Aaron wyszedł na spacer, bo nie miał
już dłużej ochoty siedzieć w Instytucie i udawać, że obchodzi
go to, co mają mu do powiedzenia jego pseudo znajomi. Zazwyczaj z
nimi przebywał i po prostu się nudził, słuchając przeróżnych i
w większości zmyślonych historii na temat ich życia. Oczywiście
przed przyjazdem do Nowego Jorku nikt z jego grupki się nie znał,
więc mogli kłamać do woli i po prostu to robili. On sam mógłby
robić to samo i ich naśladować, ale czy to miało jakiś sens?
Udawałby, że ma wielu znajomych, a jego życie to istna komedia i
co noc ma jakieś wspaniałe przygody. Że po drodze do sklepu
atakują go setki demonów, a on pokonuje każdego z nich... Tylko po
co to wszystko? Po co mówić coś, co nie jest prawdą? I
najważniejsze pytanie, jakie się nasuwa, kiedy Jeff i jego świta o
tym debatują: czy oni naprawdę wierzą, że ktoś jest na tyle
głupi, by im ufać i brać ich słowa za pewniaka? Dobre sobie.
Jeśli o niego chodzi to ani myślał darzyć ich zaufaniem, ale
spędzał z nimi czas. Ot tak, czasem można było się nawet pośmiać
z tego, co próbowali sobie nawzajem wmówić. Przez swoje wymyślne
opowieści sami chyba zaczynali być łatwowierni i częściej ich
samych można we wszystko wkręcić. Według Aarona było to bardzo
zabawne i czasem się aż zastanawiał, czy to możliwe by ktoś był
aż tak durny. Mięśnie chyba całkowicie wyparły niektórym mózgi,
a zbyt duży przesył informacji zakłócał prawidłowe myślenie.
Często myślał o tym, dlaczego to akurat z nimi się zadaje skoro
przecież ich nie lubi, ale żadna konkretna odpowiedź nie
przychodziła mu do głowy. Wiedział, że nie był głupi i że
jeśli by chciał, spokojnie mógłby znaleźć przyjaciół.
Właśnie, gdyby chciał. A czy on chciał? Zdecydowanie nie. Był
typem osoby, która nie potrzebowała nikogo bliskiego i świetnie
dawała sobie radę sama. Nie musiał z nikim rozmawiać na żadne
poważne tematy i nie musiał się nikomu z niczego tłumaczyć.
Takie życie jak najbardziej mu odpowiadało i był z niego
zadowolony. Czasem kiedy widział pary, które się kłóciły, śmiał
się z nich w duchu. Nie współczuł im, bo nie było czego. Sami
postanowili być razem, więc to ich problem. Ale z drugiej strony od
jakiegoś czasu, kiedy przyglądał się Alecowi widział, że ten
jest szczęśliwy i to szczęście często wynikało z tego, że albo
miał się spotkać ze swoim chłopakiem, co raz przypadkiem
usłyszał, kiedy mówiła o tym siostra Lightwood'a, albo rozmawiał
z kimś przez telefon, też zapewne z tym czarownikiem. Kiedy jeszcze
ten tu mieszkał, też często widział, jakie posyłali sobie
spojrzenia. Nie zwracał na to uwagi ani też nie przyglądał im się
zbyt nachalnie, po prostu to zauważał, bo jako jeden z nielicznych
był we wszystko wtajemniczony. Ale czy im zazdrościł? Nie. Znał
siebie i wiedział, że dobrze postąpił wybierając dla siebie
takie życie. Nie potrzebował nikogo bliskiego i już. Poza tym
doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że miał dosyć trudny
charakter i był niemalże stuprocentowo pewien, że na świecie nie
ma osoby, która wytrzymałaby z nim choć odrobinę dłużej. O
związku już nie mówiąc. Aż zaśmiał się na to stwierdzenie. On
i związek? Nie wyobrażał sobie siebie związanego z inną osobą.
Nie chciał być od nikogo zależny i nie chciał się angażować,
bo to według niego nie miało sensu. I tak nie mógłby normalnie
żyć u boku jakiegoś innego mężczyzny, więc po co w ogóle barć
taką opcję pod uwagę. W związku trzeba sobie ufać i mówić o
sobie szczerze, a on chyba nie potrafił się aż tak przed kimś
otworzyć.
Przystanął na moment w miejscu i aż
sam nie mógł uwierzyć w to, w jaką stronę zabrnęły jego myśli.
