Obudziło ich donośne walenie w drzwi,
które roznosiło się echem po całym korytarzu. Alec przetarł oczy
i zerknął na zegarek, stojący na stoliku nocnym. Dochodziła piąta
rano. Kto mógł coś chcieć o tej porze? Niechętnie narzucił na
siebie koszulkę i najdelikatniej jak umiał, zaczął wysuwać się
z łóżka. Łudził się nadzieją, że chociaż Magnus sobie pośpi,
ale się przeliczył, bo ten też leżał już z otwartymi oczami i
niezwykle zaspanym spojrzeniem.
- Pójdę zobaczyć, co się dzieje i
zaraz wracam - mruknął. - Śpij.
Powoli zszedł z łóżka i chwiejnym
krokiem ruszył do drzwi. Uchylił je i wyjrzał. Na korytarzu
świeciło się światło i zbierało się tam już coraz więcej
Nocnych Łowców. Wszyscy wyglądali tak samo, z zagubionym wzrokiem
rozglądali się wokół siebie, podczas kiedy trenerzy chodzili i
pukali do kolejnych drzwi, budząc w ten sposób kolejne osoby. Alec
obejrzał się, szukając swojego rodzeństwa. Izzy rzuciła mu
pytające spojrzenie, a on jedynie wzruszył ramionami. Liczył na
to, że to ona może coś wiedzieć. Oparł się o framugę drzwi,
postanawiając poczekać na to, co mają im do powiedzenia
nauczyciele. Coś im pewnie powiedzą, prawda?
Lightwood uśmiechnął się w duchu,
kiedy zobaczył, że jeden z trenerów ominął przy pobudce pokój
Magnusa. Sytuacja ta wydawała mu się śmieszna, bowiem Magnusa
wcale tam nie było, a on pewnie nawet nie miał o tym pojęcia.
Ciekawe czy by się zdziwił, widząc go w prywatnym łóżku Aleca.
Kiedy tylko Lightwood pomyślał o czarowniku wygrzewającym mu
miejsce, zrobiło mu się chłodnej. Już chciał tam wracać. Na
korytarzu było trochę zimno, a on stał tam w koszulce i krótkich
spodenkach, przestępując jedynie z nogi na nogę i niecierpliwiąc
się coraz bardziej.
Jeden ze starszych Nocnych Łowców
chyba postanowił ich oświecić nieco w sytuacji, w jakiej się
znaleźli, bo wyszedł na środek, odchrząkując delikatnie. Dał w
ten sposób znak, że prosi o ciszę. Jak na komendę wszyscy
zamilkli, wpatrując się w niego pytająco.
- Macie dziesięć minut na przebranie
się i zejście na dół. Będziemy czekać na was w holu - rzekł
stanowczo. - Jakieś pytania?
Rozejrzał się po wszystkich,
oczekując nieuniknionych pytań. Jeden chłopak podniósł rękę.
- Gdzie idziemy? - zapytał.
- Idziecie biegać.
Po tych słowach na całym korytarzu
dało się słyszeć jęki niezadowolenia. Jedni buczeli, inni coś
między sobą mówili, a Alec stał tak jak wcześniej i czekał na
ciąg dalszy wypowiedzi trenera.
- Nie macie co narzekać, bo to i tak
nic nie zmieni - oznajmił niewzruszony. - Lepiej biegać teraz,
kiedy jest jeszcze chłodnej niż potem w samo słońce - powiedział,
a oni musieli się z nim zgodzić.
- Ale tak teraz? Wie pan, która
godzina? - spróbowała jeszcze jakaś dziewczyna.
- Tak, teraz! - warknął. - Ale nie
przejmujcie się, na śniadanie powinniście wrócić - dodał z
chytrym uśmieszkiem. - A teraz do pokoi! Za dziesięć minut widzę
was na dole!
Po tych słowach odwrócił się na
pięcie i odszedł wraz z resztą nauczycieli. Nocni Łowcy
niechętnie znikali w swoich pokojach, ale dało się jeszcze słyszeć
pełne niezadowolenia pomrukiwania i zdania typu: "Chyba ich
posrało, że będziemy biegać tyle czasu!" albo "Ja chcę
do łóżka!". W końcu i Alec znalazł się w swoim pokoju, od
razu skierowując kroki w stronę szafy.
