środa, 24 czerwca 2015

ROZDZIAŁ XXIII

Magnus od rana miał dobry humor. Był bardzo zadowolony zarówno z wczorajszego wieczoru, jak i z dzisiejszego poranka. Mmm.. Uśmiechnął się szeroko na samo jego wspomnienie. Kiedy się obudził, jego chłopak już nie spał. I zafundował mu taką pobudkę, że ho ho. Przejął inicjatywę i było cudownie. Czarownik żałował trochę, że tak późno wstał, bo musieli odrobinę przyspieszyć swoje pieszczoty, żeby zdążyć na śniadanie, ale i tak mu się to podobało.
- Co się tak cieszysz? - zagadnął go Alec.
Magnus podskoczył przestraszony. Nie spodziewał się, że kogoś spotka o tej porze na korytarzu.
- Alec - odetchnął z ulgą, widząc tego konkretnego Nocnego Łowcę. - Nie na treningu? - odpowiedział pytaniem.
Lightwood zrównał z nim kroku i szedł teraz bardzo blisko niego.
- Zaraz idę - uśmiechnął się. - Miałem nadzieję, że cię jeszcze złapię.
Magnus rzucił mu pytające spojrzenie.
- Coś nie tak?
- Nie, nie, wszystko okej. Po prostu dzisiejsze popołudniowe zajęcia zostały odwołane i ktoś rzucił hasło: "maraton filmowy". No i wszyscy poprzestali na tę propozycję, a że dawno cię nie widzieli, to powiedzieli, żebym ciebie też zaprosił - podrapał się po karku.
- Będziemy siedzieć z twoimi znajomymi? - zapytał.
Alec kiwnął głową, czekając na jego odpowiedź. Chciał, żeby Magnus poszedł tam razem z nim, bo nie uśmiechało mu się spędzanie czasu bez niego. Zwłaszcza teraz kiedy ich związek rozkwitał.
- No nie wiem..
- No weź! Co ci szkodzi? - zrobił słodką minkę. - Poza tym oni cię naprawdę polubili - przekonywał go. - Bo jesteś taki suuuuper. Nie dość, że przystojny to jeszcze taki mądry - przeciągał samogłoski, przez co jego głos był jeszcze przyjemniejszy dla ucha.
Sam Magnus poczuł się mile połechtany komplementami swojego partnera. Bardzo mu się podobało, że Alecowi zależało na jego obecności. To dobrze o nim świadczyło.
- To co? - chciał wiedzieć Lightwood. - Przyjdziesz?
Bane jeszcze raz to szybko przemyślał i w końcu kiwnął głową. Co mu tam. Twarz Nocnego Łowcy rozjaśnił przepiękny uśmiech. Magnus widząc go takiego wesołego, sam nie mógł się powstrzymać i po chwili na jego ustach również można było go zauważyć, ale tylko na moment. No dobra, może trochę dłużej, bo Alec cmoknął go w policzek i przytulił go mocno, ciesząc się jak dziecko.
- Muszę iść do siebie, praca czeka - powiedział czarownik niechętnie.
- A ja muszę iść na trening - wzruszył ramionami i odsunął się na krok. - To lecę, zobaczymy się później - dodał i w podskokach udał się do sali, w której odbywały się zajęcia.
Bane jeszcze chwilę patrzył za nim, dopóki nie pokręcił głową i nie poszedł w obranym wcześniej kierunku. Alec był taki wesoły i ta jedna rzecz wystarczyła by i jemu jeszcze bardziej poprawił się humor. O ile to możliwe.
- Och, Magnus, co się z tobą dzieje? - zapytał cicho sam siebie i zaszył się w swoim gabinecie, postanawiając nie wychodzić przynajmniej do południa.
Alec uradowany wyszedł na dwór. Nauczyciele powiedzieli rano, że od dzisiaj zaczynają treningi na zewnątrz. Bardzo mu się podobał ten pomysł, bo uwielbiał łucznictwo. Kochał strzelać i dobrze czuł się z łukiem w ręku. Pomagało mu to się uspokoić i pozbierać myśli.