Dał sobie mentalnego kopniaka w tyłek i ruszył dalej. Wyzywał
swoich znajomych, że prowadzą głupie rozmowy, a sam jest nie
lepszy. Co to w ogóle za rozmyślania? I o czym? Przecież wiedział,
że nikogo do szczęścia nie potrzebował i nikomu niczego nie
zazdrościł. Gdyby tak było to musiałby chyba zapisać się do
jakiegoś lekarza. Jego życie było dobre i takie pozostanie. Po co
zaczął tę beznadziejną pogawędkę z własnym sumieniem i
dlaczego nie potrafi jej zakończyć? I najważniejsze: co do licha
ma z tym wspólnego Jason? Dlaczego o nim teraz pomyślał? To
przecież nieistotne. Te wszystkie stwierdzenia i zarzekania. On,
Nocny Łowca, nie mógł myśleć o takich sprawach. Nie miał po co
o tym myśleć, bo te wszystkie durnoty go nie dotyczyły i nigdy
dotyczyć nie będą. Koniec. Kropka. Zamknięty temat.
Sam nie wiedział kiedy i dlaczego, ale
zaczął biec. Miał na sobie dresy, bo nie zdjął ich po porannym
treningu, więc nie było mu niewygodnie. Kiedyś gdzieś czytał, że
podczas wysiłku można wyzbyć się wszystkich myśli i oczyścić
umysł. Miał to gdzieś, czy zadziała. Teraz chciał się po prostu
zmęczyć, więc obrał kierunek i pobiegł w stronę stadionu. Tam
planował sobie pobiegać i się odrobinę wyciszyć. Był zły na
siebie i nie wierzył trochę w to, że takie rozważania mogły go
aż w takim stopniu wyprowadzić z równowagi, ale rzeczywiście tak
było.
Kiedy już jako tako ochłonął,
postanowił powoli wracać do Instytutu. Nie przejmował się tym, że
inni się na niego patrzyli, kiedy przeskakiwał przez jakieś
ogrodzenie, chcąc sobie skrócić drogę. Nie jego wina, że oni nie
korzystali z tak wygodnej i prostej formy zaoszczędzenia czasu.
Wzruszył więc tylko ramionami, okazując im w ten sposób, że mało
go obchodzi ich zdanie i skręcił w stronę marketu. Musiał się
czegoś napić.
Wszedł do sklepu i przystanął na
moment. Niby kilka razy już w nim był, ale dalej nie mógł się
połapać w tym, co i gdzie jest. Market był naprawdę duży i
wiedział, że trochę mu zejdzie zanim znajdzie dział z napojami.
Ruszył więc przed siebie, nie chcąc tracić już więcej czasu.
Błądził chwilę po poszczególnych
korytarzach, chcąc znaleźć rzecz, której szukał, kiedy kątem
oka zauważył przechodzącą postać, która wyjątkowo zwróciła
jego uwagę. Od razu ruszył w jej stronę, by przekonać się, czy
się nie pomylił albo nie ma omamów wzrokowych, w co był skłonny
uwierzyć. Po wcześniejszej burzy myśli uwierzyłby we wszystko,
jeśli tylko miałoby to podstawy do stwierdzenia, że oszalał.
Ruszył więc w kierunku tej osoby, choć nie mógł podejść
bliżej, bo nie szła ona sama, a z jakąś dziewczyną. Długo
jednak śledzić jej nie musiał, bo już po kilku chwilach jego
przypuszczenia się potwierdziły i wiedział już na pewno, że
osobą, którą widział, był nie kto inny jak Jason. Na ustach od
razu wypłynął mu lekki uśmiech, który szybko został zastąpiony
grymasem, kiedy Aaron zdał sobie sprawę z tego, co przed chwilą
zrobił. Czemu się szczerzył? Tego nie wiedział, ale nie był z
tego zadowolony. Im mniej emocji tym lepiej. Teraz w ogóle powinien
się odsunąć i iść po ten cholerny sok i naprawdę nie wiedział,
dlaczego mimo iż zdawał sobie sprawę z tego, co zrobić powinien,
zrobił coś zupełnie innego. Zamiast tego, szedł za nim dalej i
kiedy nareszcie chłopak rozdzielił się z koleżanką, wykorzystał
moment, że wszedł w inny korytarz i ruszył w ślad za nim. Ku jego
niezadowoleniu zobaczył w nim też dwójkę zbędnych według niego
w tym momencie ludzi, ale na szczęście przeszli oni tylko obok i po
chwili został z chłopakiem sam na sam.
Jason nie zdawał sobie sprawy z
obecności drugiego chłopaka i nadal jak gdyby nigdy nic przeglądał
stojące na półkach produkty. W ręce trzymał kartkę, a w drugiej
dłoni koszyk. Na zapisany świstek zerkał od czasu do czasu, ale
tylko marszczył brwi i przechodził do kolejnej półeczki. Aaron
powoli i bardzo cicho, jak na Nocnego Łowcę przystało, zbliżył
się do chłopaka i niespodziewanie nawet dla samego siebie objął
go w pasie.
- Dobry wieczór – wymruczał mu do
ucha. - Co za spotkanie.
Jason początkowo nie wiedział, co się
dzieje. Nie spodziewał się czegoś takiego i naprawdę nie miał
pojęcia, co zrobić. Jest w ukrytej kamerze? Dlaczego ktoś go
obejmuje? Dopiero kiedy jego napastnik się odezwał, a on zdał
sobie sprawę z tego, że zna ten głos, odrobinę się uspokoił.
