czwartek, 15 stycznia 2015

ROZDZIAŁ IV

O ósmej odbyło się śniadanie. Na czas pobytu Nocnych Łowców w Instytucie utworzono jadalnię. Znajdowały się tam dwa podłużne stoły, przy których spokojnie mogłoby zasiąść trzydzieści osób. Kiedy Alec wszedł do pomieszczenia prawie wszystkie miejsca były już pozajmowane. Z końca drugiego stołu machała do niego jego siostra. Usiadł naprzeciwko niej i swojego brata.
- Smacznego - powiedział i sam chwycił kromkę chleba. Posmarował ją masłem i nałożył kawałek pomidora i ser.
- O godzinie dziewiątej rozpocznie się trening - zaczął Jace, był podekscytowany. - Na czym będzie polegał? Jak myślicie?
- Pewnie nie będzie się różnił od treningów Hodge'a - Alec wzruszył ramionami. Zapiekła go lewa ręka, miał w niej ognistą wiadomość:
Przyjdź, proszę, z rodzeństwem do mojego gabinetu, kiedy skończycie śniadanie. Mama
Pokazał ją Jace'owi i Isabelle.
- Ja skończyłem - oznajmił, gdy przełknął ostatni kęs kanapki i popił sokiem.
- Tak, ja chyba też - odpowiedziała Izzy i wstała. Jace zrobił to samo.
Szybko udali się w miejsce, o którym pisała matka.
- Dzień dobry - przywitała ich, kiedy weszli.
- Coś nie tak? - zapytał Alec, usiadł na podłokietniku fotela, który zajęła Isabelle.
- Nie, nie, wszystko w porządku. Chciałam was tylko poinformować, że dzisiaj przybędzie jeszcze jedna osoba do naszego Instytutu - powiedziała.
- Myślałam, że wszyscy przyjechali wczoraj - weszła jej w słowo córka.
- Nie, to znaczy tak. Wszyscy, którzy mieli wczoraj przyjechać przyjechali.
- Więc kim jest ten gość? - zapytał Jace.
- To czarownik. Będzie pracował w Instytucie nad ważnymi dokumentami dla Clave. Mam nadzieję, że będziecie się zachowywać względem niego tak jak przystało na porządnym młodych Nocnych Łowców - popatrzyła sugestywnie na Jace'a.
- Czemu zawsze mówiąc takie rzeczy patrzysz na mnie? - zadał pytanie oburzony.
- Bo to ty masz tendencję do obrażania innych.
- No dobrze. Ale dlaczego nas o tym informujesz? - nie rozumiał jej najstarszy syn.
- Ponieważ ten czarownik będzie tutaj mieszkał przez dłuższy okres czasu.
- Czyli ile? - zdziwiła się Izzy.
- Nie wiem dokładnie. Zostanie tutaj dopóki nie skończy. Miesiąc, może dwa - dodała widząc ich miny. - Ale nie martwcie się. Mówię wam to tylko dlatego, że pewnie będziecie go widywać na korytarzach. Nic więcej. Nie będzie przerywał waszych treningów, więc mam nadzieję, że wy również nie będziecie przeszkadzać mu w pracy. Przybędzie dzisiaj, nie wiem dokładnie, o której godzinie - uśmiechnęła się do nich. - No ale nie musicie się tym przejmować. Idźcie się przebrać, zaraz zaczynacie swoje szkolenie - wstali i zaczęli się kierować do drzwi. Isabelle w progu odwróciła się do matki.
- Mamo, co to za czarownik?
- Bane, Magnus Bane - kiwnęła głową i wyszła.
Alecowi serce zaczęło bić szybciej. Magnus Bane w jego Instytucie. Będzie tu mieszkał, jadł, pił, pracował i spędzał czas. Tak blisko niego. Uśmiechnął się do matki i również wyszedł. Udał się do swojego pokoju. Magnus Bane dzisiaj tu przyjeżdża. Poszedł do łazienki. Przebrał się w ubrania do ćwiczeń, koszulkę, dresy i adidasy. Umył zęby i przemył twarz wodą. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Policzki miał odrobinę zarumienione, no i szczerzył się jak idiota. Magnus Bane, pokręcił głową, zaśmiał się głośno i poszedł na trening.

