czwartek, 18 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ LXXVI

– Mam dla ciebie dobrą wiadomość – oznajmił Magnus, wchodząc do pokoju szpitalnego, w którym znajdował się jego chłopak. Od razu powędrował spojrzeniem do jego łóżka i uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że Alec nie jest sam. Siedział bowiem obok swojej siostry i przeglądał jakieś księgi, związane zapewne z treningami i szkoleniem, z których ten niestety nie mógł już korzystać. – A w zasadzie to dwie – sprecyzował, nie przejmując się tym, że mógł im w czymś przerwać. – Dzień dobry, Izzy – przywitał się z dziewczyną, po czym podszedł do jej brata i pocałował go w czoło, wyczarowując sobie krzesło, na którym zamierzał usiąść. – Pierwsza – zaczął i pokazał mu to, co trzymał w dłoni.
Była to zwykła koszulka. Niby nic wielkiego, ale i tak na jej widok usta Lightwooda same ułożyły się w uśmiechu. Od czasu wypadku jego klatkę piersiową i brzuch zakrywały jedynie bandaże. Nie mógł nosić nic innego, bo musiałby się za bardzo nagimnastykować, żeby to ściągać bądź zakładać, a wiadomym było, że musiał ograniczać swoje ruchy do minimum. Odwiedzało go codziennie sporo osób i dziwnie się czuł z tym, że siedział przed nimi półnagi. Na szczęście wszystko dobrze się goiło, bo w przeciwnym razie Magnus nie pozwoliłby mu na nic, co mogłoby pogorszyć sprawę.
– Nareszcie – odpowiedział mu Alec, sięgając po t–shirt. Szybko ją na siebie naciągnął, wzdychając głęboko. – Jak dobrze – stwierdził z rozanielonym uśmiechem i oparł się o poduszki. – A ta druga? – chciał wiedzieć.
            Magnus przyglądał mu się z niegasnącym uśmiechem. Skoro zwykła koszulka wywołała u niego taką wesołą reakcję, to co zrobi, kiedy ten mu powie o drugiej sprawie?
– Możesz się dzisiaj przenieść do swojego pokoju – wyznał. – Uważam, że cztery dni w szpitalu wystarczyły na to, byś wrócił do formy. Rany ładnie się goją, więc resztę kuracji możesz równie dobrze odbyć u siebie. Wystarczy cię teraz smarować raz dziennie i chyba nawet sam będziesz mógł to robić – wyjaśnił szczerze.
– Naprawdę? – ucieszyła się Izzy. – To świetnie, Alec! – powiedziała do swojego brata.
– Tak – wyznał ostrożnie czarnowłosy. – Tak, chyba tak.
            Bane od razu zauważył, że ta informacja nie została tak dobrze przyjęta jak wcześniejsza, a przecież nie tak miało być. Alec miał się ucieszyć i rzucić mu w ramiona. No dobra. Nigdy by tego nie zrobił, ale czarownik i tak liczył na coś więcej niż to, co dostał w zamian na tę informację.
– Coś nie tak? – zapytał.
– Nie wiem – odparł szczerze Lightwood. – Nie miałem pojęcia, że będę mógł wyjść stąd tak szybko. Mówiłeś, że to może potrwać – przypomniał mu.
– Mówiłem – przyznał czarownik. – Ale nie musisz już przebywać w tym pomieszczeniu. Możesz kontynuować leczenie gdziekolwiek indziej. Odniosłem wrażenie, że wcześniej ci na tym zależało. Coś się zmieniło?
            Nocny Łowca wzruszył ramionami. Był jeden powód, ale nie chciał poruszać tego tematu przy swojej siostrze.
– Nie. Chyba po prostu jestem zaskoczony – odparł nie do końca szczerze i uśmiechnął się. Magnus wiedział, że coś było nie tak, bo zobaczył to w jego oczach, do których nie dotarł uśmiech. Nie chciał jednak naciskać. – To kiedy mogę się stąd wynosić?
– Kiedy tylko zechcesz – odpowiedział mu swobodnym tonem Bane.
– Pomożecie mi zebrać wszystkie rzeczy? – zapytał Alec i opuścił nogi na podłogę.
            Plusem było to, że nareszcie będzie miał więcej ruchu. Dotąd spacerował jedynie w obrębie tych czterech ścian i to tylko i wyłącznie wtedy, kiedy miał pewność, że nikt nie wejdzie do środka. Teraz dostał na to pozwolenie i zamierzał korzystać, jak tylko się da.