- Pieniądze mam w lewej tylnej
kieszeni – powiedział jednak, udając przerażenie. Nie obracał
się, a po prostu stał w miejscu jak wrośnięty w ziemię. - Weź
je, proszę, a mnie zostaw w spokoju – nadal grał.
Aaron uśmiechnął się nieznacznie,
bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak się zgrywa,
a wiedział to dlatego, że wyraźnie poczuł, jak ten rozluźnia się
w jego ramionach.
- Nie chcę twoich pieniędzy –
odparł. - Chcę coś innego.
- Co takiego? - zaśmiał się Jason,
wiercąc trochę i próbując się wyswobodzić.
Aaron jęknął, ale w końcu mu na to
pozwolił i odsunął się odrobinę na bok.
- Nie potrafiłbyś się obronić,
gdyby cię ktoś zaatakował – zganił go i sięgnął po jego
podbródek, by pocałować go w usta.
Jason w pierwszym odruchu się na to
zgodził, ale zaraz po chwili zrozumiał, co zrobił i delikatnie go
do siebie odepchnął. Nie obyło się oczywiście bez zdziwionego
spojrzenia Nocnego Łowcy i jego cichego warknięcia, ale poza tym
nie doczekał się żadnej innej reakcji. Mimo to i tak postanowił
mu wyjaśnić, dlaczego to zrobił.
- Jesteśmy w miejscu publicznym –
przypomniał mu. - Zaraz może tu ktoś przyjść i zobaczyć, co
robimy – wytknął. - Nie wszystkim się to może podobać.
- Tobie się podoba – odrzekł niemal
automatycznie Aaron i z zadowoleniem przyglądał się, jak na usta
Jasona wypływa lekki uśmiech, który oczywiście chciał zasłonić,
odwracając się ponownie w stronę półek.
- No i co z tego – syknął tylko i
powrócił do robienia zakupów. - Poza tym nie udawaj już, że się
tak mną przejmujesz – powiedział i pokazał mu język. - Sam
umiem o siebie zadbać, nie musisz mi pomagać. I tak dla twojej
wiadomości potrafiłbym się obronić, gdyby mnie ktoś zaatakował
– oznajmił, nawiązując do wcześniejszej uwagi Aarona.
Blondyn stanął obok niego i też
zaczął przyglądać się rzeczom, które stały na półkach. On
jednak nic nie wybierał, ale widział, że Jason wrzuca do koszyka
co i rusz jakieś nowe produkty. Zerknął na nie i zdziwił się
nieznacznie, kiedy zobaczył, co ten tam pakuje, ale na razie
postanowił nie zaczynać tego tematu i skupić się na chłopaku.
- Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić
- przyznał, wzruszając ramionami. - Co byś niby zrobił, gdyby
zaatakowało cię kilku chłopaków na raz? - zapytał. - Chociaż
nie, co ja mówię - machnął ręką. - Nie dałbyś rady nawet
jednemu.
- Nieprawda - zaprzeczył szybko. No
dobra, może i by sobie nie poradził, ale na pewno nie miał zamiaru
się do tego przyznawać i dawać Aaronowi jakąś głupią
satysfakcję z powodu tego, że znowu miał rację. Chociaż nie
wiedział, po co chłopak zaczynał ten temat i teraz wspominał o
jego nieporadności to i tak kontynuował rozmowę. - Poza tym co cię
to obchodzi. Może i nie mam czarnego pasa w karate, ale myślę, że
jakoś bym wybrnął, jeśli ktoś by mnie napadł - odrzekł nieco
oschlej niż wcześniej.
Aaron przyjrzał się jego twarzy i
uniósł jedną brew. Widział, że drażniło to trochę Jasona, ale
nie potrafił się powstrzymać.
- Czemu się denerwujesz? - chciał
wiedzieć. - I niby jak byś wybrnął, co? - zapytał jeszcze. -
Zacząłbyś krzyczeć? - zaśmiał się.
Jason nie wytrzymał i na niego
spojrzał, odwracając się przy okazji w jego stronę. Spojrzał mu
w oczy, musząc nieco zadrzeć przy tym głowę.
- Może i tak – przyznał, robiąc
groźną minę, ale Aaron się nią nie przejął. Według niego była
niezwykle zabawna, więc żeby to okazać zaśmiał się głośno. -
Nie śmiej się! - powiedział szybko, bo nie za bardzo spodobała mu
się ta reakcja. Nie chciał, żeby chłopak się z niego nabijał. -
Krzyczałbym albo kopnął w czułe miejsce. Jak chcesz to mogę ci
zademonstrować, jak to działa – dopowiedział po chwili.
Po tych słowach blondynowi natychmiast
ten kpiący uśmieszek zszedł z ust, a zastąpił je krzywy wyraz
twarzy. Mimo wszystko nie chciał go jeszcze bardziej złościć, a
nie wiedział, że chłopak może być przeczulony na tak niepozorny
temat.