- Co się dzieje? - zapytał go Magnus
zaspanym głosem i usiadł na łóżku.
- Nic - uśmiechnął się do niego
lekko. - Wychodzimy.
Bane zmarszczył brwi, nie rozumiejąc
za pierwszym razem. Musiał to sobie powtórzyć w myślach, żeby do
niego dotarło. Ech, było za wcześnie!
- Gdzie? - podrapał się po głowie,
jeszcze bardziej mierzwiąc swoje włosy.
- Biegać - powiedział i zaczął
rozglądać się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem butów do
biegania.
- Tam - podpowiedział mu czarownik,
doskonale zgadując, czego ten nie może znaleźć.
Lightwood podziękował mu cichutko,
zaczynając przebierać się w przygotowane ubrania. Nie krępował
się tym, że Magnus na niego patrzy. W końcu widział go już
nagiego! Poza tym w pokoju panował półmrok, bo jedynym źródłem
światła było wschodzące słońce.
Kiedy Nocny Łowca usiadł na brzegu
łóżka, żeby założyć buty, Bane wtulił się w jego plecy.
- Musisz iść? - zamruczał mu do
ucha.
Alec westchnął głęboko. Nie chciał
wychodzić.
- Muszę, raczej zauważą moją
nieobecność - wyprostował się i obrócił lekko głowę, by
sięgnąć jego ust.
Złożył na nich delikatny pocałunek.
Och, jak mu się chciało spać! Odkąd spał w jednym łóżku ze
swoim chłopakiem, nie narzekał na problemy ze snem. Wręcz
przeciwnie, spał i spał. Co prawda dalej był rannym ptaszkiem, ale
pobudka przed piątą to chyba przesada!
Zasznurował szybko obuwie i odsunął
się kawałeczek, wstając niechętnie. Jeszcze chwila a rzeczywiście
położyłby się z powrotem.
- Spróbuj zasnąć, co? - poprosił.
Magnus kiwnął głową i zakopał się
w kołdrze. Zrobiło mu się zimno. Patrzył jak jego chłopak
zakłada bluzę i bierze z szafki telefon wraz ze słuchawkami.
- Do zobaczenia później - mruknął,
po czym ruszył w kierunku drzwi i wyszedł na korytarz.
Kiedy zszedł do holu, większość
osób już tam stała. Nie musieli długo czekać na resztę, bo
zaraz też się pojawiła.
Trasa, jaką obrali trenerzy, nie
należała do najcięższych, ale i tak wszyscy byli okropnie
wymęczeni. Wrócili do Instytutu tuż przed śniadaniem. Lightwood
miał dziwne przeczucie, że ktoś się w niego wpatruje. Obrócił
się nawet kilka razy, żeby to sprawdzić, ale nic nie zauważył.
Kiedy wszedł do swojego pokoju, jego
chłopaka już tam nie było. Wziął szybki prysznic i przebrał się
w czyste ubrania. Po wykonaniu tych czynności ruszył w kierunku
jadalni. Po drodze spotkał Magnusa, z czego był bardzo zadowolony.
- I jak się spało? - zagadnął go.
- Okropnie. Zdrzemnąłem się jeszcze
na chwilę, ale nic więcej. Już się chyba przyzwyczaiłem do
przytulania kogoś we śnie - westchnął teatralnie, odpowiadając
zgodnie z prawdą na jego pytanie. - I było strasznie zimno.
- Bo śpisz bez koszulki - zganił go.
- Jest wiosna! O tej porze roku noce
powinny być cieplejsze - wypomniał mu. - Poza tym jakoś wcześniej
się nad tym nie zastanawiałem, bo ty robiłeś za drugą kołdrę,
słoneczko - uśmiechnął się do niego ciepło.
Alec zaśmiał się, robiąc śmieszną
minę.
- Och, biedy - udawał smutnego, kładąc
dłoń w okolicy serca. - Naprawdę musiało ci być dzisiaj ciężko.