Podszedł do swojego rodzeństwa i uśmiechnął się do siostry.
- Gdzie byłeś? - zapytała.
- Serio nie wiesz? - zaśmiał się Jace.
Alec pokazał im język.
- O czym gadacie? - wtrącił się Peter.
- O Alecu - odpowiedział blondyn, na co jego brat rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Oooo - zagwizdał chłopak, nie zauważając tego. - Taki jesteś ciekawy? - zwrócił się do starszego Lightwood'a, uśmiechając się prowokująco.
Alec pokręcił głową, starając się zachowywać naturalnie.
- Nie, nic we mnie ciekawego. Moje kochane rodzeństwo ma po prostu wybujałą wyobraźnię - zerknął na nich z mordem w oczach. - I zawsze sobie znajdą jakiś temat.
Cała trójka zaśmiała się, ale nikt nie miał okazji już nic dodać, bo przyszli nauczyciele i poprosili o ciszę.
Trochę czasu minęło na sprawach organizacyjnych. Jako że to pierwsze takie zajęcia, trenerzy musieli ich wprowadzić i wyjaśnić, na czym będą polegać. Alec już nie mógł się doczekać, aż wreszcie dostanie łuk do ręki. Nie chodziło o to, że chciał pokazać wszystkim, jaki jest świetny, bo nawet jemu zdarzały się błędy i niedociągnięcia. Nikt nie jest przecież idealny. No ale tak, on chciał już zacząć trenować, bo po prostu dobrze czuł się w tej konkretnej dziedzinie sportu. Wiedział, że coś tam potrafił i był z tego zadowolony. Łucznictwo to był jego konik. Umiał sporo, ale chciał umieć jeszcze więcej. I choć ktoś mógł powiedzieć, że jest pazerny czy coś to on spokojnie mógł zaprzeczyć. Dla niego to było zupełnie normalne, że skoro miał hobby, to chce być w nim jak najlepszy, a zdanie innych go nie obchodzi. Bo kto przejmuje się innymi, jeśli jest szczęśliwy i coś konkretnego sprawia mu radość?
Po jakiś dwudziestu minutach w końcu otrzymali komendę, że mogą zacząć rozkładać sprzęt. Wszyscy szybko udali się do Instytutu i już po chwili wrócili z potrzebnymi rzeczami. Jako że na tyłach twierdzy było naprawdę bardzo dużo miejsca, każdy znalazł sobie wolną przestrzeń do ćwiczeń. Alec ustawił się obok siostry. Z drugiej strony było jeszcze wolne miejsce, które już po chwili zajął Aaron.
- Cześć - przywitał się z nimi, machając wesoło.
Alec kiwnął mu głową, uśmiechając się delikatnie. Miał tak dobry humor, że aż nie mógł tego nie zrobić. Aaron odwzajemnił uśmiech, rozstawiając swoje rzeczy.
- Najpierw zacznijcie od małych dystansów - poinstruował pan Travley, nauczyciel łucznictwa.
Alec kiwnął głową i ustawił się jakieś dziesięć metrów od tarczy. Musiał się rozgrzać. Złapał w dłoń łuk, a drugą podniósł z ziemi strzałę. Umieścił ją tam, gdzie powinna być i odetchnął kilka razy, żeby się uspokoić i skupić na swoim celu. Kiedy uznał, że jest już gotowy, puścił cięciwę. Ze spokojem i niewzruszoną postawą ciała patrzył, jak strzała szybuje w powietrzu, by w końcu wbić się w tarczę, bardzo blisko jej środka. Uśmiechnął się zadowolony, że trafił tak blisko. Zawsze lubił strzelać z łuku i im bardziej był starszy, tym więcej czasu spędzał na strzelnicy.