- Dobra, dobra, już się nie śmieję
– zaprzestał i uniósł do góry ręce w jakby poddańczym geście.
Rozejrzał się wokoło, by wymyślić na szybko jakiś inny wątek,
na który mógłby przekierować rozmowę. W końcu padło na
wspomnianym już wcześniej koszyku zakupowym i jego zawartości. Nie
mogąc wpaść na nic lepszego, zapytał po prostu: - Po co ci to? -
wskazując przy tym na kilka gazet, które nie wiadomo dlaczego
znalazły się w jego koszu. Według niego w przypadku Jasona były
zupełnie zbędne, bo wyraźnie były przeznaczone dla kobiet. - Nie
mów mi, że czytasz takie tandetne czasopisma. „Cosmopolitan”,
„Vouge” - czytał. - No proszę cię – zaśmiał się jeszcze.
Jason też się zaśmiał, a jego humor
uległ zmianie. Starał się nie myśleć o tym, że ostatnim razem,
kiedy chłopak u niego był, zachował się jak świnia.
- A co jeśli interesuję się modą? -
zapytał zaczepnie.
Blondyn przyjrzał mu się uważniej,
ale na razie nic nie mówił. Wyciągnął jedną z gazet ze środka
i zaczął ją kartkować. Na prawie każdej stronie były jakieś
ubrania i modele oraz modelki wypinające się przed obiektywem,
czyli wszystko to co według niego jest przeznaczone głównie dla
dziewczyn. Czy Jason rzeczywiście mógłby się tym interesować?
Ponownie zerknął na chłopaka i zastanowił się uważnie.
- A interesujesz? - odpowiedział
ostrożnie.
Młodszy wzruszył ramionami, robiąc
przy tym poważną minę. Dopiero po chwili, widząc zagubienie na
twarzy blondyna, łaskawie postanowił wyprowadzić go z błędu i
wyjaśnić całą sprawę.
- Oczywiście, że nie! - wyznał i
zaśmiał się głośno. - Serio uwierzyłeś? - nadal się z niego
śmiał. - Nie jestem kretynem, nie w głowie mi jakieś głupie
ciuszki. To są rzeczy dla mojej kumpeli. Zapytała, czy pójdę z
nią na zakupy, a że mi się nudziło i i tak nie miałbym, co robić
to się zgodziłem – wytłumaczył, ponownie wzruszając ramionami.
Aaron zrozumiał swój błąd i aż sam się z siebie w duchu
zaśmiał. Jak mógł pomyśleć, że Jason jest fanem mody? Może i
nie miał wymiarów sportowca i z daleka widać było, że się tym
nie interesuje, ale nie wyglądał też na takiego, który mógłby
lubić świat fashion. Nie mniej jednak chłopak się z niego śmiał
i próbował go wkręcić, dlatego złapał go w pasie i przyciągnął
do siebie. - Dała mi listę i ganiam po sklepie, szukając jakiś
wymyślnych rzeczy – dodał, łapiąc się jego ramion. Był
odrobinę zaskoczony gestem Aarona, ale póki co nie oponował. -
Jeżeli masz chwilę czasu to możesz mi pomóc – powiedział
jeszcze i uśmiechnął się szeroko, patrząc mu w oczy.
- Czy ty właśnie się ze mnie
śmiałeś? - zapytał, ignorując resztę jego wypowiedzi.
Przyciągnął go jeszcze bliżej i
zamknął w stalowym uścisku. Jason spojrzał na jego dłonie i
ponownie przeniósł spojrzenie na jego twarz. Zrobił minę
niewiniątka i pokręcił przecząco głową.
- Myślę, że jednak tak – przyznał,
niemal warcząc i ścisnął dłoń na jego biodrze. Jason jęknął
cichutko, ale tego nie skomentował. Póki co nie było to aż tak
mocne, ale i tak odrobinę bolesne. Do tego Aaron zaczął zachowywać
się inaczej niż wcześniej, jakby groźniej. - Nie boisz się? -
wymruczał mu do ucha, przesuwając nosem po jego policzku.
Po plecach Jasona przebiegł dreszcz,
ale starał się go zignorować. Jakby nie patrzeć, byli w sklepie i
w każdej chwili mógł ich ktoś zobaczyć.
- Aaron, przestań – poprosił cicho,
kładąc mu dłonie na klatce piersiowej i próbując go lekko od
siebie odepchnąć. Na nic się to jednak zdało, bo chłopak nie
odsunął się nawet o milimetr. - Czego mam się niby bać? -
zapytał więc, chcąc pociągnąć temat.
Blondyn zaśmiał się głośno i
korzystając z jego zdezorientowania pocałował go w usta. Od
niechcenia rozejrzał się po pomieszczeniu, nie spodziewając się
nikogo zobaczyć. Zrobił to raczej odruchowo. Jakże wielkie było
jego zdziwienie, kiedy jednak udało mu się kogoś dojrzeć.
