Alec obudził się jak zwykle bardzo
wcześnie i chcąc nie chcąc wstał, po czym zaczął przygotowywać
się do nadchodzącego dnia. Wiedział, że nie uda mu się ponownie
zasnąć, a leżeć bez żadnego konkretniejszego celu w łóżku też
nie miał zamiaru. Wolał się czymś zająć, bo jak głosiła
zasada, którą wyznawał: trzeba wykorzystywać każdą minutę
dnia, jak tylko się dało i czerpać z niej jak najwięcej. Tak więc
po porannej toalecie ruszył w kierunku schodów prowadzących na
dół. Na ich piętrze znajdowały się tylko sypialnie i gdyby nie
to, że jest bardzo wcześnie, można by pomyśleć, że są
niezamieszkałe przez nikogo. To oczywiście było nieprawdą, bo od
dłuższego czasu są one używane i jeszcze jakiś czas ten stan
rzeczy będzie się utrzymywał, co było powszechnie znaną
informacją. Póki co nikt nie wspominał o zakończeniu treningów,
a i data ta nie była od początku ustalona. Nikt nie miał pojęcia,
ile to jeszcze potrwa, ale jakoś się tym nie przejmowali. Jeśli o
Aleca chodziło to chyba nawet przyzwyczaił się do tego, że w
Instytucie zamieszkuje teraz tak dużo osób. Na początku nie mógł
do tego przywyknąć i czasem nadal łapał się na tym, że szuka
jakiegoś odosobnionego miejsca, żeby pobyć samemu ze sobą, ale
zdarzało się to raczej sporadycznie. Może i nie był za bardzo
towarzyską osobą, ale przecież każdy czasem potrzebował
człowieka, z którym może porozmawiać.
Idąc wzdłuż korytarza, który
znajdował się na parterze, przeszedł obok gabinetu, który jeszcze
nie tak dawno temu należał do Magnusa. Początkowo go minął, ale
po chwili zawrócił i szarpnął za klamkę. Jak się można było
tego spodziewać, drzwi były zamknięte i nawet po narysowaniu runy
nic się w tej kwestii nie zmieniło. Lightwood podejrzewał, że
było tak, bo Bane zaczarował je, by nikt nie mógł tam wejść pod
jego nieobecność. Każdy, kto był wtajemniczony w powody jego
tymczasowej przeprowadzki do Instytutu, wiedział, że ten jeszcze
nie zakończył swojej pracy i najpewniej za jakiś czas tu wróci.
Magnus Bane nigdy nie łamał swoich obietnic, a skoro powiedział,
że pomoże Clave w zdobyciu informacji na temat Valentine'a, to
naturalnym było, że to zrobi.
Stojąc tak obok drzwi, Alec
zastanawiał się, co by było, gdyby nigdy nie wpadł na Magnusa.
Czy wtedy po jego zjawieniu się w Instytucie również by się
zaprzyjaźnili, czy wręcz przeciwnie? A może wcale by nie zwrócili
na siebie uwagi? Tego nie wiedział. Swoją drogą myślał też o
tym, jak to w ogóle możliwe, że ktoś taki jak Bane się nim
zainteresował. Magnus Bane, Wysoki Czarownik Brooklynu, do którego
ludzie ustawiają się w kolejkach po pomoc i który ma masę
znajomości. Kiedy się do siebie zbliżyli na tyle, że tworzyli
teraz związek? Nigdy nie myślał o tym, że mógłby z kimś być i
czuć się tak dobrze. Naprawdę wspaniale mu było z Magnusem.
Dogadywali się i pomagali sobie nawzajem, niczego nie oczekując w
zamian. No i nikt nie miał mu za złe, że spotykał się z innym
mężczyzną, co nigdy mu się nawet nie śniło. Zawsze wyobrażał
sobie to zupełnie inaczej. Swoją przyszłość widział spędzoną
samotnie i nie widział szans na zmiany, ale teraz, kiedy ma już
porównanie, wie, że może być inaczej. Może być lepiej i jest
lepiej. Czasem nawet miał wątpliwości, czy to w ogóle wypali. Czy
on będzie umiał tworzyć z kimś związek? Jak na razie mu się to
udawało i widział zielone światło. Może i nie był z Magnusem
znowu tak długo, ale w tym okresie zdążył zauważyć, że ten
jest dla niego ważny. Doskonale zdawał sobie sprawę również z
tego, że nie jest to jednostronne i bardzo go to cieszyło.
Zdał sobie sprawę z tego, że od
jakiegoś czasu stoi przed zamkniętymi drzwiami i wpatruje się w
nie, jakby były najciekawszym, co można zobaczyć. Szybko otrząsnął
się z tego zamyślenia i rozejrzał na boki, by sprawdzić, czy nikt
przypadkiem go nie obserwował. Ku jego zadowoleniu nic takiego nie
miało miejsca. Było tak pewnie przez wczesną porę, chociaż Alec
dokładnie nie wiedział, która mogła być godzina. Nie miał
pojęcia, ile czasu tu sterczał, ale musiał wyglądać zabawnie.
Czym prędzej ruszył przed siebie, by nie robić z siebie jeszcze
większego głupka. Jeszcze tego brakowało, by ktoś go dojrzał.