Powtórzył całą tę czynność jeszcze kilka razy i zwiększył dystans między sobą a tarczą. Kątem oka widział, jak trener przechodził z jednej osoby do drugiej, instruując i pomagając w zadaniu, a niekiedy nawet chwaląc. Do niego nie podszedł. Alec nie wiedział, czy ma być zadowolony z tego powodu, czy wręcz przeciwnie. Nie strzelał przecież na pokaz. W jego mniemaniu innych uczniów w ogóle mogłoby nie być. Lepiej by mu się było skupić. Chociaż na celność nie narzekał, bowiem ani razu nie spudłował. Kilka razy udało mu się nawet trafić w sam środek tarczy. Był to naprawdę powód do dumy, zważywszy na odległość z jakiej strzelał.
Po komendzie wydanej przez nauczyciela wszyscy zaczęli składać i sprzątać swoje stanowiska oraz przyniesione rzeczy. Z odłożeniem ich na odpowiednie miejsca uwinęli się tak szybko jak z przyniesieniem, dlatego już po kilku minutach byli wolni. Trenerzy jeszcze tylko podziękowali im za udane ćwiczenia i sami udali się do Instytutu, żeby odpocząć. Alec był przyjemnie zmęczony, jak chyba po każdym treningu, ale dzisiaj dodatkowo czuł się lepiej z tego powodu, że w końcu robili coś, co jemu się wybitnie spodobało. Jeśli ćwiczył strzelanie z łuku to przeważnie sam albo z Jacem, jeżeli udawało mu się go przekonać. Nigdy nie strzelał w takim większym gronie. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.
Westchnął przeciągle i wyłożył się na trawie.
- Ej, Alec, a ty co? - zagadnął go David.
Alec zerknął na niego z uśmiechem, podkładając sobie ręce pod głowę, żeby było mu wygodniej.
- Zostaję tutaj - powiedział bez ogródek.
- Jak chcesz, ja lecę do środka - wzruszył ramionami i ruszył do miejsca, o którym mówił przed chwilą.
Alec kiwnął mu głową na znak, że nie ma nic przeciwko temu i przymknął oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem promieni słonecznych.
- Zostanę z tobą - usłyszał obok swojego ucha.
Uniósł jedną powiekę i ujrzał nad sobą twarz swojej siostry. Uśmiechnął się do niej lekko i przesunął odrobinę, by zrobić jej miejsce, chociaż było to zupełnie zbędne, bo przecież miała dużo wolnego miejsca wokoło. Izzy odwzajemniła uśmiech i usiadła obok niego po turecku.
- Co tam? - zapytała.
Alec wzruszył ramionami, ponownie zamykając oczy.
- Wszystko okej.
- Pytałeś Magnusa, czy przyjdzie do nas wieczorem?
Lightwood kiwnął głową.
- Pytałem - potwierdził. - I przyjdzie.
- To fajnie - stwierdziła.
- Pewnie, że fajnie - zaśmiał się, a siostra mu zaraz zawtórowała.
Przez jakiś czas żadne z nich się nie odzywało i ta cisza im bynajmniej nie przeszkadzała. Czuli się swobodnie w swoim towarzystwie.
- Alec? - zagadnęła go jednak po chwili siostra.
- Hmm? - wymamrotał.
Isabelle chciała zadać pytanie, na które odpowiedź chciała znać już od dawna. Nie dawało jej to spokoju. Nie wiedziała jednak jak ubrać w słowa swoje spostrzeżenia. Postanowiła być delikatna, bo wiedziała, że temat, który chce poruszyć, może nie spodobać się jej bratu.
- Bo ja tak.. Zastanawiałam się.. I chciałam już wcześniej zapytać.. Ale.. - zganiła się w duchu za swoje jąkanie. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało.
Alec aż podniósł na nią swój wzrok. Bardzo go dziwiło zachowanie siostry. Zawsze była taka pewna siebie i waliła prosto z mostu. O co może więc chodzić tym razem?
- Tak się.. Och kurczę..
- Jejku, Izzy, wyduś to z siebie! - zaśmiał się nerwowo.