***

            Aaron błąkał się po ulicach Nowego Jorku, nie bardzo wiedząc, co z sobą zrobić. Cieszyło go to, że wyjaśnił z Aleciem nieporozumienie, jakie przez niego wyniknęło i miał nadzieję, że Bane nie zamierza go już zamordować. Na Lightwoodzie też chyba się nie wyżywał, bo z tego, co zauważył w ciągu ostatnich kilku dni, bywał u niego bardzo często i siedział równie długo. Nie słychać było żadnych wrzasków ani trzasków, więc wszystko było w porządku, ale nie miał pewności. W ciągu minionych dni nie miał za wiele czasu by odwiedzić Aleca, a i z czarownikiem nie rozmawiał od ich feralnej wymiany zdań. Mógł się więc jedynie domyślać, ale nic nie wskazywało na to, by jego domysły były błędne.
            Zdążył już ochłonąć po ostatniej bitwie, a jego życie wróciło do porządku dziennego i nadszedł czas, by zastanowić się co dalej. Przed nim ostatnie dni w Nowym Jorku a on nadal nie wiedział, jak się sprawy miały między nim a Jasonem. Miał świadomość tego, że zachowuje się teraz dziecinnie, nie robiąc żadnego kroku w jego stronę, ale nie potrafił inaczej. Według niego nie miało to sensu. Kurs niedługo dobiegnie końca, a oni się już pewnie nigdy nie spotkają. To było strasznie frustrujące, bo z jednej strony chciał powiedzieć o wszystkim chłopakowi, a z drugiej wolał to przemilczeć. Ale czy mógł wyjechać bez pożegnania i chociażby słowa wyjaśnienia? Mimo wszystko spędzili ze sobą przyjemne chwile i dzięki Jasonowi pobyt w Nowym Jorku nie był taki nudny, na jaki się zapowiadało.
            „Czas podjąć decyzję”, pomyślał i ruszył przed siebie. Zdecydował, że pójdzie tam, gdzie go nogi poniosą i będzie musiał stawić temu czoło.