Jak ty to wytrzymałeś?
Otwierał właśnie drzwi do jadalni i
przepuścił go przodem.
- Wcale mnie nie słuchasz! - w ogóle
nie przejął się sarkazmem w głosie chłopaka. - Mówiłem ci
przecież, że nie mogłem spać - przewrócił oczami, kierując się
w stronę swojego stałego miejsca.
Kilka par oczu skierowało się na
nich, kiedy tylko przekroczyli próg pomieszczenia. Oni jednak tego
nie zauważyli, bo byli zajęci przekomarzaniem się.
- Cześć - przywitał się Bane z
rodzeństwem chłopaka, siadając przy stole.
Jace kiwnął mu głową, a Izzy
uśmiechnęła się szeroko, nieco jednak jeszcze przemęczona.
- Co wy tacy zmarnowani? - zapytał,
cały czas patrząc na nich uważnie.
- Też byś był, gdyby ktoś obudził
cię w środku nocy i kazał biegać dziesięć kilometrów -
odpowiedział blondyn, kładąc ręce na stole i opierając na nich
twarz.
- On by nawet kilometra nie przebiegł
- zaśmiał się Alec, zajmując miejsce obok niego.
Postanowił nie poprawiać brata w
kwestii ich pobudki. Piąta rano to nie środek nocy.
Bane rzucił mu wyzywające spojrzenie
i uniósł brodę, odpowiadając dumnie:
- Nie narzekam na swoją kondycję. A
ty?
- Och, Razjelu broń! Ja też nie -
obrócił się i siedział teraz bokiem do niego, patrząc mu prosto
w oczy.
- No ja myślę - burknął, udając
poważnego.
Chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym
Alec parsknął śmiechem, odwracając się z powrotem.
- Chyba wolę nie wiedzieć, czego
dotyczyła wasza rozmowa - stwierdził Jace.
- Masz rację, wolisz nie wiedzieć -
zgodził się z nim jego brat.
Isabelle pokręciła głową.
- Jesteście okropni - podsumowała
swoich braci.
- Mnie nie masz na myśli, prawda? -
chciał wiedzieć Bane.
- Och, oczywiście, że nie - pokazała
mu rząd bielutkich ząbków. - Ty jesteś przecież taaaaki
wspaniały - zamrugała kokieteryjnie powiekami, machając w ten
sposób swoimi długimi rzęsami.
Lubili czasem z czarownikiem
podpuszczać czarnowłosego. Śmiesznie wtedy reagował, mimo iż
wiedział, że to tylko żarty. Izzy nigdy nie odbiłaby chłopaka
bratu, nawet jeśli nie wiadomo jakby się jej podobał.
Magnus rzucił jej swój firmowy
zniewalający uśmiech i poprawił włosy, mierzwiąc je odrobinę,
by wyglądały bardziej niedbale i w jakiś sposób pociągająco.
Dziewczyna oparła łokcie na stole i zaczęła wpatrywać się w
niego jak w obrazek. Jace był rozbawiony całą tą sytuacją.
Skakał wzrokiem od czarownika po jego siostrę, chociaż i tak
najdłużej przyglądał się swojemu bratu. Bawiła go jego reakcja.
- Pamiętaj, że kogoś ma - powiedział
twardo Alec, zaciskając usta w cienką linię i celując w nią
palcem wskazującym.
- Przecież to są tylko żarty -
bronił ją Bane, kładąc dłoń na udzie chłopaka.
- Ty też o tym pamiętaj! - burknął
w jego kierunku.
- Izzy nie jest singielką? - zapytał
Magnus, nieco zbity z tropu, źle rozumiejąc jego wypowiedź.
- Ech, jest! Ale ty nie jesteś -
powiedział bardziej spokojnie.
- Och - uśmiechnął się szeroko i
zaczął delikatnie i dyskretnie masować jego nogę.
Alec wzruszył ramionami, udając
obojętność.
- Mówię ci, że żartujemy - mruknął,
przysuwając się kilka centymetrów bliżej niego i patrząc mu
intensywnie w oczy.