Izzy uśmiechnęła się przepraszająco.
- Może ci się to nie spodobać - zastrzegła, na co on kiwnął głową. Co ma być to będzie. - Jesteś już jakiś czas z Magnusem i przy mnie czy Jace'ie zachowujecie się zupełnie normalnie, naturalnie - zaczęła.
- Przeszkadza ci to? - przestraszył się.
Myślał, że nie ma nic przeciwko temu. Sama przecież czasem podpuszczała jego albo Magnusa do zrobienia czegoś i nie zachowywała się jakoś inaczej z tego powodu. Wydawało mu się nawet, że polubiła jego chłopaka. Ech, teraz już nic nie rozumiał.
- Nie, nie, wręcz przeciwnie - zaprzeczyła szybko.
Nie dodała jednak nic więcej.
- Po prostu powiedz, o co ci chodzi - aż usiadł z tego wszystkiego.
Isabelle wzięła głębszy oddech.
- Chciałam zapytać, dlaczego tylko ja i Jace o was wiemy. Dlaczego nie chcesz powiedzieć o tym także innym?
To pytanie lekko zbiło go z tropu. Nie spodziewał się czegoś takiego z jej strony.
- Czemu pytasz? - zdziwił się i nie starał się nawet tego zamaskować.
Isabelle westchnęła głośno.
- No bo przecież chciałbyś, żeby inni też o tym wiedzieli.
- No i co z tego? Przecież nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Co to kogo obchodzi? - denerwował się coraz bardziej.
- Alec, spokojnie. Tylko pytam.
- Wiem - silił się na spokojniejszy ton głosu. - Nie wiem po prostu, dlaczego wyciągasz to teraz.
- Bo byłoby ci przecież łatwiej, gdyby wszyscy się dowiedzieli, prawda? - spróbowała z innej strony.
- Oczywiście, że łatwiej - zgodził się z oporem. - Ale.. Izzy, nie chcę, żeby mnie wytykali palcami - powiedział szczerze.
- Dlaczego niby mają to robić? - zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź na to pytanie.
- Wiesz dlaczego!
- Uspokój się - odezwała się szybko. - Przecież nie chcę się kłócić.
Alec odetchnął kilka razy, zanim odpowiedział. Rzeczywiście, musiał się uspokoić. Wziął trzy głębokie wdechy i dopiero zaczął mówić.
- Iz, zrozum, że nie chcę, żeby o mnie mówili. Jakoś nigdy nie miałem parcia na tego typu rzeczy - wypomniał jej.
- No przecież wiem, ale nie o to mi chodzi..
- Więc o co?! - przerwał jej niekulturalnie, co było do niego niepodobne.
- Nie myślisz czasem, że Magnus może zostawić cię dlatego, że mu się znudzisz albo że w końcu będzie miał dość tego ukrywania się? - zapytała.
Alec spojrzał siostrze prosto w oczy.
- To nie będzie trwało wiecznie - powiedział pewnie.
- Mimo wszystko to już trochę trwa - mruknęła.