***

– O co chodziło w szpitalu? – zagadnął czarownik, wpatrując się w swojego chłopaka, który z uwielbieniem poprawiał poduszki na swoim łóżku.
            Alec bardzo cieszył się z tego, że nareszcie wrócił na swoje stare śmieci i mimo wcześniejszych obaw teraz nie wydawało mu się to czymś strasznym. Dalej miał wizje tego, że będzie musiał spędzać czas tutaj, a nie tak jak reszta jego rówieśników i znajomych w sali treningowej, ale powoli się do tego przyzwyczajał. Żal mu było, że nie będzie mógł ukończyć z nimi kursu, a przecież do tego było już tak blisko. Wiedział jednak, że zdrowie jest ważne i musiał zrobić wszystko, co mógł, by wrócić do wcześniejszej formy. Jeśli teraz o to nie zadba, później może być tylko gorzej, a przynajmniej o tym zapewniał go ciągle Magnus.
– Myślałem, że tamten pokój nie przypadł ci do gustu – dodał Bane, marszcząc brwi. Nie podobało mu się to, że Alec nie odpowiadał i tym samy ignorował jego słowa. Nie lubił być przez nikogo ignorowany. – To z tym łączą cię lepsze wspomnienia – przypomniał, uśmiechając się lubieżnie.
– Nie mów o takich rzeczach, kiedy nie możemy sobie na nic pozwolić – odburknął Alec, rzucając go jedną z poduszek. Magnus jednak zapobiegł temu, by go uderzyła, zatrzymując ją w powietrzu jednym sprawnym ruchem. Zaśmiał się głośno i przyciągnął go do siebie. Lightwood rozłożył się wygodnie na meblu, leżąc na nim prawie nagi. Miał na sobie tylko ciemne bokserki, bo planował wziąć kąpiel. – To smutne, ale pozostają ci jedynie wyobrażenia. A co do twojego wcześniejszego pytania… – zaczął, sięgając po jego dłoń i kładąc ją sobie na fragmencie skóry, która nie była pokryta bandażem. Lubił, kiedy Magnus jeździł mu po brzuchu swoimi długimi i wiecznie zimnymi palcami. – Skoro nie muszę przebywać w szpitalu, to zgaduję, że nie uda mi się już bardziej odwlec momentu mojej egzekucji – wyznał szczerze, wzdychając głęboko.
            Był zadowolony z tego, że przy tego typu ruchach nie czuł beznadziejnego uścisku, który towarzyszył mu ostatnio przy każdej czynności. Wiedział, że była to zasługa Magnusa i maści, które dla niego przygotowywał.
– Co masz na myśli? – zapytał Bane, muskając palcami żebra młodszego.
– Rozmowę z moją matką, a co innego? – odparł Lightwood, a czarownik się zaśmiał. Nie miał pojęcia, że Alec to tak postrzegał. – To nie jest zabawne! – oburzył się i uszczypnął go w udo.
– Jestem pewien, że sobie poradzisz – zapewnił go Magnus, pochylając się nad nim i całując go w czoło. – Co może się stać w najgorszym wypadku?
            Alec objął go za szyję i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Lubił momenty, kiedy Magnus był tak blisko niego, że wystarczyło, by się delikatnie uniósł, a już sięgał jego ust. Miał też wtedy idealny wgląd na jego oczy, które były względem niego zawsze takie ciepłe i sprawiały, że czuł się dobrze.
– Może mnie wydziedziczyć i zakazać używać nazwiska Lightwood – powiedział takim tonem, jakby to było coś normalnego i często spotykanego. – Nie wiem, jak przyjęłoby to Clave.
– Jestem prawie pewien, że tego nie zrobi.
– Nie zapominaj, że mówisz o Maryse Lightwood. Jest zdolna do wielu rzeczy – przypomniał mu czarnowłosy, cmokając jego usta.
– Mogłaby się wyrzec swojego dziecka? – odpowiedział pytaniem Magnus, który ochoczo odpowiedział na pocałunek. Pozwolił na to, by Alec wplótł palce w jego włosy i odsunął się na tyle, by móc coś dodać. – I to w momencie, kiedy wciąż potrzebuje opieki medycznej?
– Najpierw pozwoli mi się wykurować, a potem mnie wywali? – zapytał Lightwood, patrząc swojemu mężczyźnie prosto w oczy.
            Nie uważał tej rozmowy za bezsensowną i nie używał pytań retorycznych bądź ironii. Naprawdę chciał się dowiedzieć, co na ten temat sądzi Magnus i chciał poznać jego zdanie. Nie chciał, by Bane potraktował to jako zbędną pogawędkę.
– Alec! – oburzył się Magnus, robiąc wielkie oczy.
– No co? – chciał wiedzieć młodszy. – Nie wiem, co może zrobić i chcę się przygotować na wszystkie możliwe opcje. Co jeśli któraś z nich okaże się prawdziwa?