- Uhuhu - zaśmiał się Jace. - Jaki
mój braciszek zaborczy.
- Zazdrosny raczej - dorzuciła Izzy.
Magnus pokręcił głową, zerkając na
nich przez chwilę, po czym znów zaczął wwiercać swoje spojrzenie
w ich brata.
- Kochany - wymruczał.
Lightwood bardzo starał się zachować
niewzruszoną postawę ciała i jak na razie mu się to udawało.
- Po prostu wiesz - zaśmiał się
Bane, mówiąc bezpośrednio do niego, bardzo niskim głosem - jestem
świetnym aktorem.
Nocny Łowca jeszcze bardziej zacisnął
kąciki ust, żeby tylko się nie uśmiechnąć. Czarownik z kolei
przygryzł dolną wargę i rzucił mu spojrzenie, które aż
krzyczało: 'Och, jesteś taki boski! Chodźmy do łóżka!'.
Rozsunął jeszcze ledwo zauważalnie swoje uda, przyglądając mu
się w bardzo prowokujący sposób.
- Wygrałeś! - skapitulował i obrócił
twarz w stronę swojego rodzeństwa. Próbował się jakoś ogarnąć
i napił się wody. - I z czego się cieszycie? - rzucił w stronę
Izzy i Jace'a, którzy wymieniali właśnie zadowolone uśmiechy.
Posiłek skończyli w spokoju,
rozmawiając na przeróżne tematy. Po nim udali się do pokoju
Lightwood'a, żeby odpocząć. Do dziesiątej mieli czas wolny. Alec
namawiał również swojego chłopaka, żeby do nich dołączył, a
on powiedział, że łaskawie może się zastanowić. Po głębszych
rozważaniach stwierdził, że jednak nie może, bo ma dużo pracy,
ale obiecał, że dołączy, kiedy tylko będzie mógł. To z kolei w
oczach Aleca znaczyło tyle samo, co przyjdę wieczorem. Westchnął
więc i odprowadził go pod same drzwi gabinetu. Pożegnał się z
nim i ruszył w stronę swojego pokoju. Nie doszedł jednak nawet do
salonu, kiedy usłyszał, że ktoś go woła. Obrócił się i
zobaczył idącego w jego kierunku chłopaka. Wiedział, że nazywa
się Jamie i to tyle. Nigdy z nim nawet nie rozmawiał.
- Siema stary - powiedział, kiedy
tylko znalazł się przy nim i wyciągnął do niego dłoń, żeby
się przywitać.
Zdziwiło to trochę Aleca, bo Jamie
zachowywał się, jakby znali się co najmniej kilka lat. Podał mu
jednak rękę, ściskając mocno.
- Gdzie idziesz? - zapytał, jak gdyby
nigdy nic.
- Ee.. Do siebie - odparł niepewnie. -
A ty?
- Ja też lecę do pokoju. Kimnę się
jeszcze może, bo wczoraj późno zasnąłem.
- Oo. Okej - zmarszczył brwi.
O co mu chodziło?
- No także tego, będę już leciał.
Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś w porządku gość i że
jeżeli o mnie chodzi, to nic do ciebie nie mam. Twoje życie, twoja
sprawa, no nie? - uśmiechnął się i klepnął go w ramię. -
Będzie dobrze.
Alec kiwnął mu głową, trochę
skołowany. Teraz to już tym bardziej nie wiedział, co ma myśleć.
Albo chłopak był naprawdę dziwny, albo on o czymś nie wiedział.
Liczył jednak na tę pierwszą opcję, bo nie lubił być
niepoinformowany w czymkolwiek. Nadal był trochę zdezorientowany,
kiedy wchodził do pokoju. Jego rodzeństwo nic na szczęście nie
zauważyło, bo było zajęte prowadzeniem jakiegoś zażartego
sporu. Czarnowłosy przysiadł na łóżku, przyglądając im się
uważnie. Chciał się dowiedzieć, o co się kłócą tym razem.
- To niemożliwe - stwierdziła
stanowczo dziewczyna.
- Niby dlaczego? - oburzył się jej
brat.