Chcąc nie chcąc udał się do
biblioteki. Były czasy, w których spędzał w niej większość
swojego wolnego czasu i kiedy się w niej znalazł, przypomniało mu
się dlaczego. Panowała tam niesamowita atmosfera. Było
niewiarygodnie cicho i przytulnie.
Szybko pokonał odległość, jaka
dzieliła go od biurka i rozsiadł się wygodnie w fotelu, który się
tam znajdował. Wyciągnął przed siebie nogi i przymknął oczy,
głowę odchylając do tyłu. Odetchnął głęboko i uśmiechnął
się delikatnie. Że też nie pomyślał wcześniej o tym, by się tu
zaszyć. Jakoś nie wyobrażał sobie, że ktoś mógłby go tu
znaleźć. Nawet jeśli jego rodzeństwo wiedziałoby, gdzie ten się
znajduje to z pewnością mimo to by mu nie przeszkadzali.
Sięgnął po pierwszą lepszą
książkę, ale nieszczególnie go zaciekawiła, więc z wielkim
bólem serca opuścił wygodne siedzenie i podszedł do półki, z
której zazwyczaj wybierał sobie jakąś lekturę. I tym razem się
nie zawiódł, bo po dokładnym przejrzeniu odwrotu okładek i
przeczytaniu opisu wielu książek nareszcie znalazł taką, która
mogła mu się spodobać. Wziął ją i ze spokojem wrócił na
fotel, by oddać się lekturze.
Po czasie, którego nawet nie mógł
zliczyć, odłożył książkę na blat biurka i zerknął na okna.
Słońce już coraz wyżej świeciło na niebie, przez co robiło się
coraz jaśniej. Wyciągnął z kieszeni telefon i od niechcenia
wybrał numer swojego chłopaka. Nie odczekał się jednak żadnej
reakcji, dlatego się poddał. Może rzeczywiście dla czarownika
było jeszcze za wcześnie. Myślał więc, co mógłby robić w
zamian, ale nic nie przychodziło mu do głowy. W końcu z braku
innych pomysłów powlókł się z powrotem na górę. Nie poszedł
jednak do siebie tylko do siostry, która zapewne jeszcze spała.
Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy po wejściu do pokoju
ujrzał ją siedzącą przy biurku. Dalej była co prawda w piżamie,
ale i tak było to dla niego jak zbawienie. Niby wcześniej cieszył
się z tego, że może pobyć w samotności, ale każdemu by się to
chyba znudziło.
- Izzy – uśmiechnął się szeroko i
wskoczył na jej łóżko.
- Alec? - spytała zdziwiona, oglądając
się do miejsca, z którego dobiegł ją jego głos. Kiedy zobaczyła
go uwalonego na swoim posłaniu i uśmiechającego się od ucha do
ucha, sama nie mogła powstrzymać takiej reakcji. Również się
wyszczerzyła i powróciła do przerwanej czynności. - Co tu robisz?
- Mieszkam – odpowiedział
natychmiastowo, po czym zaśmiał się melodyjnie.
- Mieszkasz pokój obok – odbiła
piłeczkę. - Pytam, co robisz u mnie kilka minut po szóstej –
sprecyzowała.
Czarnowłosy wzruszył ramionami i sam
się głębiej nad tym zastanowił. Sam nie wiedział, dlaczego
przyszedł akurat do niej, skoro w Instytucie przebywało obecnie
ponad czterdzieści innych osób. Zrobił to chyba jednak z
przyzwyczajenia. W końcu zawsze miał z nią dobry kontakt i bardzo
często ze sobą rozmawiali.
- Ciekawszym jest chyba, dlaczego ty o
tej godzinie nie śpisz – powiedział, wpatrując się w sufit i
zakładając ramiona za głowę. - Przyszedłem, bo mi się nudzi.
Nie śpię od jakiegoś czasu i nie mogę znaleźć dla siebie
żadnego sensownego zajęcia – wyjaśnił. - Byłem w bibliotece,
ale tam też nie zagrzałem miejsca na dłużej niż godzinkę.
Poczytałem trochę i przyszedłem tutaj.
- Przyszedłeś mnie obudzić, co? -
kiwnęła do niego głową.
Lightwood zaśmiał się i przewrócił
oczami. Oj tam zaraz obudzić.
- Nieeeprawda – powiedział
rozbawiony.
Izzy pokazała mu język i prychnęła
głośno.
- Gdybyś mnie obudził, musiałbyś
słuchać mojego zrzędzenia do końca życia, rozumiesz? - pogroziła
mu. - Dlatego następnym razem nie próbuj nawet tego robić. Nie
wiesz, jak zła potrafi być dziewczyna, kiedy przerwie jej się sen
– dodała z przerażeniem i zaśmiała się sama na swoje słowa.
- Może i nie, ale wiem, jak potrafi
być zły Magnus – odpowiedział poważnie. - I wiem, jak potrafi
zrzędzić – dodał. - To prawie to samo – wzruszył ramionami,
po czym oboje się zaśmiali.
Chwilę jeszcze siedzieli i rozmawiali
na mało ważne dla nich obojga tematy. Niemniej jednak czuli się
naturalnie, a Izzy naprawdę nie miała za złe bratu, że do niej
przyszedł. Prawdę mówiąc nie byłaby nawet, jeśli rzeczywiście
by ją obudził, ale musiała sprawiać pozory, że tak było. Po tej
niezobowiązującej rozmowie wpadła na genialny pomysł.