            Czarownik przewrócił oczami i przerzucił jedną nogę przez biodra chłopaka. Miał dość poprzedniej pozycji, bo czuł, że zaczynało mu drętwieć ramię, na którym się cały czas opierał. Teraz mógł się nad nim pochylać i miał pewność, że nie zrobi mu przy tym krzywdy.
– Jeżeli zakaże ci używać nazwiska Lightwood, to przyjmiesz moje – stwierdził Bane, bo było to jedyne rozwiązanie, jakie przychodziło mu do głowy.
            Zauważył, że Alec zarumienił się po jego słowach i wyobraził sobie to, jakby to wszystko wyglądało, gdyby chłopak rzeczywiście zmienił nazwisko na Bane.
– Nie żartuj – poprosił go młodszy, całując go w usta. Wizja tego, że miałby się nazywać Alexander Bane, wywoływała w nim dreszcze i nawet nie chciał myśleć o tym, co by powiedziała jego rodzina, gdyby do tego doszło. – Proszę cię o poważne opinie i chcę, żebyś to traktował tak samo jak ja.
– Nie żartuję, Alec – odpowiedział mu Bane. – No dobra – przyznał po chwili. – Może to trochę nierealne, ale co byś powiedział o wspólnym mieszkaniu? – chciał wiedzieć.
            To pytanie zbiło z tropu Nocnego Łowcę. Otworzył usta, ale zaraz je z powrotem zamknął, bo naprawdę nie miał pojęcia, jak się zachować. Wpatrzył się w oczy czarownika, chcąc w ten sposób sprawdzić, czy to nie tylko jego kolejny żart, ale nie mógł dostrzec nic takiego.
– W razie gdybym nie mógł tu już zostać, tak? – dopytał niepewnym głosem.
            Magnus pocałował go w szyję i poprawił się, siadając na jego udach. Zrobił to po to, by nie musieć opierać się ręką na pościeli i dzięki temu przenieść ją na twarz Lightwooda.
– Wstępnie możemy to tak określić – zaśmiał się i powrócił do jego warg.
Skubnął je nieco i ponownie się odsunął, by prowadzić dalszą rozmowę. Alec był zaskoczony jego słowami, ale starał nie dać tego po sobie poznać.
– Już kiedyś o tym wspominałeś – przypomniał mu czarnowłosy, głaszcząc go po głowie i odsuwając na bok kosmyki włosów, które wpadały mu do oczu.
– A ty po raz kolejny unikasz tematu – rozbawiony Bane pokręcił głową.
            Zaraz po tym zsunął się z jego nóg i usiadł na łóżku. Pociągnął go za sobą i po chwili Alec siedział naprzeciwko niego.
– Naprawdę chciałbyś dzielić ze mną swoje mieszkanie? – zapytał Lightwood, nie chcąc go zbywać.
            Widział, że Magnusowi zależało na odpowiedzi, ale nad nią musiałby się dłużej zastanowić. Całe życie mieszkał tutaj i nie chciał podejmować decyzji pod wpływem chwili. Poza tym nadal nie miał pewności, że czarownik mówił poważnie.
– Tutaj ci to jakoś nie przeszkadzało – powiedział Bane łagodnym głosem i sięgnął po jego rękę. – Dzieliliśmy tę samą sypialnię, spaliśmy w jednym łóżku i korzystaliśmy z jednej łazienki. Czy nie na tym to polega?
            Alec wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia. Nigdy z nikim nie mieszkał, pomijając oczywiście ostatnie dwa miesiące, ale to było zupełnie co innego.
– Tam bylibyśmy zupełnie sami – przyznał Lightwood. – Nie byłoby mojego rodzeństwa ani nikogo innego. Nie wiedziałbym o misjach, w których powinienem uczestniczyć.
– To, co wymieniasz, to same plusy – oznajmił Magnus, uśmiechając się do niego wesoło. Miał świadomość tego, że Nocny Łowca chciał, by inaczej to zabrzmiało, ale wyszło, jak wyszło i nic nie mógł na to poradzić. – A o misjach i tak byś wiedział. Od czego są komórki? Poza tym nie zakazywałbym ci chodzenia do Instytutu – zapewnił go. – To nadal byłby twój dom. Drugi.
            Nocny Łowca miał mętlik w głowie. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej miał ochotę spróbować, ale jeszcze nie teraz. Za kilka miesięcy, jeśli ich związek będzie dalej tak dobrze prosperował.
– Nie odpowiem ci teraz – stwierdził, mając nadzieję, że w ten sposób zakończy rozmowę.
– Nie każę ci teraz podejmować decyzji – odparł Bane.
            Był z siebie niezwykle zadowolony. Zasiał ziarenko i był pewien, że jeśli będzie o nie odpowiednio dbał, Alec w końcu się zgodzi. Poza tym odciągnął jego uwagę od wcześniejszego tematu i sprawił, że Lightwood przestał myśleć o tym, co go czeka, a mianowicie o rozmowie z matką.