Automatycznie zastygł, bo zdał sobie
sprawę z tego, że zna tę osobę. Nie przejmując się tym, że
dalej trzyma w ramionach Jasona, a dłoń opiera na jego biodrze,
mierzył się z nowo przybyłym wzrokiem. Widział, że i Alec jest
zaskoczony, bo pewnie nie spodziewał się, że go tu spotka. I to w
takiej sytuacji.
- Aaron? - zapytał Jason, wyrywając
go z zamyślenia. Nie rozumiał, dlaczego chłopak tak nagle
zareagował, więc po prostu podążył za jego spojrzeniem i tym
razem to on zaczął wpatrywać się w Aleca. - Puść mnie –
powiedział szybko, kiedy tylko spostrzegł, że nie są sami i już
sam zaczął się wyswobadzać z jego uścisku.
- Przestań – zażądał cicho Nocny
Łowca, przenosząc na niego swój wzrok. Nie wiedział, jak się
zachować, ale na pewno nie chciał się teraz kłócić z Jasonem,
więc widząc jego proszące spojrzenie, pozwolił mu na to, żeby
się od niego odsunął. - Zachowuj się normalnie – poprosił go
jeszcze cicho, wiedząc, że Lightwood już nie stchórzy i na pewno
do nich podejdzie. Oczywiście wolałby, żeby tak nie było, ale nie
miał co się łudzić. Gdyby chłopak chciał odejść, zrobiłby to
już wcześniej. Poza tym już ruszał w ich stronę. - Znam go –
dodał jeszcze, ale nie słuchał już pytań Jasona, bardziej
skupiając się na tym, że zaraz będzie go zapewne musiał
przedstawić Lightwood'owi, a na to nie miał najmniejszej ochoty.
Stanął jak gdyby nigdy nic przy
młodszym chłopaku i zerknął przez ramię na listę zakupów,
którą miał wybazgraną na małej karteczce trzymanej w dłoni. Na
ustach dalej czuł ich ostatni pocałunek, który przez nieznaczne
pieczenie nie dawał o sobie zapomnieć. Czuł się tak, jakby został
przyłapany na gorącym uczynku. Cóż, w pewnym sensie tak było, bo
nie miał zamiaru z kimkolwiek dzielić się tym, że od jakiegoś
czasu spotyka się z Przyziemnym, a już na pewno nie z Lightwood'em.
Może i stosunki między nimi uległy zmianie, ale to nie oznaczało,
że nagle staną się przyjaciółmi.
Jason z kolei czuł się bardzo głupio
i nie wiedział, co zrobić. Nigdy nie wyobrażał sobie, że może
kiedykolwiek być przyłapanym na pocałunku z chłopakiem. Przecież
jeszcze nie tak dawno temu miał dziewczynę! Poza tym skoro Aaron go
znał i nie zachowywał się, jakby było mu wstyd, to ten zapewne
wiedział o jego preferencjach i zatrzyma się na chociaż chwilę
rozmowy, a tego bardzo chciał uniknąć, bo podejrzewał, że jest
czerwony jak burak. Najchętniej zapadłby się pod ziemię.
- Aaron – powiedział Alec w ramach
powitania, kiedy już się przy nich znalazł.
- Alec – odpowiedział mu blondyn,
chociaż mniej przyjaznym tonem. - Co tu robisz?
- Zapewne to samo co ty, robię zakupy.
Izzy wysłała mnie po jakieś bzdury, których nikt jej nie chciał
kupić – wyjaśnił czarnowłosy i uśmiechnął się delikatnie.
Również czuł się trochę niezręcznie, ale starał się tego nie
okazywać. - Też bym zapewne tego dla niej nie zrobił, ale byłem w
pobliżu, więc postanowiłem zajść – mówił dalej.
Jason uniósł nieznacznie głowę i
dyskretnie spojrzał na chłopaka, który rozmawiał z Aaronem.
Posturą bardzo przypominał blondyna, bo również był dobrze
zbudowany, mimo iż skrywał to pod ciemnymi ubraniami, ale z wyglądu
byli zupełnie inni. Ten miał czarne włosy i bladą skórę, czyli
przeciwieństwo opalonego blondynka, który stał tuż obok niego.
Mimo to jednak Jason musiał przyznać, że był przystojny.
- Wracasz do Instytutu? - zapytał
Aaron, skierowując temat na sprawy znane tylko Nocnym Łowcom, chcąc
w ten sposób odsunąć rozmowę jak najbardziej od chłopaka, który
mu towarzyszył.
Miał nadzieję, że w konsekwencji
Alec rzeczywiście nie zwróci na niego uwagi, mimo tego, że już
wcześniej go zauważył. Poza tym stanął bardziej z przodu, lekko
zasłaniając go swoim ciałem.