***

Magnus obudził się przed siódmą. Najchętniej pobiegłby od razu do Instytutu, ale nie chciał wyjść na wariata. Wstał z łóżka, umył się i ubrał, zjadł śniadanie i nie miał, co ze sobą zrobić. Z nudów zaczął porządkować swój gabinet. Większość rzeczy stąd spakował. Zostawił tylko te, które nie były mu wcale potrzebne. Bagaże zaczarował w ten sposób, że zmniejszyły się do rozmiarów walizki i torby podróżnej.
Wyszedł z domu o godzinie dziewiątej. Zakluczył drzwi kluczem i schował go do kieszeni spodni. Rzucił jeszcze dodatkowe zaklęcia antywłamaniowe i wyszedł na dwór. Zamówiona taksówka już na niego czekała. Kierowca rzucił krzywe spojrzenie kotu, ale nie skomentował jego obecności w swoim samochodzie. Magnus podał adres i ruszyli. Na miejsce dojechali po dwudziestu minutach. Czarownik zapłacił i wysiadł biorąc swoje bagaże. Prezes Miau podreptał w ślad za nim.
Stał przed budynkiem kilka chwil. W końcu odetchnął głęboko i zapukał. Usłyszał kroki i po minucie drzwi mu otworzyła Maryse Lightwood.
- Witaj - przywitała się. - Wejdź, proszę - zaprowadziła go do jednej z sypialni na pierwszym piętrze. - Myślę, że ten pokój będzie ci odpowiadał.
- Tak, może być - odpowiedział jej, rozejrzał się dookoła.
- Zostawię cię teraz samego, żebyś mógł się rozpakować.
- Zrobię to później. Teraz chciałbym zobaczyć te papiery, o których mówiłaś.
- Dobrze, w takim razie przyjdź do biblioteki za kilka minut. Muszę jeszcze iść powiedzieć Hodge'owi, że już tu jesteś - wytłumaczyła. - Biblioteka jest..
- Trafię - przerwał jej. Kiwnęła głową i wyszła.
Magnus ponownie rozejrzał się po pokoju. Na końcu były drzwi. Podszedł bliżej i je otworzył. Wszedł do środka. Łazienka. Przejrzał się w lustrze, poprawił włosy i wrócił do pokoju. Prezes Miau już wygodnie spał na jego nowym łóżku. Magnus pogłaskał go po grzbiecie i wyszedł poszukać biblioteki. Musiał przejść przez cały korytarz, żeby dojść do schodów. Jego tymczasowy pokój znajdował się na samym końcu. Kiedy zszedł na parter, skręcił w lewo. Chodził po Instytucie i zaglądał do każdego pomieszczenia. Większość była zamknięta na klucz. Tak naprawdę nie wiedział, gdzie jest biblioteka. Po jakimś czasie wreszcie udało mu się ją znaleźć. Wszedł do środka. Maryse już tam czekała.
- Tu są wszystkie dokumenty - wskazała na szafkę przy biurku. - Chciałabym, żebyś kończąc pracę wkładał je tutaj z powrotem i zamykał na klucz - kiwnął głową.
- Rozumiem - usiadł przy biurku.
- Postaram się zorganizować ci pokój, który służył ci będzie za gabinet. Na razie, proszę, pracuj w tym pomieszczeniu.
- Coś jeszcze powinienem wiedzieć?
- Nie, wszystko już chyba wiesz.
Przysiągł, że nie powie nikomu obcemu, o tym, co zawierają papiery dostarczone przez Clave i otworzył szafkę kluczem, który podała mu Maryse.
- Gdybyś czegoś potrzebował wyślij mi wiadomość - kiwnął głową, a ona zaczęła iść w kierunku drzwi. - Ach, jeszcze jedno - powiedziała odwracając się do niego. - O godzinie czternastej jest obiad. Jadalnia znajduje się zaraz obok głównego salonu - Bane się skrzywił.
- Nie jestem pewny, czy..
- Jeśli się nie zjawisz, wyślę kogoś po ciebie - zmroziła go wzrokiem i wyszła.
Magnus westchnął i zajrzał w papiery. Najpierw musiał zająć się czarami na nie obłożonymi.