            Nocny Łowca kiwnął głową i pocałował go szybko w usta, by zaraz po tym wstać. Obiecywał sobie kąpiel i nie zamierzał z tego rezygnować, jednak to, co zobaczył po drodze, sprawiło, że wrócił na łóżko.
– Czy twoje nagłe zainteresowanie faktem, gdzie będę mieszkał, ma związek z tym? – zapytał, patrząc mu głęboko w oczy i jednocześnie zastanawiając się nad tym, jak dotąd mógł nie zauważyć wielkiej walizki stojącej w kącie pokoju.
            Magnus zawahał się przez chwilkę, co nie umknęło uwadze jego chłopaka. Alec uniósł brwi, oczekując jego odpowiedzi, która nie następowała, a on zaczynał się coraz bardziej niepokoić. W końcu jednak Bane postanowił udzielić mu odpowiedzi i to tonem, o który by nawet siebie w tym momencie nie posądzał.
– Zamierzałem ci o tym powiedzieć – przyznał spokojnie i uśmiechnął się przepraszająco. – W dniu, w którym doszło do twojego wypadku, zakończyłem pracę w Instytucie. Miałem cię o tym poinformować wieczorem i wyprowadzić się następnego dnia, ale los chciał inaczej. Nie byłem w stanie cię zostawić i chyba w ogóle zapomniałem o tym, że miałem wrócić do siebie. Wolałem być blisko i przedłużałem to, jak mogłem – przyznał szczerze. – Twojej matce też nie zależało na tym, by mnie wyrzucić, bo okazałem się jeszcze przydatny. Do tej pory nie omówiliśmy szczegółów dotyczących mojego wynagrodzenia, ale wstępnie umówiliśmy się na dzisiejsze popołudnie.
– I po tym się wyniesiesz? – chciał wiedzieć Alec.
– Nie mam pojęcia – odparł niemal automatycznie Bane. – To zależy od tego, jak potoczy się rozmowa z Maryse. Być może nie będzie miała nic przeciwko temu, żebym nadal tu był i pomagał ci wracać do zdrowia, a być może mnie wyprosi i zatrudni do tego kogoś innego.
– Wolałbym, żebyś został – oznajmił Lightwood i położył się na plecach, ręce opierając na brzuchu.
            Magnus uśmiechnął się ciepło i kiwnął głową, chociaż chłopak nie był w stanie tego zobaczyć, bo patrzył prosto w sufit.
– Przecież wiesz, że nie mogę zostać tu na zawsze. W końcu będę musiał wrócić – stwierdził i pochylił się nad nim. Alec złapał w dłonie jego twarz, a Bane kontynuował: – Poza tym już trochę nie mogę się tego doczekać – przyznał z rozmarzoną miną. – Będę mógł spać do późna i jadać śniadania kiedy i gdzie tylko będę chciał. Nie będzie mi przy tym towarzyszyła zgraja wiecznie gadających i ruchliwych Nocnych Łowców, co też jest plusem. Budząc się, oczekuję ciszy i spokoju, bo przecież jak można przeżyć dobrze dzień, skoro już od rana cierpi się na okropny ból głowy spowodowany nadmiernym hałasem? – wymieniał. – No i te kolory… – skrzywił się. – Tęsknię za swoim wystrojem. Jedyne czego będzie mi brakować to ciebie – westchnął na koniec.
– Już myślałem, że tego nie dodasz – zaśmiał się Alec, głaszcząc jego policzek.
            Magnus zaśmiał się cicho i pocałował go w czoło, ale nic nie dodał. Miał nadzieję na to, że Lightwood będzie go odwiedzał i zostawał u niego od czasu do czasu, ale wolał nie mówić tego na głos. Poza tym nie chciał go już zatrzymywać, bo wiedział, że ten miał coś do zrobienia. Odsunął się więc i rzekł:
– Łazienka na ciebie czeka.
            Nocny Łowca kiwnął głową i wygramolił się z łóżka. Ruszył w kierunku odpowiedniego pomieszczenia, ale tuż przed przekroczeniem progu odwrócił się i spojrzał na czarownika.
– Nie miałbyś ochoty dołączyć?
            Magnus zacisnął pięści i przygryzł wargę. Musiał walczyć z samym sobą, by podjąć odpowiednią decyzję.
– Oczywiście, że mam, mój najpiękniejszy – odpowiedział szczerze. – Ale dla nas dwojga lepiej będzie, jeśli pozwolę ci iść tam sam – wyjaśnił i dał sobie mentalnego kopniaka. Nie mógł uwierzyć w to, że rezygnował z tak świetnej propozycji. – W tym czasie sprawdzę, czy na pewno zabrałem wszystko z gabinetu – dodał, chociaż miał pewność, że nic tam nie zostało.
            Alec po raz kolejny skinął głową i już go nie było, a Magnus opadł bezsilnie na pościel, żałując tego, że mu odmówił. Wiedział jednak, że dobrze postąpił. Lightwood nie mógł pozwalać sobie na przemęczenie ani żadne niepożądane skurcze mięśni czy tym podobne, a mało prawdopodobnym było, że nie dbałby o to, gdyby byli zbyt zajęci czymś innym.