- Tak, chyba tak – odpowiedział,
starając się by jego głos brzmiał naturalnie. Czuł na sobie
spojrzenie młodszego i niższego od siebie chłopaka, który
wychylał się, zerkając na niego od czasu do czasu i zastanawiał
się, kim on jest. Może i to nie jego interes, ale ciekawiło go to,
co taki chuderlaczek robi u boku Aarona. Jednocześnie widział też
starania blondyna i jego nieme prośby o to, by nie mieszać w
rozmowę osoby trzeciej. Zdawał sobie z tego sprawę i postanowił
to uszanować. - A ty? - zapytał i mimowolnie zerknął na niskiego
czarnulka, choć obiecywał sobie, że tego nie zrobi.
- Tak, kupię, co mam do kupienia i też
wracam – zgodził się i również spojrzał na Jasona, kiedy
spostrzegł, że Alec także to robi. Uśmiechnął się do chłopaka
pokrzepiająco, bo zauważył, że ten stoi nieco wystraszony i czuje
się pewnie wyraźnie odsunięty od konwersacji. W odpowiedzi
otrzymał szeroki uśmiech i dopiero odwrócił się do Lightwood'a
trochę podbudowany tym uśmiechem chłopaka. - Odprowadzę jeszcze
Jasona i jestem z powrotem – obiecał, celowo unikając
przedstawiania chłopaków typowym: Alec – Jason, Jason – Alec.
Zawsze mu się wydawało to nieco sztywne i nie lubił sytuacji, w
którym musiał wykorzystywać tę formę. - Na kolację powinienem
zdążyć – dodał, chociaż tak naprawdę nie miał pojęcia,
która może być teraz godzina.
- Dobra – skinął głową Lightwood,
wyczuwając tę delikatną aluzję. - To już nie będę
przeszkadzał. Na razie – pożegnał się z Aaronem, podając mu
dłoń.
Blondyn również rzucił jakimś
słówkiem i uścisnął wyciągniętą do siebie dłoń. Czarnowłosy
skinął jeszcze raz i już miał odchodzić, kiedy ponownie poczuł
na sobie wzrok młodszego. Nie zastanawiając się długo i jemu
podał rękę, którą chłopak po chwili wahania uścisnął i
dopiero wtedy ruszył w dalszą drogę.
Kiedy nie było go już widać, Aaron
westchnął głęboko i dziwiąc nawet samego siebie, przyciągnął
Jasona i pocałował go w usta. Nie skomentował tego ani słowem i
posłał mu mordercze spojrzenie, chcąc w ten sposób przekazać,
żeby również nie próbował tego robić. Jason wyczuł to
polecenie i przyjął je do wiadomości. Był trochę zdziwiony tym,
jak Aaron zachowywał się podczas tej niezręcznej dla niego rozmowy
i wiedział, że sam był nie lepszy. Stał tylko i uśmiechał się
od czasu do czasu, czując się jakoś dziwnie. Cieszył się jednak,
że Aaronowi udało się z tego wybrnąć.
- Nie będziesz miał z tego powodu
jakiś nieprzyjemności? - zapytał tylko i powrócił do pakowania
zakupów do koszyka.
Blondyn spojrzał na niego i uniósł
jedną brew. Trochę się zdziwił tym pytaniem, bo nie spodziewał
się, że chłopaka mogą obchodzić takie rzeczy. Uśmiechnął się
delikatnie i odpowiedział:
- Nie, dlaczego?
- No nie wiem – wzruszył ramionami.
- Bo to twój znajomy – strzelał. - I widział, jak mnie
pocałowałeś – wymieniał dalej, nie patrząc na niego a na
karteczkę, którą nadal ściskał w dłoni. Trochę się
denerwował, ale nie okazywał tego. - No nie wiem – powtórzył
nieco nerwowo. - Gdyby moi znajomi mnie z tobą zobaczyli – zaśmiał
się cicho, uciekając wzrokiem – to nie wiem, co by się stało –
zakończył, poprawiając czapkę, którą miał na głowie.
- Nic by się nie stało – zakończył
za niego, szturchając go w ramię.
Jason zaprzeczył ruchem głowy i
zrobił wielkie oczy, śmiejąc się cicho. Na pewno nie olaliby tej
sprawy i chyba musiał być ostrożniejszy, bo sama wizja przyłapania
go z Aaronem przez któregoś z jego kolegów niesamowicie go
przerażała.
- Naprawdę, nic mi nie będzie, nie
trzęś się tak – powiedział rozbawiony blondyn i przyciągnął
go za sznurki od kurtki, po czym podniósł jego podbródek. Chłopak
jeszcze chwilę uciekał wzrokiem, ale w końcu spojrzał mu w oczy.
- Masz coś jeszcze na tej karteczce czy to już koniec? - zapytał.
- To wszystko – odpowiedział Jason
błyskawicznie i równie sprawnie stanął na palcach, by złożyć
na jego ustach szybki i krótki pocałunek.