- Chodźmy obudzić Jace'a –
zaproponowała nagle, śmiejąc się głośno.
- Coś ty – chciał ją odwieźć od
tego absurdu. - Będzie bardziej krzyczał niż niejedna dziewczyna.
Nie chcę słuchać jego pisków – rzekł i złapał się za głowę,
zakrywając przy okazji uszy rękoma. - Już mnie głowa boli, a
jeszcze nawet nie wstał.
Izzy przewróciła oczami i podeszła
do niego, wdrapując się na łóżko obok niego. Usiadła po turecku
i sięgnęła do niego dłonią.
- Posłuchaj, odpłacimy mu się
pięknym za nadobne – zachęcała go z wrednym uśmieszkiem. - Ile
razy on nas budził albo przeszkadzał w dosłownie wszystkim? Proszę
cię, Aleeeec – jęknęła prosząco.
Alec myślał przez chwilę, kręcąc
głową. Zerknął na siostrę i widząc jej wzrok, nie mógł się
zaśmiać. Wyglądała jak osoba, która knuła coś niecnego. Trochę
to było do niej niepodobne, ale cóż. Przecież nie mógł nic
zrobić...
Skrzywił się nieznacznie, ale w końcu
kiwnął głową, zgadzając się na jej pomysł.
- Dobra – poddał się. - Ale to nie
ja to wymyśliłem! - zauważył szybko i dał się pociągnąć
swojej siostrze w stronę pokoju blondyna.
Tak jak to podejrzewali, Jace jeszcze
smacznie chrapał i o ile w przypadku Izzy Alec był zdziwiony, to
chyba, jakby zobaczył brata nieśpiącego o tej porze, zszedłby na
zawał. Autentycznie!
Chwilę zastanawiali się, w jaki
sposób w ogóle dokonać swojego niecnego planu. Brali pod uwagę
takie warianty jak: oblanie wodą, krzyknięcie do ucha, czy
łaskotanie, ale w końcu stanęło na prostym zerwaniu kołdry. Nie
obyło się naturalnie bez ich głośnego śmiechu i jak to
przewidywał Alec, przeraźliwego pisku Jace'a. Długo jeszcze
narzekał, a kiedy jako tako wstał, zaczął obrzucać ich
wyzwiskami, czemu towarzyszyły również przekleństwa. Ciemnowłose
rodzeństwo zwijało się ze śmiechu, najzwyczajniej w świecie nie
mogąc złapać oddechu. Reakcja Jace'a, mimo iż do przewidzenia,
była bardzo zabawna i przed śmiechem nie powstrzymywało ich nawet
jego mordercze spojrzenie i kierowane w ich stronę epitety. Zresztą
chłopak po chwili zaprzestał je wyrażać, zauważywszy zapewne
swoją sromotną porażkę i brak reakcji na swoje zachowanie z ich
strony. Zupełnie bezsilny opadł z powrotem na poduszki i po jakimś
czasie poczuł, jak materac jego łóżka się ugina i dołączają
do niego dwie kolejne osoby. Westchnął głęboko i nad wyraz
głośno, co ponownie spotkało się z ich gromkim śmiechem. Nie
było sensu się z nimi kłócić czy w ogóle dyskutować, więc po
prostu naciągnął na siebie kołdrę i zakrył się aż po samą
głowę.
- Witamy o poranku, Jace - zaśmiała
się jeszcze jego siostra.
Blondyn jęknął, ale niestety na nic
się to zdało.
- Za jakie grzechy? - powiedział
bardziej do siebie niż do nich.
- Chyba nie pytasz poważnie - zakpił
z niego Alec i rozpoczął z siostrą rozmowę, która w pełni
uskuteczniała Jace'owi ponowne zaśnięcie.
Chłopak początkowo planował ich
zignorować i pokazać w ten sam sposób, że ma ich gdzieś, ale w
końcu chcąc nie chcąc z nudów i braku laku się do nich dołączył,
siadając prosto i zrzucając kołdrę, która do tej pory go od nich
odseparowywała. Izzy i Alec wymienili porozumiewawcze spojrzenia
pełne triumfu. Ku ich szczęściu Jace tego i nie zauważył i mogli
w spokoju kontynuować rozmowę.
Po śniadaniu w trójkę udali się do
pokoju najstarszego z Lightwood'ów, gdzie spędzili wolny czas aż
do treningu. Nikt im nie przeszkadzał, więc czuli się trochę tak,
jakby znowu byli w Instytucie sami. Alec przyjrzał się swojemu
rodzeństwu, uśmiechając do siebie delikatnie. Już dawno nie
spędził z nimi tyle czasu sam na sam i dopiero teraz zauważył, że
mu trochę tego brakowało. Oczywiście wiedział, że nie było nic
złego w tym, że spędzał czas ze swoim chłopakiem, bo w końcu
oni robili to samo, Jace spotykał się z Clary, a Izzy z Simonem,
ale cieszył się, że w końcu udało im się normalnie pogadać.
Kiedy weszli na salę treningową,
swoje kroki skierowali do znajomych, z którymi zazwyczaj ćwiczyli.
Przywitali się z nimi i razem zaczekali na nadejście nauczycieli.