***

            To było niewiarygodne, a przynajmniej tak to sobie próbował tłumaczyć Aaron. Nie mógł uwierzyć w to, że nogi, które mogły go przyprowadzić gdzie tylko chciały, wybrały akurat to miejsce. Na jego niekorzyść działało to, że kończyny były połączone z umysłem, a w tym siedziała tylko jedna osoba. Właśnie dlatego znalazł się pod domem Jasona, którego nawet nie planował dzisiaj odwiedzać. To była kolejna rzecz, jakiej chciał uniknąć. Rozmowy z nim. Kiedy wychodził z Instytutu, nałożył na siebie runę niewidzialności i dało mu to szansę ucieczki. Obiecał sobie jednak, że stawi czoło temu, co go czeka niezależnie od tego, czym było, a że był Nocnym Łowcą, nie łamał obietnic. Nawet takich złożonych samemu sobie.
            Rozejrzał się po okolicy, ale nikogo nie zauważył. Przeszedł więc na tył domu, by sprawdzić, czy będzie mógł wejść do chłopaka oknem, jak to mu się już zdarzało. Nie chciał pukać do drzwi, bo wolał załatwić to szybko i bezboleśnie. Nie widziało mu się napotykanie jego rodziny, a to było możliwe, jeżeli wszedłby tak jak inni goście.
            Już miał zerkać w górę, kiedy jego wzrok przykuła drewniana ławka stojąca na zewnątrz. Do tej pory nawet nie zdawał sobie sprawy z jej istnienia. Wiedział, że na ganku znajdował się stolik z krzesełkami, bo mijał go za każdym razem, kiedy tu przychodził. Dopiero zorientował się, że tak naprawdę nie był nigdy w tej części podwórka. Wyglądało przyjemnie i potulnie, a ławeczka tylko dodawała uroku. Nie to, żeby Aaron widział w czymkolwiek jakiś urok, ale był pewien, że niejedna osoba nazwałaby to miejsce takimi właśnie określeniami. Kiedy podszedł bliżej, drzewa bardziej odsłoniły cały plac i mógł zobaczyć, że na ławce siedzi nie kto inny jak Jason. Czytał książkę i wyglądał przy tym zupełnie inaczej niż zawsze, kiedy Aaron go widywał. Był skupiony i spokojny, a na jego kolanach znajdowała się mała kuleczka, której futerko było cały czas głaskane przez chłopaka.
            Blondyn odetchnął kilka razy, po czym zdjął z siebie czar niewidzialności. Nie zwlekając dłużej, podszedł do chłopaka i stanął za nim, zaglądając mu przez ramię. Poruszał się bezszelestnie, więc Jason nadal nie zdawał sobie sprawy z jego obecności.
– Nie wiedziałem, że jesteś takim molem książkowym – zaśmiał się i położył dłoń na jego szyi, sprawiając tym samym, że chłopak zadrżał i podskoczył ze strachu.
            Jason szybko uniósł na niego swój wzrok i uspokoił się nieco, widząc znajomą twarz.
– Cześć – powiedział zaskoczony i kiwnął mu głową. Nie miał pojęcia, co ten tu robił, bo z tego, co mu było wiadomo, na nic się nie umawiali. Może i Aaron nie był osobą, która planowała wszystko z tygodniowym wyprzedzeniem, ale mimo to młodszy myślał, że ten wcześniej zadzwoni. Widzieli się kilka dni temu i rozstali w dość dziwnej sytuacji, o czym Jason nie mógł zapomnieć. Nie wiedział, o co dokładnie chodziło, ale odkąd poznał Aarona, spotykały go różne dziwne rzeczy. – To lektura – wyznał chłopak, wracając do jego wcześniejszego komentarza na temat książki.
– Na pewno – stwierdził Nocny Łowca, który nie do końca wiedział, czym była lektura. Jason mu kiedyś mówił o jakiś swoich lekturach, ale nie bardzo tego słuchał, bo było związane ze szkołą, a to go nie interesowało. Chciał więc uciąć temat i usiadł obok chłopaka. Mógł więc z bliska przyjrzeć się kuleczce, którą ten głaskał i okazało się być to zwierzęciem. Nie miał pojęcia o tym, że Jason miał królika! – Co to za bestia? – zagadnął go.
– Dustin – odparł jedynie chłopak i przyjrzał mu się uważniej, mrużąc oczy. Jego zdaniem Aaron zachowywał się dziwnie i zupełnie inaczej niż zwykle. Nie wiedział, czy był przygnębiony, czy może go coś dręczyło, ale zdecydowanie coś było nie tak. – Wszystko w porządku?
            Blondyn spojrzał na Jasona i wzruszył ramionami.
– Niby czemu miałoby nie być w porządku? – odpowiedział pytaniem.
– No nie wiem. Nigdy nie interesowałeś się moim życiem, a teraz pytasz o książkę, potem o królika – wyjaśnił pokrętnie młodszy i powtórzył jego gest. – Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że coś kombinujesz albo chcesz odwrócić moją uwagę – zaśmiał się.
– Znam inne sposoby na odwrócenie uwagi – odparł, również się śmiejąc.
            Jason widział jego lubieżny uśmieszek i wiedział, co chodziło w tym momencie po jego głowie, więc tylko przewrócił oczami.
– I wrócił dawny Aaron – skomentował, ale nie było w tym żadnego przytyku. Po prostu stwierdzenie faktu. – Wiesz, że nie będę z tobą gadał, jeśli nie wyjaśnisz mi tego, co stało się w parku i co chciałeś mi wtedy powiedzieć? – zapytał, tym razem mówiąc zupełnie szczerze. – Jeżeli nie zamierzasz tego zrobić, to możesz się wypchać – postanowił, stawiając wszystko na jedną kartę.
            Aaron przez chwilę się nie odzywał, myśląc nad jego słowami. Obawiał się, że chłopak nie da się po raz kolejny zwieść, a on w ten sposób nie będzie mógł uniknąć niepotrzebnych wyjaśnień i to właśnie się stało. Wszystko zabrnęło za daleko.
– To może trochę potrwać – przyznał szczerze i spojrzał na chłopaka, który tylko kiwnął głową i czekał na jego dalsze słowa.
            Blondyn nie wiedział, jak zacząć, ale w końcu samo jakoś poszło. Nie było to łatwe, ale miał nadzieję, że nie powie za dużo i mimo wszystko zachowa dla siebie to, kim naprawdę jest.