- Przecież Josh zginął w pierwszej
części!
Lightwood parsknął śmiechem.
Dlaczego był z nimi spokrewniony?
- Alec, powiedz mu coś! - powiedziała
do niego Izzy.
- Nie wiem nawet, o czym mówicie. Jaki
Josh?
- Ech, z takiego ekstra filmu -
wyjaśniła.
- Jesteście dziwni - skomentował ich
zachowanie i oparł się wygodnie o poduszki.
- Kiedy przyjeżdża mama? - chciała
wiedzieć Isabelle.
Alec wzruszył ramionami.
- Nie wiem - wyznał szczerze. -
Ostatnim razem też nie wiedziałem, że w ogóle przyjeżdża. Nie
kontaktuje się ze mną od jakiegoś czasu.
- No właśnie z nami też - wtrącił
Jace. - Myślicie, że coś się stało?
Czarnowłosy pokręcił głową
stanowczo.
- Pewnie jest po prostu zajęta.
Po tych słowach zapadła cisza. Izzy
przeszła na łóżko i usiadła obok Aleca. Jace w tym czasie
włączał komputer brata, nie pytając nawet, czy może to zrobić.
Bez skrępowania wszedł w folder z muzyką i zaczął ją
przeglądać. Nie znalazłszy jednak nic ciekawego zaczął szperać
i otwierać coraz to nowe okna.
- Przestań! - powiedział w końcu
Alec, patrząc na swojego brata.
- Dlaczego? - zapytał i uruchamiał
wszystko jak leci.
- Bo nawet się nie zapytałeś, czy
możesz mi grzebać w komputerze.
- Masz coś do ukrycia? - zaciekawił
się i zerknął na niego szybko.
- Nie. Niby co?
Jace parsknął śmiechem i wypalił:
- Nagie fotki Magnusa?
Alec rzucił w niego poduszką.
- Auuua!
- Dobrze ci tak. Powinieneś dostać
czymś cięższym - burknął.
- Och, czyżbym powiedział coś
niestosownego? Czy może samą prawdę?
- Jesteś zboczony! - Alec aż się
skrzywił.
- Unikasz odpowiedzi braciszku -
zaśmiał się ponownie.
Czarnowłosy cały się najeżył. Co
za kretyn!
- Nic tam nie mam!
- Więc czemu się wściekasz? -
zapytał spokojnie blondyn.
- Bo ja nie wchodzę do twojego pokoju
i nie grzebię ci w prywatnych rzeczach? - rzucił sarkastycznie.
Izzy przyglądała im się spokojnie.
Już się przyzwyczaiła do tego, że jej bracia kłócą się o byle
co. Zastanawiała się chwilę, czy im nie przerwać, ale
stwierdziła, że to nie ma sensu. Jak na razie nie doszło do
rękoczynów, więc było okej.
- Jesteś słodziutki - powiedział
Jace. - Ale nie masz nic ciekawego - westchnął znudzony.
- Mówiłem ci przecież - warknął
Alec.
Blondyn kiwnął głową.
- Niby tak, ale trochę liczyłem na
to, że kłamiesz - wyznał, wyłączając urządzenie.
- Zaraz oberwiesz - postraszył go.
- Dobra, dobra panowie - wtrąciła się
ich siostra, przerywając tę słowną potyczkę. - Chodźmy już na
dół, co? - zaproponowała i zaczęła wstawać.
Bracia się z nią zgodzili i również
ruszyli na zewnątrz. Blondyn popchnął Aleca, kiedy ten miał
wychodzić i czarnowłosy uderzył bokiem o framugę drzwi. Jace
wybuchnął śmiechem.
- Co za fajtłapa. Nawet nie umie
przejść przez drzwi.
- Och, rzeczywiście, bardzo śmieszne
- skomentował starszy i oddał mu z pięści w ramię.
- Auua! Taki jesteś chojrak? Bijesz
młodszych? - oburzył się.
- Sam zacząłeś - wypomniał mu. - I
lepiej już skończ, bo możesz oberwać jeszcze raz - dodał szybko,
bo zauważył, że brat się na niego namierza.