Alec oparł się wygodnie o ścianę i zaplótł ramiona na piersi.
Odchylił głowę do tyłu i zaraz poczuł, że ktoś opiera się o
ścianę tuż obok niego.
- Cześć - usłyszał cichy i
melodyjny głosik.
Zerknął w tamtą stronę i ujrzał
uśmiechającą się do niego Suzie. Odwzajemnił uśmiech i kiwnął
do niej głową.
- Cześć - odpowiedział i zaraz
dodał: - jak tam?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i
spojrzała na ułamek sekundy na swojego chłopaka, Ethana. Alec już
wiedział, co to oznacza i miał jej powiedzieć coś o tym, żeby
się nie przejmowała, ale ta szybko przeniosła spojrzenie z
powrotem na swojego rozmówcę. Lightwood westchnął cichutko i
stuknął ją palcem w ramię. Kiwnął jeszcze raz głową i posłał
jej pokrzepiający uśmiech. Przyszła do niego któregoś razu i
wyznała, że pokłóciła się z Ethanem. Opowiedziała, że
ostatnio nie mogą się porozumieć. Nie chciała pocieszenia ani nic
z tym rzeczy. Chciała się po prostu komuś wygadać i uznała, że
Alec jest do tego odpowiednią osobą. Zawsze dobrze im się razem
rozmawiało i tak zostało do teraz. Może i nie byli przyjaciółmi,
którzy wiedzieli o sobie i bezgranicznie sobie ufali, ale jeśli
Alec miałby wybierać to Suzie z pewnością była osobą, którą
zapamięta i z która będzie chciał utrzymywać kontakt po
zakończeniu kursu.
- W porządku - odrzekła wreszcie,
przerywając potok jego myśli. - A co tam u ciebie?
- Suuuzie - celowo przeciągnął jej
imię. - Coś się stało?
Dziewczyna pokręciła przecząco głową
i uśmiechnęła się delikatnie.
- No coś ty - zaprzeczyła. - Nie
musisz się tak nade mną trząść. Nic mi nie jest - zapewniła go
i uderzyła lekko w bok. - A przynajmniej nic się nie pogorszyło -
dodała cicho. - Ale nie rozmawiajmy o tym - poprosiła szybko. -
Powiedz mi lepiej co u ciebie i nie zmieniaj kolejny raz tematu, bo
cię skopię.
Alec zaśmiał się i uniósł ręce w
poddańczym geście, co sprawiło, że i ona się zaśmiała. Na ich
nieszczęście usłyszał to Ethan, który obrócił się w ich
stronę i posłał Lightwood'owi mordercze spojrzenie. Alec uznał,
że to trochę śmieszne, ale widział, że Suzie odetchnęła cicho,
chociaż sama też to zignorowała i powróciła do przerwanej
rozmowy.
- Gdzie się ostatnio podziewałeś,
co? - zagadnęła go, poruszając zabawnie brwiami. Alec uśmiechnął
się promiennie i wzruszył ramionami. Może i jego reakcja byłaby
normalna, gdyby nie to, że się zarumienił. Nie zostało to
oczywiście przeoczone przez dziewczynę, która zrobiła duże oczy
i wyszczerzyła się, chwaląc się w ten sposób swoim pełnym
uzębieniem. - Oo proszę, Alec! Mam rozumieć, że to znaczy, że u
Magnusa, hmm?
- Moooże - pokręcił od niechcenia
głową.
- Jasne, może - prychnęła Suzie. -
Chyba na pewno - poprawiła go. - Opowiadaj - zachęciła jeszcze.
Lightwood zerknął na nią i uniósł
jedną brew.
- Co mam ci niby opowiedzieć? -
zapytał ostrożnie. Nie wiedział, co dokładnie ta miała na myśli,
więc nie odpowiedział od razu. - Co chcesz wiedzieć?
Suzie przewróciła oczami i wzruszyła
ramionami. Nie chodziło jej o nic konkretnego ani nic z tych rzeczy.
Po prostu chciała pociągnąć temat. Nie miała pojęcia, że Alec
od razu stanie się ostrożniejszy i jakby bardziej zamknięty.
- Jejku, przecież nie chciałam cię
zdenerwować. Co chcę wiedzieć? - zapytała sama do siebie. - Nie
wiem. Co tam u Magnusa? Jak tam spotkanie z nim?
Alec zastanowił się chwilę i
przyglądał uważnie dziewczynie. Nie miał pojęcia, dlaczego
zareagował tak jak zareagował, chociaż było to pewnie spowodowane
tym, że nikt spoza jego rodzeństwa nie pytał go w tak swobodny
sposób o jego chłopaka. Zazwyczaj była to po prostu wzmianka albo
przerywnik we właściwym temacie rozmowy.
- Wszystko u niego w porządku -
przyznał po chwili i podrapał się po głowie, poprawiając jeszcze
włosy. - A spotkanie też jak najbardziej dobrze. Byliśmy w parku,
kawałek się przeszliśmy - powiedział, pomijając to, że wstąpili
też na chwilę do jakiegoś nieużywanego magazynku. Nie było sensu
się tym z nią dzielić. W sumie jak się teraz zastanowił to
ciężko mu było stwierdzić czy kiedykolwiek w ogóle komukolwiek
powiedziałby o czymś takim. Raczej na pewno nie. - Było fajnie.