- To chodź do kasy – zaproponował
Nocny Łowca i kiedy chłopak ruszył przed siebie i nie mógł go
już zobaczyć, uśmiechnął się delikatnie i przyłożył palce do
ust, dotykając ich nieznacznie.
Nie miał pojęcia, dlaczego to zrobił
i co się z nim dzieje, ale postanowił to zignorować. Będzie miał
całą noc na przeanalizowanie swojego zachowania, teraz mógł to
odsunąć na bok. Udał się więc w ślad za Jasonem, po drodze
zwijając jeszcze z jednej z półek jakąś wodę, która notabene
go tu sprowadziła i wmieszała w to całe bagno z Aleciem. Wiedział,
że będzie jeszcze musiał z nim pogadać i to jak najszybciej, ale
tym również nie chciał się teraz przejmować.
- Tam stoi moja koleżanka –
powiedział Jason, kiedy już dotarli do odpowiednich stanowisk i
wskazał na niską dziewczynę, z którą go wcześniej widział
Nocny Łowca. - Podejdę do niej, bo to jej zakupy i ona płaci –
wyjaśnił i obrócił się na chwilę, by spojrzeć na blondyna.
Aaron skinął głową i kiwnął do
niego, udając się w tę samą stronę. W końcu za swoją wodę też
musiał zapłacić.
- Czyli do domu mam cię nie
odprowadzać? - zapytał jeszcze, zanim się rozstali.
- Nie musisz – odpowiedział chłopak
i ponownie wskazał na koleżankę. - Idziemy w tę samą stronę,
więc nie będę sam. Poza tym nie boję się ciemności – dodał,
wyprostowując się dumnie i uśmiechając się szeroko.
Aaron tylko się zaśmiał, już nic
nie dodając i przyjrzał się, jak Jason kieruje się do przodu
kolejki, gdzie już swoje produkty wykładała jego znajoma. Patrzył
jeszcze, jak rozmawiają, po czym pakują rzeczy do torby i wychodzą
ze sklepu. Zdążył jeszcze kiwnąć na chłopaka głową, kiedy ten
obrócił się do niego w drzwiach. Po tym już tylko zapłacił za
swoją wodę i również wyszedł z marketu, kierując się do
Instytutu.
Na miejscu był po niecałych
dziesięciu minutach. Początkowo chciał od razu zamknąć się w
swoim pokoju, ale sprawa z Aleciem nie dawała mu o sobie zapomnieć,
więc postanowił znaleźć chłopaka i z nim porozmawiać. Czuł, że
musi mu wyjaśnić parę spraw.
Odszukanie Lightwood'a nie zajęło mu
dużo czasu, bo ten siedział ze znajomymi w salonie. Teraz tylko
musiał się zastanowić, jak go stamtąd wywabić. W końcu, nie
mogąc wymyślić żadnego konkretnego powodu, dlaczego musi z nim
porozmawiać, wszedł po prostu i zapytał:
- Alec, mogę cię na chwilę prosić?
Starał się nie patrzeć na resztę
towarzystwa, które z pewnością przyglądało się jemu, ale nie
wytrzymał i zerknął na Jace'a, który chyba jako jedyny z nich
wszystkich patrzył na niego z kpiną w oczach. Pozostali spoglądali
nieco zdziwieni, ale jakoś nikt więcej nie odważył się rzucić
mu jakiegoś mało przyjaznego spojrzenia. Jace'owi odpowiedział
równie szyderczo, jakoś nie pałał do niego sympatią, więc nie
mógł zareagować inaczej. Zanim jednak zdążył rzucić jakąś
kąśliwą uwagę na jego temat, odezwał się Alec:
- Jasne – powiedział i ruszył w
stronę korytarza.
Aaron udał się w to samo miejsce i
już po chwili mogli spokojnie porozmawiać. Blondyn nie wiedział,
czy ma jakoś krążyć wokół tematu czy walnąć prosto z mostu,
jednak po chwili zdecydował się na to drugie. Nie było po co
kluczyć.
- Słuchaj, co do tego co wydarzyło
się dzisiaj w sklepie to... - zaczął, ale Lightwood mu przerwał,
unosząc jeszcze dłoń, by go zatrzymać.
- Aaron, naprawdę mnie to nie
interesuje – wyznał szczerze.
- To dobrze – stwierdził zadowolony
blondyn. - Nie mniej jednak prosiłbym, żebyś nikomu o tym nie
mówił – dodał, choć jego głos wcale nie brzmiał prosząco.
- Nie powiem nikomu, bo to niczyja
sprawa – zgodził się czarnowłosy. - Następnym razem po prostu
bądź ostrożniejszy, bo zamiast mnie mógł was zobaczyć
ktokolwiek inny.
Aaron prychnął, ale powstrzymał się
przed rzuceniem jakiegoś niemiłego komentarza. W zamian powiedział:
- Nie pouczaj mnie, dobra?
Alec pokręcił głową i spojrzał w
bok. Nie chciał się kłócić.