Lightwood już nie wiedział, co myśleć. Rzeczy, które jeszcze chwilę temu wydawały mu się pewne, teraz już takie nie były. Miał zupełny mętlik w głowie. Ta krótka rozmowa z siostrą tak mu namieszała, że nie był w stanie nawet stwierdzić, co martwiło go najbardziej. Rzucił siostrze zagubione spojrzenie. Wyglądał tak bezradnie, że Isabelle zaczęła żałować, że w ogóle poruszyła ten temat. Mogła się wcale nie odzywać i też byłoby dobrze. A tak tylko popsuła mu humor. I jeszcze ten jego wzrok. Nie mogła wytrzymać, kiedy patrzył tak na nią z bólem i zupełnym zagubieniem w oczach, dlatego zaczęła wpatrywać się w trawę. Alec też nie przyglądał się jej długo, bo zaraz spuścił wzrok. Oparł łokcie o kolana i schował w nich twarz. Nie wiedział, co robić. Czy to co powiedziała przed chwilą Isabelle była prawdą? Czy Magnus byłby w stanie zostawić go z takiego powodu? Czy czuł się z tym źle? Czy uważał się w jakikolwiek sposób odtrącony, niechciany? Co o tym wszystkim myślał? Lightwood nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań. Dodatkowo im dłużej o tym myślał, tym czarniejsze scenariusze przelatywały mu przed oczami. Z jednej strony to wszystko, te całe wątpliwości wydawały mu się absurdalne. Przecież znał już trochę Magnusa i wcześniej nawet nie wpadłby na taki pomysł. Ale z drugiej strony, czy znał go na tyle dobrze? Bane przecież żył już tyle lat, tylu rzeczy doświadczył, że rzeczywiście Alec mógłby mu się znudzić. No ale do tej pory nie narzekał na nudę! Co robić?! Myślał gorączkowo, przeczesując nerwowo włosy palcami. W końcu postanowił zadać siostrze jeszcze jedno pytanie i liczył na szczerą odpowiedź z jej strony.
- Izzy - zaczął niepewnie. - Naprawdę myślisz.. Że ja.. Że on.. Że Magnus mógłby mnie zostawić, bo nie powiedziałem o nas reszcie? - zapytał nareszcie bardzo zmartwionym głosem, patrząc jej prosto w oczy.
Chciał w ten sposób stwierdzić czy nie kłamie.
- Nie, Alec! - zaprzeczyła natychmiastowo. - Nie o to mi chodziło! Przecież on cię nie zostawi. Źle mnie zrozumiałeś. Tak tylko palnęłam, wiesz przecież, że często mówię od rzeczy. Wcale się tym nie przejmuj - mówiła bardzo szybko.
Naprawdę nie chciała, żeby jej brat poczuł się źle. Nawet nie podejrzewała, że aż tak zareaguje na samą możliwość zerwania. Czyżby był tak mocno zaangażowany? Przez to zrobiło się jej jeszcze gorzej. Jak mogła w ogóle coś takiego zasugerować?
Alec już miał coś powiedzieć, kiedy usłyszał, że ktoś się do nich zbliża. Znajome kroki. Odetchnął głęboko, kiedy poczuł silne ramiona oplatające go od tyłu i obejmujące go w pasie. Właśnie tego teraz potrzebował. Magnus usiadł za nim, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Alecowi momentalnie zrobiło się lepiej i pewniej. Oparł się o pierś swojego chłopaka, od razu czując się bezpieczniej. Byli w zasłoniętej części podwórka i nawet jeśli ktoś bardzo by chciał, to i tak nie zdołałby zobaczyć ich z któregokolwiek okna Instytutu.
- Wygrzewacie się beze mnie? - zapytał Bane jak gdyby nigdy nic.
Lightwood mruknął coś w odpowiedzi, a jego siostra nie odezwała się wcale. Czarownik nie mógł nawet podejrzewać, czego dotyczyła rozmowa, którą przed chwilą toczyli i jak wpłynęła ona na czarnowłosego. Spojrzał na nich zbity z tropu.
- Przerwałem wam w czymś ważnym? Jak chcecie to mogę przyjść później czy coś - zaczął wstawać, a Alec jakby dopiero teraz się opamiętał i potrząsnął szybko głową.
- Zostań - poprosił, łapiąc go za rękę i splatając z nim palce.
- Zostawię was, co? - wtrąciła się Izzy. - Alec, nie bierz sobie moich słów do serca. Jak tak teraz myślę, to to co powiedziałam było strasznie głupie i zupełnie mija się z prawdą - stwierdziła z westchnieniem i zaczęła wstawać. - Pogadamy jeszcze później, co? Na razie, Magnus - kiwnęła i jemu, a kiedy przechodziła obok, dała mu kuksańca w ramię.
Bane zaśmiał się i oddał jej lekko w udo, na co pokazała mu język i odeszła, rzucając jeszcze bratu przepraszający uśmiech.