Naprawdę - dodał i spuścił wzrok, bo samo to, że pomyślał o
Magnusie i o tym, co robili, kiedy widzieli się ostatnim razem
sprawiło, że ponownie oblał się rumieńcem.
- To chyba dobrze - zawyrokowała
dziewczyna.
- Rozmawiałaś z nim kiedykolwiek? -
zapytał ni z tego ni z owego Alec.
Jakoś nie chciało mu się stać teraz
w ciszy, a ta na kilka chwil zapadła po poprzedniej wypowiedzi
Suzie. Dziewczyna chyba też zrozumiała jego zamiary, bo
odpowiedziała, mimo iż odpowiedź była raczej łatwa do
przewidzenia.
- Nie - wyznała szczerze. - Mimo iż
był tu przez jakiś czas to ja nigdy nie zebrałam się na odwagę,
żeby do niego podejść - wzruszyła ramionami. Wydawała się taka
szczera i otwarta, i Alec jej chyba odrobinę tego zazdrościł. Sam
nigdy nie potrafił przełamać się na tyle, żeby do kogoś podejść
i po prostu rozpocząć rozmowę. Zazwyczaj gadał z kimś, kogo już
poznał bliżej. Nie wiedział nawet, na jaki temat miałby zacząć
pogawędkę z osobą mu nieznaną. Z kimś, kogo znał, było dużo
łatwiej. - Nie chodzi mi o nie wiadomo co, bo przecież pewnie
wziąłby mnie za jakąś dziwaczkę, jeśli bym do niego od tak
podeszła, prawda? - zapytała. - Słyszałam, jak kiedyś Jace coś
o nim mówił. Jest niezłą szychą, co? - zagadnęła go. - No ale
wracając do... Tak, nie rozmawiałam z nim, choć miałam masę
okazji. Tyle razy przecież do nas przychodził.. No dobra, do ciebie
- poprawiła się i zaśmiała cicho, co i u Aleca wywołało
chichot. - No ale to nie zmienia faktu, że siedział z nami w jednym
pomieszczeniu. To dziwne? - zadała jeszcze na koniec pytanie.
Lightwood szybko pokręcił głową.
Oczywiście, że nie było w tym nic dziwnego! Sam też nie zamienił
z niektórymi z teraźniejszych mieszkańców Instytutu więcej niż
kilka zdań, a przecież ich coś łączyło, czego nie można było
powiedzieć o czarowniku i stojącej teraz obok niego dziewczynie.
- Czy jest szychą? - powtórzył jej
pytanie. - Nie wiem... Ale chyba można tak go określić -
stwierdził z niepewną miną. Sam nazwałby go zupełnie inaczej,
ale wolał to zostawić dla siebie. - Jest bardzo mądry i potężny.
Posiada naprawdę dużą moc - przyznał. - No i zawsze wszyscy w
okolicy zwracają się o pomoc właśnie do niego - dodał jeszcze.
Nie uważał, żeby zachowywał się w tym momencie, jak matka, która
wychwala w niebiosa swoje dziecko i najczęściej po prostu
wyolbrzymia jego zdolności. Wszystko to, co powiedział, było
prawdą. - I nie wydaje mi się, żeby twoje postępowanie było
dziwne. Sam najpewniej również bym nie podszedł.
Suzie skinęła głową na znak, że
rozumie i przyjęła jego słowa do wiadomości. Miło było patrzeć
na takiego rozpromienionego chłopaka i już na pierwszy rzut oka
widać było, że zależy mu na czarowniku i jest bardzo dumny, mogąc
się podzielić z kimś swoim zdaniem na jego temat, nie zostając
przy tym posądzonym o naciąganie czegokolwiek.
- Szczerze mówiąc, to mnie trochę
onieśmiela - przyznała.
Co tu dużo mówić. Taka była prawda.
Mężczyzna nie dość, że był przystojny to jeszcze biło od niego
takie opanowanie i niewiarygodna pewność siebie, że ciężko było
przejść obok niego obojętnie. Samym swoim jestestwem zwracał na
siebie uwagę i szybko zapadał w pamięci. I mimo iż odznaczały go
takie a nie inne cechy, to Suzie jeszcze zawsze wydawał się taki
jakiś nieosiągalny. Jakby nie z tego świata. Nie miała kontaktu z
czarownikami i w życiu nie spotkała ich za wielu, ale Magnus Bane
stanowczo się spośród nich wyróżniał. On był w jej oczach
inny. Biła od niego taka aura, którą ciężko przeoczyć. Jego
ciało emanowało czymś, co nawet ciężko nazwać, a sama postać
była jak rodem z jakiejś... bajki? Tak, z pewnością to tego słowa
jej brakowało. Magnus Bane bardziej przypominał jej osobę z bajki.
Mimo iż ich świat cały zbudowany był z postaci, o których
Przyziemnym się nawet nie śniło, to Magnus Bane się wyróżniał.
On był jak wszystkie te osoby z bajek, złączone w jedno.