_________________________

Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale jesteśmy coraz bliżej końca. Zostało zaledwie kilka rozdziałów.
Maryse w następnym. Buziaki!

20 komentarzy:

  1. Jej pierwszy komentarz :D bardzo fajny rozdział opowiadanie kocham i nie chcę żeby się kończyło :c ale wszystko co dobre kiedys się konczy :c ❤ mam nadzieje ze do 100 dobijesz ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniec?? Nie. Odmawiam. Nie chcemy końca😭😭. Co do rozdziału piękny i wciągający jak zawsze💗 a może po tym końcu (którego nie chcemy i niech to się nie kończy jeszcze!) planujesz jakieś one shoty?

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! Uwielbiam twoje opowiadanie ❤ Już sobie wyobrażam jak Alec i Magnus razem mieszkają 😂💘 hahahah.. Teraz tylko czekać na kolejny tydzień i kolejny rozdział 💖 Kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że to już koniec. Dobrze się bawiłam czytając Twoje opowiadanie. A rozdział jak zwykle cudowny. Cieszę się, że Alec mógł wrócić do siebie. Nie mogę doczekać się jego rozmowy z matką. Będzie ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No w końcu Jaron :D Rozdział jak zwykle genialny i czekam na następny.
    PS. Planujesz jakieś nowe opowiadania z innymi bohaterami?