Alec obrócił się odrobinę, tak, że siedział teraz bokiem do swojego chłopaka i wtulił się w jego klatkę piersiową. Magnus patrzył na niego chwilę, po czym zupełnie odruchowo objął go ramieniem. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie wiedział, o czym rozmawiało rodzeństwo ani dlaczego Isabelle przepraszała brata.
- Alec?
- Hhmm?
Lightwood podniósł na niego swój lekko nieobecny wzrok. Bane przełknął ślinę, głaszcząc go po plecach.
- Coś nie tak? - chciał wiedzieć. - Chcesz o czymś pogadać? - dodał, kiedy chłopak nie odzywał się dłuższą chwilę.
Alec myślał kilka sekund, po których odpowiedział:
- Nie, po prostu posiedźmy, co? - zaproponował spokojnym głosem.
Magnus pokiwał głową, uśmiechając się delikatnie. Alec odwzajemnił uśmiech, wtulając się w niego jeszcze bardziej i miziając go nosem po szyi. Bane zaśmiał się melodyjnie i pocałował go w czubek głowy.
Lightwood czuł się tak dobrze w jego towarzystwie. Sama jego obecność sprawiała, że czuł się lepiej. Rozwiewała wszystkie jego niepewności i umacniała w tym, że Magnus go nie zostawi. Bo dlaczego niby miałby to zrobić? Wcześniejsze wątpliwości były teraz dla niego głupie i śmieszne. I mimo to, że w przyszłości (bardzo bardzo odległej, pomyślał) taka opcja byłaby możliwa, to postanowił się nią nie przejmować. Jest dobrze tak, jak jest. Po co się zamartwiać? Magnus z nim był i tulił go do siebie mocno, chociaż mógł być w tym czasie gdziekolwiek indziej. To chyba o czymś świadczy, prawda?
Nocny Łowca przesuwał leniwie palcem po udzie czarownika, dochodząc powoli do siebie. Dlaczego pozwolił na to, by kilka słów zniszczyło doszczętnie jego wspaniały humor? I dlaczego była tylko jedna osoba, która mogła to zmienić? Odetchnął głęboko i przeciągnął się. Nawet nie zauważył, kiedy minął cały ten czas. Siedzieli tak z Magnusem kilka godzin, jeśli wierzyć jego zegarkowi. Całe jego ciało było zesztywniałe od siedzenia na ziemi i musiał jak najszybciej rozprostować kości. Wstał więc i rozciągnął się bardziej okazale, prezentując przez moment swój płaski brzuch.
- Wracamy? - zapytał go Magnus.
- Tak, chyba już pora- odpowiedział z lekkim uśmiechem, wyciągając do niego dłoń, aby pomóc mu wstać.
Bane chętnie ją przyjął, stając bardzo blisko niego. Cmoknął go w nosek.
- Awr! - burknął Lightwood, marszcząc brwi.
- Co? - czarownik uniósł nieco brodę, czekając na jego odpowiedź.
- Nic.
Magnus uśmiechnął się szeroko, całując go w usta.
- Ooo, to mi się bardziej podoba - powiedział Alec uradowany.
- Jakoś się nie dziwię - przedrzeźniał go.
Alec jednak zbył ten komentarz i zrobił śmieszną minę, kiedy zaburczało mu w brzuchu.
- Ominął nas obiad - mruknął w ramach wyjaśnienia. - Jeśli pójdziemy teraz, to może zdążymy jeszcze zgarnąć jakieś jedzenie z kuchni przed oglądaniem.
Magnus zastanowił się, o co mu chodzi. W końcu sobie przypomniał.
- Ach, tak, maraton filmowy - powiedział bez entuzjazmu.
- Tak - Nocny Łowca ochoczo pokiwał głową i ruszył do Instytutu. - No chodź, będzie fajnie!
Magnus skrzywił się nieznacznie, ale udał się w ślad za chłopakiem. I miał świetny widok na jego pośladki. Aż parsknął cichutko, wpatrując się w nie bez skrępowania.