Dziewczyna potrząsnęła głową,
chcąc odgonić od siebie te absurdalne myśli. Wyglądało to tak,
jakby poprawiała włosy, ale ona z pewnością tego nie robiła. Ona
chciała odegnać od siebie te rozmyślania, które nie wiadomo
dlaczego nawiedziły teraz jej umysł. Spojrzała na chłopaka, z
którym rozmawiała i z zadowoleniem zauważyła, że ten chyba nie
zdawał sobie sprawy z tego, że na chwilę odleciała, bo sam był
chyba zatopiony w swoich myślach. Po kilku kolejnych sekundach
nareszcie się do niej odwrócił i powiedział z uśmiechem:
- Szczerze mówiąc... - zaczął tak
samo, jak ona wtedy. - Mnie trochę też - zakończył, patrząc jej
w oczy.
Początkowo mówił poważnym tonem i
jego mina też nie zdradzała jakiegokolwiek rozbawienia, ale po
chwili nie wytrzymał i zaśmiał się cicho. Dziewczyna szybko do
niego dołączyła, wyraźnie radośnie śmiejąc się z tego, co
powiedział. Lightwood wybrał idealny moment na rozluźnienie
atmosfery, po raz kolejny skutecznie poprawiając jej humor. Niestety
nie zdążyła już nic dodać, bo do pomieszczenia weszli trenerzy,
co oznaczało rozpoczęcie treningu.
Po zakończeniu ćwiczeń wszyscy
rozeszli się do swoich pokoi, a na sali został jedynie Alec. Miał
ochotę jeszcze postrzelać z łuku, bo dawno nie miał go w dłoni.
Od razu, kiedy tylko go chwycił, poczuł się lepiej i mimo swojego
nieregularnego szkolenia, nie wypadł z formy. Bynajmniej! Nadal
trafiał równie celnie co ostatnim razem. Cała procedura polegała
na pełnym skupieniu. Nie mógł się niczym dekoncentrować i to
wychodziło mu bardzo dobrze, a nawet znakomicie. Zawsze był w tym
dobry. Potrafił się wyłączyć na tyle, że nie zwracał uwagi na
nic innego poza napiętą linką łuku, strzałą i tarczą
znajdującą się paręnaście czy nawet parędziesiąt metrów od
niego.
Rozmawiał na ten temat kiedyś z
Magnusem i musiał przyznać, że odrobinę go zdziwiło to, co ten
miał mu do powiedzenia. Czarownik zarzekał się, że ten wyglądał
z łukiem bardzo seksownie. No cóż, nie miał pojęcia, dlaczego
tak uważał ani dlaczego sam teraz o tym myśli, ale tak było.
- Jejku, Alec – jęknęła Izzy,
przerywając jego rozmyślania.
Lightwood odwrócił się w stronę, z
której dobiegł go ten dźwięk i aż zaskoczony otworzył szerzej
oczy. Naprawdę nie zdawał sobie sprawy z jej obecności i go to
trochę przerażało. Może i potrzebował skupienia, ale z pewnością
taka ignorancja względem otoczenia też nie była dobra. W końcu
ktoś mógł wykorzystać jego zdezorientowanie, co znowu mogło
przynieść niekorzystne dla niego skutki. Na szczęście tym razem
była to tylko jego siostra. Następnym razem na pewno będzie
bardziej uważny.
- Co się stało? - zapytał.
- Dalej tu siedzisz? - odpowiedziała
pytaniem. Było ono raczej retoryczne, ale chłopak i tak wzruszył
ramionami, a gest ten był trochę niemrawy. I tak nie miał, co
robić, a taki dodatkowy trening zawsze mu pomagał pozbierać myśli
i się wyciszyć. - Masz zamiar w ogóle coś zjeść?
Ponownie wzruszył ramionami, ale tym
razem jego siostra doczekała się też innej reakcji z jego strony.
Chłopak do niej podszedł i usiadł na ławeczce, obok której
zostawił swoje rzeczy i dostawił jeszcze teraz łuk. Oparł głowę
o ścianę i zerknął na nią z dołu.
- Zaraz kolacja – powiedział
spokojnie. - Coś zjem – obiecał.
- Oczywiście, że zjesz –
powiedziała i rzuciła mu wodę, którą jako dobra siostra mu
przyniosła. - Idę teraz do siebie, ale mam nadzieję, że zobaczymy
się na posiłku.
- Tak jest, mamo – zażartował i
zasalutował.
Izzy pokręciła z rozbawieniem głową
i ruszyła w stronę wyjścia. W ostatniej chwili jednak się jeszcze
raz do niego odwróciła i powiedziała:
- Aa – przypomniało jej się. - Ktoś
się do ciebie dobijał, jak strzelałeś – wskazała na jego
telefon, uśmiechnęła się i wyszła.
Alec niemal natychmiast rzucił się w
jego kierunku i tak jak podejrzewał, kimś, kto się do niego
dobijał, był Magnus. Uśmiechnął się szeroko i chwycił za swoje
rzeczy, by po chwili z nimi w ręku wyjść z pomieszczenia. Udał
się do swojego pokoju i już po drodze próbował dodzwonić się do
swojego chłopaka. Ten jednak nie odbierał, ale Alec się tym nie
przejmował. Pewnie był zajęty. Przy okazji zastanawiał się,
dlaczego ten dzwonił do niego tyle razy, bo jeśli wierzyć ostatnim
połączeniom było ich aż siedem. Kiedy odkładał rzeczy na łóżko,
przypomniało mu się, że sam rano do niego telefonował i
stwierdził, że to pewnie dlatego czarownik chciał z nim teraz
nawiązać kontakt. Zrobiło mu się trochę głupio, że rano chciał
mu zawracać głowę, ale na chwilę obecną nie mógł już nic
zrobić.