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu Jaron :D Rozdział jak zwykle genialny i czekam na następny.
    PS. Planujesz jakieś nowe opowiadania z innymi bohaterami?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry. :)

    To czytanie notek odautorskich na początku... Blisko końca? Nie... A będziesz jeszcze kiedyś coś o Malecu pisać?

    Też nie mogę uwierzyć w to, że zrezygnował z tak świetnej propozycji.

    A już myślałam, że Maryse będzie w tym. Ale przynajmniej będę z jeszcze większą niecierpliwością czekać na kolejny.

    Miłego. :)

    Zapraszam do mnie w wolnej chwili:
    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny prezent urodzinowy. Dziękuję! A co do rozdziału to wspaniały jak zwykle. Tylko szkoda, że to już niedługo koniec. Może chociaż do setki?

    OdpowiedzUsuń
  9. O Razjelu!!! Aaron mu powie cala prawde?!
    Jak to koniec ja sie pytam?!
    Nie pozbawiaj mojego zycia sensu blagam Cie, nooo!
    Twoje opowiadanie o Malecu jest takie genialne, ze drugiego takiego nie znajde na caaaaalym internecie!
    Bedziesz jeszcze cos pisac? Jakies one-shoty albo cos?
    Malec jest pogodzony i fajnie by bylo jakby razem zamieszkali <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne opowiadanie <3 Jedno z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudo. <3
    Twoje opowiadanie znalazłam przypadkiem, ponieważ zwykle czytam tylko te w języku angielskim. Aniele błogosław chwilę w której wtargnęłam na tego bloga. W kilka dni przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że jest to absolutnie najlepsze polskie opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. Nie lubię Aarona, ale jest to postać dobrze napisana, więc nawet nie ma się co czepiać. Co do Malecowej relacji, moje serce kocha ją całą swoją siłą. Stworzyłaś coś naprawdę cudownego. Dopisek po tym rozdziale mnie zasmucił. Nie chcę końca. Ale jak to mówią, wszystko co piękne kiedyś się kończy. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i chwilę kiedy Alec będzie rozmawiał z Maryse. ee no może jednak go wzrokiem nie zabije. Zobaczymy. Życzę weny i idę koczować czekając na aktualizację kolejnego rozdziału. <3
    ~ Camille

    OdpowiedzUsuń
  12. o nie nie nie... nie chce, zeby to sie skonczylo T^T
    Mam nadzieje, ze pojawia sie jakies Twoje opowiadania o Malecu <3 Czytam fanfictiony o malecu po angielsku, ale ten to cudo *^* Rozdzial jest cudny, choc smutno sie robi po przeczytaniu opisu pod nim .Mam nadzieje, ze Maryse zaakceptuje ich zwiazek , a jesli nie to Alecowi chyba bedzie dobrze w mieszkanku Magnusa ;) .Zawsze bede ubostwiac tego bloga <3
    ~Airy

    OdpowiedzUsuń
  13. O NIE! Co ja zrobię bez tego bloga? :( Czekam z niecierpliwością na następny rozdział z Maryse! huhu :3 Uwielbiam♥
    WENY!

    OdpowiedzUsuń
  14. Oooo niech zamieszkają razem <3 . Jestrś Super, weny i do nexta :*.

    OdpowiedzUsuń
  15. Już mam lekkiego wkurwa..... czekam i się doczekać nmg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, nie powinieneś/powinnaś tak pisać. Przecież coś ważnego mogło jej wypaść lub zwyczajnie nie miała weny żeby napisać kolejny rozdział. Zamiast pisać, że masz wkurwa powinieneś/powinnas zwyczajnie poczekać tak jak reszta z nas.

      Usuń
  16. Kiedy nowy rozdział ?? :/

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak to kilka rozdziałow? Nieeee, nie godze się na to, Malec musi trwać, nigdy nie znalazłam lepszego opowiadania niż to, a teraz ma być koniec? Dlaczego... T^T

    OdpowiedzUsuń