***

Trening skończył się o 13:15. Alec wymęczony wracał ze swoim rodzeństwem do ich pokojów.
- Już czuję zakwasy - zaczął Jace. - Ale było ekstra.
- O taaak, świetni ci trenerzy. Ale dają w kość, nie powiem - pokiwał głową Alec zgadzając się z bratem.
- Widzimy się na obiedzie - pożegnała się z nimi Isabelle i zniknęła za drzwiami swojego pokoju, przy końcu korytarza na pierwszym piętrze.
W ślad za nią poszedł Jace, którego pokój znajdował się obok. Po kilku krokach Alec również znalazł się u siebie. Wziął długi prysznic i przebrał się w czyste ubrania. Na dół zszedł za dziesięć czternasta. Większość osób już zajęła miejsca, na których siedziała dzisiaj rano. On sam skierował się na koniec drugiego stołu. Jace już tam siedział.

***

Magnus zerknął na zegarek, 13:53. Westchnął, przeciągnął się i wstał. Nadeszła pora obiadu. Nie miał ochoty jeść razem ze wszystkimi, ale Maryse nie zostawiła mu wyboru. Szedł korytarzem, kiedy ktoś na niego wpadł.
- Och, przepraszam - powiedziała dziewczyna. - Hej, ty jesteś Magnus Bane - uśmiechnęła się do niego.
Bane spojrzał na dziewczynę. To była siostra Aleca, Isabelle.
- Tak.
- Idę na obiad, jeśli chcesz iść ze mną to zapraszam - skinął głową.
Szybko znaleźli się w jadalni. Siedziało tam już mnóstwo osób. Magnus zaczął się rozglądać za wolnym miejscem.
- Usiądziesz z nami? - zadała pytanie jego towarzyszka.
- Właściwie, czemu nie? - posłał jej uśmiech. Dziewczyna była bardzo miła, a poza tym "nami" oznaczało prawie na sto procent "z Aleciem".
Isabelle zaprowadziła go na koniec drugiego stołu. Usiadła na swoim miejscu obok Jace'a. Bane zajął miejsce naprzeciwko niej, jednocześnie obok jej najstarszego brata. Odwrócił się, kiedy poczuł, że ktoś siada obok niego.
- Cześć - przywitał się cicho Magnus i uśmiechnął się lekko.
- Hej - odpowiedział Alec równie cicho.
- Magnus Bane – Jace kiwnął na niego głową. Bane spojrzał na chłopaka i po kilku sekundach odwzajemnił gest.
- Popołudniowy trening kończy się dzisiaj wcześniej, o siedemnastej - zaczęła Isabelle, kiedy podano obiad.
- Dlaczego? - zapytał Jace.
- Mama wychodzi, gdzieś z trenerami - wytłumaczyła. - Co oznacza, że nie będziemy mieli nadzoru - poruszyła sugestywnie brwiami.
- O nie! Wymyśliłaś coś - jęknął jej starszy brat.
- Oczywiście - zaśmiała się. - Mama zaproponowała, żebyśmy pokazali gościom miasto. A kiedy można to zrobić, jak nie w piątkowy wieczór? Nowy Jork właśnie wtedy budzi się do życia.
- Co więc proponujesz?
- Rundkę po klubach.
- Z czterdziestoma osobami?!
- Jasne, nie takie rzeczy się robiło - uśmiechnęła się szeroko.
- Powodzenia - prychnął Alec.
- Damy sobie radę - Izzy przeniosła na niego swój wzrok.
- Jakie damy? - zapytał.
- No damy, idziemy wszyscy - wzruszyła ramionami. - I nie przyjmuję odmowy, będzie fajnie - wyszczerzyła się. - Naturalnie również jesteś zaproszony - powiedziała w kierunku czarownika.
- Nie wiem, czy dam radę.
- Nikogo nie będzie w Instytucie, więc też możesz sobie zrobić dzisiaj wieczorem wolne - powiedziała dziewczyna.
- Pomyślę - machnął ręką.
Kiwnęła głową, jednocześnie kończąc rozmowę. Reszta posiłku przebiegła im w ciszy. Rozstali się przed wejściem do jadalni. Magnus wrócił do biblioteki, a rodzeństwo do swoich pokojów. Za pół godziny mieli zacząć kolejne ćwiczenia.