- Izzy, on mi grozi! - zaśmiał się,
a jego siostra tylko przewróciła oczami.
Czasami zachowywali się jak dzieci.
Albo jakby byli w cyrku. Uciszyła ich, rzucając obu ostrzegawcze
spojrzenie.
- O nie! Teraz to ona nas będzie bić!
- rzekł Alec, robiąc wielkie oczy.
- Ja się jej boję! Już widziałem
żądzę mordu w jej oczach! - zgodził się z nim Jace.
Isabelle prychnęła lekceważąco.
- I co? Między wami już jest sojusz i
jesteście przeciwko mnie? - zapytała z niedowierzaniem.
- Życie, maleńka - powiedział
blondyn, na co jego brat kiwnął mu głową.
Alec obrócił się do niej i posłał
całusa. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego szeroko, tak, żeby
nie widział tego Jace. Zaraz zacząłby krzyczeć, żeby Alec nie
spoufalał się z wrogiem.
Resztę trasy jakoś przeżyli. Obyło
się bez rozlewu krwi. Na dole nie spotkali jeszcze nikogo, więc
rozsiedli się wygodnie na kanapie. Czekali kilka minut, aż zaczną
się schodzić pierwsze osoby. Alec nadal miał wrażenie, że ktoś
się w niego wpatruje. Kiedy przyszli trenerzy, od razu ruszyli w
stronę wyjścia. Dzisiaj czekała ich kolejna lekcja łucznictwa.
Przechodząc przez próg, Alec kątem oka zauważył Magnusa
przechodzącego przez salon. Wymienił z nim szybki uśmiech i
wyszedł na zewnątrz.
Zajęcia były równie przyjemne i
ciekawe co wczoraj. Lightwood się nie nudził. Strzelał nawet
trafniej niż wczoraj. No i oczywiście jak zwykle kiedy miał łuk w
ręku, zniknęły jego wszystkie problemy. Czuł się tak, jakby był
tylko on i tarcza przed nim. Pan Travley poprosił go nawet na bok i
pochwalił.
- Masz naprawdę świetne wyczucie i
dobrego cela - przyznał. - Trenowałeś kiedyś łucznictwo?
Alec pokręcił głową, postanawiając
odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
- Nie, podstawowych rzeczy nauczył
mnie tata, a reszta jakoś sama przyszła - wzruszył ramionami. -
Lubię czasem postrzelać dla rozluźnienia się.
Trener uśmiechnął się szeroko.
- Czysty talent - stwierdził. -
Gratuluję!
Alec uśmiechnął się jeszcze
szerzej. Rzadko kiedy ktoś go chwalił.
- Dziękuję - odparł.
- Nie zmarnuj go, chłopcze - dodał
jeszcze i odszedł.
Lightwood zmierzwił włosy palcami i
wrócił do tarczy. Po kilkudziesięciu minutach zajęcia się
skończyły, a Nocni Łowcy mogli wracać do siebie.
Po zmianie ubrań i podstawowych
czynnościach Alec udał się do kuchni, żeby się napić. Kiedy
ponownie znalazł się w swoim pokoju, było już tam kilka osób.
Jego znajomi uprzedzili go wcześniej, że wpadną posiedzieć. Nie
miał nic przeciwko temu. W pewnym sensie przyzwyczaił się do tego,
że spotkania odbywały się u niego. Byle nie przychodzili późnym
wieczorem albo wcześnie rano, bo wtedy mogli zastać jeszcze jedną
osobę.
Lightwood wszedł i od razu położył
się na łóżku. Przeturlał się na brzuch, głowę chowając w
poduszkach.
- Aleec! Nie śpij - zaśmiała się
Suzie.
- Nie śpię - mruknął, a jego głos
był lekko tłumiony przez poduszkę.
- No to wstawaj - powiedziała Izzy i
dźgnęła go w bok.
Podskoczył szybko, wydając z siebie
dźwięk, łudząco podobny do dziewczęcego pisku. Usiadł prosto
przy akompaniamencie gromkiego śmiechu.
- Ale śmieszne - skomentował ponuro,
ale zaraz do nich dołączył, chichocząc cichutko.