Maraton rzeczywiście nie był najgorszy. Jedynym do czego można by się przyczepić było to, że koło godziny dwudziestej trzeciej przyszli trenerzy i przegonili wszystkich do łóżek. Postraszyli ich również, że ich jutrzejsza pobudka będzie okropna i lepiej, żeby już teraz się kładli. Ale poza tym było okej. Filmy były całkiem ciekawe i nawet Magnus, który był pesymistycznie nastawiony do całego tego pomysłu, musiał stwierdzić, że nie zmarnował tych kilku godzin. Chociażby dlatego, że siedzieli z Aleciem w kącie i komentowali cicho prawie każdą scenę, śmiejąc się przy tym odrobinę. Lightwood oberwał nawet kilka razy popcornem od któregoś ze swoich życzliwych kolegów.
Alec i Magnus wychodzili jako jedni z ostatnich z salonu. Nocny Łowca przez chwilę zastanawiał się, co powiedzieć czarownikowi. Przypomniał sobie rozmowę z siostrą i doszedł do wniosku, że musi coś zrobić. Chciał mu przekazać, że jest dla niego ważny, że naprawdę mu zależy, tylko nie wiedział jak. Kiedy byli przy schodach Bane oznajmił, że musi iść jeszcze na moment do swojego gabinetu. Alec kiwnął głową i ten już się odwrócił z zamiarem odejścia.
- Magnus - zatrzymał go jednak czarnowłosy.
Bane spojrzał na niego pytająco. "No, Alec, powiedz coś!", dopingował sam siebie w myślach. Tylko, że nic odpowiedniego nie przychodziło mu do głowy! Co robić, co robić?! Przygryzł nerwowo wargę. Miał tyle pomysłów, chciał mu powiedzieć tyle rzeczy, ale w końcu wykrztusił jedynie:
- Dobrze, że jesteś.
Magnus uśmiechnął się zdziwiony. Nie wiedział, skąd nagle takie słowa, ale mu się spodobały. Przyciągnął chłopaka do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku, całując go w czoło. Alec odetchnął z ulgą. Nie został odrzucony.
- Jesteś kochany - stwierdził Bane, ponownie składając pocałunek na jego włosach.
Lightwood uśmiechnął się szeroko, przytulając go szybko.
- Śmigaj do pokoju, zaraz przyjdę - obiecał czarownik i cały w skowronkach powędrował do gabinetu.
Żaden z nich nie wiedział, że ich czułe pożegnanie widziało dwóch chłopaków, którzy teraz wpatrywali się w siebie całkowicie osłupieni.

___________________________________________

Hejka, jestem a wraz ze mną kolejny rozdział!
Mam nadzieję, że wam się podoba i że zostawicie swoje opinie na jego temat w komentarzach!
Oczywiście również bardzo dziękuję za poprzednie komentarze i wejścia :)
Miłego dnia!
Buuuziole :*

10 komentarzy:

  1. Jest!
    Jestjestjestjest.
    Ten rozdział był tak cudownie puchaty i kochany...
    Jejku, weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, kto patrzył. Na Boga, będą z tego problemy. Tak sobie myślę, że to pewnie David i Aaron. Ja się na tym znam. Do kolejnego, aniołku. ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. David i Aaron? Dlaczego tak myślisz? :)
      dziękuję bardzo groszku :*

      Usuń
  3. Chyba wiem kto jest tym bezczelnym podglądaczem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej będę szczera (jak to ja :/)
    Przejadły mi się te słodkości Magnusiątka i Aleca.... Ale! Koniec mnie zaintrygował więc będę czekać na następny rozdział ;) Wyczuwam akcje! *^*
    Standardzik z weną ;)
    Cherry

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAA KTOŚ PACZAŁ!!!!! AAAAAAAAAAAAAAA!!!! To pewnie Aaron, ta dupa wołowa :/
    Luna

    OdpowiedzUsuń