***

Po siedemnastej do biblioteki wszedł Alec. Przywitał się i usiadł na jednym z foteli naprzeciwko Magnusa. Przyglądał mu się, nie chciał przerywać tego, czym zajmował się czarownik.
- Przyszedłeś na mnie popatrzeć? - Magnus podniósł głowę i spojrzał na chłopaka.
- Nie, nie chciałem ci przeszkadzać, postanowiłem poczekać, aż skończysz - odpowiedział z uśmiechem.
- Możesz mówić - zrobił zachęcający gest ręką.
- W zasadzie przyszedłem tutaj, aby powiadomić cię o tym, że Isabelle przekonała wszystkich, co do swojego chorego pomysłu i jeżeli zdecydowałeś się z nami iść, to wychodzimy o 18:30.
- Uważasz ten pomysł za chory?
- Tak.
Magnus się zaśmiał. Brunet wstał i zaczął iść ku drzwiom.
- Alec?
- Tak? - obrócił się w stronę czarownika.
- Przekaż siostrze, że będę czekał w holu - uśmiechnął się i ponownie schował nos w papierach.
Alec odwzajemnił uśmiech i wyszedł z pomieszczenia. Przed wejściem wpadł na Izzy.
- Byłeś w bibliotece? - uniosła brew.
- Tak - przyznał. - Powiedziałem Magnusowi, o której idziemy.
- Oookej - uśmiechnęła się znacząco.
- A ty gdzie idziesz? - zapytał chcąc zmienić temat.
- Chciałam iść do Magnusa - wskazała ręką na drzwi - ale mnie uprzedziłeś.
Pokiwał głową i odszedł.
- Szykuj się! - krzyknęła jeszcze w jego stronę. Odwrócił się i posłał jej spojrzenie godne męczennika. - Och, proszę cię. Będzie fajnie - pokręcił głową, ale uśmiechnął się i zniknął za zakrętem.

***

Magnus wrócił do swojego pokoju o osiemnastej. Wziął prysznic i zaczął szykować się do wyjścia. Założył ciemne spodnie i jasną koszulę. Mankiety spiął spinkami. Stanął przed lustrem, ułożył włosy, posypał lekko brokatem, wsadził koszulę w spodnie i poszedł sprawdzić, która godzina. Zegarek na stoliku nocnym wskazywał 18:23. Wziął więc telefon, podrapał za uchem kota i zszedł na dół. Prawie wszyscy stali już w holu. Rozglądał się po pomieszczeniu. Ze schodów właśnie schodziła Isabelle z Jace'em. Założyła krótką, obcisłą sukienkę, chłopak miał na sobie ciemne spodnie i T-shirt. Za nimi szedł ich starszy brat. Ubrany był w czarne spodnie i odcień jaśniejszą, szarą koszulę. Rękawy podwinął do łokci. Ręce schował w kieszeniach spodni. Oczami lustrował tłum przed nim. Kiedy jego wzrok padł na Magnusa, lekko uniósł kąciki ust i kiwnął do niego głową. Bane wykonał ten sam gest w jego stronę.
Z góry zeszły ostatnie cztery osoby, chłopak i trzy dziewczyny. Isabelle wysunęła się do przodu i otworzyła drzwi. Wszyscy zaczęli za nią wychodzić z Instytutu. Przed wejściem stały dwie osoby, Clary i Simon. Magnus pamiętał ich ze swojego przyjęcia. Dziewczyna podeszła do Jace'a i złapała go za rękę. Simon zaś podszedł do Izzy i pocałował ją w policzek. Cała czwórka prowadziła grupę, zostawiając Aleca z tyłu. Szybko pojawiła się u jego boku śliczna blondynka.
- Hej - przywitała się. - Alec, prawda?
- Tak - potwierdził.
- Miło mi - podała mu rękę - jestem Lucy, "Madryt" - zrobiła cudzysłów w powietrzu. Lightwood się zaśmiał.
- Nowy Jork, miło poznać - uścisnął jej rękę.
- No w końcu się uśmiechnąłeś. Już myślałam, że nie umiesz - zmarszczył czoło, nie wiedział, o co jej chodzi. - Serio, wyglądałeś, jakbyś szedł na skazanie. A przecież idziemy się pobawić.
- Taaak - kiwnął głową.
Dziewczyna nie drążyła tematu, za co był jej ogromnie wdzięczny. Resztę trasy odbyli w ciszy. Po kilku minutach dotarli do klubu. Weszli bez przeszkód.