Poszedł do łazienki, przemył twarz
wodą i wrócił do pokoju. Chwycił za swój telefon i wyszedł na
korytarz. Już kiedy schodził na dół, poczuł wibracje i od razu
zerknął na wyświetlacz.
- Cześć – przywitał się wesoło.
- Słuchaj, przepraszam, że rano dzwoniłem – zaczął od razu,
nie czekając nawet aż ten coś powie. Był przekonany, że Bane
dzwonił w tej sprawie. - Tak, wiem. Spałeś – zaśmiał się, w
dalszym ciągu nie dopuszczając go do słowa. - Jestem okropny, to
też wiem. Ale nic się nie stało. Po prostu nie mogłem spać... -
zaśmiał się ponownie i dopiero zakończył, czekając na jego
odpowiedź.
Zmarszczył lekko brwi, gdy ta nie
następowała. Zdążył już dojść do kuchni, kiedy w dalszym
ciągu nie doczekał się żadnej reakcji z jego strony. Zaczynał
się denerwować i już miał zapytać, czy ten nadal tam jest, kiedy
usłyszał niewyraźne.
- Alec... Co? - zapytał, najwyraźniej
nie wiedząc, o co temu chodzi. Po chwili jednak chyba zreflektował,
bo odezwał się znowu. - Nie! Nie po to dzwonię – wydusił z
siebie szybko. Za szybko, jeśli ktoś by się pytał Lightwood'a. Od
razu zrobił się ostrożniejszy i słuchał uważniej. - Posłuchaj
mnie, dobrze? - zapytał i zaczął wyjaśniać. - Mamy problem –
dodał, ale było to słabo słyszalne przez hałas, jaki panował w
miejscu, w którym ten się znajdował. - Musisz tu szybko przyjść.
Potrzebuję twojej pomocy!
- Magnus, czekaj! - zawołał, by ten
się nie rozłączał, przytykając palec do drugiego ucha, aby
chociaż trochę więcej słyszeć. - Co ty mówisz?! Co się stało?
Nastała cisza i dopiero kilka gwizdów
i szumów później zdołał wyłapać to, co ten charczał.
- Nie powiem ci teraz. Nie mogę. Po
prostu przyjdź, dobrze? - zapytał z nadzieją w głosie. - Nie
radzimy sobie. Zaatakowała – dodał jeszcze.
Po tych słowach Nocny Łowca przeraził
się jeszcze bardziej.
- Kto zaatakował? Magnus! O kim
mówisz?! - zadawał pytania jedno po drugim. - Ktoś jest ranny?
- Dziabnęła Ragnora. Nic mu nie jest,
ale nie możemy nad nią zapanować. Proszę cię, przyjdź jak
najszybciej – to było ostatnim, co udało mu się zarejestrować.
Potem słyszał już tylko kilka bliżej
niezidentyfikowanych dźwięków i coś przerwało ich połączenie.
- Magnus? Magnus?!?! - próbował, ale
na nic się to zdało.
Niewiele myśląc, porwał stelę i
skierował się szybko w stronę wyjścia z Instytutu. Nie mógł
tego zignorować. Głos czarownika nigdy nie był tak niepewny... I
sposób w jaki prosił go o to, by przyszedł... Nie, musiał mu
pomóc.
Przez swoje rozdrażnienie i wytrącenie
z równowagi, nie zauważył nawet, że ktoś go śledzi. Poczuł
mocne szarpnięcie w ramię i chcąc nie chcąc musiał zatrzymać
się na środku korytarza, przyszpilony przez swojego napastnika do
ściany.
- Gdzie się wybierasz?
Lightwood jęknął w duchu. No nieźle.
Jeszcze Aarona tu brakowało.
Rozdział mega ciekawy , powinnam się uczyć na testy , ale pomyślałam zobaczę może jest nowy rozdział i już nici z uczenia dopóki tego nie przeczytałam. Hmm jestem ciekawa czy Aron pójdzie tez pomóc Magnusowi czy Alec jakoś go spławi , dla mnie ciekawsza była by pierwsza opcja :D Ogólnie początek rozdziału mogę opisać jako Ooo wreszcie spędza czas z rodzeństwem <3 ;3 , a co do drugiej części to nie mogę się doczekać jak potoczą się sprawy. Wrazie błędów w wyrazach przepraszam pisze szybko na telefonie :* Tak trzymaj i błagam dokończ ten blog i pisz go jak najdłużej jest super :D
OdpowiedzUsuńPs. Co do tego o Aronie i Alecu , wiesz jeden nocny łowca to już coś ale dwóch.. <3
UsuńMógłby iść po swoje rodzeństwo, wtedy była by ich czwórka ;)
UsuńSorki za ewentualne błędy, ale jestem na telefonie
- Kaczuszka
Też powinnam się uczyć, ale wpadłam na chwilkę, żeby odpowiedzieć na komentarze :))
UsuńNie mogę powiedzieć czy Alec go spławi, czy jednak Aaron z nim pójdzie, ale zapewniam, że odpowiedź znajdziesz w następnym rozdziale.