Rozmawiali dużo i na różne tematy.
Najdłużej jednak rozprawiali o łucznictwie. Okazało się, że
Noah też je uwielbia. I sądząc po komentarzach innym, spokojnie
mógłby konkurować z Lightwood'em. Kto by wygrał? Tego nie
wiadomo.
Później poszli na obiad, a następnie
znowu zebrali się w tym samym pomieszczeniu. Tym razem jednak
wytworzyły się dwie wyraźne grupki. Dziewczyny usiadły z jednej
strony, przeglądając jakieś durne gazety, a chłopaki z drugiej.
Oni z kolei rozsiedli się wokół komputera, śmiejąc się z jakiś
memów, które znaleźli w internecie.
Nagle otworzyły się drzwi i do środka
jak burza wpadł Sam.
- Alec, jesteś gejem?!
___________________________________________________
Kolejny rozdział! :)
Podoba się? Mam nadzieję! Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia oraz liczę na to samo również pod tym postem :)
No tego, miłego dnia i fajnych wakacji!
Buuuuziole!:*
Się porobiło! Awch, ale taki słodziutki rozdział. Co ten Sam? Juz sie boję x
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńnie ma się czego bać, zapewniam :D
Za to zakończenie powinnaś… Eh, nie wiem co, ale coś na pewno. Na takim czymś skończyć? Dlaczego narażasz na to moje uczucia? :( Brakowało mi tylko jednej postaci. Aarona *o* Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach, będzie się pojawiać i cóż… Podrywać oczywiście Aleca! Ale by się narobiło. Scenariusze na te momenty już tworzą się w mojej głowie! <3 Uwielbiam twojego bloga, a rozdziały są naprawdę niesamowite i bardzo wciągają. Życzę weny na dalsze posty :*
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :*
Usuńnie rób mi nic za to zakończenie :(
Już odkryłam przyczynę fatalnej opinii o rozdziale! *^* Mianowicie poprzedni czytałam bodajże około południa, a wszystkie poprzednie i ten w nocy... Do wczucia się potrzebna mi cisza *^* Rozdział intrygujący, ale tak jak koleżance na górze brakuje mi tego Arka (taki bad boy co chce rozbić szczęśliwy związek xd)
OdpowiedzUsuńA no i końcówka normalnie jak reklamy na TVN xd W najciekawszym momencie xd
Weny, weny i wgl ;)
Cherry~
bad boy :D
Usuńdziękuję ci bardzo mój stały komentatorze :*
Napisz nn jak najszybcej. Pliiiiiiis !!!!!!
OdpowiedzUsuńNapisany, dzisiaj wrzucę :)
UsuńWspaniały rozdział, dopatrzyłam się 2 błędów.
OdpowiedzUsuń1. przy łucznictwie jak Alec gadał z trenerem i wcześniej chyba jak się ubierał to zjadło ci jedną literkę. Nie mogę się doczekać co dalej, weny życzę i mnóstwo czasu <3
MP
PS: Proszę niech wszyscy się dowiedzą a Związek Aleca z Mags'em przetrwa. Kocham ich, nie zniosłabym tego!!! A i jeszcze popieram koleżankę Cherry co do zakończenia, bosko ujęte :D
A i jeszcze mam nadzieję, że Alec tego nie zepsuje, że wyjawi wszystkim prawdę i będzie szczęśliwy z Magnusem. Nie zniosłabym ich zerwania... Nie niszcz mojej biednej psychiki, błagam.
UsuńMP
ok, postaram się je znaleźć i poprawić
Usuńdziękuję :*
PS Nie zniszczę twojej psychiki, nie martw się.
Ah no schlebia mi to koleżanko MP ;)
UsuńCoooooooo proszę? Zakończenie zwala z nóg. Szczerze? Boję się czytać kolejny rozdział, ale to zrobię, bo piszesz genialnie :)
OdpowiedzUsuńLuna
dziękuję ci bardzo słoneczko :*
UsuńI ten Sam na końcu SUPRAJS MADAFAKA
OdpowiedzUsuń