***

Stali właśnie w kolejce, która zdaniem Aleca nie miała końca i nie przesuwała się do przodu. Obeszli już prawie wszystkie kluby w Nowym Jorku. Wyciągnął telefon i sprawdził czas, 2:34. Rozejrzał się na boki, żeby zorientować się, czy nikt na niego nie patrzy i zaczął wycofywać się w stronę parku, który był po drugiej stronie ulicy.
Usiadł na jednej z ławek zadowolony z tego, że udało mu się odejść niezauważonym.
- Witam - usłyszał obok siebie znajomy głos, podskoczył przestraszony. Magnus się zaśmiał. - Aż tak się mnie boisz?
- Nie boję się ciebie - opowiedział. - Po prostu nie wiedziałem, że ktoś za mną idzie.
- Mogę się dosiąść?
- Jasne, śmiało - Alec przesunął się odrobinę, aby zrobić czarownikowi miejsce.
Magnus kiwnał głową i usiadł. Zapadła cisza.
- No więc..? - zaczął Bane.
- Hmm?
- Czemu wyszedłeś z kolejki?
- Bo chciałem i mogłem - Magnus prychnął i uniósł prawą brew. - Mówiłem ci już – poddał się.
- Co? - nie rozumiał czarownik.
- Nie lubię imprez - westchnął Alec.
- Imprez ogólnie czy takich jak te? - wskazał ręką na klub naprzeciwko.
Chłopak nie odpowiadał, a Magnus nie naciskał.
- Hmm .. - zaczął po dłuższej przerwie osiemnastolatek. - Nie lubię imprez .. kurde. Nie wiem, jak ci to powiedzieć – zerknął na niego, a ten pokiwał głową, żeby zachęcić go do mówienia. - Takich, na których ludzie są nawaleni w trzy dupy i robią dziwne rzeczy, a ochrona nic nie robi. Gdzie sprzedawane są po kątach narkotyki, nawet nieletnim. Takich, na których w toaletach uprawiany jest "niezobowiązujący" seks po pijaku. Takich, na których ludzie zachowują się w sposób niekulturalny i dochodzi do bójek. Nie lubię, kiedy muszę uważać, gdzie idę, żeby nie wdepnąć w kałużę wymiocin. No i oczywiście takich, na które jestem zmuszany iść - powiedział na jednym wydechu. - Takich imprez nie lubię.
Magnus głośno wypuścił powietrze. Alec odwrócił głowę i przyjrzał mu się uważnie.
- Wow - odparł w końcu czarownik.
- Co? - zapytał zaskoczony Lightwood.
- Nigdy nie słyszałem, żebyś powiedział tak dużo słów na raz. Otwierasz się przed ludźmi, robisz postępy - powiedział z udawaną powagą, zaraz jednak, kiedy zobaczył wyraz twarzy Aleca wybuchnął śmiechem. Chłopak zrobił obrażoną minę, wydął wargi i podniósł lekko brodę do góry. Bane widząc to zaśmiał się jeszcze głośniej. Obrócił się do niego przodem i oparł czołem o jego ramię. Złapał się za brzuch.
- Nie mogę, hahaha, twoja mina - mówił przez śmiech. Po kilku minutach opanował się i uniósł głowę. Brodę oparł na ramieniu Aleca, tam gdzie jeszcze kilka minut temu spoczywało jego czoło. Chłopakowi zrobiło się cieplej, czuł, że na policzki wychodzą mu rumieńce.
- Uch - westchnął Magnus posyłając mu piękny uśmiech. Alec go nie odwzajemnił. - Co jest? - zapytał czarownik po chwili dźgając Lightwood'a palcem w żebra.
- Nic - odwrócił głowę.
- Aaaaleeeeec - dźgał go dalej.
- Po prostu... nikomunawetniepróbowałemtegotłumaczyć. Chciałemżebyśmniezrozumiałatymniewyśmiałeś - wymamrotał zażenowany.
- Nie wyśmiałem cię – zaprotestował.
- No nie, wcale - odparł z ironią.
