć i oboje ruszyli do drzwi. -
Dlaczego? - dopytał jeszcze z bólem.
Widok atakowanego
Magnusa źle na niego zdziałał, a świadomość tego, że nie mógł
mu pomóc, jeszcze bardziej go dobijała. Nie myślał, że dojdzie
do takiej sytuacji.
- A dlaczego ty
go bronisz? - odpowiedziała pytaniem. - I to jak na niego
patrzysz... To nie jest normalne. Tak nie patrzą na siebie
przyjaciele, wiesz o tym? - dodała, na co ten skinął głową.
Oczywiście, że wiedział. Przecież Bane nie był dla niego tylko
przyjacielem. - Czemu ci tak na nim zależy?
- Bo tak – odparł
wymijająco. - Nie będę ci tego teraz tłumaczył. Nie czas na to.
- Alec, nie
wychodź – słabo to usłyszał. - Nie zostawiaj mnie
tutaj... Zaraz znowu ktoś przyjdzie. Nie ufam im – dodała,
ledwie nad sobą panowała. - Nie chcę tu być.
Po tych słowach
czarnowłosy na chwilę się do niej odwrócił. Znowu wyglądała,
jakby to ona była ofiarą. Bawiła się skrawkiem swojego swetra i
zerkała na niego z nadzieją.
- Wybacz, ale teraz
nie mogę.
- Alec, proszę!
Wszystko ci opowiem! - krzyknęła, kiedy ten już sięgał do
klamki.
Lightwood chwilę
bił się z myślami, by nareszcie powiedzieć:
- Odprowadzę go i
zaraz przyjdę. Za kilkanaście minut – dodał, ale nie zobaczył
jej reakcji, bo zaraz opuścił pomieszczenie.
Nie widział
szerokiego uśmiechu, jaki wykwitł na jej usta.
***
- Kim on jest?! -
zdenerwował się Ragnor, który najwyraźniej już w pełni doszedł
do siebie.
Stał właśnie
przy oknie i ściskał w dłoni szklankę z wodą, którą przyniosła
mu Cate. Nie mógł uwierzyć w to, że Magnus pozwolił na to, by
jego chłopak sprowadził tu kogoś obcego. Przecież tyle razy mu
powtarzali, żeby nikomu nie mówił, a on co? No co zrobił?!
- Mówię ci, że
nie wiem. Nie mam pojęcia. Liczę na to, że Magnus nam to wyjaśni
– rzekła jego przyjaciółka.
Siedziała na
kanapie i wpatrywała się w Nocnego Łowcę, który cały czas
przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Magnus? A gdzie
on tak właściwie jest? - oburzył się.
- Polazł z
Lightwood'em – tym razem to blondyn zabrał głos.
Już nawet jego
męczyły ciągłe krzyki tego śmiesznego mężczyzny. Na początku
było zabawnie, ale teraz zaczynało mu to przeszkadzać.
- Nie ciebie się
pytałem! - wydarł się.
Cate chciała
zwrócić mu uwagę, ale w tym samym momencie do salonu wszedł
wspomniany chłopak z ledwo słaniającym się na nogach
czarownikiem.
- Co się stało?!
- przeraziła się kobieta.
- Nie wiem –
syknął Alec. Podszedł do kanapy i usadził na niej Bane'a. -
Przynieście wody – rozkazał.
- Nie chcę wody,
chcę kawę – zażyczył sobie Magnus.
- Widzicie? -
zapytał ironicznie czarnowłosy, siadając na podłodze naprzeciwko
swojego chłopaka. Nagle zrobił się bardzo przemęczony. Oparł
głowę na stoliku za sobą i przymknął oczy. Bane zrobił
dokładnie to samo. - Wszystko z nim w porządku – dodał, na co
oboje się zaśmiali.
Reszta towarzystwa
wpatrywała się w nich z niezrozumieniem w oczach. Byli wyraźnie
zagubieni i nie wiedzieli, co zrobić. Im z pewnością nie było do
śmiechu.