- Nie pouczam cię, po prostu mówię,
co myślę – wyjaśnił.
- Jakoś mało mnie interesuje to co
myślisz. Chciałem po prostu, żebyś obiecał mi, że nikt się o
tym nie dowie. Nie chcę mieszać go w ten cały syf. Nie wie, że
jestem Nocnym Łowcą i nie jest mu ta informacja do niczego
potrzebna – syknął.
- Spoko, już mówiłem, że nikomu nie
powiem. No i rzeczywiście nie powinien wiedzieć, kim jesteś –
przyznał mu rację.
Aaron kiwnął głową i obrócił się,
żeby odejść, bo nie wiedział, co jeszcze mógłby dodać.
Naprawdę nie chciał mieszać Jasona w swoje życie, a skoro
Lightwood nie miał zamiaru się z nikim dzielić tym, co go dzisiaj
spotkało, to póki co będzie dobrze.
Alec patrzył za odchodzącym blondynem
i uśmiechnął się szeroko. Widział różnicę w jego zachowaniu
jaka nastąpiła, kiedy ten przekroczył próg Instytutu. Przy tym
całym Jasonie zachowywał się inaczej i nie był pewien, w którym
wypadku grał. Czy udawał wrednego i sarkastycznego Aarona, którego
on znał? Czy może udawał przy tym Przyziemnym? Jaki miał w tym
cel, tego Alec nie wiedział, ale czy to ważne?
- Spotykasz się z nim? - krzyknął za
nim jeszcze, chcąc wykorzystać to, że są sami i wie o nim więcej
niż inni.
- Nie twój interes – syknął Aaron
przez ramię i zniknął za zakrętem prowadzącym do schodów.
Lightwood jedynie wzruszył ramionami i
z delikatnym uśmiechem wrócił do swoich znajomych. Jakby nie
patrzeć, ciekawa odskocznia od zwykłej codzienności.
__________________________________________
Cześć. Mamy dzisiaj poniedziałek, więc pojawia się kolejny post. Od jakiegoś czasu się już tak przyjęło, więc niech tak zostanie.
Krótko, bo nie mam za wiele czasu. Dziękuję za komentarze i życzenia noworoczne. Za wejścia i kolejne obserwacje oczywiście również :) Nie wiem, czy widzieliście, ale pojawił się też bonusik na Nowy Rok, mój pierwszy one-shot. Zachęcam do czytania.
Jak zwykle czekam na wasze opinie, które mam nadzieję zostawicie pod rozdziałem. Podoba się? Nie podoba? Piszcie, proszę.
Buziaki i do następnego! :*
Bardzo podoba mi się ten rozdział , nie mogłam się go doczekać :D Szkoda , że Aron traktuje Aleca mało przyjaźnie , ale tak to fajnie :P Fajnie by było jak Alec i Jason kiedyś by się spotkali i pogadali to mogło by być ciekawe czy by się dogadali :D :P Weenyyy:*
OdpowiedzUsuńCzy Alec i Jason by się dogadali nie mam pojęcia, ale z pewnością byłoby to kolejnym ciekawym doświadczeniem w życiu naszego kochanego Nocnego Łowcy. Powstaje też pytanie, jak zareagowałby Aaron, gdyby się dowiedział, że Lightwood rozmawiał z chłopakiem, którym się interesuje. Wściekłby się? Tego nie wiemy :))
UsuńDziękuję bardzo i buziaki :*
Super rozdział ! Kiedy następny ? :3
OdpowiedzUsuńDziękuję! Myślę, że następny w poniedziałek :)
UsuńCześć. Jestem nwą czytelniczką i bardzo podoba mi się ten blog. Rozdział super. Ogólnie czytam od około 2 miesięcy. Miałam o tyle fajniej że nie musiałam czekać na kolejne rozdziały.:D Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuń~Vera<33
Witam nową czytelniczkę! Bardzo się cieszę, że ci się podoba. I tak, niestety teraz wraz z resztą czytających musisz czekać na kolejny rozdział, ale myślę, że to nie taki duży problem. W końcu następny już niedługo! :)
UsuńDziękuję i ściskam cieplutko :*
Cudowny, zresztą jak zawsze!
OdpowiedzUsuńMam do ciebie wielką prośbę! Mogłabyś w którymś ze swoich przyszłych rozdziałów uwzględnić jakąś dłuższą rozmowe Aleca z Jacem?
Pozdrawiam! <3
Jestem Za ! :D
UsuńAleca z Jacem? Dlaczego akurat oni? No ale nic, zobaczymy, co da się zrobić! :))
UsuńBuziaki :*
Lily, mam prośbę. Zerknij na tego maila co podałaś
Usuńodesłałam odpowiedź :)
Usuńja też XDD Jezuuu jaki spam. Jnmg XDDD
OdpowiedzUsuńno i co? Gdzie ten rozdział? XD :/
OdpowiedzUsuńKaczor*