- Nie z tego się śmiałem - tłumaczył. - Tylko z twojej reakcji na mój komentarz i potem z twojej miny. Była naprawdę śmieszna.
- Miło mi, że cię rozbawiłem - wstał i włożył ręce do kieszeni. Zaczął iść w kierunku klubu.
- Ej, co robisz? - krzyknął za nim. - Gdzie idziemy? - zapytał, kiedy go dogonił.
- Ja wracam, nie wiem, jak ty - wzruszył ramionami nadal na niego nie patrząc. Uśmiechał się pod nosem.
- Oj, no weź - jęknął. - Jesteś na mnie zły?
- Tak - odpowiedział młodszy chłopak.
- A nie będziesz jak ładnie przeproszę? - zapytał słodko.
- Jak ładnie? - uniósł jedną brew, zaciskał kąciki ust, żeby się nie uśmiechnąć.
- Bardzo, bardzo ładnie.
- Próbuj - wzruszył ramionami. Nie wytrzymał i się uśmiechnął. Obrócił szybko głowę, żeby Magnus tego nie zauważył.
- No więc, tak. Bardzo bardzo - spojrzał na niego. - Ej, czy ty się uśmiechasz?
- Ja? - zapytał i odwrócił się do niego ukazując rząd bielutkich zębów. - Nie - odpowiedział ironicznie.
- Ty mała szujo! - trącił go łokciem. - Jak mogłeś?! To nie jest śmieszne! - wyrzucił ręce w górę.
- To nie jest śmieszne! - przedrzeźniał Bane'a.
- Nie powtarzaj za mną! - krzyknął. - I nie mam takiego piskliwego głosu!
- Dobrze, już dobrze, no - uspokajał go chichocząc.
Magnus splótł ręce na piersi i ruszył w stronę klubu.
- Magnus, czekaj! - wydarł się Alec i zaczął go gonić.
- Naprawdę myślałem, że jesteś na mnie zły - burknął, kiedy chłopak dorównał mu kroku.
- Bo na początku byłem. A potem już tylko udawałem - Magnus się nie odzywał. - Wiesz, jestem świetnym aktorem – zrobił śmieszną minę i szturchnął go łokciem, co wywołało u niego lekki uśmiech. Alec się wyszczerzył.
- No i co się cieszysz, co?
- Nic - zaśmiał się głośno i pokręcił głową. Włosy zmierzwiły mu się jeszcze bardziej. Wyciągnął prawą rękę z kieszeni i przeczesał je palcami.
Szli kawałek w ciszy. Alec kilka kroków przed klubem skręcił w inną uliczkę.
- Co robisz? - zapytał zaskoczony Magnus.
- Wracam do Instytutu – odpowiedział.
- Na piechotę?
- Tak – odwrócił się do niego. - Idziesz ze mną?
Czarownik zastanawiał się chwilę. Westchnął.
- No dobrze – zgodził się.
Droga zajęła im prawie półtora godziny. Nie spieszyli się. Przez pierwsze kilka minut szli w ciszy. Alec chciał zagadać, ale nie wiedział, jak zacząć. W końcu Magnus opowiedział kawał. Rozluźnił atmosferę i słowa same zaczęły płynąć z ust obu młodych mężczyzn. Dużo rozmawiali i śmiali się. Alec mówił o swojej rodzinie, opowiadał różne historie. Magnus nie był mu dłużny. Mówił o tym, co wydawało mu się śmieszne albo ciekawe. Słuchali siebie uważnie. Oboje chcieli dowiedzieć się o sobie jak najwięcej. Zadawali pytania zachęcając siebie nawzajem.
Do twierdzy Nocnych Łowców wrócili dopiero po piątej rano. Pożegnali się przy drzwiach. Okazało się, że ich pokoje znajdują się obok siebie. Alec wszedł do siebie z uśmiechem na ustach. Był cały zaczerwieniony i pobudzony. Wziął prysznic, założył bokserki i położył się na łóżku, żeby choć chwilę odpocząć.
Magnus zrobił to samo. Był zmęczony, ale bardzo zadowolony. Ustawił budzik na 7:30 i ułożył się pod kołdrą. Przed szóstą udało mu się zasnąć.