Bloga nie zamierzam przerywać, a przynajmniej nie mam tego w planach. Sama nie lubię czytać niedokończonych historii i wiem, jak na nie reaguję.
Dziękuję bardzo i ściskam cieplutko :*
PS co cztery głowy to nie jedna! :D
Witam! Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie. Przeczytałam wszystkie rozdziały w błyskawicznym tempie. Całą tą historię, opisy i akcję czyta się łatwo i przyjemnie. Fajnie przybliżyłaś nam postaci. Widać, że dobrze ci się z nimi pracuje. Brakuje mi jedynie Simona i Clary. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Mnóstwa weny życzę! Ashaida
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo się cieszę, że ci się podoba. Naprawdę. I tak, dobrze mi się pracuje z każdą postacią. Co do Simona i Clary nie wiem, czy się pojawią, ale może coś ktoś kiedyś :D
UsuńOdpowiedź trochę nieskładna, ale co tam! :)
Dziękuję bardzo i do następnego! :*
Super ! Kocham ten blog <3 Nigdy nie rezygnuj z pisania ;-) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Kiedy next??
OdpowiedzUsuń~Vera<33
Póki co nie mam zamiaru rezygnować. Nawet o tym nie myślę, nie z takim wsparciem mentalnym! :))
UsuńDziękuję ci bardzo. Następny w poniedziałek, jeśli nie wynikną jakieś niedogodności, ale raczej tak nie będzie :*
kończyć w takim momencie... >_< ale po za tym rozdział wspaniały, tak jak i wcześniejsze :*** życzę dużo weny :***
OdpowiedzUsuńPS. masz zamiar oglądać serial?? xDD
~Siatkara17
Ja oglądałam zwiastuny i serial zapowiada się bosko , aktorzy też są idealni i do tego 12 odc nosi tytuł Malec <3
UsuńObejrzałam wszystko co się z serialem wiąże i muszę przyznać że zapowiada się świetnie! Aktorów dobrze dobrali i wydają się sympatyczni. Widzieliście jak grali w Werewolfa? Ashaida
UsuńEj to dajcie linka na to bo ja nmg nigdzie znaleźć...:(
UsuńKaczor*
http://kinoman.tv/serial/shadowhunters Na razie tylko po angielsku ale zawsze coś :D zakochałam się w oczach Jace i ogólnie ponownie w Alecu , trochę chyba lepszy był Magnus z filmu ale ten też jest ładny :D
UsuńDziękuję ci bardzo! :*
UsuńCo do serialu to nie wiem, czy będę oglądać. Chciałabym. Słyszałam, że trochę niewypał, ale widzę, że macie inne zdania. Też śledzę wszystko co się pojawia, chociaż przez ostatnie wydarzenia mogę mieć braki. Ale i tak zamierzam oglądać, bo uwielbiam książkę i nawet jeśli będzie coś nie tak, to mi się i tak pewnie spodoba :D
Podobno odcinki i akcja nie bardzo trzyma się z książką, ale ja nie uważam, żeby to było coś złego. Może akurat wyniknie z tego coś dobrego.
Aktorzy jak aktorzy. Podoba mi się Alec i wydaje mi się, że może się w tej roli sprawdzić lepiej niż Kevin Zegers. Poza tym świetnie wygląda w czarnym :D
Nie mogę się doczekać, kiedy nareszcie zobaczymy ich w akcji, chociaż chyba najbardziej oczekuję wątków z Maleciem :))
Malec rządzi <3 Odcinek 12 ma taki tytuł więc jest na co czekać. Odcinek pierwszy był strasznie chaotyczny. W dodatku spore zmiany co do Valentine'a, ale i tak czekam na dalsze odcinki. W końcu ekipa jest super, a tej opowieści za bardzo nie popsują. ASHAIDA
UsuńPewnie, że jest na co czekać :D
UsuńNie oglądałam jeszcze pierwszego odcinka, więc się nie wypowiem. A wie ktoś może w jakich odstępach czasu będą pojawiać się kolejne?
trzeci odcinek za dwa tygodnie a potem prawdopodobnie co tydzień :-) po prostu była premiera dwóch odcinków jeden po drugim, a drugi miał być tydzień po pierwszym ale "wyprzedzili" premierę... więc niestety jeszcze trochę poczekamy ;-)
Usuń~Vera<33
Dbr...Para na mój kom XD
OdpowiedzUsuńOgólnie to nwm co jeszcze napisać... wszyscy już napisali wszystko co ja chciałam napisać. A właśnie! Już wiem i chyba ty też to wiesz do czego się teraz przyczepię, prawda? Ta końcówka... Wiesz co mam na myśli. XD Rozdział tak jak zawsze zajebisty ale ta końcówka... mam nadzieję że następnym razem dowiemy się wszystkiego. :] XDD
Oki-doki, spadam bo muszę jeszcze skoczyć do sklepu ;[ No ale co tam. po 21 przecież każdy chodzi do sklepu, prawda? XDDD
Buzioleeeeeeeee :******
Kaczor*
Końcówka jest jak najbardziej okej, nie wiem, o co ci chodzi *niewinny uśmieszek* oczywiście, że się dowiecie
UsuńPewnie, że każdy! To takie normalne!
Dzięki i buziaki :*