______________________________________

Siemka, kolejny rozdział :)
Dziękuję za komentarze, obserwacje i wejścia. To naprawdę miłe widzieć, że z dnia na dzień coraz więcej osób odwiedza mojego bloga.
Rozdział taki jakiś. Nie wiem, czy wam się spodoba. Mam nadzieję, że tak. Oceńcie i piszcie w komentarzach, jak do tej pory. No ale kończę, miłego czytania :) Do następnego! :*

#buziole #muchlove

12 komentarzy:

  1. Jak zwykle- idealnie. Ta ostatnia scena mnie rozwaliła. Cały Alec. Kocham go, normalnie. Mam nadzieję, że żadna dziewczyna nie będzie fikać koło Aleca, albo Magnusa. Dobrze radzę. XD
    Czekam na kolejny, a twoje opowiadanie jest świetne. Oby tak dalej.

    ~Szerlotka
    Ps. Myślałaś żeby zrobić zakładkę z opisami bohaterów? Taka mała sugestia. I może spis treści. ;3
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jak zwykle- idealnie." "Czekam na kolejny, a twoje opowiadanie jest świetne. Oby tak dalej." DZIĘKUJĘ, TO BARDZO MIŁE :)
      "Mam nadzieję, że żadna dziewczyna nie będzie fikać koło Aleca, albo Magnusa." - no nie wiem, nie wiem .. :D
      Dziękuję za propozycję co do zakładek, pomyślę :)
      pozdrawiam i do następnego :*

      Usuń
  2. Alec, jaki aktorzyna ;o xD Rozdział świetny (jak zawsze) :D Widzę, że zaczynasz rozkręcać bardziej ich "romansik" :3 Super !Czekam na więcej ! ^ 3^

    OdpowiedzUsuń
  3. Echh, ni mam weny, więc komentarz będzie taki sobie ;-; . Nie wiem dlaczego, ale jak szli na tą randkę, to wyobraziłam se takiego starego dziada a obok niego rozbiegane małe dzieci. To wyglądało tak przekomicznie, że padłam xDD . A więc tyn, zaczepisty rozdział, pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie wiem dlaczego, ale jak szli na tą randkę, to wyobraziłam se takiego starego dziada a obok niego rozbiegane małe dzieci." co?! hahaahahahahaha :D
      dziękuję, dziękuję i do następnego :*

      Usuń
    2. No czo!? Ni moja wina xDD

      Usuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Avards :)
    Więcej informacji u mnie http://malec-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny blog powodzenia http://poprostutakaseja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!
    www.wiktoriandwiczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. fajne! :)
    http://julkanieblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku <3 sweeet xD /Kama/

    OdpowiedzUsuń